"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 13 lutego 2010

Cos optymistycznego.

Poprzedni obraz byl proba ukazania Wam – moi Drodzy Czytelnicy – czystych mysli, bez zadnej obrobki wstepnej czy koncowej, ktora i tak moim zdaniem jest zamknietym ko£em, tylko w innej formie s£ownej. Uwazam, ze mylne jest swierdzenie iz “zdrowiec” z DDA to brak jakichkolwiek ciezkich emocji w strone rodzicow oraz kochania czy pmagania im jako jakis obowiazek. Myla sie Ci co uwazaja, ze madry sie nie zlosci, madry nie uzywa ciezkich slow, przykrych czy aspolecznych chocby w glowie - madry je akceptuje, dzieli sie z innymi madrymi a Ci madrzy jak sa madrzy to wysluchuja i nie zabraniaja tych slow. i tak madry madremu po madremu hahahaha

Aby dopelnic balansu napisze teraz cos optymistycznego z tych ostatnich wydarzen w moim zyciu. Teraz pisze moj Dorosly – jest cos optymistycznego w tym wszystkim, optymistycznego w moich spartaczonych Swietach, w sytuacji sprzed Swiat itd. Jest to fakt, ze mnie to nie przygniotlo, ze nie rzucalam talerzami, ze bylo mi smutno jak kazdemu normalnemu czlowiekowi. W tym roku nie mialam ZADNEJ wielkiej depresji. Przeszlam przez zime ze smutkami wiekszymi lub mniejszymi ale emocje mnie nie dusily. Uwazam to za duzy sukces! Oznacza to, ze techniki jakie intuicyjnie stosuje wsluchujac sie w siebie nie sa tylko moja wyobraznia.
Tylko moje techniki odnosza sie do mnie. Kazdy powinien probowac i modyfikowac je do swojego wewnetrznego glosu. Moze to byc trudne, kiedy nie rozpoznaje sie na przyklad, ze wlasnie sie cos znieksztalca, lub wyciska do podswiadomosci. Dlatego to ja jestem swoim najwiekszym krytykiem. Najpierw oceniam i krytykuje siebie wewnetrznie, staram sie oceniac siebie obiektywnie jak tylko moge, potem oceniam zewnetrzne wplywy.

Generalnie nigdy nie robie sobie zadnych postanowien na nastepny rok, a takze nie podsumowuje zeszlego roku. A to dlatego, ze robie to w glowie w sumie codziennie. Codziennie mysle skad przyszlam, dokad ide, co jeszcze chce zrobic. Jestem bardzo konsekwentna. Jak sie juz do czegos zabieram z wewnetrznym przekonaniem, zabieram sie do tego na 100%. I patrzac teraz na rok zeszly pod wzgledem mojej emocjonalnej stabilnosci - depresja, ktora czesto meczyla mnie przez 2 tyg w zimie, a takze wachania do£kowo-emocjonalne w ciagu roku nie nawiedzily mnie tym razem. Pamietam tylko 2-3 dniowe wachanie pesymistyczne. Ale to jest juz normalne - nie zgniotlo to mojej energii zyciowej!

Kiedys pisalam Wam, ze postanowilam sobie planowac zawsze cos w niedalekiej przyszlosci, bym mogla zaczepic sie swoimi neuronami wlasnie wtedy, kiedy bede czula, ze spadam w dol. Moga to byc wakacje, spotkanie dla mnie wazne, jakis kurs, lub cokolwiek. Kiedy zaczynam analizowac co dodatkowo przyszlo do mojego zycia, ze moze pomoglo mi odniesc sukces nad depresyjnymi stanami przychodzi mi jedna rzecz - fotografia.

Fotografia zawitala do mnie swiadomie rok temu, kiedy - jak juz wspominalam w serii American Dream - spotkalam profesjonalnego fotografa, ktory mnie przebudzil. Od tamtego czasu bardzo intensywnie inwestuje swoj czas i pieniadze w ten swiat. Jak juz mowilam, kiedy odnajde pasje, musze wiedziec o danym temacie wszystko. Podczas gdy inni chodza na imprezy, lub siedza przed TV, ja szukam, czytam, slucham specjalistow, ucze sie. Taki mam wewnetrzny drive. Tak bylo z psychologia, ktora kiedys nie wiedzialam, ze istnieje jako nauka, kiedy bylam dzieckiem - po prostu interesowalam sie czlowiekiem, zyciem, a przede wszystkim najpierw soba, o co ze mna chodzi do diaska. I podczas gdy kolezanki biegaly na zakupy, szukaly przyszlych mezow - ja szukalam odpowiedzi na pytania, ktore jakos wewnetrznie mnie meczyly. Potem przyszla swiadomosc wieksza, ale nie przyszlaby tak gleboka, gdybym nie trenowala swojego myslenia. Jak sie mowi - talent nie wystarcza, 90% sukcesu to ciezka praca. Tyko dla pasjonaty to nie jest ciezka praca, to zycie, naturalne jak oddychanie, praca nie jest wtedy praca. Ale znowu sie rozwodze nie nad tym czym zamierzalam......

Wiec fotografia... Mam nieodparte uczucie, ze obcowanie z pieknem jakim jest sztuka, i z ta forma piekna, ktora odpowiada moim naturalnym predyspozycja, ktore rozpoznalam w sobie (warto to zrobic) przynioslo mi kolory w moj swiat, ktory rozkladam na czynniki pierwsze, trzecie i setne.
Co mam na mysli?
Ano przez lata draze wiedze na temat czlowieka, swiata i siebie i wiadomo - nauka nie dostarcza nic z piekna swiata, poniewaz umie lub dazy do tego by to piekno wytlumaczyc. Czyli patrzac na piekna twarz jakiejs osoby, mowi dlaczego jest taka a nie inna - bo np. niebieskie oczy i blond wlosy odpowiadaja upodobaniom naszej percepcji, tak jestesmy zbudowani i to pomaga w popularnosci prokreacyjnej. Albo ten kwiat jest piekny bo wlasnie tym kolorem/zapachem przywabia tego specyficznego owada, ktory ma wlasnie specjalne receptory, ktore warunkuja jego atrakcyjnosc do tego kwiatka. I dlatego go zapyla. I puffff! Jak tu sie zachwycac! Dlatego ja malo sie zachwycam, malo mnie zaskakuje, bo widze co i jak dziala, choc nie powiem kreci mnie jak wiem co i jak, bo nie lubie iluzji, nie lubie nie wiedziec. Ale istnieje czesc mnie, ktora jest ciagle glodna takiego zachwytu, zachwytu piekna, i choc swiat ludzi malo mnie zachwyca, to swiat Natury zawsze umial do mnie przemowic, nie odnoszac sie do mojego rozumu. Fotografia to spotegowala i zaczyna ruszac mnie w strone ludzkiego swiata.

Kiedy patrze wstecz na ten rok, meta-analizuje swoje mysli i odczucia, widze w nich wiecej kolorow wiecej zachwytu, wiecej zaskoczen. Zaczyna sie to juz w momencie kiedy mam aparat w reku, tym razem juz wiekszy, bardziej profesjonalny - i £apie momenty, ktore zamrazam na karcie pamieci. Mam motylki w brzuchu, czuje sie na swoim miejscu - dokladnie jak z psychologia czy filozofia, ale te motylki sa bardziej kolorowe, iluzoryczne. I o dziwo nie sklaniam sie do robienia zdjec kwiatkom i drzewom, ale ludziom. Kiedy zatrzymuje ich grymas twarzy, lub ich momenty kiedy mysla, ze nikt na nich nie patrzy i pstryk! Przegladajac zdjecia widze cos wiecej niz tylko psychologiczne rozeznanie, widze piekno stworzenia ludzkiego. Przeslizguje wzrok po liniach twarzy, po ksztalcie oczu, zalamaniu pomiedzy lukiem brwiowym a powieka. Patrza na kolor skory, na rece, na zyly, ktore chca nas przekonac, ze krew ma b£ekitny kolor. Perfekcyjna biologiczna maszyna w ktorej energia krazy i ksztaluje nasze zmarszczki i wglebienia. Kazda na swoj sposob, inna a jednak taka sama.
Zauwazylam w sobie potrzebe zmian, prob i ekperymentow. Dorwalam sie do Photoshopa i pozwalam swojej wyobrazni dokleic sobie elfie uszy, albo przeobrazic w upiornego wampira. I chociaz wiekszosc ludzi reagowala podstawowo bazujac na swoich biologicznych instynktach (ah, to straszne, obrzydliwe), jednak ja i niewielu z nich widzialo piekno zmiany, wyobrazni, proby tworzenia.
To wszystko przynioslo mi kolory do mojego swiata realizmu i logiki. Robiac zdjecia i patrzac na nie, nie uruchamia sie moja wrodzona sklonnosc do analizy i racjonalnosci. To pozwala mi doswiadczyc swiat w bardziej magiczny sposob. To pomoglo mi zwalczyc depresyjne stany, bo jak wiemy wtedy nic nie ma, kolorow, zachwytu. Wszystko jest takie byle-jakie, przewidywalne i bezsensu. A ten rok wypelnil sie kolorami, sztuka, tchnieniem mistycznym i polecam odnalezc w sobie artyste. I o tym planuje rozpisac sie w nastepnym poscie.

