"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 15 czerwca 2013

Wanka-Wstanka

W ostatnich tygodniach moja energia nie grzeszyla ogniem. Wiele rzeczy spadlo za jednym razem, od stresujacych i wymagajacych mojej emocjonalnej energii wydarzen w pracy, po ciazacy na mnie przedluzajacy sie wraz z zimnem w tym roku SAD, po smierc mojego zwierzecego przyjaciela.... I pare jeszcze dodatkowych irytujacych “pchelek”. Nie zeby to bylo cos nowego w zyciu (w koncu na tym zycie polega) i ciezej bywalo, jednakze zachowawszy czlowiecza nature zawsze nacisk jest odczuwalny i trzeba sobie jakos radzic. W ostatnim tygodniu nastapilo w koncu odbicie. Ide znowu w gore, ale jeszcze na zielonym szczycie nie jestem. Choc duzo mam zielonego w kolo. W Irlandii przyszlo niespodziewane lato, najdluzsze w historii chyba, az tydzien (!). W weekend wylegiwalam sie na sloncu jak kot i wciagalam witamine D do mozgu. Drugi raz od 9 lat zalozylam sandaly i bikini w Irlandii! Nie ma co, zyc nie umierac. Nadal czuje jednak, ze nie jestem cala soba w tym sloncu. Od tygodni czulam kumulacje emocji, od calkowitego zniechecenia do zycia i struktury w jakiej operuje po calkowita martwote energii, ktora napedzala moja pasje, kreacje i inspiracje. Zdarzalo sie juz tak nie raz. I powiem Wam, ze rozumiem co Viktor Frankl mowil o utracie znaczenia, sensu w zyciu w swojej ksiazce “Czlowiek w poszukiwaniu sensu”. Kiedy trace z widoku swoj żagiew, wowczas nastepuje martwota. I tu nastepuja dwie rzeczy (ktore probuje wytlumaczyc moim nauczycielom namietnie). Na tym polega moim zdaniem wyciaganie siebie samego z dolkow zyciowych. Pierwsza rzecz, emocje. Druga, praca kognitywna naszego mozgu, czyli czesc prymitywna i czesc nowa. Czujemy sie zle, wszystko nam sie wali, potykamy sie, szarpiemy pod naplywem uczuc lub odwrotnie, nic nie czujemy i mamy wszystko w ciemnosciach dupy. I tu wiekszosc ludzi sie zatrzymuje… a potem laduja u terapeuty, psychiatry czy u wrozki. Emocje sie fiksuja, szaleja, lub na drugim ekstremum, w ogole ani sladu po nich w naszym odczuciu i zaczynamy miec jedna chec, skonczyc z tym, zapic sie, przepuscic wszystko lub samemu sie dobrze i bez myslenia puscic. Zrobic cos co w koncu ruszy nas wewnetrznie lub da upust emocjom. Ostatni dolek dal mi duzo do myslenia. Jak widac nawet w dupie mozna byc konstruktywnym, tylko trzeba poszukac – dzisiaj sarkazm mi sie chyba niezle tworzy – glebiej… haha (chyba jednak wracam do siebie:))

Pamietam takie pytanie, ktore wyczytalam w ksiazce p.Woydyllo o wankach wstankach, albo inaczej o sprezystosci emocjonalnej (resilience). Bedac w szkole patrzac na ludzi, ktorzy czesto zostaja w pewnych ciezkich dla nich emocjach zastanawialam sie dlaczego tyle mi sie udalo w pracy emocjonalnej i jeszcze pchalam uparcie kamien na gore a wielu z nich ciagle boryka sie z duzymi zawirowaniami. Zylam bolem tak jak oni, pamietam te ciemnosci. Czasami jak jestem w Polsce i doswiadczam tych samych schematow co 9 lat temu, te zachowania tzw. buraczane, zlosliwosci, oko za oko, agresja w glosie ktora zawsze byla przeze mnie odczuwalna, te pytania typowo tradycyjne (a kiedy dzieci, a kiedy maz etc?) zawsze czuje scisk w zoladku i oddech przeszlosci na plecach. Jednakze w tym samym czasie odczuwam wdziecznosc, ze zmienilam swoj caly swiat, najlepsza odwazna decyzja jaka podjelam. 2 tygodnie temu mialam gosci z Polski, znajomych ktorych znam 15 lat. Malzenstwo z dlugim stazem, dwoje dzieci i “wszystko dla dzieci”, przylepieni do jednej opcji zyciowej jak do kola ratunkowego. W rozmowach wylapywalam co rusz schematy mysleniowe i zachowania uwarunkowane poprzez kulture. To jeszcze nie byloby az takie zle gdyby nie fakt, ze nie widze w nich zycia... Kiedy wyjechali pozostalam z pytaniem, czy tak bym chciala aby moje zycie wygladalo? I dziwne, ze zycie wiekszosci moich znajomych wyglada jota w jote tak samo, praca, dzieci, praca, dzieci. Jakby ktos ich zaprogramowal. Mysle sobie, co czuja tam w srodku. Czy tez sie borykaja? Czy po prostu narzucaja sobie iluzje, ze tak wlasnie chca aby ich zycie wygladalo. U moich znajomych jest to drugie, moim zdaniem. Nie widac tam nawet juz kobiety i mezczyzny, a szkoda zatracic to w zwiazku. I tu przypomniala mi sie piosenka z mojego ulubionego filmu Piekna i Bestia, kiedy Bella spiewa o prowincjonalnym miasteczku, gdzie wszystko jest tak samo od lat, a ona chce czegos wiecej. Ja bylam i jestem wlasnie taka Bella. Zawsze chcialam czegos wiecej. Jakis wiecznie odczuwalny glod duszy.... I nie mowie o karierach czy jakichs innych plytkich jak dla mnie celach. Ale wlasnie o tych celach, glebokich, szerokich, przekraczajacych mnie sama a na pewno juz klatke, ktora daje poczucie bezpieczenstwa ale daje martwote. Ale wrocmy do tematu. Wiec na co sie sklada ta sprezystosc psychiczna?

Zawsze mialam wrazenie, ze jestem split (rozszczepiona, ale nie w sensie zaburzenia tozsamosci, choc kto wie, i to jest mozliwe;)) – czyli sa dwie czesci mnie. Jedna to ta spirytualna, duchowa, wrazliwa, druga to ta silna, racjonalna, kognitywnie ciagle w swojej glowie, analizujaca. Moja hipoteza dla wanki wstanki jest taka, iz gloryfikacja emocji i zbytnie plawienie sie w nich powoduje, ze czesto idziemy na dno. Na poczatku dzieje sie to poza naszym wyborem. Jako dzieci nie dokonujemy decyzji sily czy ugiecia sie swiadomie, jest to jakby wybor natury z jaka przyszlismy na swiat. Jednakze to jak przyjmiemy doswiadczenie zalezy od naszych kognitywnych procesow. Pracuja one od poczatku ale u kazdego inaczej. Kiedy sytuacja zostaje odebrana przez nasza kognitywne procesy, zostaje w jakis sposob zapisana emocjonalnie. Tyle, ze moja hipoteza zaklada, ze w zaleznosci od sily kognitywnego dzialania te emocje jak woda poprzez sito przelatuja lub nie aby wyladowac jako program umyslowy bardziej lub mniej zapisany. Jezeli sito posiada szerokie luki, wowczas emocje zalewaja nasz umysl. Pozniej plawimy sie w nich dlugo, nie radzimy sobie, czujemy ze emocje jak rozszalale wulkany rzadza naszym bytem i naszym umyslem. Mozemy nazwac to nadwrazliwoscia.  Jezeli sito jest bardzo geste, wowczas nastepuje kumulacja i pietrza sie one jak rzeka przy zamknietej tamie. Jednak my o tym nie wiemy (inaczej, represja, zamrozenie, zaprzeczenia itd). Wydaje sie wtedy, ze osoba jest jak skala, jakby szywna i emocjonalnie bez wiekszych fal. Inaczej jest z sitem o srednich lukach, ktore cos przepuszcza, cos tamuje, jednak rozprasza impakt zdarzen. Wowczas wanki wstanki, ani nie przytloczone nadmiarem emocji, ani kompletnie nie zablokowane jednoczesnie dostaja mozliwosc bycia elastycznym. Sa jakby w balansie, ktory pozwala na ruchy. Warto rozpoznac w sobie tendencje do zamrazania, negowania itd lub do zbytniej emocjonalnosci. Za tym idzie nie tylko przypatrzenie sie swoim emocjom, ale takze myslom, naszej filozofii zyciowej, wierzeniom i przekonaniom, ktore moga sie okazac nie nasze. Te dwa swiaty sie przenikaja i plynnosc pomiedzy nimi powoduje, ze ruszamy do przodu.

Od  dawna pamietam pewne wrazenie. Kiedy czuje, druga czesc przypatruje sie tym uczuciom, analizuje je, rozpoznaje, czy warto za nimi podazyc, czy nalezy je zaakceptowac, czy troche powalczyc. Ja patrzy na Mnie. I nigdy nie bylo to moim wyborem. Moja terapeutka mowi, ze nie spotkala jeszcze nikogo kto w sumie wychowal sie sam, i radzil sobie sam z problemami wyciagajac wnioski, a pozniej uzywal ich do wyciagania siebie z dolkow i zawirowan. Byla to cholernie ciezka praca. Pamietam ile lez wylewalam, w jakich ciemnosciach bylam, przeklinalam wszelkich bogow za swoj los – to ta czesc emocjonalna. Ale kognitywna mowila mi "nie poddawaj sie, sprobuj tego, potem tego, jestem z Toba, nie jestes sama”. Zawsze mialam takze dziwne poczucie ze ktos jest ze mna, we mnie. Nazywam to Glos, ale to jest wlasnie ta czesc Mnie, ktora mowi do Ja. Gdybyscie byli w mojej glowie uslyszelibyscie doslownie takie rozmowy:

- Wszystko jest do dupy, mam dosc. Mam dosc pracy, rutyny, ludzie mnie wkurzaja, co ja robie na tej planecie. Kto mnie tu przyslal??!!! (i kaskada emocji ciagnacych w dol, cialo traci energie, chce tylko spac, mozg zaweza widzenie, nawet slonce nie pomaga. Tutaj wiekszosc ludzi sie zatrzymuje, dlatego ciezko im ruszyc.)

- Alez Izabell, przesadzasz, spojrz obiektywnie. Czekalas na slonce, zielen, przebudzone drzewa? Sa. Jedziesz na wakacje za miesiac? Jedziesz. Masz coraz wiecej zamowien w fotografii, gdzie sama tworzysz wszystko od zera? Masz. Jestes juz na koncu drogi do pracy, ktora byla i jest Twoja pasja? Jestes. Gdzie tu jest tylko tak zle. Nie rycz Glupia ( jak widac w dialogach ze soba do siebie takze jestem sarkastyczna. Humor bardzo mi pomaga rozladowac emocje). Jestes zmeczona, to zrozumiale. Odpocznij. (kognitywna praca, ktora wyciaga jakby mnie tonaca na realny lad. A wyciaga mnie z krainy gdzie emocje tworza negatywna iluzje rzeczywistosci zewnetrznej).

- Ale ja zawsze mam pod gorke.
- Jak masz pod gorke? Teraz to juz lekki pagorek, nawet wzniesienie bym powiedziala. Pamietasz w jakiej czarnej otchlani bylas pare lat temu? To byly wtedy Himalaje, teraz to Bieszczady. (i zaczynam sie smiac sama do siebie. Otwartosc glowy pozwala na przyjecie wielu mozliwosci i reakcji. Czyli jakby rzeka plynie i pozwalamy sobie na wiele frywolnosci.)

Tak prowadze ze soba rozmowy – na poziomie emocjonalnym sa odczucia, to kognitywne prace powoduja wyciaganie siebie i powrot do balansu. Trzeba tylko po to siegnac. Brzmi to prosto, ale jezeli ktos jest bardziej emocjonalny lub bardziej kognitywny moze byc ciezko. W tym pierwszym emocje nie pozwalaja myslec, w tym drugim nie slyszy sie emocji. Rozmowa ze soba na zasadzie tezy i antytezy moze dac doskonale wyniki. Rozmawiam ze soba od zawsze, jednakze pozniej doczytalam sie, ze zasada ma swoja nazwe w psychologii i filozofii i jest stosowana w psychoterapii. Dlatego widze za i przeciw, debatuje za i przeciw, i jestem otwarta na za i przeciw. W szkole uslyszalam bardzo fajne, proste tlumaczenie dwoch mechanizmow o ktorych mowie - emocje, czyli prymitywna czesc mozgu (system nizszy). Kognitywne procesy, myslenie, wglebianie sie, analizowanie - to nowa czesc mozgu (system wyzszy). Moim zdaniem naszym celem w rozwoju jest nauka uzywania nowej czesci mozgu. To wlasnie ona daje nam przewage posrod innych zwierzat, mozemy wtedy madrze wybierac emocje za ktorymi warto podazyc. Bo nie jest tak, ze za kazda emocja warto podazac. Proste jak dla mnie powiedzenie - "wybieraj sercem" jest dla mnie problemowe. Czasami serce robi w nas konia, a potem jak decydujemy tworzyc swiat w okol nas, inni ludzie (dzieci np.) takze zaczna to odczuwac. Jednakze nie osiagnelismy bieglosci w uzywaniu tych wszystkich narzedzi. Wszelkie zlo, niszczenie, agresja, zlosliwosci, oko za oko itd itd bierze sie z braku glebi zrozumienia, ktora wplywa na glebie emocji. Agresja jest reakcja emocjonalna. Ludzie o silnym prymitywnym mozgu beda mieli problem aby przekroczyc siebie i swoje ciezkie emocje i stanac na wysokosci zadania.
Maly zewnetrzny bodziec i latwo przestac byc dumnym z siebie.

Przyznam sie, ze kiedy widze szybka reakcje agresywna, lub zlosliwa (ktora niestety latwo wywolac wsrod ludzi, jezeli ktos nie ma dystansu) wlacza mi sie obraz wlasnie widoku rozszalalego zwierzecia.  Poniewaz nowa czesc nie jest czesto uzywana nie reflektuje nad soba, ale za to emocje oceniaja zawsze na zewnetrz tzw. zewnetrzne centrum oceny. I aby nie bylo tak serio:)


Dokladnie o to chodzi Hihihihihihi

A teraz podam Wam przyklad ze swojego zycia.

Opowiedzialam swojej terapeutce, ze bylam na drodze do anoreksji. Wazylam 48 kg przy 170cm, spalam na wlasnej miednicy, nie mialam okresu 7 miesiecy. Zapytala sie czy ktos to zauwazyl. Ja, ze tak, zauwazyl i jeszcze mi gratulowali bo w Polsce wszyscy skupiaja sie nadmiernie na wygladzie. Kiedy schudlam, zaczelam pasowac do ich wizji atrakcyjnosci. Jednak sama zawrocilam z tej drogi. Po prostu podczas wielu rozmow ze soba i poprzez ciagle szukanie informacji zewnetrznych doszlo do mnie, ze nie tedy droga. Mialam wtedy ok 15-16 lat.  Byla zdziwona, ze w nastolatkowym wieku prostowalam sama wlasne drogi. Zapytala sie o mame, czy nie zauwazyla tego. Cos tam przebakiwala ale nigdy ze mna nie rozmawiala albo mnie nie prostowala. Pamietam swoje myslenie: najpierw, presja spoleczna, kolezanki nazywali mnie gruba, czulam sie brzydka. Pchnelo mnie to do zaprzestania jedzenia. Jednak z powodu konitywnej czulosci zaczelam wylapywac, ze cos jest nie tak. Myslenie, zastanawianie, chec wiedzy - to sa ogromne sily. I zaczal sie dialog Ja z Mnie: dlaczego chcesz byc chuda? Nie lubisz przeciez jak cos na Ciebie wplywa i Toba rzadzi, czemu sie dajesz teraz? Czyj glos masz w sobie, kolezanek czy Twoj osobisty na temat wlasnego ciala? Itd itd. I moja kognitywna czesc zaczela wyciagac tonacego z odmetow wplywow. I zaczelam jesc. Wszystko wrocilo do normy. Jednakze nie wrocilam do starych przyzwyczajen. Wypracowalam zdrowy styl zycia, duzo warzyw, owocow, chudego miesa i ryb. Znowu chec wiedzy pchnela mnie do czytania wszystkiego na ten temat, jak zdrowo zyc, jesc, dbac o siebie. Nie wyobrazam sobie sie glodzic teraz. Znowu dowod konstruktywnego uzycia gowna na poczet zakwitu pozniejszych kwiatkow.  Nie wrocilam do starych nawykow, na nowym doswiadczeniu zbudowalam nowa jakos. Tym razem na dobrej, zdrowej drodze.

Obecnie patrze na przeszlosc jako na cos dalekiego. Odzywa sie czasami ale nie jest to juz moj caly swiat, nie ma we mnie juz lez przeszlosci, to jest odczucie zamknietego rozdzialu, zaloba sie zakonczyla. Juz na takie setne czesci rozlozylam swoje dziecinstwo, ze teraz tylko przypatruje sie malym okruszkom gdzieniegdzie ktore wymknely sie ze zrodla. Wiem jak dzialam. Wybralam to co chce naprostowac, a to co mi sie podoba zostawiam. Przekroczylam swoje dziecinstwo i teraz patrze w przyszlosc. Wiem gdzie ide. Mysle takze, ze jestem szczesciara. Dostalam ciezki poczatek zycia, jednak dostalam takze narzedzie do przetrwania, to moja czesc kognitywna, ktora nie pozwalala mi zatopic sie do konca w bolu istnienia. Moj Brat np. juz jest troche inny. Pomimo widocznego myslenia emocje bardzo mocno wycisnely na nim pietno. Ostatnio pytalam sie mamy jaka bylam w dziecinstwie i jakie mialam stosunki z Bratem. Powiedziala, ze Brat od poczatku byl bardzo cieply i czuly. Opiekowal sie mna, zaprowadzal do przedszkola. Zawsze zastanawialo mnie dlaczego mam tyle emocji wzgledem niego. Oblewa mnie zawsze cieplo jak o nim mysle. Teraz juz wiem, on dal mi duzo ciepla, moj mozg to pamieta. Mowila takze, ze on wydawal sie zawsze bardzo wrazliwy. Ja jakby mniej plakalam. I to moj Brat dostal najwiecej kopow emocjonalnych od ojca. Tlumaczy to dlaczego Brat sie wycofal i zamknal w sobie. Zaczal dzialac na drugim ekstremum, kognitywnym, kompletnie odcinajac sie od emocji, ktore i tak widzialam. Przyjal duzo z powodu swojej wrazliwosci. Paradoksem jednak jest to, ze tez jestem nadwrazliwa, ale mam silnie rozwinieta czesc wyzsza, wiec potrafie sobie z tym poradzic. Wywarzalam te zamkniete drzwi, ktore Brat zatrzasnal nie raz, aby uwierzyl, ze jego cieplo i wrazliwosc jest tu jak najbardziej potrzebna. Ciagnelam do balansu, do elastycznosci, do korzystania z jak najwiekszej mozliwosci mozgu. Bylo ciezko nie raz. Ale ja sie nie poddaje tak latwo;) I teraz wszyscy kochamy sie mocno i to pokazujemy, ale takze uzywamy racjonalnosci, myslenia, kopa w dupe jak trzeba:) Ale kopa z miloscia:)


A na koniec ciekawy artykul, ktory przybliza bardziej dzisiejszy temat.
Pozdrawiam Was cieplo Moi Drodzy! 












 Charaktery, 2013

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

no tak i znów strzał w dziesiątke jesli chodzi o post :) juz Ci pisałam,ze zawsze zbiega się to z moim aktualnym "stanem". co do mnie,to radzę sobie podobnie,wewnętnie, gadam ze soba, przedstawiam sobie rózne warianty,tezy, obalam je albo trwam w nich. Ty,aby Cie akceptowano,przeszłaś fazę nie lubienia siebie czyli anoreksję,a ja "podlizywanie" sie ludziom,żeby mnie lubili itd. Teraz,tak jak Ty,szanuje i lubię siebie i jestem z siebie dumna,ze dałam radę, nigdy się nie poddałam. Ja nie mam rodziny,tzn. takiej ,ze mogę sie pogodzic, zrozumiec i kochac wzajemnie. Czasem w zyciu jest to awykonalne. Mam za to najprawdziwszych w świecie przyjaciół,przez P, są to 3 osoby,i to one stanowia moja rodzine. Oczywiście nad tym wszystkim jest mój Syn,którego staram sie wychowac jak nalepiej, spędzam z nim duzo czasu, umacniam jego wiarę w siebie,ale nie kaleczę nadgorliwoscią, uczę ze sami jestesmy odpowiedziali za swoje zycie i czyny ale zawsze może na mnie liczyc. Poza tym dotarło do mnie,że to moja Matka była katem a nie Ojciec-alkoholik. Owszem, sknocił mi zycie swoim piciem i całym tym bagażem, ale po prawdzie,gdybym była tak słabym człowiekiem jak on i spotkała takiego człowieka jak moja Matka, tez bym piła na umór. Niestety.jest moją Matka i nic na to nie poradzę ale nie ma władzy nade mną i to ją strasznie boli. mniejsza. chodzi o to,że teraz nastał czas i takie zdarzenia nastąpiły,że stałam sie "jeźdźcem apokalipsy", naprawde, zawsze zahukana i niepewna siebie,teraz mam w dłoni miecz,którym niszczono mnie przez lata. Moje poczucie własnej wartosci i niezłomnosć, budzi agresję wśród małych i głupich ludzi, którym kiedys dałam władzę nade mną. Jestem świadectwem na to,ze wszystko co robimy i jak traktujemy ludzi wraca do nas w dwójnasób.I,że cierpliwość popłaca. pozdrawiam.Agnieszka.

Izabell pisze...

Piekna historia Aga! :*

Anonimowy pisze...

:)nigdy nie myslałam tak o tym, ale chyba rzeczywiscie dość ładna historia,jak Feniks z popiołów :) A.

Izabell pisze...

no wlasnie, jakos innych historie zycia wydaja sie ciekawe, a sami nie mamy dystansu aby zobaczyc ze sami jestesmy bohaterami ciekawej fabu£y. Pare razy uslyszalam to od innych i tez bylam zdziwiona :)

Anonimowy pisze...

:) to fakt. Miłej niedzieli ! A.