"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



sobota, 21 marca 2009

Polska - tutaj sie ciezko oddycha.

Dzien Sw. Patryka to moja co roczna ucieczka od fali zielonych, pijanych ludzikow na dublinskich ulicach. Co wiecej, wiekszosc moich znajomych Irlandczykow szukalo schronienia przed zielona inwazja w zaciszu swojego domostwa. Osobiscie zamienilam kraj Zielony na kraj Bialo - Czerwony. Co okazalo sie tym razem i tak kiepskim wyborem.

Wyladowalam w Polsce w sobote rano, nieprzytomna po porannej pobudce, a raczej nocnej o godz. 4 w nocy. Samolot mial wystartowac o 7 rano. Na lotnisku kolejki. Chyba nie tylko ja wpadlam na pomysl wylotu pt. Dzien Sw. Patryka. Ale od poczatku wyczuwalna byla jakas negatywna atmosfera. I tak sie to za mna pozniej ciagnelo.

W kolejce - pelno polakow. Poniewaz wielu mialo lot "za 10 minut" staralo sie przeskoczyc kolejke. Inna sprawa, ze nawet nie raczyli zawiadamiac ludzi lub w sposob swiadczacy o zdolnosciach komunikacyjnych - przeprosic i poprosic o przepuszczenie z powodow od nich niezaleznych. I tak stanela jedna polka przede mna. Here is queue - powiedzialam. Ale ja mam zaraz lot - odpowiedziala po polsku. Dobrze, tylko wypada chyba sie zapytac kulturalnie lub zawiadomic a nie wpychac sie bez slowa - odpowiedzialam. I tak najgorszy byl irlandczyk tym razem, ktory takze sie wepchnal i nawet byl sklonny do bitki. Czuc bylo, ze facet pod lekkim wplywem. A polka okazalo sie, miala lot takze i moim samolotem. A ja dotarlam bez przeskakiwania kolejki.

Ale to byl dopiero poczatek.







Weekend w Polsce spedzilam milo i sympatycznie - a to pewnie dlatego, ze nie mialam stycznosci z polska uprzejmoscia jak tylko w sklepie. Poniedzialek zostal przeznaczony na sprawy banku, sadu i lekarzy. I jazda sie zaczela. Najpierw lekarz - badajaca mnie Pani Doktor nie wykazywala tonu uprzejmosci, cierpliwosci i checi pomocy, a usmiechu moglam szukac za siedmioma gorami i za siedmioma rzekami. Nie czulam sie tam dobrze. Ale najlepszy byl sad. Tam to juz przeszlo moje najsmielsze oczekiwania. Musialam dokonac zmian w ksiedze wieczystej swojego mieszkania. Dostaje papier do wypelnienia. Podchodze do informacji - niestety nierozumiem tego jezyka urzedowego i przepraszam populacje polska, ktora siedzac w tych urzedach uwaza, ze reszta to idioci a oni sa tacy inteligentni, bo oni rozumieja. Chetnie pogadam w jezyku psychologicznym - dorzuce jeszcze psychologicznym - angielskim - zobaczymy jak dlugo beda sie cieszyc swoja inteligencja bez limitow.
Pytam sie Pani w okienku - przepraszam, nierozumiem co tu jest napisane, czy to tu musze wpisac potrzebna zmiane? A dlaczego Pani nierozumie? - uslyszalam w odpowiedzi. hahaha Myslalam, ze padne. Bo nie wszystko rozumiem i sie tego nie wstydze. To mnie madrzejsza nie uczyni, po to tutaj Pani siedzi - pomyslalam.

Nastepnie weszlam do pokoju by dokonac dalszych operacji urzedowych. Siedzialo tam z piec mlodych kobiet, wygladaly na moj wiek. Tutaj mialam szczescie, bo moja dzielnice obslugiwala przemila kobita, ktora miala anielska cierpliwosc w tlumaczeniu bledow i instruowaniu w ponownym wypelnieniu formularza. Ale reszta? Szczeka mi opadla kiedy weszla na oko 60letnia kobieta i jedna z dziewczyn wydarla sie - A co Pani tutaj robi? Mowilam, ze teraz przerwa, przyjmujemy ponownie od 15?!!!!!! A bo zmienil sie numerek i myslalam.. - tlumaczyla kobieta. I co z tego, nie mamy pieczatek, mowilam, ze beda o 15!!!
A co Kociol naucza???? Drugi czlowiek to twoj brat lub siostra, czy tak traktuje sie brata lub siostre???? !!!!

I tak stalam zamrozona patrzac sie na ta mloda kobiete, ktora niewykazywala zadnego szaczunku do drugiego czlowieka, objezdzajac jakas babcie, ktora jak to babcia kojarzy wolniej. Zreszta i ja kojarzylam wtedy wolniej, bo sam fakt, ze od miesiaca niedosypialam, plus lot mialam tak rano, a przez weekend a to z Siostra do kina - pozny powrot, a to z Bratem na gadanie do pozna w nocy a rano wstawac, bo to zakupy, bo to cos tam. No i nie wspomne o jednym zjawisku, ktore mnie irytuje. Zapominam jezyka polskiego w gebie!!! Tak!!! I smiejcie sie, smiejcie, ze tu zgrywam taka "zagranice" ale to jest swieta prawda! po 5 latach na emigracji - a 19 marca minelo juz 5 lat! pierwsze slowo, ktore mi przychodzi to glowy, to slowo angielskie! Nie moge sie nawet porzadnie poklocic w jezyku polskim bo gubie slowa i wypadam niewiarygodnie! Kiedys taka mialam polska szkole od urodzenia, ze strzelalam argumentami jak z procy a teraz???!! jak jakas niedolega szukam slow by cos wytlumaczyc, a co dopiero nauczyc kogos rozumu i zachowania spolecznego? Zreszta, na emigracji kompletnie nie cwicze sie w przepychankach slownych - tutaj tendencja jest przewaznie spolecznosciowo - pozytywnie - zartobliwa.

