"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



piątek, 1 maja 2009

Analiza.

Juz po pierwszym egzaminie. Nie bylo tak zle, chociaz naprawde mam dosyc tematow seksualno - perwersyjnych. W koncu dostane jakiejs traumy.

Ostatnimi czasy mialam nawet rozmowe z mama na tematy kompleksu Edypa. Dla tych co nie w temacie, jest to okres w zyciu dziecka kiedy rodzic tej samej plci staje sie rywalem do wzgledow rodzica plci przeciwnej. Wowczas dziecko postrzega takiego rodzica jako osobe, ktora powinna zniknac z ich zycia by ono samo moglo zajac miejsce “meza/zony”. Pytalam sie mojej mamy co pamieta z mojego I brata dziecinstwa w tym wzgledzie. Uwielbiam takie rozmowy. Wowczas bardzo duzo dowiaduje sie o swoich naturalnych tendencjach, kiedy nie uzywalam jeszcze samoswiadomosci. A takze o tym dlaczego dzialam w ten sposob a nie w inny.

Moja mama powiedziala bardzo ciekawa rzecz. Mianowice pamieta okres w moim dziecinstwie kiedy bylam bardziej za ojcem niz za nia. Byl to mlody czas, 3-5 roku mojego zycia. Wchodzilam mu na kolana, umilalam sie do niego, a ojciec kiedy nie byl pijany potrafil naprawde dobrze zlapac ze mna kontakt. Mam nawet zdjecia, kiedy w przebraniu krolewny wdrapuje sie na jego kolana. Ponad to ojciec bardziej cholubil mnie niz brata, z powodu swojej percepcji postrzegania chlopcow I dziewczynek. Okazalo sie, ze moj brat byl wrazliwym chlopcem, czesto placzacym I trzymajacym sie mamy. Kiedy patrze na jego zdjecia z tego czasu, jego twarz wyraza delikatnosc, filozoficzna zadume, wrazliwosc. Byl przy tym bardzo smuk£y, jak poeta zajety wedrowaniem w krainie marzen. Moj ojciec nie akceptowal tego I dokuczal wiele raz; “ baba z ciebie nie chlop, co sie matki trzymasz, ty lalusiu”.

Ze mna bylo troche inaczej. Z wnioskow mamy bylam o wiele mniej placzliwa, a kiedy wyczuwalam, ze ojciec jest pijany wowczas juz jako dziecko potrafilam omijac go z daleka. Pamietam jak ojciec bedac pijany powiedzial mi, ze jestem oczkiem w jego glowie – to bylo w czasach kiedy cichp przyjmowalam rzeczywistosc. Wszytko sie zmienilo kiedy zaczelam wyrazac swoje zdanie I pomalu przeciwstawiac sie jego tyrani. Po latach nie bylam juz “oczkiem w glowie” tylko “wstretnym gownem”. Pamietam to dokladnie, kompletnie mnie to nie ruszylo. Mama przypomniala mu o tych slowach na nastepny dzien, kiedy wytrzezwial. Mowil, ze nie pamieta tego ale na odwal sie mnie przeprosil. Co takze mnie nie ruszylo. Moja psychika byla juz wtedy obleczona w twarda skorupe.

Moj brat podobno zawsze unikal konfrontacji. Tutaj bardzo przypominal mame, nic nie mow, nie dyskutuj, by sie ojciec uspokoil. Brat mial tendencje to wycofywania. Ja jednak bylam dorodna corka ojca. Odziedziczylam po nim nature buntownika. Pomalu zaczelam sie stawiac I wybuchla rodzinna wojna.

Dokonajmy teraz malej analizy. Moj brat obecnie – ja, obecnie.
Odkad pamietam moj brat mial dziwne parcie na cwiczenia, sztuki walki, filmy karate I insze takie. Nie bylo to zwykle zainteresowanie chlopca w tym wieku, bo kiedy inni juz przestali on zaglebial sie w to obsesyjnie jeszcze bardziej. W nastolatkowym okresie jego zycia nadal byl smu£ly jak trzcina – co jest normalne w tym wieku dla chlopcow. Jednak on zaparcie staral sie wycwiczyc miesnie. Do czasu osiagniecie dojrzalosci brat byl jednak ciagle szczuply, ale dobrze wycwiczony w roznego rodzaju sztukach walki. Zawziecie ogladal filmy z Van Damme albo Segalem, nie wspomne o guru Bruce Lee. Widzialam wszystkie filmy przez jego obsesje. Haha

Laczac teraz dwa fakty, ojca ublizajacego na tematy "meskiej postawy" I brata obsesje na punkcie cwiczen, masy I zdrowego stylu zycia, wszystko uklada sie w jeden obraz. Brat ma silne, podswiadomie zakodowane slowa ojca – jestes lalusiem, chudym I slabym. Moj brat kompletnie nie jest spoleczny. Unika ludzi, wiekszosc czesc zycia spedza na cwiczeniach I probie osiagniecia perfekcyjnej kondycji. Teraz jest juz 34 letnim mezczyzna, szerokim w barach I wycwiczonym. Jednak stal sie takze lekomanem – chociaz nie sa to zadne sterydy I zadngo rodzaju leki ciezkiego kalibru, a witaminy I odzywki dla kulturystow. Posiada pudelko, podzielone na 7 czesci I w kazdej z nich znajduje sie dzienna dawka specifikow. Martwie sie troche o niego, ale cale szczescie ostatnio robil badania I wszelkie wyniki sa w normie. Jednak wyraznie widze w nim emocjonalna trauma chlopca zduszonego przez pierwszy meski autorytet.

Moj brat jest nadal bardzo zwiazany z matka. Kiedys – chyba juz wspominalam – zaskoczyl mnie slowami, na temat planu, iz bedzie zajmowal sie mama by miala spokojna starosc. Wycierpiala sie wiec jej sie nalezy. Jedna kiedy mama odejdzie on takze nie planowal dalszej egzystencji. Jakbym dostala obuchem w glowe. Bylam w szoku. Zaraz jednak dodal, ze teraz ma dziewczyne, ktorej sie nie spodziewal w zyciu, wiec znowu ma po co zyc.

Moj brat ciagle mowi jak to moze zyc sam, jak to ludzie nie sa mu potrzebni. Moja osobista teoria jest taka, ze samotnicy i introwertycy nie potrzebuja moze wielu glebszych kontaktow z ludzmi ale na pewno potrzebuja ich chocby widziec, obserowac i przez to wymieniac energie. Moja filozoficzna teoria jest taka, ze jestesmy energia i wymieniamy ja nie tylko poprzez glebokie kontakty emocjonalne, ale poprzez zwykle istnienie obok siebie. Sama widze po sobie, ze nie jestem skora do angazowania sie w zwiazki ludzkie tak z “kopyta”. Duzo wody musi uplynac a takze nie czuje potrzeby duzego grona tych ludzi. Moja rodzina i doslownie paru ludzi z palcow jednej reki. To mi wystarczy. Jednak nie potrafilabym chyba zyc w balansie bez obserwacji ludzi, bez chociazby ich widoku. To mnie okropnie “jara”, ze tam sie wypowiem po mlodziezowemu. I daje energie.
Wiec moj brat poza swoim gadaniem jak to on moze zyc w klasztorze – jego dzialania I pewne wypowiedzi swiadcza o czyms innym. Jestesmy my – mama (pierwszy, bo pierwotny link), siostry i dziewczyna – fakt, ten maly swiat mu wystarcza, ja tez lubie scisly maly swiat emocjonalnych przywiazan – jednak bez tego moj brat moglby sie psychicznie zalamac. Mysl swiadczaca o potrzebie pozbawienia sie istnienia z powodu utraty szczegonie tego pierwotnego przywiazania, pojawila sie w jego umysle jako znak, ze potrzebuje zewnetrznej energii.

Teraz wezmy mnie pod analize. Po pierwsze fakt, ze juz od malego swietnie odgadywalam kiedy do ojca nie podchodzic. Dopiero po latach zauwazylam, ze latwo rozpoznaje roznego rodzaju przegiecia od balansu. Na przyklad kolega z uczelni. Jak tylko go zobaczylam, pierwszy impuls ktory do mnie dotarl mowil, ze ukrywa w sobie agresje. Cos w jego ruchach I sposobie mowienia….. Pamietam jak podzielilam sie tym odczuciem z kolezanka, jednak ona naginala swoja obserwacje do potrzeby bycia mila. Oj, wydaje Ci sie – ze mna rozmawia milo. Ale to nie o to chodzi czy rozmawia milo czy nie, czytam niuanse z jego postawy I pewnych zachwian w tonie. Ale moge sie mylic - to wazne by zostawiac szeroko otwarte okno do nastepnych bodzcow i analizy.

Po paru miesiacach kolezanka mi mowi, ze rozmawiala z nim dluzej I wyszlo, ze facet nie ma najlepszego zdania o kobietach, wdali sie w mocna dyskusje podczas ktorej £latwo wyplynela jego frustracja. A nie mowilam? – odpowiedzialam. Tak, ale to nie oznacza, ze on jest zly. Boze – (wowczas ja sie irytuje, ze kolezanka studiujaca psychologie nie widzi roznicy pomiedzy ocenianiem poprzez wartosci a poprzez naukowa obserwacja) – ja nie oceniam go ze wzgledu na wartosci i moje rozumienie dobra I zla. Powiedzialam tylko co zaobserwowalam. Powody tego moga byc przerozne i nie wynikajace z jego wyboru.

Nastepna rzecz – moje przywiazanie do ojca. Pamietam doskonale chwile kiedy razem jezdzilismy na moje ukochane Mazury. Bylam przed matura i wowczas w samochodzie spiewalismy JUZ ZA ROK MATURA. Albo pamietam jak razem chodzilismy na ryby. To ja bylam najwieksza czescia z rodzinnej piramidy lubiacej duzo tych samych rzeczy, podobna do niego. Nawet z wygladu jestem. Z ta roznica, ze mialam tendencje do samorefleksji, refleksji swiata, chlodnej obserwacji przy wycofywaniu emocji. Ojciec byl typowym DDA ciagle plywajacym w czelusciach wlasnych demonow. Odczuwal je, jednak nie widzial.
Moje przywiazanie do ojca istnialo I prawdopodobnie siedzi w mojej podswiadomosci jak zasuszona roslinka, ktora czasami odzywa sie w momentach przypominajacych te chwile kiedy mnie odrzucal. Obecnie mam silne przekonanie, ze kazdy predzej czy pozniej mnie odrzuci. Wiec robie to czesto pierwsza.

Z drugiej strony – to wlasnie ja najbardziej ojca "bole". Pamietam, ze juz na koncowym etapie jego picia, kiedy siostra byla mala a on zrobil kolejna awanture, moj brat przestal sie do ojca odzywac. Wowczas ojciec poszedl do niego I przeprosil za swoje zachowanie. Do mnie nigdy tego nie zrobil. Mama zapytala sie, dlaczego nie pojdzie ze mna porozmawiac. A on na to, ze nie bo pewnie odpyskne. Widzial mnie jako siebie z powodu naszej podobnej osobowsci. On by nie sluchal, wiec ja takze nie. Poza tym – z powodu mojego przeciwstawiania sie – obawial sie uslyszenia twardej prawdy z moich ust. Ja wowczas bylam juz na drodze rozumienia wielu spraw, jednak ciagle nie na drodze uwolnienia bolu i zalu do niego.
To ja jestem najwiekszym obiektem nienawisci ojca. A on stal sie moja najwieksza regresja jako pierwszy mezczyzna w zyciu.

Bardzo lubie te podroze do przeszlosci i dowiadywanie sie, co sie dzialo kiedy swiadomie nie wiedzialam, ze istnieje. To duzo mowi o naszych programach. Ja chce swoje wykorzystac do rozwoju siebie I innych – jezeli mi sie uda. Niektore zmienie, a nie ktore nie chce zmieniac bo beda zaleta na zawodowym gruncie. Nie moge sie doczekac kolejnych krokow w odkrywaniu tajemnic siebie. To tak strasznie mnie raduje. Gdyby ludzie wiecej podrozowali w glab siebie niz w glab nieznanych krain (ktore zreszta tez sa bardzo przydatne i wazne) – moze swiat bylby bezpieczniejszy - ?
Ale te podroze sa tylko dla Wojownikow.... (tak sie milo £echtam hehe)

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawy blog. Bo pewne kwestie również mnie dotyczą. U mnie w rodzinie nie było alkoholu, ale też pamiętam jedną wielką walkę, kiedy wchodziłam w okres dojrzewania, kiedy byłam dla ojca na codzień gównem, gnojem, bękartem. Dlatego, że chciałam mieć swoje zdanie. Mój ojciec ma coś z osobowości narcystycznej, więc jak można się domyśleć, u nas dominowała przemoc psychiczna, fizyczna zresztą też. Także takie DDD jestem, choć terminy tu niepotrzebne. Cierpię z powodu zamrożonego serca i chronicznego poczucia niskiej wartości. No i postrzegam wszystko bardzo ambiwalentnie. Pozdrawiam i zapraszam do mnie, www.mojaambiwalencja.blox.pl.

Izabell pisze...

Witam :) odwiedzilam Twojego bloga, jednak nie bylam wstanie zostawic komentarza poniewaz trzeba zalozyc konto na gazeta.pl co mnie irytuje, wiec tego nie zrobilam :) jednak odnajduje wiele mysli i odczuc takich samych jak sama posiadalam i posiadam. na przyklad posiadanie dzieci, sama mysl mna wstrzasala... jest juz jednak troche lepiej.

tak DDD to takze jak DDA tylko bez alkoholu, dzieci despotow.

pozdrawiam serdecznie.

mirabelka pisze...

podróż w głąb siebie czyli podróż ezoteryczna... jest wiele podroży, ale ta jest jedyna którą dobrze by było aby odbył każdy:) pozdrawiam ciepło

Kati pisze...

Widzę,że nasze role w rodzinie były podobne-buntujące się dziecko...Fajnie, że piszesz, że można poczytać i poczuć, że nie jest się samemu...

Zapraszam:
http://podroz-w-glab-kati.blogspot.com/

Izabell pisze...

Pozdrawiam Mirabelko!

Izabell pisze...

Dziekuje i na pewno wpadne na Twoj blog:)

pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

To chyba nie jest jednak podróż ezoteryczna, ale może się mylę ;)

- Michał

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawe teksty. Powodzenia na studiach!
B.

Izabell pisze...

Dzieki! :)