"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 1 września 2011

A wiec o smierci....

Pytanie na temat smierci nie moglo pojawic sie w lepszym momencie. Moze wlasnie to jest ten czas by o tym pofilozofowac. A to badzo wazne by medytowac nad takimi tematami, bo one przyczyniaja sie do zwiekszenia elastycznosci naszego mozgu, a co z kolei pomaga w przejsciu “zdrowo” poprzez trudne etapy emocjonalne. Zdrowo oznacza plynnie, bez traumy, PTSD (post traumatic stress disorder), bez kompulsywnych zawiklan I ataku serca. Choc nie ma gwarancji jednak sa silne dowody, ze myslenie, wizualizowanie juz tworzy jakies neurony w naszym mozgu.. To jest jak ochronne kolo ratunkowe. Jednak najgorszym szokiem dla organizmu jest wiara w niezmieniajaca sie rzeczywistosc I wieczne zycie, ktora zostaje brutalnie rozbita na drobny mak wczesniej czy pozniej. Wszyscy umrzemy. Nasi bliscy umra I moze to bedzie jutro, albo za 20 lat. Kto wie?

    Oczywiscie latwo jest filozofowac, kiedy nas to bezposrednio nie dotyka. Ludzie chorzy, ich bliscy, tragicznie zmarli sa dziesiatka na tarczy bolu I strachu. A my gdzies tam w okol - Ci co maja szczescie narazie tego nie doswiadczac. Ale ostatnio cos sie dzieje I wlasnie teraz moze poczulam 1/1000 tego co naprawde moze sie stac I co naprawde moze bolec I budzic strach – mam podejrzenie boreliozy. I pewnie nie przerazaloby mnie to tak, gdybym nie doczytala sie, jak ciezki jest to wirus I jak moze sie skonczyc.

    Nie biegalam po lasach kiedy bylam w Polsce. Jednak raz, podczas sesji zdjeciowej z moja Siostra wyladowalysmy nad walem gdzie zaatakowaly nas komary, ale tak brutalnie, ze mialysmy babel na bablu. Spedzilysmy chyba tam z 15 min, bo dluzej nie bylo mocy. Nie przypominam sobie innej sposobnosci by natknac sie na kleszcze. To musialo byc tam. W tym roku w Warszawie komary I prawdopodonie inne pochodne byly nad wyraz w licznej gromadzie. Ale jakiego trzeba by miec pecha, by podczas 15 minutowego niewinnego spaceru natknac sie na kleszcza noszacego wirusa boreliozy. Przeogromnego pecha – musze powiedziec. Szczegolnie, ze statystycznie zdarza sie to raz na tysiac przypadkow.

     Po tygodniu od wakacji zauwazylam rumien na lewym biodrze. Byl bardzo okragly ale I dziwny w swoim kolorze, poniewaz w srodku byl jak siniak a na zewnatrz mial czerwona obwodke. Powiekszal sie, wiec poszlam do dermatologa. Okazalo sie, ze to moze byc borelioza. Poniewaz stadium jest wczesne, ciezko ja rozpoznac. Nie mam narazie symptonow, choc widzac ich dluga liste moge doczepic sie do dwoch lub trzech. Generalnie wczesne wykrycie boreliozy jest 100% wyleczalne, choc jak wszedzie, zdarzaja sie wyjatki. Gorzej, jezeli jest przewlekle, lub bardzo zlosliwe. Wowczas moze przekroczyc bariere krew-mozg. A to nie jest dobra wiadomosc.

    Slyszalam o boreliozie I wiedzialam, ze moze prowadzic do zapalenia opon mozgowych. Teraz wiem wiecej, I nie jest lepiej. Cierpienie jakie ludzie przechodza przy tym wirusie…. Najgorsze przypadki ktore nie zostaly wczesniej zdiagnozowane maja powykrecane stawy, bol kosci, staja sie niepelnosprawni. Najgorsze jest to, ze testy nie sa jeszcze tak rozwiniete by dokladnie stwierdzic przebywanie tego wirusa w organizmie, a takze by stwierdzic po kuracji, ze na pewno wirus zostal calkowicie zniszczony. Dlatego paradoksem jest stwierdzenie – 100% wyleczenia - kazda strona daje inne wiadomosci. To w ogole ciezki wirus. W moim przypadku podobno za wczesnie na badanie krwi, ktore bedzie sie wykazywac niska wrazliwoscia na test, ktory ma okreslic wirusa. Narazie czekam I obserwuje jak ta czerwona plamka rosnie I sie zmienia, smarujac skore dwa razy dziennie sterydowym kremem. I po nabyciu wiedzy na temat boreliozy, ktora ma tragiczne historie ludzkie na sumieniu, naturalnie przychodzi mi mysl o smierci, naturalnie moj organizm reaguje I czuje strach. Nie ma co narazie panikowac, ale takze nie ma co lekcewazyc swoich odczuc. Obiecalam sobie, ze juz nigdy nie bede tego robic, bo inaczej ignoruje siebie. I choc zyje I narazie mam sie dobrze, to oczami umyslu obiegam cale spectrum, od tego lagodnego do tego najbardziej drastycznego. Nie neguje strachu. Wiecie, ja lubie swoj mozg. Nie chcialabym aby cokolwiek przeszkadzalo jego pracy.

     Juz sama ta sytuacja stawia mnie przed faktem zagrozenia zdrowia. Teraz tylko troche wyobrazni, a mam jej troche. Pomyslalam o tych co dowiaduja sie ze maja raka, lub bliski ma raka. Ja juz sie boje przy podejrzeniu o borelioze. Co by bylo z rakiem? To daje mi odczucie empatyczne, choc troche.... Poprzez swoj strach moge wyobrazic sobie jak jest jeszcze wiekszy. Tak wlasnie mozemy najblizej dotrzec emocjonalnie do zrozumienia drugiego czlowieka. Jakby bylo z rakiem? Tez bym sie bala, bo tak dziala nasz organizm. Plakalabym, rece by mi drzaly, bylabym jak wszyscy. Musimy czuc strach I to nigdy nie bedzie latwe. Nie ma co tego negowac. Ale niektorzy przechodza przez strach I bol lepiej niz inni. Jedni sie zalamuja, drudzy zaczynaja walczyc I walcza do konca. Jeszcze inni slysza z tylu glowy echo swiadomosci, ktora raz wycwiczona nigdy calkowicie nie milknie – przejdz przez to czego nie mozesz zmienic ze spokojem. Walcz do konca.

    Jestem pewna, ze mysl o smierci towarzyszy dzieciom z rodzin dysfunkcyjnych calkiem czesto. Jest to mysl o ucieczce z tego piekla, gdzies gdzie moze bedzie lepiej. A nawet jak nic nie bedzie, to chociaz bedzie swiety spokoj. Sa tacy, ktorzy niszcza siebie podswiadomie, bo nie maja odwagi bezposrednio skonczyc z tym swiatem. Alkohol, narkotyki, okaleczanie sie, depresja – aby uciec od tego bolu jak najdalej. Ja czesto myslalam o samobojstwie. Wyobrazalam sobie swoj pogrzeb. Czy ojciec bedzie plakal? Czy matka bedzie plakac? Czy w ogole ktos zauwazy, ze mnie nie ma? Myslalam wtedy, ze jestem niewazna dla nikogo. Toczylam wojne ze swiatem, spoleczenstwem I wszystko mi sie nie podobalo. Swiat nie lubil mnie, bo nie chcialam wpasowac sie w jego ramy. Tylko medytacja, niebo, las byly moim swiatem, w ktorym czulam sie akceptowana. Moglam po prostu byc.

    Niedawno moja Siostra napisala mi, ze ma znowu jakas fobie. Co chwile nachodza ja jakies strachy, ktore I ja pamietam z okresu dojrzewania. W tym czasie temat smierci skumulowal sie z kilku stron. Napisala, ze boi sie smierci mamy, mojej brata I ze zostanie sama. Moja Siostra jest troche inna niz ja czy Brat – lubi spoleczne akcje, lubi byc w grupie I boi sie byc sama. I co mialam jej odpowiedziec? Najpierw, ze jest male prawdopodobienstwo, ze odrazu nas wszystkich szlag trafi, a poza tym, ze mamy dobre geny. Powinnismy troche pozyc. Jednakze nie ucieknie sie od pozegnania – to kiedys przyjdzie I trzeba o tym pamietac by docenic co sie ma, terazniejszosc I bliskich. A szczegolnie Starsza Siostre :))

    Ostatnio przeczytalam Dziennik, ktory wygral w konkursie Dzien po dniu w Zwierciadle (kwiecien, 2011). Przykuly moja uwage takie o to slowa:

 “Zmarl maly chlopiec. Mial dziesiec miesiecy I zly zapis genetyczny. Smutku nie da sie ominac, trzeba go przyjac, I wytrwac. Od kilku lat jestem pracownikiem hospicjum dla dzieci. Mam do czynienia z bardzo chorymi maluchami. Te dzieci nie zdrowieja. I jesli w takiej pracy nie zatrzymaja mnie pieniadze, to moze zatrzyma powolanie. Kazdy z nas ma pewne cechy, ktore sprawiaja, ze w okreslonych warunkach czuje sie dobrze, a wykonywane czynnosci daja zadowolenie. Dzisiaj wiem, ze tacy jak ja maja predyspozycje do wykonywania obciazajacej pracy. I chociaz odczuwam psychiczny bol, chociaz placze z bezsilnosc, a potem tesknie za kazdym dzieckiem, to jednak w takiej bezsilnosci smierci czuje sie jak najbardziej na swoim miejscu.”


   Dokladnie – cialo reaguje, umysl reaguje, jest smutno, jest zle, ale powolanie dodaje energii. Pomimo ciezkiej rzeczywistosci. Ja wiem, ze jestem ta osoba z predyspozycjami do wykonywania ciezkiej pracy psychologicznej. Bede plakac w poduszke, rece beda mi sie trzasc nie raz…bede jak Wy, jak wszyscy i przyjme swoje czlowiecze emocje z pokora. To nie slabosc, to nie znak, ze czlowiek sobie nie radzi, choc dla wielu tak sie moze to jawic. To wlasnie znak, ze organizm stara sobie z tym poradzic.  Ale pozniej....... spojrze otchlani w oczy nawet wtedy kiedy spojrzy ona w moje. I bede starala sie ja uniesc w zgodzie ze soba i towarzyszyc w tym innym. I jest to bardzo egoistycznie - po prostu daje mi to spelnienie, jakas energie...coz zrobic...

Czytam dalej.

“ Od czasu do czasu patrze na siebie z gory. Z innej, odleglej perspektywy. Jakim dniem jest ten dzisiejszy? Jaka jestem ja, istota osadzona w wielkim swiecie pelnym ludzi? Czy ucieszylam sie, budzac sie rano I patrzac na rozesmiana buzke mojej coreczki? Nie. Za to pomyslalam, jak bardzo chce mi sie spac I jak bardzo bywam zmeczona. Los podarowal mi jeszcze jeden dzien, nawet nie wiem, czy nie ostatni.”

To swiete momenty swiadomosci.
Ona staje sie swiadoma.

Wiec dziele sie z Wami moim strachem, naturalnym i czlowieczym. Jednak z tylu glowy moj Aniol Staruszek czepcze mi do ucha - czujesz strach? boli? Czyli zyjesz. Idz do przodu.

Wiec ide...a raczej lece do Paryza na kilka dni:) Gotyk wola! Do nastepnego!

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Mi swiadomosc smierci towarzyszy od bardzo dawna w sposob tak przygnebiajacy, ze nie potrafie cieszyc sie zyciem, bo nie potrafie zapomniec o smierci. !7 lat temu umarl na raka moj ukochany tato i od tametgo czasu swiat jest dla mnie juz zupelnie inny. Jest w nim pustka, ktorj nic nie zapelni. A jednoczesnie ten smutek, ze jest smierc, ze rozdzieli mnie predzej czy pozniej z ukochanym synem...Pare dni temu umarla Paula Pruska, moze o niej slyszalas, byla znza osoba ze swojej walki z rakiem. Byla najbardziej pozytywna osoba, jaka w zyciu widzialam, sama radoscia, zrobila co mogla, poruszyla niebo i ziemie, aby wyjsc z tego- i nie udalo sie. Znow smierc. Ciagle o niej mysle, jest wszedzie.

Anonimowy pisze...

Lęk jest męczący i bezproduktywny,uruchamia jedynie wyobraźnię co będzie gdy to czy tamto,czarne scenariusze wirują przed oczami.Izabell,nie czytaj nic o tej chorobie,dopóki nie będziesz miała pewności,ze ją masz,nie nakręcaj się,bo zatruwasz się na co dzień :( nie zamartwiaj się zawczasu.przesyłam Ci pozytywną energię,będzie dobrze i czekam na wieści:)pozdrawiam Ciebie i Paryż:)Agnieszka.

Izabell pisze...

Hej Aga! juz wrocilam! Dzieki bogom rumien zaczyna zanikac, wiec to nie borelioza, ufff, ale mnie nastraszyli;)

jednakze ja dzialam tak, ze musze wiedziec nawet najgorsze. brak wiedzy, nawet jezeli jest ciezka zabiera mi energie. bardzo nie lubie nie wiedziec, wtedy domyslam sie, rosne w wyobraznie i moze byc gorzej, bo ja mam ja spora;) jestem "wojownikiem" - jestem sielniejsza im wiecej wiem, nawet najgorszych rzeczy. wiedza pomogla mi poradzic sobie z lekiem, przyzwyczaic glowe do pewnych mozliwosci. teraz jak wszystko sie prostuje, nadal bylo warto sie pobac bo wiem duzo na temat boreliozy, jak ja rozpoznac, jak zapobiegac, o ludziach o ktorych nie slychac tyle ile o ludziach np. z HIV (a ja lubie wiedze) oraz fakt, ze jestem o pare neuronow silniejsza;)

Lek jest naturalny - jest bardzo potrzebny. jest meczacy, fakt, bardzo nawet. ale ma wazna role do odegrania, wiec jest produktywny jezeli podejdzie sie do niego madrze, a nie na reflex. takie rzeczy powoduja, ze rosniemy i umacniamy nasza psychike. wtedy takze jest test naszej wytrzymalosci. nie chce tego unikac...

a Paryz byl piekny! Katedra Notre Dame - ciagle jest jednym z moich najwiekszych gotyckich marzen! :)

pozdrawiam!

Izabell pisze...

Paula Pruska - przegrala walke o zycie, jednak nie przegrala zycia nawet wtedy kiedy mogla zalamac sie pod wplywem stresu, leku, bolu.... to piekne, choc smutne, ale warto bylo.

Anonimowy pisze...

Cieszę się ,że wszystko dobrze:) Wiesz,nie chciałam Cie namawiać do niewiedzy,i do nielęku:) Oczywiście,ze warto wszystko wiedzieć o ewentualnym "wrogu",chodziło mi o to ,żeby tego lęku nie podkręcać gdy nie trzeba,przynajmniej na czas wyjaśnienia.Skoro jednak wiedza oswaja Twój lęk,to w porządku wszystko:) Niestety nigdy nie widziałam Paryża.....za to bardzo podoba mi się Rzym i Wenecja,Wenecja bardziej:)pozdrawiam i zdrówka życzę:):) Agnieszka.

Izabell pisze...

nie, ja go nie podkrecam. jestem normalnym organizmem ktory chce przetrwac, no i jakos diganie w rzeczach mi pomaga bo wtedy czuje sie ze stoje na twardej powierzchni - wiem co i jak:)

a Wenecja - tam mnie jeszcze nie ponioslo! na pewno tam pojade i zdjecia pewnie beda pikne:) ale slyszalam, ze z tego kanalu tam nie za bardzo przyjemnie? ;)

pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

nie wiem co z tym kanałem:) może trafiłam jakoś wyjątkowo,że było idealnie:) śpiesz się bo pewnie niedługo rozpłyną się te kamienice......no wiem,wiem,musisz wiedzieć co i jak i po co i dlaczego:) najważniejsze,że jesteś zdrowa.pozdrawiam.Agnieszka.

Izabell pisze...

na pewno sie tam wybiore. narazie w tym roku jeszcze Malta - tutaj leje jak z cebra....licze ze na Malcie bedzie cieplo:)

moj rumien niby schodzi ale sie ociaga....co to diaska jest!
taa, najwazniejsze, ze to nie pocalunek Thanatosa. Odroczenie;)

:)) Milej nocki:***

Anonimowy pisze...

a tu w wakacje pogoda do bani,za to wrzesień upalny:)dziwne rzeczy....no...myślę ,że Malta Cię nasłoneczni:)

Thanatos....jeszcze na długo odroczenie,choć tak,wiem,na pewno to Kopernik nie żyje, ale nie martw się i tak BĘDZIE dobrze:)Agnieszka.

Izabell pisze...

no, a Kopernik i tak byl kobieta :)))

Anonimowy pisze...

no jasne,że byłą kobietą:) a może M.Skłodowska też?A.