"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 21 grudnia 2013

Nie dajmy sie zwariowac

Swieta za pasem. Co roku zaczynam pisac o tym tak samo - czas kiedy w wielu ludziach budza sie smutne wspomnienia, albo ich swieta terazniejsze maja wiele do zyczenia (ale rym;)). Ale chce zachaczyc ten temat troche z innej strony. Wiele sie umowi o tym jak wielu ludzi w swieta jest lub czuje sie samotnie, bo ten czas najbardziej z innych swiat jest skierowany pro rodzinie. Czyli jak nie masz rodziny albo jak masz ale nie ma ona nic wspolnego z cieplymi emocjami, w czasie swiat najbardziej sie to odczuwa. I jak to przelamac? Wazne aby zinternalizowac pewna prawde (internalizacja do zrozumienie intelektualne plus poczucie tej prawdy, odczuwanie tego intelektualnego rozumowania, synchronizacja pierwotnej czesci mozgu z nowa czescia mozgu). To co jest zintensyfikowane w tym czasie nie jest prawda wewnetrzna, ani nawet obiektywna a tylko wplywem spolecznym. I tak, powtarzanie non stop jakie to sa swieta rodzinne, jak sie kupuje prezenty dla bliskich, jak to powinno wszystko wygladac przez media, Kosciol a pozniej nakreconych przez to ludzi powoduje, ze czlowiek zaczyna w to wierzyc i sie porownywac. Kiedy w porownaniu nie wyglada to tak jak jest to nam przedstawiane wowczas zaczynamy sie stresowac, smucic, zalamywac i zaczynamy odczuwac brak. Tak samo w dziecistwie, dzieci sie porownuja i jak nie maja tego co inni zaczynaja odczuwac brak. Chce mi sie parsknac smiechem kiedy w telewizji slysze tekst " Swieta to czas wyjatkowo ciezki dla ludzi samotnych", kiedy oni sami (media) i generalnie spoleczenstwo nakrecaja ta ciezszkosc. To tak jak z rozwodem - spoleczenstwo poprzez ogolne reakcje jakie to jest ciezkie i straszne sprawia ze staje sie to ciezkie i straszne i dla samych zainteresowanych ale takze dla dzieci w takiej sytuacji. Bo gdyby spoleczenstwo mialo inne podejscie typu: mozna przez to przejsc jezeli sie madrze do tego podejdzie, albo, to jest czescia zycia (zreszta napisze kiedys o tym wiecej bo wiele rzeczy mi sie tu nie podoba) to moze wtedy i w przedszolu dzieci nie powtarzalyby za doroslymi - a Twoi rodzice sie rozwiedli - jak na jakas chorobe przenoszona droga plciowa, ktora nalezy sie wstydzic. A tak na prawde swieta sa sztucznie stworzona celebracja na poczet upamietnienia kogos o kim malo wiemy, a na pewno kiedy dokladnie sie urodzil. Swieto to ewoluuje i obecnie jak dla mnie jest to swieto konsumpcji i stresu. Nie dawno jak dzis widzialam  "aniolka" sprzedajacego oplatek. Cena - 8 zl. Jak pieknie... Z miloscia, cieplem i na pewno zyczliwoscia dla innych obecne swieta malo maja wspolnego szczegolnie, kiedy idzie sie na swiateczne zakupy a zebra sa wystawione na niebezpieczenstwo ludzkich lokci. Jednak powrocmy do wplywu na nasze emocje. Nie wiem jak jest u Was ale ja zawsze bardzo tego nie lubilam i przez cale zycie bylam skupiona na tym aby jak detektyw wylapywac kiedy sie na mnie wplywa, jak sie na mnie wplywa i kiedy sie naginam. Nie lubie byc niewolnikiem wplywow, ktore nie rozwijaja mnie w strone glebi odczuwania i glebi rozumienia. I tak jest ze swietami.

Kiedy zylam w Polsce z rodzina, swieta byly zrodlem wielkiego bolu bo zawsze byl to czas pijanego ojca i czerwonych oczu mojej mamy. Moj brat do tej pory ma emocje i zachowania ktore staja okoniem dokladnie w tym czasie. Pozostalosci z przeszlosci. Jednak z czasem duzo przelamalismy. Teraz swieta to dla mnie po prostu czas wolny i okazja do zjedzenia obiadu z rodzina i przyjaciolmi. Przewaznie jest duzo smiechu. Jednak w przeszlosci odczuwalam bardzo kiedy bebnilo sie ze to jest czas rodzinny i ze wtedy jest czas na posiadowki z rodzina. A ja tego nie mialam. I to wlasnie czas swiateczny najbardziej mi to okazywal, bo zewnetrzny swiat bombardowal mnie jak byc powinno. Z czasem zaczelam sie zastanawiac, a kto mi to wmawia, ze wlasnie tak ma byc? Dlaczego w to wierze? Co znaczy slowo "musi"? Ludzie, ktorzy nie maja rodziny zamiast bycia nauczonym, ze to jest czas kiedy sztucznie wmawia sie nam iz tylko istnieje jedno zrodlo szczescia odczuwaja to najbardziej. Bo ile rodzin zasiada do stolu a tak na prawde sie nie lubi? Ile ludzi doprowadzilo sie do stanu stresu i klotni z powodu przedswiatecznego gotowania, sprzatania i tego wszystkiego co byc "musi"? Nie dajmy sie zwariowac.

Swieta dla mnie teraz to czas odpoczynku i wtedy najbardziej opieram sie chaosowi, ktory niewatpliwie ze swietami sie wiaze. Lubie dawac prezenty choc nie lubie ich kupywac z powodu chaosu w sklepach. Lubie swiateczne gotowanie ale racjonalne, to co lubimy najbardziej, bez stresu tylko ze spiewem na ustach. Powolne i medytacyjne. Marketingowcy nie zarabiaja na mnie duzo bo nie obkupuje sie, moja rodzina tez nie i nie wariuje za niczym co jest uwazane za prawidlowy swiateczny wybor.

Konczac - tego chce Wam wlasnie zyczyc. Spokoju, ciepla i nie dajcie sie zwariowac. To czas wsluchania sie , wymieniania cieplymi zyczeniami i nie wazny obfity stol czy kosz prezentow. Wy sami badzcie najlepszym prezentem dla bliskich poprzez cieple gesty i slowa, ale nie tylko, kazdego dnia starajcie sie tak budowac rzeczywistosc w okol, nie tylko dla ludzi, ktorz sa bliscy Wam emocjonalnie. Ale po prostu dla swiata.


Merry Christmas!

niedziela, 1 grudnia 2013

Przebudzenie

Kiedy zaczelam szkole psychoterapii nauczycielka powiedziala, ze po tej szkole duzo moze sie zmienic w naszym zyciu, w naszych zwiazkach, w naszych wyborach. Po tej szkole nagle mozemy zaczac zadawac sobie pytania, ktore wczesniej nie przyszly nam do glowy. Mozemy zaczac zauwazac w ludziach rzeczy, ktore juz nie bedziemy w stanie zaakeptowac. A to dlatego, ze ruszymy do przodu w swiadomosci i ciezko jest wowczas zaakceptowac rzeczy na etapie dziecka. Wowczas pomyslalam- a co jezeli ktos juz sie z takim mysleniem urodzil? Dziecko, ktore ciagle sie dziwi, nastolatek, ktory obserwuje i sie dziwi, dorosly, ktory nadal znajduje trudnosci w przynaleznosci do systemu, w ktorym sie urodzil i wciaz sie dziwi ludzkim dzialaniom i jak swiat jest zbudowany. Nigdy nie bedzie mi latwo zyc. Choc pisze Wam jak przezywciezam swoje problemy, swoj umysl, swoje myslenie, swoja rzeczywistosc, to nie oznacza, ze moje zycie jest latwe i przyjemne. Bo nie jest. Mozna myslec - wyjechala, ma juz prace, chodzi do szkoly, wszystko sie uklada - ale dla mnie prawda jest taka, ze nigdy nie bedzie latwo i przyjemnie. Bo mam umysl jaki mam, bo mam myslenie jakie mam. Swiat w ktorym zyje oprocz tego, ze  - cale szczescie - , nie ma wojny, spolecznosc jest tu bardziej optymistyczna niz w Polsce i moge zaspokajac swoje podstawowe potrzeby, nie wypelnia potrzeb duszy, potrzeb rozumienia, potrzeb doswiadczania madrosci i piekna. O ile dobrze pamietam to Carl Rogers powiedzial, ze zrodlem problemow jest wlasnie spolecznosc. Po prostu ewolucja emocjonalna  - jak powiedzialam juz raz -  jest dopiero na poczatku swojego rozwoju. Ci co wyczuwaja "bigger picture" nigdy sie nie przystosuja i nigdy nie osiada na ramieniu spokoju i blogiego szczescia, a to dlatego ze swiat spoleczny taki nie jest.


Wiec nie, nie jest tak, ze zyje tylko w kolorach. Kazdy dzien jest dla mnie wyjsciem do ludzi, do spolecznosci i zwykle przejscie sie ulica powoduje odczyt w mojej glowie, ktory wplywa na mnie emocjonalnie. Ktos przechodzi i Cie potraca. Jedna, druga, trzecia osoba. I tego nie zauwazaja. A ja tylko patrze jak male codzienne rzeczy jak przejscie ulica powoduja wylaczenie ludzkiej uwagi. Jak mozg zarzadza ograniczona swiadomosc, bo nikt z wlascicieli nie walczy o jej otwarcie. Tak jest wlasnie w glowie "przebudzonych" - oni widza takie male rzeczy, a co najwazniejsze czuja je. I nie da sie zasnac z powrotem. I nie jest to kolorowe i lekkie ale....... Jednak jest druga strona monety. Paradoksalnie to wlasnie przebudzeni przezywaja szczegolna forme szczescia. Nie taka ziemska - jak dobra praca, pieniadze, rodzina. Ale taka eudajmonie - szczescie wychodzace poza swoje ego - jak w gniewie. Bo wszystkie emocje jakie mamy sa naturalne i nie ma co ich dusic. Ale przetransformowac je do stanu poza ego, do stanu wyzszego przezywania dla celow wyzszych niz tylko wlasne zadowolenie - to jest sztuka. I nie, moje zycie nie jest lekkie i kolorowe i optymistyczne. Ale jest konstruktywne, glebokie i czesto wystawione na probe w swiecie spolecznym, ktory nigdy, od malego dziecka nie byl czescia mnie. I jest mi i ciezko i jest mi lekko z tym jednoczesnie.

A teraz troche z innej beczki....
Ostatnio mialam powtarzajaca sie wiadomosc od spolecznosci, ktora uzmyslowila mi znowu, ze moj umysl chodzi wlasnymi sciezkami. Poznalam paru nowych ludzi i odkryli przede mna fakt, ze ciagle cos robie. A oni – jak sami stwierdzili - nic nie robia. Dzieci, praca, dom, dzieci, praca, dom. 33letni nowy kolega mowi, ze zmarnowal caly ten czas poniewaz podazyl typowym polskim schematem – rodzina, praca a jedyna rozrywka to piwo przed telewizorem i ogladanie meczow. A lubil kiedys archeologie. A lubil architekture. Drugi kolega mowi do mnie bym moze zaczela mowic czego nie robie w zyciu, a nie co robie, bo bedzie szybciej. I nie chodzi tu o zapelnianie czasu i hedonistyczne zapedy. Po prostu podazam za swoja pasja, studia, terapia, rozwoj zajmuje mi caly czas. A weekend to odpoczynek dla umyslu, medytacje, robienie na drutach, ogladanie filmow, wpatrywanie sie w krajobraz za oknem. Powiem teraz tylko z mojej perspektywy, przymykajac oko na wiedze zewnetrzna – jak mozna nic nie robic indywidualnego w swoim zyciu? Nie wyobrazam sobie aby spoleczne schematy mowily mi czemu mam oddac swoj czas, ktory nigdy, ale to nigdy nie wroci. Powracajac do zamknietego oka na tylko swoje personalne doswiadczenie, otworzmy go i spojrzmy poza to. Dlaczego ludzie wybieraja to co wybieraja? Dlaczego nie daza do spelnienia swoich marzen? Albo, dlaczego nie slysze roznorodnosci marzen, skoro wszyscy sa tacy rozni? Tak jak juz Wam ostatnio pisalam – nie wierze, ze kazdy ma takie same hobby i musi to byc rodzina – praca, rodzina – praca. Czesto slysze, ze ludzie sa rozni. Nie lubie tego stwierdzenia. Jest zbyt plytkie. Jezeli spojrzymy na ludzkie wybory w danej kulturze zauwazymy, ze ludzie wybieraja to co wiekszosc wybiera, bo w tym sie wychowywali. Do glowy im nie przyjdzie, ze zycie moze byc roznorodne. Potem przekonuja mnie, ze tego wlasnie chcieli, ze to jest wlasnie ich najwyzsza wartosc, ale jakos szczescia w ich oczach (co powinno sie przekladac na wylewanie tego szczescia na innych) nie widac. Chce zaznaczyc, ze jestem daleka od moralnej oceny – takie zycie jest dobre a takie zle. Jedyna miara jest czy osoba czuje sie z tym szczesliwa (wtedy wylewa sie to na innych). Czlowiecze spoleczne zachowania polegaja jednak na tym aby wygladac na szczesliwego, ale wcale to nie oznacza, ze jest tak naprawde. To samo dotyczy na przyklad zachowan moralnych – studia pokazuja, ze chcemy byc odbierani za takich, jednak to nie oznacza, ze tak jest. Szczegolnie jak nikt nie patrzy, czlowiek pozwala sobie na wiecej. To samo tyczy sie odgrywania szczescia, takze przed samym soba. Niektorzy moga oklamywac sie cale zycie, ale sa tacy, ktorzy sie nagle budza – przewaznie pod wplywem jakis szokujacych wydarzen. Wowczas kaskada ulud spada im z oczu. I to przynosi wielki bol.

