"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 10 maja 2009

Dysputy.

Wczoraj przeszlam ostatni egzamin. W koncu jestem wolna od przymusowego siedzenia w ksiazkach i moge sie skupic na nieprzymusowym planowaniu wakacji ;) Jeszcze 5 tygodni i podroz poza Europe - pierwsza w moim zyciu. Ale najbardziej ekscytujace jest to, ze poznam tych wszystkich wariatow z calego swiata zglebiajacych tajniki ludzkiej psychiki. Yupiii!

Przez ostatnie tygodnie uczepil sie mnie pewien temat w dysputach psychologiczno - filozoficznych. Uwielbiam je. Uwielbiam prowadzic gorace dyskusje, iskrzenie pomyslow i spojrzen na swiat, czesto wzbudzajace silne emocje. A na koncu podajemy sobie rece i mowimy - dzieki, to byla swietna lekcja. Czesto prowadze takie dyskusje z ludzmi ze szkoly. I dzis pragne Wam przedstawic szczegolnie jeden temat, ktory byl takze wymierzony we mnie personalnie.

Mianowicie, u mnie w szkole jest pewien facet (aha, juz sie zaczyna;)), ktory pochodzi z Estoni. Otrzymal od nas (moich szkolnych kumpelek) ksywe Mr Builder, poniewaz jest wysoki i obnosi sie ze swoimi miesniami tak, iz zlosliwie myslimy, ze musial wycwiczyc je na budowie. Jego zachowanie samca na to wskazuje. Jednak Mr. Builder zawziecie ze mna flirtowal. Nie bylo dnia w szkole by nie polecial jakis samczy zarcik. Ale pewnego razu napisal do mnie maila i tu sie zaczela cala dysputa.

Mr. Builder poruszyl temat, ktory ciagnie sie juz od jakis tygodni. Temat ten wrocil do mnie drugi raz w moim zyciu. Pierwszy raz ujawnil sie podczas mojego zwiazku z destrukcyjnym DDA. Ciagle czuje zadre z tamtego czasu. Aby wyjasnic - temat to zwiazki - milosc, zasady itd

A wiec - Mr. Builder na poczatku jakos tak odwaznie zaczal temat, jak to ja mu sie podobam i czy to jest zle, ze mezczyzna ma ochote na seks z piekna kobieta, taka jak ja na przyklad. Jak widac nie owijal w bawelne, co z jednej strony bardzo mi sie podoba, bo wiem o co facetowi chodzi odrazu, bez jakis tam gierek i romansow, ktore rozczulaja kobiece serce. Ale z drugiej strony na prawde czesto mam juz dosyc bycia przede wszystkim seksualnym obiektem. A tutaj ta strona zycia jest "na ulicach, jak jedzenie", ze tak powiem. Wiec odpisalam, ze to bardzo mi schlebia, ze to nie jest zle pragnac seksu z kobieta, jednak ja nie bawie sie w takie seksualne gierki, bo zdecydowalam, ze chce by moj seks i moje cialo mialo znaczenie takze duchowe. Czyli po prosty zwiazek i seks. Na co on mi odpowiedzial, ze dlaczego? Czy musimy byc w zwiazku by miec seks? Ja na to, ze ja wybieram go miec w zwiazku. Ale nie w zwiazku z nim hehehe Nie oceniam seksu dla przyjemnosci TYLKO fizycznej ze wzgledow moralnych (psychologia jest value free)- rozumiem to, akceptuje - tyle, ze moj wybor juz dawno przekroczyl zwykla potrzebe hormonow. Moje nastolatkowe czasy juz sie skonczyly. Przypadkowy seks jest zbyt latwy, a ja nie lubie rzeczy latwych. Tak jak spiewala Kasia Stankiewicz "Mam 4 ręce i Wciąż więcej chcę Już nie starczają mi Proste przyjemności..." A najwiecej przyjemnosci sprawia mi seks, gdy nadaje mu znaczenie, kiedy jestem zaswiergolona. Poza tym, nie wspomne o chorobskach, jakie mozna latwo zlapac nawet zabezpieczajac sie.

Od tych moich slow zaczela sie goraca dyskusja. Po moim stwierdzeniu, iz szczegolnie dla kobiety takie gierki moga skonczyc sie kacem emocjonalnym z powodu oksytocyny, ktora nie wiadomo kiedy moze nas przywiazac do osoby, mr. Builder odpowiedzial - Alez sa kobiety, ktore swietnie sie seksem bawia.
Nie mowie, ze nie. Mowie, ze to jest niebezpieczna gra. Poza tym spojrzmy jak sie bawia - na zasadach, ktore przewaznie trzeba utrzymac. Nie ma opowiadania o sobie, nie ma kolacyjek, nie ma glebokich rozmow i seksu z jednym partnerem przez dluzszy czas. A to dlaczego? Poniewaz wlasnie wtedy budza sie glebsze emocje. Mowie glebsze poniewaz sa one bardziej skomplikowane niz orgazm. (poparcie naukowe) Facet moze sie bawic tak o wiele dluzej.

Tu weszlismy na tematy zwiazkow. Mr. Builder pisal, ze on sobie nie wyobraza zyc bez seksu, ze jego znajomi maja zony, ktore bardzo kochaja ale maja tez seks poza zwiazkiem, bo sa juz znudzeni seksem z zona. Ale nie chca odejsc, bo kochaja.
Dla mnie nie kochaja, skoro oklamuja. Kochaja siebie przede wszystkim. (choc temat jest tu bardziej skomplikowany)
Na moje pytanie, gdyby zona zachorowala i nie mogla miec seksu, czy wowczas szukalby go gdzies indziej odpowiedzial, ze oczywiscie, ze tak, dlaczego on ma nie miec seksu? Dlaczego kobieta ma go pozbawiac tejze przyjemnosci?

Wiesz, sam fakt, ze juz to wiesz zanim poznales zone mnie zastanawia. Wyobraz sobie, ze zona znosi zle ciaze 9 miesiecy i co wtedy? Rece nie wystarcza, bo trzeba miec idealna gratyfikacje gdzies na zewnatrz? - ciagnelam - chyba powinienes zmienic kraj na jakis arabski :)

Tutaj wzielam pod uwage wiele aspektow. Oczywiscie dla faceta seks to nie to co dla kobiety. Kobieta moze nie miec seksu dlugo, szczegolnie gdy jest zajeta dziecmi. Moja ciocia nie miala seksu 10 lat, poniewaz rozstala sie z mezem i byla zajeta wychowywaniem dzieci. I jak twierdzi, nie odczuwala takiej potrzeby jak tylko jakiegos przytulenia, wsparcia itd. Dla faceta te sprawy wygladaja inaczej. To juz potrzeba fizjologiczna. Tylko - jak stwierdzil moj brat - czy on musi wkladac swojego czlonka tylko dla tak prostej przyjemnosc do kazdej chetnej? Nie, nie musi. Ma tez rece. I tu dochodzimy do mojej odpowiedzi; w zaleznosci od naszych zasad moralnych, etycznych, wierzen i tego jak chcemy by nasze zycie wygladalo - to determinuje wiele, nawet nasze popedy. I kazdy wybiera sam. I kazdy ma prawo zyc jak chce, do pewnego limitu gdzie stoi drugi czlowiek.

Poza tym, ze mr. Builder szukalby sexu poza zwiazkiem, oczywiscie nie powiedzialby o tym zonie, by jej nie ranic. I tutaj zaczynaja sie schody dla mnie DDA z extremem prawdomownosci. Nienawidze klamstwa. Zadnego!!! Kazde klamstwo zabiera mi wolnosc wyboru. A jestem na tyle emocjonalnie inteligentna by przyjac prawde - KAZDA - na klate wojownika.

I co? - ciagnal mr. Builder - nie mow bys zaakceptowala fakt, ze maz ma seks gdzies indziej?
Widzisz, tu nie chodzi o akceptacje, tylko o decyzje - odpisalam. Tu nie chroni sie zony, tylko swojego bezpiecznego swiata - takie moje zdanie. Niestety jestem zbyt dobrym obserwatorem i zbyt duzo aktualnie wiem i doswiadczylam by nie wiedziec, ze kazda osoba ma swoje potrzeby. Jezeli bym zachorowala, czy bylabym na tyle naiwna by nie wiedziec co sie musi dziac takze z moim mezem?
Ale ludzie wybieraja by nie wiedziec - napisal.
Ano wlasnie, tyle, ze ja wybralam juz dawno temu by wiedziec wszystko co moge. Choc nie jest to latwe czasami...

Z psychologicznego punktu widzenia wybor niewiedzy jest bardzo naturalny. Tak jest. Automatycznie nasz organizm wybieram ochrone przed stresem, szokiem, trauma. Ale juz kiedys wspominalam za Anthony De Mello - czuje wielkie rozdarcie pomiedzy psychologia a duchowoscia. Psychologia - jako usuwanie symptomow. Duchowosc jako przekraczanie granic i rozwoj, czesto dajacy symptomy, ktore psychologia chce usuwac. Strach, stres, wysilek, czeste upadki. Ta droga nie jest dla wszystkich, bo nie jest naturalna. Ta droge sie wypracowuje.

Dlaczego nie przyjmiesz tego, ze jestesmy zwierzetami, stworzonymi do rozrodu. Facet jest poligamiczny. Wszyscy faceci zdradzaja i beda zdradzac. Spoleczenstwo jest nienaturalnym tworzywem - ciagnal dalej.
Alez ja sie zgadzam calkowicie - odpisalam. Milosc jest chemia, rodzina jest po to by wychowac potomstwo, jak najbardziej. Tylko, ze ja MOGE wybrac sobie jak chce by to wszystko wygladalo. I nie jestem tylko seksualnym impulsem ale takze emocjonalnym. Pytanie, kto pierwszy umrze, osoba samotna, czy osoba bez seksu (z inna osoba)? A na pewno moge wybrac to, ze bede rozmawiac ze swoim partnerem o wszystkim. Nawet o nudzie, kiedy sie do nas wkradnie. Nawet o potrzebach seksualnych. I tu ostatnio czytalam o ludziach, ktorzy po latach zdecydowali sie na seks z innymi ludzmi. Ustalili jednak zasady, ktorych sie ostro trzymali. A niektorzy nawet lubili patrzec jak ich partnerka uprawia seks z kims innym. Tacy ludzie tez sa. I nie ma oceny moralnej z mojej strony, bardzo ich rozumiem. A najbardziej co uwielbiam w tym wszystkim jest to, ze RAZEM zadecydowali jak chca eksperymentowac, byli otwarci na swoje potrzeby i pomysly. I choc gra jest ryzykowna - RAZEM zdecydowali sie ja podjac. Nie bylo klamstwa. Tyle, ze to wyjatki.

Czyli jak facet nie bedzie mial penisa, wowczas nie przeszkadzaloby Ci to? - wymyslal dalej.

Nie wiem - odpowiedzialam - na pewno bym sprobowala jakbym kochala. Moze bylby tak dobry bez tego i mielibysmy tak dobre seksualne pomysly z uzyciem innych pomocniczych rzeczy, ze to by mi wystarczylo.

Na koncu wyjasnilam mu, ze uwazam iz on uwielbia byc jaskinowcem, lubi kiedy sex odgrywa pierwszoplanowa role. To jest ok. Zyj jak chcesz. Tyle, ze dla mnie najwazniejsza jest i przyjazn, potem sex. A przede wszystkim ELASTYCZNOSC. Czyli kiedy cos sie dzieje, szukamy rozwiazania a nie odrazu po niskiej lini oporu - polowanko, spanko i powrot do meza. To slabosc - ze wzgledu duchowego.

Na koncu przesadzil. Napisal - nie moge zrozumiec, jak mezczyzni mogli oddac swoja wladze nad kobietami. To nie jest naturalne.
I tutaj - odpowiedzialam - wyszla Twoja jaskinowa natura, niska emocjonalna, spoleczna i duchowa inteligencja. I czym sie tutaj chwalic? Co mozesz ofiarowac kobiecie, jak tylko swoj penis? Spotykales jeden typ kobiet jak widze. Prawdziwe kobiety nie zatrzymuja sie tylko na penisie i mosznie. Wiec powodzenia.

Facetowi chyba troche dopieklam. bo odezwal sie dopiero po 2 dniach, ze on musi sobie to wszystko teraz przemyslec. A mysl, chlopie. I tak mnie nie zagniesz. Juz mam doswiadczenie z takimi jaskinowcami.

Moze przypomne...destrukcyjny DDA. Polowanie na kobiety wszedzie, kilka razy dziennie; w autobusie, sklepie, pracy - o czym sie dowiedzialam pozniej, po moim zaangazowaniu emocjonalnym. Styl zycia - alkohol, wieczna ucieczka przed samym soba. I oczywiscie to swiata wina. Nie jego. Wowczas dopiero co zaczynalam odkrywac kim jestem. Nie za bardzo wiedzialam na czym polegaja moje problemy. Ale jeden przyciagnelam. Nigdy w zyciu nie czulam sie tak ponizona, tak obtarta z mojej wartosci jako kobieta a przede wszystkim czlowiek - jak wtedy.

Nienawidze czuc sie obiektem do dawania przyjemnosci seksualnych. A czesto tak sie tutaj czuje. Czesto sie smieje do kumpelek, ze mam na czole napisane OBIEKT DO PRZYJEMNOSCI. Z moja energia wystarczy, ze siedze cicho a juz mam jakies dziwne zamieszania i sytuacje. Lubie czuc sie jak kobieta. Lubie byc podziwiana oczywiscie. Jednak w balansie. Wszystko z umiarem i na poziomie. I z dusza...

A na pewno rozumiem wszystko, tylko nie akceptuje masek. Ale to juz jest moje przegiecie.
A takze, mam chyba jakis wyidealizowany obraz milosci, bo jedyne czego nie moge zniesc to fakt, ze milosc nie jest na zawsze. Jak milosc rodzicow przewaznie jest... A czego mi zabraklo..

7 komentarzy:

mirabelka pisze...

Powiem tak, jeśli jeden z partnerów ma kontakty seksualne poza związkiem i traktuje je jako li tylko seks, to czy po pierwsze takie samo prawo daje partnerowi (bo znam pary co to mąż owszem i czemu nie, ale jak to samo zrobiła żona, to wyszło jak z tym Kali i krową)No i czy ta przygodna znajomość seksualna faktycznie godzi się na taką być, bo może się okazać że nie, że nie tylko seks tu ma znaczenie i wtedy zdradza się już dwie strony:))Tak w ogóle jestem za związkami, w których ludzi łączy miłość, a seks jest jedną z dróg jej wyrazu, gdzie nie szuka się czegoś na boku.I gdzie dokładnie znane są i respektowane przez obie strony zasady i wiadomo co sprawia radość, a co wprowadza w smutek, żal czy rozpacz. Bo w końcu jak można kochać dobrze nie znając i nie poznając drugiej strony, nie wiedząc czego ktoś chce a czego nie?

Izabell pisze...

