"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



piątek, 13 lipca 2012

Z planety PSYCHOLogi - Teoria przywiazania

  Troche psychologii. Znany psycholog John Bowlby zaproponowal teorie przywiazania, ktora mowi o wiezi z opiekunami jako znaczacym fundamencie wplywajacym na rozwoj emocjonalny dziecka , ktory nastepnie jest przenoszony na pozniejsze zwiazki miedzyludzkie, szczegolnie te romantyczne. Teoria ta podkresla znaczaca role opiekunow w ksztaltowaniu schematow zachowawczych. Negatywny wplyw rodzi negatywne schematy, ktore sa pozniej przenoszone do nastepnych waznych relacji. Czym jest ten nagatywny wplyw? Przewaznie jest to brak dostatecznej uwagi, samotnosc emocjonalna dziecka, brak czasu na bycie w emocjonalnym swiecie malego czlowieka. Wspolpracownica Bowlby-ego, Mary Ainsworth, opisala trzy style przywiazania, z ktorymi polecam sie zapoznac. Jako ze wszelkie Dorosle Dzieci (DD) przezyly przeciazajacy je stres, uczucie odtracenia, ponizenia czy samotnosci w swoim dziecinstwie, teoria przywiazania moze byc tym bardziej waznym zrodlem wlasnej samo-analizy, do ktorej zachecam kazdego dnia. Jak mowia specjalisci kazdy dzieli ktorys ze stylow albo ich mieszanke. Jak donosza Charaktery (Maj 2011) co druga osoba reprezentuje styl bezpieczny, co piata – styl lekowy, a co czwarta – unikajacy. Pozostale 3-5% osob to kombinacja lekowo – unikajaca.

   Aby przetrzec szlak, pozwole sobie dokonac tejze analizy na wlasnym przykladzie i sie tym z Wami podzielic.

   Pierwszy styl to styl bezpieczny. Osoba czuje sie bezpiecznie w wyrazaniu swoim potrzeb i pragnien w zwiazku. Nie ma tam wielkich dramatow. Kredyt zaufania zostaje wydany bez pokrycia. Dziecko wzrastane w tym stylu bylo otoczone uwaga opiekunow, a zaufanie mialo stabilny fundament do wzrostu. Oczywiscie ten styl brzmi bardzo optymistycznie i zdrowo. Ale jak zawsze mam watpliwosci. Szczegolnie do zaufania bez pokrycia. Powszechne myslenie ludzi bazuje na gloryfikacji braku myslenia i wczesniejszej analizy uwazajac takie myslenie za kompletnie nic niewspolnego z miloscia. Mysle takze, ze czasy romantyzmu i rycerkosci sa silnie w ludzkosc zakorzenione. Mozliwe, ze dlatego iz dotykaja naszych najskrytszych pragnien. Ale nie kazde pragnienie ma odzwierciedlenie w rzeczywistosci. Marze o skrzydlach by wzniesc sie nad Wielki Kanion, ale niestety ma sie to nijak do realiow. Zdanie “kocha sie za nic” tyczy sie faktu kochania na slepo i tak jak juz kiedys pisalam milosc zaczyna sie wtedy kiedy zaczynamy widziec partnera. Reszta to tylko typowy naturalny, zwierzecy instynkt do laczenia sie w pary i prokreacji. Jednakze styl bezpieczny daje wazne podstawy do zdrowego balansu w zwiazkach. Czyli opiekun dajacy swojemu dziecku stabilna uwage powoduje, ze w dziecku tworzy sie stabilnosc emocjonalna. Nastepne style przekraczaja juz ten balans i zaczynaja sie wieksze problemy.

   Drugi to styl unikajacy. Charakteryzuje sie poczuciem dyskomfortu w bliskosci a za tym dystansu w bliskich relacjach. Osoba ma trudnosci z zaufaniem, woli unikac zwiazkow niz sie w nie angazowac. Nie oznacza to, ze w ogole nie ma bliskich osob. Jednak jest to bardzo waskie grono, a takze w nich objawia sie pewnien dystans emocjonalny. Czesto wynika to z przekonania o utracie niezaleznosci, tak waznej dla tych dzieci, ktore cierpialy poprzez zaleznosc od opiekunow. Czyli zwiazek opiekun-rodzic nie byl zrodlem bezpieczenstwa i ciepla, a zrodlem “duszenia emocjonalnego” jak i bolu. W zwiazkach romantycznych problem wzrasta, poniewaz jest on oparty na intymnosci, pewnym oddaniu i odkrywaniu siebie przed druga osoba . Jednak osoba z tym stylem jest w nim “pol gebkiem”. Ciagle boi sie, ze zostanie zamknieta w klatce, ze zwiazek ja ograniczy. Partner takiej osoby wyczuwa to i przewaznie ma pretensje o brak dostatecznej bliskosci.

   Z mojej prywatnej analizy moj brat jest silnie uwiklany w ten styl. Jak moze unika wszelkich bodzcow, ktore moglyby go usadzic w “klatce przywiazania”. Choc mowi, ze jest szczesliwy this way, jednak mysle ze pustke, spokoj, “morze bez fal” jest tym co tak naprawde czuje. Poniewaz dziecinstwo opiewalo w wiele sztormow, kazda fala, nawet mala powoduje jego starch i pobudzenie pamieci traumy z dziecistwa. Dla wrazliwcow doswiadczajacych emocjonalne znecanie sie, taka trauma jest porownywana do zespolu stresu pourazowego. Oczywiscie nie wszyscy tego doswiadczaja, tylko Ci co maja do tego predyzpozycje. Moj brat widac ma ja jakby wieksza niz ja. Mysle, ze wynika to takze z osobowosci - roznimy sie znacznie. Dla niego nawet zwiazek siostra – brat jest ciezki do udzwigniecia, jezeli wymaga jakiegos wysilku okazania np. ciepla czy czulosci. Chyba, ze jest akurat w dobrym stanie emocjonalnym i spontanicznie wyrywa mu sie reakcja. Jednak to jest zawsze dla mojej rodziny zaskoczenie. Nigdy z nim nie wiadomo. Moj brat mysli, ze wszystko kontroluje (oczywiscie) i ze zadnego przywiazania nie potrzebuje. Jednakze poprzez zachowanie mozna zauwazyc krzyczace dziecko, ktore placze sie we wlasnej traumie i woli ja wycisnac i nic swiadomie nie czuc, nawet dobrych rzeczy, niz znowu spojrzec emocjom w twarz.

   Ja osobiscie dziele troche z tego stylu, jednakze jestem bardziej odwazna. Rzeczywiscie jest tak, ze nie czuje iz potrzebuje zwiazku, poniewaz wypelnilam to zwiazkiem jakby duchowym. Dostaje euforii jak widze slonce odbijajace sie od rzeki, uwielbiam zaglebiac sie w psychologie, filozofie i inne nauki o swiecie. Jednak to nie powinno nikogo dziwic - sa pasjonaci, ktorzy za pierwsza i jedyna milosc maja swoje pasje i nie widac by byli jakos nieszczesliwi. Powiem wiecej, coraz bardziej podejrzewam ze jestem typem samotnika, poniewaz energia mi wtedy wrasta i zaczynam kochac caly swiat. Dostaje kopa do rozwoju i do dzielenia sie tym z innymi. Sama z siebie. Znowu moja osobowosc introwertyczna ogrywa tutaj duza role (ale nie jestem introwertykiem na ekstremum, lubie rozmawiac z ludzmi itd:)). Moje samotnictwo – musze zaznaczyc – nie jest samotnictwem poprzez pustke, jak u mojego brata. Czuje przywiazanie do kilku ludzi, porusza mnie i wzrusza wiele rzeczy. Jednak kiedys bylam jak moj brat. Nie czulam nic. Absolutnie nic. Bylam zamrozona. Jednak udalo sie to wypracowac, plus emigracja i zmiana kultury na bardziej otwarta pomogla mi w tej zmianie. Jednak co dziele w tym stylu to fakt, ze potrzebuje duzo czasu aby sie do kogos przywiazac i zaufac. Jezeli mowimy o zwiazkach romantycznych, nigdy nie zdarzylo mi sie nie uzywac rozumu w tych sprawach. Obserwuje osobnika, patrze jak wyciaga wnioski, jakie ma wartosci, czy umie sie wylamac z tlumu kiedy trzeba a kiedy trzeba poprzec. Patrze jakie podejmuje decyzje, czy madre czy typowe i przecietne? Czy dziala na prostych instynktach, czy potrafi mi zaimponowac i stanac przeciwko nim? Czy potrafil byc inny kiedy byl mlody a hormony szalaly? Czy myslal bardziej niz wiekszosc w tym czasie? Przeszlosc mowi bardzo duzo o czlowieku, bo mowi o jego strukturze. Zaklada takze pewne prawdopodobienstwo wystepowania zachowania u osoby. Im wiecej szlamu w przeszlosci tym wieksze, ze tez mozemy sie tam znalezc. Wiele rzeczy analizuje i jest to dla mnie bardzo wazne. Dystans sie nie zmniejszy dopoki nie bede miala dowodow tychze wytycznych. Bardzo racjonalnie, powiecie... Moze nawet zimno i kalkulujaco. Jednak to juz nie wynika tylko z dziecinstwa, jak zdarzylam juz u siebie zauwazyc, ale doklada sie tez osobowosc na co sie sklada: niska reaktywnosc, wewnetrzny osrodek kontroli, racjonalnosc i szukanie logicznych powiazan. Nie jestem zwolennikiem romantyzmu i bajek o krolewiczu i krolewnie, a rozowe okulary potrzebne do zaslepienia nigdy nie lezaly dobrze na moim nosie. Nie jestem przegieta na to ekstreum. Ale takze nie jestem na przeciwne – uczucia musza byc, serce musi zapikac odpowiednio, jednak to nie wszystko. Potrafie ich nie sluchac i zrobic na odwrot kiedy rozum mowi -ej, tu wyglada na duze pradopodobienstwo, ze ogien spowoduje pozar w Twoim zyciu i wybierz sama czy chcesz sie podjac walki z zywiolem.

   Trzeci styl to styl lekowy. Charakteryzuje sie lekiem o to, ze osoba bliska odejdzie, zawiedzie, lub oszuka. Kiedy nie ma partnera obok (podroz, delegajca etc) wowczas w glowie takiej osoby pojawiaja sie negatywne obrazy i mysli. Pojawia sie zamartwianie o odczucia partnera, jego stopnia zaangazowania we wspolny zwiazek, pewnosc i stabilnosc jego odczuc. Pojawia sie czesto strach, ze pewnego dnia partner odejdzie, przewaznie do kogos lepszego, tak jak opiekunowie opuszczali emocjonalnie dziecko . Dziecko tego stylu prawdopodobnie nie bylo wystarczajaco zapewnione o milosci ze strony opiekuna. Prawdopodobnie czesto zostawalo emocjonalnie opuszczone w momentach, w ktorych wsparcie rodzicow bylo kluczowe. Taki dorosly potrzebuje duzej bliskosci w zwiazku i aktywnosci majacej na celu zywe branie udzialu w tworzeniu zwiazku. Ten styl jest mi najblizszy.

   Lek przed opuszczeniem jest ciezki do udzwigniecia poniewaz powoduje niestabilnosc i ciagle balansowanie na krawedzi. Partner takiej osoby musi wykazac sie stabilnoscia i odpowiedzialnoscia taka aby osoba lekowa dotknela stopa twardego gruntu. Brak spojnosci w slowach i czynach powoduja kolejne zachwiania. Jako dziecko bylam czesto opuszczana emocjonalnie przez rodzicow. Matka potrafila niby uczestniczyc w moich zabawach ale jej mysli zawsze szybowaly poza pokoj w ktorym bylysmy. Wyczuwalam to bardzo mocno. Niby byla cialem, ale nie byla umyslem. Dla dziecka jak ja, bylo to opuszczenie raz za razem, szczegolnie w momentach ktore wymagaly aby mnie “widziala”; kiedy cos mnie dotknelo, kiedy sie smucilam lub kiedy mi cos nie wyszlo. Matka byla maszyna, ktora ruszala rekoma w zabawie, ale nie bylo tam serca. Czesto w waznych emocjonalnie momentach stawala sie moja opozycja a nie wsparciem. Teraz w zwiazkach potrzebuje lojalnosci, aktywnosci i odpowiedzialnosci. W sumie brzmi to madrze czyz nie? Sa to bardzo wazne wartosci, czesto zaliczane przez mistykow do madrosci. Na tym polegac powinien zwiazek. Dlatego chce abysmy teraz przypatrzyli sie paradoksowi tych trzech stylow.