Na przyklad ogladalam felieton na temat matek, ktore nie pokochaly swoich dzieci, instynkt im sie nie obudzil. Do swiata sie usmiechaja a inni ludzie odrazu zakladaja, ze sa szczesliwe. Bo macierzynstwo to najwyzszy poziom emocjonalny jaki mozna osiagnac w zyciu – tak sie mysli w tradycyjnym panstwie. Jednak to nie jest prawda dla kazdego. I tak slucham jak pani psycholog mowi o tym, z takim tonem wielkiego taboo, z mina jakby to byla tragedia o ktorej sie nie mowi. Fakt. Nie mowi sie, bo kroluje brak zrozumienia czlowieczej natury. W kazdym miocie matka moze odrzucic swoje dziecko. A my takze jestesmy czescia zwierzecej natury, czy sie to nam podoba czy nie. Roznica tylko jest taka, ze mozna podjac decyzje konstruktywne – poszukac pomocy, oddac dziecko do adopcji co jest lepsze niz zimnota emocjonalna itd itd. A najlepiej sluchac siebie od poczatku i nie miec dzieci jak sie tego nie czuje. Jednak to jest taboo, bo spoleczenstwo, czyli wiekszosc chce widziec szczesliwa matke i szczesliwego ojca. To samo zreszta tyczy sie rozwodow. To sa dopiero historie! Ostatnio duzo w okol mnie takowych wyplywa. I tak po parunastu latach malzenstwa kolezanka odkrywa, ze wyszla za maz nie z tych powodow co powinna. Ma juz dwoje dzieci z mezem i nagle sie budzi. Powod stworzenia rodziny to strach bycia soba i wybor czegos przeciwnego. To jest dopiero szok. Gdzie sie bylo kiedy zostaly podjete decyzje o wlasnej przyszlosci? Moja mama zawsze powtarza takie zdania “Wtedy tak sie nie myslalo” albo “ Wtedy bylo sie mlodym to sie nie myslalo”. Osobiscie nie wiem co to znaczy. Osobiscie ciezko mi zrozumiec, jak mozna swoje jedyne zycie, jedyny czas, ktory nigdy, ale to nigdy nie wroci oddac na zycie, ktore nie jest naszym wyborem? Jednym z glownych odpowiedzi to jest wlasnie spoleczenstwo i jego presja. Czy ktos sie zastanawia jak wplywamy na innych pytaniem z tonem oskarzenia "a dlaczego nie masz jeszcze dzieci?". Albo to jest dobre " dziecko to wyzbycie sie egoizmu" i oczywiscie Ci co ich nie maja sa egoistami. To jest dobre. Najbardziej biologiczny egoizm mowi mi, ze nie jest to egoistyczne. Zawsze wybucham smiechem, choc w duszy mam jedne odczucie - "nie nalezysz do tego zlobka spolecznosci". Ale nie, nie jest to latwe. Czuje presje spoleczna prawie caly czas. Presje do bycia jak inni, do tego aby widziec swiat jak wiekszosc. Ale nic nie poradze, ze widze poza to. A moim szczesciem jest fakt, ze mam taka osobowosc a nie inna i predzej umre zakamieniowana niz oddam jedyna rzecz, ktora nigdy nie zostanie mi juz dana - moje zycie... moj czas....








Milej niedzieli!

sobota, 26 października 2013

Swiat oczami DDA - Gniew

To juz miesiac minal od mojego ostatniego posta? wow, ale ten czas leci.....Dzisiaj zarzuce temat, ktory zajal moje mysli w ostatnich dniach. Gniew. Generalnie jest to emocja postrzegana negatywnie z powodu swojej sily razenia. Ale sprawa wyglada bardziej skomplikowanie.

Gniew to dwustronna moneta. Moze niszczyc, ale takze moze budowac. Na potrzeby ulozenia tego sobie w glowie dziele gniew na ten pochodzacy od ego, oraz tego spoza ego. Pierwszy znowu mozna podzielic na ten podstawowy, ktory dazy do zaspokojenia naszych podstawowych potrzeb jak jedzenie, bezpieczenstwo zycia itd. Drugi nawiazuje do tych emocjonalno-spolecznych potrzeb ego jak wlasne poczucie wartosci, jak nas inni spostrzegaja, iluzji i idealizmow na wlasny temat. Nastepnie jest gniew przekraczajacy ego, taki ktory nie zatrzymuje sie na nim. Jednak to ego jest tutaj takze inne –a mianowicie jest z niego spuszczone powietrze iluzji i przewrazliwienie za czym idzie jego transparentnosc. Jest to zdrowe, dojrzale ego.


I teraz, gniew jest emocja ktora kryje pod spodem wiele innych. Nalezy do tzw. secondary emotion. Reagujemy gniewem, bo jakas potrzeba i zwiazana z nia emocja nie zostala zaspokojona. Jezeli nasze spektrum swiadomosci jest poszezone, mniej rzeczy bedzie nas wkurzac niz wiecej, ale co najwazniejsze bedziemy rozrozniac co jest warte gniewu w mysl cytatu, ktory uwielbiam:




Malo osob uswiadamia sobie jak wielka sila do budowania i ochrony moze byc gniew. Ostatnio czesto nad tym rozmyslam. W mojej szkole mielismy za zadanie opowiedziec o swoich stratach. Moja strata – szczesliwe dziecinstwo brzmi jak kawal utraconego czasu. Jednak pozniej stawalo sie dla mnie jasne, ze moj gniew uchronil mnie od destrukcji i popychal mnie do przodu. Wytlumacze to przez symbolizm, a jak juz mowilam uwielbiam symbolizm:) 
Jezeli uzyjemy czterech zywiolow – ziemia, ogien, woda i wiatr – gniew byl moim ogniem ktory mnie uchronil przed doglebnymi skutkami zycia w ciemnosciach. I pamietam dobrze kiedy mi sie zapalal – kiedy ktos naciskal guzik do odpalenia bomby nuklearnej czyli kiedy ktos mnie meczyl emocjonalnie ze zlosliwosci, kiedy ktos staral sie mnie ponizac jako czlowieka, lub manipulowac do swoich egoistycznych celow. Nie pamietam abym byla osoba znecajaca sie nad innymi emocjonalnie ot tak, ale pamietam, ze zawsze reagowalam gdy ktos znecal sie nad druga osoba, nawet jak nie lubilam tej osoby. Nie kierowalam sie prywata. Kierowalam sie byciem czlowiekiem w taki sposob w jaki moj dziececy umysl to pojmowal. Nie raz bylam przez to gnebiona. Ale bylam jak skala. Dlaczego? Bo mialam w sobie gniew bogow haha. Gniew na niegodziwosc ludzka, bo sama ja doswiadczylam w domu i nie moglam sobie wyobrazic by w spokoju stac i nic nie robic kiedy szerzy sie przed moimi oczami. Moja nauczycielka po mojej opowiesci na temat dziecinstwa powiedziala ciekawe rzeczy. Najpierw, ze gniew uzyty w celach konstruktywnych moze byc wielka sila. Nie myslalam o gniewie jako o sile. Wiedzialam, ze moj temperament jest aktywny i moim zdaniem to dodaje bardzo duzo do sprezystosci psychicznej (dobry temat na prace dyplomowa…hhhhhm…) Jednakze dodatkowo odczuwalam zawsze moc. Dokladnie jakbym byla doczepiona gdzies do niewyczerpalnego zrodla energii, ktora budzila sie najbardziej we mnie wtedy, gdy ktos mnie naciskal, lub cos na mnie wymuszal a nie zgadzalo sie to z moim wnetrzem. Glowne wydarzenie w moim zyciu – dziecinstwo, czas 20 lat zycia w srodowisku toksycznym to bylo dla mnie 20 lat cwiczenia silowego, gdzie jechalam na ogniu gniewu. Czulam zawsze, ze tak byc nie powinno, podskornie czulam jak byc powinno a nikt mnie tego nie nauczyl. W szkole nazywaja to wizja. To jest cos tak ulotnego i abstrakcyjnego dla naukowego umyslu. Ale w mojej glowie – gdybym opowiedziala Wam co dokladnie odczuwam i jakie obrazy sa namalowane tymi odczuciami pomyslelibyscie moze, ze fajnie sie ta bajke czyta ale ciezko juz sie wierzy. Ja sama nie wiem co o sobie myslec czasami. Jednak te puzle ktore poskladalam pokazuja, ze moj gniew pomogl mi przetrwac. Jednakze nie bez ceny, bo ten sposob obrony  - oko za oko - niesie wieksze prawdopodobienstwo walki, gdzie omijanie, unikanie powodowal wiecej spokoju dla uzytkownikow tego systemu radzenia sobie z realiami. Taki stosowal moj brat. Co niestety nie uchronilo go od depresji i ciagle sa z nim problemy. A ja placilam cene walk, ran, czesto ciezkich, jednak paradoksalnie uchronilo mnie to od dlugotrwalych skutkow ubocznych. 

Gdybym miala Wam opisac jak odczuwam gniew wyobraznia podsuwa mi obrazy. Nagle oblewa mnie fala goraca od stop i plynie przez cale moje cialo az rozpala moja klatke piersiowa - jakby czakre splotu slonecznego i czuje jak rezonuje na zewnatrz. Wszystko wtedy obserwuje na zwolnionym tempie w sobie samej. Zawsze wiem co sie we mnie dzieje. W tym samym momencie wlacza mi sie ziemia, zaczynam kontrolowac energie i wowczas manewrowac jej ujsciem tyle ile uwazam za stosowne. Jednak nie bylam ziemia jak bylam dzieckiem. Bylam ogniem. Ziemia urodzila sie po emigracji do tego stopnia ze w mojej klasie mowia ze nie pokazuje emocji. Ale nie jest tak ze nic nie czuje. Po prostu nie czuje sie na tyle blisko z tymi ludzmi by pokazac co we mnie siedzi. I to jest ok. Jednak zdaje sobie takze sprawe jak gniew moze spalic. A ja mam duzo energi poprzez moj temperament. Podalam Wam swoj podzial gniewu na typy jego zrodla. W dziecinstwie przechodzilam wszystkie trzy typy gniewu. Podstawowy, ochrona swojego ego, kiedy byly przekraczane granice, ale takze zawsze walczylam o to aby inni nie byli meczeni. Jednakze rozciagnelam swoje spektrum. Gniew podstawowy nie ma powodu by sie budzic. Mam co jesc, mam prace i pomalu do przodu. Gniew ego takze nie budzi sie czesto a to dlatego, ze kultura irlandzka jest bardzo skierowana na humanizm, wiec lacze sie dusza z tym samym nurtem. Natomiast inni byli zawsze w moim poczuciu zainteresowania, jezeli widzialam iz ktos inny ich sponiewiera. A jak jest z Wami?

Teraz popatrzmy z drugiej strony. Kiedy ktos wylewa na nas gniew, klocimy sie, ranimy sie, przewaznie myslimy, ze to druga osoba ma uszczerbek na charakterze. Ale prawda jest taka, ze nie ma reakcji bez czegos co ja wyzwala. Dynamika pomiedzy dwojgiem ludzi to wymiana. W trakcie gniewu warto zreflektowac co ja powiedzialem, w jaki sposob, jakich slow uzylem ze otrzymalem taka reakcje. Czasami jest tak, ze starasz sie wszystko powiedziec odpowiednio jednak reakcja wypala. Kazdy ma swoj poziom wrazliwosci, a jak osoba tylko uzywa gniewu ego ktory scisle jest zwiazany z poczuciem wlasnej wartosci, ale takze z checia aby inni widzieli nas w dobrym swietle, wowczas reakcja jest natychmiastowa. Patrzac na mlodych ludzi z nieszczesliwym dziecinstwem za pasem mozna zaobserwowac jak szybko wyzwala sie reakcja. Czy osoba przejdzie to, wyzwoli siebie a przez to zacznie uzywac gniewu konstruktywnie, to juz inne pytanie. 

Na dzis na tyle. Tak na prawde to obszerny temat. Jednakze zrozumienie sily gniewu i sposobu uzywania jej do ochrony siebie (jednak w jak najbardziej rozciagnietej formie, czyli malo rzeczy budzi gniew ego, bo kazde zlamanie spolecznego wplywu i wlasnych ograniczen powoduje zdrowy dystans), a takze innych (tutaj raczej forma jest zageszczona) jest bardzo wazne. Jak cytat mowi:

The world needs anger. The world often continues to allow evil because it isn't angry enough. Bede Jarrett
A ta piosenka zawsze wyzwala we mnie swiety gniew walki o siebie i wartosci - moj ukochany film Spirit. On to posiadal Ogien :)





Gotta fight another fight
I gotta run another night
Get it out, check it out
I´m on my way
and it don´t feel right
I gotta get me back
I cant be beat
and thats a fact

It´s okay, I´ll find a way
Ain´t gonna take me down, no way

No, oh, oh, oh

Yeah, don´t judge a thing
till you know whats inside it
Don´t push me, I´ll fight it
Never gonna give in,
never gonna give it up, no
No, oh, oh, oh
If you can´t catch a wave then
you´re never gonna ride it
You can´t come uninvited
Never gonna give in,
never gonna give it up, no
You can´t take me, I´m free

Why did it all go wrong?
I wan´t to know whats going on
What´s this holding me?
I´m not where I´m supposed to be
I gotta fight another fight
I gotta fight with all my might
I´m getting out, so check it out
You´re in my way, yeah,
you better watch out...


Come on! Don´t judge a thing
till you know whats inside it
Don´t push me, i´ll fight it
Never gonna give in,
never gonna give it up, no
No, oh, oh, oh
If you can´t catch a wave
then you´re never gonna ride it
You can´t come uninvited
Never gonna give in,
never gonna give it up, no
You can´t take me, I´m free
I´m free



sobota, 14 września 2013

Wakacyjne tendencje cz.2

Wlasnie uzmyslowilam sobie, ze 7 wrzesnia 2007 roku napisalam pierwszy post na Bloggerze. Czyli to juz 7 lat mojego madrzenia w necie! Choc wczesniej pisalam na onecie, i pamietam ze tytul Pamietnik DDA nie wystepowal nigdzie, a teraz widze go powielanego w wirtualnym swiecie. Taki maly powod do dumy hehe

Druga czesc bedzie zawierac mniej tendencji, z ktorych mozna sie ponabijac, ale za to zjawisk, ktore budzily moja energie. W tym roku mialam o wiele mniej dziwnych akcji od ludzi jak krzyczenie na mnie w autobusie bez powodu, klotnie w sklepie czy na ulicy. Za to mialam duzo milych momentow i zawsze bylam zaskoczona, bo nie jestem do tego w Polsce przyzywczajona. I tak jestem w sklepie, wybieram jakis ciuch, ide do przymierzalni, prosze o numerek a Pan sie wygina dziwnie na bok. Myslalam, ze chce sie upewnic czy nie klamie z iloscia rzeczy i zaczynam liczyc przy nim, a on – Nie, nie, patrze na tatuaz. Bardzo fajny. Ooooo takie male niby nie znaczace zdanie ale jednak daje takie przyjemne odczucie jakze wazne w integracji spolecznej. Inna sytuacja, 37 stopni w Warszawie. Mozecie sobie wyobrazic jaka mialam radoche bo tygryski takie jak ja lubia goraco. Choc 37st bylo i dla mnie przesada, jednak wole to niz zimno. Wraz z Siostra wybralysmy sie do fontanny przy Starym Miescie. Pelno ludzi siedzialo na murkach albo w fontannie aby sie schlodzic. Usiadlysmy i my. Nagle slysze gardlowy ryk – Wychodzic z wody! Ogladam sie a tam pan z security doslownei drze sie na ludzi. Jeden Pan staral sie wytlumaczyc spokojnie z wszeszczacym, ze jest 37st i czy mozna sobie odpuscic itd. Pan Security odpowiadal strasznie agresywnie, ze nie moze, ze to jego praca itd. Jego mowa ciala mowila wszystko o jego agresywnym stanie – pamietajmy, ze tylko 20 procent pochodzi ze slow, reszta to ton, w jaki sposob skladamy zdania, mowa ciala. Szkoda mi sie zrobilo tego Pana, ktory zachowywal sie na jak najwyzszym poziomie nie dajac sie sprowokowac. Przysunelam sie wiec blizej aby jak cos dac mu wsparcie. Nigdy nie potrafie byc obojetna jezeli chodzi o niskie zachowania, jak juz mowilam. Jednak Pan Security zawinal sie i poszedl drzac sie dalej na ludzi. Jedna Pani chodzac z dzieckiem po srodku fontanny spojrzala sie na niego i odwrocila sie obojetnie nie schodzac ze srodka fontanny. Rozlegly sie gromkie brawa! Ale sie podjaralam tym wsparciem ludzi! ;) Pozniej siedzac sobie i moczac nogi nagle dostalam z pistoletu na wode w plecy. Patrze a to 5 letni chlopaczek ni stad ni z owad postawil mnie zaczepic. Wzielam pistolet i powiedzialam – teraz moja kolej. Hahah i byla bitwa na wode! Po jakims czasie zebralysmy sie z Siostra a tu nagle normalnie w plecy ojciec chlopaczka wystrzelil strumieniem wody! Hahaha Znowu sie zajaralam uczuciem, ktory mam czesto w Irlandii, taka wlasnie otwarcia i zabawa do obcych nam ludzi, ale tak naprawde nie obcych, Moi Drodzy, bo laczymy sie wszyscy w gatunku zwanym czlowiek i kazdy z nas chce po prostu byc szczesliwym, a najlepiej aby rozdawac szczescie w okol.

Inna pozytywna rzecz to fakt wsparcia jaki otrzymalam od rodziny i przyjaciol a takze od ludzi ktorych dopiero co poznalam. Mialam male zawirowania, ktore pochlonely wiekszosc czesc moich wakacji, musialam pozyczac pieniadze na niespodziewane wydatki i w tym wszystkim nie moglam sie nadziwic jak jestem bogata. Co mam na mysli – kiedys wspominalam napisze ksiazke, ktorej tytul bedzie brzmial Black and White. A to tylko dlatego, ze urodzilam sie w tzw. czarnej dupie (wcale nie mysle “z” czarnej dupy haha) w ktorej przez lata walczylam o przetrwanie emocjonalne i zyciowe. A teraz moja druga czesc zycia to jakis taniec slonca. I nie, nie jest to szczescie czy dobry los. To jest wlasnie konsekwencja moich wyborow, zaangazowania, odwagi, podejmowania ryzyka a przede wszystkim nie poddawania sie kiedy sie nie udawalo. I w koncu wiatr zmienil kierunek. A teraz z wielkiej samotni w ktorej wybudowalam sobie mocna przystan zwana “Ja” jestem w swiecie gdzie nagle juz nie ma “Ja” tylko ale szersza perspektywa laczaca i jego, i jego i ja i tamtego. Wyobrazcie sobie, ze zamrozona przez 24 lata, zla na swiat, calkowicie niezalezna przez to w swoich wyborach wyjechalam do Irlandii i moglam nie odzywac sie do domu najlepiej nigdy. Nic nie czulam. Kiedy przyjezdzalam a potem odjezdzalam tylko sie cieszylam, ze juz nie musze tam mieszkac. Nigdy nie napisalam pierwsza smsa do Mamy. bo nic do niej nie czulam. Pewnei stad podswiadomy syndrom opuszczenia emocjonalnego, bo po prostu bylam emocjonalna sierota. A teraz po 9 latach na emigracji, wielkich odkryc na temat siebie, swiata, poznaniu innych kultur, perspektyw a za tym idzie procesu odmrazaniu w rodzinie generalnie – dziwny, samoistny- sprawil, ze w tym roku pierwszy raz sie rozplakalam ze wyjezdzam! Nie moglam sie powstrzymac! Jednak dla mnie to olbrzymi sukces! To tylko pokazuje, ze moj proces dziala, odczuwam przywiazanie, czuje smutek bo jade w swiat a tu dostalam tak duzo wsparcia i dobroci. 

Czy kiedykolwiek zastanawialiscie sie czy kiedys w zyciu tak naprawde sie smialiscie. Nie, nie mowie o smianiu sie takim codziennym, kazdego dnia. Mowia o takim, ktory siega az do zoladka, takim ktory trzesie kazda Wasza tkanka, i ktora sprawia ze energia w Was dzwieczy i wszystko gra jak w perfekcyjnej orkiestrze. To jest tak jak oddychanie. Niby oddychamy ale okazuje sie, ze nie umiemy oddychac odpowiednio, gleboko i uczymy sie tego na medytacji. I jest udowodnione, ze poprawia to ogolne zdrowie i stan emocjonalny. To samo jest ze smiechem. Prawdziwy smiech po prostu sprawia ze kazda komorka w Twoim ciele fruwa. I ja mialam pierwsz takie przezycie w ostatnie swieta, jak juz Wam pisalam. Taki transcendentalny smiech. Zobaczcie ile zajmuje proces z bolu i traumy do pozytywnego trzesienia tkankami. I nic nie stalo sie samo. Pchalam ile moglam. I nie wiedzialam czy sie uda. Czasami moze sie nie udac, takie ryzyko. Ale najgorsza dla mnie porazka to pasywnosc. Czulam sie wygrana tylko dlatego, ze nie dalam sie ciezarom zatrzymac na dobre. A ciezary to i gdzie sie urodzilam, w jakiej rodzinie, przeszlosc ale takze ludzie, ktorzy mnie dolowali i starali zatrzymac. Z ludzmi bylo najgorzej. To byl moj najwiekszy ciezar, bo wplywy spoleczne sa ogromnie silne, a szczegolnie te agresywne, tnace Twoje serce bez litosci. A nie zyjemy na bezludnej wyspie choc tysiace razy o tym marzylam. A teraz czuje, ze mam kogo zabrac i zrobilabym to bez zastanowienia. Praca nad moim zyciem rodzi teraz plony. Ten czas wakacyjny to bogactwo plonow. Oczywiscie nie zawsze jest idealnie. Ale moim celem nie byla perfekcja ale normalnosc.


Wiec na zakonczenie serii wakacyjnej moge podsumowac, ze generalnie bylo bardzo ciekawie i slonecznie. Teraz jednak czas na powrot do rzeczywistosci, i to troche doluje. Odczuwam syndrom niespokojnego ducha. Czyli czuje, ze chce znowu duzej zmiany, jakis duzych krokow w moim zyciu. Jednakze realia wymuszaja cierpliwosc - szkola zaczyna sie za 10 dni, jeszcze 2 lata i bede mogla rozwinac skrzydla bardziej. Jednak moja cierpliwosc jest naprawe wystawiona na probe. Obawiam sie takze nadchodzacej zimy. Nie jest to moj czas. Natura spi i ja wtedy ciagle walcze aby nie zasnac. Wiec patrze na nadchodzace dni z lekkim strachem i nadzieja, ze bedzie lepiej niz mi sie wydaje. 