Czy powiedzialam, ze w sadzie dopiero sie zaczelo? Pomylilam sie! Byla jeszcze inna, lepsza sytuacja. Dzwonie na polski oddzial AerLingus by zapytac sie, dlaczego nie moge sie zalogowac i zabukowac bagazu, bo nie zrobilam tego wczesniej. Odbiera Pani, zadaje pytanie ale troche krece bo nie moge znalezc odpowiedniego polskiego slowa (shame!!!!). A Pani przerywa mi protekcjonalnym i niegrzecznym tonem - Ja bede zadawac pytania a Pani odpowiada! Zatkalo mnie. Przepraszam, ale dlaczego Pani rozmawia ze mna w taki sposob? - zapytalam w koncu. Pani udala, ze nieslyszy i wytlumaczyla mi, dlaczego nie moge sie zalogowac z wiadomoscia pomiedzy wierszami " glupia idiotko, niezawracaj mi dupy". Odlozylam sluchawke i przez dluzsza chwile czulam sie naprawde zle. Bylam w szoku. Uzmyslowilam sobie, jak bardzo odzwyczailam sie od takiego traktowania. POLACY KOMPLETNIE NIE MAJA SZACUNKU DO SWOICH RODAKOW! - to jest fakt i nie zgadzam sie z teoriami - wszedzie jest tak samo, wszedzie sa niemili ludzie. Alez nie jest wszedzie tak samo, a to, ze sa niemili ludzie, to jednak w roznych krajach tendencje kulturowe sa inne! Nie od dzis slychac, ze w Australii ludzie sie bardziej usmiechaja, a w Ameryce pobudzaja do rozwoju. Narazie moge mowic tylko o Irlandii - i tak jest i tutaj!! A Polska kojarzy mi sie z jednym tekstem - TUTAJ SIE CIEZKO ODDYCHA! Mialam dosc! Nie wspomne, ze Pan na lotnisku powiedzial mi, ze mam bagaz za ciezki. A byly to 3 gramy!!!

Ale co zrobilam dalej z Pania z AerLingus? Zadzwonilam drugi raz i poprosilam o imie i nazwisko by zlozyc skarge. Pani tonem impertynenckim odpowiedziala, ze mi pomogla i dokonala swoich obowiazkow. Tak, pomogla mi Pani - ciagnelam - ale w sposob w jaki Pani to zrobila nie byl profesjonalny. Byla Pani niemila, protekcjonalna, a po to Pani tam siedzi, by pomoc w sposob nie tylko rzetelny ale i sympatyczny. Powtorzyla znowu swoje, ze pomogla jednak, a ze ja ogolnie nie bylam w najlepszym emocjonalnym stanie by wytrzymac jej ton, zaczelam wypowiadac slowa wrzucajac slowka angielskie. Znowu! (shame!!!!))) Opanowalam sie po chwili i powiedzialam - Ja nie bede sie z Pania sprzeczac przez telefon, bede wyjasniac sprawe oficjalnie. Prosze o pani dane. Rozlaczyla sie! Dzwonie trzeci raz, kolezanka odebrala i dostalam jej dane. Nie wiem czy prawdziwe, ale tak nagadalam tamtej - wierzcie mi, zachowalam ton minimalnego szacunku w przeciwienstwie do niej - ze jestem pewna iz przynajmniej do konca dnia byla mila dla klientow.

Nie moglam sie doczekac by wrocic do Zielonych Ludzikow. Dobrze widze, ze po dlugim czasie pobytu w Dublinie, chce mi sie do Polski, a potem odwrotnie. Jednak ta wycieczka obudzila moja chec powrotu wyjatkowo szybko.
Strasznie nie podobalo mi sie to, ze bylam zmeczona, niewyspana od tygodni, co przyczynilo sie do braku przygotowania psychicznego, ze oto lece do Polski i kultura ta ma na mnie wiekszy nacisk emocjonalny. A to dlatego, ze sa to moje korzenie, ale takze dlatego, ze zawsze zle sie w niej czulam i powrot do przeszlosci mnie przeraza. A takie zachowania powoduja szybki powrot do wspomnien, kiedy nie jestem wypoczeta biologicznie i emocjonalnie. Dlatego tak wazne jest dla mnie prowadzenie zdrowego i regularnego trybu zycia, bo wtedy moj organizm czuje sie silny i stabilny. W razie emocjonalnych zawirowan radze sobie z nimi o wiele lepiej. To sie tyczy i diety, snu i higieny psychicznej. Tak sobie pomyslalam, bede miec w zyciu do czynienia z roznymi przypadkami, sto razy gorszymi niz kobiety maja w sadzie. Ich brak swiadomosci, ze moze poprzez stresy, brak tej wlasnej higieny psychicznej nakrecaja tendencje negatywne w spolecznosci, a nie jest to madre. Oczywiscie nie bede sie rozpisywac o kulturze wyniesonej z domu, z podworka a takze z wlasnego braku samorefleksji. Bo w to nasz kraj jest ubogi - w wiekszosci.

Ufff.... wyrzucilam z siebie polskie zale jak na polaka przystalo i juz mi lepiej hehehe :)

Pozdrowka!!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jak muszę iść do urzędu, to od razu jestem chora...
A ta koszulka - genialna.
nosicielka samotności

Izabell pisze...

no wlasnie, tak bylam chora przez te dni bo ciagle cos...

:)))