"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 25 lipca 2009

Photoblog - Izabell

Wrzucilam zdjecia na bardziej przyjazny serwer. Bede mogla teraz dzielic sie z Wami wieksza iloscia swojego Pamietnika w Obrazach. Zdjecia z kongresu zostaly zaladowane. Slajdy sa po angielsku - wkrotce rozwine tematy po polsku.

Enjoy:)

Image hosted by Webshots.com
by izabellpamietnik

American Dream - cz.5

Jeszcze tylko raz mialam okazje spotkac osobe "of my kind". Na wykladach pozytywnej terapii mielismy za zadanie zwizualizowac pozytywne portfolio, ktore uzywamy by podniesc swoje pozytywne emocje. Nastepnie opowiedziec o tym osobie z boku. Byl to drugi dzien kongresu i bylam zmeczona nadmiarem ludzi, rozmow i wydarzen ostatniego dnia. Spojrzalam na osobe z boku, ukazujac bol tego cwiczenia w swoim spojrzeniu. Kobieta wpatrzyla sie we mnie. Moze ja zaczne? – odgadujac, ze nie za bardzo mam ochote na wynurzenia. Tak, poprosze, dzis wole posluchac. I tak zaczela wyliczac swoje pozytywne emocjonalne zdjecia – ukochany kot, rodzina, ukochana kanapa.... Nagle zaczelismy rozmawiac o kongresie, powtarzajace sie pytanie – jak Ci sie podoba? Nigdy nie klamie o swoich odczuciach wiec odpowiedzialam, ze cos jest nie tak. Czegos mi brakuje... Wszyscy mowia tylko o liczbach, o profesorach, wlasnej edukacji i osiagnieciach. Mysla o tym by osiagnac sukces, nie by pomoc swiatu w rozwoju. Kobieta o imieniu Rene, spojrzala na mnie. Wiesz – nie mowisz jak 30stoletnia kobieta, tylko jak 100letnia. Widze, ze masz dobra intuicje. Chyba tak... – poczulam sie mile polechtana (ta amerykanska uprzejmosc;) Nawet jezeli nie prawdziwa, pozytywne emocje sa prawdziwe ) Wglebi£ysymy sie w analize naukowo-duchowa,zlozona z czesci mojego JA. Kobieta zaczela zadawac mi pytania, ktore rzadko slysze od innych, za to sama je czesto zadaje. Dlaczego taka jestem? Czy mam jakiegos czlonka rodziny o silnej intuicji, o podejsciu bazujacym na czytaniu z impulsow nie zawsze jasnych i klarownych?
Zwrocilam na nia swoje oczy z zaskoczeniam wymalowanym na twarzy. Jakos nie spodziewalam sie takiego pytania. Nie wiem - odpowiedzialam. Generalnie nigdy nie drazylam glebiej w swoja rodzine pod tym katem, bo - rzucajac okiem - nie znam wiekszosci swojej rodziny. A tych co znam niestety nie zaliczam do madrych i tolerancyjnych. Jednak pod tym zaskoczeniam, zaczelam myslec wiecej. W sumie chyba mam, bo moja ciocia (siostra ojca) czasami mowi takie rzeczy... Jestesmy do siebie podobne. Na przyklad opowiada „jechalam samochodem i czulam, ze moja corka chce mi cos powiedziec. Cos wisialo w powietrzu. I po jakims czasie w koncu to z siebie wyrzucila, ze jest w ciazy...”. Rene zrobila oczy – Tak, to musi byc cos z ojca strony.

Moja ciocia jest bardzo intuicyjna i biegla w obserwacji. Ale na pewno nie moge powiedziec, ze jest emocjonalnie stabilna. Dwa rozwody, klotnie, zerwanie kontaktu z synem. Co z tego ze widzi na zewnatrz, kiedy nie widzi wewnatrz... Jednak ta rozmowa z Rene ukazala mi jak malo pytan otrzymuje w swoim zyciu od innych. Pytan, ktore sa celne, madre, dajace mi bezpieczenstwo odpowiedzi jakakolwiek by ona byla. Pytania, ktore draza moje jestestwo i szukaja odpowiedzi na pytanie kim jestem... To ja sama siebie draze. Od lat. Odkad pamietam zawsze brzeczaly w mojej glowie Wielkie Pytania. Ale wtedy, tego dnia na kongresie, pierwszy raz poczulam, ze ta ciekawosc mnie wyplywajaca od drugiej osoby jest silniejsza moca niz moja wlasna. Zrozumialam takze jak to jest byc po tej drugiej stronie, byc w centrum zainteresowania na glebszym poziomie. Energia byla niesamowita. Czy to tak sie odczuwa dobrze przeprowadzona psychoterapie? Jezeli tak, to poczulam to do kosci. I rozniecilo to we mnie energie, ktora rzadko odczuwam od innych. Pierwszy raz od dawna pozwalalam komus poznac mnie z tej strony, ktora ciezko mi wytlumaczyc i nie drazyc drugiej osoby w odpowiedzi. Pierwszy raz uslyszalam pytanie od kogos z zewnatrz DLACZEGO TAKA JESTEM? Widzialam ciekawosc w jej oczach. Chec poznania i poskladania mnie w jakas calosc. To, co ja uwielbiam robic z innymi ludzmi. Czytac ich, zadawac im pytanie Dlaczego taka/taki jestes?, sluchac o doswiadczeniach i zawilych drogach. Ale tym razem bylam tylko ja i nie czulam sie z tym zle. I ta kobieta zadawala bardzo trafne pytania czym mnie troche szokowala. W koncu znalam ja dopiero kilka minut. A pytanie Dlaczego taka jestem? jest jednym z najwazniejszych i najbardziej fundamentalnych pytan egzystencjonalnych. Ale malo je slysze. Dlatego tak bardzo nie moge sie doczekac wlasnej psychoterapii z osoba z zewnatrz mnie, ktora bede musiala przejsc. Jestem na nia bardzo otwarta.

Posluchaj – kontynuowala Rene – cokolwiek sie zdarzy i jakkolwiek beda starali sie Ciebie ulepic, sluchaj swojej intuicji sluchajac innych.

Cztery dni kongresu i dwie dla mnie osobiscie bardzo wazne rozmowy, ktore poruszyly we mnie wiecej niz akademicka ciekawosc. Poruszyly we mnie calosc, te dwie czesci razem, na ktore peklo moje jestestwo w nieokreslonej przeszlosci. Czy nie dziwne, ze tylko dwie sposrod 1500 osob jakie tam byly? Juz sie przyzwyczailam, ze madrosc, glebia myslenia - jak kazdy klejnot - nie jest towarem popularnym i oczywistym a unikatowym, ukrytym w mniejszosci zjawisk. Dlatego tak drogocennym i trudnym do odkrycia.

A energia, ktora otrzymalam okazala sie bardzo potrzebna w drodze powrotnej - jak sie pozniej okazalo.....

cdn

sobota, 18 lipca 2009

American Dream - cz.4

W pierwszych chwilach kongresu bylam podekscytowana jak wszyscy. Zobacze Wielkie Glowy Psychologii!! Wszyscy podzielali moj zachwyt. Ale szybko sie opamietalam. Juz po wykladach zauwazylam, ze cos jest nie tak... Dwoch bogow obleganych przez malych bozkow jak na rockowym koncercie. Czulam sie tak jakby moj duch ekscytacji, ktory krazyl „out there”, nagle szybko i bolesnie powrocil do mojego wnetrza obijajac mi sie jeszcze dluzszy czas po wnetrznosciach. To nie tak powinno byc – mowila mi intuicja. Czegos mi brakuje. Poczulam sie bardzo samotna (co rzadko sie zdarza). Rozmowy, ktore byly tam prowadzone zaczynaly sie od slow: Jestem profesorem takim i takim, a Ty co robisz? Zimno, akademicko. Wyklady, ktore odbywaly sie od 8 rano do 17 wieczorem byly nafaszerowane sztywnoscia naukowa. Niezrozumcie mnie zle, uwielbiam statystyke, naukowe podejscie, ktore obdziera nasze iluzje. Ale to mi mowi jak jest. Jednak takze istnieje ta druga strona mnie, wrazliwa, ktora czesto mysli i czuje jak byc powinno. Ale nie ma na to dowodow, bo jak udowodnic przyszle rezultaty jak tylko probowac. Dlatego mowie o sobie I AM 2 – IM SPLIT. Na kongresie wsrod licznego wyboru wykladow, chyba tylko z dwa/trzy poruszyly mnie do rozwoju emocjonalnego. I mialam szczescie spotkac ludzi „of my kind”, jednak byli oni w mniejszosci. Jednak sa. Z piewsza osoba nawiazalam rozmowe przypadkowo. MR. Zimbardo takze jest wpleciony w to zdarzenie.

Po pierwszym dniu, po licznych zdjeciach i rozmowach mr. Zimbardo w koncu wyrwal sie z uscisku bozkow. Moja kolezanka Jess przykleila sie do niego tak bardzo, ze byla gotowa isc z nim na obiad, poniewaz on zrobil sie glodny. Bylo dobrze po polnocy a ona zajarana, ze zje obiad z mr. Zimbardo. Stalismy w recepcji i szepnelam do jej ucha, ze ja nie mam zamiaru isc. To bylo dla mnie za duzo. Mialam odczucie, ze teraz po koncercie Wielcy Bogowie chca zebrac zniwa. Nie bylam oczywiscie tego pewna, jednak sytuacje byly naprawde dziwne. Wspomne tutaj kolezanke z hostelu, o ktorej wspominalam, ze chwalila sie swoimi sztucznym zebami i operacja plastyczna. Ona zniknela gdzies z p. Selingman-em, niby po ksiazke. Oczywiscie to moze byc tylko moja wyobraznia, jednak bylam juz w tylu sytuacjach, ze wiem, iz wszystko jest mozliwie.

A wiec Jess wyszla z profesorem na poszukiwanie pozywienia. Ja stanelam w recepcji i tam zaczelam rozmawiac z kolega z Indii. Na moje pytanie co mysli o kongresie, odpowiedzial, ze ten pierwszy dzien jest dziwny. Nie bylam odosobniona w swoich odczuciach i nasza rozmowa byla bardzo naturalna. Dolaczylo do nas jeszcze pare osob. W koncu Jess wrocila jakos szybko z profesorem i powiedzieli, ze wszystko bylo pozamykane. Stanelismy w kolku i zaczely sie rozmowy na temat slynnego Stanford Prison eksperyment. Mr. Zimbardo stal na przeciwko i wyczuwalam, ze mowiac patrzyl prawie caly czas na mnie. Chyba wyczul moja rezerwe oraz fakt, ze nie bede jego "fanem". Mowil, ze jego doswiadczenie pokazuje, iz ludzie ucza sie przez doswiadczenie. Nie mieli kontaktu z wiezieniem wiec latwo bylo ich zmanipluowac. Ja odpowiedzialam, ze zgodze sie iz w wiekszosci mozemy to zaobserwowac, ale sa tacy, ktorzy nie musza dotknac ognia by sprawdzic, ze jest goracy tylko patrza jak inni to robia i sie ucza. Brak refleksyjnosci, zadawania sobie pytan, rozmowy ze soba – to jest powszechne ale sa wyjatki. Zgodzil sie. Dodalam, ze ludzie nie chca wiedziec o bestii, ktora w nich drzemie. Odpychaja negatywne oceny, ukrywaja swoje ciemne strony nawet przed soba i chca wierzyc, ze sa dobrzy. I tu Jess wtracila sie z tekstem, ktory tylko mi potwierdzil, ze psychoterapeuty z niej nie bedzie. A zaznaczam, ze chce sie zajmowac psychologia kliniczna/psychoterapia, wiec tutaj inteligencja emocjonalna jest bardzo wazna. Jess rzucila – Ale to dobrze, po co maja myslec o negatywnych rzeczach.
Zrobilam okragle oczy. Takie sytuacje - uwierzcie mi- sa dla mnie jak dostanie w twarz. Traktuje praktykantow (psychologow-psychoterapeutow „uwalniajacyh demonow” twarza w twarz) bardzo personalnie (nie wiem dlaczego). Nie cierpie momentow jezeli widze w przyszlym psychologu zajmujacym sie praca z ludzmi bezposrednio, brak tego daru do tej pracy. Nie Jess- odpowiedzialam – jak mozesz, kontrolowac bestie nie poznawszy jej wczesniej?
Mr. Zimbardo przytaknal – Oczywiscie, musisz ja poznac - dodal. Caly ten czas patrzyl na mnie tymi swoimi niebieskimi slepiami jakos tak intensywnie. Wiedzialam, ze swoja nienadskakujaca postawa i rzucaniem krotkich jednak silnych zdan przyciagam uwage tych co umieja sluchac i widziec. Jednak on mnie czytal... takie mialam wrazenie. Ciekawe co wyczytal. Poza tym chyba przypominalam mu jego zone o ciemnych wlosach, ktora tez jest w polowie polka hehehe.

Profesor udal sie na spoczynek. Jess zwrocila sie do mnie – poczekaj, odprowadze go do pokoju. Ze co?? – zabrzeczalo mi w glowie. Czy to 90 letni facet, bez pracujacego mozgu czy co? Tego bylo za duzo. Jej klejenie sie zaczelo mnie mdlic.

Po calym zajsciu poszlismy na drinka. Ja, Jess, Indian guy, oraz jeszcze jedna kolezanka.
Wiesz, jak powiedzialas o tym ogniu – zagadnal indyjski kolega – wiedzialem juz, ze jestes spirytualna osoba.
Po czesci -
usmiechnelam sie i nasza rozmowa poplynela jak rzeka. Bez tam, przeszkod, z duza doza energii i umiejetnoscia wymiany zdan bez walki i przeszkod ego. Takich ludzi tam szukalam. Tacy tylko daja mi energie.

A potem znalazlam nastepna.....

cdn

piątek, 10 lipca 2009

American Dream - cz.3

Po obcowaniu z mr. Zimbardo skierowalismy sie z Jess w strone mr. Selingmana. To chyba on byl najwiekszym moim rozczarowaniem. Co nie jest jego wina – ale wina moich oczekiwan. Mr. Selingman jest okrzykniety ojcem pozytywnej psychologii. Ale wcale nie jest pozytywny. Jego spoleczne zdolnosci sa ponizej przecietnej. Jego postawa mowila – jestem VIP. Jestem jednym z bogow. Poklepalam go po ramieniu by poprosic go o zdjecie. Po prostu poszedl nie zwracajac uwagi. Byl wiecznie otoczony wianuszkiem kobiet. Kleily sie i zachwalaly do ostatniej kropli przesady. Nie moglam w to wszystko uwierzyc....

I tutaj zajme sie chwilka edukacji na temat mitow psychologicznych. Wszyscy mysla, ze psycholog to jest zawsze osoba otwarta, empatyczna, wysluchujaca, z wielkimi zasobami inteligencji spolecznej i emocjonalnej. Ale to stereotyp. Jezeli ktos na wasze pytanie "Czym sie w zyciu zajmujesz?" odpowie "Jestem psychologiem" – zastrzegam, ze to nic absolutnie nie mowi o tym jaka dziedzina sie ta osoba zajmuje i jakie talenty potrzebuje do tej pracy. Prosze nie oczekiwac, ze psycholog kognitywny na przyklad powinien miec empatyczne talenta zatopione w odmetach madrosci i intuicji. Wowczas przywita Was z otwartymi ramionami jezeli zaczniecie poszukiwac w nim zrozumienia waszych problemow. Nic bardziej nie irytuje mnie chyba jak brak wiedzy teoretycznej i praktycznej a bazowanie na powtarzanych przez czas naszego wzrostu teoriach. Psychologia jest tak rozlegla dziedzina, ze skupia rozne narzedzia do pomiaru naszego bytu. Slowa – ona/on tak i tak sie zachowuje a jest psychologiem – sa tak naiwne i tak obrosniete stereotypami, iz naprawde rece mi opadaja. Takie podejcie mowi mi tylko jedno – nie masz pojecia czlowieku o czym mowisz. Ja sama wpadlam we wlasne oczekiwania co do Wielkich Glow, jednak szybko sie ocknelam. Mr. Selingman mnie rozczarowal. A raczej rozczarowala mnie wlasna glupota oczekiwan.

Corka pana Selingmana zacytowana w jego ksiazce pt. A primer in Positive Psychology, poprosila kiedys, aby przestal byc zrzeda. Ot tak po prostu. Ona przestala plakac i biadolic. Tak sobie postanowila. Bylo jej ciezko ale sie udalo. Teraz jego kolej. Choc mr. Selingman zrozumial na czym chce oprzec pozytywna psychologie ( satysfakcji z zycia, pozytywnych aspektow i myslenia mozna sie nauczyc) staral sie takze zmienic swoje postepowanie. Nie wiem na ile mu sie to udalo, nie obserwuje go na codzien. Jednak na kongresie moglam zaobserwowac jego problem. Mr. Selingman srednio wykazywal spoleczne zdolnosci w twarza-twarz w rozmowie. Wyczuwalo sie trudnosci w przebrnieciu przez mrukliwosc. Personalnie bardzo mnie to meczylo. Jednak jako przyszly (mam nadzieje) psycholog zrozumialam do krwi co znaczy roznorodnosc w tej dziedzinie. Selingman jest psychologiem zajmujacym sie abnormaliami z wyksztalcenia. Jest z krwi i kosci eksperymentatorem, teoretykiem, researcherem. Nie jest psychoterapeuta. Nie musi posiadac wysokiej inteligencji emocjonalnej, cieplego podejscia i przyjemnego usposobienia. I moim zdaniem do konca jej nie mial.

Nastepny stereotyp - wszyscy psychologowie umieja czytac ludzi. Kompletna bzdura. Do tego takze trzeba miec predyspozycje, a nie sa one potrzebne we wszystkich galeziach psychologii. Neuropsycholog nie bedzie stosowal technik wywierania wplywu tylko podepnie do skanu i i wykona swoja prace. Reasearcher da ci kwestionariusz i dokona pomiarow – wiec nie dziwcie sie prosze, ze ktos nie wykazuje madrosci jakiej szukacie.
Jak mialam sie przekonac na wlasnej skorze – tak jest.



Stalismy w kolku; ja, Selingman, Jess i facet, ktorego nie znalam. Rozmawiali na temat armi i jak zaaplikowac pozytywna psychologie do militariow, aby pomoc zolnierzom przetrwac w trudnych warunkach. Stalam wsluchujac sie w ich slowa marszczac przy tym czolo. Selingman troche sepleni oraz akcent byl dla mnie zupelnie inny niz ten do ktorego jestem przyzwyczajona. Nagle Selingman odworocil sie do mnie i stwierdzil z silna pewnoscia w glosie – Nie podoba ci sie to.
Zaszokowal mnie z lekka.
- Nie – odpowiedzialam bez emocji– po prostu nie znam tematu militariow i staram sie zrozumiec jezyk.
Powrocil do rozmowy. Jess chciala wtracic swoje madrosci. Selingman powiedzial z zadufaniem – ten facet jest wazniejszy niz ja. Z nim powinnas rozmawiac. I wskazal na kolege, ktorego nikt nie znal, ktory okazalo sie byl jakas wielka glowa na uniwersytecie.
Zabraklo mi slow. Chcialam odpysknac – wszyscy tu jestesmy wazni – jednak stracilam werwe.
Po krotkiej wymianie zdan z Jess, Selingman na odchodne rzucil do mnie od niechcenia – Sorry, ze ci sie nie podobalo.

Nie bylam nawet zla, jednak bezbrzeznie rozczarowana jego slepota. Bylo tysiace mozliwosci dlaczego marszcze czolo, ale on z silnym przekonaniem wyciagnal jedna karte z talii i rzucil na stol. Bez madrej pokory, analizy, zastanowienia. Tak jakby wyciagnal to co najbardziej go rani - ze cos moze sie nie podobac w jego slowach jakiejs tam maluczkiej-nieznanej. Ale przeciez musi spotykac sie z tym na codzien skoro jest tak popularny. Czy to mozliwe, ze wszyscy sie zgadzaja w tej Ameryce? Moze dlatego jest tam gdzie jest. Ma charyzme. A charyzma jak wiemy jest glosniejsza w popularnosci bronia niz madrosc .

A potem zaczely sie nastepne historie.....
cdn

piątek, 3 lipca 2009

American Dream - cz.2

Czy Nowy Jork zaskoczyl mnie jako miasto? Irlandczycy mowili - miasto jest olbrzymie, bedziesz je uwielbiac. A ja? Jak zwykle odwrotne odczucia. Nowy Jork byl dla mnie wielgasna Warszawa. Choc Warszawa ma tylko kilka wysokich budynkow, to moja percepcja i tak jest juz uwarunkowana i wiezowce wbijajace swoje szpile w otchlan niebios nie zrobily na mnie wrazenia. Miasto jak miasto. Budynki jak budynki. Czulam sie swobodnie. Tylko raz, dawno temu, Paryz zabral mi moj oddech i nie chce oddac do dzis.

Pobyt w Nowym Jorku uczyl mnie o sobie dalej. Zrozumialam nastepna rzecz mianowicie - jak bardzo jestem I lubie byc zorganizowana. Miec kontrole nad wszystkim co moge miec. Pan Artysta byl moim przeciwienstwem. Lubil jak zycie nim szastalo i tworzylo artystyczne sytuacje. Potrafil czekac do ostatniej minuty by odprowadzic mnie na przystanek autobusu, ktory mial mnie zawiezc do Filadelfi. Bieglismy na zlamanie karku – dla niego swietna przygoda, ja tego nienawidze. Nie lubie stresu, nie lubie ostatniej chwili. Lubie oszczedzac czas, lubie zdarzac powolutku z lykiem czasu za pasem. Poobserwowac wowczas ludzi podczas oczekiwania na srodek transportu. A w Nowym Jorku jest co obserowac. To co tak bardzo pozytywnie mnie uderzylo byla roznorodnosc. Od pokolen narodowosci mieszaly sie na ziemiach Ameryki i teraz tworzy to tak wspaniala mozaike, ze az dech mi zapieralo. A to w metrze pulchna mulatka, wyjatkowo dlugimi palcami wystukiwala rytm glosno podspiewujac przy tym bez zenady. Czy ktos wydarl sie na nia SHUT UP???? Nie. To nie Polska.
A tutaj drobna kobieta z wyjatkowo nienaturalnymi duzymi ustami, widac pomieszana krew pokolen z roznych czesci swiata. Paznokcie pomalowane kazdy na inny kolor. We wlosach wplecione paciorki. To dodawalo mi energii. Nie musialam z nimi rozmawiac, czy zawiazywac silnych wezlow – ta obserwacja i zachwyt swiatem ludzi nie zdarza mi sie czesto. To swiat zwierzat wydawal mi sie bardziej kolorowy. Ale tam odnalazlam te barwy. W koncu. Brakuje mi tego w Europie.

Moja podroz do Filadelfi trwala 2 godziny. I jakie pierwsze wrazenie miasta? Dublin!!!! Cholercia, czy wszedzie jest tak samo??? Ok, ok, Paryz, Barcelona, Rzym - sa jednak inne. Ale Filadelfia ze swoimi starymi kamienicami, malym centrum i ciaglym deszczem (na taka akurat pogode trafilam) dawala mojemu mozgowi sygnaly znanych obrazow. (zdjecia juz sa na http://fotopamietnik.blogspot.com/) Juz po godzinie wiedzialam jak sie poruszac. W Nowym Jorku przesiadki z jednego metra do drugiego poprzez zakrecone linie podziemne oszalamialy mnie.






Moj hostel tym razem byl swietny. Poczulam sie jak w domu. Czysto, kolorowo, przestrzennie. Pracownicy starali sie laczyc ludzi poprzez wspolne wieczorki przy filmie i drinku. Juz na poczatku, wlasnie tam poznalam 10 kobiet, ktore przyjechaly na Kongres. Slyszalam ich podekscytowane glosy, jak to nie moga uwierzyc, ze na zywo zobacza mr. Selingman-a i Mr. Zimbardo. Wtorowalam im w tym zachwycie. Szczegolnie jedna dziewczyna wykazywala przesadna jak dla mnie radosc – Jess z Massachusetts. Jej usmiech i zachowania dawaly mi podstawy do przypuszczen, ze ma sklonnosc do kompulsywnych zachowan. Juz po paru minutach zachwycala sie, jak badzo widzi siebie we mnie, jak zastanawiala sie czy spotka ludzi takich jak ona, a tu ja jestem. Po godzinie juz mowila, jak bardzo mnie kocha jako kumpele. To bylo dziwne. Wyciagala ze mnie energie, nie moglam nadazyc za jej zachowaniami i emocjami. Druga kobieta, ktora mnie zadziwiala byla dojrzala osoba, z dwojka dzieci. Przy rozmowie w lazience, mowila jak to urodzila blizniaki i przeszla operacje plastyczna by usunac nadmiar skory. Na koniec dodala, ze swiat wymusza dobry wyglad wiec zrobila sobie takze sztuczne zeby. Hehe
Kobieta gadala jak najeta. Dobrze, ze chociaz i inteligentnie. Opowiadala o roznorodnych eksperymentach, jej studiach, ktore takze pozno rozpoczela. Dorzucala co rusz fakty ze swojego prywatnego zycia. It was crazy.
Ale przeniesmy sie do swiata Pozytywnej Psychologii i moich wrazen.

Pierwszy dzien kongresu. Tlumy ludzi w hotelu Sheraton. Wszyscy mieszaja sie ze wszystkimi. Chyba sto razy odpowiadalam skad jestem, co mnie tutaj przywiodlo. Smialam sie, ze nastepnym razem przykleje sobie kartke na czole ilustrujaca moje odpowiedzi, by przestac sie ciagle powtarzac. Ludzie stojacy z boku, ktorzy przyjechali sami – jak ja, sa wciagani do kolek, ktore sie utworzyly. W zyciu nie doswiadczylam tego w polskim srodowisku. Wprost przeciwnie, to tam nauczylam sie byc na zewnatrz i dobrze mi z tym bylo. Bylo to dla mnie nowe doswiadczenie, bo chociaz Irlandczycy sa bardzo otwarci, to jednak latwiej udaje mi sie wyslizgnac z sieci powiazan. Tam amerykanska spoleczna postawa otaczala mnie zewszad jak guma. Pod koniec dnia doszczetnie sie w niej zakleilam i zawislam bez energii.
Ale przedstawienie sie zaczyna. Witamy Mr. Selingmana i Mr. Zimbardo. Ich wyklad jest bardzo ciekawy - szczegolnie Mr. Zimbardo, ktore niepodzielnie wykazuje sie talentem prezenterskim. Slajdy kolorowe, ciekawe filmiki. Jednak szo£ zaczyna sie pozniej. Szo£ bogow.
Wyklad trwal ponad godzine (szczegoly w krotce w postaci zdjec na http://fotopamietnik.blogspot.com/) Po wykladach utworzyly sie dwie grupki do zdjec otaczajace z jednej strony mr. Selingmana, z drugiej mr. Zimbardo. Ja przystapilam do tej drugiej. Profesor prowadzil ciekawe rozmowy z ludzmi. Ludzie zadawali pytania, on z nimi dyskutowal. Jednak mialam wrazenie, ze nie dokonca jest tu i teraz. Czasami mysli jego jakby uciekaly, by potem wrocic i byc w pelni z nami. Mierzwilo mnie to troche. Jednak profesor ma swoje lata, a moze takze nie lubi takich zjazdow i fanow biegajacych za nim jak za rock star. Jednak rozumiejac ludzkie zachowania, madra osoba stara sie jednak respektowac rozmowce.
Zona mr. Zimbardo jest w polowie polka, wiec to byly moje pierwsze slowa ktore wypowiedzialam siadajac obok niego. Slyszalam, ze pana zona jest takze polka, ja wlasnie jestem z Polski (kraj sie na cos przydal hehehe) Oooo – wyraznie sie ucieszyl. I zaczal snuc opowiesc jak to byl w Polsce pare miesiecy temu i przez pare dni tylko mial 20 wywiadow. To co uderzylo go w jego wizycie, bylo przygotowanie polakow do rozmow. Dziennikarze wiedzieli wszystko co powinni wiedziec do prowadzenia rozmowy. Byli perfekcyjni. Zauwazyl takze ten nacisk na bycie perfekcyjnym i uwazal, ze przeszlosc nadal zyje w Polsce i ma impakt na nasza psychike. Ludzie sa depresyjni – jak zauwazyl – uprzejmi takze, jednak z dystansem. Ale wierzy, ze mlode pokolenie to zmieni – i pokazal na mnie. Polechtalo mnie to „mlode pokolenie" i zasmialam sie, ze zrobie burze mozgow w Polsce. Ale mr. Zimbardo nie wykazal sie poczuciem humoru. Nawet sie nie usmiechnal. Moze byl zmeczony... Wyjasnilam w krotkich zdaniach, ze – moim zdaniem- moje pokolenie 30latkow nadal ma wiele z zachowan typowo przeszlych. To sie zmienia, ale z pokoleniem raczej bym powiedziala 20stolatkow, lub pokoleniem mojej siostry, choc nie wierze, ze tak szybko (polski pesymizm:)) Naprawde? – zadziwil sie profesor. Ale – wtracila sie kobieta – mysle, ze duzo chodzi tu o ekonomie. Jestem z Bulgarii. Bieda i ciezka historia wycisnela swoje pietno. Wiesz – odpowiedzialam, mieszkam w Irlandii gdzie ludzie byli biedniejsi niz my, z bardzo ciezka historia i jakos irlandczycy daja rade zrozumiec co to jest dobro spoleczne.
Pozniej kontynuowalysmy rozmowe z Bulgarkami. Zero usmiechu na twarzy, jakby obrazone na swiat. Mieszkasz wiec w Irlandii? – pyta sie jedna. Tak – przytaknelam. Ale i tak pewnie masz swoj kraj w sercu? – odpalila. No nie, pomyslalam – znowu ta typowa postawa z East Europe. Ten zle pojmowany patriotyzm, ten brak widzenia wiekszego obrazka. Nie lubie gloryfikacji. Nie cierpie. A juz na pewno gloryfikacji jednej strony medalu. Zrobilam to co zwykle. Rzucilam odpowiedz kompletnie sprzeczna z jej oczekiwaniami. Podjudzanie jest bardzo latwe heheh Nie – skwitowalam – ja mam swiat w sercu. Nie wazne Polska czy nie, tam gdzie potrzebuja, tam sie kieruje.
Czytajac z ich twarzy – w myslach odchrzcily mnie i zmieszaly z blotem narodowym.

A to byl dopiero poczatek ....

środa, 1 lipca 2009

Foto - pamietnik.

Zapraszam do mojego nowo otwartego dzialu gdzie bede raczyla Was do znudzenia swoimi chwilami zatrzymanymi w czasie. Na pierwszy rzut - Nowy Jork.


"W tej drzacej chwili, w tym motylim westchnieniu, to zdjecie nasza droga zatrzymana w slodkim marzeniu..."