"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 25 października 2007

Obudz sie....

Kiedy odwiedzam swoj dom, moj brat zawsze zgarnia mnie, mame, moja siostre, oplata ramionami I wypowiada slowa NARESZCIE RAZEM. Wowczas uspokojony w moim sercu wulkan, zaczyna buzowac I szemrac lzami. Chce mi sie plakac. Tak jakby ciezar marzenia o czulosci rodzinnej wowczas niedostepnej dla mnie a teraz spelnionej, zwiekszal swoja objetosc. Ale przeciez to spelnione marzenie. Dlaczego nie jest wiec lekkie jak oblok? Odpowiedz jest oczywista. Marzenia czasami sa zabarwione lzami deszczu. Takie marzenia to nie spoleczno – tendencyjne marzenia o karierze, slawie, pieniadzach. To marzenia o najglebszej potrzebie dziecka – dotyku, czulosci, bezpieczenstwa. Przypominam o tym sobie w momentach czulosci. Nie umiem przezywac tego w doglebnej radosci. Pamiec…... Bezcenna w rozumieniu ale takze miazdzaco zdradliwa w chwilach kiedy powinnam dac sie poniesc dziececemu odczuwaniu swiata. Jest tez inny “wirus” plynacy w mojej krwi…..Wirus niewiary. Posluze sie tu cytatem z serialu Ally Mcbeal, ktory bardzo zapadl mi w pamieci;

Mam przyjaciela, ktory mowi, ze nie chce miec szczeniaka bo one zawsze umieraja. Moze tak samo jest ze zwiazkami….

I to jest moje zatracenie …… ja wiem ze wszystko przemija a najbardziej czuje to przy milych chwilach, przy milosci, przy przyjazni….. ja nie wierze po prostu w trwalosc swiata, emocji, ludzi a szczegolnie tych pozytywnych i skierowanych do mnie…..i ta pamiec wlacza sie najbardziej wtedy, kiedy potrzebne jest obudzone Dziecko….. istnienie tylko w tym momencie…..stuprocentowe zanurzenie w chwili….

Jutro lece do Polski na 3 dni. Bardzo sie ciesze. Ale I ten czas minie….. jak wszystko.

Obudz sie Dziecko …..

wtorek, 23 października 2007

GAVAGAI - Paths of life

cz.14 - ostatnia
http://www.gavagai.pl/

PATHS OF LIFE
Szczęście i nieszczęście są przy nas jak skrzydła przy wiatraku:To jedno, to drugie na wierzchu,a tymczasem zboże się miele.

Błogosławione, co czyni człowieka twardym, gdyż drzewo nie smagane wichrem rzadko kiedy wyrasta silne i zdrowe i nie pisze jak bóg, kto nie cierpiał jak pies. Nie gardź sobą, że bitwę przegrałaś. Trzeba pewnej siły, aby się zapędzić aż tam, gdzie się bitwy przegrywa. Jeśli cofasz się inną drogą niż szłaś, to czy rzeczywiście się cofasz? Nie wstydź się swoich łez, raduj się nimi tak jak radujesz się swoim szczęściem, czerp pełną piersią z życia wszystko, co możesz - to miłe i to bolesne, wesołe i smutne. Jedno i drugie jest życiem. Tak się składa, że na naszym świecie, żeby żyć spokojnie, trzeba być w ciągłym ruchu. Ten, kto nie pamięta przeszłości, będzie skazany na to, że ją przeżyje powtórnie. Co w sobie żywimy, to rośnie; takie jest odwieczne prawo natury. Istnieje w nas organ niechęci, niezadowolenia, tak samo jak organ sprzeciwu, nieufności. Im więcej mu dostarczamy pokarmu, ćwiczymy go, tym większym się staje, a się przekształca wreszcie w rozrośnięty potwornie wrzód i wszystko wokół pożera, pochłaniając i niszcząc życiodajne soki. Przebaczaj swoim wrogom, ale zapamiętaj ich imiona. A jeśli posiedzisz nad rzeką wystarczająco długo, zobaczysz jak płynie nią ciało twojego wroga.Tylko tyle prawdy utoruje sobie drogę, ile my sami jej wywalczymy. Zwycięstwo rozumu może być tylko zwycięstwem rozumnych.

Krzep się i miej wiarę we własne siły,bo zwyciężają tylko silni i ufni.
Powiedziałem i zbawiłem duszę moją......

niedziela, 21 października 2007

Zapisalam w czerwonym notesie....

******
"Serce oświeconego
jest jak zwierciadło:
Niczego nie chwyta, niczego nie odrzuca;
przyjmuje, ale nie zatrzymuje."
Anthony De Mello Modlitwa Zaby

piątek, 19 października 2007

Nie-istnienie.

I przyszedl ten dzien…
Wiedzialam, ze nadejdzie.
Wypatrywalam go z ekscytacja przeplatana ze strachem.
Domyslalam sie, ze dostane psychicznego szoku,
Ze na poczatku bede przeklinac ten dzien
Przeklinac siebie,
Nie lubic siebie,
Ponizac siebie,
Ale wiedzialam, ze musi nadejsc, ze czas na zmiane,
Ze musze pozwolic jej zaistniec,
I pewnego dnia po prostu to zrobilam...


Znowu jestem brunetka :)

I choc te wydarzenie wydaje sie blahe (choc jestem pewna, ze dla wiekszosci kobitek wcale nie jest:)), pragne opisac Wam emocje zwiazane z tym faktem oraz pare moich wnioskow. Niby nic a jednak. Mianowicie po zafarbowaniu wlosow dostalam szoku, tak jak latwo bylo sie domyslec. Z bialego na czarne to tak jak ze slonca w czelusc bez dna. I to jeszcze na glowke, na wlasne zyczenie. Przez kilka dni nie rozpoznawalam siebie w lustrze. Znajomi w pracy i na ulicy mijali mnie bez emocji na twarzy, nie rozpoznajac znanej sobie twarzy. Bylam przezroczysta. Przypomnialo mi to kilka rzeczy. I tu dam swiadectwo swoich sklonnosci do wielowatkowego myslenia z faktow kompletnie prostych i codziennych. Wariaci tak maja:)

Pierwsza mysl to odczlowieczenie. Ciezki temat. I co to ma zwiazanego z kolorem wlosow? Absolutnie nic. Jednak kazda rzecz wywoluje u mnie pewne skojarzenia. Przypomnialam sobie wiec jak przygotowywalam sie do matury. Zglebialam literature powojenna z powodu silnej ochoty analizowania czlowieka w tak ciezkich warunkach jak np. wojna swiatowa. Oczywiscie moj smieszny przyklad kompletnie nie odpowiada tamtym strasznym czasom. Jednak poczucie, ze sie nie jest rozpoznawanym ruszylo moje neurony. To bylo troche straszne. Pomyslalam o ludziach nierozpoznawanych jako istoty czlowiecze. Przypisywano im numerki, zabierano im nazwisko, imie, godnosc. Jakie to musialo byc traumatyczne......Zrozumialam, ze chociaz nie musze byc uznawana przez kogos za przyjaciela, mila czy nie mila osobe, na pewno chce byc rozpoznawana jako czlowiek, uwzgledniona jako osoba majaca prawo do zycia i godnosci.

Druga rzecz to ksiazka, a raczej piec czesci jednej opowiesci, ktora czytalam dawno, dawno temu, a ktora porwala mnie do czasow naszych poczatkow. Polecam tym, ktorzy nie czytali. Cykl Jean Marie Auel

1 - Klan Niedźwiedzia jaskiniowego
2 - Dolina koni
3 - Łowcy mamutów
4 - Wielka wędrówka
5 - Kamienne Sadyby