Mysle, ze odpowiedz bylaby "oczywiscie, ze nie zgadza sie by partnerka miala seks z kims innym. ale jak ma to on nie chce o tym wiedziec, dopoki wraca do niego." Tak samo jak te kobiety nie wiedza, ze sa zdradzane. Podawal mi wiele przykladow, ze tak jest od lat, jego koledzy maja przygody, ale zyja nadal w zwiazku i jest fajnie. bo skad kobieta ma wiedziec?

z tego co obserwuje i rozmawiam z ludzmi czesto obie strony maja przygodne pozamalzenskie przygody, ale o nich po prostu nie mowia, by (niby)nie ranic druga osobe, bo sa w dlugoletnim zwiazku, bo sa dzieci i chca byc przy ich wychowaniu. ale po prostu namietnosc sie wypalila. szczegolnie facet jest sklonny do pojscia za bodzcem.

A skoki w bok latwo da sie ukryc, jak sie chce.

no wlasnie, dobre pytanie? o to chodzi, ze ludzi eboja sie poznac do konca i moze dlatego szukaja to co latwiejsze. bo poznac kogos naprawde dobrze, to znaczy poznac ludzka, czesto odbiegajaca od wyobrazen nature....

:***

mirabelka pisze...

Wiesz, ostatnio czytałam "Jak mam do ciebie dotrzeć?" Autor to Terrence Reala. Świetna książka, myślę, ze wiele by Ci pomogła i wyjaśniła. Bardzo silnie to czuję. Jest tam ciekawy przykład choć z pozoru banalny. On facet o zdobytej pozycji, zona od lat ta sama, dorosłe dzieci. I nagle pracownica-młoda, urokliwa, otwarta i zakochana, a on jak rażony piorunem. Kocha. I nie wie co zrobić. Bo jednocześnie żon której nie ma co zarzucać. Ale tak nie chce żyć, Więc co powiedzieć? Rozwalić małżeństwo? Dzieciom rodzinę? A co za parę lat, może to tylko zauroczenie i młodsza partnerka z niego zrezygnuje w końcu? co zrobić? Jak być uczciwym wobec tej całej sytuacji? I postanawia skorzystać z terapii. I w końcu wychodzi dla niego co naprawdę się stało. Zaczyna rozumieć siebie. Bo tak się w jego życiu działo, że nikogo do siebie nie dopuszczał. Nie pozwolił na to żonie ani żadnej kobiecie. A ta była pierwsza. I z tym uczuciem poczuł się wspaniale. Otwarty na drugą osobę. Teraz miał wybór. Ten terapeuta nie wiedział co ten gościu postanowi. Ale na następne spontanie przyszedł on z żoną. Wiem, że przed nimi droga terapii i to dość długiej, ale to co stało się, tak naprawdę zaowocowało czymś pozytywnym. Zrozumieniem w czym się tkwiło, że to nie było dobre i chęcią zmiany. Ci faceci, o których piszesz, patrzą jeden na drugiego i usprawiedliwiają się, ze tak robi każdy. Ale ludzie potrafią się zmieniać. I nie wiadomo nigdy jak ktoś zachowa się w kryzysie, co postanowi, ale czasem to takie punkty zwrotne od których zaczyna się coś robić w kierunku naprawy. Ten autor wysnuwa ciekawą teorię na temat tego jak dochodzi do wyboru partnera i co za ty się kryje. ZAWSZE okazuje się być to jeden z naszych rodziców, a konkretnie problem z jakim się w dzieciństwie spotkaliśmy. Ale partner niejako ma nam ułatwić rozwiązanie go. Przetrawić, wysnuć prawidłowe wnioski. Teoria jak teoria, ale to co obserwuję wychodzi, że tak jest. :))) Bardzo bym chciała abyś tą książkę przeczytała, i napisała jakie wysnułaś wnioski. Chętnie przeczytam taki post. Pozdrawiam niedzielnie

Izabell pisze...

Przeczytam na pewno, brzmi ciekawie:) Tylko mi nie trzeba pomagac, post nie jest o moich konsternacjach, ja wiem gdzie stoje. To mr. Builderowi trzeba :)

Ja musze sie nauczyc tego braku gwarancji, ze facet to nie jest moj rodzic, ze zawsze bedzie kochac jak rodzic powinien - po prostu.... ale ja mr. Buildera nie wybralam, to on mnie wybral. Nie jest zawsze tak, ze to my wybieramy pierwsi. My sie zgadzamy albo i nie czasami. Ja dokonalam wyboru odrzucaja jego propozycje.

wlasnie o to chodzi, ze w calej rozmowie z tym facetem wyszlo i ja mu to napisalam, ze mu do glowy nie przyszloby pracowac, wglebiac sie, pojsc do terapeuty. Ta osoba nie jest osoba, ktora opiera sie na madrosci, na checi jakiegos wysilku by do czegos dotrzec.
Facet z ksiazki wykazal sie glebokim mysleniem. Mr. Builder jest zadowolony z bycia jaskiniowcem i jak mowi tak robi wiekszosc facetow i to kobiety powinny zaakceptowac, ze nie jest naturalne by bylo inaczej.

Niestety swiat poza Polska wyglada inaczej. Inne tendencje, inna kultura. Z tego co obserwuje, niestety tutaj jak napisalam "wszystko lezy na ulicy" (w Polsce niestety to takze nadchodzi jak patrze na mlodziez:())i przewaznie (takze i kobiety ale ich jakby mniej) z niczego nie chca rezygnowac albo sie wysilac. siegaja po najprostsze rozwiazania i czesto prowadza podwojne zycie.

Mr. Builder - kolega ze studiow psychologicznych na dodatek co mnie jeszcze bardziej irytuje, ze mysli tak plytko - jest jednym z wielu jakich tu spotkalam.

Ponad to - znowu nie zawsze jest tak, ze jest jakis problem psychologiczny, rodzice itd. Moze byc po prostu problem bardzo prozaiczny - nuda, monotonnia, chcec zabawy, poczucia krwi w kosciach. Sama znam faceta, ktory ma kochajacych rodzicow, mial super dziecinstwo, ma teraz zone, dzieci - tzw. normalny. Ale i tak szuka dreszczow gdzies indziej jednoczesnie chcac miec rodzine, ktora ma. To jest takze biologia, czy chcemy czy nie, dziala na nas. Nasze adaptacyjne zdolnosci i poszukiwanie nowych wyzwan daja o sobie znac.

Taka obserwuje tu zaleznosc.

pozdrawiam serdecznie:)

mirabelka pisze...

Ja powiedziałam tylko to co podpowiada mi moja intuicja, NIGDY mnie nie zawiodła:) Wiem że po przeczytaniu coś się w Tobie zmieni. Powiem tylko, że pisze autor też o swoich relacjach z partnerką i o tym jak niestety mimo psychologicznego przygotowania kompletnie jej nie rozumiał i mało jej nie stracił. To o czym pisze i w jaki sposób jest dla mnie jak diament. A tak w ogóle to lubię facetów, którzy są nieobiektywni jako terapeuci i stają z reguły po stronie kobiety a patriarchat stanowi dla nich przegraną mężczyzn i kobiet:)
Czekam więc na recenzję z lektury:)))

Izabell pisze...

No ale ja mam wrazenie ze nie czytasz moich odpowiedzi, wiec nie wiem na czym Twoja intuicja sie opiera? Troche nie wierze, z tym Nigdy:) czy przez to chcesz mi powiedziec, ze ksiazka pomoze mi zaakceptowac zdrady faceta?

Ja rozumiem facetow, nigdy nie mialam z tym problemow. Dlatego faceci nie boja sie ukazywac mi tak ciemnych stron swojej osobowosci, bo wlasnie ukazuje im ze ich znam.

A ja juz nie lubie tego nieobiektywnego terapeuty ze wzgledow zawodowych, to bardzo nieprofesjonalne i nie pomaga ustosunkowac sie do dwoch tak roznych stron jak kobieta i mezczyzna, zrozumiec ich z roznych perspektyw, takze biologicznych.

ale jako kobieta nie mam nic przeciwko hehehehe ;)

Izabell pisze...

ale ksiazke przeczytam :)