"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 23 lutego 2012

Aborcja - kontrowersje.

   Siedze w SADzie. I nie mam na mysli miejsca gdzie jablka ze wstydu przed sloncem nabieraja rumiencow. A raczej miejsce gdzie nic nie rosnie bo zimno, ciemno a moje cialo wpada w naturalna hibernacje. Eh…bedzie trzeba znowu wyemigrowac ale tym razem juz nie z powodu braku pracy i rozwoju ale zwyczjnie slonca i ciepla.

   Ale nie o tym chcialam rozprawiac. Dzis chce porozprawiac o kontrowersyjnym temacie, ktory rozgrzmial na ziemiach polskich dzieki pani Czubaszek. A mianowicie; macierzynstwie, prawie do aborcji i o tym jak szokujacy dla spoleczenstwa moze byc fakt, ze mozna po prostu dzieci nie lubic. Jestem przygotowana na reakcje oburzenia spowodowane faktem, ze moje wypowiedzi - choc niewulgarne - beda jednak opiewac w podejscie jak najbardziej dla nie ktorych nie do przyjecia. Ale to sa moje opinie, moje przemyslenia i mozecie byc pewni, ze wszystko co powiem nie wzielo sie z faktu programowania poprzez kraj w ktorym zylam, religie czy rodzicow. A takie myslenie latwo mozna rozpoznac. Tak jak kiedys powiedzialam, slowa mowiace o tym samym moga miec rozny wydzwiek, a czeste teksty niektorych mediow lub przedstawicieli religii sa sprytna manipulacja, ktora na pewno nie zmusza do szukania wlasnego zdania, ale do przyjecia ich swiatopogladu. Bo kto by chcial ZABIC dziecko z wlasnej wygody? Kto by chcial byc porownany do SS- mana I Holokaustu? Kto by chcial uslyszec, ze jest morderca? A takie wlasnie mocne w wydzwieku slowa sa uzywane przez osoby, ktore chca aby nikt wiecej nie wglebial sie w temat tylko przyjal to tak jak jest powiedziane w swej prostocie. Wystarczy spojrzec na mocna reakcje w naszym kraju I poczytac komentarze internautow. Wiekszosc powtarza common speech – tak powszechny jak common moze tylko byc. Dopiero jak zada sie im pytanie, ktore stawia ich oceny dobra i zla bez wyjscia, placza sie i tak naprawde nie daja odpowiedzi tylko powtarzaja jak papugi – to jest dobre, a to zle. Ale dlaczego? – Sokrates sie pyta.

   Zacznijmy od poczatku, od wypowiedzi pani Czubaszek. Pamietacie swoja reakcje kiedy o tym uslyszeliscie/przeczytaliscie? Zaloze sie, ze wowczas w wielu polskich domach ludzie czuli sie dotknieci, oburzeni, gotowi do rzucenia kamieniami I moralizowania. Pamietam doskonale swoje odczucia – przez lata cwiczenia swiadomosci wlasnej czesto mi sie zdarza siebie zauwazac. Obejrzalam caly wywiad z pania Czubaszek I jaka to wywolalo reakcje? Ano pochitotalam pod nosem. Tak, gigla£am sobie w najlepsze Przyje£am to co powiedziala jako jej opinie i decyzje w zyciu jakie podjela i zostawilam jak mi dano. To nieoznacza, ze takie tematy sa mi obojetne. Jak pewnie zdarzyliscie zauwazyc zadne tematy dotyczace zycia, dylematow etycznych etc nie sa mi obojetne. Moje zycie jest temu oddane. Nawet nie powiem poswiecone, bo to mnie po prostu rusza i interesuje od dziecka. Ktos moglby sie oburzyc I wystrzelic z procy agresji, ze nie ma sie z czego glupia smiac. Ale to zalezy znowu – jak zawsze – od nas w srodku, jak stabilni i jak wolni w duszy jestesmy. Co mam na mysli?

   Sluchajac pania Czubaszek widzialam tyle kolorow ile osoba majaca oczy umyslu otwarte by widziala. Ci co maja oko ustawione jednokierunkowo nie zauwazyli przejaskrawionych wypowiedzi pani Czubaszek, tylko uwierzyli jej na slowo. Slowo "bachory" na przyklad. Popatrzmy na jej zachowanie w wywiadzie abstrachujac od tego co mowi. Plynela na fali, reagowala automatycznie z dodatkiem swojej przekretnej, sarkastycznej i przejaskrawionej osobowosci. Wiem co chciala powiedziec. Chciala powiedziec, ze nie lubi dzieci, nigdy ich nie miala i miala sama dwie aborcje. Tak bardzo ich nie chciala, ze tego dokonala. A gdyby dowiedziala sie, ze jest w ciazy za pozno to wolalaby nie zyc niz miec dziecko. Ja to opisuje w lagodniejszej formie. Brzmi to inaczej prawda? A to dlatego, bo pani Czubaszek nie starala sie wytlumaczyc swojego stanowiska z zachowaniem konstruktywnej formy, tylko puscila sie na karuzeli wierzen spolecznych a ona przyspieszyla. Walnela jak noga w wiadro. Nie dbala o forme i pewne jej ulagodzenie. Dlaczego sie smialam? Bo myslalam, ze ona nie mowi do konca powaznie. Widzialam przejaskrawienie. To tak jak Nergal podar£ Biblie, tak i pani Czubaszek przejaskrawila ten temat. Czy chciala tak mocno wypasc? Nie wiem. Ale tak jak ogladam dr. Housa to wiem, ze jego mocne teksty nie wynikaja z tego, ze on tak naprawde ostro mysli. On przerysowuje to tak mocno aby ludzi zabolalo, ruszylo, zszokowalo I aby sie obudzili. Albo przynajmniej aby zobaczyc oslupialy wyraz twarzy takiego delikwenta, bo sarkastycznym osobom dodaje to tylko uciechy i potwierdzenia jak malo dystansu czlowiek ma do siebie, swiata, waznych pytan, roznorodnosci wszechswiata i jak malo wolnosci w odniesieniu do swojego zycia czlowiek daje innym. A to wszystko oznacza, jakim jest niewolnikiem wlasnych odzwierciedlen swiata.

   W takich momentach przypomina mi sie - juz pisalam kiedys o tym – jak ludzie ida do psychologa, lub spotykaja jakiegos spirytualnego nauczyciela i odrazu przyjmuja, ze jest on mily. Na pytanie czy Mistrz mowi rzeczy niewygodne – psycholog Eichelberger odpowiedzial, ze mowi zawsze rzeczy niewygodne. Sokrates zylby sobie dlugo I owocnie, gdyby nie rozsiewal zametu. Skoro rozsiewal zamet to go sie pozbyli. Bylo tak od stuleci i nic sie nie zmienilo. My, ludzie nie mamy co sie cieszyc z faktu, ze niby jestesmy tacy madrzy I sprytni bo i w glowie i w sercu nadal zachowujemy sie jak jaskinowiec, ktory jak mu sie cos nie podoba to wali maczuga po glowie innych. Od wiekow problem jest ten sam – wolnosc, granice tej wolnosci, dobro I zlo, drugi czlowiek, innosc, roznorodnosc, wladza, pieniadze. Wszystko kreci sie od wiekow w okol tego samego i niestety nie madrze sie kreci. Ewolucja emocjonalna jest dopiero na swoim wlasnym poczatku. I nie…. Nie mam na mysli, ze wyzszy poziom myslenia to stwierdzenie, ze aborcja jest dobra. Mam na mysli, ze wyzszy poziom myslenia to fakt mowiacy o tym, ze roznorodnosc odpowiedzi jest wielka, a praca nad kontemplacja tych odpowiedzi zabiera troche czasu. I nie mowie, ze pani Czubaszek czy dr. House to medrcy I dlatego sa tak twardzi. Nie. Mowie, ze spotykajac ich, sluchajac ich, doswiadczajac ich i z nimi, ukazuje sie nam jakimi mistrzami my jestesmy. Czy spimy, czy sie budzimy lub obudzilismy, czy mamy dystans, czy mamy w sobie spokoj wewnetrzny, ktory powoduje, ze stajemy sie gotowi na debaty, nie krzyki. Ostre reakcje na temat aborcji i sposobu mowienia pani Czubaszek splywa ze mnie jak woda po kaczce a to z jednego powodu, ktory wymagam od innych dla mnie, jak i innym takie prawo daje – prawo do wyboru. A drugi powod – widze, ze ostra wypowiedz kryla w sobie zupelnie cos innego. Oczywiscie chetnie sobie z nia podyskutuje na ten temat, chetnie wypowiem sie, moge miec nawet odmienne zdanie – jednak nie bede stawiala swojego JA od ktorego wszystko sie odbija jak pani Kolenda – Zalewska, ktora stwierdzila, ze pani Czubaszek wypowiedzla sie o aborcji jak o wyrwaniu zeba. Tak ta pani to odczula. Mogla. Ale czy ja musze czuc tak samo? A moze dla kogos jest to jak wyrwanie zeba, bo wyznaje wiare, ze tkanka to tkanka, nie dziecko. Musimy zastanowic sie glebiej.

   Mowiac o aborcji mamy przed oczyma jeden wcisniety w nasze zwoje mozgowe schemat – taki jakim pan Cejrowski dzieli sie na okolo– polamane male nozki, polamane male raczki. Ale aborcja wyglada inaczej w roznych stadiach rozwoju ciazy. Do 7 tygodniu przyjmuje sie silna tabletke hormonalna I tkanka wyplywa wraz z krwia jak przy cyklu miesiaczki. Gdzie tu polamane raczki? Aaaa pewnie chodzi o mikroskopijna komorke, ktora golym okiem widziec nie mozna, jednak po ilus tam powiekszeniach mozna zobaczyc cos co przypomina malego czlowieczka. Wiecie na czym polegaja kognitywne triki ?– ze patrzac na rame krzesla nasz mozg odrazu dodaje sam do calego obrazu schemat zakodowany wczesniej. Widzac rame krzesla juz widzimy krzeslo. Widzac cos na ksztalt reki, widzimy ramie I zaraz calego czlowieka. Jednak czemu nie widzimy drzewa w ziarnie? Albo kury w jajku? Pewnie dlatego, ze jajko to POTENCJAL, ktory moze stac sie kura, ale nie musi. Kura moze stac sie pod pewnymi warunkami, ale jajko to nie jest jeszcze kura. To zrodlo, z ktorego moze kura powstac. Ziarno posiada pewien potencjal do stania sie drzewem lub zbozem, ale nie jest jeszcze zbozem, bo nie ma gleby, nie ma deszczu. Nauka rozpoznala pewne cykle, I tu sie rozni od zwyklego Kowalskiego wychowanego w jednym swiatopogladzie. Najpierw jest embrion, plod I dziecko. Dla Kowalskiego jest dziecko, dziecko, dziecko. I rozumiem skad sie to bierze. Nie odbieram prawa do wlasnych wierzen. Ale tez nikt nie odbiera mi prawa do mojego zdania i mojego ciala. Wyobrazcie sobie, ze juz inna religia np muzulmanska (I nie mowie o skrzywionym terroryzmie) wierzy, ze dusza dziecka tworzy sie w 120 dniu zycia plodu. Nie wczesniej. Aborcja jest tam dopuszczana wlasnie do tego czasu. Kto dal nam prawo myslec, ze katolicka religia I myslenie daje nam prawo do okreslania rzeczywistosci dla wszystkich? Wierzysz, ze dziecko jest dzieckiem od poczatku? Swietnie, z ta swiadomoscia podejmuj decyzje. Nie wierzysz bo widzisz odgrom problematyki? Albo podchodzisz do tego racjonalnie i na swoj sposob? Stosuj to w swoim zyciu odpowiednio do swojego sumienia. Jednak programowanie, ze swiat wyglada tak jak wyglada bez odpowiednich na to dowodow……Osobiscie, patrzac na bigger picture temat nie jest prosty z jedna odpowiedzia.

   Kolejne komentarze przynosily kolejny brak logicznosci i dalsze sprzecznosci. Ktos napisal  – za aborcja pewnie sa ci co juz sie narodzili. Krotkie zdanie, ale ja widze znowu wiele problemow, ktore nie pozwalaja mi na jednoznaczna odpowiedz. To tak jak z pania Tysiac, ktora pytali jak sie czuje patrzac na dziecko, ktore chciala usunac. Znowy pamietajmy o forme pytania i twarde slowo USUNAC. Tyle, ze dla tego dziecka, dla swiata jak I jego samej swiadomosci, ono nie istnialo. Tu jest znowu problem prawa, ktore ludzie chca by dzialalo wstecz. Zycie nie dziala wstecz. Dziecko pani Tysiac nie istnialo samo w sobie, w takiej formie z niebieskimi oczkami I gladka skora. Istnial tej koncowej formy potencjal. Moja mama dokonala aborcji, jak juz wspominalam. Sama nie wie, ze ja wiem. Czy byloby dla mnie roznica gdybym to ja byla usunieta? Tu potrzeba troche wyobrazni abstrakcyjnej, wyjscie poza JA, cofniecie sie jakby do momentu nieistnienia, wejscie w sytuacje jakby sie bylo dzieckiem na jego poziomie swiadomosci. A to nie wiele ludzi potrafi. Dlaczego? Bo patrza przez pryzmat swiadomosci, ktora juz nabyli. Ich oczy juz widzialy slonce I swiadomosc, wiedza, ze to jest slonce. Kiedy patrzy sie na dziecko mysli sie, ze smutno by bylo gdyby ono tez tego slonca nie widzialo, bo ja je lubie I sprawia mi przyjemnosc, wiec dziecko tez powinno sie tym cieszyc. Widac powiazanie? Wszystko przechodzi przez subiektywnosc tu i teraz. Ja zyje, ja wiem ze zyje i umre. Ale jak to wyglada ze strony zarodka? Jak sie zna etapy rozwoju, biologicznego, psychologicznego I przede wszystkim WLASNEGO to na pytanie czy pamietalas jak sie narodzilas albo pamietalas jak lubilas jesc zupke Bebo o smaku marchewkowym to mozliwa jest jedna odpowiedz – NIE, NIE PAMIETAM.  To tak jak umiera osoba a bliscy ja oplakuja. Tak naprawde my placzemy nad wlasnym bolem I tesknota za ta osoba, a sam delikwent juz dawno ma to gdzies. Nawet nie ma gdzies, bo juz nie ma nawet tego "gdzies". Energia sie rozproszyla I wraca do zrodla, albo gdzies fruwa w przestrzeni. Nadal chce podkreslic, bo latwo stracic obiektywizm w sprawach tak ciezkich dla ludzkosci jak smierc, cierpienie itd – iz nadal to nie zmniejsza waznosci chronienia czy kochania, czy plakania nad zaistnialymi sytuacjami. Staram sie pokazac drugi biegun, perspektywe, ktora nie wywodzi sie z ego, z ja.

   Wiec moja odpowiedz na slowa, ze za aborcja sa osoby ktore juz tu sa jest prosta – gdybym byla usunietym potencjalem – nic a nic by mnie to nie obchodzilo. Nie mialabym nawet czym ruszyc by mnie to zaczelo obchodzic. To obchodzi tylko ludzi juz fully uformowanych, bo to oni staja twarza w twarz z dylematami, sumieniem, bo juz tu sa. Gdyby mnie nie bylo, to nawet bym nie wiedziala, ze mnie nie bylo. Teraz wiem, bo juz tu jestem, ale przed tym nie istniejemy jako tako. Tak bedzie I po smierci – w sensie tak z dotychczasowym obserwacji (bez dodawania wiary i nadziei) wynika – kiedy umre bede uwolniona. Nie bede miala czym plakac, czym cierpiec, bo wszystko co powoduje, ze bym to czula bedzie dawno rozlozone na atomy. Moja ciocia po smierci osoby jej bliskiej, ktora byla jak matka dla niej powiedziala, ze nie moze sie pozbyc smutku I pogodzic z ta smiercia, bo mysli, ze juz nigdy nie bedzie tak kochana jak przez ta osobe….. Oczywiscie znowu podkreslam, ze nikt nie odbiera tutaj prawa do smutku…… jednak powod tego smutku, kiedy sie patrzy glebiej wydaje sie juz byc inny niz myslimy. Ale przypominam - TO JEST MOJE ZDANIE WYNIKAJACE Z ANALIZY I SYNTEZY, i dalszej analizy i syntezy. Nie mowie, ze mam racje, jednak staram sie zlozyc do jednego logicznosc i rozumowanie. 

   Dalej.....

   Zdumiewa mnie fakt, ze ludzie sa tak szybcy do nienawisci I ostracyzmu po komentarzach pani Czubaszek, I sa tak szybcy w kwestii co jest dobre a co zle. Czy jak ktos zachodzi w ciaze a nie chce miec dziecka lub nie lubi dzieci, to ma je i tak I tak urodzic i oddac do adopcji? Czy taka jakosc zycia jest odpowiednia? Zdumiewa mnie tez fakt, ze odrazu zaklada sie, ze zycie to najwieksze dobro i kazdy je pragnie, nawet dziecko aborcyjne. Biologicznie, tak, kazdy organizm jest zaprogramowany na przetrwanie. Dopiero pozniej sie wszystko komplikuje, kiedy doswiadczamy swiat i swiadomosc istnienia sie formuluje. Moje stanowisko jest jasne; akceptuje co mi dano, nie mam nienawisci do zycia, ale je nie chlubie i nie gloryfikuje, bo moze byc ciezkie, paskudne i nie z powodu ludzi tylko, ale z powodu generalnych zasad o ktorych zapominamy w naszym czystym i pieknym mieszkanku, wychodzac do sklepu po jedzonko, majac cieplo i milo. Nie biegamy po dzungli za jedzeniem, lub nie cierpimy glodu, nie cierpimy (juz) rezimu, ktory odbiera nam godnosc i podstawowe warunki do przetrwania.  Zycie jest piekne! Ha! - ten tekst jest tak znany, ale jednoczesnie tak jednostronny i zamkniety. Jest piekne w roznych kondycjach, w roznych czesciach swiata – ale juz gwalcone kobiety w Afryce nie pomysla, ze zycie jest piekne i maja do tego PELNE PRAWO! Pani Kolenda Zalewska mowiac o wyrwaniu zeba musi zrozumiec, ze jak ona ma prawo podchodzic do tego jak do Holokaustu, co jak dla mnie jest przesada bo sytuacja w ktorej czlowiek stoi jest inna, jednak dla innych jest to po prostu dzialanie w zgodzie ze soba za czym idzie odpowiedzialnosc za zaproszenie kogos na ten swiat. Bo posiadanie dziecka to nie sielanka, to odpowiedzialnosc, to full time job, wiele wyrzeczen biologicznych dla kobiety i psychicznych i tak sie jedzie cale zycie. Nie kazdy chce doswiadczyc takiego wyzwania. To dziecko jest nierozerwalnie zwiazane z matka. To kobiety wybor czy chce przez to wszystko przechodzic. To jest oczywiscie MOJE ZDANIE.

   Znowu aby bylo jasne – nie jestem za aborcja jakos srodkiem antykoncepcyjnym, czy nawet posytuacyjnym. Ale jestem za tym, ze to jest kobiety sprawa, bo to ja dotyka najbardziej na wielu obszarach do konca zycia jak I moze dotknac dziecka na calej zyciowej lini. Przed tym wszystkim co juz napisalam jest jedna rzecz, ktora bedzie mnie bardziej wkurwiac, niz aborcja – G£UPOTA. Bo tak naprawde to od niej sie wszystko zaczyna i to jest zmora swiata. Posiadanie dziecka z glupoty jest gorsze niz nie posiadanie tego dziecka. Jest 21 wiek a ludzie nadal zapominaja cos tak prostego jak skad sie dzieci biora! Nad tym powinno sie pracowac. Nad edukacja, nad promocja zabezpieczen, ich latwiejszy dostep. A co slychac zamiast tego? Stosuj kalendarzyk, bo reszta to grzech, reszta to be. Pigulki dadza ci raka, zabijasz juz biorac pigulki, a prezerwatywa – o ile dobrze pamietam Papiez Jan Pawel II stwierdzil moze byc uzyta tylko w szczegolnych wypadkach. Trzeba sie powstrzymywac od seksu w dni plodne, a miec seks w dni nieplodne. Reszta to wstrzemiezliwosc seksualna i insze represje. Jestem w trakcie czytania jednej z ksiazek Osho i on widzi na przyklad drugie dno – sam Bog uprawial seks z Maria cudem zostawiajac ja dziewica. Jednak tak to ladnie nazwano, ze zeslal Ducha Sw. Pewnie chodzilo o potencjal. A gdzie on jest? W plemniku polaczonym z jajeczkiem. Nigdzie wiecej. Nie wspomne o fakcie, ze kobieta sie o to nie prosila, a kazde cierpienie powinna przyjac jako dar. A biedny Jozef musial uwierzyc na slowo i w swoj sen, ze to jest wola Boga. Ludzie…. Nie wspomne takze o slynnym sposobie zabezpieczenia – stosunek przerywany. Moj rozum sie wtedy gotuje – jakim trzeba byc idiota myslac, ze stosunek przerywany daje pewnosc, ze sie nie zajdzie w ciaze. Polowa ludzkosci wlasnie stad pochodzi. Czy ktos mowi o tym glosno, ze plemniki nie sa tylko w spermie ale takze I w sluzie? Podam Wam pare przykladow glupoty I to tu trzeba sie zalamywac. Bo aborcja niebylaby potrzebna gdyby ludzie zaczeli myslec I uzywac zdobycze cywilizacji a nie pod wplywem glupich hormonow I chuci pakowac sie na zywca w cos co ma jasna I prosta konsekwencje. A nie jest to lekka konsekwencja, to stworzenie nowej planety i jej losu.

   Mamuska, o ktorej juz raz Wam wspominalam po pierwszym dziecku przyszla do mnie po paru miesiacach z obwieszczeniem, ze jest w drugiej ciazy. Patrzac na mnie niewinnie dokladnie powiedziala takie slowa – Pamietaj, nawet zwykla zabawa bez wytrysku moze cie zaplodnic. Kobieta 34 letnia odryla Ameryke! Myslalam, ze zartuje mowiac mi to tak jakbym tego nie wiedziala, ale ona naprawde nie wiedziala. Jednak i tak chciala miec kiedys drugie dziecko, wiec przyjela je z radoscia.

   Drugi przyklad – co drugi to lepszy. Moj kumpel Francuz opowiedzial mi historie przy kawce, jak to spotykal sie z dziewczyna pare miesiecy I ona mu powiedziala, ze z poprzednim partnerem kochala sie bez zabezpieczenia I nie mogla zajsc w ciaze. Mysli, ze jest bezplodna, wiec moze sprobuja to sprawdzic. A Francuz????? Zgodzil sie! HA! I nie trudno sie domyslic, zaszla w ciaze! Czy to nie jest szczyt glupoty? Czy proste wyjscie z tej niepewnosci - idz do lekarza i to sprawdz - bylo tak trudne i skomplikowane, ze az nieosiagalne??? I teraz pytanie - czy dziecko powinno sie narodzic? On nie gotowy, ona tez nie, sa ze soba krotko.  Dziewczyna stwierdzila, ze nie chce dziecka, a ze we Francji spoleczenstwo nie jest zacofane I zostawilo kobiety swoim sumieniom, mogla dokonac aborcji (pierwszy trymestr ciazy na zyczenie). Ale nie polamala nozek i raczek tylko wziela hormony i zarodek opuscil cialo kobiety. I wiecie co najbardziej mnie wkurza w tej historii??? Wlasnie ta glupota! Wlasnie ta slabosc, te typowe ludzkie zachowania, czyli biologiczne automatyzmy. To co ludzkie nie jest madre. Ludzkie jest automatyczne tak jak u innych gatunkow zwierzat. Czlowiek rodzi sie dopiero wtedy kiedy przekracza te automatyzmy. Jak ostatnio czytalam u Osha – pies zawsze pozostanie psem. Jednak czlowiek moze spac nizej niz zwierze, ale takze moze stac sie Budda. Ma potencjal otwarty z dwoch stron. Jednak do takiego poziomu ludzkosc jeszcze nie dotarla, bo nie zna slowa ODPOWIEDZIALNOSC. Bo swiadomosc nie pozwolilaby na slepote hormonami. One by byly, ale poprzez poczucie silnej odpowiedzialnosci nikt nie posunalby sie do tak bezmyslnego ruchu miednica.

   Nastepny przyklad – kolega z pracy. Byl singlem I chcial sie bawic. A nie ma nic zlego w bawieniu sie jak sie to robi z glowa. Ale koledze tego potrzebnego narzadu zabraklo, bo spotkal kobite w barze I zdecydowal sie na tzw. one nigh stand. Nie byloby w tym nic dziwnego, jezeli wszystko rozgrywa sie uczciwie, jednak kolega po rozmowie z kobita na temat zabezpieczenia uslyszal, ze moga uprawiac seks bez zabezpieczenia bo ona wezmie pigulke po. Iiiiiiiii?????  I poszedl na to! Osobe pierwszy raz w zyciu widzial I jej uwierzyl. Teraz moze cieszyc sie 6 letnim synem, z obca mu kobieta, bo widzial I spal z nia tylko wtedy, a synek podrozuje iles tam kilometrow raz na miesiac by poczuc, ze ma ojca. Nie wspomne o swiadomosci jaki powod byl jego zaistnienial. Czy dziecko doswiadczy w zyciu co znaczy miec rodzine, kochajaca sie matke i ojca? Albo, ze chociaz kiedys sie kochali? A nie tak dawno jak wczoraj ogladalam historie rodzicow, ktorzy zdecydowali sie na drugie dziecko by z pepowiny pobrac komorki macierzyste dla swojego 3-letniego synka. Bez szkody oczywiscie dla malego niemowlaka. I oburzeni bogobojni krzycza o etyce. Cel przywolania dziecka jest niemoralny i przedmiotowy. Uratowanie zycia jest przedmiotowe? Polowa ludzkosci jest na swiecie z nieetycznych powodow. A ja mowie, nie ma nic bardziej niemoralnego niz glupota. "Nie jest grzechem byc glupcem, ale glupcy popelniaja najwiesze grzechy." Czy to nie wkurza???? Teraz patrzac na dziecko nie mozna sobie wyobrazic by go nie bylo. Ale wtedy – jego nie bylo. Prawo nie dziala wstecz. Rzeka nie plynie w gore by w zrodle zaniknac, tylko plynie ze zrodla.

   Znam wiele, wiele takich przykladow. Kolezanka pojechala na wakacje i uprawiala seks bez zabezpieczenia z jakims facetem z Chile. Mi powiedziala, ze sie zabezpieczala. Ale pozniej wyszlo, ze jednak nie. Aborcja. Facet przespal sie na zywca z kobieta, robiac dziecko a potem ze strachu I braku odpowiedzialnosci zwial I tyle go widziano. A kobiecie bylo to na reke bo wrocila do swojego…. faceta, z ktorym miala wtedy kryzys, wiec sie zabawila. A potem przez 11 lat wmawiala juz pozniej mezowi ze to jego dziecko. Jak te dziecko bedzie sie czuc wiedzac, ze otaczaja je sami klamcy, a wlasny biologiczny ojciec zwial i tyle go widziala? Oczywiscie sa wieksze tragedie. Ale moj punkt jest taki, ze dziecko ma prawo "BYC DZIECKIEM MILOSCI, POWITANYM TU JAK NAJLEPSZY Z GOSCI". 

   Czy to nie wkurza? To jest tragedia - glupota. Brak odpowiedzialnosci. To jest dla mnie brak myslenia o nowym zyciu, nie decyzja o nie pozwoleniu na rozwoj zarodka. Bo jak te zycie juz sie pojawia zaczyna sie rozwijac, zaczyna czuc, byc swiadomym czucia I dzieje sie wiele rzeczy w psychice. JAKOSC A NIE SAMO ZYCIE! Mozemy wierzyc, ze kazde dziecko zyjace w ciezkich warunkach ma szanse przejsc siebie, swoje wychowanie, warunki mieszkalne, rodzinne itd. Tylko ciekawe jakby to doknelo nas osobiscie. I wielu z nas dotknelo, jednak wyobrazcie sobie, ze moze byc gorzej. Zycie na przyklad z matka, ktora nas nigdy nie chciala.... itd itd Mozna mnozyc. Cierpiec, cierpiec, cierpiec. Jestem jak najbardziej za konstruktywnym stresem, jednak sa takie cierpienia, takie blahe powody do zaczetego zycia, ze mysle iz nie sa one wystarczajace by na sile przywolywac istnienie.

   Znowu podkresle, gdyby ktos zapomnial – JESTEM ZA PRAWEM WYBORU DLA KOBIET, PRAWEM WYBORU DO SMIERCI ALE PRZECIWKO GLUPOCIE, SLEPOCIE I NISKICH POBUDEK. Jestem za edukacja I mysleniem jako prewencja przed aborcja, jednak nie oznacza to, ze aborcja powinna byc zakazana. Czy ktos na zdrowych zmyslach chcialby zabijac dziecko? Gdyby rozumial konsekwencje wyborow, odczuwal to gleboko i madrze, gdyby byl szczesliwy, gotowy, mial dostep do opieki, antykoncepcji, stabilnosci finansowej, aborcja nie bylaby potrzebna Problem jest tak zlozony, ze ci co krzycza o morderstwie sa - jak dla mnie – mordercami godnego zycia i wolnosci wyboru. Ktos moze powiedziec – nie ty powinnas decydowac o zyciu i smierci tylko dziecko. Tyle, ze jak pozniej przychodzi do samobojstwa wspolczujemy, lub takze potepiamy. Juz nic nie mozna zrobic ze swoim zyciem. Przypomina mi sie odrazu kobieta, ktora ile dzieci urodzila po sztucznym zaplodnieniu? 15? Bo wierzyla, ze to dzieci i niepodjecie sie tego zadania to "zabijanie dzieci". Teraz te dzieci sa i nie jest latwo.

   Wracajac do aborcji, slowa aborcja tak jak inne, np. konkubinat, staropanienstwo, morderstwo, odrazu przywoluje na mysl wielki negatywizm.  Taki ma wydzwiek I prawdopodobnie taki jest cel. Przypomina mi to troche NOWOMOWE z ksiazki Orwella Rok 1984. Zostala ona stworzona, aby narzucic spoleczenstwu wierzenia, swiatopoglad, ideologie zgodna z wymaganiami wladz. Specjalnie uzywa sie lub zmienia slowa aby spoleczenstwo nie potrafilo formulowac nowych i odmiennych niz rezim ideii. Slowa "morderstwo", "Holokaust" sa bardzo mocne...Dzialaja w zgodzie do swojej natury, sprytnie wslizgujac sie do naszych sumien.

   Mieszkam w Irlandii, katolickim kraju, gdzie na wzor Polski aborcja nie jest dozwolona. Jednak juz wystarczy poleciez do Anglii czy Francji I tam pozostawia sie ta decyzje kobiecie, ktora naturalna koleja rzeczy jest najbardziej obciazajaca. Czy tam statystyki oszalaly i siegnely swojego momentum? Nie. Bo w glebi duszy zadna kobieta nie chce aborcji. Jednak niestety z powodu wielu czynnikow, jak glupota, ignorancja, brak edukacji, czy nawet niepoprawnie uzyte srodki antykoncepcyjne (lub ich brak a takze statystyczna liczbe jej zawodzenia) to sie zdarza. Tak zycie wplywa na ludzi. Posiadanie dziecka z glupoty jest dla mnie wieksza zbrodnia. Pol biedy jak jest jednak przyjete, kochane i wszystko sie uklada, bo kobieta lubi dzieci i wczesniej czy pozniej chcialaby je miec. Facet takze podejmuje odpowiedzialnosc, kocha dziecko i cieszy sie, starajac sie sprostac wyzwaniu. Wybor wtedy jest prosty - wita sie nowe zycie i nie mam nic przeciwko. Jednak bardzo malo znam ludzi, ktorzy swiadomie, po owczesnych przygotowaniach zaprosili istnienie na ziemie. Moja fryzjerka wyszla za maz bardzo szybko, jednak dala sobie czas na probe malzenstwa. Po pieciu latach byla pewna ze jest gotowa na dziecko I zaczely sie przygotowania. Sprawdzila swoje zdrowie, rozwiazala problemy zoladkowe, wyleczyla zeby, przeprowadzila sie do wiekszego mieszkania. Maz jej towarzyszyl we wszystkich przygotowaniach. Swiadomie odstawili zabezpieczenie. To jest dojrzalosc. Nie zabobony o tym jak to antykoncepcja czy in vitro zabija dzieci. To straszne slowa, programujace w bardzo negatywny sposob. 
   
   Konczac moje rozwarzania jest wiele pytan na ktore ciezko odpowiedziec I kazdy pownien odpowiedziec sobie na nie sam, bez ostracyzmu I nienawisci. Katolicki kraj..... Czy myslicie, ze Jezus wydarlby sie na taka Czubaszek I nazwa£ morderczynia? Pani Kolenda – Zalewska musi pogodzic sie z faktem, ze dla niektorych kobiet NIE MA TRAUMY poaborcyjnej i zaloze sie, ze wiekszosc dokonala to wlasnie w pierwszych tygodniach ciazy, gdzie instynkt macierzynski jeszcze sie nie rozwinal, chyba, ze ktos pracuje trwardo nad swoja wyobraznia i juz widzi w komorce niebieskie oczeta. Serio, nie mam nic przeciwko, ale to jest OSOBISTY oglad na sprawe. Wmawianie traumy, to jest wielka trauma. Podwojna. I takie kobiety nie sa zimne, chore, cos z nimi nie tak  - jak wielu powie - ale dokonaly choc drugi raz odpowiedzialnej decyzji, ze nie sa gotowe na przyjecie czy kochanie nowego zycia. Ale powinny sie WSTYDZIC i ZALOWAC utraty glowy na rzecz popedow. Tak jak i ich partnerzy. Wstydzic, nie traumatyzowac, ale wstydzic tak mocno, by nastepnym razem mozg, nad ktorym ewolucja pracowala przez lata zadzialal adekwatnie do swojego przeznaczenia - MYSLENIA.  Najwieksza aborcja zycia jest GLUPOTA! Wiec bierzmy zycie jakie jest, bez czary mary I jak nie chcemy miec dzieci uzywajmy to co mamy na karku I myslmy zas. Nie jest to romantyczne? Przywolanie zycia wtedy kiedy nie trzeba tez nie jest. W tym okazujmy szacunek do istnienia - tworzymy je z powodu gotowosci do dania milosci, czasu, a czesto i sily, energii i reszty swojego zycia.

   Ale widac to co niby proste w praniu juz proste nie jest...... Latwo tak rozprawiac, ale jak widac trudno niektorym zrobic....

   I zeby bylo jasne - i tez sie nie boje tego powiedziec, jednak uzyje poprawnej formy - TAKZE ZA DZIECMI NIE PRZEPADAM i ich nie planuje. Co nie oznacza, ze nie traktuje ich jako czesci ludzkosci. Dzieci nigdy nie byly dla mnie oczywistym planem. Lubie cisze, lubie wolnosc taka jaka mam teraz. Nie rozczulaja mnie male stopki i raczki. Zawsze bylam zbyt racjonalna i zbyt duzo widzialam powodow ludzkich zachowan i odczuc by byc latwo pewnymi rzeczami ruszona. Dlatego zabezpieczam sie jak moge. Jezeli nastapilaby sytuacja, ze mam pecha i bylabym w tym 1% gdzie antykoncepcja zawodzi z roznych biologicznych powodow - nawet bym sie nie zastanawiala i uzylabym farmakologicznych srodkow. Bo zrobilam co moglam i wiem, ze nie chce miec dzieci. A na pewno nie teraz. Jednak biedne dzieci, ktore juz tu sa, wlasnie przywolane przez brak odpowiedzialnosci, skrzywdzone przez los - takie mnie interesuja i bardzo ruszaja. Latwo dostrzec powiazanie - sama takim dzieckiem bylam. Na pewno nie zamierzam byc nieprzydatna dla spoleczenstwa, chce cos dac istnieniu, wybieram po prostu inna forme. Krzykacze, ktorzy nie widza innych form, lub uwazaja je za zle, skrzywione itd sa wiekszymi egoistami niz ci na ktorych krzycza. I majac swiadomosc tego wszystkiego, bedac szczera z zyciem tak chce je ukierunkowac... bez glupoty. I jakos mi sie udaje. Mozna??? Mozna! 

I kiedys napisalam nawet wiersz na ten temat, kiedy to po raz setny rozmyslalam nad zjawiskiem:

Moje dziecko???
Czy dobrze sciagac kogos z gwiazd,
Gdzie nie ma granic, nie istnieje czas,
Czy prawo mam w ten ziemski swiat,
Przykuc do zycia, czesto bez szans,
Bez szans by wiedziec, bez szans by trwac,
Nie lepiej zostawic , co nalezy do gwiazd?

Czy mam prawo sciagac jakas dusze z gwiazd?
Kiedy znam ten bol serca co teskni do dna…..



Dobranoc. 



Naszym prawem jest być dzieckiem miłości
Powitanym tu jak najmilszy z gości
Choć wiem, że tych uczuć nie odda mi nikt


Naszym prawem jest krew pełna ekstazy
Pięknych dziewcząt jak i mężczyzn bez skazy
I kość cienka tak - już nie powiem ci nic

Posłuchajcie nas i was nienarodzonych
Dotąd cichych dotąd zawsze bez obrony
Chcemy bowiem przemówić nareszcie
Bez zapału ku nam się nie śpieszcie - to prawo...

Naszym prawem jest radość istnienia
A nie martwa cierpliwość kamienia
I tak wiem, że z tą prawdą nie liczy się nikt


Naszym prawem jest pozostać w przestrzeni
W odległości od świateł i cieni

Być tym kimś kim każdy z was - też mógłby być

Posłuchajcie nas i was nienarodzonych
Dotąd cichych dotąd zawsze bez obrony
Chcemy bowiem przemówić nareszcie
Bez zapału ku nam się nie śpieszcie - to prawo...

środa, 8 lutego 2012

Zapisalam w czerwonym notesie....

Umysł uzależniony

Tym, co skazuje nas wszystkich na nieuchronne uzależnienie, jest niepewność co do naszej tożsamości prawdziwej i związany z nią lęk. W tej trudnej sprawie uzależnienie ma pozory rozwiązania idealnego. Znieczula niepokój, usypia wątpliwości, a na dodatek pochłania cały nasz czas i energię. Sprawia, że wydaje nam się, iż wreszcie wiemy, kim jesteśmy i czemu warto poświęcić życie. Na przełomie wieków ludzki świat zdał sobie sprawę z panującej od zarania dziejów epidemii uzależnień. Choroba ta przybiera formy tak wielorakie i pochłania taką liczbę ofiar, że nie sposób nie powziąć podejrzenia, iż istota ludzka w swojej konstrukcji ma jakiś podstawowy defekt. Jest to zapewne grzech pierworodny, który czyni uzależnienie niezbędnym sposobem na przeżycie poza rajem... Chyba nikt albo prawie nikt nie jest w stanie się go ustrzec. To jedynie kwestia momentu i okoliczności zetknięcia się z naszym „uzależniającym alergenem”. Porównanie do alergenu nie jest tu przypadkowe. Nie tylko dlatego, że choroba uczuleniowa również ma wymiar epidemiczny. Przede wszystkim dlatego, że nasza reakcja na „uzależniacz”, podobnie jak na alergen, często bywa dla nas całkowitym zaskoczeniem. A uzależnić się możemy niemalże od wszystkiego. Epidemia U zatacza więc coraz szersze kręgi, siejąc spustoszenie w naszych sercach i umysłach, unieważniając nasze dotychczasowe związki z ludźmi i ze światem. Sprawia, że albo się izolujemy i nikt nie ma z nas żadnego pożytku, albo, co gorsza, uznajemy, że nasze uzależnienie jest najlepszą receptą na problemy świata, i czynimy z niego zażarcie propagowaną ideologię. Jednak najbardziej niebezpieczne jest to, że uzależnienie staje się naszą pozorną tożsamością uwalniającą nas od konieczności poszukiwania naszej tożsamości prawdziwej. I tak np. alkoholik na pytanie: „kim jesteś?” - odpowiada: „jestem alkoholikiem”. Uzależniony od swojej ideologii liberał czy socjalista odpowiada: „jestem liberałem” albo „jestem socjalistą”. Uzależniony od religii swoje egzystencjalne i duchowe wątpliwości usypia zapożyczoną tożsamością religijną. Zagubiony nastolatek odetchnie z ulgą, gdy będzie mógł o sobie pomyśleć, że jest kibicem jakiegoś piłkarskiego klubu lub fanem rockowego zespołu. Podobnie rzecz się ma z uzależnionymi od statusu, pieniędzy, własnego wizerunku, firmy, od pracy i braku pracy, od domu i bezdomności - i z wieloma innymi, których nie sposób tu wymienić. Wygląda więc na to, że tym, co skazuje nas wszystkich na nieuchronne uzależnienie, jest niepewność co do naszej tożsamości prawdziwej i związany z nią lęk. W tej trudnej sprawie uzależnienie ma pozory rozwiązania idealnego. Znieczula niepokój, usypia wątpliwości, a na dodatek pochłania cały nasz czas i energię. Sprawia, że wydaje nam się, iż wreszcie wiemy, kim jesteśmy i czemu warto poświęcić życie. Gorączkowo kreujemy konflikty, bo w ogniu walki, w opozycji do inaczej uzależnionego wroga nasza chwiejna, iluzoryczna tożsamość stabilizuje się i wzmacnia. Wiemy, że zwycięzca dostaje dodatkową premię. Uzależnienie zwycięskie przybiera pozór obowiązującej prawdy - co odurza nas jeszcze mocniej i wydaje się nieść upragniony spokój. Dlatego wojna i konflikt są nieodwołalnie wpisane w świat uzależnionych umysłów.

Prędzej czy później pseudolekarstwo uzależnienia musi okazać się gorsze od choroby niepewności i lęku. Lecz wtedy, niestety, naszym programem i legitymacją na resztę życia staje się wychodzenie z uzależnienia i błędne koło zatrzaskuje się wokół nas - wydawać by się mogło - na zawsze. Jednak wbrew pozorom nie tracimy szansy odnalezienia takiej tożsamości, która przyniesie nam prawdziwy spokój i radość. Zabrzmi to patetycznie, ale trudno - tą nadzieją jest nasza przyrodzona potrzeba poszukiwania wolności i prawdy nazywana również potrzebą wyzwolenia albo zbawienia. By pozostać jej wiernym, nie wolno ulegać pokusie identyfikowania się z czymkolwiek, co wydaje się być w naszym posiadaniu lub być naszym udziałem. Przy każdej okazji pytać siebie o to, czy posiadanie lub nieposiadanie, pozycja i przynależność (lub ich brak) mają się w jakikolwiek sposób do tego, czym w istocie jesteśmy. Bądźmy nieustraszeni i pytajmy dalej:jak to, czym jesteśmy, ma się do przemijania, do młodości i starości, zdrowia i choroby, rodzenia się i umierania. Te fundamentalne pytania uchronią nas przed gorączkowym identyfikowaniem się z pozorami, przed koniecznością rozpaczliwej ich obrony i wszystkich nieszczęść, które mogą z tego wyniknąć. Stare chińskie przysłowie ostrzega: skarb wniesiony frontową bramą nie jest prawdziwym skarbem domu.
Wojciech Eichelberger

czwartek, 2 lutego 2012

A ja jestem polna trawa....




Tyle chciałbyś mi dać,
ale we mnie pustka płonie,
zrywam z wieszaka stary płaszcz,
i uciekam, siebie gonię.

Bo nie mam imienia,
nie mam imienia,
abyś nim wołał mnie.


Bo nie mam imienia,
znaku na ziemi...
A muszę mieć,
by kochać cię.

Ty chcesz w wazony wstawiać mnie,
a ja jestem polną trawą,

garścią zieleni, którą wiatr,
nazwał różą dla zabawy.

Bo nie mam imienia,
nie mam imienia,
abyś nim wołał mnie.

Bo nie mam imienia,
znaku na ziemi...
A muszę mieć,
by kochać cię.

Ja bez miłości co dzień,
jestem jak bezdomna trawa...