"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



piątek, 30 stycznia 2009

Marilyn.

Jestem w trakcie ksiazki, ktora dziwnie budzi we mnie cos na ksztalt wedrowki umeczonej, samotej, blakajacej sie bez celu duszy na tle wariactwa psychoanalizy. A psychoanalize i Freuda mam i pewnie jeszcze bardziej bede miala w jednym paluszku - dzieki irlandzkiej uczelni. Mam naprawde dziwne emocje, kiedy otwieram twarda okladke i przekladam kolejne strony. Doswiadczam szoku. Mam wrazenie iz dotykam miejsc tajemnych i pokreconych, ludzka psychike, a staje sie ona tak namacalna i tak bezdenna, ze az zapiera mi dech.

Ta kobieta zawsze mnie fascynowala. Niby byla taka wielka, podziwiana oczami przez swiat, a jednoczesnie taka malutka w swojej skorupie, ktora stworzyla.

Marliyn Monroe "Ostatnie seanse" Michel Schneider

"(...) Czasem wydaje mi sie ze wole myslec o smierci niz o zyciu. W pewnym sensie, smierc jest o wiele prostsza. Nie sadzi Pan? Wchodzimy przez te same drzwi i wiemy, ze prawie na pewno nikogo tam nie spotkamy. Gdy tymczasem w zyciu zawsze sa jacys inni, ktos inny. I jezeli sie gdzies wchodzi, to nigdy z wlasnej winy. Ale gdy chcemy wyjsc... Zna pan jakis sposob, by wyzwolic sie od innych ludzi?"

Byla piekna. Albo pieknie zrobiona. Jednak w jej osobowosci i aurze jaka roztaczala zawsze bylo cos co przyciagalo moja uwage. Te jej usmiechy, specyficznie poruszane usta, chod. Odczuwam ja jako istote stracona. Zawsze tak ja odczuwalam. Od poczatku poskrecana przez losy, w doroslym zyciu grala by choc troche miec poczucie, ze jest kims. Fascynuje mnie, ale takze rozrywa mi serce. Czy rozpoznaje w niej ten bol istnienia, ktory nie daje mi czasami spac? Czy odnajduje w niej jedna z tych, ktora nalezy do oblakanych dusz, snujacych sie po ziemi jakby nie mogac sie zdecydowac, czy chce tutaj byc, czy nie?



"Probuje zostac artystka. (...) Probuje byc prawdziwa, lecz czesto mimo moich staran okna otwieraja sie na wewnetrzna pustke. Boje sie, ze zwariuje. Probuje wydobyc z siebie wszystko co prawdziwe, ale to jest zbyt trudne. Czasem mysle, ze jedyne, co mam do zrobienia to byc autentyczna. Lecz to nie przychodzi ot tak i wtedy mowie sobie, ze cos udaje, nie jestem wiarygodna. Gdy tylko kamera zaczyna krecic i poki nie przestanie, staram sie robic wszystko jak najlepiej. W tych chwilach chce byc doskonala. Lee powtarza zawsze, ze musze zaczac od samej siebie. Odpowiadam: Ode mnie? A czym jest to moje ja? Kim?Nie jestem taka wazna. Kto mysli, ze jestem Marilyn Monroe?"

Byla zglodnialym milosci dzieckiem. Swiat chcial jej ciala, blasku jej untlenionych wlosow, jej dziececej twarzy. Ona chciala po prostu to, czym karmi sie psychika a za tym serce ludzkie - energii milosci. Pragnela jej i ja odrzucala. Szukala jej ale zaraz ja niszczyla. Skad my to znamy?

"Revolving doors, drzwi krecace sie nieustannie, przedmiot i nazwa ja fascynowaly. (...) - dla mnie to obraz milosci, kazdy jest sam miedzy para przeszklonych drzwi. Gonimy jedni za drugimi, nigdy sie nie odnajdujemy. Jestesmy zanurzeni gdzies gleboko w sobie i myslimy, ze stanowimy przeciwienstwo drugiego. Nie wiemy kto jest przed, a kto za nami. Jak dzieci, pytamy sie , kto zaczal kochac, a kto przestal."


Chcieli wierzyc, ze byla glupia blondynka. Dawala im to co chcieli. Potrzeba akceptacji. Ale w rzeczywistosci glupia nie byla...

Ksiazka mnie wciaga. Odnajduje tam swoje szalenstwo. Tesknote za pozbyciem sie balastu, ktory z drugiej strony pobudzil mnie do rozwoju, a z niej zrobil ikone czasow. Paradoksy. Te chwile, kiedy zanurza sie w obledzie, kiedy sama nie jest juz pania siebie. Czy kiedykolwiek byla? Poszukiwanie partnera to tego tanca wariatow. Zaden nie wytrzymal... Czy ze mna ktos to wytrzyma.....? Kiedy czasami odbicie w lustrze jest nie do wytrzymania......

I ten Freud. Ten szal na psychoanalize z tamtych czasow. Jaki wielki lunatyczny marsz zapoczatkowal. Jak wielu ludzi poruszyl. Obiecal deske ratunku dla stracencow normalnosci, ktora nie raz okazywala sie kamieniem na szyi. Dla Marilyn widocznie tak sie stalo. On sam jawi sie jako arcyciekawa postac, z wlasnymi demonami i chlodnym obliczem. Sam byl lunatykiem. A tacy tworza rzeczy poruszajace.

Polecam ksiazke.



Goodbye Norma Jean
Though I never knew you at all
You had the grace to hold yourself
While those around you crawled
They crawled out of the woodwork
And they whispered into your brain
They set you on the treadmill
And they made you change your name

And it seems to me you lived your life
Like a candle in the wind
Never knowing who to cling to
When the rain set in
And I would have liked to have known you
But I was just a kid
Your candle burned out long before
Your legend ever did

Loneliness was tough
The toughest role you ever played
Hollywood created a superstar
And pain was the price you paid
Even when you died
Oh the press still hounded you
All the papers had to say
Was that Marilyn was found in the nude

Goodbye Norma Jean
From the young man in the 22nd row
Who sees you as something as more than sexual
More than just our Marilyn Monroe

wtorek, 27 stycznia 2009

Hustawka mnie dobija!

No niech mi ktos cos poda, bo nie wiem co sie ze mna dzieje. Jeszcze niedawno w wyzu energetycznym, jeszcze Wam pialam jak wiele mam pozytywnej energii, jak ciesze sie, ze malymi krokami spelniam swoje plany. A wczoraj, nurkowanie na glowke. I nie pamietam juz abym miala az tak czarne mysli, bez powodu. Trzymam sie jakiejs chrzanionej karuzeli i mam naprawde dosyc!

A od czego sie zaczelo? Najpierw mnie grypsko przekrecilo, lezalam trzy dni w domu. Potem dowiedzialam sie przez Facebooka, ze kolega, ktory nazywa mnie PRZYJACIOLKA i ktory wiele razy mi pomogl i ktory wiele lez ze mna dzielil, nawet nie raczyl sie podzielic ze mna osobiscie, ze wlasnie rozpoczal nowy rozdzial w zyciu, tylko wrzucil mnie do internetowej spolecznosci jak kazda inna osobe!!! Czy na tym polega przyjazn? Czy o jego weselu i dzieciach tez dowiem sie przez przypadkowy opis w komunikatorze? A boli to podwojnie, bo kolega juz raz wykrecil numer, bedac w zwiazku poprzednim powiewal jak horagiewka - dziewczyna zabraniala wypadu na piwo ze mna ( zazdrosc, tylko kolege znam 15 lat!) ,byl gotow na to przystac (!). Kiedy zwiazek sie rozpadal, juz byl wiekszym przyjacielem, wiecej interesujacym sie moim zyciem, rozmowami o swoim. Zwiazek sie rozpadl totalnie i juz czas na to uczestnictwo bylo zawsze. A teraz nowy zwiazek i PRZYJACIOLKA juz w odstawke, inaczej sklecone zdania, inaczej formulowane i mowiace juz tylko o pracy i rzeczach obojetnych. Bo co mu w duszy gra - juz nie potrzeba sie dzielic bo juz ma z kim. Aby koledze sie powiodlo i to do konca zycia, bo niestety ja DDA traktuje zbyt serio slowa PRZYJAZN czy MILOSC, a wybaczanie pierwszy raz jest juz dla mnie wysilkiem, drugi raz na ruchome piaski moja stopa nie postanie. I jeszcze jakby to byly piaski z innej beczki, ale jak historia sie powtarza to oznacza jedno - brak przyswojenia lekcji. Done it!!

Nastepnie jestem tak zmeczona, brak mi swiatla, slonca nie widzialam od tygodni, wieje, leje a obrecze wokol oczu z braku snu od kilku dni zataczaja swoje tory. Mam ochote wszystko rzucic, sprzedac mieszkanie w Wawie i zaszyc sie w malej, cieplej wiosce oblanej sloncem, szumem morza i zieleni. Wyruszyc na drogi koniec swiata i zaszyc sie w krainie kangurow. Rzucic ta szkole, ktora ostatnio tak mnie meczy. Od czaswo egzaminow mam burze mozgow. Rzucic ten kraj, ktory nie ma innego tematu niz recesja i jak to etaty leca na leb i szyje, kogo beda zwalniac, kogo zostawia. A ja ze swoim szczesciem do pracy z poprzednich lat moge juz tylko lapac sie za glowe. I jeszcze dzisiejszy dzien! Czizus!

Wszyscy chorzy. Wyrabiam trzy prace na raz, biegam, zalatwiam, rozmawiam, organizuje. A to nie jest to co introwertyk lubiacy rytmiczny puls lubi najbardziej. Caly dzien glowa mi peka i okropnie siebie nie lubie, moja tolerancja na moja osobe spadla do zera z powodow niewiadomych. Nie postarzalam sie az tak przez kilka dni, nie zglupialam az tak by czuc sie jak nic nieznaczacy robal. Ale jednak tak sie czuje. I pojawiaja sie wowczas bardzo znane, schematyczne ramki - porownywanie.

Zaczynam byc slepa na to co mam, ale za to dobrze widze jak innym jest dobrze. Oczywiscie duzo lepiej niz mi. Wszystkim sie uklada, a ja musze sobie te ukladanke najpierw wyryc, ociosac, ustawic i wtedy turlac jak Syzyf pod gore by cos z tego bylo.

Wczoraj mialam jakies szybie i glebokie dno. Mialam wyrazna ochote zasnac na zawsze. Wyrazistosc tych emocji mnie zszokowala. Czuje sie zle, czuje sie sama, czuje sie opuszczona, czuje sie glupia i nic nieznaczaca. Czuje bezsensownosc wszystkich moich dzialan. Nic mi sie niechce ale chce mi sie przestac istniec. I tak to nikogo nie obejdzie.

Czas chyba na leki.

czwartek, 22 stycznia 2009

Dialogi.

-OOOOoooo Boze! - zajeczalam.

- Slucham? - odpowiedzial moj kierownik.

- Hahaha. Prosze zabierz moja grype ode mnie.

- Nie - odpowiedzial - Musisz przejsc przez to. Musisz to doswiadczyc.

- Ale ja duzo wiem na ten temat, nie potrzebuje znowu tego doswiadczac - ciagnelam.

- Myslisz, ze wiesz i nie potrzebujesz. Ja mysle inaczej - skwitowal.
I tak, irlandzka grypa dopadla w koncu i mnie. A przy tym dostalam jedna z madrosci od kierownika, z ktorym mam szczescie czasami prowadzic niby zabawne ale i przy tym glebokie konwersacje. No i jest DDA.


ps. Dziekuje pierwszemu za przylaczenie sie do Obserwowanych!

niedziela, 18 stycznia 2009

Obserwuj Bloga

Moi Drodzy,
dodalam opcje Obserwuj Bloga (po prawej), zachecam do wpisywania. To chyba jest wlasnie na zasadzie Ksiegi Goscia? Eh.. czlowiek uczy sie cale zycie hehehe

Milo bedzie wiedziec, ze jestescie!

Pozdrawiam!

sobota, 17 stycznia 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...

Modlitwa Pana Cogito - Zbigniew Herbert

Panie
dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny

a także za to że pozwoliłeś mi w niewysłowionej dobroci
Twojej być w miejscach które nie były miejscami mojej codziennej udręki -

że nocą w Tarquinii leżałem na placu przy studni i spiż
rozkołysany obwieszczał z wieży Twój gniew lub wybaczenie

a mały osioł na wyspie Korkyra śpiewał mi ze swoich
niepojętych miechów płuc melancholię krajobrazu

i w brzydkim mieście Manchester odkryłem ludzi dobrych i rozumnych

natura powtarzała swoje mądre tautologie: las był lasem
morze morzem skała skałą

gwiazdy krążyły i było jak być powinno - Iovis omnia plena

- wybacz - że myślałem tylko o sobie gdy życie innych
okrutnie nieodwracalne krążyło wokół mnie
jak wielki astrologiczny zegar u świętego Piotra w Beauvais

że byłem leniwy roztargniony zbyt ostrożny w labiryntach i grotach

a także wybacz że nie walczyłem jak lord Byron o szczęście
ludów podbitych i oglądałem tylko wschody księżyca i muzea

- dziękuję Ci że dzieła stworzone ku chwale Twojej udzieliły
mi cząstki swojej tajemnicy i w wielkiej zarozumiałości
pomyślałem że Ducio van Eyck Bellini malowali także dla
mnie

a także Akropol którego nigdy nie zrozumiałem do końca
cierpliwie odrywał przede mną okaleczone ciało

- proszę Cię żebyś wynagrodził siwego staruszka który nie
proszony przyniósł mi owoce ze swego ogrodu na spalonej
słońcem ojczystej wyspie syna Laertesa

a także Miss Helen z mglistej wysepki Mull na Hebrydach
za to że przyjęła mnie po grecku i prosiła żeby w nocy
zostawić w oknie wychodzącym na Holy Iona
zapaloną lampę aby światła ziemi pozdrawiały się

a także tych wszystkich którzy wskazywali mi drogę
i mówili kato kyrie kato

i żebyś miał w swej opiece Mamę ze Spoleto Spi-
ridiona z Paxos dobrego studenta z Berlina który wybawił
mnie z opresji a potem nieoczekiwanie spotkany w Arizonie
wiózł mnie do Wielkiego Kanionu który jest jak sto tysięcy
katedr zwróconych głowa w dół -

pozwól o Panie abym nie myślał o moich wodnistookich
szarych niemądrych prześladowcach kiedy słońce schodzi
w Morze Jońskie prawdziwie nieopisane

żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia

a nade wszystko żebym był pokorny to znaczy ten który pragnie źródła

dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny

a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia

Witam w Nowym Roku!

I znowu po swietach. I znowu Nowy Rok. Ile razy jeszcze to wypowiem? Kto wie?

Od Swiat bylam niebywale zalatana. Czas przeciekal mi przez palce i chociaz sie nie nudzilam, nie czulam takze, ze „istnieje w chwili”. Moze tylko raz, kiedy zasiedlismy do wigilijnego stolu z rodzinka.

Bylo perfekcyjnie. Moj brat nie wykrecil nam zadnego numeru. A nawet wprost przeciwnie, zalozyl piekny krawat, koszule, elegancja – francja. Az mnie zamurowalo z radosci. Oczywiscie przed tym wszystkim musial pomuczec A PO CO TO WSZYSTKO? JAKIE SWIETA? JAKIE BOZENARODZENIE, CO ZNACZY BOZE? Ale z nutka zartow w glosie. BRACIE – odpowiadalam – NORMALNIE GORZEJ NIZ PRZYSLOWIOWA BABA :))))
Ale usiadl, dzielil sie oplatkiem, smial sie przy stole. Tak bardzo mnie to wtedy cieszylo, i tak bardzo wtedy rozumialam, dlaczego latwiej jest wybaczac komus kto ma tzw. potencjal do madrosci, do glebszego myslenia. Bo kazdy zadany cios przez osobe bliska nie idzie na marne i w takiej sytuacji mozna tego dotknac okiem i umyslem. A wtedy latwiej jest budowac, bo doswiadczenie jest namacalne. Moj brat powiedzial, Wszystkiego najlepszego kochana Siostro, zebys sie tak nie stresowala jak ja mam te swoje smoki. A ja na to, Wszystkiego najlepszego Bracie, abys nie mial smokow, zebym sie nie stresowala hahaha Bylo wesolo.

Moja siostra ma 12 lat. I wiecie co? Przyjezdzam, a ta patrzy sie na mnie jakby z gory! Dostalam wstrzasu zwojow mozgowia i dysonans tlukl sie w moich neuronach. Dziewczyna jest mojego wzrostu! 172 cm! A ma dopiero 12 lat! Trzy miechy temu bylam w Polsce, siegala lekko do ramienia a teraz?!!! Poczulam dziwne uczucie, nieznane mi przed tem. Widze dziecko a wyglada juz prawie jak kobieta. Bo wzrost to nie jedyne co sie rozwinelo. I biodra, piersi. Szok! Zaciera mi sie granica miedzy tym co widze, a tym co jest faktem. To tak jak w opowiesciach de Mello, przyzwyczajamy sie do OCZYWISTEGO, potem wrobelek nas juz nie dziwi, chyba ze przemowilby ludzkim glosem. Wtedy wstrzas ramek gwarantowany.

Zauwazylam takze, ze nie za bardzo znam swoja Siostre. Nie wiem jak z nia rozmawiac czasami, nie wiem co ja martwi jak tylko na wyrywki. Nie spedzam z nia tyle czasu ile bym chciala. I wtedy robie sie autorytarna. Na pewno jestem SIOSTRA –OJCEM. I ciezko mi sie pozbyc tej postawy. Na przyklad moja Siostra za duzo siedzi przy kompie. Moja mama oczywiscie zwala wine na zewnetrzne warunki, nie na to, ze jest niekonsekwentna. A to, ze nie ma nikogo w domu by ja pilnowac, a to, ze Siostra zaraz jeczy i placze a mama sie lamie. Ano! Bo Siostra jakby byla w domu ciagle, na pewno by sie nie lamala. I to oczywiscie ja musze podrzucac pomysly jak sytuacje zmienic, bo moja mama zwyczajnie ich nie posiada. Odrazu zaczynam cofac sie w czasie.... Tak, moja mama musi miec przewodnika w zyciu, silny dab do owicia sie w okol i trzymania pozycji pionowej. A ze go nie miala kiedys to wiadomo, pozwalala chulac zyciu jak wiatru w polu. I do tego tanca wszyscy bylismy wciagnieci. Bez zapytania, czy tego chcemy.

Wracajac do Siostry, pewnego dnia siedzialam (tym razem ja) przy kompie i wolam Siostre by pokazac jej swoje zdjecia jako Pani Mikolajowa. Obok jest pokoj brata gdzie Siostra siedziala w ciemnosci i jeczala, ze ja glowa boli, ze nie chce. Poszlam a ona jakos nosem pociaga. No czemu nie chcesz przyjsc? Bo mi sie tata przypomnial.... Ojej – zajeczalam w duszy.

Moglam ja tylko utulic. Dla Siostry zachowanie ojca jest jak czarna magia. Choc ojciec szalal jeszcze w jej pierwszych latach zycia, to juz mniej by to bardzo pamietac. W wiekszej jej swiadomosci ojciec juz nie mogl pic, trzustka odmawiala posluszenstwa. Wiec awantury sie skonczyly. Ojciec istnial bardziej stabilnie w swojej roli.

Jednak ta chwila nie zacmila nam czasu radosci. Nasza rodzina nigdy nie byla szczesliwsza – jak teraz.

A Nowy Rok? Spedzilam go na imprezie Salsowej w Warszawie. Bylo przyjemnie, ale jednak ciagle dobija sie do mojego umyslu nieprzyjemne uczucie zimna i scisnietej czaszki w tym kraju. Jakbym tracila tam dech. Jakby ciagle ktos trzymal moja klatke piersiowa w uscisku przez co musze stac wyprostowona, przewidywalna, poruszajaca sie po torze oddechow w rytm wytyczony przez reke, ktora mnie trzyma. I choc rozklejam sie kiedy widze znane sciezki, kiedy widze znane polskie sklepy, polskie drzewa, swoja klatke schodowa, ludzi ktorzy zawsze tam sa niezmiennie, jednak – moj spontan i pozytywne szalenstwo jest tam zdegradowane i zdeptane. Nie wspomne o bezbarierowym, glosnym smiechu. Tam musze byc skromna i mowic o tym czego nie wiem, a tutaj mam byc pozytywnie pewna siebie i mowic o swoich osiagnieciach. Tutaj nikt mi nie powie, ze jestem zbyt pewna siebie, tutaj powiedza, zawsze mow o sobie dobrze, bo jestes tego warta. W Polsce czuje, ze musze przepraszac za to jaka jestem. Wybacz Polsko – nie bede.

Ale wracajac do Sylwestra, po godzinie nudzilam sie jak mops. Ludzie tylko w swoich kregach znajomych, pary tanczace tylko ze soba. Tutaj to nie jest normalne. Impreza to spolecznosciowa uczta, a to ze tancze z czyims chlopakiem wcale nieoznacza, ze chce odrazu go przeleciec. Natomiast w Polsce bylam zmuszona do tanca tylko z jednym partnerem, ktory wiadomo ma swoj niepowtarzalny styl, ale po dwoch tancach juz go dobrze poznalam. Jednak nie bylo innej mozliwosci jak kontynuowac ten wieczny taniec ONE TO ONE. Polska plec zenska odgryzlaby mi glowe, gdybym tylko sprobowala doswiadczyc tanca z ich plcia meska. Zero roznorodnej wymiany na tej imprezie.

Po calym swiatecznym zamieszaniu, czas na powrot do realiow. Dla mnie nieskonczyl sie jeszcze czas wzmozonej aktywnosci, poniewaz odrazu po powrocie zasiadlam do ksiazek. Tym razem bylo duzo teorii poniewaz psychologia spoleczna jest bardzo rozbudowana, a to mialam na egzaminie. Nie wspomne o Freudzie, ktorym doslownie „blleeeeeeeeeeeee”. Eseje na temat malego Hansa, ktory interesowal sie swoim penisem i marzyl by poslubic mame, oraz na temat czlowieka szczura, ktory mial obsesje dostania sie szczurow do jego i bliskich odbytu. Jak przyjemnie......

Uczylam sie tym razem pilnie. Tak, ze w koncu przemeczylam zwoje mozgowie i zaczelam tracic kontrole nad reszta spraw zyciowych a to w pracy, a to na ulicy. Cos zapominalam, cos gubilam, bylam lekko oglupiala. Raz nawet napisalam do kolegi jak poszedl egzamin, on odpowiedzial a ja drugi raz – jak minal egzamin... hehe
Dodac trzeba tu najwyzsza ekscytacje, ktora zaczela mnie nawet glebiej zastanawiac. Mianowicie, w koncu udalo mi sie zabukowac bilety do Filadelfi, USA. Poniewaz tam wlasnie, ma sie odbyc pierwszy ogolnoswiatowy kongres psychologii pozytywnej. Czuje juz teraz, ze jak sie tam znajde – musze sie kontrolowac by nie zaczac plakac ze szczescia. Bo juz teraz mi sie chce przygarnac bobra i ryczec ile wlezie, jak o tym pomysle.

Dla tych co nieznaja tematu, psychologia pozytywna jest nauka zajmujaca sie pozytywnymi aspektami naszych emocji. Jest odpowiedzia na tradycyjna psychologie, ktorej centrum zainteresowan stanowi patologia, negatywne emocje, choroby. A wiadomo, istnieje biel i czern, slonce i ksiezyc, dzien i noc. Wiec dlaczego dopiero teraz swiat okrywa, ze mamy dziure w budzecie nauki na temat pozytywnej strony ludzkich emocji? Ze zajmujemy sie choroba, ale nie zdrowiem?

Tak, psychologia i ogolnie swiat nauki poprostu mnie elektryzuje. Osmiele sie nawet powiedziec, ze nawet seks (hehe) nie jest dla mnie wypelniony odgromem impulsow, jakich doswiadczam w kontakcie z wiedza, pytaniami na temat zycia, Skad jestesmy, Dokad zmierzamy. 3W – jak mowia na mojej uczelni – What? When? Where? A szczegolnie w kontakcie z ludzmi, ktorzy dziela ze mna ta pasje, ktorzy rozumieja bez potrzeb tlumaczenia, kiedy dyskutuja z intencja rozwoju a nie klotni i wyjscia swoich racji na wierzch. Oczywiscie nie wszyscy tacy sa, ale znajduje w tym kregu wiecej takich ludzi niz wsrod tzw. szerszej populacji. Na kongres maja przybyc naukowcy z calego swiata, z roznych dziedzin. Ludzie, ktorzy pchneli wiedze ludzka w kola rozwoju oraz Ci co pragna tego dokonac. Zawsze walczylam by swiat mnie nie zmienil na swoja modle w kierunku, ktory nie czulam jest glebsza jego kreacja. Ale sa wyjatki spolecznosciowe kiedy zaczynam rozumiec co znaczy uczucie przeogromnej wymiany energii, ktora pasuje na szkielet umyslu jak druga skora. W moim przypadku rzadko ma to miejsce. I nawet tego nie szukalam, bo przyzwyczailam sie, ze jestem jakby na zew. Nie tesknilam, bo malo mialam bodzcow i sytuacji, ktora ta potrzebe by rozniecilo. Nie wiedzialam, ze moge doswiadczyc takich emocji...... Az w koncu to do mnie dotarlo. Mam nadzieje, ze to bedzie jedna z takich chwil. Ze to wlasnie tam wymiana wiedzy z ludzmi z calego swiata, ich roznorodne spojrzenia, wyniosa mnie emocjonalnie na wyzyny spelnienia.

No i nowa kultura. Ameryka. Najpierw bede w Nowym Jorku pare dni, a potem w stanie Pensylvania, w Filadelfi. Sen bogactwa I roznorodnosci – dla niektorych. Podobno tam jest zupelnie inny swiat. Sorry, ale juz tu na wyspie w Europie jest inaczej, wiec co mnie tam zaskoczy? Boje sie i nie moge sie doczekac. Boje sie, bo mam w pamieci szok kulturowy jaki doznalam po przyjezdzie tutaj. Czulam jakby lamano mi kosci, ktore w rzeczywistosci byly moimi nieuswiadomionymi uwarunkowaniami. Bolalo. Nawet bardzo. Strach towarzyszyl mi na kazdym kroku przez pare miesiecy. A teraz, znowu sie w to pakuje? Bedzie jednak troche inaczej. Jade w tzw. odwiedziny. Nie jestem zmuszona do szukania pracy, do zycia tam w codziennosci. Ale kiedys to nastapi, bo coraz czesciej odczuwam potrzebe wyruszenia w swiat. Masochizm? Bardzo prawdopodobne, ze mam do tego male sklonnosci hehe Jednak cenie ten aspekt siebie, poniewaz bez przekraczania bolesnych limitow wlasnego JA nie ma rozwoju. A ja chce zasluzyc na miano Wojownika Swiatla :) I wlasnie tego nie moge sie doczekac :)

Organizujac ta wycieczke bylam tak podjarana, ze naprawde zadne dragi nie sa mi potrzebne. Myslalam, ze eksploduje. Kto by przypuszczal, ze wiecznie biedna, w wiecznej ciemnosci dziewczyna bedzie miala szanse doswiadczyc miejsc i ludzi, o ktorych tylko czytala. Swiat nie jest Polska, ale Polska jest czescia Swiata. Doswiadczyc tego jest jedna z najcenniejszych doswiadczen jakimi Wszechswiat mnie obdarowal. W mysl modlitwy Pana Cogito „żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia "

Widzicie? Nawet nie moge przestac o tym pisac. Znowu jestem najarana jak przyslowiowy hipis. Lepiej tu zakoncze swoje wywody, by nie zatracic sie w oblokach, ktore choc miekkie i pachna wata cukrowa, to jednak sa realne tylko na chwile, kiedy stworze je w glowie. Zawsze bedzie inaczej – powiedzial moj znajmomy psycholog – moze lepiej, moze gorzej, ale nigdy tak samo jak sobie to zaplanujemy. Niech sie stanie.


WSZYSTKIEGO DOBREGO w Nowym Roku, Moi Drodzy! Dzialajcie, tworzcie i nigdy sie nie poddawajcie!