"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



poniedziałek, 2 maja 2011

Into the wild - polecam film....

Slysze ten krzyk wolnosci... ta piosenka wyjatkowo porusza.... Melancholia....pewne zmeczenie rzeczywistoscia, cywilizacja.... Skad ja to znam...W koncu czesto sama sie chowam.....
Choc bohater generalnie ucieka i to jest jego klatka. Zle sie do wolnosci przygotowal... Bo wolnosc to jednak latwa nie jest....





Oh it's a mystery to me.
We have a greed, with which we have agreed...
and you think you have to want more than you need...
until you have it all, you won't be free.


Society, you're a crazy breed.
I hope you're not lonely, without me.

When you want more than you have, you think you need...
and when you think more then you want, your thoughts begin to bleed.
I think I need to find a bigger place...
cause when you have more than you think, you need more space.

Society, you're a crazy breed.
I hope you're not lonely, without me.
Society, crazy indeed...
I hope you're not lonely, without me.

There's those thinkin' more or less, less is more,
but if less is more, how you keepin' score?
It means for every point you make, your level drops.
Kinda like you're startin' from the top...
and you can't do that.

Society, you're a crazy breed.
I hope you're not lonely, without me.
Society, crazy indeed...
I hope you're not lonely, without me
Society, have mercy on me.
I hope you're not angry, if I disagree.
Society, crazy indeed.
I hope you're not lonely...
without me.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

To prawda,film jest niesamowity...myślisz,ze da się przygotować na wolność?....to jest coś co przychodzi bądź nie bez względu na naszą gotowość,chyba nie chciałabym być na wszystko przygotowana...i taka mnie refleksja naszła w związku z dda czy w ogóle z życiem: cieszę się ,że żyję na tym świecie,cieszę się ,ze moim rodzicom "tak się złożyło",i pewnie ,że rodzice powinni to czy tamto...myśle jednak ,ze w momencie narodzin należymy tylko do siebie,sami stwarzamy się,każdy ma swoją drogę,czasem jak kula zderzamy się z innym i czasem toczymy się w tym samym kierunku..rodzice,też są takimi kulami..i albo ktos załapie o co chodzi "na tej trasie"albo nie..:) pozdrawiam.Agnieszka.

Anonimowy pisze...

i jeszcze...pomyślałam sobie czytając o Twojej Mamie, okolicznościach narodzin Twojej Siostry i Brata,moze istnieje "odgórny" pomysł na życie:) gdyby własnie nie to,ze Twoja Mama była tak jaka była,to nie "pomogłaby"w przyjściu na świat wspaniałym ludziom...?:) Agnieszka

Izabell pisze...

Oczywiscie w zaleznosci co rozumiemy przez wolnosc :) i oczywiscie uwazam ze nawet ze wolnosc nie przychodzi tylko sami ja wypracowywujemy, obalaja swoje schematy mysleniowe, poznajac siebie i swiat i dynamike zjawisk. wiedza daje wiekszosc wolnosc niz nie wiedza, wtedy jest wybor i to mozna nazwac wolnoscia. Dla mnie to jest wolnosc - ze bardziej wybieram niz jestem slepa i reaguje.

co do bohatera to przygotowanie do wolnosci mialam to mysli to co on rozumial przez wolnosc i to bylo dla niego ucieczka od wszystkiego, zycie tylko z natura, calkowita izolacja. jednak zginal bo byl idealista, myslac ze sobie poradzi w dziczy. film jest na faktach, prawda jest taka, ze po prostu zmarl z glodu.... wiec do swojej wolnosci sie nie przygotowal.

co do izolacji, oczywiscie takze jest mozliwa w bardoz malych wypadkach, jednak sa to osoby specyficzne, ktore taka droge czuja. dla bohatera byla to ucieczka po prostu bez znajomosci wlasnej psychiki, swoich mozliwosci.

wiec mysle ze mozna sie przygotowac do wolnosc poprzez.... jej kreowanie i bycie czujnym :)

co do rodzicow - ja nie tlumacze rodzicow, dla powinni majac mnie powinni to czy tamto. nie dziekuje tez "ze im sie tak zlozylo" bo ja o to nie prosilam, o takie proby juz od malego. jednakze juz jako dorosla teraz nauczylam sie akceptowac i robic z tego cos dobrego, jak mowisz - stwarzac siebie. wiec sa mnie dwie - patrze z perspektywy siebie i dziecka. i dwie strony rozumiem i szanuje.


Moze jest odgorny pomysl na zycie:0 choc ja nie lubie tak myslec - mysle ze zalezy to od ludzi, ich decyzji, sily, swiadomosci itd. na co nie mamy wplywu bo kazdy ma wplyw na siebie, no i saytuacj eczasami przerastaja.

buziaki!

Anonimowy pisze...