   Tak jak juz wspomnialam styl bezpieczny brzmi jak cel do ktorego powinnismy darzyc w tworzeniu wiezi z dzieckiem czy z partnerem. Styl bezpieczny obdarzajacy zaufaniem bez watpliwosci. Ale czy nie brzmi to zbyt naiwnie? Brak watpliwosci i slepe wejscie w rzeke bez wczesnego sprawdzenia dna moze byc tragiczne w skutkach. Dziecko nie ma watpliwosci. Wowczas dobrze jak jego zaufanie nie bedzie naruszone. Jednakze dorosly swiat i rzeczywistosc wyglada zupelnie inaczej. Nalezy rozpoznawac komu zaufac a komu nie, inaczej bedziemy podchodzic do tyrgysa myslac, ze jest kotkiem to przytulania. Dlatego kiedy czytamy takie kategoryzacje zawsze myslmy o nich krytycznie. Trzeba szukac za i przeciw. Mysle, ze styl bezpieczny powinien zakladac czysta karte dla osoby, ktora spotykamy i poprzez obserwacje i analize zapelniamy ta karte weryfikacja. Wowczas podejmujemy decyzje co do zaufania. Tym sie roznimy od dziecka, ze potrafimy i wiemy wiecej. Nikt mnie nie przekona, ze milosc to wlasnie postawa dziecka, choc Biblia tak nam kaze wierzyc (moze jakby wszyscy byli oswieceni....tak, wtedy na pewno:)). Milosc widzi, a dzieci nie widza tylko reaguja przywiazaniem bo ktos musi pomoc im przetrwac. Nic nie dzieje sie samo. Jezeli czujemy, ze ufamy osobie a niewiemy dlaczego nalezy sie zastanowic – osoba uzywajaca rozumu nigdy nie wejdzie slepo w ogien myslac, ze go nie poparzy. Oczywiscie mowie o zdrowym podejsciu, a nie paranoi, ze nikt nie zasluguje na zaufanie.

   Styl unikajacy takze jest przegiety. Zreszta wszystkie te trzy style sa przegiete. Dlatego mysle, ze dla zdrowia psychicznego nalezy je wyposrodkowac – znowu balans. Unikajacy unika calkowicie przywiazania. Nie chce stracic niezaleznosci. Nie jest dobrze, jezeli nie istnieje w zwiazku tylko ciagle sie broni przed bliskoscia. Jednak zauwazmy, ze dystans w wielu sprawach jest jak najbardziej zdrowy. Cakowite zrosniecie powoduje, ze dwie osoby przestaja sie rozwijac, bo juz na wstepie odcinaja sie od doswiadczania bodzcow sam na sam. A jest inaczej kiedy staje sie na przeciwko swiatu samemu a kiedy z kims. Dobrze jest miec te dwie umiejetnosci. Na przyklad w moim przypadku bardzo chce przebywac w swiecie swojego partnera. Jednak polega to na tym, ze w niektorych aspektach wole tylko o tym posluchac niz w nich uczestniczyc. I tak nie jestem zainteresowana motoryzacja i nie mam ochoty uczestniczyc w ogladaniu wyscigow, jednakze jestem bardzo otwarta na poznanie swiata mojego partnera poprzez wysluchanie co o tym wie. Jest zdrowy dystans? Jest. Partner nie czuje sie calkowicie ignorowany z tym co go kreci, a ja dowiaduje sie o swiecie ktory mnie nigdy nie rajcowal, jednak rajcuje jego. A ze lubie sie uczyc o  wszystkim.... Postawa otwarta - to wazne. Albo znajomi – bardzo nie lubie laczyc swojego swiata przyjaciol z przyjaciolmi swojego faceta. Nie jestem typem tworzenia spolecznosci zwiazkowej. Lubie miec swoj swiat psiapsiolek i psiapsiolow, a jego kumple sa jego kumplami. Laczenie tego na sile, wspolne imrezy, wspolne wakacje, mieszanie sie tej sfery bardzo by mnie irytowalo. Bo moi znajomi sa moja prywatna sprawa, a jego - jego. Co nie oznacza, ze o nich nie rozmawiamy, albo ze nie wpadna czasami na obiad. Wiem kto jest kim i co robia, jestem otwarta na poznanie tego swiata, jednak nie jestem zwolennikiem laczenia tej sfery za duzo. A takze spojrzmy na brak zaangazowania ktory styl sugeruje. Wpadanie jak sliwka w kompot tez nie jest madre. Wowczas znowu traci sie widzenie i robi sie wiele rzeczy, ktore pozniej ciezko utrzymac przez lata na takim samym poziomie. BALANS, BALANS.

   Styl lekowy nawiazuje do uczucia leku i nie jest to dobrym motywatorem do dzialania w zwiazku. Jednakze aktywnosc w zwiazku jest juz podstawa jego trwania. Jednakze celem nie powinno byc zmniejszenie tego strachu, ale utrzymanie relacji zywej. Trudno wyobrazic sobie szczesliwy zwiazek gdzie osoby jak dwa leniwce wisza sobie na drzewie ledwo majac ochote na siebie spojrzec. Ruszaja sie kiedy im sie zachce, odezwa sie kiedy im sie zachce. Czlowiek to nie leniwiec, a zwiazek to aktywnosc. Zwiazek to pamiec, ze nie jest sie juz samemu a kazdy czyn bedzie afektowal druga osobe. Zwiazek – kazdy – to odpowiedzialnosc. Cel jednak to nie zmniejszenie leku, ale rozwoj zwiazku, ktory paradoksalnie wiedzie poprzez potrzeby opisane w stylu lekowym. Jednak motywacja jest inna, a to jest duza roznica.


   Jednym zdaniem - nie oczekuje aby ktos dal mi skrzydla poprzez chemie i emocje - one sie budza same jak natura przykazala, nie widze w nich nic szczegolnego. Nie ja pierwsza i nie ostatnia.Ale poprzez intelektualna chemie dodatkowo - przez fakt, ze ktos mi zaimponuje iz zawsze i wszedzie staral sie byc wiecej niz jest i mu sie w wiekszosci udawalo. I w ciezkich zyciowych chwilach i wyzwaniach nie upadl latwo i natychmiast po prostej lini. A jezeli upadl to tylko w momentach ktore byly wartosciowo ciezkim testem, a nie ....jakas bzdura, ktora latwo moglaby byc zalatwiona prostym "nie".
Dobranoc:*





You give me the wings to fly
You are the clear blue sky
I'm floating so free, so high
Falling with grace - for you and I
You give me the wings to fly

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Wiesz..nie wiem co się stało ale jest tak,że poczułam wolność przez W.Nagle przyszła.Czuję a raczej wiem,że wszystko zależy ode mnie,to znaczy ja i moje życie zależa ode mnie,ja decyduje o Tak i o Nie:) Nie uznaje już półśrodków, niedomówień, lenistwa, tchórzostwa innych ludzi,daję z siebie maksimum i oczekuje tego samego od innych,jeśli nie ,to widocznie nam nie po drodze :) Skończę w samotności ale nie obniżę poprzeczki.Juz nigdy. Najfajniejsze jest to,ze przez chyba dwa lata,odkąd tu zaglądam do Ciebie,zawsze Twoje posty zgrywały sie z moim newralgicznym punktem, zdarzeniem w życiu,to niesamowite,telepatycznie dziękuję :) Dużo dobrego zrobiłas i robisz.pozdawiam.Agnieszka.

Izabell pisze...

