"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 31 maja 2008

Anthony de Mello - O pragnieniu szczescia.

Mówiłem już, że nie chcemy być szczęśliwi. Pragniemy czegoś innego. Ściśle rzecz biorąc, nie chcemy być bezwarunkowo szczęśliwi. Gotów jestem być szczęśliwy, jednak pod warunkiem, że będę miał to, tamto i jeszcze coś innego. Ale w gruncie rzeczy to tak samo, jakby powiedzieć do przyjaciela lub Boga, albo do kogokolwiek innego:
- Ty jesteś moim szczęściem. Jeśli nie posiądę ciebie, to nie będę szczęśliwy.
Jest to bardzo ważne stwierdzenie i musimy je w pełni zrozumieć. Nie potrafimy być szczęśliwi tak sobie, po prostu dla samego faktu; żądamy spełnienia jakichś tam warunków. Mówiąc dosadnie - nie potrafimy wyobrazić sobie, że można być szczęśliwym bez spełnienia tych warunków. Nauczono nas wiązać szczęście z ich występowaniem.
Zatem pierwsza rzecz, jaką musimy uczynić, jeśli chcemy się przebudzić, to uświadomić sobie ten fakt. Jeśli pragniemy kochać, jeśli chcemy być wolni, jeśli tęsknimy za radością, pokojem i duchowością, to musimy to zrozumieć. To właśnie dlatego duchowość jest czymś jak najbardziej praktycznym na świecie. Wymyślcie cokolwiek bardziej praktycznego niż duchowość, taka, o jakiej mówię. Nie mówię ani o pobożności, ani o dewocji, ani o religii, ani o oddawaniu czci, ale o duchowości - a więc o przebudzeniu, i tylko o przebudzeniu! Spójrzcie na ludzi o zranionych sercach, na samotnych, spójrzcie na przerażonych, zagubionych, spójrzcie na konflikty uczuć w sercach ludzi, konflikty wewnętrzne i zewnętrzne. Przypuśćmy, że poszukaliście kogoś, kto znalazł sposób na pozbycie się tego wszystkiego.
Załóżmy, że osoba ta podała sposób uniknięcia tego olbrzymiego drenażu energii, zdrowia, emocji spowodowanego tymi konfliktami i uwikłaniami. Czy chcielibyście tego? Przypuśćmy, że ktoś pokazał nam sposób, dzięki któremu moglibyśmy prawdziwie nawzajem kochać się, żyć w pokoju i w miłości. Czy można wymyślić coś bardziej praktycznego? A jednak ludzie sądzą, że wielki biznes jest czymś bardziej praktycznym i że praca jest czymś bardziej praktycznym, i że nauka jest czymś bardziej praktycznym. Ciekaw jestem, jakie to korzyści mamy z lądowania człowieka na Księżycu, jeśli my sami nie potrafimy żyć tu, na tej ziemi?

Okruchy codziennosci...

Jade autobusem. Patrze na twarze ludzi. Sa zamyslone, ale wyczuwam, ze bezmyslnie zamyslone. Nastepnie przychodzi refleksja, moze to I lepiej, ze bezmyslnie? Przeciez jest latwiej nie wiedziec. Natura tak nas zaprogramowala, ze nie nosimy na codzien na przyklad swiadomosci smierci. Nic bysmy wtedy nie dokonali, bo po co? Kiedy obserwuje ludzi zastanawiam sie, czy maja przeblyski wiedzy, ze wszystko mija I ze oni nie bede trwac wiecznie? Z drugiej strony ta wiedza moze dac nam sile do nie marnowania czasu na glupoty. Patrze na smutna twarz mlodej dziewczyny. Czy wiesz, ze umrzesz? Czemu marnujesz czas na smutek? Czemu marnujesz czas by dorownac innym, by byc prezesem, dyrektorem, by miec to czy tamto, skoro przed obliczem ostatniego dnia w niczym nie bedzie sie innym …… Zostaniesz tylko Ty, bez etykietek, bez rzeczy...

środa, 21 maja 2008

Pytania do Boga - serce czy rozum?



Freud byl zdania, ze sily psychiczne w czlowieku stanowia przeciwne bieguny, ktore raz po raz scieraja sie ze soba w walce o wylacznosc. Emocje i rozum, smierc i zycie, radosc i smutek. Przeszly swiat opieral sie na sercu, przychodzi czas na rozum i logike. Nauka mowi, wszystko co nie opiera sie na logice i nie jest namacalne oraz zdolne do zmierzenia - nie istnieje. Duchowosc/mistycyzm mowi; idz za sercem, ale by to zrobic bedziesz musial byc silnym czlowiekiem.

- Co muszę robić by osiągnąć świętość? - zapytał pewien podróżny.
- Idź za twym sercem - powiedział Mistrz.
Spodobała się ta odpowiedź podróżnemu.
Zanim jednak odjechał, Mistrz szepnął mu na ucho:
- By pójść za swym sercem będziesz musiał być mocnym człowiekiem.

De mello

Contradiction. Czego sluchac? Serca czy rozumu? Swojej intuicji czy racjonalnych przeslanek? Zaczelam zaglebiac sie w problem i nie znalazlam odpowiedzi. Podobno jej nie ma, a wszystko co sobie odpowiadamy jest tylko nasza wiara i sposobem spostrzegania rzeczywistosci.

Zaobserwowalam pare punktow odnosnie tendencji wiekszosci. Im jest sie starszym, im dluzej przyzwyczajamy sie do jednej rzeczywistosci, tracimy ochote na walke o glebie emocji, o magie czy ogolnie o spostrzeganie czegos wiecej niz tylko tego, co jawi sie przed oczami. Zyjemy spiac. Sytuacje trwajace dlugo tworza powiazania psychologiczne, ktore mylimy czesto z czyms, czym juz dawno nie jest. Na przyklad taki Kosciol Katolicki. Wyznaje zasade jednej milosci do konca zycia. I ta wiara na poczatku istnieje...do poki zycie jej niezweryfikuje. I chociaz czesto emocje umieraja i zostaje przyjazn i powiazania poprzez wspolny majatek, dzieci itd, czyli –moim zdaniem – wszystko co nie opiera sie na milosci samej w sobie ale na tych powiazaniach i znanej rzeczywistosci – wczesniej wiara w milosc do konca zycia jak wyznaje Katolicyzm ma sie nijak do jej wiary w prawde emocji po latach. W koncu, gdy milosc odchodzi Kosciol nie akceptuje rozwodow. Wiec nastepnie popieraja rozum. Nie odejde bo przysieglam. Nie odejde bo sa dzieci. Nie odejde bo jest majatek. Nie odejde, bo to bedzie grzech. Moze widze to tak, poniewaz moja wiara w milosc ma sie nijak do niewolnictwa powiazan psychologicznych. Wyznaje zasade de Mello (jak tysiace razy wspominalam), milosc prawdziwa istnieje bo.....istnieje. Po prostu jest. Ale nie jest to chyba ziemska milosc. Przynajmniej nigdy takiej nie spotkalam. Okazuje sie, ze ja racjonalistka nosze w sobie wiare w cos nieziemskiego. Zabawne.

Mistrz wprawił uczniów w wielkie zakłopotanie, kiedy pewnego dnia
oświadczył jednemu z biskupów, że ludzie religijni mają naturalną
skłonność do okrucieństwa.
- Dlaczego? - zapytali uczniowie po odejściu biskupa.
- Dlatego, że zbyt łatwo poświęcają ludzi, by tylko osiągnąć
zamierzony cel - brzmiała odpowiedź Mistrza.

De Mello

Drazac dalej, przychodzi mi do glowy, ze chyba tylko wariaci podazaja za tym co czuja. Jezeli jest sie przez cale zycie wariatem, wtedy rani sie wielu ludzi wokol, wtedy wiele sie burzy, wtedy nic nie jest schematem i czesto nie ma sie pojecia, gdzie czlowiek podaza. Serce staje sie tajemnica, a ty skaczesz w otchlan, nie wiedzac czy jest tam stabilny grunt. Trzeba byc naprawde odwaznym czlowiekiem. Wariatem – jak wielu by powiedzialo. Albo egoista – jak by zaznaczyli inni. W koncu mysli sie o tym co sie czuje, slucha sie wnetrza siebie i za tym podaza. A nie to, co czuja czy mysla inni. Latwiej jest jezeli chodzi o prace, o pieniadze, ale jezeli chodzi o to co dotyka potrzeby czlowieka, wykreowanej przez wieki, a moze istniejacej ot tak....i nawet ona sie konczy kiedys... wtedy jest dylemat.

Nadal czuje sie zle na tym swiecie... Zlamaly mnie wydarzenia ostatnich miesiecy, znowu kumulujac sie do ostatniej kropli by sie w koncu przelac. Trace ducha.... Utracilam znowu widok swojej drogi i szukam zrozpaczona znaku...

Czy sluchac serca czy rozumu?


"I sit here drinking my tea
raw emotions won't let me be
Sorrow I see in the cup
hopelessly running like a pup.

Why is sorrow on my list?
As I sit here I get pissed.
Sorrow is an emotion I don't need
just like love, anger and greed.

Sorrow is in my cup but I don't stop
drinking for I would rather drop.
My emotions come out now and again,
it’s only fair this one leave the den.

I would offer you a seat to take
but sorrow could be just as bad as hate.
So leave shall you now, I show you the door
I wish I wasn’t such a bore.

Sorrow is where I am now
Please get up no need to bow,
Sorrow is what you see in me,
so drowned in my cup I will always be "
(unknown)

niedziela, 11 maja 2008

Wiadomosci z terazniejszosci.

Jestem zmeczona zyciem... Moja energia gdzies uciekla, znowu pozostawiajac mnie bezlitosnie na pastwe otchlani.

Egzaminy mam juz za soba. Tym razem wymeczylam sie. Nie dosc, ze neuropsychologia po angielsku przykula mnie do biurka na tygodnie, to jeszcze nie mialam sily na zwykle zycie. I ten facet... zonaty, ktory latal za mna miesiacami utwierdzal dziecko we mnie jaki ten swiat milosci i malzenstwa jest swiatem oszustwa. Jak bajki i telenowele wypaczaja nam umysly, a dawne decyzje w przeszlosci utworzyly powiazania psychologiczne, ktore my teraz wierzymy sa natura czlowieka. Jak wiele jest ukryte pomiedzy dwojgiem ludzi, o ktorych oni sami nie wiedze. Jak swiat wypiera ta prawde, starajac sie mnie przekonac, ze nie jest tak zawsze. Widac mam pecha, ze nie doswiadczylam tych dowodow. Od dziecinstwa...

Moja brat znowu sie zachwial. Dopadla go pustka emocjonalna i zerwal ze swoja kobieta twierdzac, ze nic do niej nie czuje. Aby po miesiacu do niej wrocic i znowu poczuc wiele. Paranoja. Kobieta go kocha to to znosi. Moj brat nie umie sobie ze soba poradzic. Dziala zupelnie jak ojciec, burzy by potem budowac. Jakby udowadniajac sobie, ze to wszystko jest prawdziwe i ze ta druga strona jednak prawdziwie kocha.

Czuje sie zmeczona... czuje potrzebe ucieczki do jakiejs pustki bez cywilizacji i pokretnych praw spolecznych.

Chce zasnac... poniewaz nie mam snow, tam odpoczywam....



"I am a child of the somber night
i prowl these dark allyways for a fufillment that will never come
but as i watch the moon to fade,
i think of all i have lost
and somewhere
in the dark shrouds of my damned soul
i miss the sun."

sobota, 3 maja 2008

Rocznica Wedrowania.



Dokladnie 28 lat temu, o godz. 11.45 zostalam wcisnieta w ta karuzele zwana zyciem. A moze to bylo jeszcze 9 miesiecy wczesniej - nie mam pojecia. Ja - milosniczka wolnosci - zostalam uwieziona w tym ciele, w tej psychicznej strukturze, w tym przeznaczeniu. Mozecie mi wmawiac, ze wybieramy sobie istnienie, ale ja wiem co czuje na dnie siebie; tesknote do gwiazd. Czesto nieswiadomie zanurzam wzrok w gwiazdy, by zaraz sie zlapac na uczuciu przynaleznosci nie do Matki Ziemi, ale do nieokreslonej przestrzeni Wszechswiata. Na uczuciu, ze to nie jest moj dom gdzie moge odpoczac. Tutaj musze wedrowac i sie uczyc. I czesto jestem zmeczona. Czesto nie chce byc Wedrowcem....

Szukam....
Moze bez konca tak bedzie

Chyba ze Wszechswiat otworzy oko
I bede umiala zajrzec gleboko

Ale co tam bedzie, o co w tym wszystkim chodzi?
Stworzona czlowiekiem.... me oko zawodzi

Dlatego wloczega jestem.....


Wiem, ze nie chcialam tej podrozy. I z jednej strony sie buntuje. Mam chwile zalamania, gdzie musze przystac, odpoczac i wykrzyczec; DLACZEGO JA? PO CO?!!! Ale druga strona - moze ta madrzejsza - stara sie uszanowac decyzje niawiadomego. Moze na pocieszenie podarowano mi date 3 maja, bym nie tylko uchodzila za patriotke doslownie z rodowodu, to jeszcze bym miala zawsze wolne na swietowanie. Very funny Guys..

I tak wlasnie swietuje swoje urodziny.... Same radosci w mojej glowie jak widac....Sydrom przed 30-stkowy? :)