"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



poniedziałek, 26 października 2009

Wlasciwie co znaczy miec nielatwe dziecinstwo?

„Nikt mnie nie bil, seksualnie nie wykorzystywal, no, byl alkohol, a mama miala depresje, ale to przeciez nic takiego, zycie po prostu” (...) John Bradshaw, autor ksiazek o potencjale trudnego dziecinstwa (m.in Powrot do wewnetrznego domu”, „Tworcza moc milosci”) uogolnia je w haslo „Nie bylo tak zle, byl dach nad glowa”. „Uwierzcie mi naprawde bylo zle” – pisze w „Powrocie do wewnetrznego domu” – Zadano nam duchowa rane. To, ze rodzice nie pozwalali nam byc soba, bylo najgorsza krzywda, jaka mogla nas spotkac. Jestem pewien, ze gdy mowiliscie cos w gniewie, ostrzegano was – nie waz sie wiecej podnosic glosu. Nie bylo w porzadku sie gniewac, odczuwac lek, smutek, a nawet radosc. Nie bylo w porzadku dotykac sromu lub penisa, nawet jezeli bardzo to intrygowalo. Nie w porzadku bylo nie lubic ksiedza; myslec to co mysleliscie, chciec tego, czego chcieliscie, czuc to co czuliscie, lub wyobrazac sobie to, co sobie wyobrazaliscie. Niekiedy bylo nie w porzadku widziec to, coscie widzieli lub wachac to, coscie wachali. Nie bylo w porzadku byc soba! (...)

„Po czym poznac, ze nasza indywidualnosc i wyjatkowosc nie byly szanowane? Skrzywdzone wewnetrzne dziecko w nas zatruwa dorosle zycie napadami zlego humoru, dasami, nieufnoscia, przeczuleniem, sklonnoscia do nalogow i zachowan kompulsywnych, toksycznym rodzicielstwem, napietymi, niszczacymi stosunkami z ludzmi, nadmierna uprzejmoscia i posluszenstwem, niezdolnoscia do nawiazywania bliskich relacji. (...)”.

Pod bolem jest zawsze milosc – dodaje terapeutka – Jesli nie dotykamy bolu, wtedy pozostajemy jak zamrozeni, poniewaz jednoczesnie odcinamy sie od wszystkich uczuc, takze od milosci I wdziecznosci. Jesli odwazymy sie zmierzyc z bolem, wtedy rusza fala. Ku wlasnemu zdumieniu mozemy nagle poczuc milosc do ojca, ktory bil, do matki, ktora upokarzala. Bylam swiadkiem, jak ludzie nie mogli w to uwierzyc, a przeciez to czuli. To jest pierwszy krok do przyjecia swojego losu, a pozniej – co rzadko sie zdarza ale jednak – wdziecznosci za swoj los. Zaczyna sie od uznania, ze w kazdym doswiadczeniu tkwi sila. (..)”

“Dzieci z takich rodzin sa samodzielne, niezalezne, odpowiedzialne, latwo koncentruja sie na zadaniu, nawet w trudnych sytuacjach, poniewaz nauczyly sie funkcjonowac w stresie. A wiec potenjcal istnieje. Z drugiej strony takie dzieci sa obciazone bolem, lekiem I nadmiarowa odpowiedzialnoscia za caly swiat, I oczywiscie lepiej by bylo, gdyby nie musialy przechodzic przez pieklo uzaleznienia rodzicow. Jesli jednak jako dorosli uporaja sie z tym dziedzictwem, odzyskaja spokoj I rownowage, I mnostwo sily. (..)

“Wsrod psychologow pracujacych z ludzmi sa I tacy, ktorzy gratuluja, gdy slysza o krzywdach doznanych w dziecinstwie. Gratulacje szokuja. Ale tez intryguja, bo to calkiem inne spojrzenie. (..)

Lipiec no. 7 Zwierciadlo.

Tak duzo jest mnie w tym artykule. Tak duzo Doroslych Dzieci.

Zaczynamy analize artykulu. Pierwsza rzecz; slowa, ktore slysze jak grajaca katarynka – Kazdy mial jakies problemy w dziecinstwie, lub, nikt nie mial idealnego dziecinstwa, myslisz, ze tylko Ty mialas zle?
Jak juz wspominalam tysiace razy - moje podejscie do powtarzajacych sie slow w tym samym szyku zdania i w tych samych doslownie slowach przez wielu ludzi jest juz bardzo podejrzane. Podejrzewam programowanie, brak swiadomosci wypowiadanych slow a w szczegolnosci brak jakiegokolwiek zatrzymania w biegu codziennosci i probie zrozumienia dlaczego tak wlasnie mysle? Albo dlaczego tak te slowa wypowiadam? Przyklady; Jestes psychologiem to powinnas to i tamto (slychac od ludzi, ktorzy nawet nie wiedza jaka jest roznica pomiedzy psychologiem a psychoterapeuta), a juz na pewno nie miec pokreconego zycia. Lub ahaa, jestes z Warszawy to jestes taka i siaka (szczegolnie od tych ktorzy tam sie nie urodzili i nie widza nic procz slowa STOLICA). Wiele takowych programow wcisnietych do glowy poprzez kulture, media, nacisk spoleczny. Wiec kiedy opowiadam o swoim dziecinstwie i slysze, ze nikt nie mial idealnego dziecinstwa, automatycznie czuje sie gorzej. Dlaczego? Bo nawet teraz, w doroslym zyciu, ktos zabiera mi prawo do mojego cierpienia, do moich lez. To glupota plakac bo kazdy mial cos tam w dziecinstwie – tak to dziecko we mnie slyszy. W slynnym serialy Ally Mcbeal jest ciekawa scena. Na pytanie Co sprawia, ze Twoje cierpienie jest wieksze niz kogokolwiek innego? Ally odpowiada - Jest moje.


To wlasnie moje cierpienie jest najbardziej odczuwane I naprawde nie pociesza mnie fakt, ze ktos tam takze mial ciezko. Dalczego ma mi to polepszyc humor? Albo dlaczego mam umniejszyc w ten sposob cos, co zostalo zniszczone w tak brutalny sposob na samym poczatku zycia? Mamy prawo do bolu i do odczucia go jakby byl pepkiem swiata. Bo jest on pepkiem naszego swiata, dopoki nie przekroczymy bram swiadomosci, dopoki go konstruktywnie nie wyplaczemy, wykrzyczemy a potem utulimy. Mam prawo czuc sie z tym zle.

Nastepna rzecz “To, ze rodzice nie pozwalali nam byc soba, bylo najgorsza krzywda, jaka mogla nas spotkac. Jestem pewien, ze gdy mowiliscie cos w gniewie, ostrzegano was – nie waz sie wiecej podnosic glosu.”
Wiecie, ze mi to ludzie do tej pory mowia? Nie podnos glosu, dlaczego krzyczysz? Niech ktos pierwszy rzuci kamieniem, kto nie podnosi glosu jezeli jest zdenerowowany lub chociazby podekscytowany. Niestety Natura obdarzyla mnie naturalnie wysokim i mocnym glosem, mala ekscytacja czy duzy gniew automatycznie zwieksza moc mojego i tak wysokiego glosu. To akurat odziedziczylam po matce. Jednak takze to ona najbardziej mnie uciszala kiedy chcialam byc uslyszana. A mamy takze i prawo do tego – nie jestesmy wszyscy w stanie skontrolowac sie tak mocno by glos pozostal na poziomie lagodnej pogadanki. U innych to bardziej slychac, u innych nie. Wiec automatycznie czulam sie winna, ze mam taki glos. Winna a jednoczesnie przekornie i tak nie dawalam sie zdusic.



„Nie bylo w porzadku sie gniewac, odczuwac lek, smutek, a nawet radosc.” - generalnie w naszym kraju jest zabronione cokolwiek pokazywac ze swoich emocji, a na pewno mowiac glosno, ze jest sie szczesliwym i zycie jest super spotyka sie z wystawieniem zoltych papierow. Tak jestesmy uczeni w domu – nie placz, nie smiej sie glosno, smierc spontanicznosci. Ale, spojrzmy poprzez lzy, otworzmy oczy a dojrzymy tecze....

Pod wszystkim ciezkimi przezyciami kryje sie potencjal do milosci, czekajacy powiewu, odkrycia, a przede wszystki odwagi by przejsc droge do miejsca w ktorym radosne uczucie zostalo zakleszczone.
“Jesli odwazymy sie zmierzyc z bolem, wtedy rusza fala.” – tak wlasnie bylo. Fala wlewa sie do gradla, do nozdrzy, nie mozesz oddychac, odczuwasz spazmy I konwulsje wlasnych neuronow, ktore ja szalone wysylaja sygnaly elektryczne raniac bolesnie nasze jestestwo. Sygnal drazy Cie I drazy, trwa to dluzszy czas, az w koncu dociera do ciemnego miejsca w zakamarkach duszy, gdzie skulone dziecko tylko czeka by dorosnac I poczuc bukiet wszelkich pozytywnych emocji. Chcemy kochac, chcemy sie smiac. Iskra czeka na rozniecienie.

Wdziecznosc za wlasny los – odczuwam ja wiecej niz mniej - szala jest zdecydowanie na plus. Podejrzewam, ze jest to wypadkowa wielu warunkow – dojrzalam, dziecinstwo pozostalo daleko w tyle. Moja rodzina oddaje mi teraz duzo pozytywnej energi, czuje sie przez nich kochana. A kiedys byla wielka pustka. A takze zyje w srodowisku spolecznym gdzie podejscie do drugiego czlowieka z reguly jest otwarte, pomocne I optymistyczne. To wszystko bylo odkupione ciezka praca ukladania precyzyjnie klockow wlasnego zycia jak takze - usmiechem Wszechswiata, ktory niewatpliwie w koncu mrugnal do mnie radosnie. I ja odmrugnelam, bylam gotowa na ten znak, szukalam I czekalam uwaznie aby go nie utracic. I nie raz bolalo. Ale teraz jestem wdzieczna, bo kwiatki rosna I sie kwieca na tym nawozie.

“Wsrod psychologow pracujacych z ludzmi sa I tacy, ktorzy gratuluja, gdy slysza o krzywdach doznanych w dziecinstwie. Gratulacje szokuja.”

Gratuluje sobie, ze przetrwalam I ciagle ide do przodu. Gratuluje wlasnej psychice, ze zostala tak stworzona by sie nie zalamac calkowicie, a tu wyboru przy urodzeniu nie mialam. Gratuluje Wam Dorosle Dzieci I tym co nosza w sobie cierpienia z roznych powodow, ze odkryliscie kim jestescie I zaczeliscie zmudna droge przez ciernie. Gratuluje, ze WIDZICIE wiecej, a to jest ciezki krzyz jednak dumny I jedyny w swoim rodzaju. Gratuluje tym co potrafia to zrozumiec I docenic. Gratuluje tym co upadaja, a potem jednak powstaja I staraja sie przesunac tame negatywow w strone pozytywnej fali. Gratuluje lez I smiechu poprzez te lzy.

Czy teraz jestem bardziej zrozumiana kiedy wypowiadama slowa RADOSNY SMUTEK? Dla “normalnych” jest to nie do pomyslenia. Smutek jest smutny, radosc jest radosna. Ale nie dla mnie, nie dla wielu DDA. Moj smutek, ktory bedzie zawsze odbijal sie echem w moim sercu, pogrywa podwojna melodie, ktora zostala zbudowana na dzwiekach wlasnej pracy. Moj smutek jest radosny i nie zaluje, ze tak jest. Bo jestem wdzieczna bardziej niz inny, bo kocham bardziej niz inni, bo doceniam bardziej niz inni, ale bez cierpienia nie bylo by glebi. Nie pytajcie mnie dlaczego swiat jest tak ulozony, ze cierpienie jest zlozone i to wlasnie ono uczy najwiecej, a szczescie jest prosta chwila, ktora koloruje nam swiat i jest bardzo potrzebna, ale nie uczy az tyle.


Na kongresie pozytywnej psychologii radzono nam jak przesunac szale na pozytywy - kazdego dnia napisz na kartce za co jestes wdzieczna/y w tym dniu. Kazdy smutek porownaj do tej kartki z dopiskiem ALE - wiec dzis jest mi zle, czuje sie samotna, zla, nie mam tego i tamtego etc ALE to minie, dzis wypije slodka czekolade, zadzwonie do psiapsioly/kumpla, obejrzymy sobie film, jestem zdrowa i moge patrzec w blekit nieba. I jestem wdzieczna za te chwile bez wojny, glodu i strachu - bo zawsze moze byc gorzej. Nie wszyscy sa tak LUCKY! Gratulacje!

piątek, 16 października 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...



Tylu ludzi wokół
a nikt cię kochać nie chce
już nie cieszy ciebie świat
lepszy święty spokój
więc zamykasz serce
i zranione zmieniasz w głaz
skąd ja to znam...

Śpiewałam przecież że ja
jestem kamieniem
lecz kiedyś się zmienię
choć teraz jestem jak skała
samotna na życia pustyni tkwię
bo kochania już kropla
dzisiaj nie drąży mnie

Gdy miłości się boisz
nie chcesz jej już więcej
masz wokoło pustkę
która echem w tobie gra
ile kochasz tyle jesteś wart
choć człowieka jeszcze nie widzisz w swoim lustrze
jesteś martwy tak jak głaz
pytasz skąd wiem...

Śpiewałam przecież że
jestem kamieniem
lecz kiedyś się zmienię
choć teraz jestem jak skała
samotna na życia pustyni tkwię
bo kochania już kropla
dzisiaj nie drąży mnie

niedziela, 11 października 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...

ZDOLNOSC OBSERWACJI - z ksiazki Strzala Kusziela Jacqueline Carey.

(....) - Sztuki salonu sa najwazniejsze, panie!
- Nie – Jego szare oczy zalsnily – Sa cenne, Fredro, to wszystko. Ale mysle, ze polubisz to, czego chce cie nauczyc. Nauczysz sie patrzec, widziec I myslec, a korzysci wyniesione z tych lekcji beda Ci sluzyc do konca zycia.
- Chcesz nauczyc mnie tego, co juz umiem – burnkelam ponuro.
- Czyzby? – Delaunay odchylil sie na oparcie sofy I wsunal winogorono do ust – Opowiedz mi zatem o powozie, ktorym tu przyjechalismy. Opisz go, Fredro.
- Byl czarny – £ypnelam na niego wrogo – Zaprzezony w czworke dobranych gniadoszy. Mial czerwony aksamit na siedzeniach, zlota lamowke na zaslonach I atlasowe pasy na scianach.
- Dobrze – zerknal na Alcuina – A ty?
Chlopiec usiadl ze skrzyzowanymi nogami.
- Byl to powoz do wynajecie – powiedzial bez namyslu – poniewaz nie mial insygniow na drzwiczkach I stangret nosily nie liberie, lecz zwyczajne ubranie. Zaprzeg pochodzil z zamoznego zajazdu, na co wskazuja zadbane I dobrane konie. Nie byly spienione, wiec zapewne wynajeles je w miescie. Stangret mial od osiemnatsu do dwudziestu dwoch lat. Wnoszac z fasonu kapelusza, wychowywal sie na wsi, ale przebywa w Miescie na tyle dlugo, zeby nie pytac o droge ani nie gryzc monety, kiedy placi mu dzentelmen. Nie wiozl innych pasazerow I odjechal odrazu, sadze wiec panie, ze byles dzis jego jedynym klientem. Gdyby zalezalo mi na poznaniu twojej tozsamosci I charakteru sprawy, w jakiej jezdziles, nietrudno by bylo znalezc oraz wypytac stangreta.
Jego ciemne oczy zasmialy sie z zadowolenia; nie bylo w nich zlosliwosci. Delanuay usmiechnal sie do niego.
- Lepiej – powiedzial I popatrzyl na mnie – Rozumiesz?
Wymruczalam cos sama nie wiem co.
- Takiemu szkoleniu zostaniesz poddana, Fedro – podjal surowym tonem. – Naucze cie patrzec, widziec I myslec o tym co widzisz. Na balu zapytalas mnie, czy rozpoznalem cie po oczach, a ja zaprzeczylem. Nie musialem widziec plamki w twoim oku, by poznac, ze do ciebie trafila Strzala Kusziela. Zdradzala to kazda linia twojego ciala, gdy patrzylas na dominatriksow z Domu Mandragory. (…..)

niedziela, 4 października 2009

Dzien Dobry Polsko - cz.3 ost

Krakow. W koncu do niego dotarlam. Nie udalo mi sie po US, to udalo mi sie pozniej. To miasto zapisalo sie w mojej glowie jako otwarte, europejskie miejsce, gdzie roznorodnosc jezykow rozbrzmiewa zewszad. To miasto mlodych, wesolych ludzi. 3 dni tam spedzone rozbroilo mnie kompletnie I juz opowiadam dlaczego.

Zaplanowana wycieczka z moim przyjacielem odbyla sie w piekny I cieply sierpniowy weekend. Zatrzymalismy sie u mojej kolezanki z Dublina. Juz w dzien naszego przyjazdu, w piatek wyruszylismy na pierwszy spacer po Krakowie. Wiele o nim slyszalam. I musze sie przyznac, ze troche mnie to sluchanie denerwowalo z powodu sposobu porownywania Krakowa do Warszawy. Oczywiscie – typowo az nudno – polacy nienawidza "z reguly" Warszawy. Bo stolica. Bo duza I brzydka. Bo blokowiska I wiezowce. Bo kiedys zabrala to i tamto Slaskowi itd itd. A ludzie? Warszawka to snoby. Karierowicze. Ale za to w Krakowie? - i dalsze teksty. Wiec w koncu sama sie przekonalam. I jasno moge powiedziec – znalazlam wiele dziur w Krakowie. Miejsc brzydkich z obtrapanymi kamienicami. Sama z przyjacielem sie w takowych dziurach pogubilam, kiedy szukalismy salsowego klubu. Kiedys jeden polak zadal mi pytanie– a co ta Twoj Warszawa ma? Jak to co, ma wiele pieknych miejsc tylko trzeba zrzucic stereotypy ze zwojow mozgowych. Lazienki sa piekne, Stare Miasto tez jest fajne. Stare Miasto? – zarzucil kolega – a co Wy tam macie za Stare Maisto, pare ulic na krzyz takie male. Nie jak w Krakowie.
I co z tego, ze jest male ale jest! Czy musi byc duze by bylo piekne? Poza tym pamietajmy, Warszawa zostala doszczetnie zniszczona w czasie wojny I to co sie ostalo zasluguje na podziw.
I rzeczywiscie Stare Miasto w Krakowie jest duze I piekne. Nalezy sie nim zachwycac ale bez porownan, bo w kazdym miescie na pewno mozna znalezc ciemne I jasne strony. Tylko w niektorych miastach sa one bardziej ukryte. Dla osoby, ktora lubi proste I jasne przekazy, ktore same sie rzucaja w oczy, poszukiwanie piekna w czyms co na pierwszy rzut oka ciezko znalezc jest podwojna praca percepcji. Tyle na tematy architektoniczne. Druga sprawa jaka tym razem musze przyznac krytykom– ludzie. Poniewaz Krakow jest duzo mniejszy I zycie tego miejsca odbywa sie w jednym w sumie miejscu, Krakow sprawil na mnie wrazenie przytulnego miejsca. Warszawa jest duzym miastem, rozciagnietym wzdluz Wisly. Aby poclubbingowac trzeba wsiadac w taksowke by dostac sie do nastepnego klubu na drugim krancu Warszawy. Ludzie takze sa rozproszeni. Przewaznie mieszkaja na zewnatrz centrum, a jada tam tylko do pracy lub na imprezy. W Krakowie jednak czulo sie ta jednosc spoleczna, ludzie byli przewaznie mili, nawet w sklepach. A nigdy nie zapomne sytuacji kiedy podeszlam do kasy na Dworcu Glownym w Krakowie by zapytac sie o bilety. Pani byla tak uprzejma, ze potem spojrzalam sie na przyjaciela komentujac – Ej, Pani w kasie byla mila? Zaznaczam, ze uwielbiam sarkastyczny zart. Oczywiscie znam uwarunkowania takze swojej percepcji, jednak skads sie one biora I jak nastaje cos innego, jest to jak swierzy wietrzyk, wyczuwalny, lekki I jasny.
Polubilam Krakow, ludzi, studencka atmosfere. W Warszawie latwo jest poczuc sie samym. Warszawa jest na temat rodziny I pracy a i to stanowi zamkniety, hermetyczny krag. Jest to miasto, w ktorym sie osiada. Ludzie urodzeni w Warszawie (czyli warszawiacy nie warszawka) biegaja za praca I rodzina, wiecznie rozerwani pomiedzy tymi dwoma swiatami. I tych, ktorych znam nie patrzy na miasto jak na stolice. To nasz dom. I fajnie jakby niektorym polakom glowy sie na ten fakt otworzyly. (wiem, powtarzam sie i jeszcze wiele razy bede:))

Wracajac do moich doswiadczen krakowskich, skierowalismy sie z Mackiem do salsowego klubu. Nie moglismy oczywiscie go znalezc, stad mialam wycieczke po zaulkach krakowskich. Nigdy nie zapomne ulicy Kamiennej 19 haha W koncu dotarlismy. Klub byl swietny. Przyjaciel spotkal tam nawet kolege, ktory czesto przyjezdza do Warszawy. Byl tam ze swoja kuzynka I jej kolega. Wytanczylismy sie ile moglismy by potem uderzyc wraz z nimi do pubu Zaraz Wracam. Pracowal tam kolega naszych nowych znajomych. Mielismy go odbic I pojsc gdzies potanczyc. Usmialam sie w tym pubie po pachy bo nazwy szotow, ktore tam serwowaly byly przesmieszne. Spojrzcie sami.




Wypilismy po Slodkiej Idiotce (szot)I ruszylismy do klubu KICZ. Nazwa niezla, oddajaca kiczowaty wystroj miejsca w starej kamienicy. Ale jaka atmosfera! Ludzie sie smieja, bawia, zero szpanu. Zamowilismy sobie po piwku a ty nagle slyszymy piosenka MAJORKA! O boze, bylam nastolatka kiedy przytym sie bawilam! Ludzie w moim wieku powinni pamietac DR. ALBAN, HADDWAY, MR. PRESIDENT. Spojrzelismy sie z Mackiem (przyjaciel) na siebie w tym samym momencie lekko zszokowani I jak sie zerwalismy do tanca to az stol sie zakolysal. Parkiet byl nasz. Bawilismy sie tak dobrze, ze stracilismy poczucie czasu. Ludzie, ktorzy dolaczali do naszego stolika takze byli swietni. Czulam sie wolna, czulam sie soba. To jest najdrozsze uczucie, ktorego brak odczuwalam przez wiekszosc czesc mojego zycia. Smialam sie glosno I nikt mnie nie uciszal co czesto robia polacy - cihco, cicho, ale Ty glosna. Moglam byc spontaniczna I nikt nie patrzyl na mnie z dezaprobata. A kiedy mam energie jestem jak typowa wloszka, glosna, gestykulujaca, skaczaca. Niestety tylko w Iralndii moge taka byc, bo oni sami sa spontaniczni. Sorry za moj temperament. Jednak tym razem, tego czasu w Krakowie czulam sie przeszczesliwa. Tak szczesliwa, ze kiedy zdecydowalismy sie wyjsc I rozmawialismy o zlapaniu taksowki, swiatlo wschodzacego slonca zaslepilo nam wzrok. Byla godzina 6 rano!!!!! Cala noc przetanczona! Jak za dawnych mlodzienczych lat! W Irlandii wszystko jest zamykane o 2.30. Tak sie przyzwyczailam do tego, ze juz przed ta godzina czuja sie zmeczona. Ale przeciez cala swoja mlodosc tanczylam do 6 rano bez wytchnienia! Ah jak cudownie bylo powrocic do tych momentow ktore byly dobre!

Nastepne dni uplywaly nam na zwiedzaniu. Jeden dzien poswiecilismy na Krakow . Chodzilismy po uliczkach, robilismy zdjecia. Bylam zaskoczona tym, ze czulam sie w Krakowie jak w miescie na naprawde wysokich poziomie europejskim. Jakbym byla nie w polsce ale gdzies w swiecie o wielu jezykach, o szyldach w jezyku kraju I po angielsku, gdzie wszyscy tak jak ja choc nie emigranci wrzucaja angielskie slowa pomiedzy polskie. Smiac mi sie chcialo jak kolega z imprezy na moje pytanie gdzie jest nasz znajomy odpowiedzial – Na dens florze. (dance floor) hahahahaha A ja tak to uwielbiam. Uwielbiam roznorodnosc, brak powaznego na sile podejscia do rzeczywistosci.

W ostatni dzien pojechalismy do wieliczki. Kolejka byla niebywala, podzielana w zaleznosci od kraju pochodzenia. Oczywiscie najdluzsza byla polska wiec przeskoczylismy do kolejki z przewodnikiem w jezyku angielskim. Nie moglam jakos sie nadziwic, ze bedac w Polsce mam taki wybor I ze jest to tak dobrze zorganizowane. Otworzone na swiat. Zylam wiecznie w Warszawie a tam odczuwa sie to zupelnie inaczej. W Krakowie nikt sie nie dziwil kiedy uzywalam angielskiego, natomiast w Warszawie bardzo. To dziwne.
Kopalnia Soli w Wieliczce byla bardzo ciekawa wycieczka. Nie zdawalam sobie sprawy jak sol byla zlotem dla ludzi z przeszlosci. Jak wiele pracy kosztowalo ludzi wydobycie tego kruszca. Oczywiscie najbardziej chyba zapamietalam slowa o koniach, ktore byly sprowadzane metry pod ziemie I zostawaly tam do konca zycia, nie zaznajac slonca slonecznego do konca swoich dni… zycie jest okrutne czasami. …

Teraz zabieram was po wycieczce po Krakowie I kopalni w Wieliczce…
Jednak by podsumowac - tegoroczne wakacje mialam wymarzone :)
Enjoy!

Image hosted by Webshots.com
by izabellpamietnik