Ja wiem,też są mnie dwie:) i szukam wszędzie odpowiedzi,to znaczy w sobie szukam jej..chodziło mi tylko o to ,że rodzicom za nic nie dziękuję i w sumie nie rozgrzeszam,próbuję jakoś odnaleźć się w sytuacji,w relacjach z ludźmi itd.Na dwie sprawy nie mamy wpływu: na to czy się urodzimy i jak umrzemy,z całą resztą damy sobie radę:)Jeśli tylko będzie nam się chciało.Dzięki trudnemu początkowi na tym świecie,późniejsze zdarzenia nie robią na nas takiego wrażenia:) Ja akurat wierzę w Boga ale nie przynależę do żadnej religii,nie jest ochrzczona wiec nie czuję "piętna"przymusu:) Po prostu wielokrotnie przekonałam się ,że istnieje Obecność Kogoś,i nie o to chodzi ,żeby sobie wszytko tym tłumaczyć,po prostu cieszę się ,ze nie wszystko muszę robić sama i nie uwieszać się na innych choćby to mieli być rodzice,którzy powinni stosownie się zachować,bo stworzyli życie.Ale fakt,masz rację,wtedy gdy byłam dzieckiem guzik mnie obchodziły te refleksje,potrzebowałam bezpieczeństwa i miłości,ot i wszystko.Teraz sama jestem dla siebie rodzicem:)wyciągnęłam spod stołu tę małą dziewczynkę i uczę ją Świata:) pozdrawiam.Agnieszka .p.s.cieszę się,że stworzyłaś ten blog:)

Izabell pisze...

Hej Aga:)

Tak, tak..;) ale to jedno przykulo moja uwage; " .. ,ze nie wszystko muszę robić sama i nie uwieszać się na innych choćby to mieli być rodzice,którzy powinni stosownie się zachować,bo stworzyli życie."

ja troche inaczej podchodze do tego-podziele sie myslami;) Uwazam, ze jak wieszac sie to na tych co istnieja, moge dotknac, sa rzeczywisci w moim zyciu i z ktorych na mocy ich czynow powstalam i jestem uksztaltowana, ale oczywiscie budowac samemu to co mozna z tego:))Raczej nie lubie a nawet nie umiem wieszac sie na wierze, choc oczywiscie nie mam nic przeciwko jak inni wierza, cokolwiek pomaga i tworzy a nie niszczy:) - zreszta ja jestem duchowa kobita ale bardziej po pogansku - np. gadam do drzew i wieszam sie na drzewach i ich energii;) Czuje ja wokol i w sobie - jest taka sama zew i na wew. Te poczucie o ktorym napisalam Kogos, ja mam poczucie ze nie ma Kogos, wszystko jest ta sama energia, wiec ii ja jestem tym Kims:)))

Jednak dla mnie osobiscie - mowie teraz tylko z mojego punktu widzenia - jezeli chodzi o wewnetrzne dziecko pozwalam sie wieszac na rodzicach i takie mamy prawo:))bo takie sa fakty. Oczywiscie poprzez wieszac mam na mysli nie odbierac im odpowiedzialnosci za ich czyny, nie rozgrzeszac, bo wtedy wchodzimy na pole - czy jest wolny wybor i na ile go mamy? wiec wtedy co z tymi co robia inne zle rzeczy, a nawet gorsze?i tak mozemy dyskutowac do jutra :)ale oczywiscie pozbylam sie nienawisci - nie ma jej juz we mnie, jednak wiem kto byl odpowiedzialny i o tym zwyczajnie opowiadam:))

ja jednak lubie wieszac sie na samej sobie tylko i wylacznie, czuje ze musze robic wszystko sama a to dlatego, ze ja akurat wierze;) ze wlasnie ja jestem ta sama energia jaka tworzy zycie i zabiera, tylko swiat nie zna jeszcze dokladnie klucza do tej ogromnej sily wewnatrz nas. to nic zewnetrznego - wszystko jest w nas. takie mam silne przekonanie wewnetrznej kontroli i na prawde mysle, ze to jedna z rzeczy ktore mi pomogly. jezeli myslisz ze od czegos zalezysz - to tak jest. jezeli nie - to tak nie jest (omijajac takie oczywiste rzeczy jak ze musze jesc:)).

i moze paradoksalnie jest tak, ze jak mowiono w Wielkich Ksiegach o Obecnosci Kogos, to tak naprawde chodzi o Kogos kto tak naprawde jest Toba bo zbudowany z tej samej energii wszechswiata? Tylko jak zwykle Swiat uproscil sformulowania? :))

choc jestem swiadoma ze jak kazdy mam limity, nie wszystko da sie przeskoczyc i jeszcze wytlumaczyc - ale to nie zmienia faktu, ze to ja kreuje i niszcze wiele w moim zyciu i w okol przez brak swiadomosci. a na pewno jezeli chodzi o dziecko - to wlasnie ja jako rodzic moge zrobic najwieksza krzywde.

Pewnie, ze damy rade! :)))))
buzka!

Anonimowy pisze...

Izabell :)
Też lubię przytulać się do drzew i gapić się w chmury:) Tak naprawdę,to nieważne skąd czerpiemy energię,byleby nam się chciało żyć bez znieczulenia,a gorsze chwile aby nas nie zmiażdżyły:) pozdrawiam Cię.Agnieszka.

Izabell pisze...

Dokladnie, nie wazne - bo wszystko jest energia;)))Wazne abysmy dawali rade:)
pozdrawiam!