"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



poniedziałek, 6 grudnia 2010

Welcome America...again - Florida cz. 3 ostatnia.

Miami  - popularni Policjanci z Miami , popularna plaza I popularne miejsce na imprezy. Bylam w wielu miejscach turystycznych I party - like, jednak Miami przeszlo moje oczekiwania – a raczej moj kapital energetyczny.

Pierwsze wrazenie po wyladowaniu w Miami bylo ….rzadne. W centrum – prawie w ogole ludzi, poniewaz wszystko miesci sie na Ocean Drive ; turysci, sklepy. Zabralam sie taksowka (gdzie taxi driver nie byl zamily – odchaczone do moich statystyk w glowie) I dojechalam do hostelu International. Muzyka byla tak glosna, ze nie moglam dokladnie uslyszec co recepcjonista do mnie mowil. Kiedy prosilam by powtorzyl, patrzyl sie na mnie z dziwna mina jakbym prosila o cos szokujacego (odchaczone w mojej prywatnej statystyce). W koncu dotarlam do pokoju I okazalo sie, ze wiekszosc ludzi to sasiedzi europejscy – z Niemiec, Czech, Slowacji. I tutaj sie nie zawiodlam, co nastepna osoba byla otwarta i opowiadala o swoim zyciu. 
Pierwsze kroki poniosly mnie oczywiscie na plaze – musze przyznac, ze nigdy nie widzialam tak niebieskiej wody – plaza szeroka, slonce niemilosiernie piecze. Usiadlam na piasku jak zwykle patrzac na ludzi I szukajac popularnych sztucznych piersi w jakoby te miasto ofitowalo hehe. Ale nic – dziewczyny naturalne, faceci takze, tylko ten wyryw…. Nigdy nie spotkalam sie z tak agresywnym zaczepianiem. Przejsc po plazy nie mozna spokojnie bez jakis zaczepek I tekstow. Kiedy siedzac poprawialam sobie wiazanie bikini na szyki, ni stad ni z owad jakis starszy facet podszedl I sie zapytal czy potrzebuje pomocy. Gosh…. I mialam miec wiele jeszcze takich dziwnych zachowan – zwykle pojscie po bulki do sklepu towarzyszyly teksty typu – hey, darling, how areee youuu? Z obcesowym tonem w glosie. Dobrze, ze czas kiedy bylam sama nie byl czesty, bo naprawde ciezko by mi bylo cieszyc sie pobytem w spokoju. Miami mozna okreslic jednym slowem – seks, drinks and the beach. Pierwsza noc zabalowalam – nie powiem. Szukalam miejsca salsowego I znalazlam jedno, ktore niestety bylo bardziej turystyczne, niz dla salsowiczow. Jednak koktajle byly przednie – bylam w kokosowym raju - a ja uwielbiam kokos. I tak zajadalam kokosowe lody, pilam kokosowy sok I kokosowe drinki. Jednak szybko znudzilam sie balowaniem, poniewaz nacisk na wydawanie pieniedzy I zachowania w klubach byly bardzo, ale to bardzo nie na moj styl. Jedno slowo  - over the top. Jeden koktajl kosztowal 16 dolarow – gdzie jeszcze trzeba dawac tipy, bo inaczej jest to zle widziane. Jezeli jadlam sama, nie bylam milo obslugiwana poniewaz wiadomo – tip nie bedzie wysoki. Czulam ze chciano sie mnie najszybciej pozbyc (nie wspomne ze ciagle zapominalam, iz cena w menu nie jest cala cena ktora bede musiala zaplacic, poniewaz jest napisana bez taxu). Bylam zaskoczona napieciem, zamiast relaxem. Napieciem, ktore ma na celu tylko jedno - kasa.

