"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 19 stycznia 2014

Swiateczno-Noworoczne historie.

Juz jakis po swietach. Ciezki to byl dla mnie czas w tym roku. Rok temu mialam najlepsze swieta w zyciu – moge to odwaznie powiedziec. Ale cud zdarza sie rzadko lub jeden raz, dlatego ma taka definicje. W tym roku moj Brat znowu zanurzyl sie w otchlan swoich demonow I odmowil nam swiatecznej kolacji. I byla to odmowa w bardzo nieprzyjemny sposob. Mielismy przez to male starcie. Mam swoje granice szacunku do siebie.

W psychologii znana jest definicja transferu emocjonalnego. Na przyklad mamy starcie z partnerem/partnerka z samego rana. Idziemy do pracy I tam zaczynamy wybuchac na innych, lub okazywac inne formy niezadowolenia. Potem idziemy do sklepu I tam burczymy do sprzedawcy jak pod wplywem odurzajacego srodka, ktorego zrodlo zostalo rozniecone rano. Transfer emocjonalny moze byc dokonany w kazdym momencie. A najbardziej jest to odczuwane przez osoby najblizej nas. Moj brat dokonuje takiego transferu za kazdym razem gdy cos budzi jego demony z zamierzchlych czasow. I ani ja, ani moja Siostra czy Mama nie sa temu winne. I to mnie wkurza najbardziej.

Tradycja w moim domu jest lepienie pierogow z Mama. I tak tez zrobilismy w tym roku. Jednak Brat juz na emocjonalnym demonicznym “haju” na pytanie mojej Mamy – Czy zjesz pieroga? – wiecie co odpowiedzial? - Nie moje rece je robily wiec ich nie chce. Kto do diaska odpowiada tak do ludzi, ktorych twierdzi, ze kocha? Wkurzylam sie okropnie I zapytalam kontrolujac mordercze mysli I reakcje – Co jest z moimi rekoma nie tak? Nic , po prostu nie zrobilem ich to ich nie jem – odpowiedzial bunczucznie. Ale co z nimi jest nie tak? – powtorzylam uparcie. Po prostu nie mam ochoty – dodal. To mow, ze nie masz ochoty, a nie ze cos jest z moim rekoma nie tak. I tak pozniej nie chcial usiasc z nami do stolu, przyszedl tylko aby podzielic sie oplatkiem mowiac – szybko Mama, bo jestem w zlym humorze. A potem zyczyl mi…radosci. Osobe rozumna kurwica moze normalnie strzelic (sorry za wyrazenie, ale jak mowilam, tak bedzie kiedy jest to adekwatne). Zyczyl mi radosci I nam wszystkim jednoczesnie traktujac nas jakbysmy byli powodem jego zlego humoru co automatycznie wplywalo na nasza psychike. Brat zatrzymal sie tylko na swoim demonie i on byl najwazniejszy. Poddal mu sie bez walki I my przy tym jeszcze dostalismy w twarz. Nie wazne, ze twierdzi, ze nas kocha, nie wazne, ze nigdy nie dostal wiekszego wsparcia niz od nas. Jego emocje z zamierzchlych czasow byly wazniejsze niz podjecie walki I ich przelamanie. Moja matka oczywiscie tlumaczyla go jak zawsze, co tylko pobudzalo moja pamiec o 20 latach zycia w tamtym domu gdzie ja nie moglam byc soba, bo nie bylam jak ona, ale dla Brata zawsze byly wymowki bo pasowal do jej osbowosci. Zreszta z matka tez mialam znowu przejscia.

Moja matka - jak juz Wam wspominalam – nigdy nie byla obecna emocjonalnie. A co najwazniejsze nigdy nie potrafila sluchac. Zreszta nie tylko ona w moim srodowisku. I tak, nigdy nie uslyszalam pytania – Jak sie czuje? Co mnie boli? lub Co o czyms mysle? W mysl zasady – dzieci I ryby glosu nie maja. A na jej nieszczescie bylam dzieckiem, ktore mialo duzo do powiedzenia I to rzeczy madrych jak na swoj wiek. Moim dziececym sposobem przebijania jej muru, zgodnie z moim temperamentem staly sie proby jej przekrzyczenia. A glos mam mocny I calkiem wysoki. Wyobrazcie wiec sobie caly szum w okol naszej rozmowy, a raczej huragan. Moja matka czesto przylepiala mi etykiety mowiac – Bo ty jestes krzykaczka, bo Ty jestes taka jak ojciec, bo Ty jestes taka a taka….. Nigdy sie we mnie nie wsluchala porzadnie, a wiedziala kim jestem. Ciekawe. A najgorsze jest to, ze dokladnie tak to odczuwalam kiedy bylam dzieckiem. Juz wtedy nie moglam zrozumiec –skad ona wie, kim jestem, kiedy nigdy nie zapytala sie mnie np. Dlaczego krzycze? Co mnie boli? Widziala tylko powierzchnie, mnie krzyczaca – ale glebia byla juz dla niej obca. Nie wspomne o samo refleksji - co robie takiego, ze moje dziecko tak krzyczy? Moze chce byc uslyszane? Nie – to ja bylam winna ze swoim zlym charakterem. Ciezko mi bylo zyc z takimi pytaniami bez racjonalnych odpowiedzi I ciezko bylo mi sie zgodzic na niesprawiedlwosc etykiet. To byla ciagla walka z tym co czulam w srodku, jak byc powinno – a zawsze mialam ogromna jasnosc jak byc powinno, jakbym urodzila sie z ksiega wiedzy w sobie – oraz tym jak bylo. Nic nie mialo dla mnie sensu. I tak w swieta wyszla sytuacja sprzed lat.

Rozmawiam z mama przez telefon, mowie jej o czyms, a ona mowila dokladnie w tym samym czasie jakbym nic nie mowila. Kilka razy przerwalam mowiac – ja teraz mowie – ale nie dawalo to skutku. W koncu juz nie wytrzymalam I wydarlam sie aby przebic sie przez jej sciane – Czy nie slyszy mama, ze ja ciagle mowie? (zostalismy nauczeni nie mowic rodzicom na Ty przez ojca tyrana, wiec mama, niech mama powie I makaron z kluskami ...). Rozlaczyla sie. Kiedy wrocila do domu oczywiscie nie odpuscilam I wpadlysmy w wymiane zdan gdzie uslyszalam, ze ona taka jest I tyle (ale ja nie moglam jako dziecko byc jaka jestem). A potem, dorzucila tekst prehistorii, ze jestem krzykaczka. Odpowiedzialam twarda pytaniami – Nie, nie jestem krzykaczka! Po prostu nie daje siebie ignorowac! A pomyslala mama dlaczego krzycze? Aby wlasna matka mnie uslyszala w koncu! Kiedy czlowiek rozmawia z drugim to nie po to by gadal do siebie tylko, czyz nie? I tratata tratata…. Po 5 minutach emocje opadly, choc slowa ktore oraly mi serce przez tyle lat poruszyly mna. Nic sie nie zmieniaja. Stoja w miejscu. Tylko kiedy ja przyjezdzam poruszam ich stale wody, co powoduje burze. Tego samego dnia poznym wieczorem ogladalismy razem Burlesque z Christina Aguilera I Cher, gdzie byla scena po protu chyba dana mi przez mojego Aniola Stroza. Cher w rozmowie z Christina w ogole nie przestaje mowic, albo jej przerywa. Christina dwa razy spokojnie stara sie zwrocic na to uwage Cher, ale ona to ignoruje. I wkoncu wydziera sie na nia – “Czy rozmawiasz tylko ze soba??”. Automatycznie odwrocilam sie do mamy mowiac – O! Widzi mama?? Tak wlasnie wyglada nasza rozmowa. Mama nie slucha a ja sie dre bo chce byc uslyszana. Na czas mojego pobytu chyba cos do niej dotarlo bo przez tydzien mi juz nie przerywala a nawet przerwala sobie samej kiedy chciala mi przerwac. Zobaczymy jak dlugo to bedzie trwac. Ale co sie normalnie czlowiek narobi…. Oczywiscie ktos moze zapytac – ale czemu sobie nie odpuscisz? Zreszta wiekszosc zadaje mi takie pytanie… Typowe. To dlatego, ze wiekszosc woli odpuszczac, bo dla mozgu tak jest latwiej. Mozg chce abysmy oszczedzali energie. Jednak nie jest to nie do przekroczenia, co jest wiadome patrzac na ludzi ktorzy potrafili przejsc swoja biologiczne dziedzictwo, ktore jest ruchome. Nie odpuszczam, bo czuje, ze nic sie nie zmieni jezeli nie bede nic robic. A akcja zawsze daje jakas nadzieje na zmiane. Nie mam iluzji, ze da sie calkowicie odbudowac dziecka we mnie I dac to co zostale mi wtedy nie dane. Musze to zaakceptowac, tak bedzie zdrowiej. Jednak w zyciu doroslym mam wiekszy wybor czy chce tego doswiadczac czy nie. I stawiam granice. Ze znajomymi moze byc latwiej – po prostu ksztaltuje swoje kolko towarzyskie, ale rodzina jest dana. I niestety moje silne poczucie odpowiedzialnosci za matke I siostre nie pozwala ot tak to wszystko porzucic…Jednak postanowilam zmienic podejscie. Nie bede juz starac sie dac im tyle z siebie, bo jak widac to jak grochem o sciane. Tylko kiedy sami zadeklaruja taka gotowosc, wowczas dam swoja energie do ich zmiany. Co nie oznacza, ze swoje granice nie bede trzymac.

Nastepna rzecza jaka przezylam to Nowy Rok, ktory tym razem przypomnial mi moja samotnosc w Polsce. A bylam bardzo samotnym dzieckiem, choc z drugiej strony (bo jestem jakby peknieta na dwie czesci) znajdywalam ukojenie w polaczeniu z natura, moim pieskiem Cezarkiem, z moja wyobraznia, ksiazkami, duchowoscia. To dar introwertykow. Bylam sama, jakby to czulam a tym samym nie czulam sie sama. Takie to dziwne. Ostatnio mialam taka mysl. Zadalam sobie pytanie kiedy najbardziej czuje sie samotna. Rzadko sie to zdarza, ale jestem czlowiekiem wiec nic nie jest mi obce. Pierwsza odpowiedz – wsrod ludzi. Tu odpowiedz by sie skonczyla gdybym nadal mieszkala w Polsce. Nienawidzilam ludzi i myslalam, ze nie mam serca jak tylko do natury. Ale wyrwalam sie I odpowiedz sie rozwinela – okazalo sie, ze mialam pecha I nie spotkalam po prostu odpowiednich dla siebie ludzi. Tacy, ktorzy by mieli ze mna wspolny mianownik glebi – jak ja to nazywam. Myslalam, ze jestem sama ze swoja osbowoscia I mozgiem, bo nic mi nie pasowalo. I nic w tym by nie bylo zlego, gdyby zostawili mnie w spokoju. Jednakze bylam ta pobudzajaca do myslenia – kto wszedl w moj obszar, otrzymywal wyzwanie, jak u Sokratesa. Wiec mnie nie lubiano, za czym idzie atakowano. A ja odpieralam ataki nierozumiejac czemu nie moge miec innego zdania. A potem wyjechalam I nagla nie musialam walczyc. Poznalam ludzi z calego swiata I okazalo sie, ze urodzilam sie w nieodpowiednim dla siebie srodowisku.

Wracajac do tematu samotnosci. Kiedy jestem sama, bez ogolnie rozumianego spoleczenstwa, w ogole nie czuje sie samotna. Mam swoj wlasny swiat, ktory daje mi komfort i szczescie. Uwielbiam w nim przebywac i nic z zewnatrz nigdy go nie przeroslo. Wewnetrzne bogactwo. Dlatego nie moglam nigdy zrozumiec calego tego trabienia jak bardzo czlowiek chce polaczyc sie z drugim czlowiekiem I ze bez tego nie przezyje. Nie zgadzam sie z tym. Jest to gloryfikacja gatunku ludzkiego, co w czlowieczym ego jest jak dla mnie jasne jak slonce. Lubimy myslec jakim wyjatkowym gatunkiem jestesmy I ciagle media I Kosciol nam wmawia, ze tylko czlowiek moze dac nam prawdziwe szczescie. Nie zgadzam sie z tym, choc niewatpliwie moze dac nam duzo pozytywow jak i negatywow. Patrzac glebiej, tylko my mozemy sobie dac ta podstawe ktora jest niezalezna, poprzez rozwoj naszej percepcji, naszego Ja, naszej duchowej sfery, i naszego umyslu. Ci co  uwierza, ze tylko drugi czlowiek jest zrodlem naszego szczescia, rzeczywiscie tak sie stanie, bo to w co wierzymy tym sie dla nas staje. Jednak wtedy czarna rozpacz, bo drugi czlowiek nie jest w stanie wypelnic w nas wszystkiego. Paradoks jest taki, ze to wlasnie w zwiazkach odczuwamy najwieksza samotnosc, a to dlatego, ze obijamy sie o ludzi, ktorzy nie zawsze spelniaja nasze potrzeby i oczekiwania. Co jest naturalne, w koncu nie ma takich samych ludzi jak tylko podobni lub rozni.

W Nowy Rok zaobserwowalam jedno. W moim srodowisku wszyscy sa juz w parze, maja dzieci i zony/mezow. I tak kiedy pytalam sie co robia na Nowy Rok, wszyscy, co do jednego byli albo zaproszeni tez przez pary z dziecmi, lub po prostu pary, albo sami zapraszali takie konstelacje. Czulam tam, ze jestem otoczona schematem, ktory powoduje we mnie sprzeciw. Czy ktos pomyslal aby zaprosic mnie jako ta bez pary i dzieci? Nie. Spotykano sie ze mna wtedy, kiedy nie bylo zewnetrznego schematu Swiat czy Nowego Roku, gdzie polska rzeczywistosc spoleczna mocno podkresla ich rodzinnosc. Czulam ta innosc, ktora czulam cale zycie w Polsce. I wspomnienia mna ruszaly. Tu w Irlandii nie ma takiego podzialu. Swieta i Nowy Rok jest rozumiany jako swieta z ludzmi bliskimi ale takze szansa aby poznac nowych. Imprezy, spotkania, im wiecej ludzi tym lepiej. Wiec nie jest to zamkniecie na swoja rodzine ale takze na otwarcie sie na przyjaciol i nowych ludzi. 

Na koniec troche humorystycznie. Co mozna zyczyc Wam w Nowym Roku oprocz typowego Szczesliwego Nowego Roku? Dla mnie idealne sa wlasnie te: 

Do nastepnego!