"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 23 kwietnia 2009

Once



Polecam film ONCE, dla tych co kochaja muzyke, dla tych co lubia filmy o zyciu.
Te ulice dublinskie... przechodze tam kazdego dnia.... grajki zanurzaja sie w swoim spiewie, dookola stare kamienice i spieszacy ludzie. Te zolte kwiaty na wzgorzach.... uwielbiam je, bo pachna wanilia i miodem... I historia zycia, niebywala i interesujaca...

Falling slowly, eyes that know me
And I can't go back
Moods that take me and erase me
And I'm painted black
You have suffered enough
And warred with yourself
It's time that you won

Prze£amac wlasny strach i freudowski swiat.

Egzaminy przede mna. Za dwa tygodnie ukoncze drugi rok studiow. Wowczas moja glowa bedzie wolna do organizowania wyprawy na kongres psychologiczny. To juz nie dlugo. Nastepny krok w swiat, nastepne przelamanie strachu przed nieznanym.

A za mna jest juz jeden taki przelamany strach. Bylo ciezko, ale po fakcie czuje niebywala swobode. Mianowicie byl to strach przed wypowiadaniem sie glosno w jezyku angielskim. Moze nie brzmi to jakos powaznie, ale dla mnie byl to powazny problem poniewaz nie uczestniczylam w wymianie mysli z ludzmi w klasie i z nauczycielem. A mam przeciez o czym mowic.

Jak to sie zaczelo. Na uczelni dostalismy zadanie liczace 30% naszej oceny koncowej. Musielismy przygotowac prezentacje na temat jakiegokolwiek trendu psychologicznego. Kazda grupa liczyla po 5-6 osob. Moja grupa przygotowala temat pozytywnej psychologii. Zgadnijcie czyj to pomysl :)
Kazda z osob miala swoja czesc do wygloszenia. Ja przejelam wprowadzenie; co to jest pozytywna psychologia, kto jest tworca tego trendu oraz jego rozwoj. Przez cala prace przygotowawcza rozpoznawalam w sobie jak bardzo mnie ten temat wciaga. Kolezanki sa przekonane ze znalazlam swoja dziedzine. Podejrzewam tu prywatne przywiazanie. Ja z przeszlosci, wiecznie czujaca zewszad ucisk. Depresyjna 24 godz na dobe. Myslaca o smierci, przemijaniu, dzien w dzien przez kilkanascie lat. A teraz druga ja, optymistka, czujaca pozwolenie zewszad na bycie kim jestem, ze swoimi wadami i zaletami. Usmiechajaca sie do ludzi i uzyskajaca w wiekszosci usmiech z powrotem. Depresje sa coraz rzadsze. Nie sa juz calym moim zyciem. Wiecie, ze najnowsze doniesienia eksperymentalne mowia, ze im wiecej cwiczymy nasze myslenie pozytywne, tym lepiej ta energia ochrania nasz umysl przed depresyjnymi impulsami? Umiejetnosc znalezienia jasnych stron – to czasami ciezka praca. I mozliwe, ze pozytywna psychologia znajduje oddzwiek w mej duszy z powodu wlasnej przebytej drogi. Ciezkiej drogi.

Wracajac do prezentacji – bylam bardzo zdenerwowana. Malo rzeczy mnie stresuje, jednak kiedy to sie zdarza stres ogarnia mnie tak bardzo, ze trace wladze nad glosem, nad dlonmi (mocne drzenie), nad uczuciem miazdzenia mojej klatki piersiowej az do utraty tchu. Postanowilam w takim razie rozluznic sie przed prezentacja z dziewczynami i siegnelam po kieliszek wina. Potem wypilam jeszcze pol. Okazalo sie, ze nie byl to najlepszy z moich pomyslow.
Z prezentacji pamietam tylko slajdy i tekst ktory mialam mowic, ale nie pamietam ludzi. Bylam wylaczona. Jezeli by ktos podniosl reke z pytaniem, prawdopodobnie kompletnie bym tego nie zauwazyla. Ale moj angielski – plynal. Nie musialam sie skupiac nad ukladaniem poprawnej gramatyki, moj mozg rozluzniony przez alkohol robil to za mne. Kiedys czytalam na temat artystow, ktorzy dla odwagi raczyli sie winkiem lub kieliszkiem czegos mocnego przed wystepem. Fakt, dziala to swietnie w odcieciu sie od zewnetrznych bodzcow i zmniejszeniu przeogromnego stresu. Jednak nie zamierzam robic tego drugi raz, bo wlasnie widok ludzi jest jednym z elementow wspolpracy i wciagniecia do prezentacji.

Pomimo winka i tak doswiadczylam ogromnych stresow przed prezentacja, ktore jestem pewna zabily mnostwo moich neuronow. Jednak wiecie co? Pomoglo mi to w uwierzeniu w siebie, swoj jezyk i w to, ze ludzie rozumieli wszystko co mowilam. Ludzie odebrali mnie pozytywnie a nawet pytali sie, czy juz kiedys wykladalam jakies prezentacje do publicznosci, bo wygladalam na bardzo pewna siebie i wiedzaca dokladnie o czym mowie. Nie wiedzieli co sie w srodku ze mna dzialo. Jaki zabieg zastosowalam by uspokoic nerwy. Jednak slowa te staly sie dla mnie niewiarygodnym emocjonalnym kopem do zlamania swojej bariery. Od tamtego czasu czesto biore czynny udzial w lekcji. Wypowiadam sie glosno i jasno. Nie czuje juz stresu zwiazanego z wypowiadaniem sie po angielsku. Wiem, ze mnie rozumieja nawet kiedy tlumacze skomplikowane filozoficzno-psychologiczne zagadnienia.

Po probie przelamania siebie bylam tak wyczerpana, jakbym przebiegla kilometry. Na drugi dzien spalam jak zabita i caly dzien czulam sie zamotana. Nienawidze stresu. Niestety w moim przypadku albo go czuje calkowicie i mnie topi w swoich odmetach, albo nie czuje w ogole. Ekstrema. Nie rozpoznaje u siebie stresu mobilizujacego. Stres nigdy mnie nie mobilizuje a wywoluje reakcje odwrotna – potrzebe rebeli i uciecia jego zrodla.
Jezeli jestesmy przy temacie szkoly, jestem obecnie w trakcie przygotowan do egzaminow. Najpierw egzamin z Freuda. I tu przedstawie Wam pare jego zagadnien, ktore sa po prostu nieprawdopodobne, a w ktorych obecnie sie zanurzam.

A wiec czytam na temat przypadku Schreber-a, ktory przeszedl chorobe paranoi. Jego halucynacje byly bardzo poplatane. Najpierw wydawalo mu sie, ze jest Synem Bozym i Bog chce przemienic go w kobiete, by mogl urodzic nowej jakosci ludzi. Nawet czul bol zmiany w swoich wnetrznosciach. Jego filozofia na temat Boga byla bardzo ciekawa. Bog jest nerwem i ludzie posiadaja te nerwy w swoich cialach. Bog nie ma dostepu do zyjacych ludzi i ich nerwow. Moze je odzyskac tylko po smierci czlowieka. Odzyskac oznacza, iz jego celem jest przywolanie czesci jego nerwow do siebie. Bog nie ingeruje w zycie zyjacych. Jednak jest inaczej ze Schreberem. Bog chce tych nerwow juz! Podczas uczucia przyjemnosci wszystkie nerwy w ciele staja sie zjednoczone. To Boga cieszy i chce by Schreber mial przyjemnosc. A on akurat odkryl ta przyjemnosc podczas „pracy” w toalecie nazywajac to „lubieznoscia”. Najpierw Schreber buntowal sie przeciwko przemianie w kobiete i takim sposobie przyjemnosci. Jednak potem zaakceptowal to, kiedy przekonal sie, ze ta zmiana ma sie dokonac pod okiem Boga w celu stworzenia nowego swiata. To tak w skrocie. Jednak najlepsze czego sie dowiedzialam, to powod zazdrosci kobiet oraz mezczyzn alkoholikow. Mianowicie zdaniem Freuda, kobieta jest zazdrosna o inne kobiety dlatego, poniewaz wypiera homoseksualne uczucie do tych kobiet. Wiec kobieta mowi: Ja jej nie kocham (o kobiecie o ktora jest zazdrosna) - On ja kocha, on chce ja miec. A tu tak naprawde chodzi o to, ze w podswiadomosci jest emocja Ja ja kocham, ja ja chce (czyli miec z nia seks).
Nie lepsze jest wytlumaczenie zazdrosci alkoholikow. A wiec facet topiacy smutki w alkoholu szuka pociechy ze swoimi kumplami dlatego, poniewaz nie znalazl tego czego potrzebuje w kobiecie. Wiec widzicie moje Panie – to wszystko nasza wina. Wybacz Swiecie!

Sama zwariuje po takich tezach. Nie odmawiam Freudowi wielkiego umyslu, jednak chyba przesadza czasami.

Druga czesc freudowkich klinicznych obserwacji odnosi sie do przykladu Dory. Dora to mloda 18 – letnia dziewczyna zaplatana w skomplikowane emocjonalne przywiazania. Przywiazanie do ojca, flirtowanie ze starszym zonatym facetem, przywiazanie do jego zony i generalnie wszedzie jest podobno przywiazana i ze wszystkimi sie identyfikuje. Wspomniany facer, Herr K robil do niej podchody, dawal podarunki, ktore ona przyjmowala, chodzil na spacery. Jednak kiedy sprobowal ja pocalowac – uderzyla go w twarz. Freud stwerdzil ze Dora byla zakochana w Herr K. Byl on takze identyfikacja jej ojca, ktorego bardzo kochala. Jednym slowem Dora wypierala te uczucie w podswiadomosc. Wdalam sie w dyskusje na ten temat na uczelni. Czy przypadkiem nie moze istniec inne rozwiazanie? Dla mnie jasno widac, ze albo dziewczyna chciala pozbyc sie Herr K i wciagnela go w jakas gre (poniewaz prosila ojca by go odeslal i jego zone takze), albo po prostu z powodu ojca zajetego romansem z zona Herr K, sama zaczela flirtowac z tym co pozostalo. Moze tu nie chodzi o zadne zakochanie tylko samotnosc lub odwet. Wowczas jeden chlopak odpowiedzial – Ale brala przeciez prezenty od niego?
I tak wlasnie wyszla roznica w mysleniu kobiet i mezczyzn. Dla kobiety flirt moze byc poczatkiem i rownoczesnie koncem, dla faceta oznacza to poczatek i kontynuacje do nastepnych krokow.

Ah, to tez jest dobre. Facet w podswiadomosci traktuje penisa jako odzielna osobe (ok, moze to i prawda;)), a kobieta w podswiadomosci marzy takze o penisie (kompleks kastracji) jak facet wiec chce go posiasc. Pozostaje mi stwierdzenie, zalezy ktorego hahahahaha (irlandzkie poczucie humoru;))

I tak siedze w problemach seksualno – emocjonalnych Fredowskiego swiata.
Trzymajcie za mnie kciuki :))

niedziela, 19 kwietnia 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...

- Co znaczy rozumieć?
- Nie wybielać. Nie oczerniać. Nie koloryzować.
- Co to znaczy?
- Nie wymyślać. Nie spekulować. Nie kombinować.
Być faktem i konstatować fakty.

To pytanie: jeżeli nikt i nic nie może mnie uwolnić raz na zawsze, ostatecznie, bezpowrotnie od całego mojego cierpienia i od wszystkich moich lęków, i od lęku przed śmiercią przede wszystkim - to może ja sam mogę od tego wszystkiego uwolnić się? To pytanie. I to pytanie (i wszystko, co się w odpowiedzi na to pytanie kryje) może ci podpowiedzieć człowiek-nikt. I to już należy do prawdziwej pomocy. Pokazać drugiemu człowiekowi, unaocznić mu jasno, prosto i dokładnie, że nikt i nic nie może mu prawdziwie pomóc, to znaczy uwolnić go raz na zawsze od wszystkiego, co go męczy, dręczy, torturuje i - wcześniej czy później - morduje.
Nikt i nic, a więc nie pozostaje nic innego i nikt inny, jak zdać się na samego siebie. Obrócić się do siebie.
Bo wtedy, być może.
Prawdziwie więc pomóc można tylko negatywnie, nie pozytywnie. Pozytywnie można komuś złożyć kondolencje, można podarować Armii Zbawienia milion dolarów, jeżeli było się tak nieuważnym, czyli tak nieżywym, że dopuściło się do zgromadzenia u siebie takiej sumy, która w taki czy owaki sposób musi pochodzić z eksploatacji bliźnich. Pozytywnie można komuś dotrzymać towarzystwa w ciężkiej chwili, ustąpić miejsca w autobusie, przeprowadzić ślepca przez ruchliwą ulicę, w razie jakiegoś nagłego wypadku udzielić komuś pierwszej pomocy (znając się na rzeczy), zanim nadjedzie pogotowie, ratować ludzi i dobytek w czasie pożaru i sto tysięcy innych rzeczy małych i dużych. I jest oczywiste, że należy tak postępować, w ten naturalny, wręcz organiczny sposób. Współczuć ludziom i dzielić się z nimi wszystkim, co ma się za dużo. A macie tyle rzeczy za dużo! Nie wyobrażasz sobie nawet ile. Człowiek, który przyłapuje się na tym, że ma w szafie dwadzieścia koszul i który nie rozdaje przynajmniej piętnastu wśród znajomych czy nieznajomych, o których mu wiadomo lub co do których może domyślić się, że są biedni i że mają po jednej koszuli lub po półtorej - jest człowiekiem zgubionym. Tak zgubionym jak nie używana bezcielesna koszula w czeluściach szafy. Ta koszula, jak i jej właściciel służą jedynie do tego, żeby być zjedzeni przez mole. To wszystko jest oczywiste. Rozwodzić się nad tym, to babrać się, to mącić czystą wodę.
Więc jest pomoc pozytywna i jest pomoc negatywna. Nic nie ujmując tej pierwszej trzeba powiedzieć, że ta druga jest prawdziwa, gdyż w intencji swojej wykracza poza czasowość. Pozytywnie może pomóc każdy, oczywiście również każdy człowiek-nikt. Negatywnie natomiast pomóc mogą tylko ludzie-nikt. Wyłącznie oni. I to jest odpowiedź na twoje pytanie, czy człowiek-nikt, który sam pomocy nie potrzebuje, może jej udzielić drugiemu człowiekowi. Człowiek-nikt to jest właśnie człowiek-pomoc, pomoc chodząca, pomoc wędrująca, pomoc promieniująca, rycerz pomocy. Może pomóc i tak i tak, pozytywnie i negatywnie. Może nawet pomóc pozytywnie i negatywnie jednocześnie.

Edward Stachura

środa, 15 kwietnia 2009

Schemat uczuciowy.

Czesto zastanawiam sie nad swoimi programami. Bardzo czesto. Ok, przyznaje sie, codzien cos mi do glowy przychodzi ;)))) Jeden z wielu, ktory staralam sie rozpracowac ostatnio dotyczyl jakich facetow wybieram, lub jacy mnie wybieraja? A to dlatego, ze ostatnia przygoda z p. Maska byla nie pierwsza i nie ostatnia z kategorii: Swiat Pokreconych. I tak sobie rozwazalam i nie moglam znalezc zadnego wspolnego mianownika, poniewaz moje zwiazki byly tak rozne, z tak roznymi facetami, ze wydawalo mi sie iz chyba nie zakleszczylam sie w zadnym powtarzaniu znanych podswiadomosci schematow. Jednak musi byc cos nie tak, skoro tak ciezko mi dogodzic i zwiazki konczyly sie - i tu sie przyznaje - czesto z powodu mojej irytacji i rozczarowania.

I tak drazylam, rozmawialam z ludzmi, ktorzy mnie choc troche znaja, rozmawialam ze soba, analizowalam. Od ludzi najczesciej slyszalam echo ich wyuczonych lub zaslyszanych hipotez; ojciec pil - to wybierasz pewnie tych pijacych. No akurat nie, zdarzylo mi sie to raz i tez nie moge powiedziec, ze facet sie zapijal, choc byl destrukcyjny w zachowaniach. A moj dlugoletni zwiazek takze byl w normie. Facet byl normalny w piciu, w balansie. Choc ja nie akceptowalam nawet malej kropli wodki. Bylam tez z tymi co nie pija i tych bylo zdecydowanie wiecej. Nie pijacy, nie palacy. Poprzez nie pijacy znaczy, nie upijacy sie z kumplami jak przyslowiowy polak, nie zlopiacy wodki co weekend, lub piwska. Tylko jedno piwko czasami, winko albo w ogole. Tak, to mozna powiedziec, ze przewaza. Zalozmy, ze jest to jakas moja norma podswiadoma - statystycznie wychodzi, ze szukam abstynentow, choc sama nim nie jestem. Dalej - na pewno moge stwierdzic ze przyciagam ludzi pokreconych, odstajacych od wiekszosci i takich najlepiej rozumiem. Bo sama za "normalna" nie jestem. Przez norme rozumiemy zachowania w pewnej konwencji, normie spolecznej. A ja mam wieczna ochote jej zaprzeczac.

Drazac glebiej, spojrzmy wstecz - moge powiedziec z cala pewnoscia, ze tylko jeden facet miescil sie w normie normalnego chlopaka. Czyli takich jakich wielu. I to byl moj najdluzszy zwiazek. Zwiazek, w ktorym nic nie czulam. Reszta zwiazkow jakos jest dziwnie obfitujaca w jakies przegiecia. Ostatni - na temat masek, juz opisalam. Poprzedni z DDA destrukcyjnym. A jeszcze inne obfitowaly zawsze w jakies zawilosci. Nigdy prosto i naturalnie - jak byc powinno. I konczyly sie ciezkimi ciosami.

Mialam bardzo ciekawa rozmowe z kolezanka :

iza (8-04-2009 23:43) tyle ze co jest ze mna, ze nie takich przyciagam


iza (8-04-2009 23:44)tylko samych wariatow:)


asia (8-04-2009 23:43)


ja mam podobnie i stwierdzilam ze nie bede tego analizowala


asia (8-04-2009 23:44)moze dlatego ze jestes Pania psycholog :)


asia (8-04-2009 23:44)i przyciagasz wariatów :)


iza (8-04-2009 23:44)no wlasnie


asia (8-04-2009 23:44)co sie chca na Tobie wesprzec :0


asia (8-04-2009 23:44)i dowartosciowac


iza (8-04-2009 23:44)tez tak mysle cholera


iza (8-04-2009 23:44)tak to chyba wyglada


iza (8-04-2009 23:44)bo normalni nie sa zainteresowani


asia (8-04-2009 23:44)a ja przyciagam albo takich co chca sie bawic albo takich co nie chca sie wiazac


iza (8-04-2009 23:44)i mam przechlapane:)


asia (8-04-2009 23:44)i kolko sie zamyka


asia (8-04-2009 23:45)chcialabys cale zycie nianczyc(facetow) emocjonalnie? ;)


iza (8-04-2009 23:46)o nie, nie dalabym rady byc 24 godz na dobe terapeuta. tyle ze


iza(8-04-2009 23:46)moze ja mam za wysokie wymagania emocjonalne? :)


asia (8-04-2009 23:46)jakbym slyszala dzisiaj swoja kolezanke


asia (8-04-2009 23:47)sprawiasz wrazenie niezaleznej, pewnej siebie kobiety, ktora wie czego chce itd


asia (8-04-2009 23:47)moze dlatego przyciagasz takich fajtlapow


iza (8-04-2009 23:47)ja wiem czego chce


asia (8-04-2009 23:48)a odpychasz takich co sami sa silni a szukaja zagubionych kobietet


iza (8-04-2009 23:48)i jestem silna, ale bycie silnym nie oznacza byciem ciagle w sile


asia (8-04-2009 23:48)no wlasnie, wiesz czego chcesz


iza (8-04-2009 23:48)ale z silnymi nie ma co gadac, bo chca ze mna walczyc


iza (8-04-2009 23:48)cos w tym jest...


asia (8-04-2009 23:48)ja moze teraz za bardzo mierze swoja miara ale czasem mam takie wrazenie


asia (8-04-2009 23:48)dokladnie


asia (8-04-2009 23:49)i ja tez zauwazylam ze przyciagam takich slabych


asia (8-04-2009 23:49)a mnie tacy nie interesuja


asia (8-04-2009 23:49)a jak silny to znowu sie klocimy caly czas


iza(8-04-2009 23:49)ale ja nie umiem byc inna, bo taka jestem w postawie naturalnie


asia (8-04-2009 23:50)no ja tez nie zamierzam nikogo innego udawac


asia (8-04-2009 23:50)ja to nieraz tak patrze na inne pary i sobie mysle jak sie ludzie znajduja ze trafiaja na ta osobe itd na normalnych , fajnych facetow


asia (8-04-2009 23:50)a ja zawsze na jakis zjebow z problemami emocjonalnymi


iza (8-04-2009 23:51)haha


iza (8-04-2009 23:51)no wlasnie ja tez


iza (8-04-2009 23:51)byle jeszcze posiadali madrosc... wtedy byloby jak trzeba :)

No wlasnie. Moja ukochana nauka, psychologia, filozofia. To odkrywanie daje mi najwyzsze szczescie, jednak w innym aspekcie moze to byc przeklenstwo. Ta sfera wplywa na moje zycie osobiste, a spoleczenstwo - czy nam sie to podoba czy nie - ma swoje generalne tendencje w zachowaniach. Im wiecej wiem, im wiecej rozwazam i rozumiem, tym trudniej jest znalezc ludzi do rozmowy na tym samym poziomie. To czesto moze dac rezultat typowego outsider-a, samotnika wsrod tlumu. Ja samotnikiem nie jestem i mam szczescie znajdowac perelki ze swojego "rodu" (chocby na tym blogu:)). Jednak jezeli chodzi o zycie uczuciowe? Tu zaczynaja sie schody.

Ostatnio rozmawialam z bratem. Opowiadal mi o swojej pracy i rzucil nagle tekst - w pracy jak jestem wsrod ludzi mozesz byc pewna ze jak bedzie wariat* to przyklei sie wlasnie do mnie. Ja ich po prostu przyciagam. Bogowie, ja mam to samo! - wykrzyknelam. Dlatego - ciagnal brat - bo mi to nie przeszkadza, jestem cierpliwy, lubie sluchac dziwnych rzeczy, obserwowac dziwne zachowania, wiem, ze sam jestem dziwny. A tacy ludzie maja najwiecej ciekawych rzeczy do powiedzenia.
*wariat - tutaj osoba odstajaca od ogolu.

No wlasnie, tyle ze ciezko znalezc dziwna dziewczyne, osobiscie malo takich znam. Moze dlatego, ze jestem kobieta i jest to jakas bariera plciowa lub bariera w moim mozgu. Ale wsrod meskiego grona nie mam problemu znalezc dziwne okazy. I wowczas moj brat moze okazywac otwartosc do rozmowy, ale kiedy ja to robie, czesto jest to mylone z tym, ze jestem zainteresowana. Albo jeszcze czesciej - ze tak dobrze ich rozumiem i sami wpadaja emocjonalnie. A jak wpadaja emocjonalnie i wystarczajaco dlugo mnie "gonia" wowczas przekonuja mnie do proby zacisniecia wiezow. I wtedy koniec. Zaczyna sie jazda bez trzymanki. Bo co innego kiedy ktos jest pokrecony przez zycie ale ma madrosc, sam wie wiele rzeczy o sobie i swiecie i jeszcze sie rozwija. Ale co innego kiedy ktos jest pokrecony i tkwi w tym, czesto niestety nieszczesliwie niezrozumiany, zakleszczony w jednym spojrzeniu na swiat i przewaznie jest wrogi. A ode mnie mozliwe iz oczekuje podswiadomie "leku na cale zlo". Poniewaz ja rozumiem. Poniewaz ja slucham. Ok, ja rozumiem i slucham cala soba, ale to nie oznacza, ze bede glaskac i nie oczekiwac postepow w nauce.

Niestety w swoim doswiadczeniu i obserwacji ze swiata wariatow i ich zycia w zwiazkach wylania sie tendencja braku samorefleksji przynajmniej jednej osoby. Wowczas, jak te dwa wariaty juz sie odnajda w tym matrix-ie to jeden z nich cos ze soba robi; szuka odpowiedzi, analizuje, idzie do przodu i sa dni kiedy wykonczony emocjonalnie z jezykiem do pasa , ktory czasami zawija mu sie w okol nog, pada jak dlugi. Ten drugi wariat generalizujac przewaznie nic nie robi tylko tkwi w swoim swiecie cierpien, drapie, gryzie, robi co chce i zada ciaglej uwagi. Wowczas na pewno balans w zwiazku i pomoc w rozplataniu jezyka w okol kostek partnerowi ulega wykresleniu ze spraw waznych. I tak "tancowaly dwa wariaty, jeden duzy, drugi maly". Nawzajem wysysajac energie zaczynaja sie dusic i irytowac. To murowany brak rozwoju zwiazku.


Ale wezmy inny przyklad - wariat i normal. Wiec tutaj takze nie jest dobrze, bo jak normalny zrozumie wariata? Jak wytrzyma walke o zwykly stabilny dzien, ktora czasami trzeba stoczyc z demonami? Z facetami typu "normal" ani razu nie udalo mi sie glebiej porozmawiac. A glebiej dla pozszywanej duszy zawsze oznacza ekstremalnie gleboko, poniewaz wlasnie tam siegnela dusza, kiedy nie byla zaopatrzona w wystarczajaco duzo psychicznej energi by nie sfiksowac, albo ladniej i pozytywniej - by dostac kopa do rozwoju emocjonalnego przewyzszajacego wielu;))) A ta droga bedzie juz zawsze czescia JA. Nie da sie od niej uciec. Nie da sie zignorowac. Nawet jakbysmy chcieli. I taki "normal" zafascynowany innoscia, szukajacy roznorodnosci spotyka wariata, ktory taka roznorodnosc i nieodkryty lad reprezentuje. Normal ma duzo energi i wierzy, ze uleczy wariata, albo ze zycie w jego swiecie bedzie mu odpowiadac. Szczesliwiec - jezeli wariat ma tendencje do samorefleksji, a normal ma osobowosc wspomagajaca i tendencje do trafnej analizy. Plus inteligencje emocjonalna na poziomie. Ale przewaznie i tutaj sa rozbieznosci. Wariat zaczyna pokazywac swoja otchlan, z duzymi oczami wiedzy na tematy nieprzyjemne. Jeszcze wszystko ma swoja logiczna calosc, normal nie gubi sie w labiryncie emocji - ok, ciezkie dziecinstwo, rodzice, ludzie, problemy tu i tam. Ale niech normal zrozumie wariata, ktory - jezeli nalezy do tych obdarzonych samorefleksja - wykonal juz jakas prace nad soba i widzi w sobie takze swiatlo, poruszony potrzeba dzielenia bliskosci z druga osoba mowi; WIESZ, MOJ SMUTEK JEST JUZ RADOSNY. Bogowie, jak smutek moze byc radosny!!! - normal zaczyna sie gubic. Jak mozna jesc makaron z kluskami???? Smutek to smutek, stan zly, niechciany, trzeba zrobic wszystko by sie go pozbyc. To jest myslenie normalne. Albo, POZWOL MI PLAKAC, LZY SA DOBRE. Madonno! Jak lzy sa dobre - mysli normal - placze sie, kiedy cos boli, kiedy cos jest zle. Trzeba je powstrzymac, trzeba je osuszyc!!!

Nie bede sie rozpisywac nad moim tekstem, ze lubie wampiry a plakat na mojej scianie to jedna wielka wampirza dziewczyna. Ten tekst juz w ogole w swiecie normal jest podciagany do znaczenia krwi i przemocy. Normal nie pomysli, ze moze chodzi tu o zatracenie i tesknote za sloncem - moje podswiadome ja.

Moge tak pisac na ten temat i cala noc, bo mysli opetaly mnie gwaltownie - ale jest juz pozno. Wiec zakoncze tu swoje wywody z kilkoma czesciami od ukladanki w reku, jednak bez pewnej analizy; Jakich facetow wybieram podswiadomie, albo jacy faceci mnie wybieraja?

Pomysle o tym jutro - powtorze za pania Scarlett O'Hara.

Dobranoc.

piątek, 3 kwietnia 2009

Zapisalam w czerwonym notesie...


"I just try to be the best I can be and hope that is the best ever."

........



Techniki Przeprogramowania.

"(....) decentrowanie (jest to) nieutozsamianie sie z naplywajacymi uczuciami lub myslami. Oznacza to, ze nie zwalczamy jakichs mysli, ale i nie trzymamy sie ich z uporem. Przyjmujemy taka postawe , jaka mamy gdy patrzymy na rzeke. Widzac galaz czy kwiat, ktory po niej plynie , nie mamy przymusu, by zatrzymac ten widok. Patrzymy na to co sie pojawia i na to, co odplywa. Odnotowujemy to bez oceniania. (...) Czyli stojac troche z boku przygladamy sie naszym przezyciom, pozwalajac im przeplywac jak rzece.

Tak chodzi o traktowanie tresci swiadomosci - uczuc, mysli, fantazji, itp. - jako czegos co jest przedmiotem zyczliwej uwagi. Nie osadzamy tego w zaden sposob. W zasadzie to jest podstawa wielu terapii. (...)

Jak sie tego nauczyc?


Siadamy wyprostowani, bo jak siedzimy pokurczeni, zgieci, to wtedy mamy wiecej natretnych mysli. Rozluzniamy sie. Oddychamy tak jak zazwyczaj. Przygladamy sie, co sie dzieje w nas, w okol nas. I odnotowujemy to : o, cos kapie, o, czuje posladek, na ktorym siedze, ptak zakwilil za oknem. Nie chodzi o to, zeby to nazwac. Wyobrazmy sobie, ze trzymamy latarke i snop swiatla pada w roznych kierunkach, a my odnotowujemy to, co widzimy. Dostrzegam mysl lub uczucie, odnotowuje i puszczam je. Jezeli trudno mi sie od jakiejs tresci uwolnic, to robie przy tym wdech i wydech. Przy wydechu latwiej rozluzniaja sie miesnie i jakos latwiej pozwolic odplynac mysli. To mozna praktykowac w kazdych okolicznosciach; gdy jestesmy w trudnej sytuacji z kimkolwiek, gdy robi nam sie smutno, odnotowujemy to, robimy wdech, po chwili smutek przeplywa, pojawia sie cos nastepnego. Wiele uczuc utrwalamy w sobie, probujac je zwalczyc. Lepiej wejsc w nie i zobaczyc, co to za uczucie, oddychajac przy tym spokojnie. (...)

Podobnie jak jestesmy w kinie. Placzemy na filmie, potem wycieramy lzy, idziemy na cole z przyjaciolmi i juz nie myslimy o losach bohatera. W tym momencie, w ktorym jest cos aktualne, doswiadczam tego, a potem pojawia sie cos nastepnego. Pozwalamy sobie doswiadczac uczuc w takim stopniu, w jakim sa, a jednoczesnie zdajemy sobie z tego sprawe. Wzmacniamy w ten sposob MIESIEN UWAGI. "Ubocznym efektem" form terapii jest to, ze pacjent zaczyna uczyc sie gospodorowania swoja uwaga. Nie mamy wplywu na to, jakie przezywamy emocje albo jakie mysli nam sie pojawiaja, ale mamy wplyw na nasza uwage. Co nie znaczy, ze pograzamy sie w egocentrycznej onanijnej uwadze na sobie. Ten sposob istnienia polega na obecnosci. Doswiadczamy zywo tego, czego doswiadczamy, ale to nas nie ogranicza. Jestesmy przytomni, bedac z inna osoba, reagujemy na nia, nie na swoje odpryski z przeszlosci. W zaleglym smutku, w depresji, slabiej odczuwamy i ludzi i siebie (...)

Czy mozna uniknac smutku i cierpienia?

(..) "Bol jest w zyciu nieunikniony, ale cierpienie jest opcjonalne" - czyli do wyboru. Jezeli zawieszaja nam medal na piersiach i przypadkowo wbijaja szpilke w piers, to boli ale nie powoduje cierpienia. Poniewaz radosc z medalu i swiadomosc, ze uklucie wiaze sie ze slawa, chwala i prestizem sprawiaja, ze nie cierpimy, choc nas boli. Mloda dziewczyna dostaje miesiaczki, boli ja brzuch, ale cieszy sie, ze ja boli, bo skonczyl sie miesiac obaw. Bol niekoniecznie musi byc cierpieniem. Znaczenie jakie nadajemy naszemu doswiadczeniu decyduje o tym, czy cierpimy czy nie. (...) "

Charaktery, nr11(118) listopad 2006

Izabell:

Nie moglabym Wam lepiej wytlumaczyc w slowach swojej techniki, ktora uzywam do wlasnej autoterapii, a ktora opisala psychoterapeutka w felietonie. Jest to jakoby dla mnie naturalne. Jeszcze zanim dowiedzialam sie o istnieniu przeroznych technik psychoterapeutycznych, juz ich nieswiadomie uzywalam. A jak do tego dochodzilam, bez konkretnej wiedzy? Wsluchujac sie w siebie i sprawdzajac, ktore techniki na mnie dzialaja. Ja wiem, ze wszystko nosimy w sobie. Czyli; jezeli jestem w depresji to pomaga mi przebywanie wsrod ludzi, rozmowa z nimi czy zamkniecie drzwi i odciecie sie od bodzcow? Czy kiedy jestem zla, to odzyskanie kontroli pomaga mi jeden, trzeci, dziesiaty wdech, czy raczej wyjscie z pomieszczenia by porozmawiac ze soba i powalic w sciane? Rozmowa z samym soba, bardzo szczera i czesto bolesna rozmowa - wierzcie mi, to krok milowy!

Decentracja - ta forma postawy dziala na mnie wysmienicie. I tak; biore krok z okregu swoich zaprogramowanych reakcji i przygladam sie jak naukowiec komorkom pod mikroskopem. Najpierw pytam siebie - co jest we mnie, ze tak reaguje, tak czuje? Nie co jest zle ze swiatem, co jest z tymi ludzmi. Analiza zewnetrzna nastapi pozniej, bo swiat zewnetrzny jest wazna czescia wplywu na moja psychike. Ale najpierw jestem ze soba! Tak przyjrzalam sie swoim emocjom do ojca, do matki. Zauwazylam je, zaakceptowalam, ze nie bylo tak jak byc powinno, ze to nie fair. Przykleilam sie do tych bolesnych emocji, poplakalam, pozalilam sie, podrapalam swiat. I potem dmuchnelam i latawce tych emocji poszybowaly w przestworza. W koncu dojrzalam plusy takowego dziecinstwa. Czy odczuwalabym tak swoja droge, jak teraz, ze jest moja, bez tych doswiadczen? A to straszne nie wiedziec dokad sie zmierza. Im lucky Girl!

Wchodzilam i wchodze w najgorsze sztormy swoich emocji. W te najciezsze. I patrze, i analizuje a potem ..puszczam. One plyna. I niczego nigdy nie zaluje. Zadnego rozdzialu zycia, ktory zamknelam i ktory rozpoczelam. Wybaczam sobie jak cos spartaczylam, nagradzam siebie, jak cos zbudowalam.

Wizualizacja jest tutaj takze bardzo pomocna. W wyobrazni zapisalam wszystko w ksiazce pod tytulem Dziecinstwo. Przeczytalam ja od deski do deski kilkaset razy. Przyjrzalam sie obrazkom. Dalam sobie czas na wszelkie emocje. Pozwolilam im plynac. I kiedy nikt nie kazal mi wybaczyc ojcu, (bo jest jednak Twoim ojcem - mowili), kiedy dalam sobie prawo do nienawisci, zalu i pozwolilam temu plynac - zwyczajnie to przeplynelo. Ci co czytaja mojego bloga od poczatku, w pierwotnym blogu moga przeczytac moje wlasne slowa; " nienawidze go, nie musze go kochac, nie musze mu wybaczac." I nadal uwazam, ze nie musze. Ale nie trzymam sie tego. To plynie i mnie oczyszcza. Az w koncu staje sie.

Na poparcie moich spostrzezen zaanalizujmy proste przeslanki z bloga. Pierwotny blog (patrz obok) - szary blog, z cytatami mowiacymi o smutku, zalu i cierpieniu. O utracie. O samotnosci. A teraz spojrzcie na mojego bloga - kolory sie zmienily. Sa cieple, rumiane i pachnace. Spojrzcie na moje cytaty - ulepszysz terazniejszosc jutro bedzie lepiej. Spojrzcie na moj opis? Nie jest juz krotki, mowiacy o niepewnosci i zagubieniu. Ale dlugi, mowiacy o podrozy i z dobrym zakonczeniem. Ja plyne. Ah Wszechswiecie, jak dobrze jest plynac!

Miesien uwagi - niestety nie kazdy ma sile by go wycwiczyc. Nie kazdy ma ochote na silownie emocjonalna. Zaden psycholog nie pomoze, jezeli nie jest sie w stanie schylic glowy i przyznac do wewnetrznych tam, z ktorymi nie dajemy sobie rady. Jezeli nie umiemy - nie sluchac - ale wsluchiwac sie w doswiadczenia innych osob. Jezeli pokornie nie damy sobie przyzwolenia na niewiedze . A przede wszystkim bez motywacji do otworzenia tychze tam przez ktore cierpimy - nikt i nic nie pchnie nas do zmian. W koncu woda dostaje sie do pluc i moze udusic... Strach otworzyc takie tamy!!!

"Jestesmy przytomni, bedac z inna osoba, reagujemy na nia, nie na swoje odpryski z przeszlosci."- wlasnie tak! Wspominalam Wam kiedys o utracie swiadomosci w roznych momentach - jak ja to nazywam. Bedac w zwiazku - jezeli kogos bardzo lubie- potrafie bardzo zatracic swiadomosc. Jest to dziwne uczucie - rozpoznaje je doskonale ale moj miesien utrzymania tej uwagi nie jest w tych sytuacjach jeszcze wycwiczony. Jest to uczucie "nie-bycia". Patrze, slucham, wiem ze nadal jestem, ale ogolnie nie odczuwam, ze jestem. Tylko wiem. I odrazu reaguje - bez zastanowienia. Z ta uwaga to ciezka robota. Z ludzmi, ktorzy nie sa w moim bliskim kregu - jest mi o wiele latwiej. Ale Ci co znajduja miejsce w moim sercu - niestety zatracam sie. Wtedy cierpie. Tama zaciska mi sie na sercu i miazdzy moja kontrole. Ale trzeba probowac do skutku. Praktyka, praktyka, praktyka. Konsekwencja, konsekwencja, konsekwencja.

"Znaczenie jakie nadajemy naszemu doswiadczeniu decyduje o tym, czy cierpimy czy nie." - moje podejscie to lekcja. A ja uwielbiam sie uczyc. Wyciagam wnioski, wizualizuje je. Wyobrazam sobie, ze spotykam Medrca i on mowi - takie jest zycie. Nikt nie jest doskonaly. Doswiadczaj tego co buduje i tego co niszczy. Niech wszystko plynie i w rzece sie rozplynie (zrymowao mi sie:)). Wsluchuje sie w siebie, a potem wybaczam sobie i innym. A to dlatego ze rozumiem, ucze sie o ludziach i zyciu poprzez wewnetrzne otwarcie na te lekcje. Nie mowie, ze mnie nie boli, albo ze nie czuje sie rozczarowana. Nie mowie, ze we mnie wieczna radocha. Nie raz gryzlam sciany i pewnie nie raz bede jeszcze. Potrzebujemy takich emocji by zachowac balans w umysle. Ale to takze minie. Nie chce by moj umysl zatrzymal sie w przeszlosci. By odczuwal cos co bylo 20, 10 czy 5 lat temy. Czy to nie jest bezsensu? Wszystko idzie do przodu ale moj umysl zamrozony jak dinozaury w epoce lodowcowej. Najwiekszym cierpieniem jest dla mnie stanie w miejscu.

"Smutek to nie to samo co melancholia, depresja, czy rozpacz. Tamte stany emocjonalne cechuja sie wstrzymaniem wewnetrznego ruchu, kojarza sie z pustka. Smutek zas jest zywy, on plynie."

czwartek, 2 kwietnia 2009

Dialogi.

- Prosisz mnie o pomoc w problemach. Prosisz mnie jasno - o sile, o sprzyjajacy los, o slonce, o spelnione marzenia, o zdrowie. Ale nigdy w Twoim zyciu nie slyszalem prosby o milosc. Popros o nia, a bedzie Ci dane.
- Nigdy nie przyszlo mi to do glowy..... a slowa nie umieja mi przejsc przez gardlo....


Zrozumialam, ze nigdy nie uwzglednialam tego w planach. Jako cos niepotrzebne, nie dla mnie...