"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 18 lipca 2009

American Dream - cz.4

W pierwszych chwilach kongresu bylam podekscytowana jak wszyscy. Zobacze Wielkie Glowy Psychologii!! Wszyscy podzielali moj zachwyt. Ale szybko sie opamietalam. Juz po wykladach zauwazylam, ze cos jest nie tak... Dwoch bogow obleganych przez malych bozkow jak na rockowym koncercie. Czulam sie tak jakby moj duch ekscytacji, ktory krazyl „out there”, nagle szybko i bolesnie powrocil do mojego wnetrza obijajac mi sie jeszcze dluzszy czas po wnetrznosciach. To nie tak powinno byc – mowila mi intuicja. Czegos mi brakuje. Poczulam sie bardzo samotna (co rzadko sie zdarza). Rozmowy, ktore byly tam prowadzone zaczynaly sie od slow: Jestem profesorem takim i takim, a Ty co robisz? Zimno, akademicko. Wyklady, ktore odbywaly sie od 8 rano do 17 wieczorem byly nafaszerowane sztywnoscia naukowa. Niezrozumcie mnie zle, uwielbiam statystyke, naukowe podejscie, ktore obdziera nasze iluzje. Ale to mi mowi jak jest. Jednak takze istnieje ta druga strona mnie, wrazliwa, ktora czesto mysli i czuje jak byc powinno. Ale nie ma na to dowodow, bo jak udowodnic przyszle rezultaty jak tylko probowac. Dlatego mowie o sobie I AM 2 – IM SPLIT. Na kongresie wsrod licznego wyboru wykladow, chyba tylko z dwa/trzy poruszyly mnie do rozwoju emocjonalnego. I mialam szczescie spotkac ludzi „of my kind”, jednak byli oni w mniejszosci. Jednak sa. Z piewsza osoba nawiazalam rozmowe przypadkowo. MR. Zimbardo takze jest wpleciony w to zdarzenie.

Po pierwszym dniu, po licznych zdjeciach i rozmowach mr. Zimbardo w koncu wyrwal sie z uscisku bozkow. Moja kolezanka Jess przykleila sie do niego tak bardzo, ze byla gotowa isc z nim na obiad, poniewaz on zrobil sie glodny. Bylo dobrze po polnocy a ona zajarana, ze zje obiad z mr. Zimbardo. Stalismy w recepcji i szepnelam do jej ucha, ze ja nie mam zamiaru isc. To bylo dla mnie za duzo. Mialam odczucie, ze teraz po koncercie Wielcy Bogowie chca zebrac zniwa. Nie bylam oczywiscie tego pewna, jednak sytuacje byly naprawde dziwne. Wspomne tutaj kolezanke z hostelu, o ktorej wspominalam, ze chwalila sie swoimi sztucznym zebami i operacja plastyczna. Ona zniknela gdzies z p. Selingman-em, niby po ksiazke. Oczywiscie to moze byc tylko moja wyobraznia, jednak bylam juz w tylu sytuacjach, ze wiem, iz wszystko jest mozliwie.

A wiec Jess wyszla z profesorem na poszukiwanie pozywienia. Ja stanelam w recepcji i tam zaczelam rozmawiac z kolega z Indii. Na moje pytanie co mysli o kongresie, odpowiedzial, ze ten pierwszy dzien jest dziwny. Nie bylam odosobniona w swoich odczuciach i nasza rozmowa byla bardzo naturalna. Dolaczylo do nas jeszcze pare osob. W koncu Jess wrocila jakos szybko z profesorem i powiedzieli, ze wszystko bylo pozamykane. Stanelismy w kolku i zaczely sie rozmowy na temat slynnego Stanford Prison eksperyment. Mr. Zimbardo stal na przeciwko i wyczuwalam, ze mowiac patrzyl prawie caly czas na mnie. Chyba wyczul moja rezerwe oraz fakt, ze nie bede jego "fanem". Mowil, ze jego doswiadczenie pokazuje, iz ludzie ucza sie przez doswiadczenie. Nie mieli kontaktu z wiezieniem wiec latwo bylo ich zmanipluowac. Ja odpowiedzialam, ze zgodze sie iz w wiekszosci mozemy to zaobserwowac, ale sa tacy, ktorzy nie musza dotknac ognia by sprawdzic, ze jest goracy tylko patrza jak inni to robia i sie ucza. Brak refleksyjnosci, zadawania sobie pytan, rozmowy ze soba – to jest powszechne ale sa wyjatki. Zgodzil sie. Dodalam, ze ludzie nie chca wiedziec o bestii, ktora w nich drzemie. Odpychaja negatywne oceny, ukrywaja swoje ciemne strony nawet przed soba i chca wierzyc, ze sa dobrzy. I tu Jess wtracila sie z tekstem, ktory tylko mi potwierdzil, ze psychoterapeuty z niej nie bedzie. A zaznaczam, ze chce sie zajmowac psychologia kliniczna/psychoterapia, wiec tutaj inteligencja emocjonalna jest bardzo wazna. Jess rzucila – Ale to dobrze, po co maja myslec o negatywnych rzeczach.
Zrobilam okragle oczy. Takie sytuacje - uwierzcie mi- sa dla mnie jak dostanie w twarz. Traktuje praktykantow (psychologow-psychoterapeutow „uwalniajacyh demonow” twarza w twarz) bardzo personalnie (nie wiem dlaczego). Nie cierpie momentow jezeli widze w przyszlym psychologu zajmujacym sie praca z ludzmi bezposrednio, brak tego daru do tej pracy. Nie Jess- odpowiedzialam – jak mozesz, kontrolowac bestie nie poznawszy jej wczesniej?
Mr. Zimbardo przytaknal – Oczywiscie, musisz ja poznac - dodal. Caly ten czas patrzyl na mnie tymi swoimi niebieskimi slepiami jakos tak intensywnie. Wiedzialam, ze swoja nienadskakujaca postawa i rzucaniem krotkich jednak silnych zdan przyciagam uwage tych co umieja sluchac i widziec. Jednak on mnie czytal... takie mialam wrazenie. Ciekawe co wyczytal. Poza tym chyba przypominalam mu jego zone o ciemnych wlosach, ktora tez jest w polowie polka hehehe.

Profesor udal sie na spoczynek. Jess zwrocila sie do mnie – poczekaj, odprowadze go do pokoju. Ze co?? – zabrzeczalo mi w glowie. Czy to 90 letni facet, bez pracujacego mozgu czy co? Tego bylo za duzo. Jej klejenie sie zaczelo mnie mdlic.

Po calym zajsciu poszlismy na drinka. Ja, Jess, Indian guy, oraz jeszcze jedna kolezanka.
Wiesz, jak powiedzialas o tym ogniu – zagadnal indyjski kolega – wiedzialem juz, ze jestes spirytualna osoba.
Po czesci -
usmiechnelam sie i nasza rozmowa poplynela jak rzeka. Bez tam, przeszkod, z duza doza energii i umiejetnoscia wymiany zdan bez walki i przeszkod ego. Takich ludzi tam szukalam. Tacy tylko daja mi energie.

A potem znalazlam nastepna.....

cdn

Brak komentarzy: