"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 21 czerwca 2015

Anonimowi Alkoholicy - Review

   Postanowilam po latach dokonac przegladu i ewentualnej korekty moich dywagacji na temat AA i DDA, ktore zamiescilam w 2008 roku. To juz 7 lat! Jak ten czas leci! Przez ten czas, jak zawsze, rozwijalam sie, zdarzylam ukonczyc szkoly psychologii i psychoterapii, pracowac jako terapeuta, spotkac nowych ludzi, miec wiecej przemyslen i doswiadczen. Ciesze sie takze, ze pisze ten blog, bo bedzie dowodem nie tylko mojego rozwoju, ale takze dowodem, ze..... jednak "nie jestem w ciemie bita" :-D 

   W moim review (przegladzie) postu z 2008 roku opisywalam jak trudno bylo mi sie zidentyfikowac z cechami DDA uzywanymi w pop psychologii (ktora czesto nie jest psychologia bazujaca na nauce, czym psychologia stara sie byc). Kiedy rozpoczynalam poszukiwania zrozumienie siebie bedac jeszcze nastolatka, ksiazka ktora wpadla mi w rece w Empiku nie wywolala we mnie zadnej reakcji. Nie widzialam w sobie wymienionych cech i reakcji. Moj ojciec nie byl takze alkoholikiem zaleznym, czyli nie mial fizycznego uzaleznienia, tylko emocjonalne. Jak chcial to mogl nie pic. Nie stal takze pod budka, brudny i czerwony od chlania, tak jak moi sasiedzi, ktorzy byli bardzo jasno uzaleznieni emocjonalnie i fizycznie. Moj ojciec wracal do domu czesto pijany, rzadko znikal z domu na spedy (a szkoda, spokoj by byl), zarabial pieniadze, ktore skapo nam wydzielal, wiec na zewnatrz nikt nie wiedzial jaki koszmar emocjonalny przechodzimy w domu. Co powodowalo zdziwienie srodowiska kiedy wspominalam co sie naprawde dzieje. Generalnie ludzie zawsze byli ma£o pomocni w moim zyciu. Tyczy sie to takze tych, ktorzy niby mieli wiedze, ale dziwnie uzywali ja do wpychania ja na sile w moj umysl jak foremke w piasek. Mam na mysli, ze kiedy mowilam, iz nie znajduje w wiekszosci punktow DDA nic co rezonuje we mnie, slyszalam znowu te typowe schematy, ktore nazywam mysleniem niewolniczym lub foremkowym typu : "zaprzeczasz sobie" (bo ktos oczywiscie wie lepiej co czuje, niz ja...) lub "to jest udowodnione" (ale nie jest, tylko jest tak napisane w folkowej literaturze dla mas by dac jakies wskazowki) lub "a ja znam tylu DDA czy AA i wszyscy znajduja tam siebie" (co juz jest podejrzane, ze jedna foremka pasuje do roznorodnosci ludzkiego umyslu). Po latach na emigracji mam dostep do zrodel. Jest widoczne jak na dloni, ze Polska, niestety, nie rozwija sie w takim tempie jak reszta swiata. Kiedy tu juz sie mowi o DDA czy AA jako o podejrzanie okreslonych schematach, w Polsce wiekszosc slepo idzie tym tropem. Co wazne, czytam takie magazyny jak Charaktery i inne i nie widze nigdzie podwazania myslenia, ktore nie bazuje na wynikach naukowych. A zowia sie magazynem psychologicznym. Brak £amania schematow a przy tym rozwoju hipotez i teorii wiedzie do zastoju i utwardzania wierzen, ktore wlasnie wtedy daja iluzje poznania siebie i swoich problemow. A potem spotykam taka osobe i widze reaktywne reakcje, ktore swiadcza i tym, ze niestety.... nie ma poznania. Oczywiscie nie mowie, ze schemat DDA czy AA zawsze jest do kitu. Przeciez beda tacy, ktorym to bedzie pasowac. Ale prawda jest taka, ze grupa jest tak roznorodna co pokazuja badania, iz jej opis nie moze bazowac na tendencyjnych punktach czy krokach. Ja jestem jednym z tych dowodow, ktory nic nie znalazl w cechach DDA, a AA zawsze wydawali mi sie podejrzani. Zawsze bylam osoba samoswiadoma i uwazna, kochalam wiedze, oraz nigdy nie bralam i nadal nie biore nic na tzw. gebe. Opisalam Wam o moich doswiadczeniach wiary i mozecie tam zauwazyc, ze ja zawsze szukam i nie dam sie latwo przysposobic do przynalezenia. Czyli, jak w eksperymencie marshmallow test, nie skusi mnie slodkosc przynaleznosci i konformizmu. Nigdy taka nie bylam. Bylam zawsze dzieckiem dziwiacym sie spoleczenstwu i jego mysleniu, niz tym, ktore podarzalo i przyjmowalo schematy kulturowe. Nie wiem skad to sie bierze, ale tak to zawsze odczuwalam. Kiedy zaczelam studiowac psychologie, okazalo sie, ze intuicyjnie i przez myslenie pasuje tam jak foremka do pasujacego ksztaltu. Bardzo £atwo przychodzilo mi przewidywanie wynikow, rozumienie glebszego sensu teorii i zauwazaniu niescislosci. Po latach zrozumialam takze czemu niepasuje do foremki DDA a w AA od poczatku cos mi nie pasowalo. Zacznijmy wiec od AA.

   Dwie podstawowe rzeczy bardzo mnie zastanawialy w AA: ich skupienie na bogu i pasywnosci, oraz fakt, ze ludzie w AA czesto tam zostawali. A to klocilo sie z moim zrozumieniem "wyleczenia". Celem np. psychoterapii jest dazenie do autonomii klienta. Czyli, nie uzaleznianiu od terapii i obecnosci terapeuty, ale rozwijaniu dojrzalej postawy, ktora nie ma nic wspolnego z zaleznoscia, taka jaka dzieci potrzebuja. Bylo zawsze dla mnie podejrzane, czemu uczestnicy AA zostaja tam na cale zycie, a nic nie slysze o tych co odeszli. A takze, kiedy spotykalam takich na pogadankach w szkole, mieli dla mnie maniere troche swiadkow Jechowy.... jakby religijna. Ponad to podejrzane bylo dla mnie to, ze kiedy zglaszalam swoje przemyslenia, reakcje byly bardzo emocjonalne. Dokladnie takie jak w sprawie rozmow o religii. Nie bylo mowy aby w jakikolwiek sposob skrytykowac zalozenia tego zgromadzenia. A w nauce nic sie nie robi tylko uzywa sie krytycznego myslenia i drazy do dna. Wiec dla mnie AA nie mialo nic wspolnego z psychologia per se, ale na pewno jakies psychologiczne dynamiki tam zachodzily. Byli dla mnie podejrzani. I tak po latach, bedac na emigracji i majac dostep do angielskich zrodel, a takze do rozmowy z wieloma naukowcami okazalo sie, ze nie jestem w tym odosobniona. Tylko czemu nie slychac o tym w Polsce?

A wiec jakie sa doniesienia o AA:

 - nie ma naukowych dowodow na wyjatkowa skutecznosc tego zrzeszenia. Grupa sama, jak sie okazalo, jest bardzo hermetyczna i jezeli nieprzyjmuje sie ich zalozen, mozna uslyszec ze... zaprzeczamy. Grupa AA nie dostarcza zadnych dowodow, ktore by mowily o tym, ze ich program dziala, jak tylko u tych osob, ktore ZOSTALY w grupie i tam sie udzielaja. Moje zalozenie okazalo sie ma podstawy. Nie ma danych o tych co zakonczyli kroki w AA, czy pija nadal, czy nie, jak sie ich zycie uklada. Tylko o osobach, ktore tam zostaly, gdzie i tak ciezko cos okreslic, bo sa anonimowi. Ludzie zamienili jedna zaleznosc na druga, czyli alkohol na zaleznosc od grupy. Nie jest to moim zdaniem sukces, tylko moze troche lepsza forma uzaleznienia. Dla mnie jest to absolutnie cecha zgrupowan religijnych i na tym AA dziala. Zreszta AA zostalo zalozone przez czlonkow Ewangelistow Chrzescijanskich i na tym bazowali swoje 12 krokow tj. wiara w sile wyzsza, poddanczosc (ktora opisywalam w ostatnich postach na temat religii) czy przyznanie, ze jest sie wadliwym i niedoskonalym (czyli grzesznym).

 - Polska nie jest jedynym krajem, ktora ciezko przyjmuje krytycyzm AA. W Ameryce, gdzie powstala podobno podnosi to krzyki na miare bluznierstwa. Ale wiadomo, ze tam religijnosc jest calkiem mocno zywa, a nawet bym powiedziala, radykalna. Polska potrafi sie smiac z Ameryki co tam sie dzieje jezeli chodzi o wiare w uzdrowienia gdzie ludzie zarabiaja na tym miliony, ale na wlasnych ziemiach niestety wiara horoskopowa takze istnieje. Moim zdaniem odciaga to ludzi od skutecznej terapii oraz glebokiego i uczciwego wgladu w siebie.

 - Poprzez popularnosc AA, ktora moim zdaniem jedzie na tych samych psychologicznych potrzebach a przy tym iluzjach/fantasy bond jak religia, nie daje szansy tym niewierzacym, a takze tym, dla ktorych to po prostu nie dziala, dowiedziec sie o terapiach, ktore maja wsparcie w dowodach wiekszej skutecznosci. I tak Handbook of Alcoholism Treatment Approaches (Miller&Hester, 2002) to ksiazka, ktora zawiera obszerny zestaw terapii i interwencji oraz badania nad ich poziomem skutecznosci. W pierwszej trojce znajduja sie:

- Krotkoterminowa Interwencja (Brief Interventions), ktora przewaznie jest uzywana u ludzi naduzywajacych, ale nie chronicznie zaleznych. Czlowiek rozwija swoja samoswiadomosc na temat swojego uzaleznienia i uczy sie technik, ktore zwiekszaja kontrole nad impulsem (bo calkowite porzucenie alkoholu nie jest konieczne w kazdym wypadku jak juz sie mowi w srodowisku). Zaklada ona takze druga efektywna technike....

 - ...Wzmocnienie Motywacyjne (Motivational Enhancement Therapy), ktora ma na celu rzucenie wyzwania wierzeniom, iluzjom, przyjetym bledom percepcyjnym, ktore wzmacniaja naduzywanie substancji.

 - Trzecie to Spo£eczne Wzmocnienie, czyli konstruktywne uzycie spolecznego wplywu w celu wzmocnienia osoby w terapii. Wowczas rodzina, przyjaciele moga byc zaproszeni do podjecia wspolnego wysilku w celu rozwiazania konfliktow, jezeli takowe sa, lub wspierania osoby w kontroli nad alkoholem. Znacie te teksty: Ze mna sie nie napijesz? 

Wzmocnienie Spoleczne nie jest tym co AA poniewaz badania pokazaly, ze podejscie AA bazujace na wierze w wyzsza sile i przez to przynaleznosc spoleczna jest jakby drugorzedna, wypada gorzej niz realne Spoleczne Wzmocnienie.

12 krokow i AA znalazlo sie na 38 i 39 miejscu.

   Chce podkreslic, ze krytycyzm AA nie oznacza, ze to zalozenie nigdy nie dziala. Dla niektorych dziala, tak samo jak dla niektorych dziala tanczenie nago w okol ogniska. Ale procent sukcesu jest naukowo sredni i tylko dla tych co zostali, czyli udzielaja sie w zgrupowaniu. Jednak rozglos jaki AA zyskal bazuje na najsilniejszym schemacie, jaki nie zostal jeszcze zlamany: religii. Czysty schemat reaktywnego rozwoju i wplywow kulturowych. Po 7 latach moge poklepac sie tylko po ramieniu w gratulacji swojego umyslu. Nie zmieniam nic w mysleniu o AA a nawet dokladam dowody naukowe, ze moj zmysl obserwacyjny jest w swietnym stanie. Niestety robiac jakis przeglad na ten temat na polskich stronach nic nie widze, nawet najmniejszej wzmianki o innych metodach terapii. AA jest taka oczywistoscia jak katolicyzm dla Polaka.  

   A propo, obejrzalam swietny wywiad z Krzysztofem Pieczynskim i chcialam sie tym z Wami podzielic. Obejrzalam go juz po moich postach o religii i prosze jaka niespodzianka dla mnie bylo, ze np. dzielimy przemyslenia na temat pustki i inne. Ciekawy wywiad ponizej..


Ale co z DDA?
O tym w nastepnym poscie....

Dla chetnych do poczytania przykladowo co mowia zagraniczne artykuly na ten temat (po angielsku, bo po polsku ni widu ni slychu):


niedziela, 14 czerwca 2015

Wiary mojej doswiadczenia cz.5

   Powiem Wam jeszcze jedna ciekawostke. Pawel z Tarsu nigdy nie widzial Jezusa, wiadomo. Jednak po upadku z konia w drodze do Damaszku byl przekonany, ze wie dokladnie czego chce bog i co Jezus chcial innym przekazac. Natomiast w tym czasie zyli jeszcze ludzie, ktorzy go znali. Jednym z nich byl jego ... brat, Jakub. Bo wiemy z Biblii, ze Jezus mial braci i siostry. Oczywiscie dla kosciola (KK) byl to zapis niewygodny w zwiazku z dziewictwem Maryi, wiec zracjonalizowali iz byl to brat stryjeczny, przyrodni lub kuzyn. Na moj rozum, Maryja dziewica nie byla, rodzila tak jak i w innych zydowskich rodzinach. Jezus tez mial prawdopodobnie zone, seks i w tym dzieci itd bo takze przestrzegal zydowskich tradycji co zreszta mozna przeczytac w Biblii. Byl obrzezany jak inni, przestrzegal szabatu jak inni a malzenstwo bylo widziane jako swiety nakaz dany przez boga. Mowi sie, ze slub w Galilei to byl jego wlasny slub czytajac jak Maria wszystkim rozporzadzala. 
   A wiec Jakub stal na czele kosciola w Jerozolimie i mial na pienku z Pawlem z Tarsu w sprawie jezusowych nauczan i roli tradycji zydowskiej. Jakub mial doswiadczenie zycia z Jezusem, Szalony Szawel - nie. Jakub stal za tym, iz nauczanie Jezusa tyczylo sie Izraelitow, a poganie, ktorzy chca stac sie chrzescijanami musza przyjac takze tradycje zydowskie. Natomiast Pawel chcial rozpowszechnic nauki Jezusa dla pogan ale... z malymi zmianami. Np. sprawy obrzezania, ktore przeciez czytamy byly nakazem samego boga, sam Jezus byl obrzezany, ale Pawel uwazal, ze to nie potrzebne, bo to tyczy sie tylko zydow, nie pogan nie-zydow. Widocznie nakaz obrzezania nie byl im w smak, nawet jak to pochodzi od boga i jest przytoczone jako nakaz w prawie mojzeszowym. W koncu to drugi znak przymierza po teczy (A na pl.Zbawiciela tecze pala, ciekawe czy sa obrzezani, bo w koncu te dwa pochodza z tego samego Starego Testamentu). Byl tez apostol Piotr, ktory oscylowal pomiedzy tymi dwoma obozami i nijak nie mogl zdecydowac gdzie przynalezec. Kiedy grupy sie spotkaly, Piotr zmienial zdanie i zachowanie w zaleznosci od silniejszego wiatru. Finalnie, dwa obozy spotkaly sie na soborze jerozolimskim i tak doszli do ostatecznych postanowien, ktore zostaly rozeslane w swiat. I tak chrzescijanstwo zostalo odlaczone od judaizmu z ktorego pochodzil i sam przestrzegal.... Jezus. A sam brat Jezusa, Jakub, swiadek jego zycia zostal zapomniany.

   A potem, jak juz wspominalam wszystko rozlalo sie po swiecie i malo osob zastanawia sie jak i skad to wszystko pochodzi. W psychologii mamy pare teorii na temat religii i jej roli w procesach mentalnych czlowieka. Przytocze niektore. Generalnie obserwujac ewolucje czlowieka religia towarzyszyla nam zawsze. Jestesmy sklonni do przypisywania zewnetrznosci pewnych cech, cudow czy boskiego pochodzenia. Tak jakbysmy nie potrafili zatrzymac sie na pytaniu i na stacji "Nie wiem". Ateizm jest czyms wzglednie nowym, czyms co nasz gatunek nie byl wstanie zalozyc poniewaz zycie, srodowisko bylo pelne roznych dziwnych zjawisk takich jak ogien, gwiazdy itd. Z czasem zaczelismy poznawac coraz wiecej, obalac coraz wiecej wierzen, jednak umysl zawsze znajdzie nisze gdzie posadzi jakiegos boga, a to Thora, a to Odyna, a to Zeusa, a to Jahwe. Granica sie przesuwa, ale czlowiek znajduje trudnosc w nicosci, w niebycie, w zegar bez zegarmistrza. Moim zdaniem taka jest automatyczna cecha mozgu, ale nie wtedy kiedy sie przejmuje ster ... I tak mozemy podzielic teorie na te, ktore mowia o tym iz religia jest po prostu bledem poznawczym, szumem, ktory nie ma zadnej uzytecznosci. Do tej grupy nalezal Darwin, ktory uwazal iz dokladnie jak jego pies warczacy na otwierajacy sie parasol wraz z powiewem wiatru, bez wyraznego bytu, tak i czlowiek nie posiadajacy innego pomyslu na rzeczywistosc wymysla powody, ktore sa dla niego znane. Kazda kultura wypracowala wlasne tlumaczenia, i tak w zaleznosci gdzie sie rodzisz, takie idee sa wprowadzane. Kognitywna teoria to taka iz nawet patrzac na chmury nasz mozg buduje dobrze nam znany ksztalt. Tak i kreowanie bogow dziala. Inne mowia o adaptacyjnej naturze religii, ktora pomaga ludziom w oswojeniu tego czego nie wiedza. Ciekawym zalozeniem jest tzw.fantasy bond, czyli poczucie relacji i silnej wiezi, ktora ma miejsce w glowie, ale nie na zewnatrz. 

A wiec rola religii moze miec zalozenia:
 - przynaleznosci spolecznej, gdzie wystepuje solidarnosc, poczucie przynalezenia do grupy o tych samych charakterystykach, odpowiedzi na pytania, na ktore nie mamy jeszcze odpowiedzi, cel i znaczenie zycia, ktore sa w tej grupie jednomyslnie wyznawane itd. Kazde wielkie idee, ktore zrzeszaja maja silne fundamenty przynaleznosci. Mozna przytoczyc tu przyklad wojny, gdzie "my - nacja", wspolny cel, wiara w idee bez zadnych podstaw moze doprowadzic do zabijania. A wiemy, ze tym takze kierowala sie na caym swiecie i kieruje sie nadal w wielu miejscach religia. 
- potrzeba bezpieczenstwa i opieki w zyciu pelnym chaosu. Zauwazcie, ze generalnie bogowie maja ludzkie emocje i dokonuja ludzkich bledow, jednak dopowiadane sa ich ponadnaturalne zdolnosci, ktore sprawiaja, ze sa oceniani jako ci "ponad nami". Przewaznie wymagaja oni rytualow czy ofiar w zamian za opieke czy obietnice nagrody. Rytualy rzeczywiscie maja wielka moc nad naszym umyslem. Powtarzana czynnosc jest utrwalana, ksztaltuje pewne poczucie komfortu (np.modlitwy, msze sw.) i stabilnosci, a takze moze byc gleboko internalizowana jezeli powtarzana przez lata (wychowanie). Rytualy buduja ramy, w ktorych jest jakas ciaglosc i powtarzalnosc. Jak kotwica na falach zycia.
 - wskazowki jak zyc i poczucie sensu. Ktos nam wskaze co jest ta najwazniejsza rzecza i mamy problem z glowy. Religia jest uzywana jako narzedzie kontroli i wskazywania co jest dobre a co nie, gdzie wszelkie odstepstwa sa obraza boska i obietnicami kary. Psychologia robila wiele badan na temat obserwatora. Posadzili ludzi z lustrem i bez lustra i okazywalo sie, ze kiedy dostali zadanie, ludzie ktorzy mieli lustro przed soba, czyli widzieli siebie, nie oklamywali w grze, nawet jak mogli to ukryc. Natomiast ci co nie mieli, probowali sztuczek. Pomysl "patrzacego, wszystkowidzacego i wszechmocnego boga" jest bardzo sprytnym zabiegiem kontroli bazujacym na ludzkiej psychologii. Idealem bylaby tutaj samo-refleksja, samoswiadomosc, samoobserwacja. Dlatego znowu Medrcy ciagle do niej nawiazuja bo wtedy, jak juz wspomnialam "czlowiek bedzie sie wstydzil nawet przed wlasnym psem" lub przez samym soba bo sie bedzie widzial. Ja bede dla siebie jak ktos inny patrzacy. To jest najwyzszy rozwoj, moim zdaniem.
 - fantasy bond jako personalny zwiazek odnosi sie nie tylko do religii ale do wszystkiego co sobie wyobrazamy a potem odczuwamy jako wiez. To sie tyczy nie tylko wyobrazenia boga ojca, przyjaciela, ktory da ci wszystko czego pragniesz, ktory ci wybacza itd. Tyczy sie to tez nastolatki kochajacej sie w boysbandzie, zakonnicy wyobrazajacej sobie, ze poslubia sie bogu, fanowi, ktory placze po Michaelu Jacksonie, ktorego nigdy przeciez nie znal, ale przebywal w swiadomosci poprzez muzyke i media. To wszystko to fantazyjna wiez dzialajaca psychologicznie w ludzkim umysle. Bazuje na potrzebie wiezi i naszej spolecznej naturze. Czesto slyszmy teksty "bog mnie kocha taka jaka jestem".Czyz to nie jest kazdego marzenie spotkac kogos kto kocha idealnie? A jeszcze jak mamy takiego rodzica, to mamy piekny czas. Jednak zycie wsrod ludzi jest problemowe i tylko wyobrazenie sobie kogos boskiego kto ma taka idealna mozliwosc kochania nas ponad wszystko (nie wazne, ze przy tym musisz wielbic i blagac aby bylo dane) spelnia ta potrzebe na poziomie symbolicznym. Przy tym nasz mozg nie widzi roznicy pomiedzy wyobraznia a rzeczywistoscia. Jezeli wyobrazimy sobie, ze biegniemy i zrobia nam skan mozgu, a potem beda go badac kiedy biegniemy, okazuje sie ze wlaczaja sie te same partie mozgu, tyle ze te z wyobrazni troche slabiej. Ale to moze byc wynikiem slabego wczuwania sie w to co sobie wyobrazamy, bo nie dajemy temu napedu naszych najskrytszych potrzeb. A jezeli nasz automatyczny mozg wplynie na to co reprezentuje nasza silna potrzebe, wowczas moze ona przekroczyc funkcje naszej przednej kory odpowiedzialnej za analize i mozemy przyjac nawet ze zlote rydwany moga zleciec z nieba. 

Teraz odniose sie do tych funkcji personalnie. Dlaczego to mnie nie przekonuje? Bo:
 - przynaleznosc spoleczna - interesuje mnie tylko szeroka solidarnosc humanizmu. Nie wazne dla mnie czy ktos katol, czy szaman, czy ktos francus czy polak. To sa dla mnie podzialy prymitywnego, biologicznego mozgu. Jezeli uzywa sie tej czesci ktora wyewoluwala pozniej, czyli ta co ma nam pomoc w analizie, mysleniu, samoobserwacji, samorefleksji i inszych, wowczas te podzialy wydaja sie jakims koszmarem ludzkosci. 
 - rytualy moga byc zastapione realnym podziwem nad tym jak swiat jest zbudowany. Codzienny rytual wdziecznosci za dobro w swoim zyciu, jak pokazuja badania pozytywnej psychologii, moga sprawic cuda dla naszego samopoczucia. Codzienny rutual w swoim zwiazku, w swojej rodzinie bedzie tak samo dzialal (razem jemy obiad, razem zmywamy, raz w tygodniu randka z mezem/zona itd itd). Poczucie bezpieczenstwa tworzy sie tu na ziemi, poprzez dokonywanie odpowiednich wyborow, poprzez odpowiedzialnosc, poprzez otaczania sie ludzmi, ktorzy buduja. Potrzeba boskiej-ojcowskiej opieki -  tak jak i przychodzi czas wyjscia spod rodzicow skrzydel tak jest i czas pozegnania sie z wiara w opieke kogokolwiek. Na tym polega dojrzalosc. Staje sie na wlasnych nogach i kreuje sie swoj wlasny swiat.
 - wskazowki jak zyc - uczyc sie, czytac, sluchac, rozwijac. Wsluchiwac sie w siebie, wglebiac sie w siebie. Co pasuje, co nie, co akceptujemy, czego nie. I wazne - Dlaczego? Czy jest to narzucone czy wybrane? Ale nie jestesmy samotna wyspa, oczywiscie istnieje takze poziom spoleczny - jak chcemy aby to wygladalo? Co wspiera rozwoj, co nie? Co wspiera te jasne emocje, a co nie? Szukanie odpowiedzi cwiczy nasz umysl bardziej niz te gotowe. 
 - fantasy bond - Mistrze Madrosci zawsze mowili o oswojeniu samotnosci. Po oswojeniu samotnosci jestesmy juz zdrowo sami, czyli nie odcieci, ale inaczej polaczeni, bo bez poczucia glodu wypelnienia bezrefleksyjnych potrzeb automatycznej czesci mozgu, czyli ukladu migdalowego. Wtedy nie tworzymy w glowie iluzorycznych wiezi, choc nie powiem aby byly one na kazdym poziomie szkodliwe. Moga byc oczywiscie zrodlem inspiracji. Ale czesto sa naduzywane, cale zycie mozna na nich jechac i wowczas naprawde nie doswiadczyc nic autentycznego.

   Porzucenie religii, sztucznego tworu moim zdaniem, ktore bylo zrodlem wielkich cierpien, wcale nie zabiera nam poczucia transcendencji i spirytualizmu. Uwazam, ze im bardziej religia oderwana od rzeczywistosci tym gorzej dla nas tu na ziemi. To nie buduje rzeczywistej poprawy bytu. Podziele sie z Wami moja duchowoscia....

   Moja duchowosc nawiazuje do rzeczywistosci. Uwazam, ze duchowosc jest najbardziej szlachetna jak stapa po ziemi. Nie trzeba wymyslac latajacych z nieba rydwanow czy jednorozcow. Zostaly przeprowadzone badania, ktore pokazaly, ze im bardziej bog wydawal sie ziemski ludziom, tym bardziej zostal odrzucany. Potrzeba fantazji jest naturalna. Ja uwielbiam ksiazki fantazji, filmy fantasy, filmy Disneya, ktore daja mi poczucie magii. A propo, kolega polecil mi przeczytac Apokalipse z Biblii i mowil, ze wtedy moge sie przerazic. Przeczytalam. To dopiero ksiazka fantasy! Posiada historie, ktora ma takie same zalozenia jakie znajduje w fantasy historiach. 

- "Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diademów."

- "I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze"

- "I ujrzałem między tronem z czworgiem Zwierząt a kręgiem Starców stojącego Baranka jakby zabitego, a miał siedem rogów i siedmioro oczu, którymi jest siedem Duchów Boga wysłanych na całą ziemię."
itd itd
Lubie fantasy, ale w to nie wierze. Jest to rodzaj rozrywki i inspiracji.

   Moja duchowosc jest blizsza tzw. Gai czyli Ziemi. A to dlatego, ze bez niej to duzo nie zdzialamy. Moja duchowosc to branie tylko tyle ile potrzebuje, nie eksploatacja z powodu braku kontroli nad wlasnymi zadzami.Sklaniam sie bardziej do redukcji niz nadmiaru, ktory czuje, ze mnie odziela za bardzo od naturalnego srodowiska. Zawsze wybieram aby mieszkac z duza iloscia zieleni, gdzie moge miec kontakt z natura. Zaceglone srodowisko mnie dusi. Nie wyrzucam jedzenia, jestem dobrze z tym zorganizowana, nie jem prawie miesa (dla srodowiska i dla zwierzat, ktore sa meczone i zabijane juz bez potrzeby. Wyzywienie zwierzat, teren do ich hodowli i odpady sa pierwsza najwieksza szkoda dla srodowiska, w tym dla nas. A takze ich czeste zle traktowanie, patrzenie na nich jako na cos gorszego pobudza moj wewnetrzny konflikt etyczny. Szczegolnie, ze juz wiemy iz wcale nie sa takie rozne od nas). Nie potrzebuje nowego gadzetu, tableta, komorki, mam jeden przez lata i dopoki spelnia funkcje, nie zmieniam. Patrze w okno jak jade pociagiem i medytuje, nie trzymam glowy w komorce. Obserwuje ludzi i nad nimi rozmyslam. Ewentualnie czytam. Za duzo technologii tak jak i ceglane srodowisko mnie dusi. Nie kupuje nadmiaru ciuchow, a na pewno nie bo cos jest modne, wywazylam ile potrzebuje. A te co juz nie potrzebuje oddaje do sklepow gdzie sprzedaja po niskiej cenie i przekazuja kase na cele dobroczynne (tutaj nazywaja to charity shop). Nie mam samochodu. Jezdze transportem miejskim, bo akurat jest bardzo efektywny i tanszy. Z rytualow stosuje medytacje, szczegolnie w lesie jak moge. Medytacja jest juz silnie udowodniona skanami mozgu, jako narzedzie pomagajace, rozwijajace i leczace. Uwielbiam las i odczuwam go jako cud. Zachwycam sie tym co mam przed oczami i jest to dla mnie jak basn. Chmury plynace po niebie obleczone w promienie slonca, tanczace swietliki na tafli wody, kiedy promienie odbijaja sie od jej powierzchni. Szumiace korony drzew - ah co za piekno! Zapach swierkow, gaszcz zieleni, pyl piachu, szorstkosc kory. To moje fantasy. Zachwycam sie nauka, ktora wyjasnia jak np. dzialaja pszczoly, czy jak rodza sie nowe gwiazdy. To jest przeciez magia. Po co jakis nienawistny, straszacy bog? Lepsza od murow kosciola jest natura, tam chadza sobie "bog". "Bog" jest wtedy kiedy jade autobusem i dwoje obcych sobie ludzi zaczyna opowiastke o swoim zyciu. Smieja sie, gaworza. Ta obserwacja daje mi wiecej radosci niz nie jedna niedziela i zmarnowany czas na odklepywanie pacierzy. Wtedy czuje sie bezpiecznie, wtedy czuje co jest dobre, wtedy widze sens.

   Ale co z ostatecznymi pytaniami? Co jest po smierci? Po co zyc? O co w tym wszystkim chodzi? Nie wiem. I celebruje to nie wiem. To co mi sie podoba w Buddyzmie to wlasnie umiejetnosc nie okreslenia tego, co umysl nie ogarnia. Nicosc, pustka, moze byc widziana i odczuwana przez wielu jako cos negatywnego. Dla mnie to oczekiwanie, ktore celebruje. Nie wiem. Moge snuc filozoficzne rozwazania i tez tak robie (bedzie tak jak przed moim urodzeniem, na moj rozum). Ale fundamentalnie Nie wiem. Bedzie jak bedzie. Kazde przyczepianie sie do odpowiedzi, ktora jest wysnuta z fantazji nie przybliza nas do prawdy, ale oddala. A ja lubie wiedziec, cokolwiek to bedzie... Zyjemy wowczas nie swoim zyciem, ale namalowanym przez kogos innego. Wtedy mozemy stac sie narzedziem w rekach osoby, ktora wie co moze uzyc by czlowieka kontrolowac: strach. Dlatego redukuje i poznaje bez czego moge zyc. A takze pozostawiam przestrzen w ktorej nikt nie moze mna manipulowac, bo moj umysl nie identyfikuje sie w tej materii. To wolnosc. Czyli jak moj kumpel czytajac Apokalipse boi sie wiec wierzy, ja sie nie boje bo nie wierze. Nie mam podstaw jak sie to zaanalizuje a takze jak sie pozna jak dziala mozg. Wiec nadal czekam. 
   Obiecalam, ze dam Wam dwa cwiczenia, ktore pomagaja rozciagnac ta przestrzen Nie wiem. Uzywa sie do tego oczywiscie medytacji. Medytuje sie wtedy nad pustka poprzez transfer z wlasnego doswiadczenia. Pamietajcie, ze to nie pustka negatywna. To jak wygladanie i szukanie. To jest przygoda i duzo przestrzeni do tej przygody. A wiec mozecie uzyc dwoch doswiadczen:

1. Ci co nie pamietaja w ogole swoich snow, klada glowe na poduszke i sie budza bez pamieci niczego. To tak jakby przestac istniec na czas nocy. Ja nie pamietam swoich snow, wiec czesto to uzywam, poniewaz doswiadczam tego regularnie. Wowczas latwiej jest przyblizyc sie do tego co jest naszym regularnym doswiadczeniem.
2. Pamiec przed Waszym urodzeniem. Nie bylo nas. Bylismy nicoscia. 

   I teraz medytujemy nad tymi doswiadczeniami. Siadamy w wygodnej pozycji, lub kladziemy sie na podlodze na macie. Wygodnie. Zamykamy oczy. Wsluchujemy sie w swoj oddech. Uswiadamiamy sobie jaki on jest, plytki, szybki, czuc go w brzuchu czy w klatce piersiowej. Bierzemy dwa glebokie oddechy az do brzucha. Uswiadamiamy sobie jak powietrze rozchodzi sie po naszym ciele. Rozluzniamy ramiona, nogi. Kiedy jestesmy juz w stanie relaksacji przywolujemy czas snu, lub czas przed urodzeniem. Staramy sie wczuc w ten obraz. Moze nie uda sie tak odrazu, ale jest to mozliwe. W koncu wiem co przezywam. Koncowe zalozenie to odczuc ta nicosc, niz o niej myslec, ale poprzez przywolanie obrazu niebytu wiedzie odczuwanie niebytu. Dla mnie jest to jak odczucie przestrzeni. Ciezko mi to ubrac w slowa, ale staram sie jak moge. Kiedy kladziemy glowe na poduszke i zasypiamy, noc odczuwa sie jak mgnienie oka, po prostu sie budzimy. Gdzie wtedy jest "Ja" ? Gdzie jest swiadomosc? Kontemplujcie nad tym. Starajcie sie rozciagac emocje, ktore odczuwacie w tym wzgledzie. Ale przy tym badzcie gleboko w sobie. 

   Celem tej medytacji jest pozbycie sie potrzeby iluzorycznych wiezi i przez to nakladanie na swoj umysl iluzorycznych granic poznania. Po tym przychodzi akceptacja Nie Wiem. Nie oznacza ona braku sensu, oceniania, bo wtedy angazujecie juz analize. To ma byc bardziej obserwacja, a kontemplacja nad pytaniami, ktore podalam ma dac odpowiedz w "poczuciu odpowiedzi". To moze stac sie Waszym rytualem, a trening czyni mistrza. Wasz umysl bedzie mniej skorny do przyklejania sie do iluzji a to oznacza mniej strachu i duzo przestrzeni. Czyli straszenie pieklem nie bedzie robic na Was wrazenia. Poza tym mozecie sie stac mniej skorni do wchlaniania kitow marketingowo - spolecznych, ktore takze ksztaltuja puste potrzeby.To takze iluzje. Serio - to co swiat spoleczny obecnie programuje w nas (oczywiscie sprytnie), ze potrzebujemy (najnowszy telefon, najnowszy laptop, najwiekszy dom, wygladac tak a nie inaczej, samochod, drugi samochod, czas w supermarketach itd) nie ma zadnego potencjalu do wypelnienia nas ale odgradza nas coraz bardziej od swiata do ktorego nalezymy (tak jak i wszystkie zwierzeta). Nie, nie mowie, zamieszkajmy w dzungli ;-) Nie mowie tez, zostanmy ascetami :-) Ale mowie, miejcie kontakt z naturalnym srodowiskiem skad pochodzimy i starajmy sie nie byc rozpasani, bo to to jak kopac dolek pod soba. Potrzeba dobrych emocji? Wglebiajcie sie w swoj wlasny dom, ktorym fundamentalnie gatunkowo jest natura. Potrzeba wolnosci? Redukujcie, badzcie praktyczni, uwalniajcie sie od spolecznych presji. Potrzeba przynaleznosci? Nie dzielmy a rozciagajmy nasz umysl i poznanie. Wtedy nalezy sie do swiata. Potrzeba zachwytu? Czytajcie i uczcie o tym co was naturalnie otacza, o sloncu, o ksiezycu, nawet o wroblu, ktorego codzien widujemy. I zachwycmy sie tym co jest tu i teraz, rzeczywiste.  Ostatnio czytalam o wroblach w Charakterach - niedowiary jaki niesamowity ptak! Ktoz by przypuszczal!

Wiec Ateista oznacza fakt, ze nie wierze w bogow. Wszystko co ludzki umysl stworzyl na ten temat bez podstaw jest wynikiem psychologii mozgu. Ale Agnostyk, bo nie wiem o co tu chodzi. Jest duzo hipotez. Mam swoje ulubione ale fundamentalnie nie wiem. 
Ateista Agnostyk.
Najblizej mojego myslenia w tej sprawie jest Bertrand Russell. Nie moglam znalezc po polsku, niestety...

"Whenever I go into a foreign country or a prison or any similar place they always ask me what is my religion.
I never know whether I should say "Agnostic" or whether I should say "Atheist". It is a very difficult question and I daresay that some of you have been troubled by it. As a philosopher, if I were speaking to a purely philosophic audience I should say that I ought to describe myself as an Agnostic, because I do not think that there is a conclusive argument by which one prove that there is not a God.
On the other hand, if I am to convey the right impression to the ordinary man in the street I think I ought to say that I am an Atheist, because when I say that I cannot prove that there is not a God, I ought to add equally that I cannot prove that there are not the Homeric gods.
None of us would seriously consider the possibility that all the gods of homer really exist, and yet if you were to set to work to give a logical demonstration that Zeus, Hera, Poseidon, and the rest of them did not exist you would find it an awful job. You could not get such proof.
Therefore, in regard to the Olympic gods, speaking to a purely philosophical audience, I would say that I am an Agnostic. But speaking popularly, I think that all of us would say in regard to those gods that we were Atheists. In regard to the Christian God, I should, I think, take exactly the same line."



   Wyjasnia on, ze takze ma pewne wachania jak odpowiadac. Stwierdza, ze jezeli audiencja bylaby filozoficzna, wtedy uzylby agnostyk. A dla czlowieka z ulicy uzylby ateista. Poniewaz filozoficzny umysl wglebia sie w zagadnienia i generalnie nie dochodzi do odpowiedzi. Wiec Nie wiem. Ale to nie oznacza, ze przyjmuje zalozenie ze bog istnieje, tak jak i nie zrobilby to z np. Zeusem. Wiec uzylby ateista. 

Amen :-D

   To na tyle w temacie wiary i religii. Nastepny post bedzie nawiazywal takze do potrzeby przynaleznosci i co z tego wynika, mianowicie ostatnie doniesienia o grupie Anonimowych Alkoholikow.

Dobranoc.

sobota, 6 czerwca 2015

Wiary mojej doswiadczenia cz.4

   Po przeczytaniu Tory - wierzcie mi lub nie - momentalnie poczulam sie ateistka. I to jeszcze wkurzona. Wkurzona na swiat homo sapiens gdzie dla takiego boga, jak i roznych innych, tylu ludzi zostalo zabitych i ponizonych. Wkurzona na tych co wykorzystywali emocjonalne manipulacje aby zawladnac innymi i to sie im udawalo. Kiedy czytam o zakazach in vitro czy o dyskryminacji kogokolwiek poprzez opieranie sie na ksiedze spisanej z glowy jakiegos wasko myslacego czlowieka chce mi sie krzyczec. No ale slyszalam, ze Nowy Testament (NT) jest inny i ze, .... jest ten prawdziwy. I ze Jezus mowi tam o milosci do ludzi. Wiec zabralam sie do tej czesci aby miec porownanie. Generalnie ewangelie sa anonimowe. Nie wiadomo kto jest napisal, choc sa przypisane apostolom lub ich towarzyszom. Bardzo ciekawa postacia okazal sie Pawel z Tarsu, ktory napisal najwieksza czesc NT. Generalnie ma ciekawa historia. Najpierw jako bezlitosny faryzeusz, ktory przesladowywal chrzescijan az do calkowicie nawroconego, po upadku z konia gdzie doswiadczyl objawienia boskiego. Nie wazne, ze w NT znajduja sie trzy rozne wersje tego zdarzenia. Nie wspominajac o tym, ze w zyciu przed wizja gorliwie wierzyl iz wlasnie sluzy bogu, a tu nagle Jezusa glos sie odezwal i .... zmienil styl. Zaznaczmy, ze spadl z konia.... Sa podejrzenia, ze uderzyl sie w glowe, dlatego mial przydomek Szalony Szawe£. Nie czytalam jego listow, bo znowu.... przeczytalam trzy pierwsze ewangelie i tym razem okropnie sie znudzilam. Jednak gdzies po drodze, kiedy robilam przeglad dostepnej wiedzy na te tematy, wpadl mi jego jeden fragment . Oczy znowu zrobily mi sie okragle. Oto one:

- "Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda  swojego męża."
- "Tym zaś, k
tórzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie. Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąc."
- "Zostałeś powołany jako niewolnik? Nie martw się! Owszem, nawet jeśli możesz stać się wolnym, raczej skorzystaj /z twego niewolnictwa/. Albowiem ten, kto został powołany w Panu jako niewolnik, jest wyzwoleńcem Pana." 
- "Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony. "
- "Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi."
- "Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia."

   Te sa moje ulubione.... Ale choc w tym fragmencie (1 list do Koryntian 7:1-40) Pawel podkresla prawo do wolnosci wyboru, oraz mowi o prawie i zony i meza do takich samych zachowan, to juz w innych czesciach mowi:

- "Mężczyzna zaś nie powinien nakrywać głowy, bo jest obrazem i chwałą Boga, a kobieta jest chwałą mężczyzny. To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów."

   Pawel byl podobno natchniony przez Ducha Swietego... i bylo takich wielu co tak myslalo. 
Ale co z ewangeliami. Kazda ewangelia to ta sama historia z dodanymi nowymi szczegolami i przypowiesciami. To dokladnie pasuje do natury przekazywania opowiadan jak i ...plotek. Kiedy przekazuje sie historie z ust do ust wowczas automatycznie umysl skrzywia i dopowiada do historii. Dodatkowe skrzywienia zachodza kiedy tekst jest tlumaczony i to jeszcze na kilkanascie jezykow co ma miejsce w przypadku Biblii od jej poczatkow. Tak powstawaly cale te historie. Dlatego bardzo widoczne sa zaprzeczenia i niescislosci. Czysta psychologia umyslu, ktora tworzy historie. Sama osoba Jezusa w porownaniu do wszystkich bohaterow Biblii jawi sie najmniej brutalnie, ale i tak uzywal tych samych wplywow jak strach, grozenie i szantaz. Ale znalazlam pare rzeczy, ktore byly naprawde madre.... Mialam takze jedna bardziej ulubiensza ewangelie. Byla to ewangelia sw. Marka, a to tylko dlatego, ze tam jawi sie, ze Jezus mial charakter, byl bardziej wyrazisty. Umial tupac noga i sie zloscic na glupote ludzi. Jednak w innych czesciach jest przedstawiony jako ten idealistyczny poslaniec, ktory czesto kreci i nie wiadomo o co mu chodzi.  Najpierw przytocze te fragmenty, ktore  - jak zwykle - spowodowaly powstanie na mojej twarzy zmarszczek od zadziwiania sie lub irytowania. Ale byly takze te madre, ale bardzo ich malo...

Ew. sw. Mateusza 
- "Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła."
(no to przechlapane, choc jak widac chodzi tu tylko o facetow...)
- "Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa."
 - " Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!"
(Powodzenia....)
- "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz."
- "Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien." (czyli... wszyscy?)
- wiele razy mowi, ze przyniosl ta prawdziwa wiadomosc od boga a te wczesniejsze to byly zle odebrane bo czlowiek mial zatwardziale serce (pamietajmy, ze sam bog znieczulil serce faraona, aby moc zeslac kilka plag). Pozniej jednak przywoluje Mojzszesza, Dawida i wiele historii ze Starego Testamentu (ST).
- mowi o dwoch najwazniejszych przykazaniach - miluj boga swego, potem miluj blizniego swego (ciekawe czy to tez sie tyczy kiedy bog kaze blizniego zarzynac. A moze chodzi tylko o bliznich izraelskich?)
- "Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie." (ups.... ksieza, biskupi itd chyba £amia jezusowe nakazania...)
- Zabroniono takze nazywac innych glupcami - inaczej czekaja ognia piekielne.
- w calej ewangelii nic nie ma o milosierdziu, tylko "placz i zgrzytanie zebow" i obiecanie piekiel za brak bojazni.
- "Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela." (nic o innych narodowosciach)
- "Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów.Wtedy Jezus jej odpowiedział: O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!"
(jak widac ciagle bycie unizonym i dziekowanie za okruchy jest tak jak w ST "wonia przyjemna dla Pana."...., prosmy, unizajmy sie, blagajmy itd itd)


To sa te madre teksty, jak dla mnie:
- "Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili." (czyli nie szukaj pustek chwaly)
- "Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! " (Odbieram to jako sile percepcji. To jak patrzymy, przez co jak oceniamy jest nasza ciemnoscia lub swiatloscia. A wiemy z psychologii, ze to podstawa.)
- "Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem." (odbieram to jako o tych, co duzo krzycza o boskiej moralnosci i sa bogobojni a tak naprawde pustka i wszedzie pustka...).
- "To i wy jeszcze niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, do żołądka idzie i wydala się na zewnątrz. Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym." (odbieram to jako odpowiedzialnosc za swoje czyny. Nie jest tak, ze tlumaczymy sie zewnetrznymi wplywami. To co wewnatrz, jak wybieramy jest tym glownym motorem. Np. to nie pieniadze psuja czlowieka, tylko wydobywaja co ma we wnetrzu).

Ewangelia sw. Marka

- w tej czesci wiekszosc sie powtarza, sa nowe przypowiesci ale widac, ze Jezus musi tlumaczyc swoje przypowiesci bo ludzie i jego uczniowie niczego nie kapowali. "jak dlugo mam z wami obcowac."

A takze powtarza slowa
-  "I mówił dalej: Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym."

Ewangelia Sw. Lukasza

- tutaj mozna czytac jaka hanba dla kobiety bylo nie posiadanie dzieci.
- "miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją." (uzyta silna emocja - strach - do posluszenstwa. jak wsrod ludzi....)
- trzeba wspomniec, ze Mesjasz mial przyjsc z rodu Dawida, ktorego przodkiem byl Jozef. Ale Maria byla..... niepokalanie poczeta...
- "Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny." ( oh my goooosh! dzieki za takie milosierdzie i to jeszcze dla tych zlych, wiec jak widac warto byc zlym...a ci zli co sie nie nawroca ida do piekla...i gdzie to milosierdzie?)
- czlowiek byl sparalizowany bo "grzeszyl"
- "Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu! Jezus mu odpowiedział: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego." (jak milosiernie i ze wspolczuciem....dodam, ze Jezus bardzo olewal swoja matke i sie denerwowal gdy ta reagowala po matczynemu)
- "Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej."

   Nie przeczytalam ostatniej ewangelii sw. Jana bo juz mialam dosc. Wystarczylo mi to co przeczytalam. I wszystko co wkleilam, moge zapewnic, nie jest wyrwane z kontekstu jak to po niektorzy staraja sie bronic. Nic wokol, pozniej, ponad, na dole nie daje zadnego innego znaczenia. Nie wspomne juz ile tam jest zaprzeczen....Biblia to chaos, kazda ewangelia to sprzecznosci. I dalsza czesc horrorow. W NT jak dla mnie nie ma nic na temat milosci do czlowieka, milosierdzia, wspolczucia, tylko grozenie, ze nie wejdzie sie do krolestwa bozego. Nie wspomne, ze ludzie byli ulomni bo byli grzeszni. Jezus, jak dla mnie, nie byl miloscia. To, ze uzdrawial to po to aby taki osobnik mogl bic poklony bogu. Jak nie, to pieklo. Wszystko jest warunkowe. Nie bedziesz bil poklonow bogu ojcu, bedziesz w piekle. Nie bedziesz wybaczal, bedziesz w piekle. Wybaczac tak, ze jak ci zabija matke nadstaw drugi policzek czyli ofiara ma poniesc dalsze cierpienie. Wtedy zaskarbisz sobie miejsce w niebie. Ale bog moze nakazac ci zabijac innych.... Ale najlepiej to zostaw wszystko bo wiadomo kogo masz kochac najbardziej - boga Jahwe. Ci co nie wierza, dla nich nie ma milosierdzia. Mysle sobie, ze jezeli okaze komus dobre serce, to automatycznie mam nagrode. Po prostu dobrze sie z tym czuje tu i teraz. I ktos sie dobrze czuje wiec dopelnia sie wymiana spoleczna. Dzieki za wieczne spiewanie hosanny dla pana i wladcy. W Biblii obiecuja niebo i tance w okol krola, a w Koranie siedem dziewic. 



   Powiem Wam, ze naprawde wole mitologie grecka. Tam przynajmniej sa piekne Jednorozce, Pegazy, ciekawe potwory i takze duzo ludzkich emocji, od milosc po nienawisc. Zawsze uwielbialam Atene, ktora, a propo, tez byla dziewica haha. To, ze zapoznalam sie z Biblia dalo mi kopa do poczytania roznych tekstow z dziedzin antropologii, socjologii, historii. Okazalo sie, ze np. dziewica byla uzywana wszem i wobec jako znak czystosci i nieskazitelnosci. Wszelkie symbole w Biblii i mitologii roznych kultur od zarania dziejow pokrywaja sie ze soba zadziwiajaco, bo jest to natura ludzka takowe tworzyc. Oczywiscie znowu jednym z argumentow slysze, ze to wszystko jest symbolem. Ale kto to moze stwierdzic? Jakis znowu natchniony bo mowi, ze jest natchniony jak wielu przed nim? Kto moze powiedziec, ze poprzez "ognia piekielne" bog mial na mysli to czy cos innego. Czytam jak jest napisane i sobie nie dopowiadam, aby mi pasowalo do emocji. Bo akurat strach nigdy nie byl dobrym narzedziem do kontroli mojej osoby....A moze ja moge powiedziec, ze zostalam natchniona i to ja mam ta prawdziwa boza wiadomosc? Bo wiecie.... mialam dziwna motywacje, ni stad ni z owad aby sie wyedukowac w tej sprawie....Czulam natchnienie. I to po tylu latach :-)

   A jak sie stalo, ze z kompletnie innych czesci swiata chrzescijanstwo dotarlo i do nas? Tak po krotce. Generalnie chrzescijanstwo to wynik Pawla z Tarsu i rzymskiego imperium. Na spotkaniu nicejskim zasiadli biskupi i debatowali na temat ktore doktryny sa zgodne z nauka boga a ktore nie. Bo kazdy z nich mial inne. W koncu sie dogadali i stworzyli jednosc pod panowaniem Konstantyna Wielkiego. I dalej chrzescijanstwo rozprzestrzenilo sie poprzez polityke i rzady. Polski Krol Mieszko przyjal chrzest bo takie akuraty panowaly nastroje. Mialo to pomoc w stworzeniu panstwa, kontaktach miedzynarodowych a przede wszystkim w sojuszu z Czechami aby miec wsparcie w obronie przed cesarzem niemieckim. Czyli tak jak i malzenstwo - byl to zabieg polityczny i organizacyjny, ktory uwarunkowal ludzi jak w eksperymencie Pavlova. Gdyby historyczne zdarzenia nie rozwijaly sie tak jak akurat sie rozwijaly wowczas nikt by nie slyszal o bogu izraelitow i wychwalalibysmy boga slonca. Jak zwykle ruchy wielu pionkow w grze i zdarzen spowodowaly taki a nie inny rezultat. Kto zainteresowany na you tube jest wiele ciekawych dokumentow na ten temat.

   I tak stalam sie ateistka wzgledem wszelkich bozkow, ktore znamy. Ale uzywam definicji Ateista Agnostyk. Wytlumacze to nastepnym razem.

CDN

wtorek, 2 czerwca 2015

Si£a





Nie wie nikt co się może stać
Nie wie nikt co się jeszcze zdarzy
Gdy ból skrzywi bladą twarz
To i tak zostaniemy z tym sami

Ja nie mówię, że to ma sens
Ja nie twierdzę też, że to na nic
Tylko życie tak trudne jest
Potrzeba siły, by sobie z nim radzić