Jest to opowiesc o dziewczynce, ktora zostala przygarnieta do klanu ludzi kompletnie innych niz ona sama. Kara za niesubordynacje w opisanym klanie byla smierc. Jednak nie smierc cielesna, ale psychiczna. Wowczas czlonkowie klanu, w tym najblizsza rodzina, odcina delikwenta z codziennosci grupy. Ludzie sa przekonani po slowach wodza lub szamana, ze osoba ta nie zyje, a wszelkie jego proby zwrocenia na siebie uwagi to tylko zlosliwosci ducha, ktory nie zgadza sie na wymierzona mu kare. Czlonkowie omijaja takowa osobe, wylaczaja zmysly. Nie widza, nie slysza a raczej udaja ze tak jest bojac sie, iz duch nigdy nie bedzie chcial odejsc. Wielu nie wytrzymuje takich prob psychicznie jezeli nie wybudowalo w sobie takze silnego poczucia istnienia dla samego siebie. Jezeli nie, latwo stracic grunt pod nogami. Swiat decyduje czy istniejemy. Osobiscie wtedy poczulam w sobie ten program powstaly poprzez zycie w spoleczenstwie. Nosilam go jak jakis ciezar wsrod ludzi przez pare kilka dni, po zmianie koloru wlosow. Ale takze wtedy silniej odczulam to co dalo mi przetrwac moja dziececa traume. I ten glos byl silniejszy. Ja i tak istnieje, nawet jak mnie nie widzicie. I przetrwam. Choc ogolnie traktowalam brak rozpoznawania z zartem mialam jak zwykle odczucia blizniacze, z kompletnie przeciwnymi wrazeniami.

Nastepnie uswiadomilam sobie jakim obciazeniem psychicznym musi byc dla ludzi operacja plastyczna, jezeli ja przechodza. Niby ich wytykamy, niektorzy nie zgadzaja sie mowiac, ze ida na latwizne lub ze dziela Boga nie wolno zmieniac. Ale nic nie ma za darmo. Pomyslmy, zyja przez cale zycie ze swoja twarza, zmieniaja cos a nastepnie patrza na siebie w lustrze i tam jest obce oblicze. Niby to nadal ci sami, z tymi samymi marzeniami, osobowoscia, doswiadczeniami, ale jednak cos juz jest innego. Nie rozpoznawac siebie w lustrze.. Przez pare dni tego doswiadczylam i to bylo straszne. Bo ze inni mnie nie widza to przezyje, ale ze ja siebie nie? jak to zniesc? A ci co nie rozpoznaja wlasnej rodziny z powodu roznych amnezji i w tym siebie? Nie czuja przynaleznosci nigdzie. Nawet do siebie..

Ale podstawowe emocje byly oczywiscie zwiazane z DDA. Po dwoch latach wrocila znowu ta dziewczynka z zatraceniem w zielonych oczach...Zobaczylam znowu jej twarz i automatycznie odczulam jej emocje. To bylo dziwne...zaskoczylo mnie.... Przypomne tu moze pare faktow. O tym, ze syndrom DDA tyczy sie mojej osoby uswiadomilam sobie dopiero dwa lata temu. Wtedy juz przechodzilam z brunetki na blond, jednak cale moje zycie w ojczyznie farbowalam sie na ciemno. Teraz zastanawiam sie ,czy oprocz mojego nalogu zmieniania koloru wlosow, ta zmiana nie byla takze pomoca w wyjsciu na slonce albo maska..... Wyrwalam sie z dolujacego mnie srodowiska, zmienialam siebie wiec i zmienilam swoj wyglad. Jezeli byla to maska nie okazala sie podstawa ale elementem pomocniczym. Po kilku dniach emocji dziecka we mnie wracam do osoby ktora udalo mi sie rozwinac.

Sumujac mozemy zauwazyc jak srodowisko w okol i to czym sie otaczamy moze wzniesc lub zanizyc energie naszej psychiki. Dlatego tak wazne jest abysmy kreowali nasze otoczenie, abysmy nie czuli sie zmuszeni do bliskosci z tymi, ktorzy najzwyczajniej nie pasuja do nas energia. Choc rodziny sie nie wybiera, w doroslym zyciu mamy prawo wyboru, czy chcemu poswiecic ta energie w budowie bliskosci czy nie. Ale na pewno nie jest to obowiazkiem dziecka by ja tworzylo, tylko rodzicow kiedy sie na nie decyduja. Osobiscie jestem za obserwowaniem siebie, swojego samopoczucia, rozwoju swojej swiadomosci, ktora bardzo pomaga kiedy rodzice sa jacy sa a nadal chcemy byc blisko nich. Co do przyjaciol.. tu dla mnie sprawa wyglada prosto
.

I tak, znowu jestem ta sama a jednak inna. Ten sam kolor wlosow, te same oczy, oprocz paru zmarszczek :) ta sama twarz. Ale w srodku jestem juz inna osoba. Tam jest slonce i jasnosc. I choc czasami cien przemknie przez moje zrenice i zachmurzy moje czolo, pamietam o cieple i daze do niego kazdego dnia. Daze takze do poznawania swiata poprzez proste aspekty zyciowe. Zobaczcie ile rzeczy sobie przypomnialam i zrozumialam poprzez zwykla zmiane koloru wlosow. A nie powiem, ze byly to dni wyzu w akceptacji siebie i nie powiem, ze bylo mi latwo bo nie jedna lza poplynela... lza obudzonego nagle dziecka ....i jego twarz w lustrze ....szok! Plus te moje odwieczne kompleksy. ...eh...To jest wlasnie nazwana przeze mnie ZASADA OTWARTYCH OCZU. I sa to oczy nie tylko zew ale takze nasze wew. czyli umyslowe, duchowe, emocjonlane. Podobno prawda i madrosc zyje w prostych i codziennych zjawiskach. Nauka jest wszedzie, tylko trzeba sie nie bac, wyciagnac reke i otworzyc glowe. Kazda trudna deyczja nawet jezeli bedzie bolesna czy chybiona na pewno nie bedzie bezsensowna. Ale to tylko zalezy od nas.
I nigdy nie zalowac....nie zaluje...

sobota, 13 października 2007

Zapisalam w czerwonym notesie....



Gibran Kahlil - Wasze Dzieci

Wasze dzieci nie są waszą własnością; są synami i córkami samej mocy życia. Jesteście ich rodzicami, ale nie stworzycielami. Mieszkają z wami, a mimo wszystko do Was nie należą: Możecie dać im swą miłość, lecz nie wasze idee ponieważ one mają swoje idee. Możecie dać dom ich ciałom, ale nie ich duszom,ponieważ ich dusze mieszkają w domu przyszłości, którego wy nie możecie odwiedzać nawet w waszych snach. Możecie wysilać się, by dotrzymać im kroku, ale nie żądać, by byli podobni do Was, ponieważ Życie się nie cofa, ani nie może zatrzymać się na dniu wczorajszym. Wy jesteście jak łuk, z którego wasze dzieci, jak żywe strzały, zostały wyrzucone naprzód; Strzelec mierzy do celu na szlaku nieskończoności i trzyma cięciwę napiętą całą swą mocą, żeby strzały mogły poszybować szybko i daleko. Poddajcie się z radością rękom Strzelca, ponieważ on kocha równą miarą i strzały, które szybują, i łuk, który pozostaje niewzruszony.

Pare teorii na temat JA i ja.

Wiecznie pytam siebie kim jestem. Zastanawiam sie, czy w ogole mozna siebie odnalezc, poznac do konca. Czy z cala pewnoscia mozna powiedziec do drugiej osoby ZNAM CIE lub okreslic siebie z cala pewnoscia, ze ZNAM SIEBIE. Ale wiem co czuje, a czuje rozdwojenie, czasami spojnosc, czasami paradoks, czasami logiczna calosc. Dlaczego tak jest? Mozna snuc wiele teorii.... Mam pare i kazda moze byc prawdziwa.....

Pierwsza to teoria realiow. Jestem DDA. To wiemy. Dziecko, ktore nigdy nie doroslo i bohater, ktory jest nad wyraz dorosly i walczacy. Poprzez psychiczna jak dla malucha traume moje JA uksztaltowalo sie tak, by w jak najwiekszym stopniu ochronic zdrowie psychiczne i przetrwac. Dlatego umysl musial dokonac wyboru, pekniecie spojnosci psychicznej lub dno psychiczne. I tak powstal dorosly - bohater. Odzielnie a jednak razem.....Ratunek za cene rozszczepienia...

Teoria numer dwa to ta filozoficzna, magicznie zachaczajaca o nasza potrzebe duchowosci. To takze ta najlatwiej zapisujaca sie w naszych umyslach. Bo kto nie lubi magii, bajek gdzie zawsze wszystko ma sens. I tak snuje opowiesci; przede mna moja matka byla w ciazy. Usunela ja. Nie przyznala sie jednak mowiac mi, ze to bylo poronienie.. Do tej pory mysli, ze nie wiem. Po tym dziecku znowu byla wpadka – ja. Tym razem zostalam poczeta. Czy ja mam dwie dusze, dwie energie w sobie z powodu tego zdarzenia? Moze ta energia nie odeszla tylko zawisla na moim jestestwie? Moze energia byla mi przeznaczona bym wlasnie znala dwie strony wszystkiego, bym podwojnie sie rozwinela i bym wiedziala....? Bo tylko wtedy zrozumiem, ze nic nie ma pewnego i wiekszosc teorii dotyczacych czlowieka da sie podwazyc? Czyli kim jestem? A moze naprawde moje poczucie, ze nie jestem z tej planety jest jak najbardziej prawdziwe? Moze Wszechswiat wyslal mnie tu bym szukala i rysowala pomocnicze mapy tym, ktorym spac nie daje pytanie dlaczego oraz kim jestem? Glos, ktory w sobie nosze i ktory nigdy mnie nie zawiodl...., moze to polaczenie z Pierwotnym Zrodlem owarte przez cierpienie w zbyt mlodym wieku. A moze to polaczenie z samym soba ....moze my jestesmy zrodlami wszystkiego.....To ten glos mowi mi IDZ, pokazuje jak omijac przeszkody, daje mi rozwoj poprzez potrzebe m.in podwazania nawet samej siebie i innych, ktore - jak zauwazylam – uwalnia umysl z ramek za cene poczucia bycia w powietrzu, w chaosie, w braku stabilnosci. Jak w tej przypowiesci De Mello;

Pewien człowiek natrafił na wysoką wieżę i wszedłszy do środka stwierdził, że jest całkiem ciemna. Macając dookoła, natrafił na kręte schody. Ciekaw, gdzie wiodą, zaczął się wspinać, a gdy się wspinał, odczuł rosnący w sercu niepokój. Obejrzał się, więc za siebie i z przerażeniem zobaczył, że za każdym razem, gdy wchodził na stopień, poprzedni odpadał i znikał. Przed nim schody wiły się w górę, a on nie miał pojęcia, dokąd wiodą; za nim ziała olbrzymia czarna pustka.

Niewidzialna reka, ktora mnie prowadzi. Niezrozumiany sens mojego istnienia, ktory jest jak najbardziej sensowny.... Czy to nie jest piekne i zdrowe do noszenia w glowie i w sercu?

Ostatnia teoria moze byc racjonalna i naukowa ale takze wieloraka. Najpierw efekt lucyfera; bede tym kim zdarzenie mnie uksztaltuje. Nastepnie, ja to programy spoleczne, co jest po tym? Czy cos jest? Psychoanaliza wierzy, ze natura czlowieczego JA jest rozszczepienie i kompletna pelnia nigdy nie bedzie przez nas doswiadczona (moze to sie nazywa oswieceniem?). Freud wyroznil trzy osrodki w naszej psychice – ID, EGO I SUPEREGO, gdzie zdaniem niejakiego Erica Berne, ego dzieli sie jeszcze na DZIECKO, RODZICA i DOROSLEGO. Carl G. Jung dodaje jeszcze zbiorowe atchetypy. A Gestalt mowi o ronorodnosci, gdzie jedne czesci osobowosci moga panowac nad innymi. Teoria tozsamosci mowi o jednym JA ale o wielu w nim glosach (zrodlo: Charaktery, Sierpien 2007) Sumujac na przyklad moj glos wewnetrzny moze byc zwykla intuicja, swietnie wytrenowana przez lata. A intensywna nauka w dziecinstwie daje przewaznie swietne rezultaty w zyciu doroslym.

Czytam w Charakterach „Myslenie o sobie jako o zbiorze roznorodnych pozycji powoduje, ze latwiej jest nam rozumiec nasze rozne, czasem przeciwstawne, zachowania (...) Kiedy zdajemy sobie sprawe z posiadania wielu wymiarow siebie, poszerza sie zakres dostepnych sposobow radzenia sobie z roznymi zadaniami zyciowymi (...) Zwykle w problem uwiklana jest jedna lub kilka pozycji (JA), zas inne glosy pozostaja wylaczone, wiec konsekwencje zdarzenia nie sa tak rozlegle (DDA), I mimo bolesnych doswiadczen, dzieki tym pozostalym glosom mozemy nadal sprawnie funkcjonowac. Czasem pociaga to jednak pewne koszty psychiczne (...) Nie da sie ukryc, ze utrzymywanie takiej wewnetrznej demokracji, w ktorej kazda pozycja ma szanse zabrac glos, wymaga nakladow energii. A uswiadamianie sobie wlasnej wewnetrznej wielosci moze niekiedy wzbudzac przejsciowy lek i niepewnosc co do wlasnej tozsamosci. Niemniej wydaje sie, ze zyski wyraznie przewazaja nad kosztami.”

Czy nie pogubilismy sie troche w tak waznym pytaniu KIM JA JESTEM? Tyle odpowiedzi na roznorakie sposoby przedstawione. Osobiscie staram sie poznac wszystkie kolory mojego jestestwa, ale kiedy bede wiedziec, ze to juz wszystkie?

Czuje energie filozofa, mistyka i psychologa - naukowca, glupca i medrca. Czuje sie osoba dorosla i malym dzieckiem. Czuje sie jak ty i nie jak ty. Czuje sie pelnia i jej brakiem. Nie wiem i wiem a im wiecej wiem tym mniej wiem.

Jestem i mnie nie ma.......
Podejmuje wyzwanie na wieczne szukanie siebie...choc mam chwile, ze ta podroz mnie przygniata......Ale powstaje...I znowu stawiam wieczne kroki.....

czwartek, 11 października 2007

GAVAGAI - Szlachetność

www.gavagai.pl
SZLACHETNOSC
Nic nie jest wieczne, oprócz miłości i ideałów. Jest i dobro i jest zło, a ci, którzy wierzą w dobro, muszą powstać i zostać policzeni.

Strzeż się, bowiem złe czyny wydają cię w ręce złych ludzi. Człowieczeństwo bowiem nie jest stanem, w którym przychodzimy na świat. To godność, którą trzeba zdobyć. Brama do świątyni Prawdy i Dobra jest niska. Wejdą tam tylko ci, którzy schylą głowę. Człowiek szlachetny nie szafuje obietnicami, lecz czyni więcej, niż przyrzekł. Wie, że większym jest grzechem ślubować, niż ślubowania nie dotrzymać. Jego słowa są zawsze prawdziwe, a jego czyn wyprzedza zawsze to co mówi. To nie przysięga sprawia, że wierzymy człowiekowi, ale człowiek, że wierzymy przysiędze. Złych lub pospolitych ludzi pozyskasz najprędzej darami, ale szlachetnych pozyskasz najprędzej szlachetnością. Zaufanie jest czymś tak pięknym, że nawet największy oszust odczuwa pewien szacunek dla tego, kto go nim obdarza. Pięknych i czystych ciał jest wiele, pięknych i czystych dusz tak mało, że zaledwie wystarczają na podtrzymanie wiary w ich istnienie. Szlachetne rzeczy, szlachetni ludzie, nie noszą swych racji na dłoni. Nie wiąż się nigdy z człowiekiem, dla którego środkiem jest to, co tobie celem. Unikaj ludzi, którym trzeba kłamać.
Niż przyjaciel nieszczery, co słodkie ma lico,
Lepszy jest wróg zaciekły z odkrytą przyłbicą.

niedziela, 7 października 2007

Z planety PSYCHOL - ogia

Otwieram nastepny cykl, w ktorym bede zamieszczac teksty, ktore mnie poruszyly i zastanowily. Teksty te znajduje w gazetach czy ksiazkach psychologicznych, ktore namietnie wertuje, a takze z moich rozpoczetych studiow psychlogicznych. A to dlatego ze szukam drog do poznania siebie i innych a czyjes doswiadczena jak i naukowe odkrycia moge bardzo pomoc. Powtarzam pomoc. Nigdy nie nalezy zapominac o tym by przefiltrowac wiedze przez siebie, podejsc najpierw z dystansem a nastepnie przyjac lub odrzucic. Jestem bardzo krytyczna i wiele odrzucam - jak jest napisane w Gavagai - by zobaczyc czego odrzucic nie moge:) A to co przyjelam (zostawiajac mozliwosc ze i tak moge sie mylic, bo jak mozna poznac czlowieka do konca) jak i odrzucilam lub lepiej odlozylam na polke, zapisuje na tym blogu dla zainteresowanych.

Dzis tekst z Charakterow; temat: Ojciec, Fragmenty tutaj http://kiosk.onet.pl/charaktery/1420128,1250,2,artykul.html

Nie musze tlumaczyc dlaczego mnie przyciagnal. Wklejam fragment prywatnie odnoszacy sie do mojej osoby i mojego myslenia.

Córka despoty
Jej doświadczenia z obcowania z ojcem przywołują wyłącznie negatywne emocje. Apodyktyczny, niechętny lub wręcz wrogi, nadmiernie wymagający, sprawujący rodzicielską władzę za pomocą awantur, stosujący kary hojną ręką – oto obraz ojca-despoty, który w pamięci swej córki na zawsze pozostawi bolesny ślad. Przyczyn takich jego zachowan moze byc wiele, np. dziedzictwo po wlasnym ojcu, spoleczna presja meskiego gorowania nad innymi, kontrolowania emocji, okazywania sily. Jednak zadna z nich nie umniejsza jego odpowiedzialnosci.
Wzrastając u boku dominującego ojca, córka nabawia się nieśmiałości, lęku przed wszelkimi autorytetami, czuje się odrzucona i podświadomie przyjmuje rolę ofiary, którą odgrywać będzie także w swym dalszym życiu, wiążąc się z partnerami przypominającymi ojca. Strach i przemoc sa uczuciami dobrze jej znanymi i, paradoksalnie, dajacymi poczucie bezpieczenstwa. Budujac zwiazek z mezczyzna, bedzie podswiadomie dazyc do odtworzenia sytuacji znanej z jej dziecinstwa."

Córka „ducha”
Ojciec „duch” jest, ale go nie ma. Jego troska o dom i rodzinę przejawia się w zaspokojeniu jej potrzeb materialnych, odpowiedniego poziomu życia. Często nieobecny, nie nawiązuje bliskich kontaktów z córką, nie prowadzi rozmów, nie interesuje się jej życiem. Obojetnosc ojca wobec corki przynosi same straty, przede wszystkim przyczynia sie do obnizenia jej samooceny. Corka probujac bezskutecznie przebic sie przez mur ojcowskiej obojetnosci, dochodzi do wniosku, ze to ona ponosi wine za ich brak porozumienia. Ojciec zamkniety w sobie, chlodny, stojacy na uboczu, to nie najlepszy wzor. Córka nabiera przekonania, że każdy mężczyzna jest tak samo zimny i obojętny, jak jej ojciec, i skłonna jest raczej unikać mężczyzn. Jako kobieta dorosla czesto przenosi swoje doswiadczenie z ojcem na stosunki z parnterem. Spodziewajac sie, ze opusci ja, tak jak ojciec, prowokujac sytuacje sklaniajace go do odejscia."

Moje stanowisko:
Moj ojciec to mix tych dwoch postaw. Despota z powodu picia alkoholu, na trzezwo zachowywal sie zupelnie inaczej. Mial jakies tam despotyczne zachowania ale byly one zminimalizowane. Alkohol je otwieral i wybrzuszal. Rola ofiary to obraz niekoniecznie do mnie pasujacy, ale na pewno do mojej matki. Ja bylam bohaterem, przez jakis czas w uspieniu, ale po uzyskanku pelnoletnosci w stanie czynnym.
Duch w najwiekszym stopniu przypomina mi moja sytuacje. Ojca nie bylo. Emocjonalnie jestem sierota. Pracowal, dawal pieniadze na przetrwanie, jednak na tym sie konczylo. I tutaj takze postawa corki w zwiazkach...znalazlam tam siebie. Ja unikam facetow. Mam na mysli unikam nawiazania bliskosci i intymnosci. Mam wielu przyjaciol plci meskiej i ten rodzaj zwiazku bardzo cenie i nie boje sie tak jak zwiazku intymnego, gdzie dzieli sie kazdego dnia smutki i radosci. Wole trzymac zycie w swoich dwoch dloniach. Mam problem z oddaniem czy dzieleniem sie swoim zyciem z para nastepnych.

Prowokowanie sytuacji do odejcia...oooo tak. Pamietam to dobrze. Test ile facet wytrzyma, na ile mnie kocha. Prowokowanie go do udowodniania, ze jest gotowy porzucic caly swiat dla mnie.....
Postawa ducha odnosi sie takze do mojej siostry. Do momentu kiedy nie powiedzialam jej prawdy o ojcu robila wszystko by zdobyc jego milosc. Plakala kiedy ja odrzucal. Wytlumaczylam jej odpowiednio uzywajac slow by mnie zabrzmialo to za brutalnie. Ojciec jest chory, tak jak i my. On nie wie co to milosc bo sam jej nie dostal. To nie twoja wina. Pamietaj to nie twoja wina. Od tamtej rozmowy widze poprawe. Nie placze juz tyle bo pamieta ze tata nie wie ze jest chory. Choc i nam ciezko to zrozumiec jak mozna nie wiedziec, sam fakt ze ktos jej wytlumaczyl a nie udawal ze wszystko jest ok, ze tata kocha ale tez odrzuca i to jest milosc - pomoglo duzo. Jednak pewnie tez wiele przed nami.

Nic jednak nie umniejsza jego odpowiedzialnosci. Jednak to ja zostaje teraz z ta prawda. Pogodzic sie, ze on tego nie rozumie. Pogodzilam sie Ojcze, ale nie potrzebuje miec cie w swoim zyciu. Nie musze.....

wtorek, 2 października 2007

Gavagai - Falsz

cz.12
http://www.gavagai.pl/

FALSZ

Kłamią niewolnicy, wolni prawdę mówią.Prawdę należy głosić. Prawdy należy słuchać.

Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam, gdzie się kłamstwo akceptuje. Strzeż się popełnienia morderstwa! Prowadzi ono do kradzieży, a stąd krok tylko jeden do kłamstwa. Najważniejszą cnotą geniusza jest szczerość a niezawodną oznaką prawdy jest prostota i jasność. Dający świadectwo prawdzie, stara się o jasność. Kto chce tłumowi zdawać się głębokim, stara się o ciemność. Bo tłum uważa za głębokie wszystko, czego dna zbadać nie może. Tylko błędy i kłamstwa wymagają argumentów, zawsze bywają skomplikowane, wymyślne i wielosłowne. Prawda istnieje. Wymyślić trzeba tylko kłamstwo. Słabość charakteru jest głównym źródłem nieprawości. Pierwsze kłamstwo rodzi się z obawy przed urażaniem innych. Wpierw gramy przed innymi, a potem gramy przed sobą. Czy prawda jest czymś tak kompromitującym, że trzeba ją mówić wrogom, zamiast przyjaciołom? Kto nie zna prawdy, ten jest tylko głupcem. A kto ją zna i nazywa ją kłamstwem, ten jest zbrodniarzem! Diabeł potrafi wywołać fałszywe obrazy, ale tylko niegodziwych zdoła oszukać. Człowiek szlachetny mówi co myśli i robi co mówi.