"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



piątek, 21 września 2012

Oczami dziecka.

  Ogladam sobie historie chlopca, ktory pozwal rodzicow do sadu. Cross-dressed. Ciezkie zycie. Od malego kompletnie inny niz rodzice by sobie tego zyczyli. Wieczna samotnosc malego chlopca. Przerzucanie z jednego obcego miejsca do drugiego. Czytam komentarze polskiej spolecznosci. Tragedia. Na klikadziesiat komentarzy moze dwie, czy trzy zawieraja slowa gratulacji za odwage. Dziecko we mnie sie budzi. Samo pamieta ta samotnosc i odrzucenie przez rodzicow, za fakt bycia innym, ale takze – jak samo odczuwalo – za fakt po prostu bycia. Ciagle zastanawia mnie ta irracjonalna spoleczna tendencja wystawiania dziecka na piedestal do momentu kiedy jest male, z malutkimi nozkami, raczkami, noskiem. Takie niewinne – odczytuje nasz mozg. Ale pozniej cos sie dzieje, ze odpowiedzialnosc zostaje przerzucona na dziecko, kiedy traci walory niewinnosci w oczach doroslego (juz duze stopy, juz duzy nos, nic pieknego i slodkiego) i wowczas to dziecko ma wybaczac, ma dzwigac wlasne dziecinstwo bez adresowania wlasnego bolu, bo “rodzicow ma sie tylko jednych”. Buduje to zbiorowa psychoze. Gdzie tu prawo do wlasnego bolu i faktu, ze to dziecku robi sie krzywde, a nie odwrotnie. Dlaczego to dziecko ma dzwigac ta odpowiedzialnosc, ktora rodzice powinni dzwigac od juz samej decyzji powolania nowego zycia.

   I tak slucham przeprowadzajacych wywiad jakie zadaja pytania i znowu nie moge sie nadziwic tendencyjnosci i schematowi tychze zapytan sugerujacych jak to niemoralne jest pozwac wlasnych rodzicow. Ogladam DzienDobry TVN a potem przeskakuje na Pytanie na Sniadanie. Czuje presje nakladana na tego mlodego czlowieka. Dwie inne telewizje ale te same pytanie/stwierdzenie – jestes juz dorosly, masz 18 lat, mozesz sam na siebie zarobic, a nie ciagnac od rodzicow. To jest jakas tragedia. Tragedia niestety zacofania. Mlody czlowiek, ubierajacy sie jak kosmita, przerzucany cale zycie do obcych ludzi, a jak w domu to pod presja rodzicow majacyh problem z kochaniem wlasnego syna pomimo…. I co slyszymy? Masz 18 lat wiec zajmij sie soba. A gdzie presja na tych niby doroslych, ktorzy niby z wlasnej pozycji powinni sie zajac wlasnym synem od samego poczatku? Swoja droga – 18 lat moze i dostaje dowod ale dorosly nie jest. Nie powinien zajmowac sie przetrwaniem w niby cywilizowanym swiecie, ale wlasnym rozwojem, rozrabianiem, nauka itd. I za co tego wszystkiego nie ma? Za dziwne ubieranie, wlasne zdanie i prawdopodobnie problemowe dla rodzicow zachowanie. Zawsze mnie szokuje brak odpowiedzialnosci i nigdy nie ulegne desentyzacji w tej jak i w wielu innych sprawach (desentyzacja – bycie tak czesto wystawionym do stimuli, ze w koncu przestaje nas ruszac i sie do niego przyzwyczajamy). W glowie mi sie nie miesci jak mozna tak traktowac wlasne dziecko, ktore samo sie na ten swiat nie prosilo. To my je “przywolujemy”. Ludzie “tworza” dziecko a potem zostawiaja je z wielu tchorzliwych powodow. Jednak ta tchorzliwosc podczas przyjemnej prokreacji jakos miejsca nie znalazla, aby choc zdopingowala do np. odpowiedzialnego seksu. Jak powiedzial artysta Robert Janowski “i tacy ludzie sa na swiecie”. A mnie zawsze bedzie to ruszac, bo – jak juz to wytlumaczylam w ostatnim poscie – Twardziela bedzie ruszac.

   Zawsze odczuwam ruch wewnetrznego dziecka w sobie kiedy slysze naciski na wybaczanie rodzicom. Dlaczego rodzic jest swiety kiedy dziecko dla rodzica swiete nie bylo? Jedyna pozyteczna rzecz jaka dobrze jest zrobic dla wlasnego wew. dziecka, to zaakceptowac fakt takiej a nie innej rzeczywistosci. W koncu nie moge tego zmienic, ze urodzilam sie w takiej a nie innej rzeczywistosci. Wybaczyc jak dla mnie oznacza punkt w ktorym odczuwam wlasnego rodzica jako czlowieka. Nie chce szerzyc nienawisci poprzez nienawisc do wlasnych rodzicow. Jednakze nigdy nie dam im prawa bycia na piedestale rodzicielstwa, gdzie powinnam zignorowac swoje prawo do pozytywnego wzrastania. Wlasnie przyznanie, ze tak, schrzanili a nie moim zdaniem wybielanie -  uwalnia. Z pozycji dziecka we mnie nie bardzo mnie obchodzi czegos sie bali czy jakie mieli wlasne programy wcisniete. To mnie interesuje jako psychologa i osobe dorosla, ale dziecka to nie obchodzi - dziecko czuje i tyle. Wiec jezeli ktos rozmawia z wew. dzieckiem z pozycji doroslej - jak to zewnetrzni ludzie robia typu: jestes dorosly, juz rozumiesz, to rodzice, sa tylko jedni, sami mieli ciezko itd -  moze tylko wywolac poczucie winy lub zle zrozumianego obowiazku za czym idzie nacisku na ignorowanie wlasnego poczucia krzywdy. Ostanio przeczytalam oto zdanie, ktore pieknie to tlumaczy:


   Ale ludzie patrza na tego chlopaka i widza, ze ma 18 lat i na tym sie ich wizja konczy. A co z jego prawem dziecka? Musial sam sie o nie upomniec poprzez wejscie na droge sadowa. Powiem szczerze, gdybym wiedziala w jego wieku, ze moge to sama zrobic stalabym juz u drzwi sadu. Prawda jest taka, ze nadal moge to zrobic. Podobno to niewazne ile dziecko ma lat, moze nadal walczyc o wlasne prawo – jak wyjasnil prawnik. Co dla mnie jest racjonalne, w koncu jestesmy odpowiedzialni za to co stworzylismy i jest to zrozumiale dla tych ktorzy widza poza odreb wlasnego nosa. Jednakze majac ponad 30 lat i stala prace zwyczajnie mi nie zalezy. Jednak majac 18 lat – szkoda, ze o tym nie wiedzialam. Mowi sie, ze nic nie jest czarno biale – jednakze ja uwazam, ze sa rzeczy czarno biale. Te ktore mowia o wartosciach, choc ciezko je czasami okreslic i wiaze sie z nimi duzo pytan. Ale sa sytuacje w ktorych cos jest bardziej jasne niz niejasne. Nikt mnie nie przekona do postawienia w pierszenstwie braku odpowiedzialnosci, tchorzostwa lub waskich horyzontow myslowych ponad prawa dziecka do istnienia w milosci. Idealnego prawa – bo jak widzimy, prawo dzungli i tak dziala w naszych komorkach. Czasami sobie mysle, ze tak jak sie mowi iz wszechswiat sie rozciaga, tak i my rozciagamy sie w naszym mysleniu, w naszych postawach i wyborach. Zle rozumiana wolnosc. Co chwila slysze - a kto bedzie mi nakladal limity, jestem wolny! Kiedys wszystko byli scisle i sztywne, a teraz staje sie luzne i bez granic. Ekstrema jakby caly czas sie powtarzaja. Nie jestem zwolennikiem takiej rzeczywistosci. Optuje za balansem, sa rzeczy w ktorych dobrze byc silnym w granicach, ale sa rzeczy, ktore mozemy sobie puscic jak latawiec a w innych wybrac droge srodka. Przypomina mi sie nastepna historia, kiedy to czlowiek byl przerzucany z domu do domu, wzrastal w chaosie i nie mial struktury. Wyladowal w wiezieniu za zabojstwo. W wiezieniu mogl otrzymac warunkowe zwolnienie za dobre sprawowanie po ilus tam latach. I sprawowal sie swietnie. Pracowal, skonczyl szkole, zdobyl zawod, brak udzial w spolecznych. Zwolnili go za to dobre sprawowanie. On wyszedl, jednak po krotkim czasie zgwalcil dziewczyne. Wrocil do wiezienia. Do miejsca, ktore.... nakladalo na niego strukture, ktorej nie doznal wczesniej. Wiedzial co sie od niego oczekuje, widzial jasno zasady. Bezpieczne granice.

   Mowiac o odpowiedzialnej prokreacji...
Ostatnio czytalam artykul na temat pigulek antykoncepcyjnych dla facetow. Jak to w Polsce wyglada? Oczywiscie po chlopsku jak na kraj panszczyzniany przystalo. Tytul – Pigulka nie dla Polaka”. I tak czytami ze:
– Kto jest odpowiedzialny za antykoncepcję? Przede wszystkim kobiety – ginekolog i położnik dr Grzegorz Południewski zawiesza głos, a po chwili dodaje: – Mężczyźni w pewnym sensie też, oczywiście, jak zdążą.W Polsce albo facet „uważa”, czyli uprawia stosunek przerywany, albo stosuje prezerwatywę. Nic się w tej kwestii nie zmieniło od lat 30. ubiegłego wieku. Śmieje się pani? Tak, żyjemy w śmiesznym kraju – mówi dr Południewski. Mieszkańcy tego kraju – jak wynika z badania prof. Zbigniewa Izdebskiego i Polpharmy „Seksualność Polaków 2011” – rzeczywiście najchętniej wybierają prezerwatywę (66 proc.), stosunek przerywany (21 proc.) i kalendarzyk małżeński (13 proc.). Do stosowania tabletek antykoncepcyjnych przyznało się tylko 30 proc. badanych. Aż jedna piąta Polaków – to już sondaż Dureksu – w ogóle się nie zabezpiecza.
http://facet.onet.pl/warto-wiedziec/pigulka-nie-dla-polaka,1,5238779,artykul.html#.UFmqmSO9VvI.gmail

Tu trzeba plakac a nie sie smiac...

Ale narazie sie posmieje, bo juz w weekend lece do slonecznej Hiszpani i nie mam zamiaru dokladac sloncu chmur! Do uslyszenia za pare tygodni!

5 komentarzy:

Sylwia pisze...

Polecam Ci ksiazke (j jeszce nie czytalas) John Bradshaw Powrot do swoejgo wewnetrznego domu, bedziesz plakac po przeczytaniu wstepu...Ja bylam kosmzrnie krzywdzona przez matke, nie mamy dzis nawet kontaktu...Podonie jak Ty, odczuwam bardzo gleboko krzywde dzieci, czaem doroslych, niekochanych przez rodzicow...Chocby sytuacja Edyty Gorniak, ktorej mamusia chciala zeznawac przeciwko niej w sadzie. Gdy czytam komentarze, czuje wscieklosc- 90% pisze, ze matke mamy tylko jedna i nalezy ja szanowac. Ah, szkoda slow...
Pozdrawiam
Sylwia z Anglii

Anonimowy pisze...

Witaj :)
Czasami się budze i stwierdzam,że za rzadko przytulam mojego syna 9letniego. On nadal jest dzieckiem i mimo iz sie tym nie afiszuje ....potrzebuje czułości matki. Mam jeszcze 4letnią córkę którą siłą rzeczy często tulę, uspokajam.
Wspominajac swoje dzieciństwo brakowało tej czułości i pragnę ją dać moim dzieciom, aby przekazywały ją dalej...
Dom bez miłości nie jest domem...

Anna

Izabell pisze...

Tak, szczegolnie chlopcy moga malo sie afiszowac z potrzeba czulosci.. z wielu wzgledow, kultura, ciagle ten nie wypowiedziany schemat bycia "twardym", albo tez i chlopcy moga byc biologicznie malo ekspresyjni. Im starsi, tym trudniej. A przeciez czulosc jest potrzebna kazdemu z nas....

Pozdrawiam Aniu.

Izabell pisze...

Dzieki Sylwia, nie czytalam jeszcze tej ksiazki, choc nazwisko autora znam.
No wlasnie, nawiazujac do Edyty Gorniak zastanawiaja mnie tutaj dwie strony - matka - ciekawe czy tak bardzo krzyczalaby o posluch od corki i pomoc gdyby corka nie byla slawna i nie miala pieniedzy. Niestety tutaj z tego co widze(choc nie znam szczegolow i w sumie prawdy, to tylko to co gazety pisza) matka nie rozumie cierpienia malej Edyty w niej. Ale potem druga strona - Edyta tyle mowi o milosci, ze jest buddystka, a tu teraz walczy z ojcem dziecka poprzez wlasnego syna.... hmnn.... na pewno duzo nie wiemy tutaj. Jednak nawiazujac do rodzicow, jestem pewna ze ma swoje powody - kto ot tak po prostu chce odciac sie od rodzicow, pierwszych opiekunow?

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Jeśli juz podrzucamy sobie ksiązki...polecam "Mamusiu dlaczego" Davida Thomas'a. Pokazany świat dorosłych, molestowanie oczami dziecka. Jak dzieci chcą zadowolić swoich rodziców- brutalne ale prawdziwe. Nie jedną łzę uroniłam....

Sylwia dzięki za wzmiankę o książce, spróbuje dorwać i przeczytać ;)

Pozdrawiam

Anna