"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 25 października 2007

Obudz sie....

Kiedy odwiedzam swoj dom, moj brat zawsze zgarnia mnie, mame, moja siostre, oplata ramionami I wypowiada slowa NARESZCIE RAZEM. Wowczas uspokojony w moim sercu wulkan, zaczyna buzowac I szemrac lzami. Chce mi sie plakac. Tak jakby ciezar marzenia o czulosci rodzinnej wowczas niedostepnej dla mnie a teraz spelnionej, zwiekszal swoja objetosc. Ale przeciez to spelnione marzenie. Dlaczego nie jest wiec lekkie jak oblok? Odpowiedz jest oczywista. Marzenia czasami sa zabarwione lzami deszczu. Takie marzenia to nie spoleczno – tendencyjne marzenia o karierze, slawie, pieniadzach. To marzenia o najglebszej potrzebie dziecka – dotyku, czulosci, bezpieczenstwa. Przypominam o tym sobie w momentach czulosci. Nie umiem przezywac tego w doglebnej radosci. Pamiec…... Bezcenna w rozumieniu ale takze miazdzaco zdradliwa w chwilach kiedy powinnam dac sie poniesc dziececemu odczuwaniu swiata. Jest tez inny “wirus” plynacy w mojej krwi…..Wirus niewiary. Posluze sie tu cytatem z serialu Ally Mcbeal, ktory bardzo zapadl mi w pamieci;

Mam przyjaciela, ktory mowi, ze nie chce miec szczeniaka bo one zawsze umieraja. Moze tak samo jest ze zwiazkami….

I to jest moje zatracenie …… ja wiem ze wszystko przemija a najbardziej czuje to przy milych chwilach, przy milosci, przy przyjazni….. ja nie wierze po prostu w trwalosc swiata, emocji, ludzi a szczegolnie tych pozytywnych i skierowanych do mnie…..i ta pamiec wlacza sie najbardziej wtedy, kiedy potrzebne jest obudzone Dziecko….. istnienie tylko w tym momencie…..stuprocentowe zanurzenie w chwili….

Jutro lece do Polski na 3 dni. Bardzo sie ciesze. Ale I ten czas minie….. jak wszystko.

Obudz sie Dziecko …..

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Tak, kiedyś miałam takie uczucie, ze kiedy wszystko działo sie dobrze i czułam sie nareszcie dobrze, to jednocześnie pojawiał sie smutek, ze przecież tak trwać nie może , ze to sie skończy. To idiotyczne, aby tak sie zachowywać, to tak jakby matka zaczynała płakać bo urodziła dziecko a to dziecko kiedyś umrze. To musiały być jakieś wewnętrzne rozmowy z sama sobą, bo wpierw było takie uświadomienie sobie ze nie potrafię sie cieszyć. I wiesz nawet nie wiem kiedy, ale to przeszło. Już nie smucę i nie boję się na zapas:)))Kiedy jest czas radość to raduję się ,kiedy smutku smucę, kiedy jest zmartwienie martwię, Ale już nie martwię się tym że radość zniknie a ja będę się smucić. To wielka ulga. Pozdrawiam ciepło

Anonimowy pisze...

Piéknie napisane...

Anonimowy pisze...

witam Mirabelko:)
moj rozum mowi mi to wszystko, ale nie potrafie zapanowac jeszcze nad swiadomoscia przemijania, nad automatycznym odczuciem, ze wszystko co dobre minie szybko lub to tylko jakas gra, bo mi sie nie nalezy nic dobrego. To zmaganie z syndromem DDA.

pozdr:)

Anonimowy pisze...

dziekuje Auroro:) choc moim zdaniem przewyzszasz mnie o glowe a nawet klika glow w pisaniu:)
pozd

Anonimowy pisze...

zmagania z calym swiatem, wewnetrzny bol, pomimo faktu, ze w ogol nas kwitnie szczescie, pomimo tego, ze w srodku w glebi duszy powinno czuc sie cieplo... skrzywdzono nas na cale zycie, ale musimy pamietac, ze nie mozemy powielac tych bledow. czas uwierzyc i dac wiare swoim bliskim. Wiem to ciezkie, sama staram sie z tym uporac... ale wierze, ze kiedys sie uda. pozdrawiam

Izabell pisze...

witam, i dziekuje za komentarz.

ja widze to szczescie, ale jako krotkotrwale, uludne, mijajace. widze rezultat lat i doswiadczen, jak natura swietnie nami manipuluje, nie ma we mnie wiary w trwalosc i sens. nawet ta jedyna, rodzicow i dziecka, ktora jest tak naturalna -zawiodla. chyba sie nigdy tego nie pozbede.
ale walcze...

pozdrawiam serdecznie