"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



wtorek, 30 czerwca 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...

Nawet w tak komercyjnym miejscu mozna odnalezc madrosc... Wystarczy poszukac.... :)


American Dream. cz. 1

A wiec wszystko zaczelo sie 13 czerwca roku panskiego 2009. Godzina 10 rano, £adowanie swojej osoby na poklad samolotu Aer Lingus lecacego do Nowego Jorku. Mozg wymeczony przez karuzele wyobrazni zaczal sie dziwnie stabilizowac. W koncu nie pozostawilam zadnych nie dokonczonych spraw. Zawsze staralam sie stawiac kropke nad i. Na przeciwko telewizorek. Trzeba sie rozerwac by przestac myslec o katastrofach. Jednak cos/ktos dopomogl poddenerwowanej istocie ludzkiej – organizm zapadl w polspiaczke. Nie pamietam prawie tego lotu. Co za szczescie, zazwyczaj po 30 minutach juz wierce sie na siedzeniu i cierpie niewygode. Wyladowalam szczesliwie.
Welcome New York.


Pierwsze minuty na ziemi amerykanskiej, dotknietej przez miliony emigrantow w niekonczacej sie rozciaglosci czasowej. Gleboki wdech. Kolejka z lotniska, potem metro do hostelu. Na stacji spotykam pare, ktora jak sie okazuje takze zabukowala sie w tym samym hostelu. Od samego poczatku nie bylam sama. Tak bylo do ostatniego dnia. W tym kraju ciezko czuc sie samotnym. Spotykasz non stop ludzi, ktorzy sa ciebie ciekawi. Moja para mieszka w Angli, kobieta jest z Kanady. To jest ich rocznica slubu. Sa tak bardzo sympatyczni. Fajna z nich para. Emanowali rzadko spotykanym miedzy dwojgiem ludzmi balansem porozumienia, poczucia humoru i radoscia wymieniania swoich spostrzezen. Nie wyczuwalam miedzy nimi zgrzytow energetycznych. Nic na sile.

Hostel mieszczacy sie na 101 west Street. Recepcja - swietna, tylko pokoje byly o wiele bardziej ubogie. Bylo jednak czysto – a to wazne. Po paru minutach juz znalam sprzataczke, portiera, ktory dawal mi takie poczucie bezpieczenstwa w hostelu, iz bylam w szoku. Wielki czarnoskory mezczyzna z wielka checie do prostowania mi nowojorskich drog. Czulam sie jak coreczka tatusia heheheMoj pokoj posiadal 6 miejsc do spania. Jedno lozko bylo juz zajete. Wybralam swoje a nastepnie wybralam sie z poznana para na jedzonko i drinka. Tak sie ciesze, ze Cie poznalismy. Juz teraz czuje dobra energie miedzy nami– polechtala Kanadyjka.

Rano budza mnie glosy. Slysze angielski butelkowy akcent. Pokoj zostal wypelniony przez nowo przybylych. Szczegolnie jedna dziewczyna pragnela byc slyszalna i zauwazalna. Z jej zachowan mozna bylo wyczuc forsowanie naszej percepcji. Staralam ja odciac od swojej. Zero reakcji, okazywania afektu. Kazdego ranka czekalam kiedy dzieciaki pierwsze opuszcza pokoj. Wtedy wstawalam i szykowalam sie do wyjscia. Okazalo sie, ze moja taktyka nie byla orginalna. Kolega z lozka na przeciwko robil dokladnie to samo. I tak zaczela sie nasza znajmosc – pozostawieni sami w pokoju nawiazalismy rozmowe. Od tamtej chwili zwiedzalismy Nowy Jork razem.

Kolega jest australijczykiem. Artysta. Fotografem. Piosenkarzem. Malarzem. Utalentowany facet. I bardzo zamkniety. Podczas naszych wedrowek bylo nam bardzo milo milczec, mniej rozmawiac. To bylo dziwne, ale milczenie bylo bardzo komfortowe. Nie musielismy uzywac slow. Osobiscie czulam, ze nie powinnam drazyc jego wnetrza. A mial swiat w sobie przeogromny, na zewnatrz go tylko wyrazal. Mialam takze mocne odczucie, ze kolega jest bardzo samotny. Ma tyle kolorow w sobie, ale nosi to sam. Ma od groma swoich wlasnych fanow, ale jest sam. Nie dzieli tego z nikim. Nie wiem, czy to nauczone zachowanie czy jego osobowosc. Malo o sobie mowil, a ja tym razem nie pytalam. Czulam, ze to nie jest ten czas, by pokazac mu lustro. Zawsze slucham swojej intuicji.
Jednak podczas tych 4 dni otworzyl sie przed moimi oczami swiat sztuki. Wymienialismy sie muzyka, robilismy zdjecia i jak dzieci rozsmakowywalismy sie w kolorach uchwyconych chwil. Poruszyl we mnie artyste, ktory zostal przeze mnie zaniedbany. Kiedys spiewalam kazdego dnia. Jako dziecko potrafilam spiewac w autobusach, a ludzie bili mi brawo. Po jakims czasie zamilklam. Przez wiele lat sklanialam sie takze do fotografii, ale nigdy nie przyszlo mi do glowy by sie tym zajac wiecej niz tylko podziwianiem prac innych. Jednak moje zdjecia zwykla cyfrowka wielu zachwycaly. Raz wygralam nawet w polskiej gazecie w Dublinie pierwsze miejsce w konkursie fotograficznym pt. Irlandia. Lubilam to nieswiadomie. Ludzie potrafia uswiadamiac mi czesto moja wielowymiarowosc. Jednak sa tacy, ktorzy potrafia tak mnie zszokowac, ze wowczas mam moment glebokiego przekonania o naukach, ktore musimy sie nauczyc i o ludziach, ktorzy po to zostali postawieni na naszej drodze, by pokazac nam te zaniedbane zakamarki duszy. To byl wlasnie ten moment. Cztery dni w swiecie obrazu, zachety i uznania do moich kompozycji na zdjeciach od profesjonalisty otworzyly we mnie nowe pragnienie – pragnienie tworzenia obrazu, chwytania mijanych chwil. To bedzie moja odskocznia od psychologii, od ciaglego myslenia i drazenia zrodla naszego bytu. To bedzie takze powod do wyjscia na zewnatrz, bo moje tendencje do zamykania drzwi pokoju i tworzenia sobie w nim swiata sa silne.

Masz cos w ksztalcie swoich oczu – powiedzial Artysta – nie wiem czy ktos Ci to wczesniej mowil, ale cos jest w nich nadzywczajnego. Ten ksztalt tutaj – wskazal zalamanie kacika mojej gornej powieki – uklada sie w jakis przedziwny, przyciagajacy uwage ksztalt.
Zamyslilam sie. Albo to moj mozg powoduje, ze tworze sens albo on taki istnieje. Oczy..... Wzrok..... To jest jedno z moich najwazniejszych narzedzi. To nie ton glosu mowi mi najwiecej, tylko to co widze, to co obserwuje. Mowa ciala, czesto trwajaca mniej niz sekunde... A teraz doszedl obraz... Zrozumialam dlaczego lubie obrazy, dlaczego zawsze mam pomysl na zdjecie kiedy widze miejsce, dlaczego zauwazam rzeczy gotowe na ciekawy temat. To jest moje narzedzie pracy. To wzrok. Ja musze widziec. I wielu ludzi wyczuwa z moich oczu energie. Nie pierwszy raz to slysze. Psychoanalitykiem nie zostane – oni skupiaja sie na mowie, czesto nie patrzac na klienta. Mowa jest wazna, sluchanie jest bardzo wazne, ale bez obserwacji – nie nakarmie intuicji.
Powinnas cos z tym zrobic – lechtal moja proznosc Artysta. Predyspozycje masz, teraz naucz sie obslugi technicznej i baw sie. A jak postanowisz przyjechac do Australii, dam ci prace w swoim studiu fotograficznym. Hehehe.
Za pare tygodni kupuje profesjonalny aparat... zobaczymy na ile mi starczy zapalu hehe


Nowy Jork.... miasto plynacych strumieniami ludzi.... Usmiechnietych, ciagle gotowych do pomocy. W tak olbrzymim miescie niespotkalam ani razu osoby, ktora wyzylaby sie na mnie emocjonalnie, czy to w sklepie, czy na ulicy. Czulo sie bliskosc spoleczna. W tym miejscu wielu polakow mowi – tak, sa mili ale to jest sztuczne, nieszczere, na pewno tego nie czuja. A skad wiesz co czuja? – pytam sie – tak po polsku nie mozesz uwierzyc, ze ktos po prostu chce i jest mily, chce tworzyc pozytywne spoleczenstwo? Czy szczere jest tylko chamstwo?
Tak trudno nam polakom uwierzyc w bezinteresowny gest....

Jednak po kongresie w Philadelphi pomimo rozumienia i doceniania wysokiego poziomu spolecznego rozwoju, mialam dosc usmiechow, dosc przeplywu energii, ktora wyplywala ze mnie strumieniami bez odnawialnego zasilania. Potrzebowalam pobyc sama..... Ale ta opowiesc rozpoczynajaca swoj bieg na Pierwszym Miedzynarodowym Kongresie Psychologii Pozytywnej, juz nastepnym razem...

sobota, 27 czerwca 2009

Im back.

Po przygodach z droga powrotna z Ameryki (wierzcie mi, wygladalo jakby Ameryka chciala bym zostala - napisze o tym pozniej) staram sie zlozyc swoje mysli i emocje w racjonalny ksztalt. Potrzebuje czasu by wszystko spisac, by wszystko przemyslec i podzielic sie tym z Wami. Narazie wrzucam filmik (sorry za jakosc), ktory odda pozytywne wibracje z Pierwszego Miedzynarodowego Kongresu Psychologii Pozytywnej w Philadelphi. Enjoy :)


czwartek, 11 czerwca 2009

Dla tych co niespodziewanie odeszli....

Air France – lot 447. Zniknal z radarow 1 czerwca wysylajac automatycznie 24 sygnaly ostrzegawcze o bledach w maszynerii elektronicznej. Podejrzewa sie, iz sensory odpowiedzialne za pomiar predkosci zostaly oblodzone i nie byly w stanie wymierzyc predkosci. Piloci prawdopodobnie nie wiedzieli jaka predkoscia leca, a na dodatek samolot byl w samym srodku sztormu. Odpowiednia szybkosc lotu byla bardzo wazna. Podobno czujniki byly juz dawno po okresie „waznosci”. Jednak to oczywiscie nie zmusilo ludzi na wysokich stolkach do jak najszybszej zmiany instalacji. Jezeli okaze sie iz to wlasnie kosztowalo ludzi zycie – wybuchnie furia. A ja juz mam scisniety zoladek.

Opieszalosc ludzka nie zna granic. Szczegolnie ludzie dzierzacy odpowiedzialnosc za najwazniejsze sprawy, jakos wyjatkowo nie umieja lub nie chca jej odpowiednio dzierzyc. Co za swiat! Kiedy swiat obiegla wiadomosc o tej tragicznej katasrofie nie moglam spokojnie oddychac. Czulam kamien w zoladku i wielki, przeogromny smutek. Moja wyobraznia ruszyla z kopyta i przez kilka dni to ja bylam na tym samolocie i czulam ten strach, rozpacz, slyszalam krzyki ludzi, ktorzy przez kilka chwil byli swiadomi, ze zaraz umra. Moze po uderzeniu o tafle wody wielu jeszcze doswiadczalo przytomnosci i tonac wiedzieli, ze to koniec? Jak straszne, jak przeokropne to musialo byc!!! To co ja doswiadczalam bylo tylko scisnietym zolodkiem ale i tak nie dawalo mi to spac. A co mowic o tych, ktorzy doswiadczyli tego strachu i bolu niewyobrazalnego dla mnie, na wlasnej skorze? Moj empatyczny bol byl niczym w porownaniu do ich przerazliwego strachu, a ja juz bylam odcieta kilka dni od realiow.

Po wszystkim, czytamy o ludziach z lotu 477. A to o parze, ktora bala sie panicznie lotow, z powodu katastrof jakie moga nastapic. Dlatego zawsze sie rozdzielali, wsiadali do roznych samolotow na wszelki wypadek, aby choc jedno przezylo. Maz bral corke, zona – synka. W ten fatalny dzien to wlasnie matka z synem wyciagnela tragiczny los na loterii zycia. Czytamy o mezczyznie, ktory spoznil sie na swoj samolot i zostal przebukowany na lot 447. Albo o kobiecie, ktora spoznila sie na ten lot, a nastepnie po locie nastepnym, zginela w wypadku samochodowym po wyladowaniu na rodzimej ziemi. Smierc nie oddala co do smierci nalezy.... Nie wspominajac o innych ludziach, posiadajacych wlasne historie.... To szok... To wielki smutek....

Pamietam 11 wrzesnia 2001 i walace sie w gruzy budynki World Trade Centre. Nie moglam uwierzyc co widzialam w telewizji, a co dopiero stac na przeciwko walacych sie olbrzymow!!! Nie ominely mnie jednak burze wyobrazni i emocji jakie prawdopodobnie tam panowaly. To mnie fizycznie i psychicznie boli. Ci co niszcza, jak zwierzece pragnienia mordu posiadaja!!!!! I o co??? !!!!!!!!
Niedlugo bede tam, by dotknac tej ziemi przesiaknietej tragedia i krwia ludzka.

Pamietam takze film TITANIC. Slynna hoolywodzka produkcja. Lzy na projekcji. Wszyscy plakali z powodu rozdzielenia kochankow. A ja ryczalam jak bobr widzac spadajace ciala obijajace sie o burte. Rozdzierala mnie wscieklosc na tych, ktorzy potrafili zgniesc druga osobe by samemu przetrwac. Ale czy wiem jakby moj mozg zadzialal pod wplywem tak przeogromnego stresu? Nie zmienia to faktu, ze nie moglam sie otrzasnac przez pare dni. A jeszcze przerazajace bylo to, ze podczas rozmowy z ludzmi na temat filmu slyszalam pytanie PLAKALAS? Oj tak – odpowiadalam. AAA TAK, MILOSC, ROZLACZENI KOCHANKOWIE HAHA I musze stwierdzic, ze slyszalam to zazwyczaj od facetow. Nie – odbijalam pileczke – chodzi o tych ludzi, ktorzy sie topili i rostrzaskiwali glowy o burty. To szybko ich prostowalo. Czy tylko ja widzialam tam zywa tragedie? Ludziom tak bardzo brakuje wyobrazni?

W sobote wylatuje do Ameryki. 7 godzin lotu. Nie przecze, ze moja wyobraznia zaczyna znowu ruszac w swoj taniec. Czy moge byc pewna, ze dotre do celu? Czy ogromny pech zostal wyczerpany juz przez Air France lot 447? Nie wiem.....
Ale wiem, ze zamykanie sie w kokonie niczego nie zmieni. Nie ma zycia – bez ryzyka...

Wiec do uslyszenia....


niedziela, 7 czerwca 2009

The wall.

Nie pamietam, czy dzielilam sie z Wami swoja Sciana Madrosci, ktora gdziekolwiek jestem jest przeze mnie na nowo tworzona. Potrzebuje jej, jak wielu innych rzeczy, ktore pomagaja mi pamietac to co wazne i potrzebne. Sa takie rzeczy, ktore do nas przemawiaja odrazu. Moja Sciana Madrosci nigdy mnie nie nudzi. Moge na nia patrzec i patrzec. Kiedy sie budze rano, pierwsza rzecza na jaka moje oczy spoczywaja jest wlasnie ona. Zapraszam do galerii :)

Moja ukochana Wapmirzyca. Jej smutek, jej rozpacz pomieszany z naturalnym instynktem przetrwania poprzez picie ludzkiej krwii. Widze w niej ta wampirzyce, ktora podjela walke z prawami natury, ktora nie chce niszczyc. Ale w ciche, samotne noce wyje do ksiezyca z bolu i samotnosci. Stracona dla swiatla.....


Ten rysunek dostalam od mojej siostry ok. 3 lata temu. Pomysl byl tak swietny i tak bardzo mnie podnosi na duchu, ze wisi obowiazkowo na Scianie. Pare punktow - ile moga zmienic.


Ten rysunek jest skopiowany z ksiazki fantasy (chyba Piekary). Aniol, silny i mocny. Jest piekny. Nie moglam oprzec sie energii z tej postaci. Wyobrazam sobie czesto, ze stoi obok mnie.

Plakat przypominajacy, ze wlasnie teraz jestem szczesliwa.

Ile stopni. Ile trudu, a droga tak daleka. Ale ja podejmuja ta wyprawe, bo szczescie jest droga.

Dla niektorych zdjecie jest upiorne. Ci co nie wglebiaja sie lub nie szukaja znaczenia, zauwazajac ten plakat na mojej Scianie podejrzewaja mnie o jakies fascynacje smiercia i diablami. Ale ja widze drugie dno. Piekne usta, piekna twarz, jednak..... pod tym wszystkim wszyscy jestesmy tacy sami. Trzeba to pamietac.

Najpierw jestem ze soba. A sila i wiara jest we mnie. Czeka na moj ruch. Na przebudzenie.



Marilyn Monroe - zatracona, stracona, obiekt fantazji calego swiata. Fascynuje mnie bez przerwy.

Wilk - Samotnik. W grupie wilkow zdarzaja sie tez i takie, ktore nie uczestnicza w spolecznym tancu. Przypatruja sie, jakby zatrzymani w czasie. Tacy tez ludzie mnie fascynuja. Na obrzezach spolecznych, itrowertycy. W ich oczach mozna wyczytac tak wiele spokojnej madrosci....






Nienawiść to jest serca trwoga, Gdy nie czuję nic Odwaga, aby z tym jakoś żyć Bo kiedy się zmienia serce z kamienia W najczulszy skarb To tak, jakby człowiek Wychodząc z cienia, Zobaczył blask Otulam się różową kołdrą Myślę o czym chcę Co będzie jutro - chyba już wiem Twoje i moje czasu powoje Praca i sen Ludzie, dla których nigdy nie będę Taka, jak chcę ....

Kiedy się stanę plamą na ścianie Nie myśl o mnie źle Życie to tylko chwila, kochanie Nie zatrzymasz jej Kiedy już wszędzie mało mnie będzie Musisz wiedzieć, że By przeżyć taką chwilę warto czekać wiek Kiedy się stanę plamą na ścianie Nie myśl o mnie źle Życie to tylko chwila, kochanie Nie zatrzymasz jej Kiedy już wszędzie mało mnie będzie Musisz wiedzieć, że By, by przeżyć taką chwilę warto czekać wiek Kiedy już wszędzie mało mnie będzie Musisz wiedzieć, że By przeżyć tę chwilę warto czekać wiek .....

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Dotyk swiatla spod rzes.

Caly Dublin jest oblany promieniami slonca. Weekend jest magiczny. Wstaje rano - slonce zloci zielone trawy przed moim balkonem. Niebo - w koncu widoczne - jest tak przepieknie niebieskie. Tesknilam za nim. A ja zanurzam sie w tych kolorach, obserwujac swiat spoza przymruzonych powiek. Nie wiem, czy macie takie wrazenie w sloneczne, cieple dni - kiedy przymruzy sie oczy, mozna dostrzec na wlasnych rzesach drobinki slonecznego blasku. Wowczas odczuwam swiat magicznie i pragne by to trwalo bez konca.

Wczoraj caly dzien spedzilam na trawce. Ah, jak duzo energi dal mi ten dzien. Wdychalam zapach trawy, wpatrywalam sie w niebo i ....zjaralam sie tak, ze dzis nie moge wykonac zadnej mimiki twarzy bez bolu. Buuuuu..... Ale i tak to jest to co tygryski lubia najbardziej :) Jestem naenergetyzowana. Czuje sie zupelnie inaczej w takie sloneczne dni i tym bardziej wiem, ze ten kraj ze swoim klimatem nie jest dla mnie. Prawdopodobnie za 2 tygodnie lato irlandzkie sie skonczy:( ale za to ja juz za 2 tygodnie wylatuje skosztowac American Dream a tam podobno szykuje sie i 30 st! Cudownie!

Nie wiem, czy zauwazyliscie, ze ludzie czesto narzekaja a to na za zimno, a to na za goraco. Wiecznie nie tak. No coz, ja narzekam tylko na zimno. Z powodu mojego niskiego ciesnienia czuje sie dobrze tylko w wysokich temperaturach. Niskie mnie paralizuja. Mozemy tu takze zachaczyc o pewne dodatkowe emocjonalne syndromy, ktore dokladaja "oliwy do ognia". SAD (seasonal affective disorder) czyli syndrom, ktory powoduje iz podczas zimnych i pochmurnych dni puka do naszych mentalnych drzwi depresja. Chyba wiekszosc tego doswiadcza. A druga rzecz to fakt, ze ludzie, ktorzy doswiadczyli przeogromnej samotnosci sa wrazliwsi na zimno. Maja ciagle zimne stopy, rece, kolana. Potrzebuja silnego ciepla by moc go odczuc i zatrzymac. Wiecej niz tzw. "normalni". Mozecie uwierzyc, ze moje stopy, kolana i stopy sa zimne nawet w upalne dni? Wczoraj lezac na sloncu zwrocilam na to uwage, bo mialam rozgrzane ramiona, brzuch, jednak moglam doskonale uzyc rak do ochlodzenia reszty ciala.
Kiedy tancze salse, wszyscy w okol mnie poca sie intensywnie. Ja jednak nie. Choc ruszam sie z wiekszym temperamentem niz wiekszosc z nich.

"Po latach mody na "zimne wychowanie", dotarło do nas, że dotyk jest dla dziecka równie ważny jak pokarm matki, a może nawet ważniejszy. Matczyne mleko w ostateczności zastąpić może mieszanka, a przytulania nic nie zastąpi. Dzieci nieprzytulane wolniej rosną, częściej chorują, gorzej się rozwijają. - Czy to nie jest oczywiste? Przecież malutkie dziecko wydaje się stworzone do przytulania, aż trudno się powstrzymać od głaskania, całowania tych fałdek, piętek, dołeczków i paluszków. A jednak nie zawsze zwycięża w nas to, co naturalne i normalne(....)"

"W dorosłym życiu, niestety, zbyt rzadko obdarowujemy się dotykiem. A dotyk, to nic innego, jak słowo w praktyce. Zabiegani, zapracowani zapominamy, że czasami wystarczy serdeczny uścisk dłoni, by zmienić emocje swoje lub drugiej osoby. (...) *

Jestem osoba, ktora dotyka. Ktora szuka tej namiastki ciepla poprzez poklepanie po ramieniu, poprzez uscisniecie reki. Wielu ludzi zmienia diametralnie swoja postawe po takim malym gescie. Jedni czuja sie nieswojo, nie wiedza jak zareagowac - jakby serdeczny gest byl dla nich obcy. Inni wyraznie sie rozluzniaja, otwieraja, sa sklonni to glebszych zwierzen. Czasami zdarzaja sie agresorzy, momentalnie zakladajacy zbroje i gotujacy sie do ataku.

"Zaspokojenie potrzeby miłości i bezpieczeństwa daje się jednym gestem - przytuleniem. Gest ten zespala bliskość fizyczną i psychiczną. Dotyk i ciepło skóry, ogarnięcie ramionami, przywarcie do ciała, poczochranie głowy, - wszystko to jest niezbędnym "pokarmem" dla uczuć. M. Łopatkowa, "Samotność dziecka"

Moj przyjaciel Maciek byl postrzegany w naszym towarzystwie jako osoba "przyklejajaca sie" do kobiet. Przytulal, calowal na przywitanie. Na poczatku nikt tego nie rozumial i tworzyly sie zabawne komentarze. Ja sama nie wglebialam sie w ten temat zajeta swoja owczesna ciemnoscia. Po latach umysl sie otworzyl i razem odkrylismy jak wiele nas laczy. Jaki jest powod naszych reakcji. Mozemy sie w koncu swiadomie wspierac.

Wczoraj ogladalam film, w ktorym kobieta stracila meza, a byla w ciazy. Zdecydowala sie na porod wodny. W trakcie porodu dostala ataku nerwowego, wyjac z rozpaczy po stracie meza, z bolu samotnosci. Dzien radosci zamienil sie w dzien cierpienia. Lekarka, ktora przyjmowala porod starala sie ja uspokoic, mowila cieplo i spokojnie, jednoczesnie stanowczo. Trzymala ja za reke. Ale to bylo za malo by skupic jej uwage na oddechu i parciu. Wowczas lekarka wstala, weszla do wanny, usiadla za plecami pacjentki i objela ja mocno ramionami. Pchaj! Uda ci sie! Wszystko bedzie dobrze! - komenderowala stanowczo ale i cieplo. Kobieta powrocila do zmyslow i urodzila zdrowe dziecko. Czy ktos z naszych lekarzy wpadlby na pomysl zwyklego, dostepnego, a jednoczesnie tak niezwyklego leku jakim jest cieplo drugiej osoby?

"Pracownicy wydziału medycyny Uniwersytetu Miami w USA zaobserwowali, że dzięki stosowaniu masażu niemowlęta urodzone przedwcześnie szybciej dorastają i przybierają na wadze. Te, które mają kolkę, dzięki dotykowi lepiej śpią, wzrasta też ich odporność na choroby nowotworowe. Masowanie różnych części ciała ułatwia też kobietom poród oraz pomaga pokonać objawy depresji poporodowej. Niedawno ustalono, że wcześniaki w inkubatorach szybciej przybierają na wadze, gdy pielęgniarki głaszczą je chociaż trzy razy dziennie przez kwadrans. Podobny efekt daje umieszczanie wcześniaków na materacach wodnych, których ruch imituje kołysanie w ramionach matki" **

Pamietajcie o cieplych gestach Moi Drodzy. Pamietajcie o spadochronie (http://pamietnik-dda.blogspot.com/2007/11/slodki-swiat-jest-zaklety-w-malych.html ), ktory budujemy dla kogos kazdego dnia, a ktory i dla nas jest budowany. Nigdy nie wiadomo, kiedy moze sie przydac. Nigdy nie wiadomo kiedy bedzie potrzebny do bezpiecznego ladowania.
Sciskam Was wirtualnie.




Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem, nie przestawaj Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz Dotykaj smugą włosów niby muślin bólowi zadaj ból.




Fragmenty w poscie skopiowane z: