"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 26 listopada 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...

Sometimes you meet your demons... they take you over and reasoning is not enough... and you cry... and you are not yourself... in those moments, if you have this time given by friendly, patient hand that accepts you in the hours of not being yourself..... after all... you become more than yourself.... and you know you are loved...really loved...
I.

niedziela, 15 listopada 2009

Ride on ... z mojego obecnego swiata..



True you ride the finest horse I have ever seen
Standing sixteen, one or two, with eyes wild and green
And you ride the horse so well, hands light to the touch
I could never go with you no matter how I wanted to

Ride on, see you, I could never go with you
No matter how I wanted to
Ride on, see you, i could never go with you
No matter how i wanted to

sobota, 14 listopada 2009

Deep Thinkers.

Odnalezc ludzi ... po Drugiej Stronie Teczy....

Nie moge czasami uwierzyc w to jak mozna czuc tyle emocji po epoce lodowcowej serca Nie moge uwierzyc, ze ze swiata negatywow, bolu, tej czerni w jaka obleczone bylo moje dziecinstwo, moj mozg oblecza teraz wizje mojej przyszlosci w optymistyczne szaty. Jak to mozliwe? Dlaczego?

Wczoraj poszlam na zwykla rozmowe z kolega z salsy. Kolega sympatyczny, czulam, ze mamy pozytywna wymiane energii, ale nie spodziewalam sie jakiejs wielkiej rozmowy. Jednak zostalam zaskoczona, tak jak uwielbiam byc zaskakiwana - spotkanie przeobrazilo sie w wymiane glebokich mysli, mysli DEEP THINKERS - bo tak sie nazywa nasz klan! :) Deep thinkers to ludzie, ktorzy sa wrazliwi a jednoczesnie silni na tyle by pozostac wrazliwym. To ludzie, ktorzy maja w sobie te specyficzne mysli, inne niz wiekszosc, ktora martwi sie o proste przyjemnosci i spoleczna hierarchie. Te mysli pochodza niewiadomo skad i niewiadomo jak..... Kim Jestem? Dlaczego taki jestem? Dlaczego swiat taki jest? Dlaczego niebo jest niebieskie? Dlaczego czlowiek ma takie a nie inne potrzeby? To one draza doszczetnie ciemne doliny naszego JA, otwieraja percepcje na kilka jej poziomow i nie sposob tego zmienic. Madry DEEP THINKER wie, ze to ma wartosc w samym sobie. I choc czasami "ten dar" jest ciezkim krzyzem - i tak go niesie. DEEP THINKER, ktory zanurza sie w swoje mysli ale nie docenia ich glebi - cierpi. Dlaczego? Bo madrosc a sklonnosc do analizy to nie sa te same rzeczy. Nikt nie odkryl jeszcze skad sie madrosc bierze, czasami czlowiek ja poprostu dostaje w potencjale - tak sobie mysle... Rozum moj nie zgadza sie na BLANK PAGE.

Nie mozna tego zrozumiec na poziomie, w ktorym nas zraniono. Nie mozna tego zrozumiec na poziomie tych ludzi, ktorzy nie wzniesli sie na wyzsze (lub glebsze jak kto woli) poziomy zrozumienia. Nie mozemy tam zostac, bo staniemy sie tacy jak Ci co nas zranili. Mozna tylko wdrapac sie na poziom, ktory przekracza nasz bol, ktory otwiera serce na szersze perspektywy. Ale jest za to cena i DEEP THINKER juz tego doswiadczyl w jakis sposob. Paznokcie czesto sa zdarte, dlonie czesto pokrwawione, cierpienie niedoopisania - to bol wdrapywania sie powyzej JA dziecka, czystej natury bytu, ktora nie byla jeszcze wyksztalcona. Ale Madry DEEP THINKER probuje, bo czuje w sobie ze ta wartosc, choc czesto nie do konca pojeta jest istotna a nawet glowna sila czegos wiecej niz to cierpienie.

Kiedy spotykam czlowieka ze "swojego swiata" ktory wymienia ze mna energie na moim lub wyzszym poziomie - jest to jak taniec tysiaca wybuchajacych gwiazd. Wyczuwam to odrazu - dusza we mnie tanczy. Malo ludzi daje mi energie, bardzo malo.. za malo. Ale jak juz sie zdarzy to jest to obezwladniajace i nie moge tej energii zatrzymac. Czuje sie szczesliwa a takze chce mi sie plakac. Plakac bo na pustyni wlasnych mysli spotykam podroznika, ktory zaczyna mi towarzyszyc. A ten rodzaj energi jest wyjatkowy.

Poprzez poziom nie rozumuje osoby, ktora sie ze mna zgadza, przytakuje, lub nic nie mowi. DEEP THINKER nie atakuje. DEEP THINKER wymienia schody wlasnego rozwoju by sie dalej wspinac. Wymienia czesto poprzez rzucanie tekstow, ktore WIERZCIE MI dzieli tylko specyficzna grupa ludzi. One sie powtarzaja tak jak powtarzaja sie ramki. Z ta roznica, ze ramki zostaly narzucone, sa nieprzemyslane za czym idzie pewne dla niektorych ludzi, a myslenie myslicieli zostalo przez lata przemyslane, zanalizowane i ciagle zawieraja wiele watpliwosci i wlasnej negacji. Wielcy Medrcy dziela wspolny mianownik, poprzez roznorodny licznik wyrazania. Tacy sa Madrzy DEEP THINKER. Celem jest dyskusja, ktora ma popchnac dalej ale w madra strone, nie wygrana.

Jakie maja cechy wspolne? Ja zauwazam pare - rozmowa plynie jak rzeka. Rozne strony widzenia tego samego tematu nadal formuja rzeke. Plynnosc okazuje sie wazna cecha umyslu. Plastycznosc mozgu, plastycznosc wlasnej osobowosci. Nie ma walki, nie ma udowadniania, wiem wiecej. A co charakterystyczne - odwaga wyglaszanych czesto niepopularnych stwierdzen i gotowsc na ich uslyszenie. DEEP THINKERS nie dziwia sie kiedy obdzieram swiat ze zludzen, kiedy ostro oceniam spoleczenstwo, kiedy ostro oceniam prawa spoleczne, czlowieczenstwo, nature itp - sam zaczyna ze mna analizowac i czesto wypowiada co mysli na dany temat w sposob, ktory i ja rozpoznaje jako rzeke. Nie mowia mi, co czesto slysze od innych - dlaczego tak zimno oceniasz ludzi, jak mozesz tak myslec, jak smiesz tak myslec... jestes zadufana, jestes madralinska.... Wiecie - o tym moze kiedys indziej ale mam czesto i ciemne mysli... straszne mysli.... zimna ocene swiata... brutalnie obdzierajaca z warstw by dostac sie do samego sedna..... Nie wszyscy to wytrzymuja... nie Ci co nigdy nie przekroczyli pewnych podstawowych poziomow mysli.

DEEP THINKERS wiedza, odkad pamietaja, ze sa inni. I nie moga przestac nimi byc, chocby chcieli. Ale madrzy sie nie zginaja i nie chca byc inni. Sami uginaja kregoslup tylko wtedy, kiedy zrozumieja, ze cos nie jest droga do madrosci i poznania. Sluchaja uwaznie kamienia, drzewa, psa, sasiadki, placzacego dziecka i sie ucza, ale takze korzystaja z analiz innych przed nimi, czytaja, szukaja faktow i logicznych powiazan a takze powiazan duszy, ktora wydaje sie abstrakcyjna. Ale chca wiedziec jak najwiecej, z ronych stron. To wszystko po cichu. I nikt o tym nie wie, ale oni wiedza to jednak nie na poziomie pewnosci, ale pewnego wyczucia, wypelniaja jakis zapisany w sobie skrypt, skrypt ciekawosci i potrzeby zrozumienia. W miare jak wzrastaja - jezeli maja potencal do madrosci - odkrywaja takze i przede wszystkim wlasne JA w wiekszym stopniu niz nie jedna osoba.

DEEP THINKERS, ktorych spotykam wypowiaja czesto slowa, ktore rozpoznaje sama w sobie i wsrod specyficznej grupy ludzi- wczoraj znowu je slyszalam; kolega mowil: Ciezko znalezc ludzi, ktorzy maja cos wiecej do powiedzenia niz na tematy powszednie jak praca, dzieci, proste przyjemnosci. Nie pamietam duzo takich rozmow. Zawsze bylem poza jakims nawiasem, zawsze nie przynalezalem ale wyczuwalem swoja droge i wiedzialem, ze jest dobra. Zawsze zastanawialo mnie o co chodzi w tym zyciu, dlaczego ludzie mowia to a robia inaczej. Wiesz, dla takich osob jak my ciezko bedzie znalezc partnera, bo niewielu ludzi chce myslec. Albo znajduje sie osobe atrakcyjna biologicznie, ktorej chemia zderza sie z nasza chemia (i tu wiekszosc ludzi wpada jak sliwka w kompot i nie wiedzac o tym podaza naturalnie), albo partnera "dusze" jednak ta osoba w ogole nas nie pociaga. My potrzebujemy ta dwa aspekty i poniewaz analizujemy na starcie oslabiamy poniekad Nature.

Uwierzcie lub nie, ale doslownie dzien wczesniej te same slowa uslyszalam od kolegi z pracy, ktory choc mlody (21 lat) to przekracza w mysleniu i madrych wnioskach nie jedna osobe w poznym wieku. Wiek nie zawsze ma znaczenie. On nalezy do klanu DEEP THINKERs i wierze, ze madrych.

Mialam tak swietny dzien wczoraj - zachlysnelam sie energia wymiany. Energia JA byla ze mna zawsze i nigdy przez to nie czulam sie samotna tak by mnie to dusilo. Znam ja dobrze. Natomiast energia wymiany - to jest cos, co czuje rzadko i od niedawna ale mam takie swiete momenty. Moje neurony szaleja i czuje sie czescia czegos wartosciowego.

Ja wiem, ze tam jestescie DEEP THINKERS.I wiem, ze wiecie o czym tu staram sie powiedziec....
ps. Nagranie slabo slyszalne, akcent, kiepska jakosc, ale jasne przeslanie.


niedziela, 1 listopada 2009

Zaduszki.

"Kiedy odejde, wszystko bedzie takie samo, matki beda kochac, dzieci mówic: mamo... Kiedy umre wszystko bedzie zyc, ptaki beda spiewac i nie zmieni się nic Kiedy ja bede w niebie za grzech pokutowac, ludzie beda szczesliwi, beda lubic, kochac. Kiedy mnie juz nie bedzie, wszystko bedzie gralo, las bedzie szumial, slonce swiat oswietlalo. Kiedy bede w przestworzach, to wszystko zostanie, tylko mnie juz nie bedzie.... ...I nic się nie stanie..." - ale SPRAWIE, ze bylo warto.
Zapalam ta swieczke w ten czas zadumy na Zaduszki i usmiechu na Halloween. Bo swiatlo i cien tworza caly obraz istnienia.


poniedziałek, 26 października 2009

Wlasciwie co znaczy miec nielatwe dziecinstwo?

„Nikt mnie nie bil, seksualnie nie wykorzystywal, no, byl alkohol, a mama miala depresje, ale to przeciez nic takiego, zycie po prostu” (...) John Bradshaw, autor ksiazek o potencjale trudnego dziecinstwa (m.in Powrot do wewnetrznego domu”, „Tworcza moc milosci”) uogolnia je w haslo „Nie bylo tak zle, byl dach nad glowa”. „Uwierzcie mi naprawde bylo zle” – pisze w „Powrocie do wewnetrznego domu” – Zadano nam duchowa rane. To, ze rodzice nie pozwalali nam byc soba, bylo najgorsza krzywda, jaka mogla nas spotkac. Jestem pewien, ze gdy mowiliscie cos w gniewie, ostrzegano was – nie waz sie wiecej podnosic glosu. Nie bylo w porzadku sie gniewac, odczuwac lek, smutek, a nawet radosc. Nie bylo w porzadku dotykac sromu lub penisa, nawet jezeli bardzo to intrygowalo. Nie w porzadku bylo nie lubic ksiedza; myslec to co mysleliscie, chciec tego, czego chcieliscie, czuc to co czuliscie, lub wyobrazac sobie to, co sobie wyobrazaliscie. Niekiedy bylo nie w porzadku widziec to, coscie widzieli lub wachac to, coscie wachali. Nie bylo w porzadku byc soba! (...)

„Po czym poznac, ze nasza indywidualnosc i wyjatkowosc nie byly szanowane? Skrzywdzone wewnetrzne dziecko w nas zatruwa dorosle zycie napadami zlego humoru, dasami, nieufnoscia, przeczuleniem, sklonnoscia do nalogow i zachowan kompulsywnych, toksycznym rodzicielstwem, napietymi, niszczacymi stosunkami z ludzmi, nadmierna uprzejmoscia i posluszenstwem, niezdolnoscia do nawiazywania bliskich relacji. (...)”.

Pod bolem jest zawsze milosc – dodaje terapeutka – Jesli nie dotykamy bolu, wtedy pozostajemy jak zamrozeni, poniewaz jednoczesnie odcinamy sie od wszystkich uczuc, takze od milosci I wdziecznosci. Jesli odwazymy sie zmierzyc z bolem, wtedy rusza fala. Ku wlasnemu zdumieniu mozemy nagle poczuc milosc do ojca, ktory bil, do matki, ktora upokarzala. Bylam swiadkiem, jak ludzie nie mogli w to uwierzyc, a przeciez to czuli. To jest pierwszy krok do przyjecia swojego losu, a pozniej – co rzadko sie zdarza ale jednak – wdziecznosci za swoj los. Zaczyna sie od uznania, ze w kazdym doswiadczeniu tkwi sila. (..)”

“Dzieci z takich rodzin sa samodzielne, niezalezne, odpowiedzialne, latwo koncentruja sie na zadaniu, nawet w trudnych sytuacjach, poniewaz nauczyly sie funkcjonowac w stresie. A wiec potenjcal istnieje. Z drugiej strony takie dzieci sa obciazone bolem, lekiem I nadmiarowa odpowiedzialnoscia za caly swiat, I oczywiscie lepiej by bylo, gdyby nie musialy przechodzic przez pieklo uzaleznienia rodzicow. Jesli jednak jako dorosli uporaja sie z tym dziedzictwem, odzyskaja spokoj I rownowage, I mnostwo sily. (..)

“Wsrod psychologow pracujacych z ludzmi sa I tacy, ktorzy gratuluja, gdy slysza o krzywdach doznanych w dziecinstwie. Gratulacje szokuja. Ale tez intryguja, bo to calkiem inne spojrzenie. (..)

Lipiec no. 7 Zwierciadlo.

Tak duzo jest mnie w tym artykule. Tak duzo Doroslych Dzieci.

Zaczynamy analize artykulu. Pierwsza rzecz; slowa, ktore slysze jak grajaca katarynka – Kazdy mial jakies problemy w dziecinstwie, lub, nikt nie mial idealnego dziecinstwa, myslisz, ze tylko Ty mialas zle?
Jak juz wspominalam tysiace razy - moje podejscie do powtarzajacych sie slow w tym samym szyku zdania i w tych samych doslownie slowach przez wielu ludzi jest juz bardzo podejrzane. Podejrzewam programowanie, brak swiadomosci wypowiadanych slow a w szczegolnosci brak jakiegokolwiek zatrzymania w biegu codziennosci i probie zrozumienia dlaczego tak wlasnie mysle? Albo dlaczego tak te slowa wypowiadam? Przyklady; Jestes psychologiem to powinnas to i tamto (slychac od ludzi, ktorzy nawet nie wiedza jaka jest roznica pomiedzy psychologiem a psychoterapeuta), a juz na pewno nie miec pokreconego zycia. Lub ahaa, jestes z Warszawy to jestes taka i siaka (szczegolnie od tych ktorzy tam sie nie urodzili i nie widza nic procz slowa STOLICA). Wiele takowych programow wcisnietych do glowy poprzez kulture, media, nacisk spoleczny. Wiec kiedy opowiadam o swoim dziecinstwie i slysze, ze nikt nie mial idealnego dziecinstwa, automatycznie czuje sie gorzej. Dlaczego? Bo nawet teraz, w doroslym zyciu, ktos zabiera mi prawo do mojego cierpienia, do moich lez. To glupota plakac bo kazdy mial cos tam w dziecinstwie – tak to dziecko we mnie slyszy. W slynnym serialy Ally Mcbeal jest ciekawa scena. Na pytanie Co sprawia, ze Twoje cierpienie jest wieksze niz kogokolwiek innego? Ally odpowiada - Jest moje.


To wlasnie moje cierpienie jest najbardziej odczuwane I naprawde nie pociesza mnie fakt, ze ktos tam takze mial ciezko. Dalczego ma mi to polepszyc humor? Albo dlaczego mam umniejszyc w ten sposob cos, co zostalo zniszczone w tak brutalny sposob na samym poczatku zycia? Mamy prawo do bolu i do odczucia go jakby byl pepkiem swiata. Bo jest on pepkiem naszego swiata, dopoki nie przekroczymy bram swiadomosci, dopoki go konstruktywnie nie wyplaczemy, wykrzyczemy a potem utulimy. Mam prawo czuc sie z tym zle.

Nastepna rzecz “To, ze rodzice nie pozwalali nam byc soba, bylo najgorsza krzywda, jaka mogla nas spotkac. Jestem pewien, ze gdy mowiliscie cos w gniewie, ostrzegano was – nie waz sie wiecej podnosic glosu.”
Wiecie, ze mi to ludzie do tej pory mowia? Nie podnos glosu, dlaczego krzyczysz? Niech ktos pierwszy rzuci kamieniem, kto nie podnosi glosu jezeli jest zdenerowowany lub chociazby podekscytowany. Niestety Natura obdarzyla mnie naturalnie wysokim i mocnym glosem, mala ekscytacja czy duzy gniew automatycznie zwieksza moc mojego i tak wysokiego glosu. To akurat odziedziczylam po matce. Jednak takze to ona najbardziej mnie uciszala kiedy chcialam byc uslyszana. A mamy takze i prawo do tego – nie jestesmy wszyscy w stanie skontrolowac sie tak mocno by glos pozostal na poziomie lagodnej pogadanki. U innych to bardziej slychac, u innych nie. Wiec automatycznie czulam sie winna, ze mam taki glos. Winna a jednoczesnie przekornie i tak nie dawalam sie zdusic.



„Nie bylo w porzadku sie gniewac, odczuwac lek, smutek, a nawet radosc.” - generalnie w naszym kraju jest zabronione cokolwiek pokazywac ze swoich emocji, a na pewno mowiac glosno, ze jest sie szczesliwym i zycie jest super spotyka sie z wystawieniem zoltych papierow. Tak jestesmy uczeni w domu – nie placz, nie smiej sie glosno, smierc spontanicznosci. Ale, spojrzmy poprzez lzy, otworzmy oczy a dojrzymy tecze....

Pod wszystkim ciezkimi przezyciami kryje sie potencjal do milosci, czekajacy powiewu, odkrycia, a przede wszystki odwagi by przejsc droge do miejsca w ktorym radosne uczucie zostalo zakleszczone.
“Jesli odwazymy sie zmierzyc z bolem, wtedy rusza fala.” – tak wlasnie bylo. Fala wlewa sie do gradla, do nozdrzy, nie mozesz oddychac, odczuwasz spazmy I konwulsje wlasnych neuronow, ktore ja szalone wysylaja sygnaly elektryczne raniac bolesnie nasze jestestwo. Sygnal drazy Cie I drazy, trwa to dluzszy czas, az w koncu dociera do ciemnego miejsca w zakamarkach duszy, gdzie skulone dziecko tylko czeka by dorosnac I poczuc bukiet wszelkich pozytywnych emocji. Chcemy kochac, chcemy sie smiac. Iskra czeka na rozniecienie.

Wdziecznosc za wlasny los – odczuwam ja wiecej niz mniej - szala jest zdecydowanie na plus. Podejrzewam, ze jest to wypadkowa wielu warunkow – dojrzalam, dziecinstwo pozostalo daleko w tyle. Moja rodzina oddaje mi teraz duzo pozytywnej energi, czuje sie przez nich kochana. A kiedys byla wielka pustka. A takze zyje w srodowisku spolecznym gdzie podejscie do drugiego czlowieka z reguly jest otwarte, pomocne I optymistyczne. To wszystko bylo odkupione ciezka praca ukladania precyzyjnie klockow wlasnego zycia jak takze - usmiechem Wszechswiata, ktory niewatpliwie w koncu mrugnal do mnie radosnie. I ja odmrugnelam, bylam gotowa na ten znak, szukalam I czekalam uwaznie aby go nie utracic. I nie raz bolalo. Ale teraz jestem wdzieczna, bo kwiatki rosna I sie kwieca na tym nawozie.

“Wsrod psychologow pracujacych z ludzmi sa I tacy, ktorzy gratuluja, gdy slysza o krzywdach doznanych w dziecinstwie. Gratulacje szokuja.”

Gratuluje sobie, ze przetrwalam I ciagle ide do przodu. Gratuluje wlasnej psychice, ze zostala tak stworzona by sie nie zalamac calkowicie, a tu wyboru przy urodzeniu nie mialam. Gratuluje Wam Dorosle Dzieci I tym co nosza w sobie cierpienia z roznych powodow, ze odkryliscie kim jestescie I zaczeliscie zmudna droge przez ciernie. Gratuluje, ze WIDZICIE wiecej, a to jest ciezki krzyz jednak dumny I jedyny w swoim rodzaju. Gratuluje tym co potrafia to zrozumiec I docenic. Gratuluje tym co upadaja, a potem jednak powstaja I staraja sie przesunac tame negatywow w strone pozytywnej fali. Gratuluje lez I smiechu poprzez te lzy.

Czy teraz jestem bardziej zrozumiana kiedy wypowiadama slowa RADOSNY SMUTEK? Dla “normalnych” jest to nie do pomyslenia. Smutek jest smutny, radosc jest radosna. Ale nie dla mnie, nie dla wielu DDA. Moj smutek, ktory bedzie zawsze odbijal sie echem w moim sercu, pogrywa podwojna melodie, ktora zostala zbudowana na dzwiekach wlasnej pracy. Moj smutek jest radosny i nie zaluje, ze tak jest. Bo jestem wdzieczna bardziej niz inny, bo kocham bardziej niz inni, bo doceniam bardziej niz inni, ale bez cierpienia nie bylo by glebi. Nie pytajcie mnie dlaczego swiat jest tak ulozony, ze cierpienie jest zlozone i to wlasnie ono uczy najwiecej, a szczescie jest prosta chwila, ktora koloruje nam swiat i jest bardzo potrzebna, ale nie uczy az tyle.


Na kongresie pozytywnej psychologii radzono nam jak przesunac szale na pozytywy - kazdego dnia napisz na kartce za co jestes wdzieczna/y w tym dniu. Kazdy smutek porownaj do tej kartki z dopiskiem ALE - wiec dzis jest mi zle, czuje sie samotna, zla, nie mam tego i tamtego etc ALE to minie, dzis wypije slodka czekolade, zadzwonie do psiapsioly/kumpla, obejrzymy sobie film, jestem zdrowa i moge patrzec w blekit nieba. I jestem wdzieczna za te chwile bez wojny, glodu i strachu - bo zawsze moze byc gorzej. Nie wszyscy sa tak LUCKY! Gratulacje!

piątek, 16 października 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...



Tylu ludzi wokół
a nikt cię kochać nie chce
już nie cieszy ciebie świat
lepszy święty spokój
więc zamykasz serce
i zranione zmieniasz w głaz
skąd ja to znam...

Śpiewałam przecież że ja
jestem kamieniem
lecz kiedyś się zmienię
choć teraz jestem jak skała
samotna na życia pustyni tkwię
bo kochania już kropla
dzisiaj nie drąży mnie

Gdy miłości się boisz
nie chcesz jej już więcej
masz wokoło pustkę
która echem w tobie gra
ile kochasz tyle jesteś wart
choć człowieka jeszcze nie widzisz w swoim lustrze
jesteś martwy tak jak głaz
pytasz skąd wiem...

Śpiewałam przecież że
jestem kamieniem
lecz kiedyś się zmienię
choć teraz jestem jak skała
samotna na życia pustyni tkwię
bo kochania już kropla
dzisiaj nie drąży mnie

niedziela, 11 października 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...

ZDOLNOSC OBSERWACJI - z ksiazki Strzala Kusziela Jacqueline Carey.

(....) - Sztuki salonu sa najwazniejsze, panie!
- Nie – Jego szare oczy zalsnily – Sa cenne, Fredro, to wszystko. Ale mysle, ze polubisz to, czego chce cie nauczyc. Nauczysz sie patrzec, widziec I myslec, a korzysci wyniesione z tych lekcji beda Ci sluzyc do konca zycia.
- Chcesz nauczyc mnie tego, co juz umiem – burnkelam ponuro.
- Czyzby? – Delaunay odchylil sie na oparcie sofy I wsunal winogorono do ust – Opowiedz mi zatem o powozie, ktorym tu przyjechalismy. Opisz go, Fredro.
- Byl czarny – £ypnelam na niego wrogo – Zaprzezony w czworke dobranych gniadoszy. Mial czerwony aksamit na siedzeniach, zlota lamowke na zaslonach I atlasowe pasy na scianach.
- Dobrze – zerknal na Alcuina – A ty?
Chlopiec usiadl ze skrzyzowanymi nogami.
- Byl to powoz do wynajecie – powiedzial bez namyslu – poniewaz nie mial insygniow na drzwiczkach I stangret nosily nie liberie, lecz zwyczajne ubranie. Zaprzeg pochodzil z zamoznego zajazdu, na co wskazuja zadbane I dobrane konie. Nie byly spienione, wiec zapewne wynajeles je w miescie. Stangret mial od osiemnatsu do dwudziestu dwoch lat. Wnoszac z fasonu kapelusza, wychowywal sie na wsi, ale przebywa w Miescie na tyle dlugo, zeby nie pytac o droge ani nie gryzc monety, kiedy placi mu dzentelmen. Nie wiozl innych pasazerow I odjechal odrazu, sadze wiec panie, ze byles dzis jego jedynym klientem. Gdyby zalezalo mi na poznaniu twojej tozsamosci I charakteru sprawy, w jakiej jezdziles, nietrudno by bylo znalezc oraz wypytac stangreta.
Jego ciemne oczy zasmialy sie z zadowolenia; nie bylo w nich zlosliwosci. Delanuay usmiechnal sie do niego.
- Lepiej – powiedzial I popatrzyl na mnie – Rozumiesz?
Wymruczalam cos sama nie wiem co.
- Takiemu szkoleniu zostaniesz poddana, Fedro – podjal surowym tonem. – Naucze cie patrzec, widziec I myslec o tym co widzisz. Na balu zapytalas mnie, czy rozpoznalem cie po oczach, a ja zaprzeczylem. Nie musialem widziec plamki w twoim oku, by poznac, ze do ciebie trafila Strzala Kusziela. Zdradzala to kazda linia twojego ciala, gdy patrzylas na dominatriksow z Domu Mandragory. (…..)

niedziela, 4 października 2009

Dzien Dobry Polsko - cz.3 ost

Krakow. W koncu do niego dotarlam. Nie udalo mi sie po US, to udalo mi sie pozniej. To miasto zapisalo sie w mojej glowie jako otwarte, europejskie miejsce, gdzie roznorodnosc jezykow rozbrzmiewa zewszad. To miasto mlodych, wesolych ludzi. 3 dni tam spedzone rozbroilo mnie kompletnie I juz opowiadam dlaczego.