Konczac moj wywod chcialam jeszcze nawiazac do jutrzejszych Walentynek. Jak juz pisalam rok temu ja obchodze Qurikyalone Day (http://quirkyalone.net/index.php/about-2/quirkyalone/). Nie lubie sie powtarzac - jak juz wspominalam - ale czasami warto przypomniec i madrosci serca (choc dla mnie i tak wszystkie drogi prowadza do mozgu;))) Chcialam zyczyc Wam Drodzy DDA i nie DDA, abyscie kazdego dnia odnajdywali milosc w sobie. Bo ta prawdziwa jest w nas, jest niezalezna, nigdy nie potrzebowala i nie potrzebuje zewnetrznych powodow by istniec i by ja poczuc. Ale by ja odkryc nalezy najpierw przejsc droge akceptacji, otwartosci na nia ze wszystkimi jej cieniami i jasnosciami. Madrosc przejawia sie w niezaleznosci emocjonalnej, lub lepiej - w jej balansie i tu jest bardzo blisko do milosci. Odkrylam ja w sobie, chociaz nie czulam milosci przez 24 lata. Ani innych pozytywnych uczuc. Ale odkad pokochalam siebie - oj tak kocham siebie, choc czasem sie zalamuje! - zaczelam dziwnie czuc pozytywne emocje do swiata. Nie jecze juz, nie szukam dziury w calym, akceptacja, akceptacja, akceptacja. Ale potem zmiana, zmiana, zmiana, kroki na przod na nowej drodze, z moja nowa postawa emocjonalna. To jest zdrowa milosc, czyli nie tylko glaszcze, ale takze dyscyplinuje i krytykuje. Ale w sposob budujacy, nie biczujacy.

Dlatego Dzien Milosci to dzien kazdego dnia. To dzien - jak dla mnie - rytualu przypomnienia swiatu, ze Milosc to energia, ktora nie przejawia sie tylko w fomie posiadania meza, dzieci, zony - a tak szczegolnie Polska jest zaprogramowana w mysleniu. To jest jedna z wielu form i wcale nie jest niezbedna. Sa jeszcze inne formy milosci, do trawy pod oknem, do mrugajacej gwiazdy, do swoich sarkastycznych zartow, do sprzataczki na klatce, ktora codzien rano smieje sie do mnie poprzez szczerbate zeby, do przyjaciol, do tworzenia. To takze wypelnia jezeli przestaniemy hierarchizowac milosc od tej waznej do mniej waznej. I do tych co sie nie smieja, do tych co sa zlosliwi, gadaja glupoty, robia glupoty - tu takze jest inna forma milosci. Nie kazda robi WSZYSTKO dla innych, nie kazda jest bliska jak inne, ale wszystkie sa MILOSCIA bo nie niszcza, a chca ulepszac i tworzyc.

I tego Wam zycze - Milosci przede wszystkim dla siebie, swojego Dziecka i Doroslego - bo potem przyjdzie czas na Milosc do Swiata.

kiss :***




Now I've tried to talk to you and make you understand
All you have to do is close your eyes
And just reach out your hands and touch me
Hold me close don't ever let me go
More than words is all I ever needed you to show

Then you wouldn't have to say that you love me

What would you do if my heart was torn in two
More than words to show you feel
That your love for me is real

What would you say if I took those words away
Then you couldn't make things new
Just by saying I love you

2 komentarze:

Asha pisze...

Milosc nosimy w sobie - niewatpliwie tak jest.

serdeczne pozdrowienia!:)

Izabell pisze...

:)
pozdrawiam, milej niedzieli!