"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



poniedziałek, 26 lipca 2010

Spirytualnie cz.2- Animal Spirit

Tak, tak, znowu mam zamiar roztklitwiac sie bezrozumowo, za to duchowo. To chyba ta pogoda, zapachy kwiatow i trawy, ciepelko i sloneczko a powietrze mnie upija na maxa. A ja spiewam "bozemu stworzeniu" ALLELUJA, JAKI PIEKNY JEST SWIAT. Zero deprechy, zero spadkow emocjonalnych. Wiec wyobrazcie sobie jakby wygladal moj blog gdybym osiadla w cieplym kraju, gdzie slonce smigalo by po mojej skorze od rana do poznego wieczora, a moja skora wiecznie odslonieta rumienilaby sie przy tym chrupiaco w rytm mojego wiecznego smiechu. Oj tak - wtedy to chyba stalabym sie 100% - ym mistykiem wiecznie zachwycajacym sie Ziemia :).

Ale pragne opowiedziec Wam historie, ktora przytrafila mi sie przed paroma tygodniami, a ktora najpierw mnie zaszokowala a potem zachwycila. I lubie sobie myslec, ze to dziw nad dziwy i nawet jak mi sie to wszystko tylko wydaje, co calkowicie biore pod uwage i co zaakceptuje (Izabell logiczna), to i tak fajnie to przezywac i dowiadywac sie wiecej o dziwach tegoz mojego zywota. A wiec zaczynamy;





Byl sloneczny dzien, a blekit nieba zanurzal sie w moich zrenicach po samo dno. Mala wycieczka do Dublinskiego Zoo okazala sie swietnym pomyslem. Polaczone dwie wazne rzeczy w moim zyciu – Swiat zwierzat, natury I okazja do fotografowania tychze cudow. Dublinskie Zoo jest ogromne przestrzennie jednak zawiera mniej zwierzakow niz te warszawskie. Jednak warszawskie zawiera mala przestrzen I zwierzaki maja mniej mozliwosci ruchowych. Kiedy przebywam w Zoo czesto zagladam zwierzakom w oczy. Pisalam juz kiedys w poscie Spirytualnie (cz.1), ze mam wrazenie, iz one wiedza, sa wiecej swiadome niz myslimy ale jest to wiedza ukryta przed nami – a ja nie znam powodu takiego stanu rzeczy. Jednak tym razem ta wycieczka okazalo sie nie tylko milym spedzeniem czasu ale przyniosla brzemienne w skutkach spirytualne dla mnie odkrycie, ktore znowu jak to bywalo w przeszlosci splotlo sie dziwnie w perfekcyjnie pasujacy do siebie obraz.
Minelam najpierw wielkie koty – jedne lezaly leniwie, drugi przechodzil to wte I wewte jakby chwalac sie swoja masa. Jeszcze inny dziwnie marszczyl sie jakby po zjedzeniu czegos kwasnego a krople krwi lsnily na jego pysku (sprawdzcie zdjecia below!). Wtapialam sie w ich energie. Dalej wilki – moje ukochane wilki do ktorych zawsze czulam dziwna ciagate. Jakbym odnalazla czesc domu w ich energii. Dalej malpki – jeden pozujacy do zdjec przekornie trzymajac uchwyt I wypychajac biodro jak prawdziwy model. A w oczach zadziornosc. Inne kotluja sie, baraszkuja, szczypia sie – powariowaly przy tak pelnym slonca dniu. A znowu inne oddalone od calego zgielku z zamalowanymi oknami z mala przestrzenia do patrzenia wystawialy plecy do zwiedzajacych, siedzac nieruchomo I medytujac. Czytam na tablicy – te malpy nieznosza odwiedzin I bardzo cenia sobie prywatnosc. Wygladalo to smutno – mialam wrazenie, ze to ludzie siedza tam po drugiej stronie szyby nieszczesliwi z sytuacji. One wiedza….
I tak mijalam zyrafy, nosorozce , slonie az doszlam do ptactwa. Pstrykam zdjecia, lapie chwile I zamrazam na karcie pamieci. Robienie zdjec niestety nie sprzyja totalnemu skupieniu emocjonalnemu. Kontemplacja I gleboka obserwacja wymaga braku innych bodzcow, ktore zabieraja nasza uwage. Jak w sytuacji kiedy przechodzilam maly trening coachingu I przy rozmowie z osoba na temat jego odczuc, osoba ktora mnie obserwowala I monitorowala przestala dla mnie istniec, tak bardzo zanurzylam sie w czyis swiat. Moja trenerka to zauwazyla I powiedziala, ze widac iz jestem bardzo skupiona, co jest wazne w czytaniu niuansow. Ale te skupienie zawsze zabiera energie, wieksza niz zycie polegajace po prostu na przezywaniu, czy plynieciu z pradem. To jest wysilek jak kazde cwiczenie fizyczne. Dlatego tak bardzo musze dbac o balans energetyczny.
I tak przechodze obok ptactwa. Rzucam okiem na puchacza snieznego (white or snowy owl), ktory stoi blisko I mruzy oczy. I moje oko zostaje zatrzymane na dluzej niz przycisniety spust migawki….




