Tak chodzi o traktowanie tresci swiadomosci - uczuc, mysli, fantazji, itp. - jako czegos co jest przedmiotem zyczliwej uwagi. Nie osadzamy tego w zaden sposob. W zasadzie to jest podstawa wielu terapii. (...)
Jak sie tego nauczyc?
Siadamy wyprostowani, bo jak siedzimy pokurczeni, zgieci, to wtedy mamy wiecej natretnych mysli. Rozluzniamy sie. Oddychamy tak jak zazwyczaj. Przygladamy sie, co sie dzieje w nas, w okol nas. I odnotowujemy to : o, cos kapie, o, czuje posladek, na ktorym siedze, ptak zakwilil za oknem. Nie chodzi o to, zeby to nazwac. Wyobrazmy sobie, ze trzymamy latarke i snop swiatla pada w roznych kierunkach, a my odnotowujemy to, co widzimy. Dostrzegam mysl lub uczucie, odnotowuje i puszczam je. Jezeli trudno mi sie od jakiejs tresci uwolnic, to robie przy tym wdech i wydech. Przy wydechu latwiej rozluzniaja sie miesnie i jakos latwiej pozwolic odplynac mysli. To mozna praktykowac w kazdych okolicznosciach; gdy jestesmy w trudnej sytuacji z kimkolwiek, gdy robi nam sie smutno, odnotowujemy to, robimy wdech, po chwili smutek przeplywa, pojawia sie cos nastepnego. Wiele uczuc utrwalamy w sobie, probujac je zwalczyc. Lepiej wejsc w nie i zobaczyc, co to za uczucie, oddychajac przy tym spokojnie. (...)
Podobnie jak jestesmy w kinie. Placzemy na filmie, potem wycieramy lzy, idziemy na cole z przyjaciolmi i juz nie myslimy o losach bohatera. W tym momencie, w ktorym jest cos aktualne, doswiadczam tego, a potem pojawia sie cos nastepnego. Pozwalamy sobie doswiadczac uczuc w takim stopniu, w jakim sa, a jednoczesnie zdajemy sobie z tego sprawe. Wzmacniamy w ten sposob MIESIEN UWAGI. "Ubocznym efektem" form terapii jest to, ze pacjent zaczyna uczyc sie gospodorowania swoja uwaga. Nie mamy wplywu na to, jakie przezywamy emocje albo jakie mysli nam sie pojawiaja, ale mamy wplyw na nasza uwage. Co nie znaczy, ze pograzamy sie w egocentrycznej onanijnej uwadze na sobie. Ten sposob istnienia polega na obecnosci. Doswiadczamy zywo tego, czego doswiadczamy, ale to nas nie ogranicza. Jestesmy przytomni, bedac z inna osoba, reagujemy na nia, nie na swoje odpryski z przeszlosci. W zaleglym smutku, w depresji, slabiej odczuwamy i ludzi i siebie (...)
Czy mozna uniknac smutku i cierpienia?
(..) "Bol jest w zyciu nieunikniony, ale cierpienie jest opcjonalne" - czyli do wyboru. Jezeli zawieszaja nam medal na piersiach i przypadkowo wbijaja szpilke w piers, to boli ale nie powoduje cierpienia. Poniewaz radosc z medalu i swiadomosc, ze uklucie wiaze sie ze slawa, chwala i prestizem sprawiaja, ze nie cierpimy, choc nas boli. Mloda dziewczyna dostaje miesiaczki, boli ja brzuch, ale cieszy sie, ze ja boli, bo skonczyl sie miesiac obaw. Bol niekoniecznie musi byc cierpieniem. Znaczenie jakie nadajemy naszemu doswiadczeniu decyduje o tym, czy cierpimy czy nie. (...) "
Charaktery, nr11(118) listopad 2006
Izabell:
Nie moglabym Wam lepiej wytlumaczyc w slowach swojej techniki, ktora uzywam do wlasnej autoterapii, a ktora opisala psychoterapeutka w felietonie. Jest to jakoby dla mnie naturalne. Jeszcze zanim dowiedzialam sie o istnieniu przeroznych technik psychoterapeutycznych, juz ich nieswiadomie uzywalam. A jak do tego dochodzilam, bez konkretnej wiedzy? Wsluchujac sie w siebie i sprawdzajac, ktore techniki na mnie dzialaja. Ja wiem, ze wszystko nosimy w sobie. Czyli; jezeli jestem w depresji to pomaga mi przebywanie wsrod ludzi, rozmowa z nimi czy zamkniecie drzwi i odciecie sie od bodzcow? Czy kiedy jestem zla, to odzyskanie kontroli pomaga mi jeden, trzeci, dziesiaty wdech, czy raczej wyjscie z pomieszczenia by porozmawiac ze soba i powalic w sciane? Rozmowa z samym soba, bardzo szczera i czesto bolesna rozmowa - wierzcie mi, to krok milowy!
Decentracja - ta forma postawy dziala na mnie wysmienicie. I tak; biore krok z okregu swoich zaprogramowanych reakcji i przygladam sie jak naukowiec komorkom pod mikroskopem. Najpierw pytam siebie - co jest we mnie, ze tak reaguje, tak czuje? Nie co jest zle ze swiatem, co jest z tymi ludzmi. Analiza zewnetrzna nastapi pozniej, bo swiat zewnetrzny jest wazna czescia wplywu na moja psychike. Ale najpierw jestem ze soba! Tak przyjrzalam sie swoim emocjom do ojca, do matki. Zauwazylam je, zaakceptowalam, ze nie bylo tak jak byc powinno, ze to nie fair. Przykleilam sie do tych bolesnych emocji, poplakalam, pozalilam sie, podrapalam swiat. I potem dmuchnelam i latawce tych emocji poszybowaly w przestworza. W koncu dojrzalam plusy takowego dziecinstwa. Czy odczuwalabym tak swoja droge, jak teraz, ze jest moja, bez tych doswiadczen? A to straszne nie wiedziec dokad sie zmierza. Im lucky Girl!
Wchodzilam i wchodze w najgorsze sztormy swoich emocji. W te najciezsze. I patrze, i analizuje a potem ..puszczam. One plyna. I niczego nigdy nie zaluje. Zadnego rozdzialu zycia, ktory zamknelam i ktory rozpoczelam. Wybaczam sobie jak cos spartaczylam, nagradzam siebie, jak cos zbudowalam.
Wizualizacja jest tutaj takze bardzo pomocna. W wyobrazni zapisalam wszystko w ksiazce pod tytulem Dziecinstwo. Przeczytalam ja od deski do deski kilkaset razy. Przyjrzalam sie obrazkom. Dalam sobie czas na wszelkie emocje. Pozwolilam im plynac. I kiedy nikt nie kazal mi wybaczyc ojcu, (bo jest jednak Twoim ojcem - mowili), kiedy dalam sobie prawo do nienawisci, zalu i pozwolilam temu plynac - zwyczajnie to przeplynelo. Ci co czytaja mojego bloga od poczatku, w pierwotnym blogu moga przeczytac moje wlasne slowa; " nienawidze go, nie musze go kochac, nie musze mu wybaczac." I nadal uwazam, ze nie musze. Ale nie trzymam sie tego. To plynie i mnie oczyszcza. Az w koncu staje sie.
Na poparcie moich spostrzezen zaanalizujmy proste przeslanki z bloga. Pierwotny blog (patrz obok) - szary blog, z cytatami mowiacymi o smutku, zalu i cierpieniu. O utracie. O samotnosci. A teraz spojrzcie na mojego bloga - kolory sie zmienily. Sa cieple, rumiane i pachnace. Spojrzcie na moje cytaty - ulepszysz terazniejszosc jutro bedzie lepiej. Spojrzcie na moj opis? Nie jest juz krotki, mowiacy o niepewnosci i zagubieniu. Ale dlugi, mowiacy o podrozy i z dobrym zakonczeniem. Ja plyne. Ah Wszechswiecie, jak dobrze jest plynac!
Miesien uwagi - niestety nie kazdy ma sile by go wycwiczyc. Nie kazdy ma ochote na silownie emocjonalna. Zaden psycholog nie pomoze, jezeli nie jest sie w stanie schylic glowy i przyznac do wewnetrznych tam, z ktorymi nie dajemy sobie rady. Jezeli nie umiemy - nie sluchac - ale wsluchiwac sie w doswiadczenia innych osob. Jezeli pokornie nie damy sobie przyzwolenia na niewiedze . A przede wszystkim bez motywacji do otworzenia tychze tam przez ktore cierpimy - nikt i nic nie pchnie nas do zmian. W koncu woda dostaje sie do pluc i moze udusic... Strach otworzyc takie tamy!!!
"Jestesmy przytomni, bedac z inna osoba, reagujemy na nia, nie na swoje odpryski z przeszlosci."- wlasnie tak! Wspominalam Wam kiedys o utracie swiadomosci w roznych momentach - jak ja to nazywam. Bedac w zwiazku - jezeli kogos bardzo lubie- potrafie bardzo zatracic swiadomosc. Jest to dziwne uczucie - rozpoznaje je doskonale ale moj miesien utrzymania tej uwagi nie jest w tych sytuacjach jeszcze wycwiczony. Jest to uczucie "nie-bycia". Patrze, slucham, wiem ze nadal jestem, ale ogolnie nie odczuwam, ze jestem. Tylko wiem. I odrazu reaguje - bez zastanowienia. Z ta uwaga to ciezka robota. Z ludzmi, ktorzy nie sa w moim bliskim kregu - jest mi o wiele latwiej. Ale Ci co znajduja miejsce w moim sercu - niestety zatracam sie. Wtedy cierpie. Tama zaciska mi sie na sercu i miazdzy moja kontrole. Ale trzeba probowac do skutku. Praktyka, praktyka, praktyka. Konsekwencja, konsekwencja, konsekwencja.
"Znaczenie jakie nadajemy naszemu doswiadczeniu decyduje o tym, czy cierpimy czy nie." - moje podejscie to lekcja. A ja uwielbiam sie uczyc. Wyciagam wnioski, wizualizuje je. Wyobrazam sobie, ze spotykam Medrca i on mowi - takie jest zycie. Nikt nie jest doskonaly. Doswiadczaj tego co buduje i tego co niszczy. Niech wszystko plynie i w rzece sie rozplynie (zrymowao mi sie:)). Wsluchuje sie w siebie, a potem wybaczam sobie i innym. A to dlatego ze rozumiem, ucze sie o ludziach i zyciu poprzez wewnetrzne otwarcie na te lekcje. Nie mowie, ze mnie nie boli, albo ze nie czuje sie rozczarowana. Nie mowie, ze we mnie wieczna radocha. Nie raz gryzlam sciany i pewnie nie raz bede jeszcze. Potrzebujemy takich emocji by zachowac balans w umysle. Ale to takze minie. Nie chce by moj umysl zatrzymal sie w przeszlosci. By odczuwal cos co bylo 20, 10 czy 5 lat temy. Czy to nie jest bezsensu? Wszystko idzie do przodu ale moj umysl zamrozony jak dinozaury w epoce lodowcowej. Najwiekszym cierpieniem jest dla mnie stanie w miejscu.
"Smutek to nie to samo co melancholia, depresja, czy rozpacz. Tamte stany emocjonalne cechuja sie wstrzymaniem wewnetrznego ruchu, kojarza sie z pustka. Smutek zas jest zywy, on plynie."
8 komentarzy:
Świetnie to opisałaś Izabell.
Dzięki :)
- Michał
:)))
Łał, to niesamowite... Jak się okazało jestem dda, do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy. A Twój post jest rewelacyjny, może coś i ja się nauczę. Pozdrawiam ---Monta
Witaj! Dzieki, mam nadzieje, ze moj post choc troche pomoze. Najwazniejszy krok, dowiedziec sie kim sie jest a potem "dalej z tym koksem" :)
pozdrawiam!
Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twój blog.
Od w sumie niedawna wiem, a raczej zdałam sobie sprawę, że jestem DDA. Że reaguję jak DDA.
Nie jestem gotowa na terapię, muszę dojrzeć, a Twój blog pomaga mi znaleźć drogę.
H.
Witaj H. w Naszym Swiecie, pierwszy krok poczyniony - wiemy kim jestesmy. A reszta masz racje - swoim tempem, bez pospiechu do przodu. Ciesze sie, ze choc troche znajdujesz w moich slowach pomocna dlon. Pozdrawiam serdecznie.
Kiedy niedawno pierwszy raz spotkałem się z określeniem DDA zdenerwowało mnie to maksymalnie, bo poczułem się jakbym był jakąś bezimienną próbką w laboratorium i chociaż nadal nie podoba mi się to określenie, to jednak wiele mi dało zrozumienie, że bycie DDA to nie piętno, tylko dar, choć bolesny; że to co teraz czuje nie jest drogą donikąd, że ból, który we mnie tkwi, może przeminąć i uda mi się kiedyś odczuć wewnętrzny spokój, którego tak mi brakuje. Mogę teraz uwierzyć, że wojna o moje życie jeszcze nie jest przegrana.
Dziękuje
Dokladnie - nie jest przegrana dopoki sami nie zadecydujemy, ze tak jest. Spokoj jest mozliwy. Wiaze sie z akceptacja ze bylo jak bylo, ale bedziemy wieksi niz to.
Pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz