"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



niedziela, 29 sierpnia 2010

Rozwod i kokon.

Niecaly tydzien temu odbyla sie sprawa rozwodowa moich rodzicow. Przez pare lat byli w seperacji az w koncu ojciec powrocil nagle z wezwaniem do sadu. Czas zakonczyc cala farse. Na swiadka zostal wezwany moj brat. Mial swiadczyc w sprawie nieletniej jeszcze mojej Siostry. Nie byl tym zachwycony. Ja sama bylabym pewnie w wielkim szoku widzac ojca po tylu latach. Wiem co bym czula, bo juz sama mysl duzo mi podsuwa; poddenerowowanie, podniesione ciesnienie, ale takze zbudzonego wojownika, ktory by dziarsko  patrzyl mu sie w oczy. A kiedy poczulabym zbudzonego wojownika, wowczas prawdopodobnie wlaczylaby sie druga czesc mnie, ta racjonalna. Zaczelabym automatycznie pracowac nad wlasna kontrola I obserwowac siebie, by moje emocje mna nie zawladnely I bym nie palnela lub zrobila cos z odruchu skrzywdzonego dziecka. Tak sie nauczylam postepowac dawno temu, by przetrwac we wlasnych emocjach, ktore wypieralam. Gdyby proszono mnie o zeznania, staralabym sie skupic na krotkich zdaniach, by dlugie mnie nie poniosly.  To bylaby dla mnie ciezka praca.

Wiec rozprawa odbyla sie w czwartek I juz wieczorem otrzymalam sms od Mamy; Rozprawa poszla gladko. Sedzina nagadala ojcu. Pogadamy na Skype. Nie moglam doczekac sie by dowiedziec sie co mu nagadala. Kiedy polaczylismy sie na skypie widzialam Mame pelna energii. Nie ma jak rozwody w takim nastroju. Dowiedzialam sie, ze Sedzina, mloda kobieta niezle pojechala po moich ojcu, wytykajac mu bledy w rozumowaniu. A moj ojciec….eh…. co tu wiecej mowic, jest “tepy emocjonalnie” tak jak byl (pozwole sobie na mocne stwierdzenia dziecka, “swieci” niech zignoruja akapit). Jego odpowiedzi chyba w ogole byly wziete z kosmosu, ktorego nikt nie rozumie. Na pytanie, dlaczego nastapilo zerwanie zwiazku, ojciec odpowiedzial; bo dzieci przestaly sie mnie sluchac I czulem sie samotny. Slyszeliscie cos podobnego??? Sedzina zrobila wielkie oczy; ale chyba z doroslymi dziecmi nie ma juz problemow, dlaczego mialyby sie Pana sluchac?
Zamilkl. Dal mnie to zdanie jest tak chore I kompletnie bez sensu, ze chyba sama nie wymyslilabym lepszego przykladu chorych zasad. Bo dzieci sie mnie nie sluchaly – mozecie to sobie wyobrazic? Gdybysmy calowali krola po reku, robili co chce, przyjmowali ciosy z pokora, to on czulby sie we wladzy I kontroli I wowczas czulby sie mniej samotny I bardziej potrzebny. Takze dorzucil, ze jak zachorowal (trzustka), to nikt z nim do szpitala nie pojechal I nikt sie nim nie zajmowal. A jak spotkal nowa kobiete, ona sie nim zajela I zaopiekowala. Oczywiscie ominal fakt, ze kiedy jechal do szpitala a ja z Bratem nad Zegrze, zapytalam sie czy jednak nie pojechac z nim. Odpowiedzial, nie. Rozumiem ze jak zwykle chcial byc blagany bym mogla z nim jechac. Albo fakt, ze kobieta ktora spotkal miala szczescie I nie widziala go juz ani razu pijanego, bo lekarz mu powiedzial, albo zycie, albo picie.

Nastepnie wypytywanie w sprawie mojej Siostry. W papierach – mowila Sedzina – jest napisane, ze razem sprawujecie opieke rodzicielska. To kiedy ostatni raz widzial Pan corke. A on; jakies z 5 lat temu…. Sedzina nie wierzyla wlasym uszom; to dlaczego jest napisane, ze razem sprawujecie opieke. Tylko Pani sprawuje opieke. Dlaczego nie widuje sie pan z corka. A ojciec, nie widzac wstydu calej sytuacji odpalnal; bo nie zaprosila mnie na swoja komunie ale za to zaprosila moja wredna siostre.
Hahahahahah – boze, jak mama mi to opowiadala to normalnie czulam sie jakbym sluchala niezlej komedii. Sedzina ostro powiedziala; to ma Pan pretensje, ze 9 letnie dziecko nie zaprosilo pana na komunie? A to 9-letnie dziecko zaprasza na komunie? Czy dorosly? I tu ojciec opowiedzial, bo ja jestem taki, ze jak ktos mi juz coz zle zrobi to sie zamykam I zrywam kontakt.
No I tutaj choc raz powiedzial cos madrego. Tylko niestety nie idzie to w parze z faktem swiadomosci, ze hello, to chyba jest bardzo negatywne I niemadre by z byle powodu zrywac wszystko to, co powinno byc najwazniejsze w zyciu. Szczegolnie, ze sorry, ale to nie jest w ogole powod. Jakby stworzyl w nas milosc do niego to na pewno bysmy go na wszystko zapraszali. Dla mnie to kompletny brak szacunku I poczucia waznosci pewnych relacji. Jezeli szanuje sie I odczuwa wiez, wowczas dazy sie do otwartej rozmowy I proby odbudowywania. To on nas sponiewieral emocjonalnie, nie my jego. To on powinien dazyc do odbudowy zaufania, my nic mu nie jestesmy winni. Poza tym mama mowila, ze jak byla komunia on jasno powiedzial, ze nie da na to kasy I nie chce miec z tym nic wspolnego. To do widzenia.

Nastepnie przyszla mamy chwila. Sedzina poprosila o jej wersje zdarzen. I moja mama pojechala jak nigdy. Wszystko zaczela mowic. Jak to nie jest prawda, ze dzieci sie nie sluchaly tylko starsza corka (ja) wygarnela mu wszystko o jego chlaniu I poniewieraniu. Jak to ona objela strone dzieci (czyt. nic nie mowila, ale takze go nie wspierala) I to mu sie nie spodobalo. Wiec postanowil rozdzielic wszystko. Zaczelo sie od lozka, potem przez lodowke do szafy. Jak to robil awantury, ponizal, zastraszal. Dzieci urosly I mialy dosc. Jego choroba wynikala z jego pijanstwa, lekarz powiedzial albo zdrowie albo wodka. Wtedy sie przestraszyl I przestal pic. A ze nie wykazywalismy wiekszego zainteresowania jego choroba (poza moim raz pytaniem) wynikalo z tego, ze sam sie do tego doprowadzil. Moja mama pojechala po nim jak po masle. Strasznie bylam z niej dumna I nie omieszkalam jej tego powiedziec. Zasmiala sie calym swoim sercem, widac bylo, ze jest dumna z siebie.
Moj stosunek do mojej mamy jest bardzo ambiwalentny. Po jednej stronie mam tyle zalu, widze tyle brakow w rozumieniu I glebi a to boli, ale po drugiej stronie rozumiem I akceptuje. Pomaga mi fakt, ze ona teraz bardzo sie stara. Jednak zajmuje duzo czasu by wypracowac to co stalo sie kregoslupem dawno temu. I wtedy, gdy mi opowiadala jak to jasno wygadala cala prawde czulam jak lzy naplywaly mi do oczu – tak bylam z niej dumna. Zdaje sobie sprawe, ze nie bylaby tak odwazna gdybym ja czy moj Brat nie stali za nia murem, gdyby ciagle byla finansowo zalezna od ojca. Takich wyzyn sily I odwagi nie osiaga naturalnie, z siebie. Jest to ustawione sztucznie, poprzez nasze  - jej dzieci – odzialywanie. Ale ciesze sie z tego co jest, nawet w takim ksztalcie. W koncu moja Siostra dzieki temu ma lepsze dziecinstwo. Wiekszy spokoj by sie uksztaltowac.

No wlasnie…spokoj….. Ostatnio dotarlo do mnie nowe slowo, coraz szerzej zataczajace kregi – cocooning. Orginalnie jest to chwyt marketingowy promujacy zycie domatorskie. Mialo to spowodowac wzrost popytu na meble z naturalnych tworzyw, ktore mialy “wyscielic kokon” dla domatorow I zachecic do wiekszego spedzania w domu. Drugim terminem jest “slow movement” trend, ktory zaklada zycie w zwolnionym tempie. Ma to doprowadzic do wiekszej uwagi I wiekszego rozsmakowywania sie w drobnostkach codziennosci (gotowanie, spacer po lesie), wsrod malej grupy ludzi. Jako ze cocooning I slow movement to dwa rozne terminy o roznym celu, jednakze dla mnie osobiscie jest co calosc. Prawda jest taka, ze od lat moj kokon nazywam swoja jaskinia (a cave) a czas tam spedzany odcieta od ludzi jest moim cave time. Kokon czy jaskinia to dla mnie to samo, choc musze przynac kokon brzmi ladniej. Odkad pamietam “sciele” sobie kazde miejsce w jakim zamieszkuje na swoj sposob z pieczolowitoscia I wlasna orginalnoscia. Slow movement to tak naprawde dla mnie nie wybor ale potrzeba. Inaczej wariuje. Ostatnio nawet zabralam sie za cwiczenia, jak nigdy I zauwazylam, ze moj przyplyw energii nastepuje nie po cwiczeniach aktywnych, wyciskajacych siodme poty, ale po tych, gdzie moge medytowac I skupiac sie na wlasnych ruchach sluchajac swojego oddechu – pilates, joga. Jedyny wycisk jaki mnie kreci to taniec, najlepiej salsa z szybkimi obrotami. Jednak zauwazylam odwrotna tendencje wsrod ludzi – znowu Frankl I jego hipoteza, ze nuda jest najwiekszym wrogiem wspolczesnego czlowieka. Mianowicie, wszyscy szukaja rzeczy aby tylko nie stanac przed wyzwaniem…. robienia niczego. Ostatnio wyczytalam, ze badania pokazuja iz spedzenie czasu tylko ze soba pobudza kreatywnosc I nastroj. Regularne spedzanie czasu tylko ze soba powoduje wzrost samo-refleksji I stymuluje wyobraznie. Wlasnie tych dwoch – jak mi sie zdaje – ludzie boja sie najbardziej. Dodatkowo czas na £onie natury jest wskazany to tego typu efektow. Oczywiscie nie chodzi tu o calkowite odciecie sie od ludzi – chodzi o jakosciowy czas dla siebie w zabieganym planie dnia. Balans. Ciekawe, ze wiekszosc ma problem z czasem dla siebie, uciekajac przed soba w tlum ludzi, uczeszczajac na wszelkie party, spotkania, lub tworzac czesto za szybko rodzine z powodu braku umiejetnosci przebywania ze soba, gdzie ja walcze o to by wychodzic do ludzi I choc troche przestac byc tym cholernym filozofem, ktory powaznie rozmysla nad soba I swiatem 24 godziny na dobe. Dlatego wybralam Floryde (za 4 tygodnie!:))  - jest to wybor dziecka, gdzie bede bezpamietnie sie bawic I plawic w prostych przyjemnosciach bez analizowania wszystkiego. Caly rok pracuje intelektualnie. Czas na wakacje – dla mnie oznacza to brak glebszych, intelektualnych ruchow zwojow mozgowych. Bo nigdy nie twierdzilam, ze to jest niepotrzebne. Dla mnie WSZYSTKO jest potrzebne ale w odpowiednich proporcjach  - do tanca I do rozanca.

Pozwole sobie wrocic jeszcze na chwile do rozwodu. Po rozprawie ojca chyba cos ruszylo bo zaczepil mame I powiedzial, ze Siostra moze zadzwonic do niego jak chce I moga sobie wszystko wyjasnic. I podal swoj numer. Okazuje sie ze Siostra jednak nie chce, za bardzo sie boi. Boi sie ze ojciec bedzie wypominal jej komunie.  Poza tym, dlaczego znowu to ona ma dzwonic. Kto tu jest dorosly? Kto tu zawalil sprawe? (Swieci by zadzwonili - wiem, wiem) I on wie, ze sprawe zawalil. Juz mowilam o konsekwencjach emocjonalnych – nie wierze w czyste, swiete gesty jakby nic sie nie wydarzylo. Ale ludzki umysl niezle to potrafi wycisnac w glebsze poklady pod wplywem nadanych zewnetrznie swietych ram zachowan – jakby to niby byc powinno. Ale nie ze mna te numery. Ja mam kontakt ze swoimi uczuciami, I sie ich nie wstydze a takze i sobie przeklne czasami. I nad tym staram sie od lat walczyc we wlasnej rodzinie. Staralismy sie nie naciskac na Siostry decyzje tylko wspierac to co wybrala i szanowac co czuje. A ona czuje strach. I ja ja rozumiem.

Na dzis tyle – do nastepnego natchnienia! J

1 komentarz:

salehliam pisze...

Znam slow movement tez mi sie kiedys podobal. Szczerze wspolczuje Ci tych wszystkich 'perturbacji'. Trzymaj sie cieplo.

Michal.