Pierwsze dni podrozowalam po Miami z kolega o imieniu Costa z Canady – takze podrozowal sam. Pojechalismy do Little Havana I mialam okazje obserwowac swietna sytuacje na stacji metra. Czekalismy tam z Costa na pociag, siedzac na lawce, gdzie obok usiadl mlody chlopak, dziwnie sciagajac moja uwage na siebie. Cos w jego twarzy, w rysie ust – byl azjatyckiego pochodzenia, ale widac ze nie czystej krwi – egzotyka. Siedzialam tak pozwalajac sobie obserwowac, ale I takze cieszyc sie takim pozytywnym naplywem energii, kiedy podeszla nagla sprzatajaca Pani I zabrala pusty papierek, ktory lezal pomiedzy nami. Mlodzieniec spojrzal sie I wyrazne powiedzial – Thank you Mam.  Ona oblala sie usmiechem, a ja juz nie moglam przestac wpatrywac sie w jego twarz. Dobrze, ze mialam okulary przeciwsloneczne. To bylo takie… ludzkie…. Takie piekne…. Docenienie pracy, ktora wiekszosc uwaza za niska niestety, docenienie, ze wlasnie dzieki takiej osobie nasze otoczenie nie bedzie przypominalo gory smieci…. Wow…. Taki mlody I taki ludzki. Takie male zdarzenie a mowi wiele o czyjejs swiadomosci. Moja energia buzowala…. Jednak siedzialam cicho wpatrujac sie w rysy jego twarzy… troche inne, dziwne I przy tym atrakcyjne…. Cos bylo w tym chlopaku, cos co odzialowywalo na mnie. Nie odwrocil sie ani razu, wiec bylam przekonana, ze nie zauwaza mojego wzroku. Jednak juz  w pociagu kiedy wychodzilam, widzialam, ze wpatruje sie we mnie bardzo uwaznie … Dobrze, ze mialam okulary..oj jak dobrze… jednak lekko sie usmiechnelam I wyszlam…. Nigdy tego nie zapomne.

Nastepne przygody mialy swoja kontynuacje. Spotkalam w koncu swoja turecka pare – ah co za ludzie! dzielilismy ten sam sposob spedzania czasu – czyli zobaczyc jak najwiecej, a imprezy – eee nieeeee. Ale pewnego wieczoru pewien American Boy przysiadl sie do nas, kiedy zazarcie dyskutowalismy I opowiadalismy sobie historyjki. Gladko do nas przylaczyl I zaczal okazywac mi swoje wzgledy. I tak do samego konca ja I American Boy przezywalismy polsko - amerykanski romans ;).

American Boy byl na wakacjach, takze sam, I szybko zawiazalismy kontakt. Okazalo sie ze skonczyl psychologie ( mnie juz to nie dziwi, ze do takich mnie ciagnie) I calkiem swietnie dawal sobie rade w pewnych detalach pozycia spolecznego. Jednak wielka roznica jaka istniala pomiedzy nami to fakt, ze byl ekstrowertykiem, ciagnacym do ludzi I do imprez. No coz… nie zamierzalam przeciez sie z nim zareczyc hehehe Pozowlilam sobie plynac z rzeka I poniesc sie atmosferze wakacyjnej. Ale szybko miala ona zostac przerwana – szczegolnie w mojej glowie.
Sa dwa momenty, ktore zapadly mi gleboko w pamieci – pozytywne momenty. Pierwszy  - deszcz ktory splywal z nieba tak obficie, a ja z American Boy idziemy z plazy, cali mokrzy, on w bokserkach a ja w bikini. Mokrzy I opaleni. Blyszczacy od wody, mokrzy I opaleni:) Deszcz byl tak cieply, powietrze tak tropikalne – czulam ze moja dusza krzyczy ze szczescia. Chcialam dancing in the rain. Druga sytuacja to ja I American Boy na plazy – na wielkiej skrzyni, lezymy I patrzymy w niebo. Jest goraco, wsluchujemy sie w szum fal I co chwila wypowiadamy jakies nasze obserwacje. Niebo… wow – patrzac na niebo, gdzieniegdzie obloki plynely lekko I pozwalaly gwiazdom mrugac  I blyszczec – I to wszystko wygladalo jak okragla kopula lezac na plecach…. I to wszystko w milych I cieplych ramionach…..Piekne… Mialam swoja mala bajke…american romance, ale potem? Potem spojrzalam sie za plecy gdzie polozylam swoja torebke, a jej tam nie bylo….

