"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 11 czerwca 2009

Dla tych co niespodziewanie odeszli....

Air France – lot 447. Zniknal z radarow 1 czerwca wysylajac automatycznie 24 sygnaly ostrzegawcze o bledach w maszynerii elektronicznej. Podejrzewa sie, iz sensory odpowiedzialne za pomiar predkosci zostaly oblodzone i nie byly w stanie wymierzyc predkosci. Piloci prawdopodobnie nie wiedzieli jaka predkoscia leca, a na dodatek samolot byl w samym srodku sztormu. Odpowiednia szybkosc lotu byla bardzo wazna. Podobno czujniki byly juz dawno po okresie „waznosci”. Jednak to oczywiscie nie zmusilo ludzi na wysokich stolkach do jak najszybszej zmiany instalacji. Jezeli okaze sie iz to wlasnie kosztowalo ludzi zycie – wybuchnie furia. A ja juz mam scisniety zoladek.

Opieszalosc ludzka nie zna granic. Szczegolnie ludzie dzierzacy odpowiedzialnosc za najwazniejsze sprawy, jakos wyjatkowo nie umieja lub nie chca jej odpowiednio dzierzyc. Co za swiat! Kiedy swiat obiegla wiadomosc o tej tragicznej katasrofie nie moglam spokojnie oddychac. Czulam kamien w zoladku i wielki, przeogromny smutek. Moja wyobraznia ruszyla z kopyta i przez kilka dni to ja bylam na tym samolocie i czulam ten strach, rozpacz, slyszalam krzyki ludzi, ktorzy przez kilka chwil byli swiadomi, ze zaraz umra. Moze po uderzeniu o tafle wody wielu jeszcze doswiadczalo przytomnosci i tonac wiedzieli, ze to koniec? Jak straszne, jak przeokropne to musialo byc!!! To co ja doswiadczalam bylo tylko scisnietym zolodkiem ale i tak nie dawalo mi to spac. A co mowic o tych, ktorzy doswiadczyli tego strachu i bolu niewyobrazalnego dla mnie, na wlasnej skorze? Moj empatyczny bol byl niczym w porownaniu do ich przerazliwego strachu, a ja juz bylam odcieta kilka dni od realiow.

Po wszystkim, czytamy o ludziach z lotu 477. A to o parze, ktora bala sie panicznie lotow, z powodu katastrof jakie moga nastapic. Dlatego zawsze sie rozdzielali, wsiadali do roznych samolotow na wszelki wypadek, aby choc jedno przezylo. Maz bral corke, zona – synka. W ten fatalny dzien to wlasnie matka z synem wyciagnela tragiczny los na loterii zycia. Czytamy o mezczyznie, ktory spoznil sie na swoj samolot i zostal przebukowany na lot 447. Albo o kobiecie, ktora spoznila sie na ten lot, a nastepnie po locie nastepnym, zginela w wypadku samochodowym po wyladowaniu na rodzimej ziemi. Smierc nie oddala co do smierci nalezy.... Nie wspominajac o innych ludziach, posiadajacych wlasne historie.... To szok... To wielki smutek....

Pamietam 11 wrzesnia 2001 i walace sie w gruzy budynki World Trade Centre. Nie moglam uwierzyc co widzialam w telewizji, a co dopiero stac na przeciwko walacych sie olbrzymow!!! Nie ominely mnie jednak burze wyobrazni i emocji jakie prawdopodobnie tam panowaly. To mnie fizycznie i psychicznie boli. Ci co niszcza, jak zwierzece pragnienia mordu posiadaja!!!!! I o co??? !!!!!!!!
Niedlugo bede tam, by dotknac tej ziemi przesiaknietej tragedia i krwia ludzka.

Pamietam takze film TITANIC. Slynna hoolywodzka produkcja. Lzy na projekcji. Wszyscy plakali z powodu rozdzielenia kochankow. A ja ryczalam jak bobr widzac spadajace ciala obijajace sie o burte. Rozdzierala mnie wscieklosc na tych, ktorzy potrafili zgniesc druga osobe by samemu przetrwac. Ale czy wiem jakby moj mozg zadzialal pod wplywem tak przeogromnego stresu? Nie zmienia to faktu, ze nie moglam sie otrzasnac przez pare dni. A jeszcze przerazajace bylo to, ze podczas rozmowy z ludzmi na temat filmu slyszalam pytanie PLAKALAS? Oj tak – odpowiadalam. AAA TAK, MILOSC, ROZLACZENI KOCHANKOWIE HAHA I musze stwierdzic, ze slyszalam to zazwyczaj od facetow. Nie – odbijalam pileczke – chodzi o tych ludzi, ktorzy sie topili i rostrzaskiwali glowy o burty. To szybko ich prostowalo. Czy tylko ja widzialam tam zywa tragedie? Ludziom tak bardzo brakuje wyobrazni?

W sobote wylatuje do Ameryki. 7 godzin lotu. Nie przecze, ze moja wyobraznia zaczyna znowu ruszac w swoj taniec. Czy moge byc pewna, ze dotre do celu? Czy ogromny pech zostal wyczerpany juz przez Air France lot 447? Nie wiem.....
Ale wiem, ze zamykanie sie w kokonie niczego nie zmieni. Nie ma zycia – bez ryzyka...

Wiec do uslyszenia....


7 komentarzy:

mirabelka pisze...

Trzymałam kciuki, obieram Cię jako całą i zdrową więc podróż szczęśliwa, buziaki**

Izabell pisze...

Zyje! :) dziekuje Mirabelko:***** balam sie troche, ale potem zasnelam w samolocie wiec przeszlo gladko :))
jestem w Nowym Jorku. przypomina mi to duzo wieksza Warszawe. Ale ludzie sa przemili! spotkalam fajnych ludzi i razem zwiedzamy. :))
pozdrawiam po amerykansku!! have a lovely day! :)

Anonimowy pisze...

Duzo umiechu, czyli bylo, jest i bedzie super! :))

- Michal.

awika pisze...

Doleciałaś :))) W tę samą sobotę leciała Stanów moja dobra znajoma, dałam jej na drogę specjalny "Amulet". Ponoć pomógł w zrelaksowaniu, tam w górze :)
Pozdrawiam cię Izabell, a swoją drogą fajnie jest podróżować. Życie jest fantastyczną i niebezpieczną podróżą, czasem dolatujemy do jej końca, a czasem przymusowo wysiadamy w połowie.
ps. Ja też w wyobraźni znalazłam się na pokładzie tego samolotu, w zasadzie doświadczyłam wszystkich opisanych przez ciebie emocji. Podejrzewam, że wielu ludzi na całym świecie doświadczyło podobnych uczuć w jednym czasie.

Izabell pisze...

zyje, zyje:)dzieki Awiko. poczatek byl stresujacy ale teraz smigam po ameryce. drugi dzien kongresu. mam duzo przemyslen, spotkalam Zimbardo i Selingmana, troche tez rozczarowan ale o tym napisze pozniej.

bardzo duzo s ucze o sobie:))

pozdrawiam z Ameryki!!!

awika pisze...

Jestem bardzo ciekawa, jak ich osobiście odebrałaś ? Ale poczekam na relacje :) Nie powiem że nie chciałabym pośmigać po Ameryce, och chciałabym, chciała. Pomimo że dziś znów o mały włos, a nie doszłoby do katastrofy dużych samolotów pasażerskich.

Izabell pisze...

oj mam same przygody. amerykanskie linie sie spoznily i moj lot do dublina na ktory mialam sie przesiasc z bostonie pofrunal beze mnie. utknelam w Bostonie!! cholera! w europie nigdy mi sie cos takiego nie zdarzylo jak tylko raz lot do polski w swieta.

bede miala co pisac :)