Zanim rusze dalej z opowiescia - pewien wstep. Jestem pod ciagla obserwacja. Wlasna. Jest to dla mnie naturalne by w wiekszosci pamietac o swiadomosci nawet jak ide po prostu ulica a ruchy sa zautomatyzowane. Dla mnie nie czesto bo ciagle analizuje, choc nie mowie, ze jestem Budda. Przed sama soba mam wiele ukryte. Jednak jest dla mnie naturalne, ze kiedy obserwuje swiat, obserwuje siebie co czuje, jak sie czuje czy co wyczuwam, dlaczego (wazne pytanie) I rozkladam to na czynniki pierwsze. Slynna opowiesc, kiedy Mistrz pyta sie ucznia czy nauczyl sie juz swiadomosci, a jezeli tak to gdzie I po ktorej stronie postawil swoje buty (czy to byla parasolka? ) jest dla mnie jak chleb powszedni – w wiekszosci samoistnie zwracam na takie reczy uwage – a jezeli zdarza sie ze mi sie nie uda, pamietam by sie w tym cwiczyc. Zadaje pytania, odrzucam iluzje, innym rzeczom bardziej sie przypatruje, szukam pomostow do roznorodnych czesci ukladanki. Balansuje pomiedzy rozumem I intuicja I cwicze sie tak od lat - mam w sobie ta gleboka potrzebe jak malarz malowanie obrazow. I wlasnie w takim stanie wlasnej obserwacji co mi w glowie czy duszy gra poczulam cos dziwnego. Nie byl to zwykly zachwyt, zwykle “lubie” czy mi sie “podoba”. Bedac skupiona na wewnetrznych glosach momentalnie wylapalam dziwne zawirowanie energetyczne w sobie, ktore bylo na tyle silne, ze zamrozilo mnie w miejscu. To nie bylo codziennoscia. Cos do mnie dotarlo..... jakis sygnal energetyczny.....

Stoje wiec tak wmurowana na przeciw Snieznego Puchacza i wpatruje sie w ciemne oczy na snieznobialym tle. Nie moge odejsc. Chce zostac. Czuje sie zwiazana, powiazana , na miejscu, polaczona. Sowa mruzy znowu oczy jakby byla zadowolona, usmiechnieta. Jakos tak dziwnie.....Temperatura we mnie sie podnosi. Po dlugich chwilach z ociaganiem odchodze….



Zapominam o tym na pare tygodni. Przygotowania do moich urodzin pochlonely moje mysli. Czas na pobycie dzieckiem, na zwykle przezywanie I crazy fun. Przez caly miesiac maj rozbrzmiewal moja osoba, tak inaczej niz przez 24 lata kiedy czulam sie spychana do niewaznej pozycji. Byla to mila odmiana I pozwolilam plynac z ta pozytywna energia. Minal nastepny miesiac, odchorowywanie crazy fun, pewien relax I spolecznosciowe przebywanie wsrod ludzi. Znowu do czasu. Polowa czerwca I poczulam znowu jak naczynie staje sie puste I musze wycofac sie do zrodla I go napelnic. I jak zawsze w takim czasie wzmazaja sie moje filozoficzne przemyslenia I artystyczne inspiracje. Otworzylam folder ze zdjeciami z Zoo I zabralam sie do ich obrabiania. Wielkie Koty – ah, jakie majestatyczne, malpki – ah, jakie smieszne, ptactwo – ah…………. i dziwna energia powraca na widok zmruzonych ciemnych oczu…



Tym razem wylapuje motyle energetyczne I zaczynam sie im przypatrywac uwazniej. Sa dziwne bo roznia sie od innych, jednak pozytywnie dziwne. Cos mnie tknelo by poczytac o white owl, szczegolnie co symbolizuje. Pomyslalam rownoczesnie o tatuazu I Pegazie, ktory takze dziwnym trafem pojawil sie jako idealny symbol wyrazajacy mnie na moich plecach. Moze wytatuuje sobie biala sowe skoro tak sie czuje pozytywnie?Ale najpierw musze wiedziec dlaczego mialabym to zrobic? Dlaczego ta energia mnie teraz przepelnia? Moze po prostu podoba mi sie bo sowa jest biala, a to nie jest zbyt gleboki powod jak dla mnie? Jednak nigdy nie mialam tendencji do na przyklad bialego wilka – wprost przeciwnie, mam ciagaty do tych srebrnych. Albo konie - wole czarne – wiec musi to byc cos innego. A google wie wszystko :) Poklikalam, poszperalam, poczytalam I …zamarlam…. Ale.... ale..... 


“ Jak wszystkie Ptaki Totemy, Sowy sa uwazane za Messenger Totem, odpowiedzialne za przenoszenie informacji z Niebieskiej Drogi of Spirit do Czerwonej Drogi, ktora jest Swiatem Fizycznym. Dostarcza ona wiadomosci, informacje od Starszyzny do nas, dwunoznych podczas naszej wedrowki ziemskiej. (..) Istnieja roznorodne odmiany gatunkowe sow I jest wazne aby rozwazyc slowa-klucze I energie w szczegolnosci odpowiadajce kazdemu indywidualnemu gatunkowi, a takze pamietac o ich ogolnych wlasciwosciach. (..)Na przyklad – Snowy Owl jest to Animal Spirit ktory jest nosnikiem odpowiedzialnym za przenoszenie madrosci od Starszyzny, a w szczegolnosci, ze jest takze dwu - nozny posiada dar komunikowania wiadomosci od Starszyzny poprzez zainspirowane pisane slowa – automatyczne pisanie. (…). Podstawowa charakterystyczna cecha, przez ktora Sowy sa znane to duze, szybko ruszajace sie oczy. Wiekszosc Sow to ptaki nocne, (..)ich oczy musza dostosowywac sie do ich stylu zycia. Natura wyposazyla te przepiekne stworzenia dajac im binocular zdolnosc do penetrowania ciemnosci w poszukiwaniu jedzenia (…).
Wiecej niz inne zwierzece totemy, dwunozny ptak, ktory takze I moze latac I chodzic posiada zdolnosc do penetrowania I obalania masek, nieprawd, “bialych klamstw”, iluzji innych i wiedzie do widzenia Prawdy na temat osoby, rzeczy, doswiadczenia. (..)
Dla Czlowieka Sowy, dar madrosci jest dluga zycia podroza ze znakiem zapytania. W sercu I w umysle istnieje nigdy nie konczaca sie potrzeba wiedzenie wiecej. Czesto sa to osoby czytajace I czuja sie poza balansem jezeli nie angazuja swoj umysl wystarczajaco, co moze manifestowac fizyczna lub emocjonalna zawirowaniem. Dlatego wazne jest dla ich spelnienia I zdrowia by chalengowaly swoj umysl poprzez nowe studia, czytanie stymulujacych ksiazek lub pobieranie nowych wyzwan, ktore pozniej beda przetransformatowane z podstawowej wiedzy do praktycznej I stana sie nowa czescia madrosci Sowy.
(..)
Przy kim Sowa Podrozuje bedzie budzic glebokie zrozumienie odnawiajacego sie ciagle cyklu zycia poprzez smierc I ponowne narodziny. Czesto Czlowiek Sowa bedzie miec intensywne emocje lub wspomnienia poprzednich zyc. To moga byc bardzo delikatne niuanse, ktore ciagna je to miejsc lub osob, z ktorymi bardzo szybko nawiazuje szczegolna wiez, lub wspomnien wczesniej doswiadczonych zdarzen, ktore moga byc silnymi snami lub swiadomymi przejawami wspomnien (..).”
Sowa jest jedna z animal totems obdazona zdolnoscia zmiany ksztaltu, ktora jest zdolnoscia zmiany z czlowieka w ptaka I z powrotem (emocjonalna forma). Jest to silnie zwiazane z Ksiezycem – Luna gdzie Sowa jest siostra Ksiezyca. (..)
Osoby Sowy bedzie przechodzic transformacje w nawiazaniu do faz ksiezyca. Ich emocje sa jak zmieniajacy sie piasek, poniewaz sa one w polowie podatne na glosy I wyczucie roznych energii. Jezeli ta tendencja bedzie calkowicie otwarta I receptory wyczuwania nie beda monitorowane oraz ochrona podjeta przeciwko poczuciu wypalenia lub roztargnienia nie przyjeta, moze prowadzic to do emocjonalnego, fizycznego, mentalnego wyczerpania (!). Ale jezeli balans bedzie praktykowany przez osobe Sowe, wowczas wzleci do wyzszych form swiadomosci, intuicji I Swiatla. (..)
“ (..) Sowa moze wyciagnac prawde od ludzi. Moze widziec I slyszec co jest aktualnie ukryte. Sowa jest Ptakiem Nocy I byla dlugo symbolem ciemnosci w ktorej ludzie staraja sie ukryc swoje sekrety. Sowa moze w sekunde dostosowac swoj wzrok do nawet najmniejszej zmiany intensywnosci swiatla I sa szczegolnie wrazliwe na wyczucie subtelnych zmian (…) Widzi I slyszy co inni chca ukryc, widza co jest ukryte w cieniach, slysza co jest niewypowiedziane I czytaja pomiedzy liniam by odnalezc prawde sytuacji. Beda wstanie wypunktowac roznice I subtelnosci. To moze sprawiac, ze inni ludzie beda sie czuc niekomfortowo kiedy nie moga dluzej prowadzic swojej gry pozorow. Poniewaz Osoby Sowy sa wstanie widziec ciemnosc ludzkiej duszy I ich zycia, moze to powodowac roznego rodzaju napiete sytuacje I dyskomfort u innych. (..) (my life!!!).
Sowy maja trzecia powieke oczna, ktora rusza sie od strony do strony I czysci oko I wizje. To sugeruje nowa wizje, ktora sie opiera, nowa perspektywa na swiat , ktora nie zostala wczesniej widziana. (..)Sowa naucza jak stac sie silna indywidualnoscia, ale jednoczesnie moc ko - operowac z innymi. (..)



Wiecie, to wcale nie bylo smieszne. To byl szok. Szok o tyle, ze ja jako mowiaca o sobie racjonalistka w nijak nie moglam pojac skad tyle znaczacyh punktow, ktore nie raz w sobie wyczuwalam i nie raz sobie bralam pod uwage, a w szczegolnosci sytuacje w ktorych przez cale zycie albo rozpoczynalam, albo bralam udzial. I mam na to swiadkow. Tyle, ze znajac mnie juz wiecie, ze generalnie lubie wszystko obalac. Na pewno ma to jakies zastosowanie jak na przyklad horoskopy -mysle sobie - piszac mozna uogolnic tak, ze kazdy moze sobie reszte dopowiedziec. I tak kalkuluje i kalkuluje. Ale jakbym przestala to powiem szczerze sa rzeczy, ktore ciezko mi obalic. Po pierwsze zawsze mialam wrazenie, ze cos we mnie "przemawia", nigdy nie czulam sie sama, jakby ktos stal za mna lub we mnie. I nie raz zartowalam, ze mam kontakt z Medrcami, ze w sumie sama mam ze 100 lat, ze wedruje juz dlugo po tym ziemskim padole.  Co do niuansow z ludzmi to ich chyba nie zlicze. Zawsze mialam napiecia, poniewaz mowilam cos co ludzie gniewnie przewaznie odrzucali. Z czasem zrozumialam, ze generalnie oni nie widza tego co ja widze, sa swiecie przekonani do swoich zachowan, jednak ja przewaznie nie bylam. Ciezko mi bylo dogodzic. To jak ostatni przyklad - by objasnic. Chcialam sprzedac komorke na Ebay - u. Osoba - bach! - kupila i czekam na zaplate. Dostaje maila od tej osoby z pytaniem czy aby komorka na pewno sprawna i bym przyslala invoice. Odpisuje - sprawna, invoice przeslany. A klient przysyla maila ze slowami jak bardzo sie cieszy i dziekuje za odpowiedz, pieniazki juz zostaly wyslane z jego konta. Tyle, ze choc mozecie mnie przekonywac, ze z maila nie mozna nic odczytac, bo nie ma mowy ciala i tonacji ble ble - a ja do cholery moge. Zreszta uwazam, ze to jakich slow uzywamy i w jakiej strukturze duzo mowi - tylko trzeba to zauwazyc. Wiec w tej sytuacji poczulam, ze ten facet za bardzo sie ucieszyl jakos i jest jakis za mily. Tak, czepiam sie - ale co poradze - slucham siebie z opcja, ze moge sie mylic. I co dalej? Dalej czekam na pieniazki i nic. Dostaje maila bym przyslala mu numer wysylki, bo paypal tego potrzebuje by zakonczyc transakcje. HA!!!!! Odpisuje, ze zamierzam skontaktowac sie z Ebay Group bo to podejrzane. I tyle go slyszalam.
Wiem, wiem, moze mi sie udalo po prostu - ale ja mam czesto takie sytuacje, jakies niuanse, do ktorych sie czepiam lub krytykuje bo cos mi sie w nich nie podoba. A potem wychodzi szydlo z worka.
Dalsza analiza; ile to razy Wam trabie, ze ja musze miec balans, bo inaczej choruje. I wierzcie mi, ja sobie tego nie przeczytalam, tak to zaobserwowalam, jakie reguly musze spelnic by zdrowo zyc. Nie wspomne o tym, ze wiecznie trabilam jak to ja lubie noc, jak uwielbiam patrzec w gwiazdy, w niebo, albo - czy pamietacie moje slowa - dzis mysle tak, ale jutro moge myslec inaczej. Czy to nie przypomina "trzeciego oka" sowy?

Dobrze, dobrze, wszystko swietnie i pieknie, jednak ja lubie krytykowac by zobaczyc co sie krytykowac nie da, wiec jak zwykle moj sceptycyzm objal swoja warownie, a moja duchowosc swoja. Wieczna walka we mnie- mowie Wam. Gdybyscie to mogli zobaczyc to nie wiem czy byscie ciagle stali na jednym polu. Jednak Biala Sowa to nie tylko noc, ale i dzien. Ten specyficzny gatunek, odmiennie niz inne Sowy, potrafi doskonale radzic sobie po dwoch stronach, dokladnie jak ja. Ale potem, nagle duchowosc rzucila taka maczuga, ze ja juz sama nie wiedzialam co myslec:

Biala sowa zawsze podrozuje z wilkiem.....


No i tu mnie dobili. Chyba lepiej ukladanki nie mozna bylo ulozyc. Moj wilk, ktory od zawsze istnial w moim swiecie mentalnym. A wiecie co oznacza Totem Wilka? Jest to nauczyciel, ktory naucza. Uczy balansu, madrego zycia, zdrowego zarzadzania energia pomiedzy praca, rodzina, przyjaciolmi i soba. Wilk, ktory pierwszy zwracal moja uwage w przeciwienstwie do Bialej Sowy, ktora nawet nie wiedzialam, ze takowa istnieje (albo raczej nie zwracalam na niej zbytniej uwagi  - moja ignorancja). I znowu wilk jest nocna kreatura i takie osoby powinny sluchac wewnetrznej intuicji i tych malych glosow w sercu. To wszystko "duchowo" wyjasnia. Wiecie teraz dlaczego sie madrze, prawie kazania, tlumacze, znajduje jakies niedociagniecia w rozumowaniu co skrzetnie wyluszczam na blogu i nie tylko. Wiem, to czesto moze byc wkurzajace. I ja jestem do tego przyzwyczajona - nic nowego. Mnie sama to czesto wkurza, bo tak bardzo chcialabym wiedziec jak w koncu jest ze mna, jak w koncu jest z ludzkoscia, tym swiatem i czuje.... ze tyle jest we mnie i chce sie tym dzielic. To jest moj wklad w swiat. A Biala Sowa cieszy sie z samej drogi - jej droga to znak zapytania ;) A wilk musi wyc bo sie udusi ;)) I tym bardziej wiem, ze jestem na swojej drodze - widze ja, jasno.... jasno w ciemnosciach..... kiedys tylko wyczuwalam.... teraz jestem bardziej swiadoma... i gotowa na kazda zmiane kursu jak przyjdzie taka potrzeba.

I tak na tym bajka sie konczy - ja tam bylam, miod i mleko pilam. Koncze troche przesmiewczo choc przez ten caly czas rozwoju sytuacji pare tygodni temu do smiechu mi nie bylo. Czuje ze odnalazlam swoj totem - a raczej on sam do mnie przemowil. Wbrew pozorom jestem wrazliwa na wszelkie bodzce.  Zachecam do zglebienia tematu Animal Spirits - poszukajcie swojego, a raczej miejscie oczy i uszy otwarte, a nuz przezyjecie duchowa jazde bez trzymanki - to bardzo ciekawa podroz. Generalnie bardzo lubie Indianska kulture. A kiedys dawno temu, kiedy farbowalam wlosy na czarno nawet nazywano mnie Pocahontas ;)) bo moje kosci policzkowe i czarne proste wlosy wlasnie ta kulture na mysl przywolywaly. To tez jest dziwne..... :)))))

Na dzisiaj tyle. Za 3 dni rozpoczynam swoje 2-tygodniowe wakacje wiec znowu nie bede odzywac sie jakis czas. Jade do polskiego domu i jestem pewna, ze jak wroce bede miala co opowiadac.

Zapraszam do obejrzenia zdjec z dublinskiego Zoo:




Dublin Zoo - link takze ponizej. Enjoy!

Do nastepnego!

niedziela, 11 lipca 2010

Zapisalam w czerwonym notesie....

A Basket of Fresh Bread

The Prophet Muhammad said,

"There is no better companion on this Way, than what you do.

Your actions will be your best friend, or if you're cruel and selfish,

your actions will be a poisonous snake that lives in your grave."

But tell me, can you do the good work without a teacher? Can you even know what it is without the presence of a Master? Notice how the lowest livelihood requires some instruction.

First comes knowledge, then the doing of the job. And much later, perhaps after you're dead, something grows from what you've done.

Look for help and guidance in whatever craft you're learning. Look for a generous teacher, one who has absorbed the tradition he's in.

Look for pearls in oyster shells. Learn technical skill from a craftsman.

Whenever you meet genuine spiritual teachers, be gentle and polite and fair with them. Ask them questions, and be eager for answers. Never condescend. If a master tanner wears an old, threadbare smock, that doesn't diminish his mastery. If a fine blacksmith works at the bellows in a patched apron, it doesn't affect how he bends the iron.

Strip away your pride, and put on humble clothes. If you want to learn theory, talk with theoreticians. That way is oral.

When you learn a craft, practice it. That learning comes through the hands.

If you want dervishood, spiritual poverty, and emptiness, you must be friends with a sheikh.

The mystery of spiritual emptiness may be living in a pilgrim's heart, and yet the knowing of it may not be his. Wait for the illuminating openness,

as though your chest were filling with Light, as when God said, Did we not expand you?

(Qur'an, XCIV,1)


Don't look for it outside yourself.

You are the source of milk. Don't milk others!

There is a milk-fountain inside you.

Don't walk around with an empty bucket.

You have a channel into the Ocean, and yet

you ask for water from a little pool.

Beg for that love-expansion. Meditate only

on THAT. The Qur'an says,

And he is with you

(VII,4)


There is a basket of fresh bread on your head,

and yet you go door to door asking for crusts.

Knock on your inner door. No other.

Sloshing kneedeep in fresh riverwater, yet

you keep wanting a drink from other people's waterbags.

Water is everywhere around you, but you only see

barriers that keep you from water.

The horse is beneath the rider's thighs, and still he asks, Where is my horse? "Right there, under you!" Yes, this is a horse, but where's the horse?

"Can't you see!"

Yes, I can see, but whoever saw such a horse?


Mad with thirst, he can't drink from the stream running so close by his face. He's like a pearl on the deep bottom, wondering, inside his shell,

"Where's the Ocean?"

His mental questionings form the barrier. His physical eyesight bandages his knowing. Self-consciousness plugs his ears.

Stay bewildered in God, and only that.

Those of you who are scattered, simplify your worrying lives. There is one righteousness: Water the fruit trees, and don't water the thorns.

Be generous

to what nurtures the Spirit and God's luminous reason-light. Don’t honor what causes

dysentery and knotted-up tumors. Don't feed both sides of yourself equally.

The spirit and the body carry different loads and require different attentions.

Too often we put saddlebags on Jesus and let the donkey run loose in the pasture.

Don't make the body do what the spirit does best, and don't put a big load on the spirit that the body could carry easily.

(Mathnawi, V, 1051-1094)

Don’t ask what love can make, or can do. Look at the colors of the world!

Today, like every other day, we wake up empty, and scared. Don’t open the door to the study and begin reading.

Take down a musical instrument and start to play. Let the beauty you love be what you do. There are a hundred ways to kneel and kiss the ground.

Be patient.

Respond to every call that excites your spirit

(...)

Rumi

piątek, 9 lipca 2010

Czasami siadam i placze.

Nie rozczulam sie nad niemowlakami, nie widze w nich nic slodkiego, czy wyjatkowego. Nie zagladam do wozek. Widze istote, gotowa do podrozy po tytulem "stawanie sie czlowiekiem. “Czlowiekiem sie nie rodzimy, czlowiekiem dopiero sie stajemy” – ktos madrze powiedzial. Nie placze nad milosnymi historiami I zlamanymi sercami. Nie lubie czerwonych roz, nie ruszaja mnie romantyczne kolacje I caly ten nudny chlam bez indywidualnych pomyslow. Romantyzm tak rozumiany nie rusza mnie kompletnie. Nie lubie ckliwych stwierdzen typu patrzec sercem, czy Bog Cie kocha, a szczegolnie, co mysli I jaki jest I czy jest. Uwielbiam rozum. I teraz pewnie pomyslicie – ona jest zimna, a na pewno nie jest osoba wrazliwa lub duchowa. Jednak….. placze kiedy wyczuwam nieszczesliwe dziecko, ktore jest zalezne od swiata doroslych a ja widze ogrom wiezienia w jakim musi sobie poradzic. Placze nad historiami ludzi, ktorzy mimo zlamanego serca wybudowali szczescie na zgliszczach, nawet jezeli wymagalo to nieludzkiej sily emocjonalnej. Lubie bzy I kwiaty polne, lekko chustajace sie na wietrze I lsniace w sloncu - nad tym sie pochylam. Lubie spacer przez las I ogladanie listkow I robaczkow – to jest romantyzm I to za darmo! Placze nad woda, ktora leci z kranu, zapomniania przez dopiero co myjacego rece, bezmyslnego czlowieka. Nad jej nieodwolalna strata, za brak szacunku do darow Ziemi. Placze nad roslinami usychajacymi w mojej pracy, ktorych pragnienie wyczuwam, a ktore sa tylko nieczulymi badylami dla ludzi w okol. Placze nad slepota ludzka, ktora widzi tylko swoje przetrwanie, tylko swoja prokreacje genow I zapomina dziekowac Ziemi kazdego dnia, ze je nosi I ciagle daje zrodla do przezycia. Placze nad tym odgromem ludzi, ktorzy kiedy nadchodzi czas przystania I kontemplacji chocby codzien stojac na przystanku jadac do pracy, maja wlepiony nos w komorki czy IPody. Zapominaja o podziwianiu swiata w okol, o refleksji nad jej pieknem. Sa do niej tak przyzyczajeni…. Nie zauwazaja tej malej roslinki, ktora dziwnie kwitnie na drugiej lini torow pomimo spalin. Nie na darmo Viktor Frankl powiedzial, ze najwieksza plaga ludzkosci tych czasow jest nuda. Tak, nad tym placze. Tak, to mnie boli – czuje to czesto fizycznie. Placze nad tymi zaleznymi, ktorzy nie potrafia odnalezc wewnetrznego szczescia w sobie I szukaja jego zrodla jak pijawki krwi na zewnatrz. A tych co odnalezli takie zrodlo, o ktorym przez wieki mozna bylo slyszec od Mistrzow wielu religi I duchowych przekazow, nazywaja zimnymi, odczlowieczonymi istotami. Tak, bola mnie tacy ludzie. Tak, boli mnie brak madrosci I brak glebokiej refleksj. Ale kiedy ma ta refleksja nastapic, kiedy zabieganie, kompas na zewnatrz w poszukiwaniu spelnienia gdzie go nie ma i nos w wynalazkach cywilizacyjnych chocby I przy paruminutowym staniu na przystanku, przynosi tak prosta I bez wysilku ucieczke od rzeczywistosci. Jak najdalej od siebie.

Najlepszy tekst ostatnich dni jaki do mnie dotarl: Sam jestes mlekiem, przestan doic innych.

I teraz – czy rozum przeszkadza mi plakac nad rzeczami waznymi? Czy przeszkadza mi byc duchowa osoba? Nie, moi drodzy – to wlasnie rozum kaze mi plakac. Bez niego nierozumialabym dlaczego plakac powinnam. Nie na darmo nauki, sa popierane przykladami z zycia, by zauwazyc konsekwencje I brak logicznosci w zachowaniach. Ty jestes mlekiem – przestan doic innych. Nosisz kosz na wlasnej glowie pelen jedzenia, a pukasz od drzwi do drzwi proszac o okruchy. (Rumi). Siegnij do kosza – wowczas milosc przestanie byc potrzeba, bo bedziesz mial jej az nadto I zaczniesz ja przez to rozdawac. Stanie sie darem, rozdawanym bez dna I granic. Zacznie budowac na twardych podstawach. Nigdy sie nie skonczy, bo nie wyrwiesz z siebie zrodla. Ono zostalo Ci dane jak krew. Ale ukryte lepiej niz ona. To Twoj potencjal.

I tak – ruszaja mnie rzeczy, ktore “normalnemu” czlowiekowi zajetemu ukladaniem sobie zycia pod dyktando spolecznosci nie przychodza nawet do glowy. Slysze zmartwienia w okol: co ludzie pomysla jak nie zrobie tego czy tamtego, lub afirmacje – nie bede miec tego czy tamtego to szczesliwa nie bede. Tak – to boli i nad tym placze. Ciagle zadaje sobie pytanie – jak mozna przez cale zycie nie zadac sobie pytania KIM JESTEM? Czym jest zycie? Dlaczego?. Szokiem sa dla mnie ludzie, ktorzy mowia, ze nigdy sie nad tym nie zastanawiali. Kiedy codzien chocby widzisz siebie w lustrze, czy naprawde siebie widzisz?. Jak mozna byc tak blisko a jednoczesnie tak daleko? Tak, dziwia mi sie. Tak, nie rozumieja. Tak, czesto nie potrafie ubrac to w slowa, bo slowa to za malo. Ale to jest zapisane w potencjale ludzkim, ta wiedza, jednak nie kazdy tam siega. I nad tym tez placze… tak… to takze mnie boli…. Nieruszaja mnie male stopki niemowlaka, bo sa takie male I takie slodkie. Ale nad tym po jakim swiecie te stopy beda musialy stapac, jak bede zbaczac z drogi z powodu roznych wiatrow I przeszkod. I modle sie by nie dajac sie pradowi, odnalazly zrodlo w ktorym zanurzyc sie warto. Pomimo. Bo istnieje. I wcale nie musze w to wierzyc, bo to czuje I dlatego to istnieje – nastepne slowa, ktore do mnie nie przemawiaja. Na to sa dowody. Wystarczy poszukac. Duchowosc jest racjonalna - albo to sie rozumie, albo nie. Wystarczy poobserwowac - chocby przekaz - jestesmy wszyscy polaczeni. Wystarczy popatrzec - jestesmy. Nie zostalo to wymyslone "bo sie czulo" tylko bo sie zaobserwowalo. Zostalo to zaobserwowane przez ludzi wrazliwych, otwartych na prawde. Energia? Ona tez istnieje. Jest wszedzie. Jej wymiana juz po rozmowie do roslinki w domu ukazuje sie jego polepszonym stanem. Po wyciszeniu, zaczynasz sam ja w sobie odczuwac. Jednak romantyzm swiata nie z tego swiata jest kreowana przez ludzi, ktorzy nie odnalezli w sobie zrodla tej energii i sie nad nim nie zachwycili. Dlatego tworza cos zamiast. A zrodlo jest w nas, dane od poczatku.


Po napisaniu tego posta doszlo do mnie to nagranie. Posluchajcie, szczegolnie o retinie naszego oka - tam nie ma czary mary i romantyzmu o niewidzialnym przyjacielu - a jednak ma to glebie, a jednak jest duchowe, a jednak jest madre. Wzruszylo mnie to, ze monk zajmujacy sie duchowoscia szukal odpowiedzi racjonalnej, w nauce, wiedzac, ze wszystko jest jednoscia i wszystko sie przenika. Potrzeba szukania i zobaczenia piekna wywodzi sie z jego ducha, zrozumienia z rozumu i obserwacji. To jednosc. Glebia zachwytu nad potencjalem i rozumienie rzeczywistosci, ktora sama w sobie posiada piekno. I nie potrzebuje iluzji by nia uniesc. Potrzebuje zatrzymania i zobaczenia i zrozumienia. I wtedy zachwytu. Nie szukaj poza Ziemia, najpierw zauwaz co dookola a najwazniejsze poczuj energie w sobie. To stamtad zaczyna sie podroz. Droga czeka. Podejmij ja juz dzis.




czwartek, 1 lipca 2010

"Home"




The night's synthetic half-light
Rolls over your steering wheel
I'm closing my eyes just for a while

(Can you call me when we're almost halfway)

The house
The first thing I see
Filled up with a family
Surrounded by city and by sea

Can you call me when we're almost halfway
Will you wake me when we're almost halfway
I don't wanna take this trip alone

A saint is chasing a snake
For everybody's sake
And so they go burning cars


(Can you call me when we're almost halfway)

The mother prepares the weapon
Before handing it to son
Who watches his daddy runs

(Can you call me when we're almost halfway)
Will you wake me when we're almost halfway
I don't wanna take this trip alone
Cause I'd never reach my home


The flames wander through the city
And set fire to the sea
Then out of the blaze appears a face

(Can you call me when we're almost halfway)

A girl with a look in her eyes
As if to say, "I despise
Such poisonous family ties"


(Can you call me when we're almost halfway)

But a poison as sweet as nectar
Could never forget or neglect her
It carries her home and closes her eyes


(Can you call me when we're almost halfway)

So she goes back under
Swallows the water
Fixes her face like a good little daughter
And follows her family
Who follow a saint and a snake


(Can you call me when we're almost halfway)
Will you wake me when we're almost halfway
I don't wanna take this trip alone
Cause I'd never reach my home
No I'd never reach my home
No I'd never reach my home

Home