Milego weekendu zycze!

wtorek, 20 sierpnia 2013

Wakacyjne tendencje

Moje wakacje w Polsce trwaly dokladnie 3 tygodnie. Pierwszy tydzien wraz z Siostra i Mama wyjechalysmy do Pucka, nastepnie 2 tygodnie spedzilam w Warszawie. Uwielbiam Warszawe latem. Mieszkajac w Dublinie i bedac w kilku miejscach na swiecie odczuwam Warszawe jako zielone miasto. To co, ze jest nudna architektonicznie. Jednak zielonych miejsc mamy od groma a kolorowych budynkow przybywa coraz wiecej. Mialam okropnie zalatany czas. Jak nie lekarze, to renowacja mieszkania gdzie w Ikei spedzilam caly dzien, nie wspomne o Castoramach i inszych. Pomiedzy tym wciskalam spotkania ze znajomymi, z ktorymi sie ustawiam zawsze jak przylatuje. Przy tym paru sie zweryfikowalo. Pierwsza lekcja a raczej przypomnienie o polskich stosunkach miedzyludzkich – spotkam sie z Toba kiedy akurat nic nie bede miec do roboty. Bo jak musze cos poprzesuwac, wykazac wysilek w swoim planie dnia aby znalezc dla Ciebie miejsce to juz zbyt duzo. Cale szczescie byly to tylko gora dwa przypadki. A to dlatego, ze dobrze tworze swobie swoj spoleczny swiat i widze kiedy jestem wykorzystywana do zabicia nudy. Wiec pierwsza tendencja, ktora w tym roku odczuwalam byla tendencja “nie mam czasu”. Czego nigdy nie rozumialam i teraz nawet po emigracji nie rozumiem. Nie wiem czy mozecie takze pochwalic sie tym samym doswiadczeniem, ale przewaznie wyglada to w ten sposob; jestesmy dziecmi, bawimy sie z kolezankami i kolegami. Rosniemy, stajemy sie nastolatkami, imprezy, zabawy, zwierzenia, smichy i lzy dzielone z paroma najblizszymi psiapsiolami/kumplami. Do poki…. ktores nie wejdzie w zwiazek lub urodzi sie dziecko. Wtedy nie ma sie czasu nawet zadzwonic, napisac smsa a co zabiera moze 5 minut czasu. I kiedy slyszy sie ten tekst “nie mialam czasu” prawda jest taka, ze ludzie naprawde w to wierza, ale prawda bez iluzji i kognitywnych bledow umyslu jest taka, ze w glowie tworza sie priorytety, hierarchia ktore czesto dzialaja podswiadomie. Wowczas nie przychodzi nam po prostu do glowy aby zadzwonic do kumpeli, bo mamy teraz inne rzeczy wazniejsze na glowie. Czesto ta hierarchia jest tworem kultury w ktorej przyszlo nam zyc. Bo jak inaczej wyjasnic znowu kulturowe tendencje Irlandii w tych sprawach visa polskie. W Irlandii friends sa tak samo wazni jak rodzina. Ba! Grupa przyjaciol to tez rodzina! Nie spotkalam sie jeszcze aby irlandczk powiedzial “nie mialam/em czasu zadzwonic, bo dostalam nowa prace, bo urodzilo mi sie dziecko itd itd”. Robiac wywiad na ten temat wsrod ludzi tutaj takze nie slyszalam o innym doswiadczeniu. Kiedy dziecko sie rodzi jest to celebracja dla rodziny ale takze i przyszywanej rodziny, czyli przyjaciol. Natomiast jaka jest kultura w Polsce? Tendencja polska polega na tym, ze zostawiamy jedno calkowicie dla drugiego. Dla oznacza to prosta rzecz - fajnie bylo jak nie bylam/em zajety a teraz nie mam czasu wiec Cie wcisne jak mi sie okienko zwolni. Polacy szczyca sie tym, ze stawiaja rodzine na pierwszym miejscu. Jest to jednak moneta, ktora ma dwe strony. Rodzina jest wazna, oczywiscie, jednak zbytnie na nia zamkniecie i gloryfikacja odcina nas od swiata zewnetrznego do tego stopnia, ze zaczynamy myslec “oni – my”. Mialam o tym artykul, ale gdzies mi sie zapodzial - sorry;)

Wiec w tym roku szczegolnie to odczulam z tymi dwoma osobami. Przyjezdzam raz na pol roku – nie wierze, ze nie da sie jednego wieczoru zorganizowac na spotkanie. Podaje date pare tygodni wczesniej aby mozna bylo sie zorganizowac. Jednak i tak jak widac sa problemy. Jak to obserwuje i wnioskuje, poziom wysilku pokazuje jak bardzo jestesmy zdolni do glebokich relacji i jej uczestictwa. Zwiazek czy to przyjazni czy damso-meski zawsze wydawal mi sie czyms aktywnym a nie jak wielu ludzi mysli, czyms na czym mozna spoczac. Czyli aktywnie pokazuje swoje zaangazowanie, to, ze mysle o danej osobie, to ze jest dla mnie wazna. I nie mowie tu o kwiatkach i czekoladkach co wydaje mi sie - wybaczcie – osobiscie smieszne jako forma wysilku, ale o aktywnosci emocjonalnej, ktora jest wysilkiem przelamywania przeszkod na drodze do okazania przywiazania. Nie mowie, ze to latwe, albo ze zawsze sie udaje. Jednak uwazam ze wysilek sprawi iz wiecej bedzie sie udawac niz nie udawac.

Tak, tak ciagle brzmie jak idealista. Jednak do czego innego mamy dazyc jak nie do czegos wyzej niz nizej?

Wracajac do wakacji, to bylo jednak doswiadczenie w mniejszosci, wiekszosc ludzi spotkalam, a Ci ktorzy pokazali kim dla nich jestem – wypelniaczem – bez problemu zostawilam w ich swiecie. Zreszta nie byli akurat jakims zaskoczeniem w tej sprawie. Widzialam, ze po prostu nie jestem na tyle wazna, aby po pol roku nie widzenia bardzo chcieli spotkac sie na piwko. I oczywiscie nie wierze, ze zrobili to specjalnie. Sa po prostu tak zaprogramowani przez kulture, doswiadczenia itd. Mamy takze na to nazwe - memy - czyli wszystko co uczymy sie poprzez modelowanie. Tzw. geny kulturowe. Tak tworza sie np. fale upodoban, jak np. jakiejs piosenki (hity) lub wlasnie zdan, stad common speech - czyli powszechne stwierdzenia.

Nastepna tendencja jaka przezylam w tym roku bylo ciagle wypytywanie o dzieci i meza. Myslalam, ze zyje w 21 wieku, ale chyba jednak pomylilismy sie w obliczeniach. Wszystko co teraz powiem – zaznaczam – nie ma na celu wytkniecia, ze posiadanie dzieci i rodziny jest zle czy cus, jednakze jak zwykle przeplatam swoje osobiste stanowisko z wiedza psychologiczna na ten temat bez wartosciowania. A wiec oto takie dialogi  non stop mnie spotykaly:
Wchodze z Siostra do klatki. Spotykam sasiadke i slysze:
- Oj Izabell, chyba Twoja Siostra pierwsza wyjdzie za maz.

Taki byl pierwszy tekst po pol roku nie widzenia mnie. Nie – co s£ychac? Jak w Irlandii? Co robisz? Co ciekawego w swiecie? Tylko jedyny pomysl na zycie ktore dzieli 99.9% ludnosci! Swoja droga – czy nie wydaje sie Wam podejrzane to, ze 99.9% ma takie same “hobby (dzieci, maz/zona) i na tym koniec? Dla mnie zawsze to bylo podejrzane dlatego od dziecka studiuje swiat i pscyhologicze zjawiska. Staje sie bardzo podejrzliwa jezeli cos wystepuje w wiekszosci w abstrakcyjnej dynamice i bardzo sie wysilam aby wir wplywow mnie nie wciagnal, chyba, ze sama tak zdecyduje swiadomie. A to ciezkie zadanie bo normalnie mozna czuc sie wykluczonym a nawet zle osadzonym. Np. moj krag znajomych w Polsce widzi mnie jako motyla skaczacego z kwiatka na kwiatek, wiatr w polu, osobe nie zdolna do zaangazowania sie i dlatego brak meza i dzieci. Na dodatek jestem pozytywna, usmiecham sie, ukazuje otwarcie swoja radosc (czego musialam sie nauczyc jak juz Wam wspominalam po zamrozeniu w dziecinstwie) i jakos nie widac depresji z powodu nie  posiadania dziecka i meza a to wydaje sie niemozliwe. Wiec takze nie jestem – w ich spojrzeniu – autentyczna lub wiarygodna. Znowu swietny artykul o usmiechu:





 Wiec wracajac do dialogu, zawsze mam w zanadrzu odpowiedzi rodem z piekla (hahaha) bo oczywiscie nie jestem typem, ktory pozwoli waskim horyzontom odejsc w spokoju. W terapii Gestalt frustracja jest bardzo popularnym narzedziem terapii. Dla mnie jest naturalnym haha Wiem dobrze, ze to co powiem moze rozezlic, ale mowie i tak, bo uwazam, ze milczenie nic nie zmieni. Jedynie co staram sie zachowac to szacunek. A wiec na zdanie sasiadki odpowiedzialam z tonem lekko zartobliwym:
No, jak nie bedzie myslec to wyjdzie za maz (Siostra o malo nie prychnela smiechem)
- No jak sie zakocha to nie bedzie myslec i wyjdzie za maz  - odpowiedziala sasiadka
 - Mowie wlasnie, ze jak nie bedzie myslec to wyjdzie. Ja sie zakochuje i mysle – dodalam.

Otrzymalam w odpowiedzi ten lekko zszokowany “look”, dobrze mi znany od lat. Dodam, ze sasiadka wyszla za maz, maz bardzo zaawansowany alkoholik, ciagle burdy i krzyki w ich domu to rzecz powszednia. Jej chyba jednak zakochanie nie wyszlo na dobre. W wiekszosci malzenstw pokolenia mojej mamy – tych co znam oczywiscie – nie wyszlo im to na dobre. Znowu zaznaczam, nie mam nic przeciwko ludziom zawierajacym malzenstwa czy posiadania dzieci. To owczy ped i presja mnie irytuje. Kiedys w tysiecznej rozmowie na temat dzieci i mezow kolega zapytal – no ale co robic wtedy z czasem jak nie ma sie zajecia czyli dzieci itd? Czy widzimy jaki dajemy sobie self-service? Jeszcze w zyciu nie slyszalam by ktos powiedzial – chce miec dzieci by dawac i wykonac najlepsza robote jaka bede potrafic aby swiat mial o jednego dobrego czlowieka wiecej. Znowu idealizm co? heheh Za to inna sasiadka wytlumaczyla mi po co ma sie dzieci. Znowu kolejne spotkanie na schodach, dwie sasiadki. Jedna mowi: 
- Oj Izabell, Ty sie nic nie zmieniasz! Wygladasz ciagle tak samo!Szczupla, mloda! (kurcze, mysle sobie, ale fajnie, complement dostalam) A na to druga sasiadka: 
- Nie ma dzieci, stresow, meza to nie ma jak sie szybko zestarzec. Mialaby te wszystkie stresy to by inaczej to wygladalo. Jak milo co? ;) Pytam sie wiec
 – To wytlumaczcie mi, po co w takim razie ludzie maja dzieci? A na to sasiadka 
Musza! Musza! Kto bedzie placil podatki, na przyszle emeryturyjakby wszyscy byli tacy jak Ty.  (no to mnie przekonala – pomyslalam sobie hahah). 
 - No ale nie lepiej jest miec dzieci po glebokim zastanowieniu lub nie miec po zauwazeniu, ze moze to nie jest nasz wybor tylko presja spoleczna. Moze byloby mniej dzieci, i tak zyjemy dluzej, a lepsza jakosc w wychowaniu? Druga sasiadka odpowiedziala;
 – Mowisz lepsza jakosc, ale to mozna mowic o ludziach ktorzy planuja dzieci. Ci co wpadaja moze nie sa tak w to zaangazowani. Ja na to
 – Ale przeciez wiekszosc ludzkosci to wpadki.......... I znowu ten look – bezcenny;) Czesto mysle sobie, kiedy widze ten look, ze chyba wlasnie tak musial to doswiadczac Sokrates. Zadawal trudne pytania, ukazywal brak spojnosci i logicznosci i to bylo irytujace wsrod populacji, ktora nie chciala myslec. Bo wiadomo, jak zaczyna sie glebiej czlowiek zastanawiac to wowczas wszystko staje sie bardziej skomplikowane i wowczas znowu – wysilek sie klania. A kto chcialby sie dowiedziec, ze zyciowe wybory moze nie sa jednak jego? Tak jak w Matrixie, prawda moze nie byc atrakcyjna. Znowu ciekawe badania:












 Oczywiscie realistycznie byloby sadzic, ze dzieci przynosza duzo radosci i duzo stresu, jednak gloryfikacja, ze tylko taka forma szczescia i milosci jest najwieksza i najbardziej wartosciowa kompletnie mnie nie przekonuje. A na pewno jako jedyny sposob na zycie, bez ktorego zycie bedzie puste i bez znaczenia. Nie zapomnijmy o troche przyziemnym wyjasnieniu potrzeby posiadania dzieci – wiemy jaka jest biologia, znamy nature, ktora zacheca do rozmnazania. Dlatego towarzysza nam przy tym emocje, potrzeby, pragnienia a dziecko wyglada slodko i maluszko co ma na celu prawdopodobnie zwiekszenia szans, ze ktos sie zaopiekuje bobasem nalezycie itd, itd.. I naprawde nie mowie, ze jest w tym cos zlego, uwazam ze to fascynujace jak wszystko jest zorganizowane. Dla natury i przetrwania ludzkiego, oraz zawierania glebokich wiezi jak najbardziej wazne. Jednak jest znowu ta druga strona monety – jako ludzie mozemy dokonywac swiadomych wyborow, ktore sprawia, ze nie bedziemy niewolnikami biologii, ale konstruktorami przyszlosci. Juz mozemy, kiedys bylo ciezej, brak zabezpieczen itd itd.  Fajnie decydowac sie na dzieci swiadomie, ale Ci co ich nie maja nie powinni odczuwac, ze sa tredowaci bo dziecko powinno byc chciane i zaproszone na ten swiat z gotowoscia do sprostania wszelkich wyzwan. Swiadoma decyzja o posiadaniu lub nieposiadaniu dzieci jest oznaka wielkiej odpowiedzialnosci z dwoch stron - o nieodpowiedzialnej wpadce i pozniej "jakos przetrwaniu" nie mozna tego powiedziec. I ja zawsze podziwiam takie osoby, ktore wykonuja dobra robote, bo to jest bardzo wazna i ciezka praca. Ale w wiekszosci widze znudzenie, stresy, lub ucieczki od uczestnictwa w zyciu dziecka, niestety...... Jak juz mowilam - nie wierze, ze wszyscy maja takie same "hobby" ale kultura zacheca do tego.

Opowiem Wam jeszcze jedna historie i krotki tekst. Dzis zaslyszane od kolezanki, lat 36, po rozwodzie, bez dzieci. Slowa jej wlasnej matki: Jestes juz prawie 10 lat w tej Irlandii i nie osiagnelas nic, ani meza, ani dzieci. 
A takze ostatnio slyszalam oto taka historie. Kolezanka siedzi w Ameryce. Mowi mi ze tam posiadanie minimum trojki dzieci swiadczy o pozycji spolecznej. Wiec, jezeli masz jedno czy dwojke dzieci jestes widziana jako ta na nizszym szczeblu. Pewna prawniczka, na wysokim i waznym stanowisku posiada juz dwojke dzieci z mezem i nie mogla zajsc w trzecia ciaze. I zaczely sie hormony, sztuczne zaplodnienia a przez to tycie, szalenstwo hormonow i wiele cierpienia po to aby posiadac trzecie dziecko. I pomyslmy – ma dwojke dzieci, po co jej trzecie?? Po co meczyc swoj organizm psychicznie i fizycznie nie wspomne o pieniadzach, ktore moga byc wydane na dzieci ktore juz ma? Ano dlatego, ze tam posiadajac mniej niz dwojki dzieci ukazuje pewne uchybienie jak u nas nie posiadanie w ogole dzieci. Czesto nasze wybory i myslenie nie jest naszym wyborem i naszym mysleniem. Kiedys o tym mowilam – dopoki nie zlamiemy siebie, niezakwestionujemy siebie, swojej percepcji, swoich wierzen, a pozniej nie wyruszymy na eksploracje roznorodnosci – doglebna i drobiazgowa – wowczas nigdy nie staniemy sie wolni. Jezeli po wyprawie, po lamaniu sie z kazdej strony wrocimy do tego co przedtem – ale nigdy nie 100% tego samego bo kazde lamanie pozostawia slad wiedzy i wplywa na wiele innych czynnikow – wtedy mozemy byc bardziej pewni, ze zyjemy blizej prawdziwnego zycia, blizej prawdziwych nas, tego co chcemy i z czego bedziemy dumni. Nasze wybory zyciowe beda nas bardziej spelnialy i bedzie to odczuwalne: energia bedzie Was rozpierac. I bedziecie sie zastanawiac – skad ona sie bierze! Bo im blizej do prawdziwyego JA tym blizej do zrodla zycia. Wazne aby uczyc dzieci wsluchiwania sie w siebie a nie w podazaniu za zewnetrznym nawolywaniem. Moja kolezanka niestety boryka sie z brakiem aasertywnosci i sily przebicia wiec cierpiala po slowach wlasnej matki w milczeniu. Przykre....
Na dzis to tyle. Dokoncze nastepnym razem. Buziaki.

sobota, 17 sierpnia 2013

Wywiad

Zbieram mysli do kupy ale zanim urodze posta to w miedzyczasie ciekawy wywiad:
Jaroslaw Kuzniar - nie emigrowal a jakie trafne rozumowanie i spostrzezenia  - polac mu!. Dzielimy duzo doswiadczen oraz rozumiem jego pesymizm, ktory odczuwalam przez 20 lat - ale ja emigrowalam, a on nie;) Chociaz po moich wakacjach.... ale o tym w krotce..;)


czwartek, 8 sierpnia 2013

Jestem....

.....po 3 tygodniach wakacji w Polsce a raczej zabieganych i bardzo aktywnych dniach. Jak w tym roku przezylam polska goscine? Bede psioczyc czy chwalic? O tym w krotce, bo jak zwykle duzo lekcji, obserwacji i wnioskow rodzilo sie w mojej glowie. Narazie musze wrocic z powrotem do rzeczywistosci i rutyny, a co najwazniejsze potrzebuje porzadnie sie wyspac. Najlepiej tak z dwa dni a weekend tuz za pasem:)

Do w krotce.

czwartek, 11 lipca 2013

Zapisala£am w czerwonym notesie...

"Poznanie siebie nie jest celem samym w sobie, lecz środkiem do wyzwolenia spontanicznych sił rozwojowych. Praca nad sobą staje się więc nie tylko podstawowym moralnym obowiązkiem, ale zarazem podstawowym moralnym przywilejem. Gdy będziemy poważnie traktować sprawę własnego rozwoju – sami owej pracy nad sobą zapragniemy. Pozbywając się neurotycznej obsesji na temat własnej osoby, uzyskując wolność dbania o własny rozwój – wyzwalamy u siebie zarazem zdolność do miłości i do troski o innych ludzi. "
- Karen Horeny, “Nerwica a rozwój człowieka”

Krotka historia codzienna

Krzatam sie po domu. Domofon przeszywa cisze Drrrr Drrrr.
- Yes?
Dzien dobry  - slysze w sluchawce po polsku (dziwne, ze tak odrazu po polsku, jakby wiedzieli, ze polak tu mieszka - mysle sobie)
- Dzien dobry - grzecznie odpowiadam.
- Chcialbym sie zapytac czy moge wrzucic do Pani skrzynki zaproszenie na spotkanie.
- A na jakie spotkanie? - pytam zaciekawiona.
-  A takie spotkanie gdzie rozmawiamy o Bibli, Bogu, nauce Jezusa itd
Oh nie - mysle sobie - juz wiem dlaczego zagadal odrazu po polsku. Miesiac temu byla u mego domofonu  kobieta z zaproszeniem na rozmowe o zyciu w nawiazaniu do Biblii i pewnie zapisali sobie, ze pod tym numerem zyje polak.
- Ale ja nie wierze w Boga - odpowiadam majac nadzieje, ze to zamknie sprawe jak ostatnio.
 - Nie wierzy Pani w Boga - powtorzyl glos po drugiej stronie sluchawki - a moge wiedziec dlaczego?
- Studiowalam psychologie, filozofie itd - znowu krotko odpowiadam
 -  Ah i Pania przekonali?
(w mojej glowie uslyszane zdania jak polaczenia neuronalne tworza siec wiazan w ktorych wypaluje absurdalnosc wypowiedzi. Czuje kognitywna prace w mozgu i wzbierajacy naplyw informacji).
 - Nikt mnie nie przekonal ( kto tu zostal przekonany? - mysle sobie). Sama mysle i dochodze do wnioskow (staram trzymac krotko jednak spokojnie).
 - Aha, sama Pani mysli...... To smutno slyszec, ze..... tit tit tit (nagle domofon sam sie rozlaczyl w polowie zdania).
Odkladam powoli sluchawke - A jednak Bog istnieje  :D


środa, 3 lipca 2013

Lekcje odrobione.

Czego nauczylam sie w ostatnim tygodniu, ktory znowu obdarowal mnie zawirowaniami? Cos ostatnio nie ma konca. Jak mowi kolezanka "kiedy juz pada, to musi to byc ulewa". Ale zawsze staram sie tanczyc nawet wtedy. Oto moje ostatnie lekcje:

 - Najpierw potwierdzila sie moja obserwacja dawno temu - jezeli ktos jest mily teraz, to nieoznacza, ze bedzie mily pozniej. W wiekszosci zalezy to od wplywow sytuacyjnych pod ktorymi czlowiek sie ugina, zew jak i wew. A jak juz rozprawialam na ten temat ostatnio, udzwigniecie sytuacji jest moim zdaniem miara naszego czlowieczenstwa. Dlatego dopiero stajemy sie ludzmi, ewolucja trwa.
- Kiedy wszystko sie sypie, za 5 minut wszystko moze nagle powstac i to jeszcze lepsze niz wczesniej bylo.

- Myslenie konstruktywne nawet albo szczegolnie na etapie spadania pozwala umyslowi ciagle dostrzegac swiatlo w tunelu. Zawsze jest jakies wyjscie.

- Przez lata emigracji nauczylam sie prosic o pomoc ludzi, kiedy przez 20 lat swojego zycia dzwigalam wszystko sama. Ostatnio poczulam wielka roznica i czuje sie o wiele lepiej z proszeniem o pomoc innych. Odczulam, ze moge pokazac iz tej pomocy potrzebuje i korona mi z glowy nie spadnie.

- Mam przyjaciol…. Takich na dobre i zle… Kiedy przez 20 lat swojego zycia mialam jedynie psa….
Czuje sie dziwnie majac na kim sie oprzec…. Zaobserwowalam, ze jak zaczynam o tym myslec, to chce mi sie plakac… I nie sa to lzy bolu, tylko ogromnego wzruszenia. Uczy mnie to, ze to co dla niektorych normalne dla mnie jest jak dostanie gwiazdki z nieba. Ktos chce mi pomoc? Ot tak sobie? Bez flaszki w zamian? To dziwne…..dziwne ogromnie. I strasznie mnie to wzrusza za kazdym razem.


Reasumujac: nauczylam sie nowych krokow podczas ulewy. Zawsze jest dobry moment aby sie czegos nauczyc.

Milego tygodnia!



sobota, 15 czerwca 2013

Wanka-Wstanka

W ostatnich tygodniach moja energia nie grzeszyla ogniem. Wiele rzeczy spadlo za jednym razem, od stresujacych i wymagajacych mojej emocjonalnej energii wydarzen w pracy, po ciazacy na mnie przedluzajacy sie wraz z zimnem w tym roku SAD, po smierc mojego zwierzecego przyjaciela.... I pare jeszcze dodatkowych irytujacych “pchelek”. Nie zeby to bylo cos nowego w zyciu (w koncu na tym zycie polega) i ciezej bywalo, jednakze zachowawszy czlowiecza nature zawsze nacisk jest odczuwalny i trzeba sobie jakos radzic. W ostatnim tygodniu nastapilo w koncu odbicie. Ide znowu w gore, ale jeszcze na zielonym szczycie nie jestem. Choc duzo mam zielonego w kolo. W Irlandii przyszlo niespodziewane lato, najdluzsze w historii chyba, az tydzien (!). W weekend wylegiwalam sie na sloncu jak kot i wciagalam witamine D do mozgu. Drugi raz od 9 lat zalozylam sandaly i bikini w Irlandii! Nie ma co, zyc nie umierac. Nadal czuje jednak, ze nie jestem cala soba w tym sloncu. Od tygodni czulam kumulacje emocji, od calkowitego zniechecenia do zycia i struktury w jakiej operuje po calkowita martwote energii, ktora napedzala moja pasje, kreacje i inspiracje. Zdarzalo sie juz tak nie raz. I powiem Wam, ze rozumiem co Viktor Frankl mowil o utracie znaczenia, sensu w zyciu w swojej ksiazce “Czlowiek w poszukiwaniu sensu”. Kiedy trace z widoku swoj żagiew, wowczas nastepuje martwota. I tu nastepuja dwie rzeczy (ktore probuje wytlumaczyc moim nauczycielom namietnie). Na tym polega moim zdaniem wyciaganie siebie samego z dolkow zyciowych. Pierwsza rzecz, emocje. Druga, praca kognitywna naszego mozgu, czyli czesc prymitywna i czesc nowa. Czujemy sie zle, wszystko nam sie wali, potykamy sie, szarpiemy pod naplywem uczuc lub odwrotnie, nic nie czujemy i mamy wszystko w ciemnosciach dupy. I tu wiekszosc ludzi sie zatrzymuje… a potem laduja u terapeuty, psychiatry czy u wrozki. Emocje sie fiksuja, szaleja, lub na drugim ekstremum, w ogole ani sladu po nich w naszym odczuciu i zaczynamy miec jedna chec, skonczyc z tym, zapic sie, przepuscic wszystko lub samemu sie dobrze i bez myslenia puscic. Zrobic cos co w koncu ruszy nas wewnetrznie lub da upust emocjom. Ostatni dolek dal mi duzo do myslenia. Jak widac nawet w dupie mozna byc konstruktywnym, tylko trzeba poszukac – dzisiaj sarkazm mi sie chyba niezle tworzy – glebiej… haha (chyba jednak wracam do siebie:))

Pamietam takie pytanie, ktore wyczytalam w ksiazce p.Woydyllo o wankach wstankach, albo inaczej o sprezystosci emocjonalnej (resilience). Bedac w szkole patrzac na ludzi, ktorzy czesto zostaja w pewnych ciezkich dla nich emocjach zastanawialam sie dlaczego tyle mi sie udalo w pracy emocjonalnej i jeszcze pchalam uparcie kamien na gore a wielu z nich ciagle boryka sie z duzymi zawirowaniami. Zylam bolem tak jak oni, pamietam te ciemnosci. Czasami jak jestem w Polsce i doswiadczam tych samych schematow co 9 lat temu, te zachowania tzw. buraczane, zlosliwosci, oko za oko, agresja w glosie ktora zawsze byla przeze mnie odczuwalna, te pytania typowo tradycyjne (a kiedy dzieci, a kiedy maz etc?) zawsze czuje scisk w zoladku i oddech przeszlosci na plecach. Jednakze w tym samym czasie odczuwam wdziecznosc, ze zmienilam swoj caly swiat, najlepsza odwazna decyzja jaka podjelam. 2 tygodnie temu mialam gosci z Polski, znajomych ktorych znam 15 lat. Malzenstwo z dlugim stazem, dwoje dzieci i “wszystko dla dzieci”, przylepieni do jednej opcji zyciowej jak do kola ratunkowego. W rozmowach wylapywalam co rusz schematy mysleniowe i zachowania uwarunkowane poprzez kulture. To jeszcze nie byloby az takie zle gdyby nie fakt, ze nie widze w nich zycia... Kiedy wyjechali pozostalam z pytaniem, czy tak bym chciala aby moje zycie wygladalo? I dziwne, ze zycie wiekszosci moich znajomych wyglada jota w jote tak samo, praca, dzieci, praca, dzieci. Jakby ktos ich zaprogramowal. Mysle sobie, co czuja tam w srodku. Czy tez sie borykaja? Czy po prostu narzucaja sobie iluzje, ze tak wlasnie chca aby ich zycie wygladalo. U moich znajomych jest to drugie, moim zdaniem. Nie widac tam nawet juz kobiety i mezczyzny, a szkoda zatracic to w zwiazku. I tu przypomniala mi sie piosenka z mojego ulubionego filmu Piekna i Bestia, kiedy Bella spiewa o prowincjonalnym miasteczku, gdzie wszystko jest tak samo od lat, a ona chce czegos wiecej. Ja bylam i jestem wlasnie taka Bella. Zawsze chcialam czegos wiecej. Jakis wiecznie odczuwalny glod duszy.... I nie mowie o karierach czy jakichs innych plytkich jak dla mnie celach. Ale wlasnie o tych celach, glebokich, szerokich, przekraczajacych mnie sama a na pewno juz klatke, ktora daje poczucie bezpieczenstwa ale daje martwote. Ale wrocmy do tematu. Wiec na co sie sklada ta sprezystosc psychiczna?

Zawsze mialam wrazenie, ze jestem split (rozszczepiona, ale nie w sensie zaburzenia tozsamosci, choc kto wie, i to jest mozliwe;)) – czyli sa dwie czesci mnie. Jedna to ta spirytualna, duchowa, wrazliwa, druga to ta silna, racjonalna, kognitywnie ciagle w swojej glowie, analizujaca. Moja hipoteza dla wanki wstanki jest taka, iz gloryfikacja emocji i zbytnie plawienie sie w nich powoduje, ze czesto idziemy na dno. Na poczatku dzieje sie to poza naszym wyborem. Jako dzieci nie dokonujemy decyzji sily czy ugiecia sie swiadomie, jest to jakby wybor natury z jaka przyszlismy na swiat. Jednakze to jak przyjmiemy doswiadczenie zalezy od naszych kognitywnych procesow. Pracuja one od poczatku ale u kazdego inaczej. Kiedy sytuacja zostaje odebrana przez nasza kognitywne procesy, zostaje w jakis sposob zapisana emocjonalnie. Tyle, ze moja hipoteza zaklada, ze w zaleznosci od sily kognitywnego dzialania te emocje jak woda poprzez sito przelatuja lub nie aby wyladowac jako program umyslowy bardziej lub mniej zapisany. Jezeli sito posiada szerokie luki, wowczas emocje zalewaja nasz umysl. Pozniej plawimy sie w nich dlugo, nie radzimy sobie, czujemy ze emocje jak rozszalale wulkany rzadza naszym bytem i naszym umyslem. Mozemy nazwac to nadwrazliwoscia.  Jezeli sito jest bardzo geste, wowczas nastepuje kumulacja i pietrza sie one jak rzeka przy zamknietej tamie. Jednak my o tym nie wiemy (inaczej, represja, zamrozenie, zaprzeczenia itd). Wydaje sie wtedy, ze osoba jest jak skala, jakby szywna i emocjonalnie bez wiekszych fal. Inaczej jest z sitem o srednich lukach, ktore cos przepuszcza, cos tamuje, jednak rozprasza impakt zdarzen. Wowczas wanki wstanki, ani nie przytloczone nadmiarem emocji, ani kompletnie nie zablokowane jednoczesnie dostaja mozliwosc bycia elastycznym. Sa jakby w balansie, ktory pozwala na ruchy. Warto rozpoznac w sobie tendencje do zamrazania, negowania itd lub do zbytniej emocjonalnosci. Za tym idzie nie tylko przypatrzenie sie swoim emocjom, ale takze myslom, naszej filozofii zyciowej, wierzeniom i przekonaniom, ktore moga sie okazac nie nasze. Te dwa swiaty sie przenikaja i plynnosc pomiedzy nimi powoduje, ze ruszamy do przodu.

Od  dawna pamietam pewne wrazenie. Kiedy czuje, druga czesc przypatruje sie tym uczuciom, analizuje je, rozpoznaje, czy warto za nimi podazyc, czy nalezy je zaakceptowac, czy troche powalczyc. Ja patrzy na Mnie. I nigdy nie bylo to moim wyborem. Moja terapeutka mowi, ze nie spotkala jeszcze nikogo kto w sumie wychowal sie sam, i radzil sobie sam z problemami wyciagajac wnioski, a pozniej uzywal ich do wyciagania siebie z dolkow i zawirowan. Byla to cholernie ciezka praca. Pamietam ile lez wylewalam, w jakich ciemnosciach bylam, przeklinalam wszelkich bogow za swoj los – to ta czesc emocjonalna. Ale kognitywna mowila mi "nie poddawaj sie, sprobuj tego, potem tego, jestem z Toba, nie jestes sama”. Zawsze mialam takze dziwne poczucie ze ktos jest ze mna, we mnie. Nazywam to Glos, ale to jest wlasnie ta czesc Mnie, ktora mowi do Ja. Gdybyscie byli w mojej glowie uslyszelibyscie doslownie takie rozmowy:

- Wszystko jest do dupy, mam dosc. Mam dosc pracy, rutyny, ludzie mnie wkurzaja, co ja robie na tej planecie. Kto mnie tu przyslal??!!! (i kaskada emocji ciagnacych w dol, cialo traci energie, chce tylko spac, mozg zaweza widzenie, nawet slonce nie pomaga. Tutaj wiekszosc ludzi sie zatrzymuje, dlatego ciezko im ruszyc.)

- Alez Izabell, przesadzasz, spojrz obiektywnie. Czekalas na slonce, zielen, przebudzone drzewa? Sa. Jedziesz na wakacje za miesiac? Jedziesz. Masz coraz wiecej zamowien w fotografii, gdzie sama tworzysz wszystko od zera? Masz. Jestes juz na koncu drogi do pracy, ktora byla i jest Twoja pasja? Jestes. Gdzie tu jest tylko tak zle. Nie rycz Glupia ( jak widac w dialogach ze soba do siebie takze jestem sarkastyczna. Humor bardzo mi pomaga rozladowac emocje). Jestes zmeczona, to zrozumiale. Odpocznij. (kognitywna praca, ktora wyciaga jakby mnie tonaca na realny lad. A wyciaga mnie z krainy gdzie emocje tworza negatywna iluzje rzeczywistosci zewnetrznej).

- Ale ja zawsze mam pod gorke.
- Jak masz pod gorke? Teraz to juz lekki pagorek, nawet wzniesienie bym powiedziala. Pamietasz w jakiej czarnej otchlani bylas pare lat temu? To byly wtedy Himalaje, teraz to Bieszczady. (i zaczynam sie smiac sama do siebie. Otwartosc glowy pozwala na przyjecie wielu mozliwosci i reakcji. Czyli jakby rzeka plynie i pozwalamy sobie na wiele frywolnosci.)

Tak prowadze ze soba rozmowy – na poziomie emocjonalnym sa odczucia, to kognitywne prace powoduja wyciaganie siebie i powrot do balansu. Trzeba tylko po to siegnac. Brzmi to prosto, ale jezeli ktos jest bardziej emocjonalny lub bardziej kognitywny moze byc ciezko. W tym pierwszym emocje nie pozwalaja myslec, w tym drugim nie slyszy sie emocji. Rozmowa ze soba na zasadzie tezy i antytezy moze dac doskonale wyniki. Rozmawiam ze soba od zawsze, jednakze pozniej doczytalam sie, ze zasada ma swoja nazwe w psychologii i filozofii i jest stosowana w psychoterapii. Dlatego widze za i przeciw, debatuje za i przeciw, i jestem otwarta na za i przeciw. W szkole uslyszalam bardzo fajne, proste tlumaczenie dwoch mechanizmow o ktorych mowie - emocje, czyli prymitywna czesc mozgu (system nizszy). Kognitywne procesy, myslenie, wglebianie sie, analizowanie - to nowa czesc mozgu (system wyzszy). Moim zdaniem naszym celem w rozwoju jest nauka uzywania nowej czesci mozgu. To wlasnie ona daje nam przewage posrod innych zwierzat, mozemy wtedy madrze wybierac emocje za ktorymi warto podazyc. Bo nie jest tak, ze za kazda emocja warto podazac. Proste jak dla mnie powiedzenie - "wybieraj sercem" jest dla mnie problemowe. Czasami serce robi w nas konia, a potem jak decydujemy tworzyc swiat w okol nas, inni ludzie (dzieci np.) takze zaczna to odczuwac. Jednakze nie osiagnelismy bieglosci w uzywaniu tych wszystkich narzedzi. Wszelkie zlo, niszczenie, agresja, zlosliwosci, oko za oko itd itd bierze sie z braku glebi zrozumienia, ktora wplywa na glebie emocji. Agresja jest reakcja emocjonalna. Ludzie o silnym prymitywnym mozgu beda mieli problem aby przekroczyc siebie i swoje ciezkie emocje i stanac na wysokosci zadania.
Maly zewnetrzny bodziec i latwo przestac byc dumnym z siebie.

Przyznam sie, ze kiedy widze szybka reakcje agresywna, lub zlosliwa (ktora niestety latwo wywolac wsrod ludzi, jezeli ktos nie ma dystansu) wlacza mi sie obraz wlasnie widoku rozszalalego zwierzecia.  Poniewaz nowa czesc nie jest czesto uzywana nie reflektuje nad soba, ale za to emocje oceniaja zawsze na zewnetrz tzw. zewnetrzne centrum oceny. I aby nie bylo tak serio:)


Dokladnie o to chodzi Hihihihihihi

A teraz podam Wam przyklad ze swojego zycia.

Opowiedzialam swojej terapeutce, ze bylam na drodze do anoreksji. Wazylam 48 kg przy 170cm, spalam na wlasnej miednicy, nie mialam okresu 7 miesiecy. Zapytala sie czy ktos to zauwazyl. Ja, ze tak, zauwazyl i jeszcze mi gratulowali bo w Polsce wszyscy skupiaja sie nadmiernie na wygladzie. Kiedy schudlam, zaczelam pasowac do ich wizji atrakcyjnosci. Jednak sama zawrocilam z tej drogi. Po prostu podczas wielu rozmow ze soba i poprzez ciagle szukanie informacji zewnetrznych doszlo do mnie, ze nie tedy droga. Mialam wtedy ok 15-16 lat.  Byla zdziwona, ze w nastolatkowym wieku prostowalam sama wlasne drogi. Zapytala sie o mame, czy nie zauwazyla tego. Cos tam przebakiwala ale nigdy ze mna nie rozmawiala albo mnie nie prostowala. Pamietam swoje myslenie: najpierw, presja spoleczna, kolezanki nazywali mnie gruba, czulam sie brzydka. Pchnelo mnie to do zaprzestania jedzenia. Jednak z powodu konitywnej czulosci zaczelam wylapywac, ze cos jest nie tak. Myslenie, zastanawianie, chec wiedzy - to sa ogromne sily. I zaczal sie dialog Ja z Mnie: dlaczego chcesz byc chuda? Nie lubisz przeciez jak cos na Ciebie wplywa i Toba rzadzi, czemu sie dajesz teraz? Czyj glos masz w sobie, kolezanek czy Twoj osobisty na temat wlasnego ciala? Itd itd. I moja kognitywna czesc zaczela wyciagac tonacego z odmetow wplywow. I zaczelam jesc. Wszystko wrocilo do normy. Jednakze nie wrocilam do starych przyzwyczajen. Wypracowalam zdrowy styl zycia, duzo warzyw, owocow, chudego miesa i ryb. Znowu chec wiedzy pchnela mnie do czytania wszystkiego na ten temat, jak zdrowo zyc, jesc, dbac o siebie. Nie wyobrazam sobie sie glodzic teraz. Znowu dowod konstruktywnego uzycia gowna na poczet zakwitu pozniejszych kwiatkow.  Nie wrocilam do starych nawykow, na nowym doswiadczeniu zbudowalam nowa jakos. Tym razem na dobrej, zdrowej drodze.

Obecnie patrze na przeszlosc jako na cos dalekiego. Odzywa sie czasami ale nie jest to juz moj caly swiat, nie ma we mnie juz lez przeszlosci, to jest odczucie zamknietego rozdzialu, zaloba sie zakonczyla. Juz na takie setne czesci rozlozylam swoje dziecinstwo, ze teraz tylko przypatruje sie malym okruszkom gdzieniegdzie ktore wymknely sie ze zrodla. Wiem jak dzialam. Wybralam to co chce naprostowac, a to co mi sie podoba zostawiam. Przekroczylam swoje dziecinstwo i teraz patrze w przyszlosc. Wiem gdzie ide. Mysle takze, ze jestem szczesciara. Dostalam ciezki poczatek zycia, jednak dostalam takze narzedzie do przetrwania, to moja czesc kognitywna, ktora nie pozwalala mi zatopic sie do konca w bolu istnienia. Moj Brat np. juz jest troche inny. Pomimo widocznego myslenia emocje bardzo mocno wycisnely na nim pietno. Ostatnio pytalam sie mamy jaka bylam w dziecinstwie i jakie mialam stosunki z Bratem. Powiedziala, ze Brat od poczatku byl bardzo cieply i czuly. Opiekowal sie mna, zaprowadzal do przedszkola. Zawsze zastanawialo mnie dlaczego mam tyle emocji wzgledem niego. Oblewa mnie zawsze cieplo jak o nim mysle. Teraz juz wiem, on dal mi duzo ciepla, moj mozg to pamieta. Mowila takze, ze on wydawal sie zawsze bardzo wrazliwy. Ja jakby mniej plakalam. I to moj Brat dostal najwiecej kopow emocjonalnych od ojca. Tlumaczy to dlaczego Brat sie wycofal i zamknal w sobie. Zaczal dzialac na drugim ekstremum, kognitywnym, kompletnie odcinajac sie od emocji, ktore i tak widzialam. Przyjal duzo z powodu swojej wrazliwosci. Paradoksem jednak jest to, ze tez jestem nadwrazliwa, ale mam silnie rozwinieta czesc wyzsza, wiec potrafie sobie z tym poradzic. Wywarzalam te zamkniete drzwi, ktore Brat zatrzasnal nie raz, aby uwierzyl, ze jego cieplo i wrazliwosc jest tu jak najbardziej potrzebna. Ciagnelam do balansu, do elastycznosci, do korzystania z jak najwiekszej mozliwosci mozgu. Bylo ciezko nie raz. Ale ja sie nie poddaje tak latwo;) I teraz wszyscy kochamy sie mocno i to pokazujemy, ale takze uzywamy racjonalnosci, myslenia, kopa w dupe jak trzeba:) Ale kopa z miloscia:)


A na koniec ciekawy artykul, ktory przybliza bardziej dzisiejszy temat.
Pozdrawiam Was cieplo Moi Drodzy! 












 Charaktery, 2013

piątek, 17 maja 2013

Goodbye Plamka...

Moj chomiczek Plamka umarl. Zlapal jakas bakterie i za pozno sie zorientowalam, ze to bakteria a nie starosc. Chomiczki zyja krotko.... Bidulek wygladal marnie. Lzy lecialy mi jak grochy. I tysiace mysli przez moja glowe. Po pierwsze jak zegnanie sie z zyciem wyglada tragicznie... Takie male cialko, juz chudziutkie, lezalo w trocinach a on staral sie zlapac kazdy oddech z trudem. I mozg moj generowal wspomnienia kiedy taki nie byl. Kiedy biegal wszedzie, zajadal pestki slonecznika a futro jego lsnilo i pachnialo trocinami. I tak konczy sie wszystko...i co dalej?

Czasami mam takie naplywy swiadomosci o smierci w najmniej niespodziewanym momencie. Jade autobusem, ludzie przeciskaja sie aby tylko zlapac wolne miejsce, wszyscy istniejemy tu i teraz w tej rzeczywistosci. Ale przed nami ktos tez byl w swojej rzeczywistosci tak jaki my teraz. Nie mysli sie swiadomie, ze to sie wszystko kiedys skonczy. Ktos inny bedzie jechal tym autobusem, bedzie go prowadzil, bedzie walczyl o glupie miejsce. Potem mialam wspomnienia moich wszystkich zwierzaczkow. Cezar, moj psiak, moj przyjaciel, jedyny do jakiego zywilam cieple uczucia w czasach zycia w Polsce. Jedyny, ktory mi te cieple uczucia pokazywal. Byl tez Gizmo, ale to juz jak wyprowadzilam sie z domu i mialam go tylko rok bo pozniej wyemigrowalam. Kilka chomikow, Agatka, Okruszek. Dwie rybki. Zawsze lzy jak grochy kiedy byl czas sie pozegnac. A potem pomyslalam o szkole. O tym, ze nauczyciele nie potrafili mnie rozgryzc i mysleli, ze nie jestem polaczona ze swoimi emocjami bo jakby ich nie pokazuje. Smieszna historia, opowiem Wam nastepnym razem, bo to nie ten temat. Jednakze pomyslalam, ze po prostu mnie wzrusza cos co wiekszosci ludzi nie wzrusza chyba, a one oczekiwaly ze bedzie mnie ruszalo to co je. Ktos kopnie drzewo, juz mnie to rusza, ktos nadepnie na slimaka, juz mnie to rusza. Mowie ludziom, ze mi chomik umarl, a niektorzy, ze to tylko chomik. Dziwi mnie to. Choc znam fakty i realia, jednakze druga czesc mnie, jest bardzo spirytualna, czyli emocje sa glebokie jezeli chodzi o polaczenie z Ziemia jak w Avatarze. Zasady w jakich zyjemy dla osoby z wizja jawia sie jako okrutne - juz to Wam opisywalam. Fakt jest taki, ze prawdopodobnie jakbym zyla w dzungli a nie w obecnych realiach, uczylabym sie zabijac takie male futrzaki aby przezyc. Wrazliwosc wtedy na nature nie bylaby moim sojusznikiem. Czy to nie paradoksy? Jednakze to byl MOJ chomik majacy imie. Wymienialismy sie na zasadzie personalnej. A nawet jakby to nie bylo na zasadzie personalnej, jak juz kiedys wspominalam, szacunek do kazdego zycia, Ziemi itd towarzyszy mi od zawsze i widzac Bigger Picture zdarza mi sie poplakac. Polaczenie jest bardzo duchowe. Wymiana personalna tylko z ludzmi jest wielkim ograniczeniem. Z powodu hierarchi lancuchowej czlowiek moze bardzo naduzyc swojej wladzy w stosunku do Braci Mniejszych– co oczywiscie robi – dlatego aby czlowiek mnie wzruszyl swoim losem, musi to byc cos co jest niezalezne od niego i co powoduje jego bol. A czesto jest tak, ze sami sobie gotujemy swoj los. Ale to rozlegly temat powodow i skutkow....wiele wariacji...

Wiec moj chomiczek odszedl i uwolnil swoja energie z ciala. Jezeli niebo mialoby istniec wyobrazam sobie go nie inaczej jak ze wszystkimi moimi psiakami, chomikami i rybkami – bez nich bedzie niepelne.

RIP Plamka

sobota, 11 maja 2013

Zapisalam w czerwonym notesie....

"Jeśli zamierzasz spróbować, idz do samego konca. W przeciwnym razie nie trudź się. To moze oznaczac utrate dziewczyn, żon, krewnych, a nawet moze utrate poczytalności. Może to się wiązać z niejedzeniem przez trzy czy cztery dni, spaniem na parkowej ławce, pobytem w więzieniu lub z tym, że będą z Ciebie drwić. Może też oznaczać kpiny i izolacje. Izolacje jest darem, wszystko inne jest sprawdzianem Twojej wytrzymałości, oraz tego jak bardzo pragniesz celu swoich dążeń. I będziesz działać pomimo odrzucenia i niewielkiego prawdopodobieństwa sukcesu. I będzie to lepsze niż cokolwiek, co jesteś w stanie sobie wyobrazić. Jeśli zamierzasz spróbować, daj z siebie wszystko i dzialaj do samego konca. Nie istnieje inne uczucie równe temu. Staniesz sam na sam z bogami, a noce będą płonąć żywym ogniem. Pokierujesz swoje życie wprost do szczęścia totalnego. To jedyna walka, jaką warto stoczyć." Charles Bukowski "Faktotum"

piątek, 3 maja 2013

Urodziny....

33 lata.... zawsze w swoje urodziny obejmuje spojrzeniem umyslu swoj czas na ziemi.... Czy wzielam wystarczajaco odpowiedzialnosci za swoje zycie, czyny, slowa? Czy nie zapominam zyc pelniej, glebiej? Nie uciekac, nie poddawac sie strachowi... swoim bledom percepcji....Udowadniac, ze czlowiek to nie "tylko" czlowiek" ale "az" czlowiek...   czy zylam jak chcialam? Czy wytrwalam w czasie proby? Czy bylam wystarczajaco swiadoma? Czy dalam z siebie wszystko aby zrozumiec siebie a potem swiat i innych? Czy nie zmarnowalam zadnej okazji, wyzwania do tego aby przelamac siebie a potem swiat? Jezeli mnie spotkacie, pamietajcie.... bedziecie ruszeni..nie mowie o pozytywnych emocjach -  te sa latwe, tylko o tych  ktore wymagaja podjecia wyzwania.....ale wierzcie, ze to z najlepszymi intencjami, nawet jak nie bedzie to typowe glaskanie i na poczatku wyda sie Wam, ze w ogole mnie nic nie rusza....

Jest mi ciezko czesto... Ciezko jest byc mna...Poznalam siebie jeszcze wiecej po tym roku studiow psychoterapii.. Potwierdzily moje odczucia....Te cale 33 lata.... I pieknie i ciezko... Dwa ciala nalezace do siebie, ciemnosc i jasnosc - jak zycie....  Moja nauczycielka mowi, ze takie istnienie w swiecie, ktory zderza wizje i natchnienie z rzeczywistocia musi byc samotna podroza.... Zawsze te wizje mialam....Od dziecka... Zawsze byly i bede zderzenia....Zawsze bedzie czesc samotna we mnie... Dar i przeklenstwo... Nikt nie jest w stanie mi ja wypelnic, choc mam tyle kochajacyhc ludzi w okol, ktorzy naleza do mojego swiata... Wiem, ze sa tacy jak ja...Ale sila, ktora w sobie mam nie jest ciagle skala....Wojownik tez ma zalamania.... Przyjmuje je jednak jako naturalna reakcje na wyczerpanie... Moja czesc samotna daje paradokslanie wielki wglad! Nie ma daru bez ceny...

Wiec co roku mowie sobie, ze swiadomie dalam z siebie wszystko... I kiedy bede lezec na lozu smierci, nie bede jedna z tych, ktora czegos zaluje... bo pracowalam i pracuje nad samorozwojem...I na dzieleniu sie nim....Ciagle skupiona....

Takie mam uczucia i mysli dzisiaj... 3 maja....


..

piątek, 19 kwietnia 2013

Just leave me your stardust to remember you by....



If you'll be my star
I'll be your sky
You can hide underneath me and come out at night
When I turn jet black and you show off your light
I live to let you shine

I live to let you shine

And you can sky-rocket away from me
And never come back if you find another galaxy
Far from here with more room to fly
Just leave me your stardust to remember you by


If you be my boat
I'll be your sea
The depth of pure blue just to probe curiosity
Ebbing and flowing and pushed by a breeze
I live to make you free
I live to make you free

But you can set sail to the west if you want to
And past the horizon till I can't even see you
Far from here where the beaches are wide
Just leave me your wake to remember you by

If you'll be my star
I'll be your sky
You can hide underneath me and come out at night
When I turn jet black and you show off your light
I live to let you shine

I live to let you shine

But you can sky-rocket away from me
And never come back if you find another galaxy
Far from here with more room to fly
Just leave me your stardust to remember you by

Stardust to remember you by

sobota, 13 kwietnia 2013

Samorozwoj

Czasami bywa tak, ze jak sie wglebia w jakis temat to wszystko w okol sprzeza sie w dostarczaniu kolejnych materialow na ten wlasnie sam temat. I wpadly mi do reki Charaktery i tam, prosze, temat samoobserwacji jak byk! Zrobilam kilka shotow aby sie paroma zdaniami z Wami podzielic do kontemplacji.


Wiem, ze sie powtarzam z tematem ego non stop, ale uwazam, ze wlasnie to najbardziej nam przeszkadza w samorozwoju za czym idzie pozniej pozytywnym wplywaniu na swiat. Temat ten jest bardzo rozbudowany w duchowosci, gdzie Mistrzowie Madrosci trabili glownie o tym. Ego jest latwo zdenerwowac, nie lubi myslec zle o sobie, i przewaznie lubi nakladac na nasza percpecje filtry, ktore maja jemu sluzyc. Waznym czynnikiem aby rozpoznac jego dzialanie jest takze pytanie jakie sa dowody? Czyli  - tak jak mowilam, kiedy robimy test, wsluchujemy sie w siebie i szukamu dowodow na za i przeciw. Trzeba uwazac aby cos nie odrzucic bo sie nam po prostu nie podoba, albo dlatego ze nie rozciagamy zagadnien. Ciezka robota to samopoznanie. 



A wiec zalozmy, ze odkrywamy rzeczy, ktore nie lubimy w sobie. I teraz moze pojsc w pare stron - odrzucamy odkrycie z pewna doza zlosci, zaprzeczamy, wysmiewamy, zapominamy itd itd Jednak wygrana jest wtedy kiedy zaczynamy sie temu przygladac, bez oceniania z perspektywy wartosci. Obracamy ta wiedze uwaznie, szukamy dowodow, mamy otwarta glowe aby zaakceptowac to co nas boli w tym a potem.... stajemy sie konstruktorami siebie. I ten proces konstrukcji z samopoznania przechodzi w samorozwoj - i tu sie rodza Mistrzowie.








Samokontrola - uwazam, ze jest ona bardzo wazna w odniesieniu do siebie w obliczu swiata. Samokontrola zawsze przywodzi mi na mysl ta historie kiedy Mistrz byl obrazany przez jakichs ludzi, opluwany i wyszydzany, ale on nie reagowal. Studenci sie pytali, czemu nie reaguje, przeciez to jest brak szacunku. A Mistrz odpowiedzial - Czy wodospad Niagara straci na swojej wielkosci jezeli ktos go opluje?
To jest sila!








Samorefleksja niestety nie jest praktykowana czesto. Mozna by sie pokusic o konkluzje, ze wlasnie dlatego madrosc jest takze rzadko spotykana. Refleksja nad soba i swiatem - piekny start w samorozwoju.

Milego weekendu!

środa, 10 kwietnia 2013

Przykleja sie do mozgu...

Kto chce sprawdzic jak wypada na innych testach takze bazujacych na Myers Briggs Personality Test? :) Dostalam nowy link. Ciekawe zobaczyc czy jest sie stabilnym w wypowiedziach i przekonaniach o sobie samym. Pamietajmy, ze generalnie psychologia uwaza, ze introspekcja nie jest narzedziem w ktorym uzywaniu homo sapiens jest biegly. Myslimy moze, ze testy sa zbyt ogolne, lub zabawne ale to moze wlasnie my nie wypracowalismy w sobie takiej samoswiadomosci aby byly stabilne, lub nie wglebilismy sie tak gleboko w obserwacje siebie wew i zew aby wychaczyc tendencje albo dodatkowo - nie rozgryzamy pytania do dna. Otwarta glowa, Moi Drodzy. To do roboty. Inny test, wiecej wyboru w spektrum, moze bardziej przypadnie do gustu bo daje wiecej elastycznosci. Zaznaczam - takze lekki i przyjemny ale nadal bazujacy na typologii Junga i Myers Briggs.
http://similarminds.com/jung.html

A tutaj swietny komentarz:

Remember, you're the final judge of which type fits you best. Your MBTI results suggest your probable type, based on the choices you made when you answered the questions. Therefore, your type is not unchangeable, and it's open to personal interpretation.
Completing an MBTI allows you to explore your personality, and reading your MBTI profile can be enlightening. Being aware of your personal preferences is one step toward understanding yourself better, and improving your relationships with others. By recognizing your preferred style, you have an opportunity to develop skills to strengthen the weaker side of the scale. And this can help you become more well-rounded, and more capable of achieving great things.

Czy mowilam juz o OTWARTEJ GLOWIE jezeli chodzi o wlasny self development?
Pamietajmy, ze jest roznica pomiedzy krytyka zamknieta i krytyka otwarta.  Krytyka zamknieta wystepuje wtedy kiedy skupiamy sie tylko na niej i odrzucamy bezsprzecznie odrazu wszystko co niesie ze soba temat. Blisko tu do judgment-u i ta zawsze zawiera emocje, ktore bardziej mowia, ze cos musialo w srodku byc poruszone aby bylo az tak gorliwie odrzucone. Skupienie sie tylko na negatywach jest takze jednym z kognitywnych bledow atrybucji naszego umyslu. Krytyka otwarta to taka, ktora powoduje ze jestesmy sceptyczni, znajdujemy slabosci i analizujemy, ale nie zamykamy sie na tym tylko bo nie oznacza to, ze odrazu caly picture jest do wyrzucenia. Bo ciezko okreslic krawedzie tak skomplikowanej abstrakcji, czym jest samopoznanie poprzez introspekcje. Widzimy w krytyce otwartej takze pewien potencjal do eksploracji a jak dorzucimy ciekawosc to tylko poniesie nas to dalej. Czyli np. krytykuje Carla Rogers-a, jednakze nie oznacza to, ze wyrzucam go ze swojej glowy i nakladam etykiete "smieszne". Zubozylabym moja wiedze. Wiedza zawiera polki z "nie" i "tak" ale obie sie je trzyma. Natomiast mam swiadomosc, ze musze miec otwarta glowe, bo moze bede w takiej sytuacji, ze uzyje to co wczesniej krytykowalam. Poza tym krytyka jednej rzeczy nie skresla wszystkiego co stworzyl.

Wspominalam Wam kiedys o tescie, ktory byl tym typowym smiesznym pewnie napisanym przez Pania Jadzie hehe na temat Masek, ktore zakladamy.  Dowiedz sie jaka maske nosisz - brzmial tytul. Zrobilam go dla zabawy, bo tytul mi sie spodobal. Postaram sie opisac jak dziala moje myslenie. Pierwsze zatrzymanie: tytul mi sie spodobal. Dlaczego? - pytam siebie. Czyli zauwazylam, ze jakby przykleil mi sie tytul do mozgu, tak to nazywam. Cos mnie ciagnie do tego. Robie test, wcale nie myslac czy jest glupi czy nie, bo chce sie pobawic nim i nie rzucam tal latwo ocenami zamknietymi. Kto powiedzial, ze nic tam nie bedzie do nauki dla mnie personalnie? Kto wie co mi sie przyklei do mozgu czytajac bajke na dobranoc? Otwarta glowa. Wiara nie ma tu nic do rzeczy. Robie test - wychodzi Maska Sily. Czytam opis - dziwnie rezonuje we mnie.... Z naukowego punktu widzenia to wydaje sie smieszne, pewnie wyszlo na chybil trafil, ale slysze ruch w glowie.... cos mi swita. Tak wyglada obserwacja siebie. Nie wazne jak glupi jest test. Mozg mi sie po prostu rusza.
A potem - jak juz Wam pisalam, jestem w szkole i robimy cwiczenie z pchaniem rak drugiej osoby. Kolezanka pcha, mocniej i mocniej... a ja co czuje? Zauwazcie, ciagla obserwacja swoich reakcji, ciagla. Odczytuje wzburzajaca sile, moc....Daje jej podejsc bardzo blisko i tylko w ostatnim momencie zaczynam pchac z calej sily. To co mnie ogarnelo bylo niebywale. Nagle wskakuje mi do glowy ten niby glupi test Pani Jadzi. Zaczynam analizowac.... co jest z ta sila? Dlaczego to dziwnie wraca? Czy jest mi latwo pokazac miekka czesc mnie? Kiedy czuje sie pobudzona? Jak wyglada moje zycie w odniesieu do sily? Widzicie jaka to jest drobiazgowa praca? Jak jedno przechodzi do drugiego? Jak z niczego powstalo cos? Wykorzystuje wszystko co sie da, od symboli, po duchowosc, spirytualnosc, nauke itd itd i w samorozwoju analizuje wszystko. Zongluje obiektywizmem i subiektywizmem. Nie umiem Wam wyjasnic kompleksu jaki mam w glowe dokladnie, ale staram sie przyblizyc jak to czuje. Czyli ciagla indukcja i dedukcja, obiektywizm i subiektywizm, intuicja, odczucia i racjonalnosc swiadoma. To tworzy w mojej glowie siec. Sama nie rozumiem jej do konca...

Na koniec aby dac Wam znac co do drugiego testu, dla mnie bez zmian - ciagle jestem INTJ, jednakze tym razem procenty wyszly bardziej normalne, introwertyzm ogolnie 66%, a nie 100% co wydawalo mi sie gruba przesada. Ale ogolna preferencja mojego mozgu ciagnie sie i ciagnie :) Czytajac opis - co czuje? Ja wiem, ze to ja...Czy mam obiektywne dowody na to? Tez mam. Bo szukam i wew i zew, w zabawie i w powaznych burzach mozgu.

Milej zabawy! Dobranoc!