"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



piątek, 7 września 2007

Nowy rok, nowe wyzwania....

Witam na moim blogu w nowej domenie. Mam nadzieje, ze zmiana ta wyjdzie nam tylko na dobre I nie bedzie wiecej nieporozumien z zamieszczaniem komentarzy czy postow.

Mija wlasnie rok od mojego pojawienia sie w wirtualnym swiecie. Nie przypuszczalam, ze pisanie moze byc tak wciagajace. Nie wiedzialam, ze mozna tak sie zatracic w rozmowach z ludzmi, ktorych na oczy nie widzialam. Nie zdawalam sobie sprawy z przegromnego pragnienia podzielenia sie swoimi doswiadczeniami I z takiego samego pragnienia uslyszenia od Was o doswiadczeniach I osobistych spostrzezeniach. Niby tak dalecy, bo nieznani a jednoczesnie tak bliscy bo w wielu watkach podobni. Dziekuje wam za kazda goraca rozmowe I za kazde wejscie na moja strone.

Postanowilam troche podsumowac ten rok. Wiem, ze zazwyczaj robi sie pod koniec grudnia, kiedy strzelaja korki od szampana. Ale ja lubie zrywac konwenanse:) Poza tym to byl MOJ ROK ZMIAN, niezalezny od utartych dat.

Przypominam sobie wiec ten dzien, kiedy poltora roku temu podlaczylam internet w domu I pierwsze co zrobilam to surfowalam po stronach psychologicznych. Pamietam jak znalazlam felieton na temat DDA I moje uczucie otrzymania ogromnego psychicznego kopa. Tak dlugo zylam ze soba, niewiedzac, ze nie jestem sama ze swoimi odczuciami. Moze tak bylam zamknieta na wszelkie zewnetrzne bodzce, tak glucha na wszelkie podszepty Wszechswiata, ze nie tylko to przeplynelo mi przez palce z tego co widze. Nie bylo nikogo kto mi pokazywal sciezki, nikt nie pomagal dokonywac wyborow. Trudno. Potrafilam obserwowac zaleznosci spoleczenstwa, ludzi ale nigdy nie odnosilam ich do siebie.

Jednak nadszedl ten czas. Moge go roznie nazwac, ze to Wszechswiat we mnie – jak lubie, ze to Bog – jak lubia inni. Najwazniejsze ze sie stalo. Nastepnie pamietam dziwne nastepstwa, dziejace sie samoistnie. Wybuchy placzu, wscieklosci, zalu, gniewu bez powodu. Cos sie ruszylo. Jedno wielkie nieszczescie. I pozwolilam sobie na wszystkie zle uczucia, na wszelkie smutne I nieszczesliwe emocje. Przezywalam wtedy pierwsze glebokie zakochanie w innym DDA. Wiec podwojnie bylam zakrecona. Ciezko wspominam ten okres. Po 6 miesiacach powstal blog. Pojawiliscie sie Wy. Polaczyl nas jeden problem. Nigdy nie czulam swiadomie potrzeby nawiazania bliskich relacji ze swiatem. Ale moze jednak podswiadomie czulam potrzebe wyrwania z siebie tego ciezaru I rzucenia go w swiat by choc zobaczyl, ze istnieje?

Kiedy wklejam Wam moje slowa, sama czytam je wielokrotnie. Raz, drugi, dwudziesty. Wspominalam juz, ze czesto widze sprzecznosci w wyrazanych emocjach I tezach. Wybaczcie mi to. Sama staram sie zrozumiec I nie zaprzeczam ze bladze. A jedyne co odkrywam ze nadal MALO WIEM. Jednego dnia wszystko jest dla mnie jasne I przejrzyste, drugiego dnia mam juz watpliwosci. Ale wiem jedno, nie chce sie zatrzymac. Chce isc ta droga mniej uczeszczana, gdzie rzadko mozna znalezc kompana do drogi. A ze samotnosc jest jak moja krew, nie boje sie wystawic twarzy do pustki w okol.

Jednak widze siebie jako zupelnie inna osobe niz rok temu. Mysle, ze ruszylam, juz nie stoje w jednym miejscu. Slucham siebie, swojej intuicji I teraz nigdy jej nie ignoruje. Zauwazylam takze bardzo wazna rzecz, nazywam ja NAUKA OTWARTYCH OCZU. Prosciej - nauka bycia swiadomym. Codziennie sobie powtarzalam, miej otwarte oczy, miej otwarte oczy. Obserwowalam siebie, jak reaguje na sytuacje zyciowe, jakie mam wtedy emocje, czy chce je tak zostawic czy nie. Dbalam by nikt mnie nie prowadzil; w sensie by nie bylo czlowieka obok mnie ze swoja osobista energia, by nie przeszkadzal swoimi wypowiedzianymi teoriami. Bo slowa uslyszane sa przeszyte energia tego kto je wypowiedzial. Sama obecnosc czlowieka przeszywa mnie jego wibracjami. Jedyne przewodnictwo szukalam w slowie pisanym. Ksiazki daja czas na myslenie, na wglebienie sie w temat, na uslyszenie tego w duszy. Chcialam dotrzec do dna mojego jestestwa, do tej otchlani. To tak jak szukajac kontaktu ze swiatem, natura czy Bogiem pustelnicy/mnisi odcinaja sie od bodzcow spolecznych. Tylko w ciszy slychac siebie powiedzial Krzysztof Krauze, a Wojciech Eichelberger napisal “ Umysl jest jak naczynie z woda, ktorym nieustannie poruszamy. Woda wzbudza sie, maci I przelewa. Bywa, ze wstrzasany niepokojami umysl nie daje nam wytchnienia nawet w nocy. Budzimy sie zmeczeni, rozbici I bez sil do zycia. Gdy decydujemy sie na to, by przez pewien czas pobyc w samotnosci, to tak jakbysmy naczynie z woda postawilii w jednym miejscu. Nikt go nie rusza, nie przenosi, nic nie dodaje, nikt nie miesza wody. Wtedy wszystkie zanieczyszczenia opadaja na dno, woda staje sie spokojna I przejrzysta.”

Poniewaz moje naczynie z woda bylo wstrzasane przez 20 lat, w zyciu doroslym potrzebuje wiecej czasu na cisze. Bardzo dbalam o takie male niuanse. Wycofalam sie troche ze swiata zachowujac balans, ktory mi odpowiada I w ktorym czuje sie szczesliwa. Moje stopy blizej dotykaja Ziemi. I teraz zadaje sobie pytanie? Czy chce poczuc calkowicie piasek pod stopami? Czesto czuje sie tu rozdarta bo wiem, jak warto pozostac dzieckiem I miec dostep do jego widzenia swiata. Chocby zachwyt, istnienie tylko w tej chwili, niczym nie skrepowany smiech ( ktory w polskim autobusie nie za bardzo robi dobre wrazenie:)). Ale jestem tez dorosla I zyje w spoleczenstwie. Zrozumialam ze chce odnalezc balans I jakby.. do konca nie chce wyzdrowiec, zapomniec. Bo jak pisalam kiedys, tylko te gowno sprawia, ze rosna kwiatki. Kwiaty, ktore nie sa jak szary tlum, kwiaty ktore otworzyly mnie na cos na co wiekszosc w ferworze zalatania, pozadania I chciwosci zatracilo. Byle by nie niszczyc siebie I innych, byle by odzdzielic te zle emocje od pozytywnych, przezywac te podniosle I sloneczne a te niszczace wycofac do postaci nawozu. Tym musi sie zajac wewnetrzny dorosly.

Szukam ciagle swojego miejsca I juz na ten czas wiem, ze jest bardziej w swiecie na uboczu tego duzego swiata. Nie ma co z tym walczyc, na sile przynalezec. Nie wierze w calkowite pozbycie sie tego wyobcowania. Znowu trzeba to zaakceptowac, ukochac. Mysle, ze tu mi jest znowu latwiej bo nigdy nie czulam sie swiadomie samotna. Wiem ze jestem sierota emocjonalna I choc u niektorych idzie to w szukanie wypelnienia z zewnatrz, ja czuje ze moja droga wiedzie od wewnatrz mnie. I to nie jest zle, to jest po prostu moje. Dbam by zamkniete drzwi otworzyly chociaz okna w moim domu duszy dla zew swiata.I to dziala dla mnie. Mysle, ze wielu DDA zaglusza siebie na wiele sposob, dlatego potrzebuja pomocy psychologow I ludzi na mitingach. Nie znaja drogi do siebie, potrzebny im przewodnik ktorego energie mozna poczuc i jakby dotknac, gubia sie w labiryncie odczuc jak I ja sie gubie nie raz. Mysle takze, ze wielu pragnie poczuc, ze nalezy do grupy podobnej do nich samych. Sama pamietam jak dobrze sie poczulam wiedzac, ze nie jestem wybrykiem natury tylko mam problem, ktorego istnienie odkryto juz dawno temu. Jednak ich samotnosc jest przeogromna otchlania, moja jest zaakceptowana I dobrze znana przyjaciolka. Moja wielka wygrana jest tu nauka optymizmu. Nie powiem, bardzo pomogla mi tu takze emigracja. Odciecie calkowite. To takze z punktow mojego sposobu wyrwania sie z macek energii wspomnien.

Przeczytalam niedawno odpowiedz na moj komentarz na jednym z blogow. Ze jestem ta nadwyraz odpowiedzialna (jedna z cech DDA) a przeciez nie jestem Bogiem, nie jestem wszechmocna. Ja jednak wierze, ze to wlasnie nikt inny jak tylko my jestesmy wszechmocni co do naszego zycia. Ze to nie Bog dziala przez nas, to my sami poprzez wiare w jego swieta reke sobie pomagamy. Ja tak samo uwierzylam w siebie. I patrzcie na mnie. Tez dziala. Czysta psychologia. Jak mowi Paulo Coelho jezeli czegos pragniesz caly swiat ci sprzyja. SPRZYJA. Ale nie zrobi tego za ciebie.

Wiec sumuje te 12 miesiecy I rownanie ma wynik = do przodu. Ale nawias otula to rownanie mysla; chocbym wiedziala wszystko I wszystkie rozumy bym zjadla Wszechswiecie, Intuicjo, moje wyzsze JA; nigdy nie daj mi w to uwierzyc. Chce szukac I w szukaniu znalezc szczescie.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

:))) i oczywiście powodzenia

Anonimowy pisze...

HAPPY BIRTHDAY! :DD
Ech... moze to takie pieprzenie, ale mam nadzieje, ze nastepny rok przyniesie jeszcze wiecej bodzcow do pozytywnych zmian. Wszystko nas ksztaltuje, jeszcze na pewno wiele rzeczy sie u Ciebie wydarzy. Jak tak podsumowujesz ten rok, przychodzi mi do glowy zeby Ci podziekowac za to, ze sie znamy:P
Nauczylas mnie na prawde wielu rzeczy. Przepraszam, ze tak rzadko u Ciebie bylam. Zapuscilam sie;)) Nadrobie to. Obiecuje.
Dziekuje Ci za wspanialy czas odkad sie poznalysmy. Dziekuje Ci za nasze psychoanalizy i rozmowy o roznosciach. I dank wielki za to, ze potrafisz dac mi kopa w d... ;) Bo czesto jest za co:P Ale co do D. nie zmienie na razie zdania :PP Pozdrawiam Cie serdecznie. Na pewno tu wroce. A na gg postaram sie czesciej zagadywac... :***

Izabell pisze...

dzieki Mirabelko:)

Izabell pisze...

oj Kati, tyle milych slow a wiesz ze wiedzma z niewyparzonym jezorem jak ja nie zasluguje na takie pochlebstwa:) gdyby nie twoja osobowosc, w ktorej ja znajduje duzo madrosci, nasza znajomosc nie przetrwalaby:) bez ciebie nic by sie nie stalo ci sie stalo:)
co do D&D:) na kazdego przyjdzie czas. w kazdym razie powinien, ale najlepiej nie w wieku 40 lat!! hahaha

love y
kiss :********

Anonimowy pisze...


W każdym Twoim wpisie odnajduje tyle prawd, że aż nie mogę uwierzyć, dzięki:)
Kop o którym napisałaś, też pamiętam dobrze.Tak jakbym właśnie się dowiedział: nie żyłeś,nie żyjesz i nie będziesz żył.Niby jesteś ale tak naprawdę cię nie ma.Z perspektywy czasu na szczęście okazało się to początkiem ciężkiej drogi.
Ja zaczynam traktować tą przeklętą i rozpaczliwą(kiedyś)samotność/wyobcowanie jako dar/pewien"talent".Zaczynam ją doceniać, bo daje mi szansę na budowanie siebie, również przydaje się w pracy zawodowej.Właśnie stojąc z boku, z dala od zgiełku.Choć przychodzi ból,chaos, żal, przeklinanie tych cholernych mechanizmów, kiedy widzę jak samemu psuję kolejną relację.Choć od razu staram się widzieć pozytywną stronę-dobrze, że ze zniszczyłem od razu,bo prędze czy później przyszłaby ta chwila, a już doświadczyłem, jak to chore dziecko we mnie potrafi niszczyć drugiego(zdrowego)człowieka. Spodobały mi się zauważone przez Ciebie pozytywne cechy DDA. Strażak DDA na przykład - świetna sprawa.Ideał-w obliczu krzywdy zapomina o sobie, działa jak maszyna-zimna,precyzyjna ale motorem napędowym są emocje,czyjaś krzywda(ja tak mam). Szkoda,że nie zostałem lekarzem albo strażakiem, mam do tego predyspozycje,wpajane przez lata;)
Sorry, że tak chaotycznie odniosłem się do różnych Twoich wpisów, lecz każdy jest tak skondensowany i dotyka istoty, że nie potrafię póki objąć rozumkiem:)

pozdrawiam, UPiorek

Izabell pisze...

Na pewno jest to talent - polecam Przebudzenie De Mello. Bycie samym a nie samotnym, nie trzeba otaczac sie ludzmi aby czuc sie czescia wszystkiego. Media, spoleczenstwo wmawia nam, ze nie mozemy zyc bez ludzi, a ja mam inne zdanie... Co nie oznacza, ze trzeba sie odgradzac, ale jest roznica pomiedzy bycia z potrzeby a bycie dlatego iz mozemy lub nie.

;)