"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 11 listopada 2012

Hibernacja

Przyszla zima i ciemnosc…. Moje cialo przygotowuje sie do hibernacji… Tak sie teraz czuje dlatego ostatnio sie nie rozpisywalam. Ciagle chce mi sie siedziec w domu, otulona ciepla kolderka i medytowac nad rozswietlona sloncem £aka, skrzacym jeziorem, cieplem rozgwiezdzonej nocy z plynaca po niebosklonie Luna. I ten zapach…. Zapach podmoklej lub scietej trawy…. Dzwiek brzeczacych w nocy swierszczy….. odbijajacych sie od wieczornego nieba koron drzew…. Czesto marze w zimie o wlasnie takich swietych dla mnie momentach jak zakochana krolewna o krolewiczu. Marze i tesknie kiedy znowu poczuje sie obudzona. Wrocilam z Malagi miesiac temu. Bylam bardzo naergetyzowana. Zachody slonca jakie sie tam rozlewaly budzily we mnie taka milosc, ze chyba nikt mi nie uwierzy kiedy powiem, ze wiekszej jeszcze nie czulam. Dlatego zdanie – Milosc nie ogranicza sie do zwiazkow – jest to celebracja zycia – bardzo do mnie pasuje.


Malaga generalnie bedzie przypominac mi jedna rzecz, ktora mnie zaczela zastanawiac a ktora tam doswiadczylam – mianowicie jezyk. Pytanie; jak sie tam dogadywalam - ja po angielsku a Ci po hiszpansku – ze zawsze wiedzielismy o co chodzi? Szczegolnie raz kiedy weszlam do cukierni po Ice Tea, wzielam butelke, poprosilam dodatkowo o gofra. Rozmowa byla taka jak zawsze – ja po angielsku, kobieta troche rozumiala w tym jezyku ale ni w zab nie mowila. Postawilam butelke na ladzie czekajac na gofra, spojrzala sie na mnie a potem na butelke i zatrajkotala po hiszpansku. Nic mi to nie powiedzialo. Nie widzialam rzadnego punktu zaczepienia aby rozpoznac o co jej chodzi. Zawazylam tylko jej oczy patrzace a to na mnie a to na butelke. Moj mozg jednak dziwinie domyslil sie o co jej chodzi, bo przytaknelam mowiac, yes please, nie dokonca wiedzac czy dobrze sie domyslam. Moj mozg mial pomysl w calej swojej wyobrazni, ze prawdopodobnie chodzi o szklanke. Serio, slowa swiadomie nie pasowaly do mojej wiedzy kompletnie – po polsku szklanka po angielsku – a glass, po hiszpansku – vidrio (tak google mi powiedzialo, bo sama nadalnie wiem:)) nijak sie mialy do siebie. Dlaczego przyszlo mi do glowy ze moze oto pytac? Ano zdarza mi sie to nie pierwszy raz ze z obserwacji potrafie wyciagnac pewne hipotezy. Analiza sytuacji, w jakiej ja jestem, jak to moze wygladac z drugiej strony, mowa ciala, wzrok – to wszystko daje pewien obraz. Sila wyobrazni, ktora pracuje nad mozliwosciami jest tu niezbedna. Dlatego zawsze mowie, jak wazne jest rozwijac wyobraznie. Wyobrazac sobie rozne scenariusze sytuacji, nawet takie w ktorych odlatujecie na inna planete. Nierealne, ale bardzo pracujace nad elastycznoscia myslenie. Bledy popelniaja czesto ludzie po prostu bez wyobrazni, ktora pomaga w przewidywaniach wachlarza konsekwencji.

Wiec powiedzialam – yes, please – myslac ze chyba pyta o szklanke. Nie wiedzialam na co przytaknelam. Jakie bylo moje zdziwienie, kiedy osoba przyniosla mi szklanke z lodem. Lodu nie przewidzialam, choc bylo goraco i to byloby najlatwiej do przewidzenia, ze tak wlasnie bedzie. Myslalam tylko o szklance w jeszcze bardziej zawezonej i nieoczywistej bazie danych. Mozg jest niesamowity, szczegolnie w momentach kiedy otwiera sie do poziomu o ktorych nie mamy pojecia. Teraz rozumiem co miala na mysli podrozniczka Beata Pawlikowska mowiac, ze mozna zrozumiec inny jezyk nawet bez jego znajomosci, bo czyta sie wiele innych informacji w okol tego. Caly pobyt w Hiszpani sprowadzal sie wlasnie do takich zjawisk. Pytam sie o droge napotkanego czlowieka – on trajkocze w swoim jezyku – nic nie kapuje – ale widze jak pokazuje rekami prosto i w prawo. Ile razy sie usmialismy, ze ja w jednym jezyku, hiszpan w drugim i tak stoimy i gadamy jakbysmy znali kazde slowo. Obserwacja… skupienie…. Uczucie jakby plynnosci w mozgu…. Moze rzeczywiscie jest tak, ze inne wymiary istnieja, po prostu nie potrafimy jeszcze nimi zarzadzac w naszym mozgu.

Proponuje pewne cwiczenia – zawsze zaczyna sie od pierwszego kroku. Praktyka przynosi wiele benefitow i sama jestem tego przykladem, a wiecej dowodow w nastepnym poscie. Teraz podziele sie z Wami pomyslem, ktory mi uzmyslowilo zwykle obcowanie z doniczkowym kwiatkiem. Lekcje leza tam gdzie sie tego nie spodziewamy. Otwartosc umyslu – bardzo wazne.
Proponuje zakupienie doniczkowego kwiatka jakiego nie znacie. Im bardziej dziwny dla Was, nieznany, najlepiej egzotyczny (bo tedy potrzeby sa jeszcze bardziej dziwaczniejsze) tym lepiej. Nie czytajcie instrukcji. Nie dowiadujcie sie nawet jak sie nazywa. Zostawcie google w spokoju :) Zaadoptujcie takiego osobnika i zacznijcie nad nim opieke. Dowiedzcie sie co potrzebuje, jakie ma reakcje od waszego dzialania. Czy lubi miec sucho czy bardziej mokro? Slonecznie czy ciemno? Zimno czy cieplo? Kiedy najlepiej rozkwita – kiedy marnieje i co trzeba zrobic by znow ozyl? Obserwujcie jego zwyczaje – bo kwiatki maja swoje zwyczaje w zaleznosci od gatunku. Dlaczego nie zakupic zwierzaczka - ktos zapyta? Ano - ja mam - chomika hehe Poznajcie Plamke- najbardziej przyjacielskiego z chomikow:)
Jednakze obserwacja zwierzaczkow jest latwiejsza. Sa bardziej ekspresyjne. Rosliny sa bardziej subtelne. Opowiem Wam jedna przygode z kwiatkiem, ktorego uratowalam od wyrzucenia. Stal sobie w pracy w magazynie i czekal na wywoz smieci. Akurat przechodzilam i zauwazylam ze jest jakis zmarnowany. No i oczywiscie sie oburzylam, kto wyrzuca zdrowy kwiatek. Wiec zabralam go na swoje stanowisko pracy. Wygladal egzotycznie. Patrzac na niego wydawalo mi sie ze am za duzo wody, bo lodygi byly jakies miekkie. Wiec przesuszylam go niezle i podlewalam tylko wtedy kiedy naprawde bylo sucho. Zaczal rosnac i rozwijac sie z niebywala predkoscia. Nadal nie wiedzialam co to za kwiatek, planowalam wrzucic nawet zdjecie by sie dowiedziec ale jakos do tego nie doszlo. Obserwowalam go, co lubi, na co najlepiej reaguje. Generalnie zawsze dotykam kwiatki - z kontemplacja masuje liscie i gadam do nich. Mam zielone rece i serce - tak o sobie mowie ;) Jednak ten kwiatek zauwazylam, ze opadal za kazdym razem jak go dotykalam. Stwierdzilam, ze nie lubi dotykania - z takim kwiatkiem osobiscie sie jeszcze nie spotkalam. Ale widac, ze byl egzotyczny:


Jakie bylo moje zdziwienie kiedy zobaczylam go w DDTVN! Ogladalam wstawke o roslinach, jakie sa aktywne i sprytne. Jak potrafia zmylic rosline obok, wyslac chemikalia do korzeni i sprawic by roslina uwierzyla, ze jesien nadeszla i czas zrzucac liscie. Ale spryciule! I tam zostal takze pokazany moj kwiatek - okazalo sie, ze jest to Parrot Impatiens, African Queen - czyli Niecierpek. Okazalo sie, ze potrafi ukladac swoje liscie tak, aby nie zakrywac slonca drugiemu Niecierpkowi obok. A oprocz tego nazywaja go - touch me not! Ha! Dobra obserwacja, Holmes! Natura uczy tak wiele!

Jednak teraz jestem senna, jak Ona. Chociaz dzieje sie tak wiele w mojej glowie. Jak juz mowilam, zaczelam specjalizacje, o ktorej dawno marzylam. Pracuje nad zostaniem oficjalnym terapeuta. Mam tyle Wam dopowiedzenia, ze to az boli. Boli z nadmiernego poczucia, ze oto w koncu jestem tam, gdzie byc powinnam, a na zajeciach nic mnie nie zaskakuje. To we mnie drzy i dzwieczy od dawna -az mnie dziw bierze. Skad to sie we mnie wzielo? Jak to mozliwe?

Ale o tym wiecej nastepnym razem. Milego tygodnia!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

w takim razie dorwę jakiegoś kwiatka i spróbuję się z nim zsynchronizować :) bo chomika też mam :)A.

Izabell pisze...

oo jak sie nazywa? :)

Anonimowy pisze...

Amelka :) syn ją tak nazwał :)

Izabell pisze...

Amelka - jak z filmu - ladnie ;) Wiec Plamka pozdrawia Amelke ;)))