"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 14 września 2013

Wakacyjne tendencje cz.2

Wlasnie uzmyslowilam sobie, ze 7 wrzesnia 2007 roku napisalam pierwszy post na Bloggerze. Czyli to juz 7 lat mojego madrzenia w necie! Choc wczesniej pisalam na onecie, i pamietam ze tytul Pamietnik DDA nie wystepowal nigdzie, a teraz widze go powielanego w wirtualnym swiecie. Taki maly powod do dumy hehe

Druga czesc bedzie zawierac mniej tendencji, z ktorych mozna sie ponabijac, ale za to zjawisk, ktore budzily moja energie. W tym roku mialam o wiele mniej dziwnych akcji od ludzi jak krzyczenie na mnie w autobusie bez powodu, klotnie w sklepie czy na ulicy. Za to mialam duzo milych momentow i zawsze bylam zaskoczona, bo nie jestem do tego w Polsce przyzywczajona. I tak jestem w sklepie, wybieram jakis ciuch, ide do przymierzalni, prosze o numerek a Pan sie wygina dziwnie na bok. Myslalam, ze chce sie upewnic czy nie klamie z iloscia rzeczy i zaczynam liczyc przy nim, a on – Nie, nie, patrze na tatuaz. Bardzo fajny. Ooooo takie male niby nie znaczace zdanie ale jednak daje takie przyjemne odczucie jakze wazne w integracji spolecznej. Inna sytuacja, 37 stopni w Warszawie. Mozecie sobie wyobrazic jaka mialam radoche bo tygryski takie jak ja lubia goraco. Choc 37st bylo i dla mnie przesada, jednak wole to niz zimno. Wraz z Siostra wybralysmy sie do fontanny przy Starym Miescie. Pelno ludzi siedzialo na murkach albo w fontannie aby sie schlodzic. Usiadlysmy i my. Nagle slysze gardlowy ryk – Wychodzic z wody! Ogladam sie a tam pan z security doslownei drze sie na ludzi. Jeden Pan staral sie wytlumaczyc spokojnie z wszeszczacym, ze jest 37st i czy mozna sobie odpuscic itd. Pan Security odpowiadal strasznie agresywnie, ze nie moze, ze to jego praca itd. Jego mowa ciala mowila wszystko o jego agresywnym stanie – pamietajmy, ze tylko 20 procent pochodzi ze slow, reszta to ton, w jaki sposob skladamy zdania, mowa ciala. Szkoda mi sie zrobilo tego Pana, ktory zachowywal sie na jak najwyzszym poziomie nie dajac sie sprowokowac. Przysunelam sie wiec blizej aby jak cos dac mu wsparcie. Nigdy nie potrafie byc obojetna jezeli chodzi o niskie zachowania, jak juz mowilam. Jednak Pan Security zawinal sie i poszedl drzac sie dalej na ludzi. Jedna Pani chodzac z dzieckiem po srodku fontanny spojrzala sie na niego i odwrocila sie obojetnie nie schodzac ze srodka fontanny. Rozlegly sie gromkie brawa! Ale sie podjaralam tym wsparciem ludzi! ;) Pozniej siedzac sobie i moczac nogi nagle dostalam z pistoletu na wode w plecy. Patrze a to 5 letni chlopaczek ni stad ni z owad postawil mnie zaczepic. Wzielam pistolet i powiedzialam – teraz moja kolej. Hahah i byla bitwa na wode! Po jakims czasie zebralysmy sie z Siostra a tu nagle normalnie w plecy ojciec chlopaczka wystrzelil strumieniem wody! Hahaha Znowu sie zajaralam uczuciem, ktory mam czesto w Irlandii, taka wlasnie otwarcia i zabawa do obcych nam ludzi, ale tak naprawde nie obcych, Moi Drodzy, bo laczymy sie wszyscy w gatunku zwanym czlowiek i kazdy z nas chce po prostu byc szczesliwym, a najlepiej aby rozdawac szczescie w okol.

Inna pozytywna rzecz to fakt wsparcia jaki otrzymalam od rodziny i przyjaciol a takze od ludzi ktorych dopiero co poznalam. Mialam male zawirowania, ktore pochlonely wiekszosc czesc moich wakacji, musialam pozyczac pieniadze na niespodziewane wydatki i w tym wszystkim nie moglam sie nadziwic jak jestem bogata. Co mam na mysli – kiedys wspominalam napisze ksiazke, ktorej tytul bedzie brzmial Black and White. A to tylko dlatego, ze urodzilam sie w tzw. czarnej dupie (wcale nie mysle “z” czarnej dupy haha) w ktorej przez lata walczylam o przetrwanie emocjonalne i zyciowe. A teraz moja druga czesc zycia to jakis taniec slonca. I nie, nie jest to szczescie czy dobry los. To jest wlasnie konsekwencja moich wyborow, zaangazowania, odwagi, podejmowania ryzyka a przede wszystkim nie poddawania sie kiedy sie nie udawalo. I w koncu wiatr zmienil kierunek. A teraz z wielkiej samotni w ktorej wybudowalam sobie mocna przystan zwana “Ja” jestem w swiecie gdzie nagle juz nie ma “Ja” tylko ale szersza perspektywa laczaca i jego, i jego i ja i tamtego. Wyobrazcie sobie, ze zamrozona przez 24 lata, zla na swiat, calkowicie niezalezna przez to w swoich wyborach wyjechalam do Irlandii i moglam nie odzywac sie do domu najlepiej nigdy. Nic nie czulam. Kiedy przyjezdzalam a potem odjezdzalam tylko sie cieszylam, ze juz nie musze tam mieszkac. Nigdy nie napisalam pierwsza smsa do Mamy. bo nic do niej nie czulam. Pewnei stad podswiadomy syndrom opuszczenia emocjonalnego, bo po prostu bylam emocjonalna sierota. A teraz po 9 latach na emigracji, wielkich odkryc na temat siebie, swiata, poznaniu innych kultur, perspektyw a za tym idzie procesu odmrazaniu w rodzinie generalnie – dziwny, samoistny- sprawil, ze w tym roku pierwszy raz sie rozplakalam ze wyjezdzam! Nie moglam sie powstrzymac! Jednak dla mnie to olbrzymi sukces! To tylko pokazuje, ze moj proces dziala, odczuwam przywiazanie, czuje smutek bo jade w swiat a tu dostalam tak duzo wsparcia i dobroci. 

Czy kiedykolwiek zastanawialiscie sie czy kiedys w zyciu tak naprawde sie smialiscie. Nie, nie mowie o smianiu sie takim codziennym, kazdego dnia. Mowia o takim, ktory siega az do zoladka, takim ktory trzesie kazda Wasza tkanka, i ktora sprawia ze energia w Was dzwieczy i wszystko gra jak w perfekcyjnej orkiestrze. To jest tak jak oddychanie. Niby oddychamy ale okazuje sie, ze nie umiemy oddychac odpowiednio, gleboko i uczymy sie tego na medytacji. I jest udowodnione, ze poprawia to ogolne zdrowie i stan emocjonalny. To samo jest ze smiechem. Prawdziwy smiech po prostu sprawia ze kazda komorka w Twoim ciele fruwa. I ja mialam pierwsz takie przezycie w ostatnie swieta, jak juz Wam pisalam. Taki transcendentalny smiech. Zobaczcie ile zajmuje proces z bolu i traumy do pozytywnego trzesienia tkankami. I nic nie stalo sie samo. Pchalam ile moglam. I nie wiedzialam czy sie uda. Czasami moze sie nie udac, takie ryzyko. Ale najgorsza dla mnie porazka to pasywnosc. Czulam sie wygrana tylko dlatego, ze nie dalam sie ciezarom zatrzymac na dobre. A ciezary to i gdzie sie urodzilam, w jakiej rodzinie, przeszlosc ale takze ludzie, ktorzy mnie dolowali i starali zatrzymac. Z ludzmi bylo najgorzej. To byl moj najwiekszy ciezar, bo wplywy spoleczne sa ogromnie silne, a szczegolnie te agresywne, tnace Twoje serce bez litosci. A nie zyjemy na bezludnej wyspie choc tysiace razy o tym marzylam. A teraz czuje, ze mam kogo zabrac i zrobilabym to bez zastanowienia. Praca nad moim zyciem rodzi teraz plony. Ten czas wakacyjny to bogactwo plonow. Oczywiscie nie zawsze jest idealnie. Ale moim celem nie byla perfekcja ale normalnosc.


Wiec na zakonczenie serii wakacyjnej moge podsumowac, ze generalnie bylo bardzo ciekawie i slonecznie. Teraz jednak czas na powrot do rzeczywistosci, i to troche doluje. Odczuwam syndrom niespokojnego ducha. Czyli czuje, ze chce znowu duzej zmiany, jakis duzych krokow w moim zyciu. Jednakze realia wymuszaja cierpliwosc - szkola zaczyna sie za 10 dni, jeszcze 2 lata i bede mogla rozwinac skrzydla bardziej. Jednak moja cierpliwosc jest naprawe wystawiona na probe. Obawiam sie takze nadchodzacej zimy. Nie jest to moj czas. Natura spi i ja wtedy ciagle walcze aby nie zasnac. Wiec patrze na nadchodzace dni z lekkim strachem i nadzieja, ze bedzie lepiej niz mi sie wydaje. 

Milego weekendu zycze!