"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



środa, 31 marca 2010

Marudzenie.

Jestem znudzona. Znowu utracilam gdzies inspiracje. A na dodatek znowu idzie zima do Irlandii I nastepny tydzien bedzie plasowal sie na poziomie 2-3 stopni I do tego jeszcze snieg ma nas odwiedzic (juz odwiedzil). A tu kwiecien juz I jakos kwieciem sie nie kwieci. Im bardziej wiatr hula za oknem tym bardziej wycofuje sie do swiata fantazji. I oczywiscie najczesciej przebywam w upalnym kraju, gdzie slonce tanczy na moich rzesach. I wtedy swiat fantazji staje sie realny…eh.....Rutyna i zimno zabija moje odczuwanie sensualne. A raczej rutyny nieprzerywana ciaglosc. Potrzebuje balansu a narazie jak widze jestem ostatnio na jednej stronie I to tej tak przenudnie statecznej. Gdyby nie pasja, ktora mnie jeszcze laskocze po duszy pomimo zewnetrznych warunkow, przespalabym cale zycie. A tak przesypiam narazie pol – kiedy jest zimno, nic mi sie nie chce a ludzie wciaz tacy sami. Nawet salsy mi sie nie chce... znudzilo sie...

Mam juz zaplanowane wakacje. W tym roku Floryda! 2 tygodnie w ciepelku I posrod morskich stworzen. W tym roku takze, moja 30stka. Tak, tak – wlasnie teraz docieram do szczytu swojej kobiecosci:) Ale czy to bedzie tylko jeden szczyt? To sie okaze heheheh

Wiec (choc podobno nie zaczyna sie zdania od wiec) obiecalam sobie, ze na swoja 30stke poplywam z delfinami. A ja jak sobie cos obiecam…. Nie gledze, nie miaucze tylko planuje, organizuje, zaciskam pasa jak trzeba I dokonuje tego co wielu ludzi nie dokonuje. A tajemnica zowie sie KONSEKWENCJA. Jak umre po drodze, lub mi sie nie uda to przynajmniej bylam na tej drodze. I tak bilet kupiony, jeszcze tylko zaplanowanie podstawowych atrakcji I w droge. Ale to dopiero w pazdzierniku. Teraz trzeba pasa zacisnac jak wyluszczylam wczesniej, by moc za co szalec. No I narobic zakupow sprzetu fotograficznego.

Polske w lecie oczywiscie nie omine. W ten cieply czas moje serce najglosniej wola za polskimi lasami, wodami a takze ulicami i budynkami. W sierpniu zamierzam wyladowac w Warszawce, bo nigdy nie jest tak zielona jak wtedy. Choc wiekszosc nie chce tego widziec. A jeszcze wczesniej moja impreza 30-stkowa! Ostatnia jaka mialam odbyla sie 12 lat temu – magiczne 18nascie. 18stka bardzo nieszczesliwej osoby wowczas, a teraz pewnej swojej Drogi 30stki. Nawet moj przyjaciel z Polski przyleci specjalnie na moje urodzinki – czy to nie jest cudowne? Malo dostaje takich dowodow prawdziwych wiezi w okol. Nawet przy “naborze” na uczestnictwo w imprezie czesto slyszalam – zobacze, jak bede w Dublinie, albo jak mi cos nie wypadnie to bede. Jak latwo dowiedziec sie, kto traktuje Cie powaznie…

Ale najwazniejsi ludzie beda! I czuje, ze bede wtedy bardzo szczesliwa, uhahana, pelna wina I tanca!

I mam na co czekac. Czekac na przebudzenie, na ten powiew, ktory sprawi, ze znowu pomysle o zyciu jak o jednak fajnej jezdzie bez trzymanki. Narazie czekam, nic mi nie pozostalo innego jak uzbroic sie w cierpliwosc. Ale niecny plan knuje by w koncu wyrwac sie calkowicie ku wolnosci. Zajmie mi to troche czasu – ale ja jestem bardzo cierpliwa. Dluga droga jeszcze bardziej mnie podnieca, jeszcze bardziej chce ja przebyc. Bo jak to? Nikt nia nie stapa? Tylko omija? No to Izabell pojdzie. Taka ze mnie bestia. Ale teraz ....

....powracajac do spadku inspiracji – ostatnio moj nauczyciel od Freuda cos ze mna robi. Nie – bez niegrzecznych mysli – chocbym nie odmowila heheheh Jednak to co mowi uderza mnie prosto w serce. Znowu mam te odczucie budzenia sie duszy, a to zawsze boli bo wzmaga moje poczucie odizolowania I mentalnej samotnosci. Freud byl szurniety w wielu kwestiach, skrzywiony poprzez wlasne problemy I osobowosc, poprzez ktora patrzyl na swiat. Na pewno nie rozumial kobiet – sam zadawal pytanie Czego kobiety chca? I tak zatrzymal sie na penisie, bo co innego facetowi moglo przyjsc do glowy jak nie centrum jego ego;) (ahhhh kocham sarkazm;)) Jednak pewne rzeczy, ktore wypowiedzial…. Tna mnie do zywego a nauczyciel, ktory to przekazuje jest filozofem, myslicielem, pasjonata myslenia, I gra na mojej duszy jak najlepszy wirtuoz. Za duzo by opisywac tu kazda lekcje, co niewatpliwie byloby dobrym pomyslem. Ze tez do cholery nie spisywalam ogromu swoich emocji po kazdej lekcji. Jednak jedna zostala mi tak gleboko w pamieci, ze bez trudu ja przytocze.

Freud wydal zbior swoich najwazniejszych teorii w jeden cykl zwany Metapsychologia. Poza tematami jak zasada przyjemnosci i rzeczywistosci (chyba takie polskie tlumeczenie) zarty, przejezyczenia, seksualny rozwoj dzieci I represji, dolaczyl rozwazania na temat depresji I melancholi. I bez zaskoczenia wciagnelo mnie to jak slomka oranzade. To byly moje mysli…. To byly znowu moje slowa, ktore nie raz klepalam na tym blogu jak najeta. I dla mnie zawsze jest to szok uslyszec to na zywo, od osoby zyjacej (mam na mysli tutaj nauczyciela oczywiscie), nawet jezeli tylko przekazuje tresci kogos innego. Poza tym nauczyciel robi to z taka pasja, zaangazowaniem, ze slowa zaczynaja zyc swoim zyciem.

I tak Freud twierdzil, ze kazdy filozof jest melancholikiem, a melancholik filozofem. Taka osoba nigdy nie bedzie 100% szczesliwa, to jest cena za drazenie do rdzenia prawdy (lub prawd), bo zostala ona ukryta przed ludzkim sercem, a tylko silne I wytrzymale bedzie wstanie cokolwiek wydrazyc. Jednak filozof nie chce byc szczesliwym za cene niewiedzy. Z dwojga dobrego wybiera to do czego zostal powolany. Nie urodzilismy sie szczesliwi - mowi Freud. Natura nie jest pieknym, dobrym tatusiem czy mamusia ktora chroni swoje dzieci I sie nad nimi pochyla. Natura daje narzedzia I radz sobie czlowieku sam. A im narzedzie obleczone w moc prawdy i wartosci ponad nia, tym trudniej je zdobyc. Natura nie odda sie tak tanio.... I placi sie cene za obdzieranie jej iluzjii. Jednak filozofowie to specyficzni ludzie – prawda sama w sobie jest wartoscia I daje to dziwny stan spokoju I poczucia wartosci wlasnego dzialania. To jest to, co ciezko bylo mi wytlumaczyc tym, ktorzy pisali: wole nie wiedziec, wole sie nie budzic, albo wolalbym sie nie obudzic, lepiej byc szczesliwym, widzenie boli. Ale widzicie, moje zdanie jest takie, ze jak to az tak boli, ze wyciska takie odczucia i mysli, to nadal nie widzicie, nadal spicie. Jezeli zrozumie sie wartosc bolu, ona nie jest juz “ziemskim bolem” – jakkolwiek bosko to brzmi. Ma znaczenie, ma wartosc, ktora ciezko mi opisac. Szczescie jest takim stanem na powierzchni, stanem dziecka, ktore nie wie. Ale wiedziec i byc szczesliwym oznacza, wiedziec i nauczyc sie widziec wartosc w stanie rzeczy bez iluzji i byc z tego powodu szczesliwym. A to wymaga odgroma pracy, jak mowilam Natura tanio nie da sprzedac klucza do wnetrza jej istnienia. I ta wiedza wlasnie nie sciaga w dol, tylko staje sie kolem ratunkowm unoszacym Cie na odmetach prawdy. Jak kocham slowa I kategoryzacje do porzadkowania zagadnien, ale zdaje sobie sprawe, ze sa rzeczy, na ktore slowa to za malo I nalezy to po prostu poczuc, wiedziec, a co najwazniejsze STAC SIE. Mądrość nie jest łatwa do pojęcia. Mądrość, którą mądry człowiek stara się przekazać zawsze brzmi jak głupstwo. - Hermann Hesse. I tu sie pod tym podpisuje obiema rekami.

A moze ja sama nie wiem jak to naprawde jest.....? Wiem, ze nic nie wiem....

Melancholia nie jest depresja – tlumaczy dalej Freud. Melancholia to stan spojrzenia poprzez okulary wymalowane a to jasnym a to ciemnym cieniem. I docenie calosci obrazu. Latwo jest docenic jasne kolory. Tez mi wyczyn. Tak jestesmy stworzeni. Ale ciemne kolory i ich docenienie - oj, to juz tworzenie siebie samego..... Depresja to czarny odmet. To przekroczony balans po stronie minusowej. …… To bol dziecka, slepca, pogubionych, zagubionych.... I tych silnych co na jakis czas utracili sile... Tak tez sie zdarza.

I tak sluchalam tego, sluchalam od swojego nauczyciela, ktory ma dar nauczania. I poczulam przemozny smutek. Temat o depresji I melancholi sciagnal mnie na granice depresji. Sam nauczyciel przerwal nagle I powiedzial – Wlasnie sam sie poczulem depresyjnie. I ja dzielilam z nim ten moment. Nie wiem co sie ze mna dzialo owczesnego wieczora, ale wracalam do domu na roztrzesionych nogach. Poczulam sie wloczega, ktory juz chyba bardziej zwariowac nie mogl. Jakos dziwnie przytloczona ...... nie wiem.... odpowiedzialnoscia? Mysleniem? Bezradnoscia? Watpliwosciami? Przeczuwaniem i poczuciem z jak mala grupa takie czucie dziele? A tu jakis nauczyciel i jakis niezyjacy dziadek ze sztuczna metalowa szczeka gada mi takie rzeczy (Freud mial metalowa, sztuczna zuchwe, wiedzieliscie o tym?). Na palcach jednej reki..... Gdzies sie zagubila Izabell odwaznie patrzaca w pustke..... Ona czasami patrzy na nia...... Nawet ja nie jestem z kamienia....

Czy to ja jestem szurnieta czy Swiat? Albo wszystko jest tak jak byc powinno.....Choc podazajac za slowami J.L Wisniewskiego - program zostal napisany, nacisniety guzik ENTER i..... pozostawiony sam sobie. Troche stal sie out of date i pelno wirusow znalazlo droge pomiedzy wymiary rzeczywistosci.
I moge tak ALOWAC (ale to, ale potem tamto, ale znowu to bo stamtad etc) przez godziny. Ale nie dzisiaj... dzisiaj mnie wszystko meczy. Nawet oddychanie..... Czuje sie martwa... Tesknie za kolorami swiata, za jego zapachem, ktory jest tak specyficzny przy budzacych sie do zycia roslinach.....

Kupilam sobie swoje ukochane wiosenne kwiaty - hiacynty, aby pobudzic swoja energie do zycia... Wpatruje sie w nie teraz ciagle, medytujac i fantazjujac o moich krokach na goracym piasku i mych zrenicach na blekicie nieba i mej skorze rozgrzanej przez slonce, i spiewajacych ludziach, gdzies daleko, daleko stad........




Widzialam wielki swiat
Wyszywany srebrno zloto
Szampan w zylach gral
Kazdy dzien byl nowym snem

Na ulicach tlum
Miasto wrzalo kolorami
W samym srodku ja
Boze mój, az sie chcialo zyc

Nagle kolor nieba zmienia sie
Zamykam oczy i czuje jak
Spontaniczny szal porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tanczy

Tak wyraznie widze kazdy ksztalt
Znajome twarze smieja sie
Goracy wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam

Dzisiaj pada deszcz
W szyby dzwoni melancholia
Wolno plynie czas
Cisza gryzie jak zly pies

Gdzies daleko stad
Noc oddycha kolorami
Na ulicach tlum
Boze mój, znowu chce tam byc

Nagle kolor nieba zmienia sie
Zamykam oczy i czuje jak
Spontaniczny szal porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tanczy

Tak wyraznie widze kazdy ksztalt
Znajome twarze smieja sie
Goracy wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam

Gdzies daleko stad
Sni sie mój najwiekszy sen
Daleko stad
Boze mój znowu chce tam byc

Nagle kolor nieba zmienia sie
Zamykam oczy i czuje jak
Spontaniczny szal porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tanczy

Tak wyraznie widze kazdy ksztalt
Znajome twarze smieja sie
Goracy wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam

niedziela, 28 marca 2010

Zapisalam w czerwonym notesie...

Siddhartha Hermann Hesse

Rozdzial:
Przebudzenie

Zastanawial sie gleboko, jak gdyby zanurzal sie w gleboka wode, az do dna tego wrazenia, az tam, gdzie tkwia przyczyny, bo myslenie polega wlasnie, jak mu sie zdawalo na dociekaniu przyczyn I jedynie w ten sposob wrazenia staja sie wiedza I nie gina, ale nabieraja wagi I poczynaja emanowac tym, co sie w nich zawiera.

Stwierdzil, ze cos go opuscilo, jak weza opuszcza stara skora, ze czegos juz w sobie nie znajduje, czegos cos towarzyszylo mu I nalezalo do niego przez wszystkie lata mlodosc: pragnienia, by miec nauczycieli I sluchac nauk.

Ale coz takiego, czego chciales sie nauczyc z nauk I od nauczycieli, czego to takiego ci, ktorzy wszak tylu rzeczy cie nauczyli nie mogli cie nauczyc? I dopowiedzial sam sobie: chcialem sie nauczyc, czym jest ja I jaki jest jego sens. Chcialem sie nauczyc uwolnic od tego ja, chcialem je pokonac. Ale nie moglem go pokonac moglo mi sie tylko wydawac, moglem tylko od niego uciekac, chowac sie przed nim. Zaiste nic na swiecie nie zaprzatalo mojej mysli tak bardzo jak moje wlasne ja, ta zagadka, ze zyje, ze jestem osobnym bytem, oddzielnym od wszystkich innych, ze jestem Siddhartha. A o niczym nie wiem tak malo jak o samym sobie!

Jezeli nic o sobie nie wiem, jezeli Siddharta pozostal dla mnie obcy I nie znany, to bierze sie to z jednej, jedynej przyczyny, balem sie siebie, uciekalem od siebie! Celem moich poszukiwan byla atman, byla braham, zgodzilem sie rozlozyc swoje ja na czastki, zrywac kolejne warstwy, aby odnalezc to, co kryje sie w jego nieznanym wnetrzu, rdzen, atman, zycie, boski pierwiastek, zrodlo zrodel. Ale w ten sposob utracilem samego siebie! (…)

Chce sie uczyc od siebie samego, chce byc uczniem, chce siebie poznac, poznac tajemnice Siddharthy. Rozgladal sie w okol, jakby po raz pierwszy zobaczyl swiat. Swiat byl piekny, swiat byl kolorowy, byl dziwny I pelen zagadek!(…)

Jakiz bylem tepy I gluchy! Gdy ktos czyta pismo, ktorego sens chce odkryc nie lekcewazy wszak znakow I liter, nie nazywa ich zludzeniem, przypadkiem, nic nie warta skorupa, ale czyta je, litere po literze, studiuje, kocha. Ja tymczasem, ktory chcialem czytac w ksiedze swiata I ksiedze wlasnej istoty, gardzilem znakami I literami, z gory umysliwszy sobie, ze tak wlasnie trzeba, nazywalem swiat zjawisk zludzeniem, wlasne oczy I jezyk nazywalem przypadkowym I bezwartosciowymi zjawiskami. Nie, to juz skonczone, przebudzilem sie, naprawde sie obudzilem I dzis dopiero przyszedlem na swiat.

Siddhartha stal bez ruchu I przez mgienie oka, przez chwile potrzebna dla nabrania tchu uczul mroz w sercu, poczul ze serce drzy mu w piersi I kurczy sie od wewnetrznego chlodu, jak male zwierzatko, ptak albo trwozliwy zajac, zrozumial jaki jest samotny. Calymi latami zyl bez ojczyzny I nie czul tego. A teraz poczul. Zawsze, nawet w momentach najglebszej kontemplacji byl synem swego ojca, braminem, nalezal do wyzszego stanu, do stanu kaplanow. Teraz byl juz tylko Siddhartha, czlowiekiem kto zaczerpnal tchu I przez chwile czul, jak przenika go chlodny dreszcz. Nikt nie byla samotny jak on. Czlowiek sztachetnego rodu zyje zyciem swego stanu, rzemieslnik znajduje oparcie wsrod rzemieslnikow, dzieli ich zycie, mowi ich jezykiem. Bramin zyje wespol z innymi braminami, asceta ma ze soba innych samanow, a nawet najbardziej zagubiony pustelnik w puszczy nie jest sam ani samotny, ma gdzies swoje miejsce, nalezy do jakiego stanu, ktory jest mu ojczyzna. (..)Ale gdzie bylo miejsce Siddharthy? (… )

W tej chwili, kiedy swiat oddalil sie od niego, odplynal gdzies, on zas stal samotny jak gwiazda na niebie, w tej chwili chlodu I zwatpienia narodzil sie Siddhartha bardziej zwarty, skupiony w sobie, bardziej jeszcze bedacy soba niz przed tem. Czul wyraznie: to byl ostatni dreszcz przebudzenia, ostatni skurcz porodowy.


Od Izabell:

I tak narodzila sie Izabell, bardziej zwarta, bardziej skupiona na sobie. W momencie urodzenia sie Doroslego z rozpaczonego i nieszczesliwego Dziecka, w bolach i lzach dokonalo sie uwolnienie. Poprzez zaprzestanie sluchania tych "dobrych ludzi", ktorzy karcili za lzy, ostre slowa, bunt, a ktorzy sami skrywali niejeden bol pod maska represji, poprzez zaprzestanie szukania pomocy na zewnatrz siebie - zaczela sluchac swojej wewnetrznej Drogi, swojego wewnetrznego Nauczyciela, ktory pozwolil na wszystko na co spoleczenstwo nie pozwalalo i co nie potrafilo wytrzymac. Dorosly wytrzymal.... wewnetrzny Dorosly. I narodzila sie 5 lat temu na nowo, w ciezkich bolach porodowych. Nadal czyta litery i znaki otaczajacego swiata, tyle mozna sie przeciez nauczyc. Jestesmy polaczeni, nie da sie bez Ksiegi Swiata poznac jakiejkolwiek Prawdy na temat zycia. Ale ojczyzna zostala zalozona w wewnatrz, u zrodla JA. Bo wszystko we mnie i wszystko przeze mnie... tak jak i wszystko w Was i wszystko przez Was...


piątek, 19 marca 2010

Rocznica.

Dokladnie 6 lat temu, 19 marca 2004 roku wyruszylam w podroz zycia, ktora nadal trwa. Podroz z kraju jak dla mnie zimnego i ciasnego do kraju zielonych lak i oddechu. 6 lat temu w bolach i lzach wyroslo ze mnie to co zostalo zasiane przez nieznanego Sprawce, a co szamotalo sie przez lata jak mucha w pajeczynie szukajac wolnosci wyrazania, wolnosci bycia soba, zycia na swoich zasadach.....Kraj urodzenia nie dal oddechu. To dzis mam ma£a rocznice emigracji - 6 lat..... jak ten czas leci.... to te 6 lat sa najjasniejsza czescia mojego zycia. Nie dlatego, ze bylo zawsze latwo, radosnie i przyjemnie, ale dlatego, ze moglam byc radosna i zwariowana kiedy chcialam, gniewna i sarkastyczna kiedy chcialam, smutna i cicha, kiedy chcialam a wszystko to z pozytywnym nastawieniem od ludzi, ktorzy nie lubia i nie chca myslec o innych negatywnie. I w koncu nie musialam juz krzyczec by mnie uslyszano, nie musialam juz walczyc o wlasne Ja....

Gdyby jeszcze nie ta cholerna pogoda! :)))


Dziekuje Wszechswiecie za odzew.... Podchwycilam szanse odwaznie i wygralam! A teraz uczac sie od Ciebie sama tworze sobie Wszechswiat, ide do przodu, nie licze na kolejny cud, staram sie byc kreatorem wlasnego zycia....zycia, ktore mi podarowales 6 lat temu....

sobota, 13 marca 2010

Szoki.

Po emigracji spotkalam sie z wieloma zachowaniami, o ktorych czytalam tylko w ksiazkach. Generalnie myslalam, ze Polska bardzo ostro trzyma ludzi w rekach i probuje upodobnic w postawach jedna osobe do drugiej. Osobiscie zylam pod jakims kloszem, wsrod ludzi ktorzy niewykazywali jakis przegiec czy to na temat rodziny, czy pracy, czy postawy do zycia generalnie - jak mi sie wydawalo. Wszystko takie... jednolite, zasady bardzo sztywne. Wiec nie wiem skad mi sie wzielo, ze tego nie wchlonelam takze. Dzieki potencjale! Jednak musze przyznac, ze nie znalam Polski. Znalam warszawke i polnoc, jednak reszta byla dla mnie ciemna materia. A tutaj jest wielu ludzi z poludnia Polski i teraz moge jasno stwierdzic z moich doswiadczen - to jak dla mnie druga kultura.

Wiec dzisiaj chce wglebic sie w szoki, ktore - jak mowilam - nie doswiadczam wiele, ale jednak sa. Jedne negatywne, drugie pozytywne. Te pozytywne jednak w mniejszosci - i odrazu mowie - nie jestem ROGORYCZONA! ;)Jestem calkiem pozytywnie nastawiona do zjawisk bo rozumiem je czesto jako uwarunkowania. Coz zrobic... Swiata calego nie zmienie. A szkoda! :)

Oto pewne historie, ktore doswiadczylam i mnie zaskoczyly, bo praktycznie tylko o nich czytalam lub obserwowalam ale z daleka ; kolezanka - polka. Przyjazd z malego miasteczka i ciagle powtarzane slowa BYCIE KIMS. Ale co dla niej oznacza bycie kims? Pieniadze i stanowisko. Kolezanka uwaza, ze torebka za 100e jest lepsza od tej za 20e. Ona nie znizy sie do kupywania innej. Tyle, ze jak nosze te za 20e zachwyca sie nimi i pyta sie za ile kupilam. Odpowiadam zgodnie z prawda i wowczas krzywi sie i traci zainteresowanie. Nie wiem, czy slyszeliscie o eksperymencie z winem. Podano grubie kontrolnej i eksperymentalnej wino niskiej ceny, do spozycia. Jednej powiedziano, ze jest tanie zgodnie z prawda, drugiej, ze jest drogie. Nastepnie „niby zamieniono” wino i poproszono o ocenienie wartosci smakowej alkoholu. I co sie okazalo? Oczywiscie grupy przekonane o wysokiej cenie wina ( gdzie wcale taka nie byla) ocenili napoj jako zawierajacy najwieksze smakowe walory. Tak oto dziala nasz mozg i na tym opiera sie marketing. Przekonanie o jakosci ze wzgledu na cene nie jest dobrym posunieciem. Sama tego nie rozumiem, bo nie widze roznicy w uzyciu torebki za 100 e a torebki za 20e. Nie wiem, co te kobiety z nimi robia jezeli mowia, ze tansza torebka rozwala im sie po tygodniu a drozsza nie. Mi sie jakos nie rozwala. Moze podswiadomie tak je nadmiernie eksploatuja kierujac sie tym, ze cena byla niska? Bo jeszcze perfumy firmowe zrozumiem, tu moge zauwazyc ze podrabiane krocej trzymaja sie na mojej skorze, niz te orginalne. Tak samo widze roznice w szamponie do wlosow, choc i tu moge znalezc tansze perelki i rownie dobre. Ale to chyba wszystko co zauwazam w tej sprawie.
Dalej, BYCIE KIMS - bycie asystentka w firmie czy kimkolwiek nizej niz manager czy prezes to jest bycie nikim. My gosh, ile niktow chodzi po ziemi? Jakby nazwa, ktora ktos wymyslil w procesie rozwoju biznesu miala wplyw na to czy jestem kims. Ok, zgodze sie ze na wielu ma. W jaki sposob? Zauwazcie, ze osoba ktora ma wysokie stanowisko, generalnie pozwala sobie na wiecej w zyciu spolecznym, niz podrzedny pracownik. Przekracza nawet granice dobrego zachowania poniewaz srodowisko na to pozwala, dziala poprzez hierarchie. Pewnie dlatego pakuje sie w problemy, bo dla mnie prezes, czy sprzataczka powinna tak samo zachowac dobre maniery. I nie zachwyca mnie zaden prezes, bo jest prezesem i zaden manager bo jest managerem. Przypomina mi to sytuacje na bankiecie, na ktorym bylam. Do Dublina przyjechal pan Kozyra z Radia Zet. Otwierano nowe radio dla polakow w Irlandii. No i stalam rozmawiajac z jakims panem, kiedy i on podszedl i zaczal rozmawiac. Tyle, ze caly czas jakby jednym uchem, bo ciagle pisal smsy, gapil sie w telefon i jakby nas olewal rzucajac tylko jakies zdawkowe komentarze. Jak ktos jest uwaznym obserwatorem moich postow zauwazyl pewnie, ze ja sie nie ochrzaniam z glaskaniem, kiedy nie jest to prawdziwe i madre. Nie lubie iluzji, a iluzja wladzy, ktora jest silnym zjawiskiem bardzo mnie rusza, kiedy widze olewanie, ponizanie lub wykorzystywanie wladzy do ukazania swojej wyzszosci. I tu mialam juz cos zrobic - generalnie nachylic sie przesadnie by spojrzec panu Kozyrze w oczy i w ten sposob pokazac, ze chyba cos jest nie tak, ale wlasnie odciaglam mnie ktos na bok. A szkoda - bylaby pewnie mala afera ;)

Wiec osoba posiadajaca wladze ma wplyw na ludzi, a takze wladza na nia wplywa. Czesto tacy ludzie nie potrafia poradzic sobie z nia madrze, a w Polsce generalnei zauwazam nagminne jej wykorzystywanie do granic. Bedac kiedys na kursie menadzerskim pojawilo sie bardzo madre zdanie - prawdziwie dobry manager jest tlem dla zespolu, tylko nadzoruje, dokonuje ostatecznej decyzji. Poprzez taka postawie kreatywnosc ludzi wzrasta, czuja sie docenieni i czuja sens swojej pracy. No coz... utopia nie? Ale trzeba dazyc nawet i do niej.

Nastepne rozmowa - szok byla z moja kolezanka ze studiow. Jestem ogolnie wrazliwa na ludzi, ktorzy wykazuja zainteresowanie tematem psychologii, a poruszaja sie utartymi szlakami. I tak rozmowa na temat butow. Mijalysmy akurat wystawe drogiego - typu posh - sklepu. Buty jakies 300e – prawdziwa skora. Kolezanka wydawala OCHY i ACHY, gdzie ja stalam i jak zwykle obserwowalam to ja, to te buty, ktore jak na moj gust wygladaly powszednio. Ale sa ze skory – zawyrokowala. No ale co z tego? Po co mi wydawac 300e na buty, ktore ok, moze wytrzymaja 3 lata, nie te co za 30 e tylko rok , ale mi sie i tak po roku znudza i wejdzie nastepna moda. Ale skora jest zdrowa– znowu zarzucila. Sorry – odpowiedzialam – ale nie-skora tez jest ok. Wazne by buty nie uciskaly i byly wygodne. To chcesz mi powiedziec – ciagnela – ze jakbys miala do wyboru kupienie dla dziecka skorkowe buty a nie - skorkowe, to kupilabys te drugie? Skorkowe buty sa lepsze dla dziecka, inaczej stopy sie deformuja.
Tym mnie zgasila. Zaniemowilam. Pierwszy raz w zyciu slyszalam taka teorie. Patrze na swoje stopy - wygladaja normalnie. Chcesz mi powiedziec – odpowiedzialam po krotkiej chwili – ze ludzie biedni, ktorych nie stac na buty za 300e maja zdeformowane stopy???
Jestem praktyczna osoba. Bardziej niz szpan, kreci mnie uzytecznosc a ta mozna rownie i uzyskac taniej.

Teraz z innej beczki. Roznice na temat rol i wyborow w zyciu.

O dziwo, znam tu tylko jedna osobe z Warszawy. Reszta to przyjezdni z malych miejscowosci, z poludnia Polski. Oczywiscie nigdy nie bylo dla mnie roznicy, moje miasto czy miasteczko na Mazurach. A jezeli jakies wystepowaly to tylko niewielkie. Moje wyglaszane teorie i plany na reszte swojego zycia nie spotykaly sie w malej miescinie z wielkimi wybuchami oburzenia. Ale tutaj jest istne wylewanie piany.

Po pierwsze wiekszosc sie dziwi, ze ja nadal singiel. Po krotkich ripostach typu; nie wyznaje zasady, ze posiadanie rodziny jest moim celem zycia. Ja mam inne ambicje, moze narazie, moze na zawsze. Moze to sie zmieni, moze nie. Moze kogos poznam, moze nie. Tak czy siak, zaakceptuje swoje zycie. Tego sie nauczylam podczas autokuracji DDA. Akceptacja tego, czego zmienic nie moge. Albo tego co nie czuje, ze chce. I jestem szczesliwa tak jak jest.

Po takich odpowiedziach – wierzcie mi – spotykalam sie z wielka agresja i wyklnieciem z kregu spolecznego. To co ty bedziesz robic, dla mnie to nude, nie wyobrazam sobie siedziec i robic sobie zdjecia ( nawiazanie do mojego zamilowania autoportretu). A ja na to spokojnie; ale skad wiesz, ze ja siedze i sie nudze. Lub nic nie robie. Jezeli nie masz pasji w zyciu, to tak moze i jest i potrzebujesz dzieci to nadania zyciu sensu. Ale ja go mam w sobie. Jestem zawsze zajeta, zawsze mam cos do przeczytania, zbadania, sprawdzenia. Chce zwiedzic swiat, skonczyc studia, a rodzina nie jest moim celem,bo to nie jest rzecz, ktora uwazam nalezy planowac. Najpierw uwazam nalezy zadbac o rozwoj siebie, by moc przekazac ewentualnemu dziecko dojrzaly obraz swiata i zycia. To jest moja droga i moje zdanie.

Polka dostala szalu. Oprocz tego, ze przeklina co drugie slowo jakby dopiero co z pola zeszla, to jeszcze po polsku poprawnie nie umie sie wyslowic. Ale z tego najbardziej co mnie zaskoczylo bylo przekonanie, ze ja majac wtedy 28 lat jestem juz stara!!!! Ona dziwila sie, ze ja nie mam jeszcze zmarszczek (o dzieciach nie wspomne). Ona, 24 letnia, z mezem 24 – letnim uwaza, ze to wlasnie teraz jest czas na dzieci. Bo potem jest sie juz starym!!! Tekst – maz ma 24 lata, stary jest. To jest jego czas na dziecko – rozwalil mnie doszczetnie. Przeciez to jeszcze chlopaczyna a nie mezczyzna nawet! Takie moje zdanie - nie musi sie wszystkim podobac.

O religii nie wspomne. Ludziom z tradycyjnych srodowisk nie miesci sie w glowie przekroczenie limitow katolicyzmu i jego odrzucenie. Choc jeden mnie zaskoczyl, ale jego wypowiedzi byly znowu okwiecone nieprzyjemnymi dla mojego ucha wypowiedziami. Kolega mowi – Ja nie wierze w Boga. Mysle, ze ludzie ktorzy wierza w czary- mary sa po prostu glupi.
Takie ostre stwierdzenie nawet mnie zaszokowalo. Ja jestem przekrecona na opak, i jak juz mowilam jestem ostra w wielu kwestiach, szczegolnie jak ktos stara sie mnie przekonac o czyms co bazuje na jakis wyobrazeniach bez faktow, ale nie osmielilabym uzyc tego slowa jezeli mowimy o sprawach wiary. Zbyt dobrze rozumiem jej miejsce w ludzkiej psychice, jaka role odgrywa dla wielu ludzi. Taka Natura.

Dalej kolega spiewa jaki jest inteligentny, ze on nie potrzebuje czytac i sie dowiadywac bo ma swoj rozum. Tylko, ze jak lapie go wowczas na braku informacji, dostaje wscieklizny. Na przyklad mielismy temat wolnosci. Wypowiedzialam zdanie, ze moim zdaniem ludzie nie potrafia jej uzywac, dlatego nie powinni byc calkowicie pozostawieni samymi sobie i robic co chca. A on na to, widzisz, mowilas, ze nie jestes katoliczka a wypowiadasz katolickie teksty. Jan Pawel ll cos takiego powiedzial. Spojrzalam sie na niego i wypalilam – widzisz mowisz, ze Twoja inteligencja wystarczy ale gdybys mial troche pokory, ze mozesz sie mylic lub ze czegos nie wiesz, sprawdzilbys dokladnie zrodlo slow, jakie sa inne koncepcje na ten temat i zauwazylbys, ze JPll nie jest osoba, ktora to zdanie czy ta teorie wymyslila, tylko zapozyczyl go od filozofow, jak Nitzche, nawet Sokrates to mowil. Nie wspomne o Buddzie. Wiekszosc co mowil to rzeczy przemyslane od innych filozofow.

Inna sytuacja byla z innym kolega polakiem, ktory wstydzil sie swojej pracy. Kolega ten skonczyl techniczne studia i pracujac w kuchni o niczym innym nie mowil jakie to on studia nie skonczyl a zobacz gdzie pracuje. Kolega za to slabo mowil po angielsku. Po roku udalo mu sie dostac do serwisu poczty firmy (za moja koneksja). Tam, pracujac przez dwa lata, ciagle mowil jakie to studia on nie skonczyl i zobacz co robi, pcha wozek z poczta. Kolega ten rozdziela ludzi na tych na stanowisku (Ci sa kims) i tych nie waznych. Jak mowi – on sie dogaduje tylko z ludzmi na stanowskach jak ksiegowi na przyklad. Z innymi nie moze znalezc jezyka. Ksiegowi sa inteligetni.

Kiedy rozmawialismy na tematy sklonnosci humanistycznych umyslu lub do nauk scislych on stwierdzil, ze on ma scisly umysl, ale za to jego zona - nie chwalac sie – jest dobra i w humanistycznych i w scislych zadaniach. W mlodosci zdobywala olimpiady matematyczne i humanistyczne, dostala od prezydenta stypendium itd itd. Ogolnie mam od dawna wrazenie, ze on sie w niej zabujal tylko dlatego, ze ona imponowala mu zdobyczmi w nauce. Wowczas od w ten sposob podniosl sobie samoocene. W koncu taka inteligentna panna chciala wlasnie jego na meza. No coz... rozmawialam z nia. Inteligentna jest i bardzo sympatyczna, ale czy posiada madrosc???? Bardzo bym tu polemizowala.

Pamietam moje pierwsze dni w Irlandii. Znalazlam pokoj, gdzie w mieszkaniu byli sami polacy. Juz wowczas dostawalam szok za szokiem. Ale jedno zdanie od chlopaka ciagle grzmi w mojej glowie, CHCESZ STUDIOWAC PSYCHOLOGIE? TO DOPIERO TUTAJ BEDZIESZ Z NIA MIALA DO CZYNIENIA. OSOBISCIE.

Nie mylil sie. Tylko czasami mysle, czy tu nie potrzeba juz psychiatry. Moze dla mnie, by to wytrzymac.
Ale chociaz mnie cos szokuje i przez to duzo sie ucze.
Milego weekendu!

wtorek, 2 marca 2010

Dla mojej Siostrzyczki...

... ktora obchodzi dzisiaj 14 - ste urodziny. Pamietam to jak wczoraj - ojciec pijany, Siostra przyszla na swiat, ja zamrozona, Brat w innym swiecie. I nauczyla nas kochac, nauczyla mnie kochac.... nie ma na swiecie osoby, do ktorej naprawde moge rozpoznac cieple, glebokie uczucia jakie daje milosc...., ktora powoduje, ze mysli o niej powoduja slodki bol na sercu. Moja mala Siostrzyczka...... I to co bede chciala jej przekazac, to nadzieje, ze nigdy nie zatraci zachwytu swiatem, ze choc dorosnie, bedzie miala poczucie malenkosci patrzac na ocean, ze bedzie wstanie zaglebic sie w niebo zamiast podac przelotne spojrzenie, a kiedy bedzie miala wybor usiasc czy tanczyc - to, ze zatanczy....




i hope you never lose your sense of wonder
You get your fill to eat
But always keep that hunger
May you never take one single breath for granted
God forbid love ever leave you empty handed
I hope you still feel small
When you stand by the ocean
Whenever one door closes, I hope one more opens

Promise me you'll give faith a fighting chance

And when you get the choice to sit it out or dance
I hope you dance
I hope you dance

I hope you never fear those mountains in the distance
Never settle for the path of least resistance
Living might mean taking chances
But they're worth taking
Lovin' might be a mistake
But it's worth making
Don't let some hell bent heart
Leave you bitter
When you come close to selling out
Reconsider
Give the heavens above
More than just a passing glance

And when you get the choice to sit it out or dance
I hope you dance