Hej Aga! Dzieki za mile s£owa:) to juz dwa lata? ojej, ale ten czas leci:))

Mysle, ze sa, albo dobrze jak sa rzeczy, ktorych nie powinnismy ignorowac - wazne, jak uczciwosc, odpowiedzialnosc - pewnie u kazdego hierarchia jest inna. oczywiscie perfekcyjnosc nie istnieje i nie jest raczej zdrowa, ale fundamentalne zasady i jakies swietosci sa niesione do kazdych relacji. Mysle, ze zawsze warto sie zastanowic przed, czy to co reprezentuje druga osoba, czyli to co takze wniesie do zwiazku jest takze tym z czym chcemy zyc i o co chcemy sie starac...moze to sie obrocic przeciwko nam. a jezeli chcemy stworzyc rodzine, to mysle, ze sprawa juz jest bardzo powazna. jezeli ktos decyduje sie na bycie tzw. matka/terapeutka/wybawicielem itd a nie po prostu osoba w zwiazku, wowczas ciezko to widze...

milej nocki!pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

no...2 lata...nieźle...tez mnie to zaskoczyło:)

Odkąd pojęłam,że wszystko zależy ode mnie,to znaczy Ja zależę od siebie,przestałąm ustawiać sie w roli petentki, matki, terapeutki czy zbawicielki,i nie oczekuję,że ktos mnie poprowadzi za rączkę czy też pogłaszcze po główce,bo sama to zrobię, oczekuje za to zaangażowania takie moje, szacunku i walecznego serca:) to wszystko,albo aż tyle :) Co zabawne,im bardziej czegos pragniesz tym większą odwrotnośc otrzymujesz.Chciałam związku,rodziny,a spotykam tak zwane "chwilówki",nic nie znaczące znajomosci,ale może one właśnie nauczyły mnie ,ze nie wolno ufać tak po prostu,na dzień dobry,nauczyć sie ostrozności,oddzieleniu ziarna od plew,nie wierzyć w słowa tylko w czyny,więc w sumie na dobre mi wyszły te znajomosci:) chciałam mieć dom,swoje miejsce,bo mam dziecko ,muszę byc odpowiedzialna itd.,a mieszkam w swojej walizce,przenoszę sie co chwila, pracę mam "podróżniczą"..takie to paradoksy..także nie wiem co jest grane,ale odnajduje sie w tym jakoś i nawet dobrze mi idzie,może nie jestem gotowa jeszcze na to wszystko czego bym chciała,muszę "zdać do następnej klasy" i może wtedy :)

A jak u Ciebie Izabell? Ostatnio miałas chyba mały spadek sił witalnych? Agnieszka.

Izabell pisze...

:)))

Tak, wszystko zalezy od nas, a na pewno duzo - jednak jak cos sie bardzo chce i sie to goni czasami zycie moze powiedziec "za bardzo chcesz". Dla mnie cel posiadania rodziny jest troche problematyczny - a mianowicie jestem zwolennikiem skupienia sie na tym nad czym mamy kontrole, bo jak tu skontrolowac czy znajde odpowiednia osobe czy nie. juz sam fakt, ze ludzie biora sobie to na cel rodzi frustracjem depresje, smutek itd poniewaz akurat na tym polu ciezko cos planowac. wtedy to sie ma dzieci tylko dlatego, ze sie mialo taki cel, jak dla mnie egoistyczny, albo jest sie z zwiazku, ktory nie przynosi satysfakcji.

A takze myslenie, ze bez rodziny, partnera, dzieci to zycie jest nie pelne, smutne, samotne itd przynosi wlasnie takie efekty jak sie tego nie dostanie. czy nie lepiej sie zrelaksowac, cieszyc sie malymi rzeczami, rozwijac sie, uczyc sie o sobie, zyciu itd - tyle rzeczy wypelnia...nie tylko zwiazek z facetem/kobita ale takze zwiazek ze soba, zwiazek z przyjaciolmi, zwiazek z natura, energia itd

U mnie - dzieki, ze sie pytasz:) - wakacje zaczynaja sie w sobote - dwa tygodnie:) Najpierw Gdansk i Leba a pozniej Warsaw City:) potrzebuje odpoczynku, naladowania energii. Ostatni rok byl ciezkawy i znaczaco mnie nadwyrezyl energetycznie. i za dlugo siedze w pochmurnej Irlandii, czas na nowe wrazenia:)

Dobranoc!

Anonimowy pisze...

w takim razie udanego urlopu:) ja właśnie wróciłam z Gdańska ale pewnie w sierpniu znów tam pojadę.
Odpoczywaj i rób zdjęcia :) pozdrawiam.Agnieszka.

Izabell pisze...

Hej Aga! Juz po wakacjach;) Niedlugo sprawozdanie;) Pozdrawiam!