"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 7 października 2007

Z planety PSYCHOL - ogia

Otwieram nastepny cykl, w ktorym bede zamieszczac teksty, ktore mnie poruszyly i zastanowily. Teksty te znajduje w gazetach czy ksiazkach psychologicznych, ktore namietnie wertuje, a takze z moich rozpoczetych studiow psychlogicznych. A to dlatego ze szukam drog do poznania siebie i innych a czyjes doswiadczena jak i naukowe odkrycia moge bardzo pomoc. Powtarzam pomoc. Nigdy nie nalezy zapominac o tym by przefiltrowac wiedze przez siebie, podejsc najpierw z dystansem a nastepnie przyjac lub odrzucic. Jestem bardzo krytyczna i wiele odrzucam - jak jest napisane w Gavagai - by zobaczyc czego odrzucic nie moge:) A to co przyjelam (zostawiajac mozliwosc ze i tak moge sie mylic, bo jak mozna poznac czlowieka do konca) jak i odrzucilam lub lepiej odlozylam na polke, zapisuje na tym blogu dla zainteresowanych.

Dzis tekst z Charakterow; temat: Ojciec, Fragmenty tutaj http://kiosk.onet.pl/charaktery/1420128,1250,2,artykul.html

Nie musze tlumaczyc dlaczego mnie przyciagnal. Wklejam fragment prywatnie odnoszacy sie do mojej osoby i mojego myslenia.

Córka despoty
Jej doświadczenia z obcowania z ojcem przywołują wyłącznie negatywne emocje. Apodyktyczny, niechętny lub wręcz wrogi, nadmiernie wymagający, sprawujący rodzicielską władzę za pomocą awantur, stosujący kary hojną ręką – oto obraz ojca-despoty, który w pamięci swej córki na zawsze pozostawi bolesny ślad. Przyczyn takich jego zachowan moze byc wiele, np. dziedzictwo po wlasnym ojcu, spoleczna presja meskiego gorowania nad innymi, kontrolowania emocji, okazywania sily. Jednak zadna z nich nie umniejsza jego odpowiedzialnosci.
Wzrastając u boku dominującego ojca, córka nabawia się nieśmiałości, lęku przed wszelkimi autorytetami, czuje się odrzucona i podświadomie przyjmuje rolę ofiary, którą odgrywać będzie także w swym dalszym życiu, wiążąc się z partnerami przypominającymi ojca. Strach i przemoc sa uczuciami dobrze jej znanymi i, paradoksalnie, dajacymi poczucie bezpieczenstwa. Budujac zwiazek z mezczyzna, bedzie podswiadomie dazyc do odtworzenia sytuacji znanej z jej dziecinstwa."

Córka „ducha”
Ojciec „duch” jest, ale go nie ma. Jego troska o dom i rodzinę przejawia się w zaspokojeniu jej potrzeb materialnych, odpowiedniego poziomu życia. Często nieobecny, nie nawiązuje bliskich kontaktów z córką, nie prowadzi rozmów, nie interesuje się jej życiem. Obojetnosc ojca wobec corki przynosi same straty, przede wszystkim przyczynia sie do obnizenia jej samooceny. Corka probujac bezskutecznie przebic sie przez mur ojcowskiej obojetnosci, dochodzi do wniosku, ze to ona ponosi wine za ich brak porozumienia. Ojciec zamkniety w sobie, chlodny, stojacy na uboczu, to nie najlepszy wzor. Córka nabiera przekonania, że każdy mężczyzna jest tak samo zimny i obojętny, jak jej ojciec, i skłonna jest raczej unikać mężczyzn. Jako kobieta dorosla czesto przenosi swoje doswiadczenie z ojcem na stosunki z parnterem. Spodziewajac sie, ze opusci ja, tak jak ojciec, prowokujac sytuacje sklaniajace go do odejscia."

Moje stanowisko:
Moj ojciec to mix tych dwoch postaw. Despota z powodu picia alkoholu, na trzezwo zachowywal sie zupelnie inaczej. Mial jakies tam despotyczne zachowania ale byly one zminimalizowane. Alkohol je otwieral i wybrzuszal. Rola ofiary to obraz niekoniecznie do mnie pasujacy, ale na pewno do mojej matki. Ja bylam bohaterem, przez jakis czas w uspieniu, ale po uzyskanku pelnoletnosci w stanie czynnym.
Duch w najwiekszym stopniu przypomina mi moja sytuacje. Ojca nie bylo. Emocjonalnie jestem sierota. Pracowal, dawal pieniadze na przetrwanie, jednak na tym sie konczylo. I tutaj takze postawa corki w zwiazkach...znalazlam tam siebie. Ja unikam facetow. Mam na mysli unikam nawiazania bliskosci i intymnosci. Mam wielu przyjaciol plci meskiej i ten rodzaj zwiazku bardzo cenie i nie boje sie tak jak zwiazku intymnego, gdzie dzieli sie kazdego dnia smutki i radosci. Wole trzymac zycie w swoich dwoch dloniach. Mam problem z oddaniem czy dzieleniem sie swoim zyciem z para nastepnych.

Prowokowanie sytuacji do odejcia...oooo tak. Pamietam to dobrze. Test ile facet wytrzyma, na ile mnie kocha. Prowokowanie go do udowodniania, ze jest gotowy porzucic caly swiat dla mnie.....
Postawa ducha odnosi sie takze do mojej siostry. Do momentu kiedy nie powiedzialam jej prawdy o ojcu robila wszystko by zdobyc jego milosc. Plakala kiedy ja odrzucal. Wytlumaczylam jej odpowiednio uzywajac slow by mnie zabrzmialo to za brutalnie. Ojciec jest chory, tak jak i my. On nie wie co to milosc bo sam jej nie dostal. To nie twoja wina. Pamietaj to nie twoja wina. Od tamtej rozmowy widze poprawe. Nie placze juz tyle bo pamieta ze tata nie wie ze jest chory. Choc i nam ciezko to zrozumiec jak mozna nie wiedziec, sam fakt ze ktos jej wytlumaczyl a nie udawal ze wszystko jest ok, ze tata kocha ale tez odrzuca i to jest milosc - pomoglo duzo. Jednak pewnie tez wiele przed nami.

Nic jednak nie umniejsza jego odpowiedzialnosci. Jednak to ja zostaje teraz z ta prawda. Pogodzic sie, ze on tego nie rozumie. Pogodzilam sie Ojcze, ale nie potrzebuje miec cie w swoim zyciu. Nie musze.....

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z tobą Izabell ! Zapewne domyślasz się że miałyśmy podobne życia , choć inne roczniki - wszystko jak w automacie - pasuje ! Jeśli chodzi o sprawę kłamstwa , to nie wiem co bym zrobiła gdyby zaistniała sytuacja skrajna ... Gdy przyszło mi kilkoro osób odprowadzać na tamten świat, nie tyle kłamałam , co - chorzy nie pytali a ja wlewałam w ich duszę to co ze mnie najlepsze. Natomiast przy mojej mamie było inaczej , czułam że jestem jej winna szczerą prawdę na jej szczerze zadane pytanie ; " jak myślisz córeczko, czy ja jeszcze wrócę do domu ?" ( wiedziałam że nie) , odpowiedziałam ; " nie wiem mamo, nie wiem " , Mama odwróciła się na drugi bok i już wiedziała oraz nic mi nie odrzekała :( . Tak się dla mnie nieszczęśliwie składa , że mam "dar", wyczuwania nadchodzącej śmierci..przyznam że strasznie się boję tego "głosu". Ale w domu łącznie z mamą wszyscy wiedzieli o tych moich przeczuciach , a więc po moim " nie wiem mamo" , ona już więcej nie zapytała , za tydzień zmarła :( . Jak wcześniej napisałam nie wiem co bym uczyniła w przypadku takim , o jaki poszło pomiędzy Mirabelką , a tobą..., ale nie jestem pewna czy prawdą jest że taka informacja zabiłaby chorego ? Nie sądzę ... Zgadzam się z tobą co do spraw mózgu i umysłu oraz myśli. Zgadzam się z tobą że nie ma "teorii" na życie , a filozofia to "bajka" dla każdego inna, tak na marginesie to i Biblię napisał tylko człowiek. Ludzie badają , sprawdzają , stwarzają morza teori , ale nikt niczego nie udowodnił ! Dlatego zgadzam się że trzeba pomagać , tam gdzie da się pomóc , ale przede wszystkim zachować dystans co do własnych przekonań, a ty je masz ! Jesteś bardzo mądrą i rozsądną kobietą. Tak trzymaj :)
Pozdrawiam i zapraszam na moją nową stronkę , może zadasz pytanie ... ja spojrzę w "gwiazdy" i odpowiem jak będę potrafiła? Tak czy siak powoli się przenoszę , bo zdecydowanie wygodniej prowadzić tą nową . Onetblog robi straszne błędy , prowadzenie go to męka :(

Anonimowy pisze...

Oj dziekuje ci za te slowa Awiko. podczas takich goracych rozmow jak z nasza Mirabelka:) czesto trace wiare czy aby nie przesadzam lub moze znowu gdzies sie gubie, moze to ja sklaniam sie nie na ta strone co trzeba. watpie w siebie ale to moze powoduje ze sie takze rozwijam? nie potrafie zagluszyc w sobie tego glosu, on mnie prowadzi wyprowadzil mnie w duzej mierze z niewoli gdzie nie bylo swiatla wbrew wielu teorii psychologicznych czy filozoficznych. czy to ja, czy Bog, czy szczesliwe zbiegi okolicznosci, czy moja praca tylko...nie mam pojecia. po prostu ide jak czuje i nie zakladam ze cos istnieje jak nie wiem do konca. szczegolnie gdy jest tyle paradoksu w teoriach jak np. wlasnie Biblia.

ojej twoj dar rzeczywiscie jest ciezki. dar i przeklenstwo w jednym mozemy powiedziec. przykro mi z powodu tw.mamy:(

wlasnie ciagle sie zastanawiam nad tym zwrotem "prawda moze zabic". czasami mysle ze tu strach ma wielkie oczy bo wtedy nic nie jest juz takie jak bylo wczesniej a ludzie lubia bezpieczny grunt. nie ucza sie ze takie jest zycie, pelne takze smutnych sytuacji bo chca zyc w szczesliwym matrixie. ja codzien ucze sie nie bac smierci, byc swiadomym i to paradoksalnie pomaga mi cieszyc sie zyciem, tu i teraz. i mam nadzieje pomoze mi w pomaganiu innym. osobiscie jestem za prawda choc wiem ze rozne sa motywacje i sytuacje, rozni ludzie.... ale jest tez wiele drog powiedzenia prawdy, pomocy w przezyciu prawdy itd ciezka sprawa...

i bardzo ladnie to ujelas..wlac to co najlepsze w innych:)

co do onetu..dlatego mnie juz tam nie ma hehe
na pewno cie odwiedze (ja zawsze mam duzo pytan:)) zreszta to robie caly czas tylko czasami jak nie czuje sie by cos napisac to po prostu delektuje sie czyims slowem.

pzdr serdecznie

Anonimowy pisze...

aha.. i dziekuje za podzielenie sie slowami na moim blogu skad temat wyszedl :))

Anonimowy pisze...

Wiesz Izabell, to nie chodzi o rozstrzyganie czy prawda by zabiła czy nie. Chodzi o to, że lekarz to powiedział. Powiedział, żeby tej prawdy nie mówić na razie choremu. Żeby kłamać. I tyle. Możesz podejmować ryzyko według głoszonej idei, że zawsze należy mówić prawdę, ale wtedy to ty narażasz życie chorego. Czy on przeżyje czy umrze to inna para kaloszy. Ważne czym się kierujesz sercem czy ideą. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

dlatego mowie ze tu zawsze czuje rozdarcie. jako lekarz - psycholog bede chronic zdrowie psychiczne i fizyczne, jako osoba duchowa bede rozwijac duchowosc i mam te wszystkie osoby w swoim jestestwie. do tego odnosi sie gavagai, mistyk rzuci na gleboka wode i powie prawde ale tylko tym osoba ktore zadadza pytanie. i tu mam problem, jak mi sie zadaje pytanie to dusza sie wyrywa by powiedziec prawde(oczywiscie nie chamsko)albo to widac z mojej twarzy. mistycy mowia by mowic prawde i sie nia otaczac ale mistyk w wiekszosci sam wycofuje sie z zycia by nie byc do klamstwa zmuszanym.

i wszystko odnosi sie do serca. to nie jest ze idea mna kieruje, to jest co mi mowi serce, jest prawda sama w sobie i jest prawda w swiecie, to moje rozdarcie i to moje serce..

sytuacja ekstremalna o ktorej rozmawiamy daje mi jasnosc jako lekarzowi by narazie nie mowic. ale nie wiem czy bym zdobyla sie na powiedzenie ze zona zyje jak tak nie jest. raczej powiedzialabym nie wiem, ale ja wierze ze ludzie i tak wyczuwaja. pozniej i tak bedzie musial to przejsc. jednak w sytuacjach codziennych mysle ze naduzywa sie klamstwa a przeciez tez sie wtedy kogos niby chroni, ja wierze ze najbardziej siebie.


pozdr serdeccznie