"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



środa, 1 grudnia 2010

Welcome America...again - Florida cz.2

Kennedy Space Centre  - NASA. 

Oczywiscie naczytalam sie ksiazek Dan-a Browna I wpatrujac sie w rakiete gotowa do odpalenia za miesiac owczesnego czasu zastanawialam sie jaka machine polityczna jest ukryta za tym wszystkim, jakie sekrety I osiagniecia sa ukryte w tych murach, ktore az tchna od kreatywnosci I myslenia. Moj nowo zapoznany znajomy – hiponotyzer Brad pracowal kiedys w Nasa (czego on w zyciu nie robil) I opowiadal mi dodatkowe historie w trakcie zwiedzania. To bylo niesamowite widziec miejsce nawigacyjne pierwszego lotu na ksiezyc – stare, czarne telefony, stare, szare komputery.. to tam tworzyla sie historia. Dotknelam takze kamienia z ksiezyca  I tu przypomniala mi sie historia ktora pewnie doskonale znacie – a jak nie to przypomne. Kamien ksiezycowy zostal umieszczony w specjalnym jakby pojemniku I kazdy mogl wlozyc reke by zakosztowac nieba, jednak sam kamien byl….. wypolerowany I blyszczacy jak swietlik noca. Czy takie sa kamienie na ksiezycu? Po cholere musieli go upiekszac jakby sam w sobie nie byl wystarczajaco piekny. I tu historia bodajze z ksiazki De Mello, ktora przytaczam nie doslownie ale znaczenie jest takie samo – Pewien czlowiek zobaczywszy orla przystrzygl mu pazury, grzywe, zalozyl obrecze I powiedzial – teraz jestes idealnie piekny.


Mialam takze ciekawe zdarzenie w tym miejscu. Na srodku calego kompleksu stal wielki znak NASA gdzie wszyscy robili sobie zdjecie. I tak jakas kobieta robila zdjecie synowi I bodajze mezowi, kiedy my podeszlismy I Terry zagadnela z propozycja zrobienia im razem zdjecia, a oni wtedy nam. Kobieta prawie niezaregowala, nadal robiac zdjecia. Terry spojrzala sie na mnie, ja na nia… Jakos tak dziwnie znajomo – pomyslalam. Po jakims czasie w koncu kobieta odwrocila sie I nie wiele mowiac podala nam swoj aparat. Brad zagadnal – where are you come from? A mezczyzna ktory zdarzyl juz do nas podejsc odpowiedzial – Poland . Aaaaaaaaaaaaaaaaa – no I wszystko jasne! - pomyslalam. No to witam – odpowiedzialam po polsku. I tutaj jakby niebo sie otworzylo I slonce zalalo ziemie swoja swiatloscia. OOOoo, jak fajnie, nazywam sie Lukasz, ja Barbara etc etc Okazali sie bardzo mili, jednak pierwsze podejscie do otwartych nienalezalo – taka nasza kultura. Jednak ile pasji Lukasz wlozyl w zrobieniu nam odpowiednich zdjec…. Jestem wdzieczna J

Wieczor natomiast zapowiadal sie bardzo ciekawie – Brad mial swoj wystep hipnotyzerski. Bylam tego bardzo ciekawa. Smialam sie, ze na pewno wynajmie ludzi, ktorzy beda udawac zahipnotyzowanych. Zapadla ciemnosc I Brad wyciagnal paru ludzi ze sceny tlumaczac przy tym na czym hipnoza polega. To rozwialo troche moje chmury sarkazmu. Kiedy jestes wprowadzony w stan hipnozy czujesz sie jakbys byl pijany – po prostu you don’t care! Aha! – pomyslalam – generalnie hipnoza kojarzy sie z utrata swiadomosci,  to, ze jestes w rekach osoby, ktora latwo moze wykorzystac swoja wladze. Jednak nie o to chodzi – ciagnal Brad – jezeli tylko chcesz sie obudzic – zrobisz to – jezeli tylko nie chcesz byc zahipnotyzowany – to sie nie stanie bo to ty I tylko ty jestes w kontroli swojej woli. No tak – w taki stan to ja wierze – w koncu sama potrafie wprowadzic sie w stan, ktory moze wskazywac, iz niezle musze byc drinknieta, ale wcale tak nie jest. Stan upojenia, zapamietania, stan gdzie takze I don’t care. To co ludzie staraja sie osiagnac poprzez pijackie noce, lub narkotyki – szybkie uderzenie uczucia I don’t care oraz I can fly.
I tak osoby ktore byly otwarte na zabawe zostaly wprowadzone w gleboki stan upojenia I mowie Wam… robili takie rzeczy. Sami zobaczcie…


Zastanawialam sie czy oni tylko udaja by sie popisac przed znajomymi, czy naprawde dali sie az tak poniesc. Obserwowalam wszystko uwaznie, a nawet na koniec, gdzie Brad juz za kulisami poniektorych wybudzal (bo niektorzy wpadli po uszy), mialam okazje stac blisko tych ludzi, wpatrujac sie w ich zachowanie. Byli strasznie skolowani – a jeden wygladal jakby wypil dziesiatki drinkow. To bylo bardzo, bardzo  ciekawe doswiadczenie. Co nie oznacza, ze nie mam dziesiatek sceptycznych pytan, oj nie – nie J

Po tej wycieczce mialam jeszcze jeden dzien w Orlando – zdecydowalam sie odwiedzic Disney Hollywood studio park. I to byl kiepski pomysl – oprocz jednej rzeczy, reszta wynudzila mnie na smierc. Ta jedna rzecz to ulica stworzona na podobienstwo lat 50 – uwielbiam takie podroze w czasie. Zdjecia niedlugo.

Zapomnialam wspomniec, ze podczas wycieczki do Discovery Cove spotkalam sympatyczna turecka pare, w ktorej “emocjonalnie” zakochalam sie odrazu. Okazalo sie, ze zabukowali ten sam hostel w Miami w tych samych dniach, wiec odrazu mialam zaznajomionych ludzi na balowanie w Mami. Jednak okazalo sie ze nie wszystko poszlo jak sobie to wymarzylam. O tym w krotce...




Brak komentarzy: