"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



wtorek, 27 stycznia 2009

Hustawka mnie dobija!

No niech mi ktos cos poda, bo nie wiem co sie ze mna dzieje. Jeszcze niedawno w wyzu energetycznym, jeszcze Wam pialam jak wiele mam pozytywnej energii, jak ciesze sie, ze malymi krokami spelniam swoje plany. A wczoraj, nurkowanie na glowke. I nie pamietam juz abym miala az tak czarne mysli, bez powodu. Trzymam sie jakiejs chrzanionej karuzeli i mam naprawde dosyc!

A od czego sie zaczelo? Najpierw mnie grypsko przekrecilo, lezalam trzy dni w domu. Potem dowiedzialam sie przez Facebooka, ze kolega, ktory nazywa mnie PRZYJACIOLKA i ktory wiele razy mi pomogl i ktory wiele lez ze mna dzielil, nawet nie raczyl sie podzielic ze mna osobiscie, ze wlasnie rozpoczal nowy rozdzial w zyciu, tylko wrzucil mnie do internetowej spolecznosci jak kazda inna osobe!!! Czy na tym polega przyjazn? Czy o jego weselu i dzieciach tez dowiem sie przez przypadkowy opis w komunikatorze? A boli to podwojnie, bo kolega juz raz wykrecil numer, bedac w zwiazku poprzednim powiewal jak horagiewka - dziewczyna zabraniala wypadu na piwo ze mna ( zazdrosc, tylko kolege znam 15 lat!) ,byl gotow na to przystac (!). Kiedy zwiazek sie rozpadal, juz byl wiekszym przyjacielem, wiecej interesujacym sie moim zyciem, rozmowami o swoim. Zwiazek sie rozpadl totalnie i juz czas na to uczestnictwo bylo zawsze. A teraz nowy zwiazek i PRZYJACIOLKA juz w odstawke, inaczej sklecone zdania, inaczej formulowane i mowiace juz tylko o pracy i rzeczach obojetnych. Bo co mu w duszy gra - juz nie potrzeba sie dzielic bo juz ma z kim. Aby koledze sie powiodlo i to do konca zycia, bo niestety ja DDA traktuje zbyt serio slowa PRZYJAZN czy MILOSC, a wybaczanie pierwszy raz jest juz dla mnie wysilkiem, drugi raz na ruchome piaski moja stopa nie postanie. I jeszcze jakby to byly piaski z innej beczki, ale jak historia sie powtarza to oznacza jedno - brak przyswojenia lekcji. Done it!!

Nastepnie jestem tak zmeczona, brak mi swiatla, slonca nie widzialam od tygodni, wieje, leje a obrecze wokol oczu z braku snu od kilku dni zataczaja swoje tory. Mam ochote wszystko rzucic, sprzedac mieszkanie w Wawie i zaszyc sie w malej, cieplej wiosce oblanej sloncem, szumem morza i zieleni. Wyruszyc na drogi koniec swiata i zaszyc sie w krainie kangurow. Rzucic ta szkole, ktora ostatnio tak mnie meczy. Od czaswo egzaminow mam burze mozgow. Rzucic ten kraj, ktory nie ma innego tematu niz recesja i jak to etaty leca na leb i szyje, kogo beda zwalniac, kogo zostawia. A ja ze swoim szczesciem do pracy z poprzednich lat moge juz tylko lapac sie za glowe. I jeszcze dzisiejszy dzien! Czizus!

Wszyscy chorzy. Wyrabiam trzy prace na raz, biegam, zalatwiam, rozmawiam, organizuje. A to nie jest to co introwertyk lubiacy rytmiczny puls lubi najbardziej. Caly dzien glowa mi peka i okropnie siebie nie lubie, moja tolerancja na moja osobe spadla do zera z powodow niewiadomych. Nie postarzalam sie az tak przez kilka dni, nie zglupialam az tak by czuc sie jak nic nieznaczacy robal. Ale jednak tak sie czuje. I pojawiaja sie wowczas bardzo znane, schematyczne ramki - porownywanie.

Zaczynam byc slepa na to co mam, ale za to dobrze widze jak innym jest dobrze. Oczywiscie duzo lepiej niz mi. Wszystkim sie uklada, a ja musze sobie te ukladanke najpierw wyryc, ociosac, ustawic i wtedy turlac jak Syzyf pod gore by cos z tego bylo.

Wczoraj mialam jakies szybie i glebokie dno. Mialam wyrazna ochote zasnac na zawsze. Wyrazistosc tych emocji mnie zszokowala. Czuje sie zle, czuje sie sama, czuje sie opuszczona, czuje sie glupia i nic nieznaczaca. Czuje bezsensownosc wszystkich moich dzialan. Nic mi sie niechce ale chce mi sie przestac istniec. I tak to nikogo nie obejdzie.

Czas chyba na leki.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Skądś to wszystko znam. Innym wyjściem jest czekać na kolejny wyż. Skoro te się jeszcze u Ciebie pojawiają.
nosicielka samotności

Anonimowy pisze...

Mnie to obejdzie. Będzie lepiej.
Abagiel

mirabelka pisze...

Wiesz Izabell, właśnie zastanawiałam się skąd u mnie takie sięganie dna, jakby mi ktoś czarną chustę nałożył na głowę, chce mi się płakać, wyć. A jak ścisnąć to prawie nic się złego nie dzieje, a ja się tak czuję jakby mi ktoś zamknął świat. Czy to moje myśli? Czy taki dół sama wykopałam? Dlaczego? Bardziej czuję jakby ktoś podstępnie wprowadzał mnie w taki stan i wmawiał, że to moje uczucia, zwariuję...chyba spokój może mnie tylko uratować. Zmęczenie, apatia, niechęć do życia,przewrażliwienie... aż tak miałoby wyglądać zmęczenie wiosenne?

Izabell pisze...

Dzieki Bogu sie pojawiaja, Nosicielko, i to mnie chyba jeszcze trzyma. to ze wszystko u mnie plynie.

Dziekuje Abagiel :) Naprawde mile slowo wywolalo moj usmiech. pozdrawiam

Ah Mirabelko, ja tez ciagle staram sie rozwiazac ta zagadke. nie za bardzo wierze, ze wszystko co sie dzieje, sami sobie robimy, czasami zostalo to zrobione dawno temu, kiedy wyboru nie bylo, silne emocje, trauma mogla nadszarpnac neurony, czasami geny a czasami rzeczywiscie mozna robic cos nieodpowiednio do swojej psychiki ale znowu korzen musial gdzies sie rozpoczac, jako dorosli wiecej jestesmy swiadomi. na pewno teraz jako dorosla moge cos zrobic i staram sie jak moge. ale to juz chyba tak jest, ze nie da sie do konca kontrolowac calej swojej psychiki.

no wlasnie, jakos za mocno na zmeczenie wiosenne....

ja po dwoch dniach jakiegos skoku na bunge, dzis czuje sie znowu stabilnie, choc nie powiem, ze jestem w wyzu.

sciskam mocno

salehliam pisze...

Przykro mi Izabell, ale nie poddawaj się i nie oceniaj siebie krytycznie. Bedzie dobrze!

Izabell pisze...

ahh...
dzieki Michal..