"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 27 marca 2011

Optymistycznie.

Dzis zakonczylam pisanie pracy licencjackiej obejmujacej 11.000 slow! Nigdy nie przypuszczalam, ze bede w stanie napisac tyle w jezyku angielskim! I tyle sie przy tym nauczylam! Rozwoj na zawsze pozostanie moja najwieksza miloscia. Nic jej nie dorowna. Rozwoj swojego poznania, wglebianie sie w swiat a takze duchowe smakowanie. I wytrwalosc... o tak, to wazne. Daje mi to tyle radosci, tyle szczescia, ze czesto zastanawiam sie jak mozna narzekac na brak tej radosci kiedy wystarczy, jak powiedzial Einstein, ciekawosc swiata.
"Nie mam żadnych szczególnych uzdolnień. Cechuje mnie tylko niepohamowana ciekawość."
ale...
"Przeciętny człowiek nie jest specjalnie ciekaw świata. Ot, żyje, musi jakoś się z tym faktem uporać, im będzie to kosztowało mniej wysiłku - tym lepiej. A przecież poznawanie świata zakłada wysiłek, i to wielki, pochłaniający człowieka. Większość ludzi raczej rozwija w sobie zdolności przeciwne, zdolność, aby patrząc - nie widzieć, aby słuchając - nie słyszeć."
Ryszard Kapuściński — Podróże z Herodotem


A ja chce slyszec, widziec i nie boje sie wysilku.


Juz niedlugo powroce z nowym postem, w koncu wiecej czasu. A dzis dostalam akuratna piosenke - dzieki Ania! - piosenka na optymizm. Bo tak wlasnie dzis we mnie muzyka gra!


Moge obiecac sobie i Wam - zawsze bede sie trzymac mojej drogi!
Luctor et Emergo
Milej niedzieli!







Nie będzie łatwo przygotuj się
pogoda w drodze często zmienną jest
Nie jedna burza zaskoczy Cię
nie jeden raz utracisz z oczu cel


pytaj drzew , pytaj gwiazd
masz przyjaciół w nich nie jesteś sam

Póki wiesz gdzie chcesz dojść kiedyś dojdziesz tam!

Nawet jeśli deszcz zmoczy Twoje włosy
nawet jeśli śnieg zmrozi stopy Twe
nawet jeśli pech...
Ty się zawsze trzymaj drogi swej
nawet jeśli most zarwie się pod Tobą

Nawet jeśli noc będzie dłużyć się
nawet gdy zły los...
Ty się zawsze trzymaj drogi swej

Nie będzie lekko przygotuj się
nie każdy człowiek Twego szczęścia chce

Są tacy ludzie co noc i dzień
patrzą źle i życzą Tobie źle

Ty się śmiej, śmiej się z nich nie zmarnuj ani jednej łzy
Póki wiesz gdzie Twój dom nie zniszczy cię nikt!
Nawet jeśli deszcz zmoczy Twoje włosy..



.

niedziela, 20 marca 2011

Zapisalam w czerwonym notesie....

‎"This is another great difference between our civilization and yours. 

You admire the man who pushes his way to the top in any walk of life, while we 

admire the man who abandons his ego. " 

7 years in Tibet


"Jest to kolejna wielka różnica między naszą cywilizacją i waszą.

Wy podziwiacie człowieka, który rozpycha się w drodze na szczyt w każdej dziedzinie życia, a my

podziwiamy człowieka, który porzuca swoje ego. "



7 lat w Tybecie

sobota, 12 marca 2011

Wiersz o p£aczu...




Kto umie płakać,
- umie kochać.
I umie nienawidzić.
Kto umie płakać
- umie być człowiekiem.
Kto płakać umie
- nie wstydzi się łez.


Kto umie płakać
- nie jest płaksą.
Płacz jest bronią zaczepną,
i jest białą chorągwią poddania.
Jest powiewem nadmiaru szczęścia,
eksplozją serca.

Jest kulkami wody,
jest cząstką człowieka.
Śmiech poprzez łzy
także jest płaczem,
tylko wesołym.
Płacz rozpaczliwy
jest bratem agonii.

O płaczu dzieci
nie powiem ni słowa.
Przeszkadzają mi łzy...

piątek, 11 marca 2011

Zapisalam w czerwonym notesie....

(...) 
Czy przyszło ci kiedykolwiek na myśl, że możesz kochać tylko wtedy, gdy jesteś sam? Co to znaczy wi­dzieć osobę, rzecz, sytuację taką, jaka jest ona w rze­czywistości, a nie tak, jak ty sobie ją wyobrażasz, i zareagować tak, jak na to zasługuje? Nie możesz kochać tego, czego nawet nie widzisz.
A co ci przeszkadza widzieć? Twoje koncepcje, schematy, przesądy, projekcje, twoje potrzeby i przy­wiązania, etykietki, które wyciągnąłeś ze swojego uwarunkowania i swoich przeszłych doświadczeń. Widzenie to najbardziej mozolne przedsięwzięcie, ja­kie człowiek może podjąć. Dlatego że wymaga ono zdyscyplinowanego, uważnego umysłu. Tymczasem większość ludzi woli raczej popaść w lenistwo umy­słowe niż zaprzątać sobie głowę tym, by widzieć każdą osobę i rzecz od nowa w jej świeżości chwili obecnej.
Już porzucenie swojego uwarunkowania po to, by widzieć, jest wystarczająco trudne. Ale widzenie wzywa do czegoś jeszcze bardziej bolesnego. Do porzucenia kontroli, którą sprawuje nad tobą społe­czeństwo; kontroli, której macki dosięgły najgłęb­szych korzeni twojej istoty, co powoduje, że porzuce­nie jej oznacza rozdarcie siebie samego.
Jeśli chcesz to zrozumieć, pomyśl o małym dziec­ku, któremu dano skosztować narkotyku. Gdy obej­mie on całe ciało dziecka, zaczyna być ono uzależnio­ne i całą swoją istotą woła o narkotyk. Wtedy brak narkotyku wydaje się taką udręką nie do wytrzyma­nia, że lepsza zdaje się śmierć.
Dokładnie tak samo postępowało z tobą społe­czeństwo, gdy byłeś dzieckiem. Nie pozwalano ci cie­szyć się stałym, pożywnym pokarmem życia: pracą i zabawą, towarzystwem innych osób i tym, co daje przyjemność zmysłom i umysłowi. Dano ci skoszto­wać narkotyku, który nazywa się Aprobata, Uznanie, Uwaga; narkotyku, który nazywa się Sukces, Pre­stiż, Władza. Skosztowawszy ich, stałeś się uzależ­nionym narkomanem i zacząłeś się strasznie bać, by tego nie utracić. Perspektywa błędu, pomyłki, kry­tyki ze strony innych przerażała cię. Stałeś się zatem tchórzliwie zależny od innych ludzi i utraciłeś swoją wolność. Mają oni teraz władzę nad tobą: mogą cię uszczęśliwić lub unieszczęśliwić. I mimo że nienawi­dzisz cierpienia, jakie ta zależność sprowadza, jesteś całkowicie bezradny. Nie ma ani minuty, abyś świa­domie lub nieświadomie nie był dostrojony do reakcji innych, maszerując zgodnie z rytmem ich wymagań. Jeśli cię ignorują lub nie aprobują, doświadczasz tak nieznośnej samotności, że czołgasz się do ludzi, by błagać o komfort Poparcia, Zachęty, Podtrzymania. Życie z ludźmi w takim stanie pociąga za sobą nie kończące się napięcie, ale życie bez ludzi przynosi agonię samotności. Utraciłeś swoją zdolność widze­nia ich jasno takimi, jacy są, i stosownej reakcji, po­nieważ twoje postrzeganie ich jest przeważnie przy­ćmione twoją potrzebą otrzymania narkotyku.
Konsekwencja tego wszystkiego jest straszna i nie do uniknięcia: stałeś się niezdolny, aby kochać kogokolwiek lub cokolwiek. Jeśli pragniesz kochać, mu­sisz się jeszcze raz nauczyć widzieć. A jeśli chcesz widzieć, musisz zrezygnować z narkotyku. Musisz wydrzeć z siebie oddziaływanie społeczeństwa, które przeniknęło cię aż do szpiku kości. Musisz odpaść. Na zewnątrz wszystko będzie tak jak przedtem, na­dal będziesz w świecie, ale już nie ze świata. A w swoim sercu będziesz teraz nareszcie wolny i zupeł­nie sam. Tylko w tym odosobnieniu, tej całkowitej samotności umrze uzależnienie i pragnienie, a naro­dzi się zdolność do miłości. Bo nie będziesz już pa­trzył na innych jak na środki zaspokojenia twojego narkotycznego głodu.
Tylko ktoś, kto tego spróbował, wie, jakie to stra­szne. To tak jak zaproszenie samego siebie do śmier­ci. To tak jak proponowanie biednemu narkomanowi, aby zrezygnował z tego szczęścia, które znał do tej pory, na rzecz smaku chleba i owoców, czystego, świe­żego powietrza o poranku, słodyczy źródlanej wody, gdy on tymczasem usiłuje poradzić sobie z głodem narkotyku, reakcją organizmu i wewnętrzną pustką, jakiej doświadcza z powodu jego braku. W jego roz­palonej głowie nic nie może zapełnić tej pustki, tylko narkotyk. Czy potrafisz sobie wyobrazić życie, w któ­rym odrzucasz doświadczenie radości z choćby jedne­go słowa aprobaty czy uznania, lub oparcia się na czy­imś ramieniu; życia, w którym od nikogo nie zależysz emocjonalnie, więc już nikt nie ma władzy, aby uczy­nić cię szczęśliwym lub nieszczęśliwym; życia, w któ­rym wyzbyłeś się potrzeby posiadania jakiejś szcze­gólnej osoby, ani nie chcesz być dla kogokolwiek kimś szczególnym i nikogo nie chcesz nazywać swoim? Na­wet ptaki powietrzne mają gniazda, a lisy swoje nory, ale ty nie będziesz miał miejsca, gdzie mógłbyś skło­nić głowę w czasie wędrowania przez życie.

Jeśli kiedykolwiek dojdziesz do tego stanu, bę­dziesz wreszcie wiedział, co to znaczy widzieć jas­nym, nie zamąconym przez lęk lub pragnienie wzro­kiem. I będziesz wiedział, co to znaczy kochać. Ale aby dotrzeć do tej krainy miłości, musisz przejść przez mękę śmierci. Bowiem kochać ludzi to umrzeć dla potrzeby ludzi i być zupełnie samym.
W jaki sposób można kiedykolwiek dojść do takie­go stanu? Poprzez nieustanną świadomość, nieskoń­czoną cierpliwość i współczucie, jakie miałbyś dla narkomana. Pomoże ci to, gdy zajmiesz się takimi czynnościami, które potrafisz wykonywać całym so­bą; zajęciami, które tak bardzo lubisz, że gdy jesteś nimi zajęty, kompletnie cię nie interesuje sukces, uz­nanie czy aprobata. Pomoże ci także zwrócenie się ku przyrodzie; odpraw tłumy i idź na górę, a tam w ciszy zjednocz się z drzewami, kwiatami, zwierzę­tami i ptakami. Obcuj z morzem, niebem, chmurami i gwiazdami. Wtedy będziesz wiedział, że twoje serce przeniosło cię na olbrzymią pustynię samotności. Ni­kogo tam nie ma obok ciebie, absolutnie nikogo. Z początku będzie to nie do wytrzymania, ale to tylko dlatego, że nie jesteś przyzwyczajony do samo­tności. Jeśli uda ci się zostać tam przez chwilę, pu­stynia nagle zakwitnie Miłością. Twoje serce za­krzyknie pieśnią. I odtąd zawsze będzie wiosna.

A. de Mello "Wezwanie do milosci"