Zaplanowana wycieczka z moim przyjacielem odbyla sie w piekny I cieply sierpniowy weekend. Zatrzymalismy sie u mojej kolezanki z Dublina. Juz w dzien naszego przyjazdu, w piatek wyruszylismy na pierwszy spacer po Krakowie. Wiele o nim slyszalam. I musze sie przyznac, ze troche mnie to sluchanie denerwowalo z powodu sposobu porownywania Krakowa do Warszawy. Oczywiscie – typowo az nudno – polacy nienawidza "z reguly" Warszawy. Bo stolica. Bo duza I brzydka. Bo blokowiska I wiezowce. Bo kiedys zabrala to i tamto Slaskowi itd itd. A ludzie? Warszawka to snoby. Karierowicze. Ale za to w Krakowie? - i dalsze teksty. Wiec w koncu sama sie przekonalam. I jasno moge powiedziec – znalazlam wiele dziur w Krakowie. Miejsc brzydkich z obtrapanymi kamienicami. Sama z przyjacielem sie w takowych dziurach pogubilam, kiedy szukalismy salsowego klubu. Kiedys jeden polak zadal mi pytanie– a co ta Twoj Warszawa ma? Jak to co, ma wiele pieknych miejsc tylko trzeba zrzucic stereotypy ze zwojow mozgowych. Lazienki sa piekne, Stare Miasto tez jest fajne. Stare Miasto? – zarzucil kolega – a co Wy tam macie za Stare Maisto, pare ulic na krzyz takie male. Nie jak w Krakowie.
I co z tego, ze jest male ale jest! Czy musi byc duze by bylo piekne? Poza tym pamietajmy, Warszawa zostala doszczetnie zniszczona w czasie wojny I to co sie ostalo zasluguje na podziw.
I rzeczywiscie Stare Miasto w Krakowie jest duze I piekne. Nalezy sie nim zachwycac ale bez porownan, bo w kazdym miescie na pewno mozna znalezc ciemne I jasne strony. Tylko w niektorych miastach sa one bardziej ukryte. Dla osoby, ktora lubi proste I jasne przekazy, ktore same sie rzucaja w oczy, poszukiwanie piekna w czyms co na pierwszy rzut oka ciezko znalezc jest podwojna praca percepcji. Tyle na tematy architektoniczne. Druga sprawa jaka tym razem musze przyznac krytykom– ludzie. Poniewaz Krakow jest duzo mniejszy I zycie tego miejsca odbywa sie w jednym w sumie miejscu, Krakow sprawil na mnie wrazenie przytulnego miejsca. Warszawa jest duzym miastem, rozciagnietym wzdluz Wisly. Aby poclubbingowac trzeba wsiadac w taksowke by dostac sie do nastepnego klubu na drugim krancu Warszawy. Ludzie takze sa rozproszeni. Przewaznie mieszkaja na zewnatrz centrum, a jada tam tylko do pracy lub na imprezy. W Krakowie jednak czulo sie ta jednosc spoleczna, ludzie byli przewaznie mili, nawet w sklepach. A nigdy nie zapomne sytuacji kiedy podeszlam do kasy na Dworcu Glownym w Krakowie by zapytac sie o bilety. Pani byla tak uprzejma, ze potem spojrzalam sie na przyjaciela komentujac – Ej, Pani w kasie byla mila? Zaznaczam, ze uwielbiam sarkastyczny zart. Oczywiscie znam uwarunkowania takze swojej percepcji, jednak skads sie one biora I jak nastaje cos innego, jest to jak swierzy wietrzyk, wyczuwalny, lekki I jasny.
Polubilam Krakow, ludzi, studencka atmosfere. W Warszawie latwo jest poczuc sie samym. Warszawa jest na temat rodziny I pracy a i to stanowi zamkniety, hermetyczny krag. Jest to miasto, w ktorym sie osiada. Ludzie urodzeni w Warszawie (czyli warszawiacy nie warszawka) biegaja za praca I rodzina, wiecznie rozerwani pomiedzy tymi dwoma swiatami. I tych, ktorych znam nie patrzy na miasto jak na stolice. To nasz dom. I fajnie jakby niektorym polakom glowy sie na ten fakt otworzyly. (wiem, powtarzam sie i jeszcze wiele razy bede:))

Wracajac do moich doswiadczen krakowskich, skierowalismy sie z Mackiem do salsowego klubu. Nie moglismy oczywiscie go znalezc, stad mialam wycieczke po zaulkach krakowskich. Nigdy nie zapomne ulicy Kamiennej 19 haha W koncu dotarlismy. Klub byl swietny. Przyjaciel spotkal tam nawet kolege, ktory czesto przyjezdza do Warszawy. Byl tam ze swoja kuzynka I jej kolega. Wytanczylismy sie ile moglismy by potem uderzyc wraz z nimi do pubu Zaraz Wracam. Pracowal tam kolega naszych nowych znajomych. Mielismy go odbic I pojsc gdzies potanczyc. Usmialam sie w tym pubie po pachy bo nazwy szotow, ktore tam serwowaly byly przesmieszne. Spojrzcie sami.




Wypilismy po Slodkiej Idiotce (szot)I ruszylismy do klubu KICZ. Nazwa niezla, oddajaca kiczowaty wystroj miejsca w starej kamienicy. Ale jaka atmosfera! Ludzie sie smieja, bawia, zero szpanu. Zamowilismy sobie po piwku a ty nagle slyszymy piosenka MAJORKA! O boze, bylam nastolatka kiedy przytym sie bawilam! Ludzie w moim wieku powinni pamietac DR. ALBAN, HADDWAY, MR. PRESIDENT. Spojrzelismy sie z Mackiem (przyjaciel) na siebie w tym samym momencie lekko zszokowani I jak sie zerwalismy do tanca to az stol sie zakolysal. Parkiet byl nasz. Bawilismy sie tak dobrze, ze stracilismy poczucie czasu. Ludzie, ktorzy dolaczali do naszego stolika takze byli swietni. Czulam sie wolna, czulam sie soba. To jest najdrozsze uczucie, ktorego brak odczuwalam przez wiekszosc czesc mojego zycia. Smialam sie glosno I nikt mnie nie uciszal co czesto robia polacy - cihco, cicho, ale Ty glosna. Moglam byc spontaniczna I nikt nie patrzyl na mnie z dezaprobata. A kiedy mam energie jestem jak typowa wloszka, glosna, gestykulujaca, skaczaca. Niestety tylko w Iralndii moge taka byc, bo oni sami sa spontaniczni. Sorry za moj temperament. Jednak tym razem, tego czasu w Krakowie czulam sie przeszczesliwa. Tak szczesliwa, ze kiedy zdecydowalismy sie wyjsc I rozmawialismy o zlapaniu taksowki, swiatlo wschodzacego slonca zaslepilo nam wzrok. Byla godzina 6 rano!!!!! Cala noc przetanczona! Jak za dawnych mlodzienczych lat! W Irlandii wszystko jest zamykane o 2.30. Tak sie przyzwyczailam do tego, ze juz przed ta godzina czuja sie zmeczona. Ale przeciez cala swoja mlodosc tanczylam do 6 rano bez wytchnienia! Ah jak cudownie bylo powrocic do tych momentow ktore byly dobre!

Nastepne dni uplywaly nam na zwiedzaniu. Jeden dzien poswiecilismy na Krakow . Chodzilismy po uliczkach, robilismy zdjecia. Bylam zaskoczona tym, ze czulam sie w Krakowie jak w miescie na naprawde wysokich poziomie europejskim. Jakbym byla nie w polsce ale gdzies w swiecie o wielu jezykach, o szyldach w jezyku kraju I po angielsku, gdzie wszyscy tak jak ja choc nie emigranci wrzucaja angielskie slowa pomiedzy polskie. Smiac mi sie chcialo jak kolega z imprezy na moje pytanie gdzie jest nasz znajomy odpowiedzial – Na dens florze. (dance floor) hahahahaha A ja tak to uwielbiam. Uwielbiam roznorodnosc, brak powaznego na sile podejscia do rzeczywistosci.

W ostatni dzien pojechalismy do wieliczki. Kolejka byla niebywala, podzielana w zaleznosci od kraju pochodzenia. Oczywiscie najdluzsza byla polska wiec przeskoczylismy do kolejki z przewodnikiem w jezyku angielskim. Nie moglam jakos sie nadziwic, ze bedac w Polsce mam taki wybor I ze jest to tak dobrze zorganizowane. Otworzone na swiat. Zylam wiecznie w Warszawie a tam odczuwa sie to zupelnie inaczej. W Krakowie nikt sie nie dziwil kiedy uzywalam angielskiego, natomiast w Warszawie bardzo. To dziwne.
Kopalnia Soli w Wieliczce byla bardzo ciekawa wycieczka. Nie zdawalam sobie sprawy jak sol byla zlotem dla ludzi z przeszlosci. Jak wiele pracy kosztowalo ludzi wydobycie tego kruszca. Oczywiscie najbardziej chyba zapamietalam slowa o koniach, ktore byly sprowadzane metry pod ziemie I zostawaly tam do konca zycia, nie zaznajac slonca slonecznego do konca swoich dni… zycie jest okrutne czasami. …

Teraz zabieram was po wycieczce po Krakowie I kopalni w Wieliczce…
Jednak by podsumowac - tegoroczne wakacje mialam wymarzone :)
Enjoy!

Image hosted by Webshots.com
by izabellpamietnik

sobota, 26 września 2009

Naucz sie myslec.

Myslenie poza schematem - rozumienie poza przyjetymi normami. Moj ostatni przyklad to sytuacja gdy rozmawiam z osoba na tematy zycia a nastepnie jej/jego tekst - Ty wiesz/widzisz wiecej bo pomagaja Ci studia.
Ramka.

Czy nikt nie wpadl na pomysl, ze moze jestem na tyle kreatywna i obserwujaca osoba, ze wlasnie sama doszlam do pewnych wnioskow? Szczegolnie, ze cale zycie szukalam i pytalam? Czy potrzebuje miec dyplom by przekonac osobe, ze cos wiem, lub ze mam do czegos talent? A dlaczego w sumie nie moge byc po prostu urodzona talenciara do takich spraw? Dlaczego to szkola ma mi pomagac widziec wiecej? Znane sa osoby, ktore skonczyly podstawowke a madroscia i wiedza zyciowa przerastaja niejednego dyplomowanego osobnika. Dlaczego ciagle wciska sie na moj umysl schamat certyfikatow? Moze studia sa dla mnie tylko powtorka tego co juz dawno przemyslalam, co juz dawno przeczytalam i co juz dawno zaobserwowalam, tylko nie poslugiwalam sie ogolnynie przyjetym jezykiem naukowym? A moze po prostu nie dostalam talentu do malowania ale dostalam talent do "widzenia" pewnych zjawisk i szlifowania ich bez pomocy szkolnej?

Ostatnio przeczytalam swietne slowa psychologa spolecznego, ktorego zdrowy cynizm do mnie przemawia. Zaluje, ze nie mialam szansy by go poznac, bo chyba mielibysmy poniekad duzo wspolnego.

Zrodlem mojej naukowej energii jest…. irytacja, bo nie moge zniesc glupoty.
Prof. Robert Zajonc

Dlatego zaciekawila mnie Akademia Elitarna... Zawsze warto sie uczyc "wolnosci myslenia".

http://dziendobrytvn.plejada.pl/26,24090,news,,1,,naucz_sie_myslec,aktualnosci_detal.html#autoplay

poniedziałek, 21 września 2009

Rozmowy Noca - Siostra.

Tak jak juz wczesniej wspominalam, zaczynaja sie rozmowy, ktore nadejsc musialy. Za kazdym przebytym przez moja Siostre etapem bedzie ten czas, gdzie beda pytania, tlumaczenia, wracanie do przeszlosci. Taka chwila byla pare tygodni temu...

Gadu-Gadu
siostra
aa wiesz coo ? Napisalam o tobie w pracy domowej. zaraz ci napisze. Mialam napisac kto mnie odstatnio zainstresowal
siostra xD
Ostatnio bardzo zaintreresowala mnie moja siostra, poniewaz ma swój cel i dazy do niego w przekonaniu, ze jej sie uda. Kocha podroze i jest pelna inicjatywy . Nie myli ona o swoich nieszczesciach, ktore przezyla ale o pieknie ktore pozostalo. Wie, ze sukces naprawde umozliwa wiele rzeczy ale nie daje tego wewnetrznego czegos co przynosi ze soba zycie...i milosc...

Izabell
no no uszczesliwilas Siostre teraz normalnie
nie wiedzialam, ze zauwazylas tak wiele madrego w mojej postawie zyciowej :)

siostra widzisz czasami mysle:D
Izabell:)w koncu jestes moja siostra to jak ma byc ?hihiale
serio, to piszesz bardoz madrze i to mnie bardzo cieszy, bo nie jestem tam z Toba caly czas co mnie troche martwi, bo wiadomo, brat w swoim swiecie, mama takze wiadomo :) ale widze ze i tak masz dobry wglad :)

siostra Dziêkuje :*:* siostra Kocham Cie siostrzyczko :*

Izabell Ja Ciebie tez kocham kochanie tak sie ciesze, ze cie mamy bo bez Ciebie bylo kiepsko, a teraz zobacz jak jestesmy wszyscy szczesliwi:)

siostra tylko ze ty jestes daleko :(
i nie ca£a rodzina w komplecie

Izabell
wiem, ze jestem daleko. tez mnie to smuci bo strace duzo z Twojego dorastania :(

siostra
ale jak skonczysz studia to wrocisz?

Izabella jezeli chodzi o niecala rodzine - chodzi Ci o ojca?nie wiem :(

siostra tak..

Izabell bo musze jeszcze skonczyc drugie by miec zawod. jezeli chodzi o ojca mowie Ci, dlatego ze odszedl jest lepiej, on zabieral nam energie nie szanowal
wiec pamietaj kochanie ze czasami trzeba cos utracic by bylo lepiej. ja przez cale swoje zycie wraz z bratem czekalismy kiedy dorosniemy i staniemy w obronie mamy i naszego zycia. my nie mielismy w ogole tego co masz Ty, usmiechu, zartow, droczenia sie, usciskow, cieplych slow, nic,zimnota..

siostra tata zawsze taki byl ?

Izabell
bo tata pil... bo tata nie jest osoba zdrowa emocjonalnie, z tego co mama mowila to bylo dobrze na poczatku kiedy sie o nia staral ale tak zawsze jest. ale jak juz brat przyszedl na swiat to zaczely sie jazdy. mama wyszla za tate po 3 miesiacach, wyobrazasz sobie?a potem zaszla w ciaze szybko i po roku byl brat..

siostra o bo¿e.

Izabell
i wtedy juz sie zaczelo psuc. tata zawsze taki byl na pewno, bo jego mama a nasza babcia...

siostra Tak sie kochali ze chcieli tak szybko ? Niektorzy to i przez 4 lata nie pobieraja

Izabell
....i nasz dziadek a jego ojciec tez zgotowali mu takie dziecinstwo.
nie ze sie kochali. po prostu sie zakochali i poszli za pierwszym ciosem, nie poczekali i tutaj niestety byla naiwnosc mamy, bo wlasnie powinna poczekac i 4 lata. znasz mame, mama niestety nie mysli czasema. wtedy jej mama zginela w wypadku, a nasza babcia i byla samotna, zle jej bylo, z bratem sie nie dogadywala.
to co chce Ci powiedziecze czesto sytuacje pchaja ludzi do robienia rzeczy, ktore robic nie powinni, ale z powodu smutku, potrzeby po prostu bycia z kims robia cos bez zastanowienia. dlatego tak wazne jest by probowac byc niezaleznym emocjonalnie w duzej mierze. to tak jak z tym paleniem o ktorym mi mowilas. kollzanka pali bo inni tez a mama wyszla za maz bo sie zakochala i akurat wtedy mama jej zginela plus chciala miec rodzine jak wszyscy... itd. dlatego mnie tez sie pytaja kiedy ja....

siostra
ale to jej na dobrze wyszlo bo ma nas .

Izabell
...bede miec, to jest wciskanie mi swojego sposobu zycia, nie pozwalaj wybierac innym co chcesz i lepiej byc z facetem wtedy kiedy chcesz a nie wtedy kiedy nie umiesz byc sama.

teraz tak, ale przez 25 lat cierpiala....wiesz co pamietam z calych swiat bozego narodzenia?przez te 25 lat?czerwone, zaplakane oczy naszej mamy,bo ojciec zawsze zrobil awanture, zawsze sie nachlal.

siostra
w boze narodzenie tez plakala?

Izabella mnie nazwal wstretnym gownem..

tak, czesto dzien przed a przy stole mama starala sie odgrywac mocna ale my i tak widzielismybo ojciec siedzial na kacu, awantura byla dzien wczesniej, wyzywal o byle co, zero szacunku a przy stole na drugi dzien nic sie nie odzywalismy. zreszta mam pamietniki wszystko opisywalam, kiedys dam ci przeczytac, ale to kiedys..

siostra
a co bylo jak ja sie narodzilam? Byly coraz wieksze te klotnie?

Izabell

pamietaj ze to nie byly klotnie - to ojciec darl i wyzywal mame, a mama tylko plakala. jak Ty sie urodzilas ja z bratem bylismy juz wieksi i pamietam to jak wczoraj mama byla z Toba w ciazyi ojciec zrobil po pijaku awanture nie patrzac na to ze jest w ciazy. na drugi dzien byl na kacu a mama zaczela rodzic wiec ja do ojca ze mama zaczyna rodzica on sie na nia spojrzal i powiedzial A CO CI JEST? normalnie dostalam szoku.

siostra o boze

Izabell

zadzwonilismy po karetke, urodzilas sie szybko, bylas duza blondyna :)pojechalismy na drugi dzien a ojciec pojechal znowu pijany. ja bylam z nim i jak mama z Toba wyszla zobaczyla go pijanego byla bardzo spieta. ojciec wzial cie na rece pijanya ja stalam obok kontrolujac sytuacje. pojechailsimy do domu, ojciec palil jak bylas w pokoju, nie chcial wychodzicaz raz jak chyba mialas z 2 latkapo raz setny przyszedl uchlany -pamietaj ze przez 25 lat zylismy w strachu i bolu bo ciagle tak bylo - i zaczal sie drzec a ty sie obudzilas, usiadlas w lozeczku, zaczelas plakac a ja chcialam wejsc do duzego pokoju a on zaczal sie drzec na Ciebie wzial Twoja kolderke i rzucil w Ciebie. wtedy cos we mnie pelko..

siostra to pamietam, mam taki zanik...

Izabell
tak, bo to byl szok dla Ciebie...

siostra ..
ze rzucil ta kolderka...

Izabell
...dlatego zostalo Ci to w umysle. wiec zobacz my mamy z bratem tysiace takich rzeczy dlatego nasza rodzina taka jest, a brat przezyl wszystko najmocniej jak sie okazuje dlatego ma takie napady. i wtedy jak rzucil kolderka pierwszy raz sie mu przeciwstawilam a czekalam dlugo na ten moment, cale zycie. wycedzilam ZOSTAW JA.. a on co, co co!! gowniaro i chwycil mnie za reke i pociagnal do pokoju a ja wtedy mu ta reke wyrwalami. ten gest byl dla mnie przelomowy bo cale zycie sie go balam a wtedy pierwszy raz si przelamalam. zaczal sie drzec ale mama zaczela go uspokajac jak zwykle zbysiu zbysiu, do dzis mnie to wstrzasa. wowczas zajal sie przeklinaniem mnie a Ciebie zostawil w spokoju. jakos sie rozeszlo ale dla mnie to byl juz koniec. na drugi dzien nic sie do niego nie odzywalam.

siostra tak samo jak pamietam ze tata sie darl na mame a ja ucieklam do brata do pokoju ale zobaczylam ze spi wiec pobieglam do ciebie i wtedy mialam zapelenie ucha....

Izabell
tak

siostra bo spalam na jednym uchu..

Izabell pamietam to takze

siostra pojechalismy do szpiatala...

Izabell ..ojciec oczywiscie wszystko przeinaczyl bo on nie pamieta co robil po pijaku, oczywiscie on byl swiety tak, ale ja sie tym razem zaparlam i od tamtej pory stawalam okoniem a on ze to ja rozbilam rodzine bo buntowalam mame a ja dawalam jej energie by sie w koncu postawila, by walczyla o siebie, mama taka osobe potrzebuje..

siostra noo tak samo jak mi powiedzial ze mama mnie buntuje i odgania od niego

Izabell....ona nie ma sily sama z siebie..
no wlasnie a mame ja hehe

siostra
mnie nie chce juz widziec bo nie zaprosilam go na komunie

Izabell niestety on jest taki bo on mial w swoim dziecinstwie alkohol, tak, ojciec niestety nie jest osoba gleboko myslaca, my moglismy byc tacy jak on bo zgotowal nam takie same dziecinstwo jakie on mial. jego ojciec pil, matka kazala szanowac go pomimo tego ze ich lal, chlal - to byl nasz dziadek, ale my nie chcielismy byc z bratem jak on. brat niestety jeszcze upada ale dlatego ze on jest troche jak mama, potrzebuje wsparciato. to ojciec dal mi najlepszego w genach, wlasny silny charakter, ktory uzylam przeciwko niemu do czynienia dobra..

siostra a ja jestem w mame?

Izabell
Mysle, ze we mnie hehehe
ale na serio..... zobaczymy jak troszke podrosniesz, bo teraz od wielu rzeczy jestes zalezna jako dziecko, ktore sie jeszcze uczy ale mysle ze nie jestes jak w mame chyba ze z wygladu troche, oczy, skora ..
siostra ale ja tez potrzebuje wsparcia ...

Izabell

wiem kochanie....teraz jak najbardziej potrzebujesz....ale musisz ze mna rozmawiac bo ja wiem jak obchodzic sie z mama i z bratem a z Toba nie bylam przez 25 lat tylko Twoje 8 lat. chyba tak, 8 lat to malo bo zmieniasz sie tak szybko,zaczynasz byc kobieta a ja znam Pati 8 latke, dziecko, nie dorastaja kobiete..

siostra z bratem tez sie kontakty poprawily moje.. zapytalam go tak w zartach " Czy mnie wyrzuci jak mama by umarla, ale pewnie tak nie bedzie, i dobrze, to czy by mnie porzygarnal" i zaczelismy rozmawiac

Izabelli
ale dlaczego myslisz by Cie wyrzucil?masz takie obawy?

siostra niee poprostu tak zazartowalam bo ja nie umiem , wstydze sie zapytaj tak powaznie, chcialam sie dowiedziec jak to by bylo

Izabell
kochanie, ja bym do Polski przyjechala by sie Toba zajac, nigdy sama nie bedziesz. my z bratem bardzo Cie kochamy i jestes dla nas najwiekszym darem niebios

siostra pytalam siê czy moglabym powiedziec swoje zdanie w sadzie gdyby tak sie stalo .

Izabell aha, mowisz o tym by ojciec cie zabral?ze bys musiala?

siostra nie wiem, ale ja bym nie chciala bo wiem ze tu jest mi lepiej, spedzialam cale moje zycie . a tam nie pamietam nic

Izabell
i wierz mi nic jest lepiej niz to co my pamietamy. uwierz mi kochanie ojciec musial odejsc, ja nigdy nie zgodze sie na jego powrot...jakby mama umarla to na pewno bys zostala z nami

siostra gdyby byla taka potrzeba bys wrocila ?

Izabell oczywiscie, bez mrugniecia powiek
jakos nie za bardzo mi sie widzi....

siostra poplakalam sie

Izabell .....by brat to wszystko unioslnigdy nie zostaniesz sama, poki zyje

siostra to nie to samo gdybys mnie przytulila tutaj :( Brakuje mi Ciebie siostra ;(

Izabell wiem kochanie :(chcialabym by bylo inaczej ale nie mam wyjscia, tutaj mam prace, szkole a w Polsce ciezko by bylo...

siostra ide siostra..dobranoc kolorowych snow:*:* : (

Izabell idz kochanie, jeszcze pogadamy kolorowych snow siostra


siostra kocham Cie :*

Izabell dobranoc dla mamy takze:)ja Ciebie tez kocham



I powiedzcie mi jak tu nie dostac ataku serca......

środa, 9 września 2009

Dzien Dobry Polsko - cz.2

Moje dni spedzone w Polsce nabieraly rumiencow. Kazdego dnia gdzies wychodzilam, cos robilam, spotykalam znajomych. Przez dwa tygodnie nie przespalam calej nocy. Mialam tyle energii, ze czasami ciezko bylo mi ja zniesc. Bylam szczesliwa. Poczucie tak duzej energii w sobie na polskich ziemiach to moj maly cud. Czesto robie sobie takie male prywatne statystyki oparte tylko na moim malym swiecie. Chyba juz o tym kiedys wspominalam. Absolutnie niereprezentacyjne, ale na pewno przynoszace jakies okruchy wiedzy. To bardzo proste; ile razy osoba w sklepie usmiechnie sie do mnie w kazdym innym kraju jaki zwiedzam. W Polsce robie to juz naturalnie, porownujac do kraju w ktorym przyszlo mi mieszkac. Oczywiscie Polska przewaznie wypadala kiepsko. Na 10 osob moze 2-3 sie usmiechnely. Jezeli byla to kasa na Dworcu Centralnym albo urzad, w ogole zapomnijmy o pozytywnej psychologii. Natomiast w Irlandii bylo odwrotnie, na 10 osob 8-9 zagadalo, usmiechnelo sie, zazartowalo. Jednak tegoroczne wakacje przyniosly zaskakujacy wynik – przez dwa tygodnie tylko raz mialam „polski” argument, gdzie reszta oddala mi dobra energie.

Opisze go teraz, bo byl troche zaskakujacy. Mianowicie do moich drzwi zadzwonil Pan w srednym wieku. Dzien Dobry, mam tutaj taka informacje dla Pani, prosze przeczytac. Wszyscy znaja ta sytuacje, byla naglasniana w TV – powiedzial na jednym wydechu podajac mi skrawek bialego papieru. Przelecialam szybko oczami skanujac slowa jak „dwoje dzieci”, „pomoc”, „ numer telefonu”. Dziekuje bardzo – odpowiedzialam oddajac papier. Nie, nie, to dla Pani – nalegal Pan tonem, ktory jakos zatrzeszczal mi w mozgu. Alez nie, prosze wziasc – odpowiedzialam spokojnie, obserwujac go przytym. I wtedy zaczal sie wybuch.
Ale Pani nawet tego nie przeczytala dokladnie! jak mozna sie tak zachowywac! My tu pomagamy dzieciom! Jest Pani pierwsza osoba, ktora tak sie zachowuje! - wykrzykiwal co chwila. Ale Prosze Pana, kim Pan jest, zeby mnie oceniac. Mam prawo zadecydowac co chce wziasc a co nie – wypowiedzialam spokojnie. OOOO widac jaki Pani ma charakter! – odpyskiwal dalej – zycie Pania nauczy! Tak prosze Pana, bo Pan ma swietny charakter czego jestesmy tutaj swiadkami, to ja jestem ten diabel. Nie zna mnie Pan, jak Pan pomoze mnie oceniac – odpowiadalam lekko zszokowana ale i pewna siebie. Bo widze – ciagnal dalej zly - My zbieramy ciuchy dla tych dzieci – ciagnal dalej. Jak mamy jakas odziez wowczas wrzucamy do tego kontenera z czerwonym krzyzem. TaaaaaAAAAk? A wie Pani, ze oni je sprzedaja! – rzucil.
Nie chcialo mi sie tlumaczyc, ze sprzedaja i pieniadze sa przekazywane pewnie dla potrzebujacyh, tak jak i tutaj sie to robi. A nawet jak nie, czy mam zawsze wszyystkich podejrzewac? Wiec jego rowniez, rozumuje.
Rozumiem, ze to Pan jest ten uczciwy – wyrzucilam znana teorie polskiej podejrzliwosci do innych ale nie wlasnego dobrego obrazu. Eh – machnal reka – pierwszy raz mi sie co stakiego przytrafilo. Swietnie- odpowiedzialam.

Zapytacie pewnie dlaczego nie wzielam tego cholernego papierka. Na poczatku nie zalapalam, ze chce mi go dac. Pozniej jednak kiedy poprawil moje myslenie cos sie w moim mozgu zachaczylo, by jednak to oddac. Mozliwe, ze byla to jego postawa. Po jego agresywnej reakcji w krotkim czasie tym bardziej sie zaparlam. Moge odmowic to co mi sie podoba, to moj wybor. Generalnie bylam w szoku. Ale taka jedna sytuacja nie popsula mojego humoru i usmiechalam sie dalej.

Przebywajac wsrod rodziny wiele rzeczy mnie zaskakuje. Przewaznie sa ta urywane slowa. Jedna z okazji byl spacer wraz z moja mama po malym osiedlowym parku. Moje osiedle sie rozroslo. Jest jeszcze piekniejsze, bo choc przybylo blokow, nadal jest zachowana zasada zachowania zieleni. A wiec poszlam z mama na spacer. Byla to okazja do glebszych rozmow. Zapytalam sie jej czy nie teskni za byciem z kims, za facetem. Ona, ze jakos nie. Ze ta wolnosc po tylku latach opresji jest jej o wiele bardziej potrzebna. Lubi decydowac sama o sobie. I ma nas. Do mojej mamy mam uczucia macierzynskie. Co za paradoks. Stalam sie matka dla wlasnej matki, a ojcem dla wlasnej siostry. A dla brata? Dla brata jestem krytykiem jego myslenia. Coraz bardziej zauwazam, ze brat poprzez ciagle przebywanie w tym swoim malym swiecie zamyka sie na roznorodnosc myslenia. A mi bardzo latwo to obalic, co mu sie troche nie podoba. Ostatnio rozmawialysmy z siostra na temat kanonow piekna. Jej jeczenie, a ze tu przytyla, a ze moze nowa fryzure sobie zrobi itd. Moj brat wyskoczyl z madroscia, ze jakbysmy zyli jak ci indianie o ktorych opisuje Cejrowski w swoich ksiazkach, to bysmy sie takimi rzeczami nie przejmowaly. No bracie – odparlam – oni sie przejmuja ale w innej formie. Nie w formie czy sa za grubi, ale w formie np. ilosci przekutych miejsc na ciele, lub obreczy na szyi – im wiecej tym piekniej. Bo to jest tam kanonem piekna. Ludzie mysla, ze kazdy jest inny. Tak – ale moim skromnym zdaniem jestesmy inni tylko w fromach tego samego pragnienia. Chcemy byc kochani, podziwiani, respektowani, szczesliwi. Ale kazda kultura przydziewa inna forme drogi do tego. Dlatego jestem bardzo za tym by psycholodzy/psychoterapeci chociaz raz wyjechali na dluzej do innego kraju, bo wtedy otwiera sie umysl na wlasny. Wowczas mozna lepiej rozpoznac demony osoby, ich forme i potrzebe. Jednak studiujac przez lata slowa madrych ludzi wylania sie jedna droga to szczescie – milosc, proste przyjemnosci, wglab w nature rzeczy... Moze to jest madra droga?

Nastepny tekst mojego brata bardzo mnie zdenerwowal. Zaczynam sie martwic, bo widze jego cofanie sie. Chociaz szuka, chociaz mysli, jednak w niektorych momentach zauwazam oznaki, ktore na moj rozum wynikaja z braku bodzcow i doswiadczen. Jest tak pewny i mocny w swoich myslach, ale tylko dlatego, ze nigdy ich nie wyprobowal. Wiedziec to jest pierwszy wazny krok, ale drugi to uzyc ta wiedze w madrej formie, w momencie silnego nacisku/wplywu psychicznego. A to nie jest zawsze latwe. Tematem byl gwalt, bo akurat ogladalismy jakos program na ten temat. Rzucilam slowo – to straszne, ze faceci krotkie spodniczki odbieraja jako zaproszenie do sexu. To jest takie proste myslenie. A moj brat na to – Bo nie powinna chodzic tak ubrana. Jak to? – odpowiedzialam zaskoczona – to moze mam ubierac sie w te czarne sutanny zakrywajace cale cialo. To jest wina wynaturzenia i braku kontroli nad wlasnymi popedami mezczyzn. Oboje sa winni – rzucil. Az mnie zatkalo. Poczulam jak oblewa mnie fala rozczarowania. Rozczarowania bratem, ktorego uwazalam za jednego z niewielu facetow gleboko myslacych jakich znam. (wybaczcie mezczyzni moje okrutne slowa, to tylko moje doswiadczenie) Jako osoba szeroko myslaca, za jaka sie uwazam takie slowa byly ciosem. Jestem kobieta i jak mam ochote pokazac nogi to nikogo nie upowaznia do tego by zmuszac mnie do seksu. To juz nie czasy jaskiniowe, tylko 21 wiek! Bracie.... naprawde boje sie o Twoje myslenie w tej klatce, ktora sobie zbudowales.... I ze tego nie widzisz....

Moja siostra takze daje mi do myslenia. Spedzilam z nia niewiele czasu, bo ona byla ciagle na wakacyjnych rozjazdach. Jak zwykle poszlysmy razem do kina. Zawsze to robimy gdy jestem. Usmialysmy sie jak glupie na trzeciej czesci Epoki Lodowcowej. W tych krotkich chwilach staram sie poznac moja siostre jak najlepiej. Rozmawiamy o szkole, jej kolezankach, „chlopakach”. Jednak czuje, ze jest tam ciagle cos jeszcze do czego nie siegam. Czuje, ze malo ja znam, ze malo mi mowi co mysli naprawde. Czasami chlapnie jakims slowem, ktory mnie zastanawia jak na przyklad raz napisala na NK – nie mam sie do kogo zwrocic, smutek jest mym towarzyszem...
Jak to nie ma sie do kogo zwrocic...? Wszyscy ja bardzo kochamy, okazujemy to, jednak.... moja mama, czesto sama jak dziecko. A moj brat? – w swoim swiecie, z ktorego ciezko jest go wyciagnac. Moja emigracja zabiera mi czynne przebywanie w zyciu siostry. To mnie boli.

Ale wczoraj doszlo do powaznej rozmowy z moja siostra. I znowu bardzo mnie zaskoczyla... Ale o tym w nastepnym poscie.
Teraz zapraszam na zdjecia z mojego polskiego domku...

Image hosted by Webshots.com
by izabellpamietnik

środa, 2 września 2009

Dzien Dobry Polsko - cz.1

Zastanawialam sie jak zatytulowac ta serie. Po American Dream tytul Polish Dream nie ma takiego samego oddzwieku, prawda? Bo Polska kojarzy sie tylko z Polish Reality, ktora w moim programie jest pelna ciezkich emocji. Ale..... zdarzyly sie wakacje. I dawno tak dobrze sie nie bawilam i nie czulam, jak wlasnie przez te dwa tygodnie. Ale od poczatku...

Moja pierwsza czesc amerykanskich wakacji obfitowala w wiele emocji. Duzo sie nauczylam, oczywiscie najwiecej o sobie. Ciezko nazwac to wakacjami, kiedy biegalam, sluchalam, myslalam a nie odpoczywalam na lonie natury. Ale czekaly mnie jeszcze wakacje w Polsce i plan byl prosty – robie ze swojego ciala placek i smaze je az sie zarumieni. Tak bardzo potrzebowalam slonca, swiatla i przestrzeni po pochmurnych miesiacach w Irlandii. Ale okazalo sie, ze plany nie zawsze trzymaja sie wlasnej struktury. Po raz kolejny.

Do Polski wybieralam sie na dwa tygodnie. Niestety dzien przed wylotem zatrulam sie nalesnikiem (ze co?) i umieralam w drodze. Zamowiony maminy kotlet schabowy z ziemniaczkami i buraczkami musial odplynac w blizej nieodgadniona przyszlosc. Zawsze lece do Polski z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony ciesze sie niepomiernie, z drugiej, juz sie obawiam tych argumentow z ludzmi, tych niespolecznych zachowan w sklepie, czy na ulicy. Jednak nie ma co sie na tym skupiac – szczegolnie, ze po emigracji stalam sie optymistka i myslalam juz tylko o koltlecie hahaha A przede wszystkim o rodzince, ktora ze mna go spalaszuje.

A wiec moje oczekiwania co do wakacji byly spokojna przystania przecieta parymi burzami – jak mniemalam. Ale wszystko przeszlo moje oczekiwania. Ah jak ja uwielbiam jak strachy okazuja sie tylko na lachy! ( czy na lachony? Hehehe)

Moj przylot do Polandu odbyl sie w sobote, 1 sierpnia, o godzinie 11.00. Pogoda zadbala o sloneczne przywitanie i odrazu zaczelam odczuwac przyplyw witaminy D. Nie moge czuc sie dobrze bez slonca. Dojechalam do domciu i uscisnelam brata, ktory akurat wtedy byl w domku. Od pierwszego dnia juz mialam plany na wieczor – spotkanie ze swoja stara paczka, z ktora wzrastalam przez lata. Paczka tzw. „o dziewiatej” poniewaz to byla godzina o ktorej kazdy z osobna bral swojego psa (ja mialam cudownie madrego Cezarka wtedy) i wychodzil przed blok gdzie spotykalismy sie na pogawedki i spacer. Ludzie ci zamieszkiwali okoliczne bloki w tym i moj. Mialam wowczas 13 lat, oni po 18-nascie. Ja jeszcze w swoim dziecinnym na wpol doroslym swiecie, oni maturzysci. Pamietam jak przygotowywali sie do matury a ja chcac wiecej o czym mowia juz wtedy przeczytalam prawie wszystkei ksiazki do tego egzaminu – o czym niejednokrotnie wspominalam (jakos czesciej ostatnio?). Jednak nigdy nie bylam przez nich traktowana powaznie, co bolesnie odczuwalam. Zreszta nigdzie nie czulam sie w ten sposob traktowana, ani w domu, ani w szkole, ani wsrod wlasnego towarzystwa. A bardzo tego potrzebowalam, bo dusza krzyczala poprzez moje usta. Ale ludzi przypisywali to tylko mojemu zlemu charakterowi. Czulam sie winna.... Cale zycie czulam sie winna, ze jestem jaka jestem. Ale swoim trybem nie dalam sie zmienic, poniewaz nikt oskarzeniami nie zmienil swiata a tylko madrym slowem i wsluchaniem sie w czyjs krzyk. Z mojego towarzystwa chlubiacego sie dorosloscia (w koncu otrzymali dowod osobisty) nikt nie wykazal sie wyzsza niz przecietna inteligencja emocjonalna by zapytac sie mnie; Izabell, czemu krzyczysz? Co sie stalo? Zastanawiajace sie to, ze po rozmowie ze swoja kolezanka – imienniczka, wrociwszy na pare chwil do tych sytuacji, ona nadal uwaza, ze to ja nie umialam rozmawiac, ze to byla moja wina. A potem opowiadala mi litanie na temat, ze jest dobrym obserwatorem i ze duzo widzi. Zastanawiaja mnie osoby, ktore czesto powtarzaja slowa – ja wiem wiecej, ja widze wiecej. Chociaz mozna miec takie uczucie, nawet dowody, ktorymi czesto sami jestesmy swiadkami, jednak osoba, ktora ma ten prawdziwy wglad watpie, ze jest to dla niej tak jasne. Osobiscie takze wydaje mi sie, ze widze wiecej, ale to jest moje odczucie, o ktorym czesto nie czuje potrzeby mowic. A moze sie myle? Poza tym to jest jak programowanie mozgu – im czesciej o tym mowie przekonujac sie do tego, tym bardziej staje sie slepa. Tak to widze. Patrzac na rysunek, ktory ciagle maluje nie widze juz jego piekna a takze i kresek, ktore nalezy poprawic. I tak kolezanka jest slepa w tej swojej niezmiennej pewnosci. Jedna z rzeczy jest fakt, ze przez godziny rozmowy ani razu nie zapytala co u mnie, jak sie czuje.... A nie widziala mnie ponad rok. Czy ona wie co u mnie oprocz tego, ze podrozuje? Nie. Mowila tylko o sobie, ciagle o sobie a ja jej nie przerywalam jak tylko raz wracajac do tamtych ciezkich dla mnie chwil. Wiec czemu nie widzialas mnie, skoro jestes obserwatorem? Nie, bo Ty po prostu nie umialas rozmawiac - odpowiedziala. Powiedzcie mi dlaczego na to niezareagowalam? Bo w swoim rozwoju doszlam do etapu, ze coraz mniej czuje sie winna. Bo rozumiem swoja droge. Uslyszalam wlasny krzyk w koncu, po latach. Krzyk dziecka. I powrocilam do niego by moc widziec wiecej. Bo od tego sie droga zaczyna - od siebie.

Wracajac do towarzystwa, tak to trwalo lata, dopoki ja nie doroslam i dopoki w koncu nie odcielam sie od niego. A nastepnie towarzystwo sie rozpadlo.

To tyle z przeszlosci, ale wrocmy do teraz, do ludzi, ktorzy sa teraz. Prawie 33-35 letni, z jednym lub dwojgiem dzieci, zajeci pogonia za kasa i szczesciem rodzinnym. Pogonia, ale widac bezsensowna. Spotkalismy sie prawie wszyscy na naszym osiedlowym ogrodku piwnym z bocznym placem zabaw, blisko walu (komary gryzly jak trzeba a ja szczesliwie sie drapalam, bo zapomnialam juz jak to jest ;)). Co poniektorzy z dziecmi. Pilismy piwko, rozmawialismy i naprawde czulam sie swietnie. Czulam sie sluchana, czulam sie akceptowana. Czy to oni sie zmienili czy to ja? A moze razem? Jednak jedna rzecz zastapila inna gryzac w oczy moj umysl. Glownym tematem byly dzieci (ktory dzieciak zachowal sie najsmieszniej, ktory jest najslodszy itd) oraz pieniadze (wieksze mieszkanie, wybudowa nowego domu itd). Zauwazylam jakis dziwny ped do posiadania wszystkiego co wspolczesny swiat uznaje za sukces. Tylko patrzac na dwie twarze zmeczonego malzenstwa, widzialam obietnice kleski emocjonalnej wczesniej czy pozniej. Jedna ze znajomych par wlasnie przeprowadzala sie do nowego mieszkania, bo urodzily im sie blizniaki. Wymeczeni, bez energii siedzieli obok siebie a ja widzialam, ze w tej pogoni i nowym rodzicielstwie zapomnieli, ze sa takze mezem i zona, kobieta i mezczyzna. Sam fakt, ze hajtneli sie po trzech miesiacach i dzieci zostaly poczete w szybkim czasie, ukazywal tylko smutek tej sytuacji. Ale oni tego nie widzieli. Bo to sa obowiazki, to jest posiadanie rodziny – mowili. Ale dlaczego raz na miesiac nie wyjdziecie tylko wy na kolacje, do kina (bo o tancach to chyba byloby za duzo jak dla nich). Teraz sa dzieci ale jak dorosna, co Wam pozostanie jak juz teraz siebie nie widzicie? Wiesz, to sie tak mowie ale naprawde nie ma jak to zrobic, zbyt duzo odpowiedzialnosci – ciagnal kolega. Czy polacy uwielbiaja sie biczowac?
To powiedz mi czemu Irlandczycy potrafia? Czemu niezapominaja, ze sa rodzicami ale takze ludzmi potrzebujacymi troche rozrywki, czasu dla siebie razem?

Inny temat byl tematem o poznym macierzysntwie. Teraz w moim towarzystwie uchodze za karierowiczke. Mowiac o rodzicielstwie jestem zwolennikiem tego pozniejszego – nie we wczesnych dwudziestych latach zycia. W Polsce zauwazylam, ze ten wiek wydaje sie jedynym i najlepszym na posiadanie potomstwa. Z jednej strony jest to fakt braku wlasnego pomyslu na zycie i nadanie sensu poprzez dzieci, a druga stona to szumnie przenoszona wypowiedz lekarzy rozgloszona przez media dawno temu; po 30stce procent szans urodzenia chorego dziecka wzrasta bardzo znaczaco. Nie przekonasz takiej osoby, ze sam fakt iz oglada telewizje wzrasta ryzyko zachorowania na chorobe oczu, oraz jezdzac samochodem osoba jest znaczaco poddana pod ryzyko wypadku w porownaniu np. do samolotu. Mozemy tak debatowac do jutra. Niestety Natura nie zorganizowala tego tak madrze by biologia w porownaniu z dojrzaloscia psychiczna plasowala sie w tym samym czasie. Jednak media nie rozglosily juz tego, co nawet nie dawno przeczytalam w Zwierciadle od Pani Ginekolog, ze dbajaca o siebie 40latka, nie palaca, nie pijaca, zdrowo sie odzywiajaca ,ma takie same szanse na urodzenie zdrowego dziecka, albo jest minimalna roznica - co 20-latka. Tylko tego juz nie rozglosniono po latach. Czepnieto se jednego powiedzianego slowa jak wielu innych mitow. Jednak po moim tlumaczeniu nastapilo pytanie kolegi, ktore bardzo jasno ukazalo mi jego ocene mojej osoby – A co mam robic, po co ma czekac? Mam robic jakas tam kariere?

I jak wytlumaczyc koledze, ze nie chodzi tu o kariere tylko pewne wewnetrzne przygotowanie, pewna dojrzalosc duszy. Kazdy wybiera sam, choc co do swiadomego wyboru tez bym debatowala – tak spoleczenstwo polskie jest zaprogramowane w mysleniu. Ostatnio krzykiem okazala sie debata na temat znieczulenia zewnatrzoponowego. Jakis lekarz dokonal sobie wiadomych tylko pomiarow i tak okrzyknal na caly swiat, ze kobieta powinna rodzic tylko NATURALNIE. Bo naturalnie to jest zdrowo. Czy mam wrocic takze do jaskini i zyc w dzungli, bo to tez wtedy bedzie naturalne, bo tak bylo wczesniej. Czasy sie zmieniaja, idziemy do przodu, prosze bez zadnych jednostronnych stwierdzen. Niech kazdy wybiera sam, ale chocby niech zrobi research przed tym w nalezytych naukowych dziennikach. Nalezy zaakceptowac fakt, ze wszystko sie zmienia i gdyby tak nie mialo byc, nie zostalibysmy uraczeni zdolnym do tego mozgiem.

Wiec bez zadnego wgladu w nature rzeczy jestem widziana jako karierowiczka, ktora nie chce sie ustatkowac, byc powazna w zyciu i zajmowac sie powaznymi jak dla nich rzeczami. Zgodze sie na ten tytul ale zapomniano dodac jeszcze nastepne czlony – karierowiczka rozwoju duszy i umyslu. Tu sie zgodze.

Wracajac do towarzystwa, jeden z kolegow, ojciec tychze wspomnianych wczesniej blizniakow dokonal na mnie ostrej oceny. Ta ocena doszla do mnie poczta pantoflowa, o czym mysle, ze on nie wie. Otoz wkrecona jest tu NK. To jest swietny temat, prace psychologiczna mozna pisac na temat roznicy Facebooka i NK. A ja ja doswiadczam na wlasnej skorze.
Otoz na naszej-klasie na moim koncie mozna znalezc ponad 600 zdjec. Tak, tak, po prostu uwielbiam zdjecia i uwielbiam sie nimi dzielic. Jednak chyba nie wszyscy to doceniaja. Otoz ten kolega nazwijmy go K. dzwoniac do mojego przyjaciela Macka przeprowadzil taka o to rozmowe;

Maciek dzwoni do K:

-Czesc K. Sorry, ze nie odebralem polaczenia ale wlasnie rozmawialem z Malenstwem (to moja ksywa w towarzystwie, bo bylam najmlodsza, niewazne ze czesto i najwyzsza hehe)
-Aha, a co u niej slychac?
-A wlasnie wrocila z sympozjum psychologicznego w Ameryce i opowiadala co sie tam dzialo.
-Tak, a ona ma kogos? – strzelil jak z procy
-Noooo nie wiem, chyba nie... – odpowiedzial zaskoczony Maciek.
-Wiedzialem! – odpalil ponownie.
-Jak wiedziales – nic nie rozumial Maciek.
-No przeciez pamietasz jak ona sie ze wszystkimi klocila? Kto by z nia wytrzymal?
-No ale K., trzeba zrozumiec, ze sa rzeczy ktore sa cecha charakteru i sa te ktore sa sytuacyjne.
-Taaa, a na NK wrzuca tylko jakies podroze, lub zdjecia samej siebie. Wszyscy dzieci, wszyscy rodzine, a ta siebie.
-No ale sorry, ja takze wrzucam tylko siebie. Skoro to jest moje konto to kogo mam wrzucac. Przeciez oszalec mozna jak chce popatrzec na swoja dawna kolezanke a tam tysieczne zdjecie dziecka.
-Ale Ty to co innego – skwitowal pan K.

Taaak, to byla ciekawa rozmowa. Dodam, ze kolega K, ktory byl na spotkaniu, kiedy mnie zobaczym ukazal radosc z mojego widoku, uscisnal i powiedzial Czesc Podrozniczko.
I teraz co by zrobila dawna Izabell? Szal! Zlosliwa riposta. Omijanie rozmow z nim szerokim lukiem. Ale dorosla i dojrzala juz Izabell nie robi nic z tych rzeczy, bo rozumie smutek jego nieswiadomego umyslu. A czas przyjdzie, ze do rozmowy dojdzie. Co nie oznacza, ze kompletnie nie reaguje. Oj nie, Izabell nie stala sie calkowitym Aniolkiem :))) Zreszta Aniolkiem calkowitym byc nie chce. Reakcja konstruktywna i szybka – kolega zostal wykasowany z mojego konta NK, ale przed tym pod jednym ze zdjec dodalam napis – Moi drodzy, tym ktorym nie podoba sie fakt, ze nie sa zamieszczone na tym profilu zdjecia prorodzinne bardzo prosze o wykasowanie sie z konta. Tym ktorzy lubia podrozowac ze mna przez moje zycie i swiat – zapraszam.

Otrzymalam jeden komentarz – Nie martw sie ten kto to napisal jest pewnie zazdrosny. Przyjdzie i czas na zdjecia prorodzinne.
No nie, rece mi opadly. Czy jest tylko jeden sposob na zycie? Czy ktos w tej Polsce bierze pod uwage ze sa rozni ludzie i rozne potrzeby? Moze ja nie czuje potrzeby posiadania dzieci i ich miec nie bede! Czy jezeli tak zadecyduje, to juz oznacza, ze nalezy mi wspolczuc?
Dziekuje – odpowiedzialam – jednak nawet jezeli ten czas nie przyjdzie, to bedzie moj wybor i z nim bede szczesliwa.

Amen.

Generalnie mialam swietny dzien ze swoim towarzystwem, choc poprzeplatany takimi oto rozmowami. Jednak tym razem byly to rozmowy, jedna i druga strona sluchala. I przez to mnie uszczesliwili, bo wczesniej bylam tylko Malenstwem, jakas tam malolata krzatajaca sie przed nogami. Zakonczylismy nasz wieczor karaoke i nawet zatanczylam z kolega K. Dlaczego? Czuje, ze pozbylam sie zacietrzewienia. Wybaczam do pewnego stopnia, choc pewne drzwi w moim sercu sa juz dla tej osoby zamkniete. Nie umiem juz nie lubic ludzi, za to istnieje dla mnie zero emocji lub radosc. Lubie mowic, ze ktos nie jest na moja energie, niz ze kogos nie lubie. Bo nie lubic znaczy nie rozumiec. A smutek nieswiadomosci kolegi K. rozumiem. Ale o tym kiedy indziej.

cdn

wtorek, 1 września 2009

70 rocznica wybuchu Drugiej Wojny Swiatowej.

Zawsze jecze na temat mentalnosci polskiej. Zawsze przeklinam tendencje panujace w kraju mojego urodzenia, gdzie nigdy nie czulam sie akceptowana, wspierana, budowana. Odgrazam sie, ze nigdy tam nie wroce. Mowie glosno, ze polski schemat mysleniowy mnie irytuje i drazni do zywego. I nadal bede to robic, bo ktos powinien mowic o tym glosno a kazdy ma prawo do wlasnych odczuc i przekonan. Jednak nie zapomnialam, ze wlasnie dzieki polakom, ktorzy walczyli i umierali mordowani przez okupantow w przeszlosci, posiadam ta wolnosc gledzenia i jeczenia. Nie zapomnialam o tych polakach, ktorzy zamiast prowadzic spokojne i szczesliwe zycie, wypelniajac swoj potencjal i tworcze moce przelewali krew, byli rozszarpywani przez naboje i bomby, torturowani i mordowani. Po co? Bym ja mogla sobie jeczec i przeklinac na to, co mi sie nie podoba. Bym mogla wybierac kim chce byc, gdzie mieszkac, co myslec, jakim jezykiem sie poslugiwac, w co wierzyc. By nikt mi niczego nie narzucal, nie wciskal w swoj swiatopoglad, w swoj jezyk, w swoje obyczaje. W moim odczuciu takze polak polakowi - bo to jest wolnosc. A ja kazdego dnia korzystam z tego przywileju.
Jeszcze jako nastolatka - juz o tym wspominalam - bardzo interesowalam sie I i II Wojna Swiatowa. Nie z zamilowania do historii, ale z zamilowania do zadawania pytan egzystencjonalnych, do pytan o czlowieczenstwo, jego granice lub brak granic. Dlaczego? Jak? - z tymi pytaniami sie urodzilam.
Czy nastolatka nie powinna biegac za chlopcami lub na dyskoteki a nie zanurzac sie w tak powazne tematu? Moze i powinna, ale ja w wieku mojej siostry - 13 lat - juz mialam przeczytane Medaliony i Pamietniki, ktore poruszaly mnie do zywego. Ogladalam mnostwo archiwalnych kronik. Do tej pory pamietam ich fragmenty i towarzyszace mi przy nich uczuciach. Do tej pory pokazuja mi sie lzy w oczach kiedy zaczynam wglebiac sie w mozliwe odczucia tamtych lat. Strach.... Smierc.... Niepewnosc.... Musze sie tu zatrzymac - by sie nie zatracic....

Dla poleglych i dla tych co jeszcze zyja - dziekuje, za wolnosc wyboru. Pamietam o tym kazdego dnia, bo wolnosc jest mi bardzo droga. Dziekuje...

czwartek, 27 sierpnia 2009

New Born - Muse

Poruszyl mnie utwor do zywego.



Link it to the world
Link it to yourself
Stretch it like a birth squeeze
The love for what you hide
The bitterness inside
Is growing like the new born
When you've seen, seen
Too much, too young, young
Soulless is everywhere


Hopeless time to roam
The distance to your home
Fades away to nowhere
How much are you worth
You can't come down to earth
You’re swelling up, you're unstoppable
'cause you've seen, seen
Too much, too young, young
Soulless is everywhere

Destroy the spineless
Show me it's real
Wasting our last chance
To come away
Just break the silence
'cause I’m drifting away
Away from you

Link it to the world
Link it to yourself
Stretch it like it's a birth squeeze
And the love for what you hide
And the bitterness inside
Is growing like the new born
When you've seen, seen
Too much, too young, young
Soulless is everywhere


Destroy the spineless
Show me it's real
Wasting their last chance
To come away
Just break the silence
‘cause I'm drifting away
Away from you

piątek, 21 sierpnia 2009

American Dream - cz.6 ostatnia

Po wakacyjnych wojazach, powrot do rzeczywistosci. Ostatnia czesc American Dream bedzie obfitowac w skomplikowane wydarzenia sytuacyjne. Okazalo sie, ze powrot na £ono (haha) Celtyckiego Tygrysa nie jest wcale latwe w starciu z amerykanskim swiatem.

Moj powrot zostal zaplanowany nastepujaco: Godzina 15.15 lot z Philadelphi do Bostonu liniami Airways (czas lotu godzinka), gdzie szczesliwie mial odbyc sie moj lot do Dublina o godz. 19.00 “rodzimymi” liniami AerLingus. Wowczas w Dublinie mialam wyladowac o godz. 7 rano, gdzie po dotarciu do domku I odespaniu co trzeba czekal mnie nastepny zaplanowany lot ,do Krakowa. Jak wakacje to wakacje!
Tak wiec, o zaplanowanej godzinie weszlam na poklad. Mily Pan siedzacy obok okazal sie otwarty na rozmowki w zabawnej formie. Siedzimy, czekamy – komunikat od kapitana; “ Drodzy Panstwo, z powodu burzy opoznienie samolotu 15 minut. Za ten czas powinnismy startowac.” Mija 15 minut, nastepny komunikat – ten sam. Zaczynam sie z lekka denerwowac. Ale mysle sobie, mam od groma czasu wiec rozbawiam sie rozmowa z kolega-pasazerem. Po 15min nastepny komunikat, a potem nastepny itd. I wowczas juz naprawde zaczynam sie denerwowac. Nie zdaze na samolot normalnie - drze w posadach. To bylo dla mnie nie do uwierzenia, ale siedzielismy wszyscy w samolocie dwie godziny kiedy £askawie zdecydowano, ze trzeba ominac burze, jednak lot bedzie trwal dluzej niz przewidziano. Bylam z lekka zirytowana. Szanse na dostanie sie do samolotu do Dublina byly bardzo male. Kiedy w koncu wystartowalismy odliczalam minuty do ladowania. I wyobrazcie sobie, ze samolot wyladowal rowno o godz. 19.00 w Bostonie czasu panskiego! Samolot AerLingus doslownie smignal mi przed nosem. Oh nie!!!! Prosze sie nie martwic- pocieszal mnie moj wspol-pasazer – na pewno sa jeszcze jakies loty do Dublina. Z ta nadzieja przyczlapalam do stanowiska Airways, ktory powinien przebukowac mi bilet I pokryc wszelkie koszty zmiany. A tam uderzyla mnie wiadomosc, ze nastepny lot jutro o godz. 18! Nieeeeeee!!!!!!! Moj lot do Krakowa…! Moj brak kasy na nocleg tutaj!!! Bylam zalamana. I wnerwiona! Wczesniej nie mogli sie zadecydowac by ominac burze, oczywiscie nie. Bo trzeba troche przygody tak? Po co sie spieszyc! Wrrrrrrr………!!!!!! - dolewalam wody do mlyna wlasnych emocji.
Przepraszam, ale teraz Panstwo powinni zabukowac mi hotel – powiedzialam. Niestety, z powodu pogody nie jestesmy zobligowani - uslyszalam.
Szok! Wiec witaj airport, moj nocny towarzyszu! Calonocny!!! Nie odeszlam jednak od stanowiska tylko zaczelam dziamgolic, ze mogli wczesniej podjac decyzje o locie w okol burzy, ze ja bez kasy I teraz mam spac na lotnisku ble ble ble. Mozemy wyslac Pania z powrotem do Philadelphi – odpowiedziala pracownica. Zaczelam myslec. Okazalo sie, ze Boston w ogole obsluguje tylko dwa loty do Dublina, gdzie Nowy York ma ich o kilka wiecej. Moze dobrze jest wrocic do Philadelphi I tam starac sie dostac do AerLingusa. Jednak jak sie okazalo musialabym to pokryc z wlasnej kieszeni, bo oni moga przebukowac mi billet I pokryc co trzeba tylko na tym samym locie.

Nagle zawolala mnie druga pracownica, mloda, ktora tez odczula obciazenie z powodu mojego narzekania. Oznajmila, ze zabukuje mnie i jeszcze jedna stojaca obok mnie pare do hotelu przy lotnisku. What’s the luck! Okazalo sie, ze kobieta byla w ciazy I zostanie na lotnisku nie bylo brane pod uwage. A ze ja jedyna zostalam gledzaca z tego samemu lotu, aby sie mnie pozbyc zabukowali mi takze hotel. Ruszylam wiec po bagaz. Zeszlam do Airways stanowiska bagazy. Okazalo sie, ze moja walizka zostala przetransportowana do AerLingus kantora, gdzie miala wraz ze mna poleciec do Irlandii. Wiec zaczelo sie czlapanie.
Aby wyjasnic bardziej sytuacje, lotnisko w Bostonie jest olbrzymie. Aby dostac sie z jednego terminala do drugiego, trzeba bylo brac autobus I jechac z 3 minuty. Niestety tyle bylo tych autobusow, ze nie moglam sie polapac. Zaczelam isc znakami, ale cale szczescie spotkalam pracownika na drodze, ktorego zapytalam, jak moge dostac sie na terminal numer 4. Okazal sie tak mily, ze prawie za reke zaprowadzil mnie do prawidlowego pojazdu szczegolowo tlumaczac, gdzie mam sie pozniej udac. Po drodze opowiedzial mi troche swojego zycia I jak sie pracuje na lotnisku. Amerykanie sa po prostu cudowni w tej swojej otwartosci. Mam gdzies waty czy szczerze czy nie.
Dojechalam wiec szczesliwie do terminalu 4. Byla godz. 8pm. Przy stanowisku nikogo. Zaczepiam znowu jakiegos pracownika I dowiaduje sie, ze AerLingus kantor pracuje do godziny 7pm. Zostalam bez niczego. Zrobilam chyba wyjatkowo zalamana mine, bo ten sam pracownik zaproponowal, ze zejdzie na dol I spojrzy czy moze gdzies moja walizka jest na wierzchu. Po 5 minutach wyszedl ciagnac moj bagaz, a ja bylam tak happy, ze az go uscisnelam.

Pojechalam do hotelu, ktory okazal sie 5gwiazdkowym olbrzymem. Jednak ciagle nie moglam pozbyc sie zdenerowowania. Dlaczego tak sie przejelam? - zadawalam sobie pytanie. Przeciez tysiace ludzi nie zdarza na samoloty I zyja. Dla mnie to byl pierwszy raz. W europie ani razy nie zdarzylo mi sie opoznienie kilkugodzinne. No moze raz – polskimi liniami. Jednak wowczas lecialam do domu, nic mnie nie gonilo a tutaj mialam lot do krakowa, kasa dana za darmo I to jeszcze komu Ryanair-owi. Znajomi takze zaplanowali przyjazd do mnie do Krakowa z Wawy, a ja tutaj, tysiace kilometrow od domu. Bylam wkurzona. Zapomnialam wspomniec, ze bylam takze kilkakrotnie wysylana z kantora Aerlingusa do Airways, gdzie musialam dralowac autobusem kilka razy w te i wewte, bo zadna linia nie chciala przebukowac mi biletu zwalajac na ta druga, ze to na powinna.

Na drugi dzien postanowilam znalezc sie wczesniej na lotnisku, na wszelki wypadek. Lot mial sie odbyc o 6pm, bylam o 3pm. Poszlam prosto do stanowiska Aerlingus. DzienDobry, wczoraj zostal przebukowany moj billet przez Airways I chcialam sie upewnic, ze wszystko jest w porzadku. Chwila, druga....... juz widze, ze kobieta sprawdzajaca mnie w systemie ma jakies problemy. Niestety nie moge wyswietlic biletu. Widze, ze zostal przebukowany, jednak jest jakis problem. Zaraz zadzwonie do Airwaysa.

Cisnienie juz mi sie podnioslo. Czy Ameryka chce mnie na sile zatrzymac na swoich ziemiach? What’s the hell!
Po kilku minutach slysze jak kobieta mowi do sluchawki – dobrze, przysle pasazerke. Rece mi opadly. Moje jazdy z jednego terminala do drugiego - doliczylam sie z szesciu. Teraz mial byc nastepny, bo nie moga sie dogadac przez telefon?? Po co mam jechac? Musi Pani to wyjasnic, to jest ich wina, ze zle przebukowali. Wkurzona pojechalam znanymi szlakami, znanym autobusem witajac znane stanowisko Airways po raz w moim odczuciu setny.
Pracownik amerykanskich lini patrzyl na mnie z otwartymi jak zlotowki oczami kiedy mu tlumaczylam juz wkurzonym tonem, ze mam dosc jezdzenia w podroze po lotnisku, ze chce sie stad wydostac, ze ich komunikacja i przzeplyw informacji jest po prostu tragiczny. Zaraz sprawdze – probowal utrzymac spokoj pracownik. Dzwoni do stanowiska AerLingus, gadaja przez chwile az w koncu slysze; Zalatwione. Okazalo sie, ze numer biletu byl za dlugi. To jest ich wina.
Teraz niech ktos mi wyjasni, po co mialam tutaj dralowac? Zeby patrzec jak facet gada przez telefon? Pomyslalam takze, ze jeszcze raz uslysze takie zwalanie na siebie nawzajem I nikt nie jest winny, to po prostu powystrzelam co sie rusza.
Wrocilam do Aer Lingusa (ktory juz raz?). Jeszcze raz sprawdzenie – wszystko ok. Cala zabawa z numerem biletu trwala do godz 17, gdzie za godzine mialam lot. Stanelam wiec w check in line. Podaje swoj paszport. Wstukiwanie. I znowu widze jakis problem na twarzy kobiety. Przepraszam, cos nie moge wyswietlic Pani biletu.
Rece mi opadly. Nie mialam juz sily. Wszystko sie walilo na leb I szyje, czulam sie jak w pulapce. Klatka w okol mnie sie zatrzaskiwala a ja nie mam nad tym kontroli. Moment, postaramy sie to rozwiazac – ciagnela kobieta. Moj paszport zostal zabrany wraz z kierownikiem zmiany. Po 15 minutach otrzymalam go z powrotem ze slowami – Juz wszystko w porzadku. Okazalo sie ze numer biletu byl za krotki.

Chyba zwariowalam. Najpierw go skrocili, bo komputer Aer Lingusa go nie przyjmowal do systemu, a teraz na innym komputerze z tym samym systemem Aer Lingusa numer byl za krotki. Normalnie nie mialam juz sily… Poszlam do lazienki I rozryczalam sie jak bobr.

W koncu wylecialam, zmeczona, rozdrazniona, szczesliwa – wszystko razem. Doswiadczylam uczucia, ktore sobie tylko wyobrazalam. Odczucia tesknoty wtedy kiedy cos jest nieosiagalne, albo dane i odebrane; marzenie o jedzeniu glodnego, sny o wolnosci skazanego. I to szczescie kiedy w koncu sie to cos dostanie. I docenienie, ze sie udalo. Tak sie wlasnie czulam wznoszac sie nad Europa, ziemia irlandzka, pokryta wiecznie zielona trawa. Chcialo mi sie plakac, bo wrocilam w koncu, bo los nie chcial mnie wypuscic z innego swiata bez dania mi wyboru I kontroli, I w koncu puscil swoje lejce. Przeklinam nie raz Irlandie z jej pogoda, z jej brakiem przestrzeni w Dublinie, ze stylem pubowego zycia bez cienia aspiracji. Ale to tej Irlandii nie moglam sie doczekac kiedy los rzucal co chwile klody pod nogi. A przeciez nie zostalam zamknieta na lotnisku w komorce, nie staly sie rzeczy tragiczne - a mimo to tak bardzo chcialam juz wyrwac sie z tej dziwnej sytuacji. Mialam tyle odczuc..... Ale potem los wynagrodzil mi stresy pieknym przywitaniem wschodzacego dnia, abym je uchwycila na zawsze w pudelku wspomnien I swoim sercu… Zobaczcie sami…..



through the window..

niedziela, 2 sierpnia 2009

Na wakacjach...

... w Polandzie. Czas trwania - 2 tygodnie. Cel: slonce, rodzinka/przyjaciele i duzo polskiego jedzenia :)) Do uslyszenia.

sobota, 25 lipca 2009

Photoblog - Izabell

Wrzucilam zdjecia na bardziej przyjazny serwer. Bede mogla teraz dzielic sie z Wami wieksza iloscia swojego Pamietnika w Obrazach. Zdjecia z kongresu zostaly zaladowane. Slajdy sa po angielsku - wkrotce rozwine tematy po polsku.