Bylam w lekkim szoku. Nie moglam w to uwierzyc! Ktos cicho podszedl do skrzyni na ktorej siedzielismy, a ze lezelismy jakby na boku, po prostu cicho sciagnal moja torebke I zwial! Bylam o tyle w szoku – ze Costa dzien wczesniej zostal oskubany w klubie z calego portfela I takze tego nie zauwazyl. Agresywnosc I bezczelosc zlodziei nie zna tam granic. Z opowiadan lokalnych wynika, ze Miami jest bardzo skupione na pieniadzach – wszystko jest poddyktowane wlasnie temu. Poloz tylko telefon na chwile na stoliku  - prawdopodobnie juz go tam nie bedzie. Cale szczescie moja torebka nie zawierala wiele – poniewaz nie zabieram wszystkiego ze soba kiedy zwiedzam. Duzo sie nie oblowili; mialam tylko 50 $, moje polskie dokumenty, stary telefon komorkowy, Visa karte, I swoja kieszonkowa kamere. Najbardziej co mnie wscieklo to byl fakt, ze moja visa card na ktorej mialam przeznaczone pieniazki na nowe obiektywy przepadla, a takze moja mala kamera, na ktorej mialam swietne zdjecia. Bylam tak zla, ze niemo krzyczalam w sobie, a moj American Boy…. Wcale mi w tym nie pomogl, choc wiem, ze chcial. Kiedy ukazywalam swoje wkurzenie, przeklinajac w niebo pozwalajac sobie wyladowac nagromadzona energie, powiedzial – Nie panikuj. Przy tych slowach czulam doslownie fizycznie jak moje napiecie zamiast znalezc ujscie, zaczyna sie wciskac do wewnatrz a to przynioslo moj racjonalny sprzeciw. Czulam bol, ze ktos nie pozwala mi zareagowac adekwatnie do sytuacji. American boy wyrzucil cala wiazanke slow, ktore mialy podarowac mi natychmiastowy dystans, nie wiedzac, ze nie da sie przeciez przeskoczyc etapow, ktorymi rzadza sie nie tylko zlosc ale takze zaloba na przyklad. Najpierw zlosc, gniew, potem smutek, na koniec akceptacja. Kazdy brak pozwolenia sobie na te wszelkie odczucia powoduje wyciskanie do podswiadomosci komponentow, ktore nigdy nie wiadomo jak moga rzadzic nami w przyszlosci, albo jak byc destruktywne. Odkad odkrylam pewne zaleznosci pomiedzy soba I swoim dziecinstwem, odkad odkrylam jak duzo daje mi akceptacja na wszystko co czuje, nawet najgorsze, dopoty nie pozwole nikomu mowic mi co powinnam czuc I co powinnam robic. Ja wiem co na mnie dziala – bo najpierw uczylam sie I nadal ucze na temat siebie, bez owijania w bawelne, potem o reszcie swiata - tez surowo. I tak American boy wyrzucil ta wiazanke jak to zobaczysz po latach bedziesz sie z tego smiac, jak zobacz moglo byc gorzej, jak zobacz nie jestes jedyna z taka sytuacja. I on studiowal psychologie… widzicie? Jak to czasami nic nie znaczy, kiedy chodzi o roznorodnosc jej galezi. Wiec nie bylam zla, bo skonczyl taki kierunek – bo cos zauwazalam juz w jego zachowaniach ekstrawertycznych, takie na sile bycie ciagle wsrod ludzi. A to nie pomaga w dystansie i obserwacji abstrakcji. Pewnie jest dobry w czyms innym. Ale zauwazylam takze, ze bardzo lubi kontrolowac emocje. Raz zadal mi pewne pytanie, ktore duzo mi powiedzialo o pewnych aspektach  - czy jestem emocjonalna? To jego pytanie bardzo mnie zastanowilo – jakby bal sie ze jestem. I co znaczy dla niego emocjonalna? Wpadanie w panike, czy po prostu wyrazanie swoich emocji? Ja bym optowala za sam fakt emocji, poniewaz przez caly pobyt razem, trudno bylo dotrzec do jego rdzenia osobowosci. Zawsze staral sie byc pod kontrola, jednak zawsze wsrod ludzi. Fakt braku zaakceptowania moich emocji kiedy wlasnie potrzebowalam tego najbardziej sprawilo, ze bylo dla mnie prawie jasne, ze boi sie generalnie emocji, a dalej mozna sie domyslac, ze najbardziej wlasnych. Poznajac historie jego zycia i jego background, niektore czesci puzzle same sie ukladaly.

Ciekawie bylo takze pozniej  - kiedy wrocilismy do hostelu zadzwonic do banku by skasowac moja karte, on wzial papier I olowek I zapisal na kartce o co sie jeszcze mam spytac…Tak jakby wierzyl, ze nie jestem sama w stanie temu sprostac, bo jestem teraz out of control. I wierzcie mi, nie drzalam z zalamania, nie cielam sie – po prostu zwykle ryczalam ze zlosci. Naturalny wkurw, rzadne przegieciel. Jednak nie bylabym Izabell, gdybym nie zaanalizowala I nie wyciagnela wnioskow z sytuacji. Nie omijam zadnej szansy by poznac jaka mam strukture reagowania I to mnie uwalnia, krok po kroku. Wiem coraz wiecej jak soba zarzadzac, co zostawic a co zmienic. I tak zrozumialam, ze bardzo zle czuje sie jezeli ktos przejmuje za mnie robote do wykonania, nawet w sytuacjach podbramkowych. Po prostu nie takiej opieki potrzebuje, bo nauczylam sie swietnie sobie sama radzic, a kazde zdarzenie jest przeze mnie odbierane jako wyzwanie. Szczegolnie takie, ktore jest okupowane przez moje emocje – lubie patrzec demonom w twarz. I kiedy to zauwazylam I zaakceptowalam ta czesc mnie – tak, to ja – poczulam, jakby slonce wstalo w moim mozgu – poczulam sie uwolniona. Tak – to ja I to lubie. Pomoc dla mnie nie polega na dzialaniu za mnie, nawet z dobrymi intencjami. Pomoc dla mnie polega na prostym zlapaniu mnie za reke, ofiarowaniu swojego ramienia I pozowleniu mi na wszystkie emocje zwiazane z sytuacja. Na ich akceptacji. Bo akceptacja – moi drodzy – to wielka sila. To jest rzeka, ktora plynie bez tam na drodze I dlatego sie nie pietrzy I nie zbiera. Oczywiscie nie mowie o akceptacji tego co niszczy innych lub dotyka ich godnosci. Ale tego co w sobie – witanie tego co ludzkie w nas. A to sa wlasnie emocje. Akceptacja, ze cos mija, akceptacja, ze cos sie nie udalo, akceptacja, ze mialo sie taki dziecinstwo a nie inne, akceptacja, ze nie jestesmy perfekcyjni, akceptacja, ze czujemy rozczarowanie, zlosc I czesto wielka nienawisc. Akceptacja. Nie sluchanie tych krzyczacych swietych co sztucznie podnosza sobie poziom ego I zabraniaja czuc to co naturalna koleja rzeczy sie czuje. A potem zmiana konstruktywna – przekierowanie biegu rzeki gladko I spokojnie.

Znacie pewnie ta popularna ksiazke Katarzyny Miller – Chce byc kochana tak jak chce. Wiec ja odkrylam tamtej nocy jak chce byc kochana. Nie potrzebuje, by ktos byl mi oparciem w formie dzialania za mnie, nie potrzebuje takze by ktos za mnie myslal nawet w stanie najwyzszego wzburzenia. Ja ciagle wiem co sie dzieje, nawet wtedy. Dlatego cwicze swoja swiadomosc, aby w najwiekszym emocjonalnym wirze pamietac, ze jestem rzeka I w koncu wszystko zaakceptuje. Pokoj we mnie… Jednak zanim tam dotre chce czuc wszystko adekwatnie do sytuacji, a za dzialanie wezme sie w swoim czasie I w zaleznosci od sytuacji. Jezeli teraz moge sobie spokojnie dac czas I sie powkurzac, to to robie - przeciez nie wkurzam sie na ludzi, nie wyklinam ich, tylko dre sie w niebo lub ide pokopac w worek. Jezeli wymaga to natychmiastowego dzialania – to tez to zrobie. Jestem dorosla dziewczynka – nie uwazam, ze kochanie, czy dbanie to dzialanie za kogos. Przynajmniej nie dla mnie. Bylam bardzo szczesliwa z powodu teg odkrycia. Teraz moge jasno okreslic pewien element, ktory wymykal mi sie przez wiele lat. Nie chce przepraszac za to, ze umiem sobie radzic, albo powiem wiecej – ja to po prostu lubie. Nie chce byc traktowana jak dziecko – chce byc traktowana jak osoba dojrzala, ktora kocha bo chce, ale I tak sobie poradzi czy tak czy siak. Jednak co potrzebuje to popuszczenie emocji, oparcia w drugiej osobie oznaczajaca fakt, ze trzyma mnie za reke ale nie prowadzi. Jezeli bede potrzebowac prowadzenia i akcji w moim imieniu - poprosze o nia. Nie mam problemu z taka prosba.
Ramie osoby, ten krag zaakceptowania emocji jest bardzo potrzebny – to ta wolnosc, ktora potrzebuje w milosci. Tak, to jest wlasnie ta wolnosc – inaczej sie udusze.

Nastepna rzecz jaka zauwazylam byl fakt jak wielu ludzi z mojego kregu dziala kompletnie nieadekwatnie do sytuacji. Wielu z nich na sile chcialo mnie rozbawic, rozsmieszyc, co jeszcze bardziej mnie wkurzalo. Strach przed negatywnymi emocjami byl tak wielki, a owczy ped do wiecznego usmiechu I szczescia tak wtedy odczuwalny, ze skutek byl taki, iz znowu czulam sie bez kompletnego wsparcia. Oni chcieli mi go dac – wiem o tym. Ale kompletnie nie tak jak tego potrzebuje. Zreszta to wynika takze z braku wiedzy na temat psychiki ludzkiej – wiekszosc z nich wyciska emocje, nie majac rzadnego kontaktu z wlasnym wnetrzem. Boja sie. Latwiej mozgowi wycisnac do swiadomosci ciezkie impulsy, bo rozpracowywanie ich wymaga zwiekszonego nakladu energii, a ta natura chce zatrzymac na stan zagrozenia. Slowa empatii od poniektorych mialy wieksza sile leczaca na mnie niz jakiekolwiek inne – przykro mi, mi tez cos takiego sie zdarzylo, wiec rozumiem Twoja zlosc, a to dranie cholerni, jak chcesz sie wygadac dzwon! Tak, to dziala.

Do konca mojego pobytu bylo juz spokojnie – staralam sie spokojnie dokonczyc swoje wakacje, ktore choc nie byly w tym roku pierwszej klasy, jednak jak zwykle przyniosly mi lekcje, ktore nie omieszkam wykorzystac. I kazde takie odkrycie przynosi mi blizej wieksza swiadomosc I wieksze spelnienie w zyciu, kiedy ze soba nie walcze, kiedy rozpoznaje jak wyglada moja struktura, co warto zmienic z co nie, co jest ze zgoda ze mna a co nie, co przyniesie mi wiekszosc madrosc I wiedze. Moj American Boy pomimo tych wpadek staral sie na swoj sposob mi pomoc - spedzilismy czas razem do ostatniej minuty i do teraz utrzymujemy kontakt. Dzwinym trafem jest bardzo zdecydowany by mnie odwiedzic w Dublinie i ja juz wyczuwam, ze chyba jest bardziej zainteresowany niz bym sobie tego zyczyla. Nie czuje tego z wielu wzgledow - a ja wierze swojej intuicjii.

Okazalo sie, ze w moim przypadku nie ma wakacji od nauki o zyciu I o sobie.  Mialo byc tak powierzchownie, a wyszlo jak zwykle J

I na tym konczy sie American story. Zobaczymy gdzie mnie zawieje w nastepnym roku, choc nie planuje dalekich wycieczek. Ostatni rok szkoly, pieniadze plyna na konto collegu - ciezko sie bedzie wyrobic. Ale przeciez swiat poczeka:) Mam nadzieje....

Brak komentarzy: