"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



środa, 2 września 2009

Dzien Dobry Polsko - cz.1

Zastanawialam sie jak zatytulowac ta serie. Po American Dream tytul Polish Dream nie ma takiego samego oddzwieku, prawda? Bo Polska kojarzy sie tylko z Polish Reality, ktora w moim programie jest pelna ciezkich emocji. Ale..... zdarzyly sie wakacje. I dawno tak dobrze sie nie bawilam i nie czulam, jak wlasnie przez te dwa tygodnie. Ale od poczatku...

Moja pierwsza czesc amerykanskich wakacji obfitowala w wiele emocji. Duzo sie nauczylam, oczywiscie najwiecej o sobie. Ciezko nazwac to wakacjami, kiedy biegalam, sluchalam, myslalam a nie odpoczywalam na lonie natury. Ale czekaly mnie jeszcze wakacje w Polsce i plan byl prosty – robie ze swojego ciala placek i smaze je az sie zarumieni. Tak bardzo potrzebowalam slonca, swiatla i przestrzeni po pochmurnych miesiacach w Irlandii. Ale okazalo sie, ze plany nie zawsze trzymaja sie wlasnej struktury. Po raz kolejny.

Do Polski wybieralam sie na dwa tygodnie. Niestety dzien przed wylotem zatrulam sie nalesnikiem (ze co?) i umieralam w drodze. Zamowiony maminy kotlet schabowy z ziemniaczkami i buraczkami musial odplynac w blizej nieodgadniona przyszlosc. Zawsze lece do Polski z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony ciesze sie niepomiernie, z drugiej, juz sie obawiam tych argumentow z ludzmi, tych niespolecznych zachowan w sklepie, czy na ulicy. Jednak nie ma co sie na tym skupiac – szczegolnie, ze po emigracji stalam sie optymistka i myslalam juz tylko o koltlecie hahaha A przede wszystkim o rodzince, ktora ze mna go spalaszuje.

A wiec moje oczekiwania co do wakacji byly spokojna przystania przecieta parymi burzami – jak mniemalam. Ale wszystko przeszlo moje oczekiwania. Ah jak ja uwielbiam jak strachy okazuja sie tylko na lachy! ( czy na lachony? Hehehe)

Moj przylot do Polandu odbyl sie w sobote, 1 sierpnia, o godzinie 11.00. Pogoda zadbala o sloneczne przywitanie i odrazu zaczelam odczuwac przyplyw witaminy D. Nie moge czuc sie dobrze bez slonca. Dojechalam do domciu i uscisnelam brata, ktory akurat wtedy byl w domku. Od pierwszego dnia juz mialam plany na wieczor – spotkanie ze swoja stara paczka, z ktora wzrastalam przez lata. Paczka tzw. „o dziewiatej” poniewaz to byla godzina o ktorej kazdy z osobna bral swojego psa (ja mialam cudownie madrego Cezarka wtedy) i wychodzil przed blok gdzie spotykalismy sie na pogawedki i spacer. Ludzie ci zamieszkiwali okoliczne bloki w tym i moj. Mialam wowczas 13 lat, oni po 18-nascie. Ja jeszcze w swoim dziecinnym na wpol doroslym swiecie, oni maturzysci. Pamietam jak przygotowywali sie do matury a ja chcac wiecej o czym mowia juz wtedy przeczytalam prawie wszystkei ksiazki do tego egzaminu – o czym niejednokrotnie wspominalam (jakos czesciej ostatnio?). Jednak nigdy nie bylam przez nich traktowana powaznie, co bolesnie odczuwalam. Zreszta nigdzie nie czulam sie w ten sposob traktowana, ani w domu, ani w szkole, ani wsrod wlasnego towarzystwa. A bardzo tego potrzebowalam, bo dusza krzyczala poprzez moje usta. Ale ludzi przypisywali to tylko mojemu zlemu charakterowi. Czulam sie winna.... Cale zycie czulam sie winna, ze jestem jaka jestem. Ale swoim trybem nie dalam sie zmienic, poniewaz nikt oskarzeniami nie zmienil swiata a tylko madrym slowem i wsluchaniem sie w czyjs krzyk. Z mojego towarzystwa chlubiacego sie dorosloscia (w koncu otrzymali dowod osobisty) nikt nie wykazal sie wyzsza niz przecietna inteligencja emocjonalna by zapytac sie mnie; Izabell, czemu krzyczysz? Co sie stalo? Zastanawiajace sie to, ze po rozmowie ze swoja kolezanka – imienniczka, wrociwszy na pare chwil do tych sytuacji, ona nadal uwaza, ze to ja nie umialam rozmawiac, ze to byla moja wina. A potem opowiadala mi litanie na temat, ze jest dobrym obserwatorem i ze duzo widzi. Zastanawiaja mnie osoby, ktore czesto powtarzaja slowa – ja wiem wiecej, ja widze wiecej. Chociaz mozna miec takie uczucie, nawet dowody, ktorymi czesto sami jestesmy swiadkami, jednak osoba, ktora ma ten prawdziwy wglad watpie, ze jest to dla niej tak jasne. Osobiscie takze wydaje mi sie, ze widze wiecej, ale to jest moje odczucie, o ktorym czesto nie czuje potrzeby mowic. A moze sie myle? Poza tym to jest jak programowanie mozgu – im czesciej o tym mowie przekonujac sie do tego, tym bardziej staje sie slepa. Tak to widze. Patrzac na rysunek, ktory ciagle maluje nie widze juz jego piekna a takze i kresek, ktore nalezy poprawic. I tak kolezanka jest slepa w tej swojej niezmiennej pewnosci. Jedna z rzeczy jest fakt, ze przez godziny rozmowy ani razu nie zapytala co u mnie, jak sie czuje.... A nie widziala mnie ponad rok. Czy ona wie co u mnie oprocz tego, ze podrozuje? Nie. Mowila tylko o sobie, ciagle o sobie a ja jej nie przerywalam jak tylko raz wracajac do tamtych ciezkich dla mnie chwil. Wiec czemu nie widzialas mnie, skoro jestes obserwatorem? Nie, bo Ty po prostu nie umialas rozmawiac - odpowiedziala. Powiedzcie mi dlaczego na to niezareagowalam? Bo w swoim rozwoju doszlam do etapu, ze coraz mniej czuje sie winna. Bo rozumiem swoja droge. Uslyszalam wlasny krzyk w koncu, po latach. Krzyk dziecka. I powrocilam do niego by moc widziec wiecej. Bo od tego sie droga zaczyna - od siebie.

Wracajac do towarzystwa, tak to trwalo lata, dopoki ja nie doroslam i dopoki w koncu nie odcielam sie od niego. A nastepnie towarzystwo sie rozpadlo.

To tyle z przeszlosci, ale wrocmy do teraz, do ludzi, ktorzy sa teraz. Prawie 33-35 letni, z jednym lub dwojgiem dzieci, zajeci pogonia za kasa i szczesciem rodzinnym. Pogonia, ale widac bezsensowna. Spotkalismy sie prawie wszyscy na naszym osiedlowym ogrodku piwnym z bocznym placem zabaw, blisko walu (komary gryzly jak trzeba a ja szczesliwie sie drapalam, bo zapomnialam juz jak to jest ;)). Co poniektorzy z dziecmi. Pilismy piwko, rozmawialismy i naprawde czulam sie swietnie. Czulam sie sluchana, czulam sie akceptowana. Czy to oni sie zmienili czy to ja? A moze razem? Jednak jedna rzecz zastapila inna gryzac w oczy moj umysl. Glownym tematem byly dzieci (ktory dzieciak zachowal sie najsmieszniej, ktory jest najslodszy itd) oraz pieniadze (wieksze mieszkanie, wybudowa nowego domu itd). Zauwazylam jakis dziwny ped do posiadania wszystkiego co wspolczesny swiat uznaje za sukces. Tylko patrzac na dwie twarze zmeczonego malzenstwa, widzialam obietnice kleski emocjonalnej wczesniej czy pozniej. Jedna ze znajomych par wlasnie przeprowadzala sie do nowego mieszkania, bo urodzily im sie blizniaki. Wymeczeni, bez energii siedzieli obok siebie a ja widzialam, ze w tej pogoni i nowym rodzicielstwie zapomnieli, ze sa takze mezem i zona, kobieta i mezczyzna. Sam fakt, ze hajtneli sie po trzech miesiacach i dzieci zostaly poczete w szybkim czasie, ukazywal tylko smutek tej sytuacji. Ale oni tego nie widzieli. Bo to sa obowiazki, to jest posiadanie rodziny – mowili. Ale dlaczego raz na miesiac nie wyjdziecie tylko wy na kolacje, do kina (bo o tancach to chyba byloby za duzo jak dla nich). Teraz sa dzieci ale jak dorosna, co Wam pozostanie jak juz teraz siebie nie widzicie? Wiesz, to sie tak mowie ale naprawde nie ma jak to zrobic, zbyt duzo odpowiedzialnosci – ciagnal kolega. Czy polacy uwielbiaja sie biczowac?
To powiedz mi czemu Irlandczycy potrafia? Czemu niezapominaja, ze sa rodzicami ale takze ludzmi potrzebujacymi troche rozrywki, czasu dla siebie razem?

Inny temat byl tematem o poznym macierzysntwie. Teraz w moim towarzystwie uchodze za karierowiczke. Mowiac o rodzicielstwie jestem zwolennikiem tego pozniejszego – nie we wczesnych dwudziestych latach zycia. W Polsce zauwazylam, ze ten wiek wydaje sie jedynym i najlepszym na posiadanie potomstwa. Z jednej strony jest to fakt braku wlasnego pomyslu na zycie i nadanie sensu poprzez dzieci, a druga stona to szumnie przenoszona wypowiedz lekarzy rozgloszona przez media dawno temu; po 30stce procent szans urodzenia chorego dziecka wzrasta bardzo znaczaco. Nie przekonasz takiej osoby, ze sam fakt iz oglada telewizje wzrasta ryzyko zachorowania na chorobe oczu, oraz jezdzac samochodem osoba jest znaczaco poddana pod ryzyko wypadku w porownaniu np. do samolotu. Mozemy tak debatowac do jutra. Niestety Natura nie zorganizowala tego tak madrze by biologia w porownaniu z dojrzaloscia psychiczna plasowala sie w tym samym czasie. Jednak media nie rozglosily juz tego, co nawet nie dawno przeczytalam w Zwierciadle od Pani Ginekolog, ze dbajaca o siebie 40latka, nie palaca, nie pijaca, zdrowo sie odzywiajaca ,ma takie same szanse na urodzenie zdrowego dziecka, albo jest minimalna roznica - co 20-latka. Tylko tego juz nie rozglosniono po latach. Czepnieto se jednego powiedzianego slowa jak wielu innych mitow. Jednak po moim tlumaczeniu nastapilo pytanie kolegi, ktore bardzo jasno ukazalo mi jego ocene mojej osoby – A co mam robic, po co ma czekac? Mam robic jakas tam kariere?

I jak wytlumaczyc koledze, ze nie chodzi tu o kariere tylko pewne wewnetrzne przygotowanie, pewna dojrzalosc duszy. Kazdy wybiera sam, choc co do swiadomego wyboru tez bym debatowala – tak spoleczenstwo polskie jest zaprogramowane w mysleniu. Ostatnio krzykiem okazala sie debata na temat znieczulenia zewnatrzoponowego. Jakis lekarz dokonal sobie wiadomych tylko pomiarow i tak okrzyknal na caly swiat, ze kobieta powinna rodzic tylko NATURALNIE. Bo naturalnie to jest zdrowo. Czy mam wrocic takze do jaskini i zyc w dzungli, bo to tez wtedy bedzie naturalne, bo tak bylo wczesniej. Czasy sie zmieniaja, idziemy do przodu, prosze bez zadnych jednostronnych stwierdzen. Niech kazdy wybiera sam, ale chocby niech zrobi research przed tym w nalezytych naukowych dziennikach. Nalezy zaakceptowac fakt, ze wszystko sie zmienia i gdyby tak nie mialo byc, nie zostalibysmy uraczeni zdolnym do tego mozgiem.

Wiec bez zadnego wgladu w nature rzeczy jestem widziana jako karierowiczka, ktora nie chce sie ustatkowac, byc powazna w zyciu i zajmowac sie powaznymi jak dla nich rzeczami. Zgodze sie na ten tytul ale zapomniano dodac jeszcze nastepne czlony – karierowiczka rozwoju duszy i umyslu. Tu sie zgodze.

Wracajac do towarzystwa, jeden z kolegow, ojciec tychze wspomnianych wczesniej blizniakow dokonal na mnie ostrej oceny. Ta ocena doszla do mnie poczta pantoflowa, o czym mysle, ze on nie wie. Otoz wkrecona jest tu NK. To jest swietny temat, prace psychologiczna mozna pisac na temat roznicy Facebooka i NK. A ja ja doswiadczam na wlasnej skorze.
Otoz na naszej-klasie na moim koncie mozna znalezc ponad 600 zdjec. Tak, tak, po prostu uwielbiam zdjecia i uwielbiam sie nimi dzielic. Jednak chyba nie wszyscy to doceniaja. Otoz ten kolega nazwijmy go K. dzwoniac do mojego przyjaciela Macka przeprowadzil taka o to rozmowe;

Maciek dzwoni do K:

-Czesc K. Sorry, ze nie odebralem polaczenia ale wlasnie rozmawialem z Malenstwem (to moja ksywa w towarzystwie, bo bylam najmlodsza, niewazne ze czesto i najwyzsza hehe)
-Aha, a co u niej slychac?
-A wlasnie wrocila z sympozjum psychologicznego w Ameryce i opowiadala co sie tam dzialo.
-Tak, a ona ma kogos? – strzelil jak z procy
-Noooo nie wiem, chyba nie... – odpowiedzial zaskoczony Maciek.
-Wiedzialem! – odpalil ponownie.
-Jak wiedziales – nic nie rozumial Maciek.
-No przeciez pamietasz jak ona sie ze wszystkimi klocila? Kto by z nia wytrzymal?
-No ale K., trzeba zrozumiec, ze sa rzeczy ktore sa cecha charakteru i sa te ktore sa sytuacyjne.
-Taaa, a na NK wrzuca tylko jakies podroze, lub zdjecia samej siebie. Wszyscy dzieci, wszyscy rodzine, a ta siebie.
-No ale sorry, ja takze wrzucam tylko siebie. Skoro to jest moje konto to kogo mam wrzucac. Przeciez oszalec mozna jak chce popatrzec na swoja dawna kolezanke a tam tysieczne zdjecie dziecka.
-Ale Ty to co innego – skwitowal pan K.

Taaak, to byla ciekawa rozmowa. Dodam, ze kolega K, ktory byl na spotkaniu, kiedy mnie zobaczym ukazal radosc z mojego widoku, uscisnal i powiedzial Czesc Podrozniczko.
I teraz co by zrobila dawna Izabell? Szal! Zlosliwa riposta. Omijanie rozmow z nim szerokim lukiem. Ale dorosla i dojrzala juz Izabell nie robi nic z tych rzeczy, bo rozumie smutek jego nieswiadomego umyslu. A czas przyjdzie, ze do rozmowy dojdzie. Co nie oznacza, ze kompletnie nie reaguje. Oj nie, Izabell nie stala sie calkowitym Aniolkiem :))) Zreszta Aniolkiem calkowitym byc nie chce. Reakcja konstruktywna i szybka – kolega zostal wykasowany z mojego konta NK, ale przed tym pod jednym ze zdjec dodalam napis – Moi drodzy, tym ktorym nie podoba sie fakt, ze nie sa zamieszczone na tym profilu zdjecia prorodzinne bardzo prosze o wykasowanie sie z konta. Tym ktorzy lubia podrozowac ze mna przez moje zycie i swiat – zapraszam.

Otrzymalam jeden komentarz – Nie martw sie ten kto to napisal jest pewnie zazdrosny. Przyjdzie i czas na zdjecia prorodzinne.
No nie, rece mi opadly. Czy jest tylko jeden sposob na zycie? Czy ktos w tej Polsce bierze pod uwage ze sa rozni ludzie i rozne potrzeby? Moze ja nie czuje potrzeby posiadania dzieci i ich miec nie bede! Czy jezeli tak zadecyduje, to juz oznacza, ze nalezy mi wspolczuc?
Dziekuje – odpowiedzialam – jednak nawet jezeli ten czas nie przyjdzie, to bedzie moj wybor i z nim bede szczesliwa.

Amen.

Generalnie mialam swietny dzien ze swoim towarzystwem, choc poprzeplatany takimi oto rozmowami. Jednak tym razem byly to rozmowy, jedna i druga strona sluchala. I przez to mnie uszczesliwili, bo wczesniej bylam tylko Malenstwem, jakas tam malolata krzatajaca sie przed nogami. Zakonczylismy nasz wieczor karaoke i nawet zatanczylam z kolega K. Dlaczego? Czuje, ze pozbylam sie zacietrzewienia. Wybaczam do pewnego stopnia, choc pewne drzwi w moim sercu sa juz dla tej osoby zamkniete. Nie umiem juz nie lubic ludzi, za to istnieje dla mnie zero emocji lub radosc. Lubie mowic, ze ktos nie jest na moja energie, niz ze kogos nie lubie. Bo nie lubic znaczy nie rozumiec. A smutek nieswiadomosci kolegi K. rozumiem. Ale o tym kiedy indziej.

cdn

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ja też mam na NK tylko moje zdjęcia, bo niby czyje miałabym tam jeszcze zamieścić? I są to przeważnie zdjęcia z wyjazdów. Wśród nich ma dwa z serji zdjęć rodzinnych. Ostatnie z 4-osobową rodziną Indian Navaho. Idealnie wpasowałam się w plakat z ich wizerunkiem. Ja urlop spędziłam w tym roku w Arizonie i Utah (stąd ci Indianie).
nosicielka samotności

Izabell pisze...

oooo jakie fajne musza to byc zdjecia! Marze by pojechac odwiedzic indianski swiat! jakie wrazenia?

czy takze dostajesz sygnaly dlaczego nie wrzucasz zdjec prorodzinnych?

Anonimowy pisze...

Wrażeń nie da się opisać. Coś zupełnie innego niż do tej pory widziane. Ciągłą zmiana krajobrazu. Ogrom Wielkiego Kanionu widzianego z lotu ptaka (helikoptera). Urok Monument Valley.
Co do zdjęć - to nie pytają, bo ja je podpisuję jako "zdjęcia rodzinne".
nosicielka samotności

Izabell pisze...

ale fajnie. planuje w przyszlym roku zobaczyc Wielki Kanion. a jakie wrazenia co do Indian? slyszalam, ze duzo z ich kultury juz sie zameraknizowalo?

i ni epytaja sie czy to Twoja rodzina? w sensiie maz i dzieci?
u mnie widac, ze ich nie ma bo nie ma takowych zdjec :)