Enjoy:)

Image hosted by Webshots.com
by izabellpamietnik

American Dream - cz.5

Jeszcze tylko raz mialam okazje spotkac osobe "of my kind". Na wykladach pozytywnej terapii mielismy za zadanie zwizualizowac pozytywne portfolio, ktore uzywamy by podniesc swoje pozytywne emocje. Nastepnie opowiedziec o tym osobie z boku. Byl to drugi dzien kongresu i bylam zmeczona nadmiarem ludzi, rozmow i wydarzen ostatniego dnia. Spojrzalam na osobe z boku, ukazujac bol tego cwiczenia w swoim spojrzeniu. Kobieta wpatrzyla sie we mnie. Moze ja zaczne? – odgadujac, ze nie za bardzo mam ochote na wynurzenia. Tak, poprosze, dzis wole posluchac. I tak zaczela wyliczac swoje pozytywne emocjonalne zdjecia – ukochany kot, rodzina, ukochana kanapa.... Nagle zaczelismy rozmawiac o kongresie, powtarzajace sie pytanie – jak Ci sie podoba? Nigdy nie klamie o swoich odczuciach wiec odpowiedzialam, ze cos jest nie tak. Czegos mi brakuje... Wszyscy mowia tylko o liczbach, o profesorach, wlasnej edukacji i osiagnieciach. Mysla o tym by osiagnac sukces, nie by pomoc swiatu w rozwoju. Kobieta o imieniu Rene, spojrzala na mnie. Wiesz – nie mowisz jak 30stoletnia kobieta, tylko jak 100letnia. Widze, ze masz dobra intuicje. Chyba tak... – poczulam sie mile polechtana (ta amerykanska uprzejmosc;) Nawet jezeli nie prawdziwa, pozytywne emocje sa prawdziwe ) Wglebi£ysymy sie w analize naukowo-duchowa,zlozona z czesci mojego JA. Kobieta zaczela zadawac mi pytania, ktore rzadko slysze od innych, za to sama je czesto zadaje. Dlaczego taka jestem? Czy mam jakiegos czlonka rodziny o silnej intuicji, o podejsciu bazujacym na czytaniu z impulsow nie zawsze jasnych i klarownych?
Zwrocilam na nia swoje oczy z zaskoczeniam wymalowanym na twarzy. Jakos nie spodziewalam sie takiego pytania. Nie wiem - odpowiedzialam. Generalnie nigdy nie drazylam glebiej w swoja rodzine pod tym katem, bo - rzucajac okiem - nie znam wiekszosci swojej rodziny. A tych co znam niestety nie zaliczam do madrych i tolerancyjnych. Jednak pod tym zaskoczeniam, zaczelam myslec wiecej. W sumie chyba mam, bo moja ciocia (siostra ojca) czasami mowi takie rzeczy... Jestesmy do siebie podobne. Na przyklad opowiada „jechalam samochodem i czulam, ze moja corka chce mi cos powiedziec. Cos wisialo w powietrzu. I po jakims czasie w koncu to z siebie wyrzucila, ze jest w ciazy...”. Rene zrobila oczy – Tak, to musi byc cos z ojca strony.

Moja ciocia jest bardzo intuicyjna i biegla w obserwacji. Ale na pewno nie moge powiedziec, ze jest emocjonalnie stabilna. Dwa rozwody, klotnie, zerwanie kontaktu z synem. Co z tego ze widzi na zewnatrz, kiedy nie widzi wewnatrz... Jednak ta rozmowa z Rene ukazala mi jak malo pytan otrzymuje w swoim zyciu od innych. Pytan, ktore sa celne, madre, dajace mi bezpieczenstwo odpowiedzi jakakolwiek by ona byla. Pytania, ktore draza moje jestestwo i szukaja odpowiedzi na pytanie kim jestem... To ja sama siebie draze. Od lat. Odkad pamietam zawsze brzeczaly w mojej glowie Wielkie Pytania. Ale wtedy, tego dnia na kongresie, pierwszy raz poczulam, ze ta ciekawosc mnie wyplywajaca od drugiej osoby jest silniejsza moca niz moja wlasna. Zrozumialam takze jak to jest byc po tej drugiej stronie, byc w centrum zainteresowania na glebszym poziomie. Energia byla niesamowita. Czy to tak sie odczuwa dobrze przeprowadzona psychoterapie? Jezeli tak, to poczulam to do kosci. I rozniecilo to we mnie energie, ktora rzadko odczuwam od innych. Pierwszy raz od dawna pozwalalam komus poznac mnie z tej strony, ktora ciezko mi wytlumaczyc i nie drazyc drugiej osoby w odpowiedzi. Pierwszy raz uslyszalam pytanie od kogos z zewnatrz DLACZEGO TAKA JESTEM? Widzialam ciekawosc w jej oczach. Chec poznania i poskladania mnie w jakas calosc. To, co ja uwielbiam robic z innymi ludzmi. Czytac ich, zadawac im pytanie Dlaczego taka/taki jestes?, sluchac o doswiadczeniach i zawilych drogach. Ale tym razem bylam tylko ja i nie czulam sie z tym zle. I ta kobieta zadawala bardzo trafne pytania czym mnie troche szokowala. W koncu znalam ja dopiero kilka minut. A pytanie Dlaczego taka jestem? jest jednym z najwazniejszych i najbardziej fundamentalnych pytan egzystencjonalnych. Ale malo je slysze. Dlatego tak bardzo nie moge sie doczekac wlasnej psychoterapii z osoba z zewnatrz mnie, ktora bede musiala przejsc. Jestem na nia bardzo otwarta.

Posluchaj – kontynuowala Rene – cokolwiek sie zdarzy i jakkolwiek beda starali sie Ciebie ulepic, sluchaj swojej intuicji sluchajac innych.

Cztery dni kongresu i dwie dla mnie osobiscie bardzo wazne rozmowy, ktore poruszyly we mnie wiecej niz akademicka ciekawosc. Poruszyly we mnie calosc, te dwie czesci razem, na ktore peklo moje jestestwo w nieokreslonej przeszlosci. Czy nie dziwne, ze tylko dwie sposrod 1500 osob jakie tam byly? Juz sie przyzwyczailam, ze madrosc, glebia myslenia - jak kazdy klejnot - nie jest towarem popularnym i oczywistym a unikatowym, ukrytym w mniejszosci zjawisk. Dlatego tak drogocennym i trudnym do odkrycia.

A energia, ktora otrzymalam okazala sie bardzo potrzebna w drodze powrotnej - jak sie pozniej okazalo.....

cdn

sobota, 18 lipca 2009

American Dream - cz.4

W pierwszych chwilach kongresu bylam podekscytowana jak wszyscy. Zobacze Wielkie Glowy Psychologii!! Wszyscy podzielali moj zachwyt. Ale szybko sie opamietalam. Juz po wykladach zauwazylam, ze cos jest nie tak... Dwoch bogow obleganych przez malych bozkow jak na rockowym koncercie. Czulam sie tak jakby moj duch ekscytacji, ktory krazyl „out there”, nagle szybko i bolesnie powrocil do mojego wnetrza obijajac mi sie jeszcze dluzszy czas po wnetrznosciach. To nie tak powinno byc – mowila mi intuicja. Czegos mi brakuje. Poczulam sie bardzo samotna (co rzadko sie zdarza). Rozmowy, ktore byly tam prowadzone zaczynaly sie od slow: Jestem profesorem takim i takim, a Ty co robisz? Zimno, akademicko. Wyklady, ktore odbywaly sie od 8 rano do 17 wieczorem byly nafaszerowane sztywnoscia naukowa. Niezrozumcie mnie zle, uwielbiam statystyke, naukowe podejscie, ktore obdziera nasze iluzje. Ale to mi mowi jak jest. Jednak takze istnieje ta druga strona mnie, wrazliwa, ktora czesto mysli i czuje jak byc powinno. Ale nie ma na to dowodow, bo jak udowodnic przyszle rezultaty jak tylko probowac. Dlatego mowie o sobie I AM 2 – IM SPLIT. Na kongresie wsrod licznego wyboru wykladow, chyba tylko z dwa/trzy poruszyly mnie do rozwoju emocjonalnego. I mialam szczescie spotkac ludzi „of my kind”, jednak byli oni w mniejszosci. Jednak sa. Z piewsza osoba nawiazalam rozmowe przypadkowo. MR. Zimbardo takze jest wpleciony w to zdarzenie.

Po pierwszym dniu, po licznych zdjeciach i rozmowach mr. Zimbardo w koncu wyrwal sie z uscisku bozkow. Moja kolezanka Jess przykleila sie do niego tak bardzo, ze byla gotowa isc z nim na obiad, poniewaz on zrobil sie glodny. Bylo dobrze po polnocy a ona zajarana, ze zje obiad z mr. Zimbardo. Stalismy w recepcji i szepnelam do jej ucha, ze ja nie mam zamiaru isc. To bylo dla mnie za duzo. Mialam odczucie, ze teraz po koncercie Wielcy Bogowie chca zebrac zniwa. Nie bylam oczywiscie tego pewna, jednak sytuacje byly naprawde dziwne. Wspomne tutaj kolezanke z hostelu, o ktorej wspominalam, ze chwalila sie swoimi sztucznym zebami i operacja plastyczna. Ona zniknela gdzies z p. Selingman-em, niby po ksiazke. Oczywiscie to moze byc tylko moja wyobraznia, jednak bylam juz w tylu sytuacjach, ze wiem, iz wszystko jest mozliwie.

A wiec Jess wyszla z profesorem na poszukiwanie pozywienia. Ja stanelam w recepcji i tam zaczelam rozmawiac z kolega z Indii. Na moje pytanie co mysli o kongresie, odpowiedzial, ze ten pierwszy dzien jest dziwny. Nie bylam odosobniona w swoich odczuciach i nasza rozmowa byla bardzo naturalna. Dolaczylo do nas jeszcze pare osob. W koncu Jess wrocila jakos szybko z profesorem i powiedzieli, ze wszystko bylo pozamykane. Stanelismy w kolku i zaczely sie rozmowy na temat slynnego Stanford Prison eksperyment. Mr. Zimbardo stal na przeciwko i wyczuwalam, ze mowiac patrzyl prawie caly czas na mnie. Chyba wyczul moja rezerwe oraz fakt, ze nie bede jego "fanem". Mowil, ze jego doswiadczenie pokazuje, iz ludzie ucza sie przez doswiadczenie. Nie mieli kontaktu z wiezieniem wiec latwo bylo ich zmanipluowac. Ja odpowiedzialam, ze zgodze sie iz w wiekszosci mozemy to zaobserwowac, ale sa tacy, ktorzy nie musza dotknac ognia by sprawdzic, ze jest goracy tylko patrza jak inni to robia i sie ucza. Brak refleksyjnosci, zadawania sobie pytan, rozmowy ze soba – to jest powszechne ale sa wyjatki. Zgodzil sie. Dodalam, ze ludzie nie chca wiedziec o bestii, ktora w nich drzemie. Odpychaja negatywne oceny, ukrywaja swoje ciemne strony nawet przed soba i chca wierzyc, ze sa dobrzy. I tu Jess wtracila sie z tekstem, ktory tylko mi potwierdzil, ze psychoterapeuty z niej nie bedzie. A zaznaczam, ze chce sie zajmowac psychologia kliniczna/psychoterapia, wiec tutaj inteligencja emocjonalna jest bardzo wazna. Jess rzucila – Ale to dobrze, po co maja myslec o negatywnych rzeczach.
Zrobilam okragle oczy. Takie sytuacje - uwierzcie mi- sa dla mnie jak dostanie w twarz. Traktuje praktykantow (psychologow-psychoterapeutow „uwalniajacyh demonow” twarza w twarz) bardzo personalnie (nie wiem dlaczego). Nie cierpie momentow jezeli widze w przyszlym psychologu zajmujacym sie praca z ludzmi bezposrednio, brak tego daru do tej pracy. Nie Jess- odpowiedzialam – jak mozesz, kontrolowac bestie nie poznawszy jej wczesniej?
Mr. Zimbardo przytaknal – Oczywiscie, musisz ja poznac - dodal. Caly ten czas patrzyl na mnie tymi swoimi niebieskimi slepiami jakos tak intensywnie. Wiedzialam, ze swoja nienadskakujaca postawa i rzucaniem krotkich jednak silnych zdan przyciagam uwage tych co umieja sluchac i widziec. Jednak on mnie czytal... takie mialam wrazenie. Ciekawe co wyczytal. Poza tym chyba przypominalam mu jego zone o ciemnych wlosach, ktora tez jest w polowie polka hehehe.

Profesor udal sie na spoczynek. Jess zwrocila sie do mnie – poczekaj, odprowadze go do pokoju. Ze co?? – zabrzeczalo mi w glowie. Czy to 90 letni facet, bez pracujacego mozgu czy co? Tego bylo za duzo. Jej klejenie sie zaczelo mnie mdlic.

Po calym zajsciu poszlismy na drinka. Ja, Jess, Indian guy, oraz jeszcze jedna kolezanka.
Wiesz, jak powiedzialas o tym ogniu – zagadnal indyjski kolega – wiedzialem juz, ze jestes spirytualna osoba.
Po czesci -
usmiechnelam sie i nasza rozmowa poplynela jak rzeka. Bez tam, przeszkod, z duza doza energii i umiejetnoscia wymiany zdan bez walki i przeszkod ego. Takich ludzi tam szukalam. Tacy tylko daja mi energie.

A potem znalazlam nastepna.....

cdn