Moi Drodzy,
znowu przyszly Swieta, znowu czas dla niektorych trudny, dla niektorych wesoly. Znowu wszedzie koledy, bombki, choinki, czas rodzin, czas zyczen - ale sa tacy, ktorym sie rzygac chce na to wszystko. To wowczas najbardziej chyba odczuwa sie bagno rodzinne, w ktorym sie zyje.
Ciagle pamietam wydarzenia tamtych dni. I nie ma Swiat bez tych wspomnien. Jednak cos sie zmienia. Jestem teraz pomiedzy pamiecia a brakiem oddzialywania juz tej pamieci. Bo w tym roku - oprocz listopadowej, krotkiej depresji - ciesze sie na Swieta. Chyba pierwszy raz w zyciu....
Jutro lece juz do Polski. Bede akurat na lepienie pierogow. Nie moge sie doczekac prezentow, widoku mojej slodkiej Siostry i jej uciechy z nich, zartow mojego brata i rozesmianej twarzy mojej mamy. Juz nie czerwonych oczu po placzu, tylko rumianych policzkow po smiechu.
Mam nadzieje, ze brat daje rade ze smokami, ktore budza sie szczegolnie w Swieta i nie zniszczy atmosfery.
Ja przynajmniej postaram sie zrobic wszystko by tak sie nie stalo.
To niesamowite, ze w tym roku ciesze sie z tysiecznego sluchania koled, z widoku lampek i innych dupereli. Z braku czucia i poczucia czegokolwiek - szczegolnie o tej porze roku - poprzez ucieczke od Swiat calkowicie, zatoczylam kolo do powrotu do tej tradycji.
I wcale nic nie zmienilo sie w moim mysleniu o Swietach jako celebracji symboli niekoniecznie prawdziwych ( Dziewica, urodzila Syna itd - bez obrazy dla wierzacych) ale w koncu doszukalam sie sensu, ktory calkowicie pasuje do mojego umyslu obserwatora i poszukiwacza sensu psychologicznego; Swieta sa potrzebne bo posiadaja ceche odskoczni od codziennosci, odskoczni od szarych ulic, zamieniajac szary bruk w blyszczaca bombke. A przede wszystkim zwracaja uwage na rodzine i kreuja spotkanie przy stole. Moze nie zawsze jest rozowo, moze nie zawsze prawdziwie - ale sama idea jest psychologicznie pozytywna. Tylko czasami ludzie ja znieksztalcaja zbyt powaznym podejsciem, zbyt niepowaznym ( alkohole i swawole), zaganianiem, zapraszaniem niekoniecznie ludzi, z ktorymi sie jest blisko emocjonalnie, jak moze tylko wezlami krwi itd itd.
Oto ja - Dorosle Dziecko - po latach tulaczki swiatecznej - znalazlam Ducha Swiat. A co najwazniejsze zrozumialam go poprzez doszukania sie logicznego powiazania. I pozwole sobie tym razem na wszystko, co odrzucalam i kiedys obsmiewalam - na kolejny raz KEVIN SAM W DOMU, na ucieche z prezentow, na zajadanie sie pierogami, na spiewanie koled, na cala ta komerche, w ktorej doszukalam sie sensu. Nie jest to juz plytka impreza, poniewaz zastanowilam sie nad tym, odkrylam plytkosc ludzkich Swiat a takze glebie, ktora moze zaistniec. Przeszlam dluga droge i jest to swiadomy wybor. Bede przezywac to co kiedys bylo mi odebrane. Bede sie cieszyc - jak dziecko. Zaloze czapke Mikolaja, Siostrze przyczepie czerwony nos Rudolfa. I w koncu zobacze rodzine przy stole, ktora przeobrazila sie z gasienicy w motyla. I pomimo potkniec, nadal budujemy.
Moi drodzy,
dla Was chce zawiesic na Gwiazdce krople nadziei. Ona kiedys bedzie wielkim, cieplym deszczem, ktory obmyje Wasza dusze z wielu ciezkich demonow. Ale pod warunkiem, ze pomozecie by sie dokonalo. Ze nie poddacie sie w budowie swojego swiata emocji, ze po spadku na dno, zawsze sie odbijecie. Ze swojej strony pragne Wam zyczyc, abyscie pamietali te slowa;
Wszyscy leżymy w rynsztoku. Ale niektórzy z nas sięgają po gwiazdy.
I tego Wam kochani zycze!
Do nastepnego w 2009!
Na koniec moja ukochana piosenka na Swieta. Komercha? I to romantyczna? SO WHAT!!!! :)
"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,
wszystko co po niej nastąpi
również stanie się lepsze. "
Paulo Coelho
wtorek, 23 grudnia 2008
piątek, 19 grudnia 2008
czwartek, 11 grudnia 2008
Badania
Jak długo w AA?
Marcin Wnuk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu był zainteresowany tym, czy istnieje związek pomiędzy zaangażowaniem i długością bycia we wspólnocie AA a jakością życia uzależnionych.
Podkreślił, że osoby realizujące program 12 kroków są zadowolone ze swojego życia. Pozytywnie odnoszą się do swojej przyszłości, z niechęcią zaś opowiadają o tym, co wydarzyło się w ich przeszłym życiu. Aktywny udział w działaniach wspólnoty AA wiąże się bezpośrednio ze spadkiem poczucia beznadziejności. Badacz zwrócił też uwagę, że poczucie sensu życia u alkoholików wpływa na ich chęć zaangażowania w ruch AA. Ponadto członkowie klubów AA charakteryzowali się porównywalnym poziomem satysfakcji z obecnego życia, co osoby nieuzależnione.
www.charaktery.eu
Marcin Wnuk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu był zainteresowany tym, czy istnieje związek pomiędzy zaangażowaniem i długością bycia we wspólnocie AA a jakością życia uzależnionych.
Podkreślił, że osoby realizujące program 12 kroków są zadowolone ze swojego życia. Pozytywnie odnoszą się do swojej przyszłości, z niechęcią zaś opowiadają o tym, co wydarzyło się w ich przeszłym życiu. Aktywny udział w działaniach wspólnoty AA wiąże się bezpośrednio ze spadkiem poczucia beznadziejności. Badacz zwrócił też uwagę, że poczucie sensu życia u alkoholików wpływa na ich chęć zaangażowania w ruch AA. Ponadto członkowie klubów AA charakteryzowali się porównywalnym poziomem satysfakcji z obecnego życia, co osoby nieuzależnione.
www.charaktery.eu
środa, 3 grudnia 2008
Takie tam.
Za trzy tygodnie swieta. Jejku, jak ten czas leci. Pamietam niedawno wakacje, smazylam sie na piaskowej patelni I z niejednym hiszpanem moglam sie rownac swoja opalenizna. Pamietam swieta sprzed roku. Wowczas mialam swoje pierwsze egzaminy w nowej szkole, w jezyku, ktory nie jest moja pierwsza natura. Bylam podekscytowana I zarazem przestraszona. I teraz znowu bombki, lancuchy, choinka I insze rzeczy rozposcieraja sie przed moimi oczetami. Czas przecieka przez palce. I dokad to wszystko zmierza?
24 grudnia po poludniu bede juz w Warszawce. Maja byc juz przygotowane grzyby z kapustka do lepienia pierogow. Rytual jest taki, ze czeka sie na Izabell, bo ona – mowie Wam, dziwna jakas – bardziej lubi pochlaniac surowe ciasto z farszem niz po ugotowaniu. Nie wspomne o palaszowaniu samego ciasta z wody i maki :)
Nastepnie, zasiadziemy do stolu. Nie siedzimy dlugo, bo nie jestesmy ani duza rodzinka ani nie ma w nas potrzeby, by siedziec do upadlego. Pojemy trosze (Izabell pewnie nie, bo jak zwykle bedzie obzarta po pracy w kuchni), rozdamy prezenty, posmiejemy i rozejdziemy sie do telewizorow ogladajac to co sprzed roku, i jeszcze sprzed roku i jeszcze sprzed roku. :)
W nastepne dni bedziemy sobie rozmawiac, chodzic na spacery, jak pogoda pozwoli, albo nic nie robic. Ja sie pewnie zabiore za nauke, bo znowu w tym roku egzaminy zaraz po Nowym Roku, 5 stycznia. Oni to lubia podnosic nam cisnienie. Cale szczescie w tym roku nie mamy az czterch egzaminow tylko trzy. Bo jeden przedmiot, z SPSS (program statystyczny) zaliczamy poprzez projekt wykonany w domu. Opisowa statystyke – nastepny przedmiot – takze nie wliczam do ciezkiego wkuwania. Tutaj nalezy tylko pamietac jak zastosowac wzory, ktore i tak nam podadza na tacy. Wychodza tutaj z zalozenia, ze nie ma co sie uczyc dat czy wzorow, bo i tak je zapomnimy, tylko abysmy wiedzieli jak je uzyc. Chociaz w tym rozumowaniu sie popisali.
Na poczatku roku kiedy dowiedzialam sie, ze bedzie statystyka, oczywiscie swoim zwyczajem zalamalam rece. Matematyka? Statystyka? Liczby? Oh nieeeeeee!
Tego programu nie udalo mi sie jeszcze zmienic.
Jak juz kiedys mowilam – przypomne dla tych co nie pamietaja – moje doswiadczenia zwiazane z matematyka i inszymi takimi nigdy nie bylo pozytywne. Uwierzylam, ze to dlatego iz jestem glabem. Potem mnie oswiecilo I dostalam olsnienia w postaci paru wizji; uparte i regularne opiniowanie mojej nauczycielki na temat moich zdolnosci, kategoryzowanie dzieci “te do liceum, te do zawodowki”, " a ty to slaba jestes". Innymi slowy £atki. A £atka na dziecko z bardzo niskim poczuciem wartosci – no coz, mlotek w gwozdz. Co dziwne, znajac moje wczesniejsze bunty. Ale udalo sie wbic gwozdz w sciane. Tyle, ze po paru latach jakos wszystko wychodzi na opak, a program i tak mi szepta - jestes matematycznym idiota. I znowu mialam te same mysli – oh, statystyka, nie zdam, jestem do kitu itd. Okazuje sie ze - jak zwykle – jest to przedmiot ktory lubie najbardziej z czterech, ktore mam w tym semestrze. I niezle mi wychodzi. Ah, psychiko!
Moj brat konczy dzis 32 lata. Wyslalam mu zyczonka i on jak zwykle po swojemu odpisal (ale juz z nutka zartu), dziekuje Siostro, ale urodziny to wymysl NOWY, ludziom z prehistorii do zycia nie potrzebny:) Trzymaj sie cieplo. Hehehe, ten moj Brat :) Odpowiedzialam, ze jak najbardziej potrzebny do lepszego psychicznego zdrowia, jako okazje do radosci. A w prehistorii zamiast tego byly obchodzone urodziny slonca i insze swieta. Celebracje zawsze byly. Hehehe
Moj Brat naciaga rzeczywistosc na swoj uzytek. Po prostu nie lubi poczucia swietowania, lubi jak wszystko jest spokojna rzeka, a nie wartkim strumykiem. Czyli by nic nie zaskakiwalo. A ja coraz bardziej rozumiem potrzebe swietowania. Zreszta zawsze w naszej naturze ona byla. Tyle, ze roznica polega na tym, ze ja nie wierze w jakies tam celebrowanie nadprzyrodzonych mocy itd, ale jako okazje do usadzenia rodzinki przy jednym stole i zwyklej rodzinnej rozmowie. Takie rzeczy zespalaja, to potwierdza nawet nauka. Wtedy dzien jest inny niz wszystkie. A choc lubie takze spokoj, jednak nie ciagly i wieczny.
Moja siostra ostatnio spadla z konia (Jakas piosenka byla o tym?)I wyobrazcie sobie, ze wstala i usiadla na nim ponownie!!! Moze dla nie ktorych nie jest to jakis tam wyczyn. Ale trzeba poznac moja siostre. (opis na pierwotnym blogu). Wiecznie przewrazliwiona, placzliwa I strachliwa. A tu spadla z konia, otrzepala sie I wsiadla znowu!!! Zero placzu! Moja siostra rosnie i dojrzewa. Robi sie coraz stabilniejsza psychicznie. Dostalam takze piekny komplement, KIEDYS JAK BEDE DUZA, CHCE BYC TAKA JAK TY. Ah, myslalam, ze sie poplacze. A potem odpisalam, czy Ziemia udzwignie dwa takie diabelki? :)))
Oczywiscie w rozmowie z mama jak zwykle wystapil element jej syndromu ofiary. TAK SIE ZDENERWOWALAM JAK SIE DOWIEDZIALAM. JUZ NIECH NIE JEZDZI NA TYM KONIU, KRZYWDE SOBIE MOZNA ZROBIC. Bozzszzzzeeee.... Tak mamo, lepiej niech nie wychodzi z domu bo cegla spadnie jej na glowe. Zesz do ludzkiej nedzy ( nie obrazajac nedzy), trzeba ja zachecac by chwytala zycie a nie sie go bala! Jak spada, ma wstawac. To ma siedziec i nic nie robic? Zawsze moze sie cos stac. Jak siedze w pociagu tez. Jak ja sie ciesze, ze nie mam potencjalu matki. No normalnie siedzialabym teraz w warzywniaku i nic nie doswiadczyla. Dzieki ojciec za charakter. Jedyne co ci sie udalo. Przez przypadek.
I dzieki Swiecie za skype. Dzieki temu I siostrze moge cos przekazac I moze uchronic choc troche przed niebezpieczenstwem ofiary losu. Jak widac, cos sie w niej silnego juz ksztaltuje. W ogole robi sie coraz fajniejsza. Jest bardzo zabawna. Chyba po mnie odziedziczyla ( nauczyla?) sarkastyczne poczucie humoru. Odczuwam to na wlasnej skorze hehehe
A wiec jak mowilam do swiat trzy tygodnie. Musze napisac esej. Znowu Freud.
Oni go tu kochaja. Pewnie dlatego, ze on ciagle o seksie, a Irlandczycy o niczym innym nie mowia I nie zartuja. Dirty mind. Ale w tym roku Freud mi wyjatkowo ciazy. Jakoby jego teorie o swiadomosci I podswiadomosci sa bardzo ciekawe, ale teraz uczac sie o malym Hansie I jego penisie.... Mam troche dosc. Maly Hans to chlopiec, na ktorym Freud oparl teorie o dziececej seksualnosci. Ma to wiele wspolnego z kompleksem Odypa (dziecko chce zabic tate by posiasc mame na wlasnosc), kompleksie kastracji (chlopcy 3-4-letni nie rozrozniaja plci, mysla, ze wszyscy maja penisy, a jak zauwaza, ze nie wszyscy wowczas mysla, ze dziewczynkom przyrodzenie zostalo odciete. Przechodza wtedy strach przed kastracja. Dziewczynki natomiast odrazu rozpoznaja swoje genitalia i jakos sa swiadome roznicy plciowej, ale za to potajemnie marza by posiasc penisa I stac sie chlopcami) oraz ronego rodzaju fobii. Jak widzicie, same ciekawe rzeczy. I sluchajac tego naokraglo to nie to samo co sluchac o bledzie atrybucji czy efekcie placebo.
Ale coz, trzeba przez to przejsc.
A propo Panie Freudzie, my dziewczynki nie chcemy stac sie chlopcami, bo dobrze sie czujemy ze swoimi zabawkami : ) )
pozdrowka.
24 grudnia po poludniu bede juz w Warszawce. Maja byc juz przygotowane grzyby z kapustka do lepienia pierogow. Rytual jest taki, ze czeka sie na Izabell, bo ona – mowie Wam, dziwna jakas – bardziej lubi pochlaniac surowe ciasto z farszem niz po ugotowaniu. Nie wspomne o palaszowaniu samego ciasta z wody i maki :)
Nastepnie, zasiadziemy do stolu. Nie siedzimy dlugo, bo nie jestesmy ani duza rodzinka ani nie ma w nas potrzeby, by siedziec do upadlego. Pojemy trosze (Izabell pewnie nie, bo jak zwykle bedzie obzarta po pracy w kuchni), rozdamy prezenty, posmiejemy i rozejdziemy sie do telewizorow ogladajac to co sprzed roku, i jeszcze sprzed roku i jeszcze sprzed roku. :)
W nastepne dni bedziemy sobie rozmawiac, chodzic na spacery, jak pogoda pozwoli, albo nic nie robic. Ja sie pewnie zabiore za nauke, bo znowu w tym roku egzaminy zaraz po Nowym Roku, 5 stycznia. Oni to lubia podnosic nam cisnienie. Cale szczescie w tym roku nie mamy az czterch egzaminow tylko trzy. Bo jeden przedmiot, z SPSS (program statystyczny) zaliczamy poprzez projekt wykonany w domu. Opisowa statystyke – nastepny przedmiot – takze nie wliczam do ciezkiego wkuwania. Tutaj nalezy tylko pamietac jak zastosowac wzory, ktore i tak nam podadza na tacy. Wychodza tutaj z zalozenia, ze nie ma co sie uczyc dat czy wzorow, bo i tak je zapomnimy, tylko abysmy wiedzieli jak je uzyc. Chociaz w tym rozumowaniu sie popisali.
Na poczatku roku kiedy dowiedzialam sie, ze bedzie statystyka, oczywiscie swoim zwyczajem zalamalam rece. Matematyka? Statystyka? Liczby? Oh nieeeeeee!
Tego programu nie udalo mi sie jeszcze zmienic.
Jak juz kiedys mowilam – przypomne dla tych co nie pamietaja – moje doswiadczenia zwiazane z matematyka i inszymi takimi nigdy nie bylo pozytywne. Uwierzylam, ze to dlatego iz jestem glabem. Potem mnie oswiecilo I dostalam olsnienia w postaci paru wizji; uparte i regularne opiniowanie mojej nauczycielki na temat moich zdolnosci, kategoryzowanie dzieci “te do liceum, te do zawodowki”, " a ty to slaba jestes". Innymi slowy £atki. A £atka na dziecko z bardzo niskim poczuciem wartosci – no coz, mlotek w gwozdz. Co dziwne, znajac moje wczesniejsze bunty. Ale udalo sie wbic gwozdz w sciane. Tyle, ze po paru latach jakos wszystko wychodzi na opak, a program i tak mi szepta - jestes matematycznym idiota. I znowu mialam te same mysli – oh, statystyka, nie zdam, jestem do kitu itd. Okazuje sie ze - jak zwykle – jest to przedmiot ktory lubie najbardziej z czterech, ktore mam w tym semestrze. I niezle mi wychodzi. Ah, psychiko!
Moj brat konczy dzis 32 lata. Wyslalam mu zyczonka i on jak zwykle po swojemu odpisal (ale juz z nutka zartu), dziekuje Siostro, ale urodziny to wymysl NOWY, ludziom z prehistorii do zycia nie potrzebny:) Trzymaj sie cieplo. Hehehe, ten moj Brat :) Odpowiedzialam, ze jak najbardziej potrzebny do lepszego psychicznego zdrowia, jako okazje do radosci. A w prehistorii zamiast tego byly obchodzone urodziny slonca i insze swieta. Celebracje zawsze byly. Hehehe
Moj Brat naciaga rzeczywistosc na swoj uzytek. Po prostu nie lubi poczucia swietowania, lubi jak wszystko jest spokojna rzeka, a nie wartkim strumykiem. Czyli by nic nie zaskakiwalo. A ja coraz bardziej rozumiem potrzebe swietowania. Zreszta zawsze w naszej naturze ona byla. Tyle, ze roznica polega na tym, ze ja nie wierze w jakies tam celebrowanie nadprzyrodzonych mocy itd, ale jako okazje do usadzenia rodzinki przy jednym stole i zwyklej rodzinnej rozmowie. Takie rzeczy zespalaja, to potwierdza nawet nauka. Wtedy dzien jest inny niz wszystkie. A choc lubie takze spokoj, jednak nie ciagly i wieczny.
Moja siostra ostatnio spadla z konia (Jakas piosenka byla o tym?)I wyobrazcie sobie, ze wstala i usiadla na nim ponownie!!! Moze dla nie ktorych nie jest to jakis tam wyczyn. Ale trzeba poznac moja siostre. (opis na pierwotnym blogu). Wiecznie przewrazliwiona, placzliwa I strachliwa. A tu spadla z konia, otrzepala sie I wsiadla znowu!!! Zero placzu! Moja siostra rosnie i dojrzewa. Robi sie coraz stabilniejsza psychicznie. Dostalam takze piekny komplement, KIEDYS JAK BEDE DUZA, CHCE BYC TAKA JAK TY. Ah, myslalam, ze sie poplacze. A potem odpisalam, czy Ziemia udzwignie dwa takie diabelki? :)))
Oczywiscie w rozmowie z mama jak zwykle wystapil element jej syndromu ofiary. TAK SIE ZDENERWOWALAM JAK SIE DOWIEDZIALAM. JUZ NIECH NIE JEZDZI NA TYM KONIU, KRZYWDE SOBIE MOZNA ZROBIC. Bozzszzzzeeee.... Tak mamo, lepiej niech nie wychodzi z domu bo cegla spadnie jej na glowe. Zesz do ludzkiej nedzy ( nie obrazajac nedzy), trzeba ja zachecac by chwytala zycie a nie sie go bala! Jak spada, ma wstawac. To ma siedziec i nic nie robic? Zawsze moze sie cos stac. Jak siedze w pociagu tez. Jak ja sie ciesze, ze nie mam potencjalu matki. No normalnie siedzialabym teraz w warzywniaku i nic nie doswiadczyla. Dzieki ojciec za charakter. Jedyne co ci sie udalo. Przez przypadek.
I dzieki Swiecie za skype. Dzieki temu I siostrze moge cos przekazac I moze uchronic choc troche przed niebezpieczenstwem ofiary losu. Jak widac, cos sie w niej silnego juz ksztaltuje. W ogole robi sie coraz fajniejsza. Jest bardzo zabawna. Chyba po mnie odziedziczyla ( nauczyla?) sarkastyczne poczucie humoru. Odczuwam to na wlasnej skorze hehehe
A wiec jak mowilam do swiat trzy tygodnie. Musze napisac esej. Znowu Freud.
Oni go tu kochaja. Pewnie dlatego, ze on ciagle o seksie, a Irlandczycy o niczym innym nie mowia I nie zartuja. Dirty mind. Ale w tym roku Freud mi wyjatkowo ciazy. Jakoby jego teorie o swiadomosci I podswiadomosci sa bardzo ciekawe, ale teraz uczac sie o malym Hansie I jego penisie.... Mam troche dosc. Maly Hans to chlopiec, na ktorym Freud oparl teorie o dziececej seksualnosci. Ma to wiele wspolnego z kompleksem Odypa (dziecko chce zabic tate by posiasc mame na wlasnosc), kompleksie kastracji (chlopcy 3-4-letni nie rozrozniaja plci, mysla, ze wszyscy maja penisy, a jak zauwaza, ze nie wszyscy wowczas mysla, ze dziewczynkom przyrodzenie zostalo odciete. Przechodza wtedy strach przed kastracja. Dziewczynki natomiast odrazu rozpoznaja swoje genitalia i jakos sa swiadome roznicy plciowej, ale za to potajemnie marza by posiasc penisa I stac sie chlopcami) oraz ronego rodzaju fobii. Jak widzicie, same ciekawe rzeczy. I sluchajac tego naokraglo to nie to samo co sluchac o bledzie atrybucji czy efekcie placebo.
Ale coz, trzeba przez to przejsc.
A propo Panie Freudzie, my dziewczynki nie chcemy stac sie chlopcami, bo dobrze sie czujemy ze swoimi zabawkami : ) )
pozdrowka.
piątek, 28 listopada 2008
Zmiana.
"Co to znaczy: zmienić siebie? Na jakich zmianach warto się skoncentrować? W pewnym sensie wszyscy nieustannie spotykamy się z sytuacjami, które mogą prowadzić do zmiany, nawet jeśli bywa ona trudna do dostrzeżenia. Każde doświadczenie może dodać coś do naszej wiedzy czy do naszych sposobów zachowania. Każda nowa informacja może zmienić sposób patrzenia na rzeczywistość. Każda przeczytana książka lub każdy obejrzany film może wpłynąć na nasze postawy. Nie o takich zmianach jednak myślimy, gdy pytamy: „Czy można się zmienić?”. Chodzi nam raczej o świadomą decyzję pozbycia się określonych nawyków, opanowania innych sposobów reagowania i odnoszenia się do ludzi, uporania się z konfliktami, wreszcie o zmianę niektórych cech osobowości utrudniających nam życie. "
http://www.charaktery.eu/artykuly/Po-co-zyje/219/Przepis-na-zmiane/
http://www.charaktery.eu/artykuly/Po-co-zyje/219/Przepis-na-zmiane/
poniedziałek, 24 listopada 2008
Paradoks kłamstwa.
Naukowcy od dłuższego czasu twierdzą, że – jak to wyraził Richard Alexander, znany amerykański zoolog – ludzkie życie społeczne jest siecią kłamstw i podstępów.
http://wiadomosci.onet.pl/1518122,242,kioskart.html
http://wiadomosci.onet.pl/1518122,242,kioskart.html
niedziela, 23 listopada 2008
Braciszkowe komplikacje.
Nie dawno moj brat wypowiedzial slowa, ktore mnie zaskoczyly. Ciagle mam wrazenie, ze wiele ukrywa pomimo naszych dlugich rozmow. Gra przed soba jak i przede mna. Slowa te zaskoczyly mnie nie bywale i zaniepokoily. Z drugiej strony sa jak perelki, ktore zrecznie mozna wylowic z morza nic nie znaczacych slow. Powiedzial; Kiedys myslalem, ze bede zyc do momentu kiedy nasza mama bedzie zyc. Musialem tu byc by jej pomagac. A potem byloby juz wszystko jedno. Potem poznalem A. (swoja obecna kobiete), wiec znowu musze to odlozyc.
Dostalam szoku. W zyciu nie przypuszczalam, ze jego mysli zaszly az tak daleko - poddekst samobojstwa i braku sensu zycia bez osoby, ktora czuje, ze musi sie opiekowac. Stworzony w glowie jakis sens bycia na tej planecie. Moj brat ukazuje wszem i wobec, ze kompletnie nie potrzebuje nikogo. Skrzetnie to wypycha ze swiadomosci. Ale jednak tego potrzebuje. Moze nie potrzebuje tabuna ludzi w okol siebie by moc sie pochwalic ile przyjaciol ma. Moze nie potrzebuje czuc sie czescia spolecznosci poprzez imprezy czy branie udzial w jakis kolkach zainteresowania. Ale potrzebuje choc ta jedna osobe, na ktorej jego psychika znajdzie oparcie by dazyc do dalszej egzystencji.
W ogole ostatnio bylo z nim troche problemow. Bardzo mnie to bolalo. Taki bol kiedys byl mi obcy. Nawet rodzina nie mogla mnie ruszyc. Ale teraz bo zburzeniu paru tam, czuje bol. Automatycznie chce go wycisnac i – przyznaje sie – instynktownie czuje tesknote do czasow kiedy bylam kobieta z kawalkiem lodu w klatce piersiowej. Program walczy z wiedza, ktora nabylam.
Wiec mialam sprzeczke z moim bratem. Z jakiego powodu? Moim zdaniem z zadnego, jak tylko jego dola, ktory byl jakos wyjatkowo gleboki. Ale ja nie daje sie manipulowac. O nie. Limit musi byc. Nie pozwole by ojciec w postaci mojego brata powrocil i robil co chce. A to jest to co robi podswiadomie moj brat. Zachowuje sie dokladnie jak on podczas tych dolow, tyle, ze nie pije. Manipuluje otoczeniem. Jak ma dola, to wszyscy maja chodzic po cichu. Obserwuje podejscie mojej matki i jej odpowiedz niczym sie nie rozni do tej z czasow ojcowskich. Nie mow – bo bedzie gorzej, przemilcz itd.
Nigdy juz nie bede milczec.
Wiec punktem zapalnym byla pomoc jego kobiety w wynajeciu mojego mieszkania. Wyobrazcie sobie, ze moj brat wyrzucil mi przez Skype, ze A. nie ma czasu dla siebie, kiedy odpoczac, pobyc i nic nie robic, tylko musi latac ze sprawami mojego mieszkania. Ja na to, ze przeciez o pomoc nie prosilam. Sama sie zaoferowala. A Brat, ze A. nie jest asertywna, ze nie umie mowic NIE. Ze po co mi mieszkanie, tylko problemy itd Ale czy to moja wina?? – zapytalam. Wyrzucasz mi, ze Twoja kobita nie umie powiedziec NIE? To ja mam zakladac AHA, SAMA ZAPROPONOWALA, ZE POMOZE ALE ONA NIE UMIE MOWIC NIE, WIEC ODMOWIE??? I jak to po co mi mieszkanie??? I jakie problemy, to sa zadne problemy, to dla Ciebie igly sa widly!!!! Moj wlasny brat, mial zlosc, ze jego kobita pomaga wlasnej siostrze! Moj wlasny brat wyrzuca mi, ze jego kobita ma problem z asertywnoscia! Nie podobal mi sie ton jego glosu. Nie podobalo mi sie jego zachowanie bez konkretu. I to byl moj brat! A rodzina jest pieta achillesowa DDA. Szczegolnie DDA, ktory cos ze soba zrobil i sople zlozone z emocji juz zaczely tworzyc strumien. Poza tym jego opis sytuacji dziwnie przypominal mi opis jego wiecznych potrzeb – zamkniecia sie, doprowadzenia jak do najwiekszej przewidywalnosci, do rutyny. By A. mogla nic nie robic, by A. odciela sie od wszelkich bodzcow, ktore - on the end of the day – dla niego stanowily problem.
Wlasnie wtedy stanelam twarza w twarz z Freudowskim przeniesieniem. Stwierdzam, ze nie we wszystkim byl w bledzie.
Ale moze Ona nie jest taka jak Ty! Czy wszyscy musza byc jak Ty? - odrzucilam podczas starcia. Chwila konsternacji mojego brata. Chyba cos zalapal. Zamykasz sie w tym swoim swiecie I myslisz, ze caly swiat tak wyglada? – ciagnelam. To moj swiat i dobrze mi w nim. – odparl. I zawsze to szanowalam – wypalilam – wiec szanuj i moj!!!
Odszedl od monitora. Zostala tylko mama, ktora takze dawal mi ciezki czas. Oczywiscie przewziela droge popierania brata bez uprzedniego pomyslunku. Zawsze tak bylo.
- Nic sie nie zmienilo – zdenerwowana wystrzeliwalam jak z karabinu – o czym wy do mnie mowicie! Wlasna rodzina jak zwykle jak obca, zero pomocy, zero lojalnosci! Czy ja sie prosilam o pomoc??? Drugi ojciec!
- przestan, nie musimy wracac do czasow ojca.
- tu nie ma co wracac – odpowiedzialam – bo nadal w tym tkwimy!
Hippopotam siedzi rozwalony i co, mam udawac, ze go nie ma!
Wowczas dziwnie zepsul sie mikrofon po polskiej stronie. Napisalam, ze i dobrze. I tak nie chce mi sie z nimi juz gadac. Dzieki za super wsparcie. I rozlaczylam sie kompletnie.
Bylam cala rozdygotana. Na nastepny dzien mama napisala tekst – nie denerwuj sie, bedziemy Ci pomagac, kochamy Cie.
Jak do k...wy nedzy mnie to jeszcze bardziej rozsierdzilo. Przeklinalam w glowie tak, ze i najgorzej „siejacy kwiatki” szewc by sie zawstydzil. Slowa, slowa, slowa, ktore sa puste w porownaniu do zachowania. A zachowanie identyczne jakie doswiadczalam przez 20 lat!! I z powodu czego??!!! Z powodu demonow mojego brata! Bo on je odczuwa to i caly swiat musi tez czuc! Bo ojciec odczuwal wiec i my musielismy to odczuwac! Czy ja nie mam tez problemow???
Nic nie odpisalam. Musialam poczekac az wzburzone fale sie uspokoja.
Nie chce slyszec slowo KOCHAM. Nienawidze tego slowa. Powoduje, ze chce mi sie plakac. Ale chce go doswiadczyc. Mam w dupie czy mi to powiedza, to nic dla mnie nie znaczy. Bo i tak najciezej jest powiedziec kocham poprzez czyn.
Przez nastepnych pare dni w ogole sie nie odzywalam. Az dostalam telefon od Brata, ze przeprasza mnie za to ostatnio, ze naprawde ma ciezki psychiczny czas, ze A. mi pomoze, bo ona lubi byc wsrod ludzi, pomagac i byc w ten sposob aktywna.
Ale rana zaczela na nowo krwawic... Znowu wysilek by ja zatamowac...
Dostalam szoku. W zyciu nie przypuszczalam, ze jego mysli zaszly az tak daleko - poddekst samobojstwa i braku sensu zycia bez osoby, ktora czuje, ze musi sie opiekowac. Stworzony w glowie jakis sens bycia na tej planecie. Moj brat ukazuje wszem i wobec, ze kompletnie nie potrzebuje nikogo. Skrzetnie to wypycha ze swiadomosci. Ale jednak tego potrzebuje. Moze nie potrzebuje tabuna ludzi w okol siebie by moc sie pochwalic ile przyjaciol ma. Moze nie potrzebuje czuc sie czescia spolecznosci poprzez imprezy czy branie udzial w jakis kolkach zainteresowania. Ale potrzebuje choc ta jedna osobe, na ktorej jego psychika znajdzie oparcie by dazyc do dalszej egzystencji.
W ogole ostatnio bylo z nim troche problemow. Bardzo mnie to bolalo. Taki bol kiedys byl mi obcy. Nawet rodzina nie mogla mnie ruszyc. Ale teraz bo zburzeniu paru tam, czuje bol. Automatycznie chce go wycisnac i – przyznaje sie – instynktownie czuje tesknote do czasow kiedy bylam kobieta z kawalkiem lodu w klatce piersiowej. Program walczy z wiedza, ktora nabylam.
Wiec mialam sprzeczke z moim bratem. Z jakiego powodu? Moim zdaniem z zadnego, jak tylko jego dola, ktory byl jakos wyjatkowo gleboki. Ale ja nie daje sie manipulowac. O nie. Limit musi byc. Nie pozwole by ojciec w postaci mojego brata powrocil i robil co chce. A to jest to co robi podswiadomie moj brat. Zachowuje sie dokladnie jak on podczas tych dolow, tyle, ze nie pije. Manipuluje otoczeniem. Jak ma dola, to wszyscy maja chodzic po cichu. Obserwuje podejscie mojej matki i jej odpowiedz niczym sie nie rozni do tej z czasow ojcowskich. Nie mow – bo bedzie gorzej, przemilcz itd.
Nigdy juz nie bede milczec.
Wiec punktem zapalnym byla pomoc jego kobiety w wynajeciu mojego mieszkania. Wyobrazcie sobie, ze moj brat wyrzucil mi przez Skype, ze A. nie ma czasu dla siebie, kiedy odpoczac, pobyc i nic nie robic, tylko musi latac ze sprawami mojego mieszkania. Ja na to, ze przeciez o pomoc nie prosilam. Sama sie zaoferowala. A Brat, ze A. nie jest asertywna, ze nie umie mowic NIE. Ze po co mi mieszkanie, tylko problemy itd Ale czy to moja wina?? – zapytalam. Wyrzucasz mi, ze Twoja kobita nie umie powiedziec NIE? To ja mam zakladac AHA, SAMA ZAPROPONOWALA, ZE POMOZE ALE ONA NIE UMIE MOWIC NIE, WIEC ODMOWIE??? I jak to po co mi mieszkanie??? I jakie problemy, to sa zadne problemy, to dla Ciebie igly sa widly!!!! Moj wlasny brat, mial zlosc, ze jego kobita pomaga wlasnej siostrze! Moj wlasny brat wyrzuca mi, ze jego kobita ma problem z asertywnoscia! Nie podobal mi sie ton jego glosu. Nie podobalo mi sie jego zachowanie bez konkretu. I to byl moj brat! A rodzina jest pieta achillesowa DDA. Szczegolnie DDA, ktory cos ze soba zrobil i sople zlozone z emocji juz zaczely tworzyc strumien. Poza tym jego opis sytuacji dziwnie przypominal mi opis jego wiecznych potrzeb – zamkniecia sie, doprowadzenia jak do najwiekszej przewidywalnosci, do rutyny. By A. mogla nic nie robic, by A. odciela sie od wszelkich bodzcow, ktore - on the end of the day – dla niego stanowily problem.
Wlasnie wtedy stanelam twarza w twarz z Freudowskim przeniesieniem. Stwierdzam, ze nie we wszystkim byl w bledzie.
Ale moze Ona nie jest taka jak Ty! Czy wszyscy musza byc jak Ty? - odrzucilam podczas starcia. Chwila konsternacji mojego brata. Chyba cos zalapal. Zamykasz sie w tym swoim swiecie I myslisz, ze caly swiat tak wyglada? – ciagnelam. To moj swiat i dobrze mi w nim. – odparl. I zawsze to szanowalam – wypalilam – wiec szanuj i moj!!!
Odszedl od monitora. Zostala tylko mama, ktora takze dawal mi ciezki czas. Oczywiscie przewziela droge popierania brata bez uprzedniego pomyslunku. Zawsze tak bylo.
- Nic sie nie zmienilo – zdenerwowana wystrzeliwalam jak z karabinu – o czym wy do mnie mowicie! Wlasna rodzina jak zwykle jak obca, zero pomocy, zero lojalnosci! Czy ja sie prosilam o pomoc??? Drugi ojciec!
- przestan, nie musimy wracac do czasow ojca.
- tu nie ma co wracac – odpowiedzialam – bo nadal w tym tkwimy!
Hippopotam siedzi rozwalony i co, mam udawac, ze go nie ma!
Wowczas dziwnie zepsul sie mikrofon po polskiej stronie. Napisalam, ze i dobrze. I tak nie chce mi sie z nimi juz gadac. Dzieki za super wsparcie. I rozlaczylam sie kompletnie.
Bylam cala rozdygotana. Na nastepny dzien mama napisala tekst – nie denerwuj sie, bedziemy Ci pomagac, kochamy Cie.
Jak do k...wy nedzy mnie to jeszcze bardziej rozsierdzilo. Przeklinalam w glowie tak, ze i najgorzej „siejacy kwiatki” szewc by sie zawstydzil. Slowa, slowa, slowa, ktore sa puste w porownaniu do zachowania. A zachowanie identyczne jakie doswiadczalam przez 20 lat!! I z powodu czego??!!! Z powodu demonow mojego brata! Bo on je odczuwa to i caly swiat musi tez czuc! Bo ojciec odczuwal wiec i my musielismy to odczuwac! Czy ja nie mam tez problemow???
Nic nie odpisalam. Musialam poczekac az wzburzone fale sie uspokoja.
Nie chce slyszec slowo KOCHAM. Nienawidze tego slowa. Powoduje, ze chce mi sie plakac. Ale chce go doswiadczyc. Mam w dupie czy mi to powiedza, to nic dla mnie nie znaczy. Bo i tak najciezej jest powiedziec kocham poprzez czyn.
Przez nastepnych pare dni w ogole sie nie odzywalam. Az dostalam telefon od Brata, ze przeprasza mnie za to ostatnio, ze naprawde ma ciezki psychiczny czas, ze A. mi pomoze, bo ona lubi byc wsrod ludzi, pomagac i byc w ten sposob aktywna.
Ale rana zaczela na nowo krwawic... Znowu wysilek by ja zatamowac...
czwartek, 20 listopada 2008
Czy ja zyje?
Najciezej jest wtedy, kiedy juz nic Cie nie zaskakuje. Najciezej jest wtedy, kiedy masz poczucie, ze stalas/es sie dziwnym mistrzem w przewidywaniu slow i sytuacji i nie wiesz, gdzie ciekawe i niewinne dziecko w Tobie sie ukrywa. Najciezej jest wtedy, kiedy to zaczyna do Ciebie docierac I kiedy nie umiesz tego powstrzymac w swojej wlasnej glowie. Najgorzej jest wtedy, kiedy nic Cie nie stymuluje. Kiedy masz wrazenie, powtarzam, masz wrazenie - ze juz wszystkie rozmowy przeszlas, ze juz wszytkie teorie poznalas, ze juz wszelkie bodzce przezylas. Ze wszystko Cie meczy, ze maglowanie zycia Cie meczy i w ogole zycie Cie meczy. Czy to zla praca synapsy w mozgu? Czy to problem slabo pracujacego osrodka przyjemnosci w glowie? Bo wiecie, nie lubie czekolady. Nawet smak slodki mnie nie kreci.
W wieku 28 lat mam wrazenie, ze nic przede mna juz nie ma. Znowu, tak jak 5 lat temu, mam wrazenie, ze zycie moje stalo sie monotonne I nie mam o czym opowiadac. A w przyszlosci tez nie bede miala. Bo wszystko co moze sie zdarzyc potrafilam tak sobie wyobrazic I zarazem przezyc, iz - mam wrazenie – ze zadna nowa emocja mnie nie zaskoczy. Ze nikt mnie nie zaskoczy. Ze ja sama siebie juz nie zaskocze.
Mam mala depresje. Nie mam sily. Na nic. Nawet na bycie mila, nawet na usmiech i How are you?. Nawet na pro - spoleczna odpowiedz - im fine, thanks. Bo nie jest fine. W ogole NIE JEST. Nic mnie nie rusza. I ciezko mi sie narazie samej kopnac w tylek, bo czuje sie jak staruszka na bujanym fotelu. Zmarszczki ciagna moje odbicie i patrze na nie, nie potrafiac ich docenic. Slonca nie widzialam juz od tygodni. Dublinskie niebo zasnuwa szara masa oblokow. Moj umysl zasnuwa odretwienie.
Staram sie walczyc o pozytywne myslenie. Ogolnie uwazam sie za szczesliwa osobe. Pozytywna psychologia na przyklad bardzo popiera w tych momentach wizje calego obrazka. W koncu jestem zdrowa, mam prace w czasach recesji, nadal moge oplacac swoja wymarzona szkole. Moja rodzina jest zdrowa I takze maja co jesc.
Ale te synapsy…… Demony pochlaniaja dopamine I nie widze slonca…. Ani na zewnatrz, ani wewnatrz siebie. Czasami jestem zmeczona. Chcialabym by chociaz raz ktos powalczyl za mnie.
I tu pasuje wiersz z dawnych czasow. Denerwujace jest to, ze wiersz napisany przez zamrozone dziecko, potrafi byc aktualny nawet po 10 latach. Pomimo szczycenia sie, ze tyle drogi przeszlam...
W ogole sie nie urodzilam
Przeciez czulabym zycie
Moze tylko sie zgubilam
A Bog nie chce mnie u siebie
Bo za duzo zachodu i prob
by sciagac mnie do nie-istnienia
Moze pomoc Tobie Boze
ja spelniam zyczenia.
W wieku 28 lat mam wrazenie, ze nic przede mna juz nie ma. Znowu, tak jak 5 lat temu, mam wrazenie, ze zycie moje stalo sie monotonne I nie mam o czym opowiadac. A w przyszlosci tez nie bede miala. Bo wszystko co moze sie zdarzyc potrafilam tak sobie wyobrazic I zarazem przezyc, iz - mam wrazenie – ze zadna nowa emocja mnie nie zaskoczy. Ze nikt mnie nie zaskoczy. Ze ja sama siebie juz nie zaskocze.
Mam mala depresje. Nie mam sily. Na nic. Nawet na bycie mila, nawet na usmiech i How are you?. Nawet na pro - spoleczna odpowiedz - im fine, thanks. Bo nie jest fine. W ogole NIE JEST. Nic mnie nie rusza. I ciezko mi sie narazie samej kopnac w tylek, bo czuje sie jak staruszka na bujanym fotelu. Zmarszczki ciagna moje odbicie i patrze na nie, nie potrafiac ich docenic. Slonca nie widzialam juz od tygodni. Dublinskie niebo zasnuwa szara masa oblokow. Moj umysl zasnuwa odretwienie.
Staram sie walczyc o pozytywne myslenie. Ogolnie uwazam sie za szczesliwa osobe. Pozytywna psychologia na przyklad bardzo popiera w tych momentach wizje calego obrazka. W koncu jestem zdrowa, mam prace w czasach recesji, nadal moge oplacac swoja wymarzona szkole. Moja rodzina jest zdrowa I takze maja co jesc.
Ale te synapsy…… Demony pochlaniaja dopamine I nie widze slonca…. Ani na zewnatrz, ani wewnatrz siebie. Czasami jestem zmeczona. Chcialabym by chociaz raz ktos powalczyl za mnie.
I tu pasuje wiersz z dawnych czasow. Denerwujace jest to, ze wiersz napisany przez zamrozone dziecko, potrafi byc aktualny nawet po 10 latach. Pomimo szczycenia sie, ze tyle drogi przeszlam...
W ogole sie nie urodzilam
Przeciez czulabym zycie
Moze tylko sie zgubilam
A Bog nie chce mnie u siebie
Bo za duzo zachodu i prob
by sciagac mnie do nie-istnienia
Moze pomoc Tobie Boze
ja spelniam zyczenia.
sobota, 8 listopada 2008
Szympansy - jak działają instytucje społeczne
Krok I:
Umieść 5 szympansów w jednym pokoju. Zawieś banana przy suficie i ustaw drabinę pozwalającą dotrzeć do banana. Upewnij się że nie ma innego sposobu by schwytać banana.
Zainstaluj system, który będzie miał za zadanie wylać lodowatą wodę w całym pomieszczeniu (oczywiscie przez sufit) jak tylko któryś z szympansów zacznie wchodzić po drabinie.
-Szympansy szybko się nauczą , że nie należy wdrapywać się na drabinę.
Krok II:
Po jakimś czasie wyłącz system "polewania lodowatą wodą". Teraz zastąp jednego z szympansów nowym. Ten nowy wejdzie po drabinie i nie wiedząc czemu dostanie wpierdol od innych. Zastap jeszcze jednego ze starych szympansów nowym Ten też dostanie wpierdol, i to szympans nr 6 (ten, który był przed nim wprowadzony) będzie bił najmocniej. -Kontynuuj wymianę starych szympansow na nowych aż będą sami nowi.
Krok III:
Zauważysz że żaden z nich nie będzie się starał wchodzić na drabinę, a jeżeli trafi się jeden który o tym choćby pomyśli to na pewno dostanie wpierdol od pozostałych. Najgorsze jest to że żaden z nich nie wie dlaczego.
www.gavagai.pl
Umieść 5 szympansów w jednym pokoju. Zawieś banana przy suficie i ustaw drabinę pozwalającą dotrzeć do banana. Upewnij się że nie ma innego sposobu by schwytać banana.
Zainstaluj system, który będzie miał za zadanie wylać lodowatą wodę w całym pomieszczeniu (oczywiscie przez sufit) jak tylko któryś z szympansów zacznie wchodzić po drabinie.
-Szympansy szybko się nauczą , że nie należy wdrapywać się na drabinę.
Krok II:
Po jakimś czasie wyłącz system "polewania lodowatą wodą". Teraz zastąp jednego z szympansów nowym. Ten nowy wejdzie po drabinie i nie wiedząc czemu dostanie wpierdol od innych. Zastap jeszcze jednego ze starych szympansów nowym Ten też dostanie wpierdol, i to szympans nr 6 (ten, który był przed nim wprowadzony) będzie bił najmocniej. -Kontynuuj wymianę starych szympansow na nowych aż będą sami nowi.
Krok III:
Zauważysz że żaden z nich nie będzie się starał wchodzić na drabinę, a jeżeli trafi się jeden który o tym choćby pomyśli to na pewno dostanie wpierdol od pozostałych. Najgorsze jest to że żaden z nich nie wie dlaczego.
www.gavagai.pl
Alkoholowe osobowości
"Brytyjskie ministerstwo zdrowia zidentyfikowało dziewięć typów osobowości ludzi nadużywających alkoholu
Są one zagrożone niewydolnością wątroby i innymi związanymi z piciem chorobami, a ich leczenie kosztuje NHS około 2,7 miliarda funtów rocznie.
Naukowcy zbadali społeczne i psychologiczne charakterystyki osób z problemem alkoholowym w celu stworzenia bardziej skutecznych kampanii zachęcających do umiaru w piciu.
Odkryli oni, że ludzie, którzy regularnie przekraczają co najmniej dwukrotnie tygodniowy limit 35 jednostek alkoholu dla kobiet i 50 dla mężczyzn należą do różnych kategorii, od pijących w domu osób ze skłonnościami do depresji po macho spędzających niemal każdy wieczór w pubie.
Ministerstwo zapowiada, że wykorzysta techniki marketingu społecznego, by trafić z przesłaniem swojej akcji do wszystkich tych typów osobowości.
Rzecznik resortu mówi: – To będzie trudne zadanie. Badania wskazują na liczne pozytywne konotacje alkoholu w społeczeństwie – zwłaszcza u ludzi, którzy piją więcej i należą do grup podwyższonego ryzyka. Dla nich picie alkoholu jest częścią tożsamości i stylu życia do tego stopnia, że kwestionowanie tego zachowania spotyka się z silnymi reakcjami obronnymi, odrzuceniem, a nawet kategorycznym wypieraniem się.
Oto dziewięć typów alkoholowych osobowości:
- "Odstresowujący się" spożywają alkohol, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i uspokoić się. Często są to kobiety i mężczyźni z klasy średniej.
- "Konformiści" spełniają swoją potrzebę przynależności i szukają w życiu rutyny. Są to zwykle mężczyźni w wieku 45-59 lat wykonujący prace fizyczne lub biurowe.
- "Znudzeni" piją alkohol, by zabić czas, szukają stymulacji, żeby ożywić monotonię życia. Alkohol dodaje im otuchy i zapewnia poczucie bezpieczeństwa.
- "Depresyjni" to ludzie w różnym wieku, obojga płci i z różnych grup socjoekonomicznych. Pragną pocieszenia, poczucia pewności siebie i bezpieczeństwa.
- "Utrwalającym więzi" zależy głównie na utrzymywaniu kontaktu z bliskimi im ludźmi.
- "Towarzyscy" motywowani są potrzebą przynależności. Zwykle są to mężczyźni i kobiety z klasy niższej średniej, którzy piją w dużych grupach koleżeńskich.
- "Hedoniści" poszukują stymulacji i piją, by pozbyć się zahamowań. Często są to rozwiedzieni ludzie mający dorosłe dzieci, którzy pragną się wyróżniać z tłumu.
- "Macho" spędzają większość wolnego czasu w pubach. To mężczyźni w różnym wieku lubiący zwracać na siebie uwagę.
- Ludzie "na krawędzi uzależnienia" uważają pub za swój drugi dom. Odwiedzają go w ciągu dnia i wieczorem, w dni powszednie i w weekend, pijąc szybko i często.
Ministerstwo uruchomi próbną kampanię informacyjną w północno-zachodniej Anglii, by przekonać osoby nadużywające alkoholu do ograniczenia jego spożycia. Jej elementem będą pakiety samopomocowe, dostępne w internecie i drukowane, instruujące jak wyliczyć medyczne ryzyko związane z różnymi poziomami spożycia alkoholu. Narzędzie sieciowe DrinkCheck dostępne będzie na stronie www.nhs.uk/units.
Minister zdrowia publicznego Dawn Primarolo mówi – Pilotaż już w pierwszym roku pomoże ograniczyć picie nawet czterem tysiącom osób."
The Guardian
http://wiadomosci.onet.pl/1508930,242,1,alkoholowe_osobowosci,kioskart.html
Są one zagrożone niewydolnością wątroby i innymi związanymi z piciem chorobami, a ich leczenie kosztuje NHS około 2,7 miliarda funtów rocznie.
Naukowcy zbadali społeczne i psychologiczne charakterystyki osób z problemem alkoholowym w celu stworzenia bardziej skutecznych kampanii zachęcających do umiaru w piciu.
Odkryli oni, że ludzie, którzy regularnie przekraczają co najmniej dwukrotnie tygodniowy limit 35 jednostek alkoholu dla kobiet i 50 dla mężczyzn należą do różnych kategorii, od pijących w domu osób ze skłonnościami do depresji po macho spędzających niemal każdy wieczór w pubie.
Ministerstwo zapowiada, że wykorzysta techniki marketingu społecznego, by trafić z przesłaniem swojej akcji do wszystkich tych typów osobowości.
Rzecznik resortu mówi: – To będzie trudne zadanie. Badania wskazują na liczne pozytywne konotacje alkoholu w społeczeństwie – zwłaszcza u ludzi, którzy piją więcej i należą do grup podwyższonego ryzyka. Dla nich picie alkoholu jest częścią tożsamości i stylu życia do tego stopnia, że kwestionowanie tego zachowania spotyka się z silnymi reakcjami obronnymi, odrzuceniem, a nawet kategorycznym wypieraniem się.
Oto dziewięć typów alkoholowych osobowości:
- "Odstresowujący się" spożywają alkohol, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i uspokoić się. Często są to kobiety i mężczyźni z klasy średniej.
- "Konformiści" spełniają swoją potrzebę przynależności i szukają w życiu rutyny. Są to zwykle mężczyźni w wieku 45-59 lat wykonujący prace fizyczne lub biurowe.
- "Znudzeni" piją alkohol, by zabić czas, szukają stymulacji, żeby ożywić monotonię życia. Alkohol dodaje im otuchy i zapewnia poczucie bezpieczeństwa.
- "Depresyjni" to ludzie w różnym wieku, obojga płci i z różnych grup socjoekonomicznych. Pragną pocieszenia, poczucia pewności siebie i bezpieczeństwa.
- "Utrwalającym więzi" zależy głównie na utrzymywaniu kontaktu z bliskimi im ludźmi.
- "Towarzyscy" motywowani są potrzebą przynależności. Zwykle są to mężczyźni i kobiety z klasy niższej średniej, którzy piją w dużych grupach koleżeńskich.
- "Hedoniści" poszukują stymulacji i piją, by pozbyć się zahamowań. Często są to rozwiedzieni ludzie mający dorosłe dzieci, którzy pragną się wyróżniać z tłumu.
- "Macho" spędzają większość wolnego czasu w pubach. To mężczyźni w różnym wieku lubiący zwracać na siebie uwagę.
- Ludzie "na krawędzi uzależnienia" uważają pub za swój drugi dom. Odwiedzają go w ciągu dnia i wieczorem, w dni powszednie i w weekend, pijąc szybko i często.
Ministerstwo uruchomi próbną kampanię informacyjną w północno-zachodniej Anglii, by przekonać osoby nadużywające alkoholu do ograniczenia jego spożycia. Jej elementem będą pakiety samopomocowe, dostępne w internecie i drukowane, instruujące jak wyliczyć medyczne ryzyko związane z różnymi poziomami spożycia alkoholu. Narzędzie sieciowe DrinkCheck dostępne będzie na stronie www.nhs.uk/units.
Minister zdrowia publicznego Dawn Primarolo mówi – Pilotaż już w pierwszym roku pomoże ograniczyć picie nawet czterem tysiącom osób."
The Guardian
http://wiadomosci.onet.pl/1508930,242,1,alkoholowe_osobowosci,kioskart.html
poniedziałek, 27 października 2008
Zapisalam w czerwonym notesie...
" - Jezeli matka chodzaca w ciazy byla pelna leku, wowczas plod dostaje ten lek, niepewnosc, niepokoj, ktory niewiadomo czego dotyczy, a moze przenikac potem cale zycie. I oczywiscie matka moze miec lek z wielu realnych powodow; nie wie czy bedzie z tym mezczyzna, boi sie porodu, jej matka nie chce, zeby ona miala dziecko akurat z tym facetem....
- ...boi sie o to, czy dziecko urodzi sie cale i zdrowe.
- Jesli w tej rodzinie byly z pokolenia na pokolenie ciezkie porody, lub umieraly dzieci, albo po narodzinach ojcowie odchodzili, to dziecko wchodzi w swiat , ktory szykuje dla niego, w gruncie rzeczy, kolyske z leku.
- Wiec jak ono moze tego nie podjac? Nie ma jak sie obronic.
- Uruchamia jakies wlasne strategie przetrwania. Zanurza sie w nauke, w ksiazki, staje sie dzielne i wytrzymuje wszystko bez skargi, staje sie ciche, ulegle, zatapia sie w marzenia albo znieczula narkotykami lub alkoholem. Albo sie przejada, albo wyzywa niebezpieczenstwo, zeby sie poczuc jego wladca. Wszystkie te zachowania sa w gruncie rzeczy informacja, ze dziecko jest nieszczesliwe, sa wolaniem o pomoc. Mniej lub bardziej destrukcyjnym. "
"Chce byc kochana tak jak chce" K. Miller, E.Konarowska
Bol istnienia....i wszystko jasne.
- ...boi sie o to, czy dziecko urodzi sie cale i zdrowe.
- Jesli w tej rodzinie byly z pokolenia na pokolenie ciezkie porody, lub umieraly dzieci, albo po narodzinach ojcowie odchodzili, to dziecko wchodzi w swiat , ktory szykuje dla niego, w gruncie rzeczy, kolyske z leku.
- Wiec jak ono moze tego nie podjac? Nie ma jak sie obronic.
- Uruchamia jakies wlasne strategie przetrwania. Zanurza sie w nauke, w ksiazki, staje sie dzielne i wytrzymuje wszystko bez skargi, staje sie ciche, ulegle, zatapia sie w marzenia albo znieczula narkotykami lub alkoholem. Albo sie przejada, albo wyzywa niebezpieczenstwo, zeby sie poczuc jego wladca. Wszystkie te zachowania sa w gruncie rzeczy informacja, ze dziecko jest nieszczesliwe, sa wolaniem o pomoc. Mniej lub bardziej destrukcyjnym. "
"Chce byc kochana tak jak chce" K. Miller, E.Konarowska
Bol istnienia....i wszystko jasne.
niedziela, 26 października 2008
Wierze - nie wierze.
W co wierzysz, Izabell? Zadala mi pytanie kolezanka.
Hmmmm – zastanowilam sie. Ogolnie slowo WIARA nie przemawia do mojego mozgu, ktorego praca jest nadwyraz silniejsza niz pragnienia w co chcialabym wierzyc. Moze moja naturalna tendencja do skakania w przepascie z niewiadomym koncem dusi we mnie potrzeby tlumaczenia sobie wszystkiego tak, by lekko mi sie zylo. Wiara jest to dla mnie zalozenie, ze cos istnieje, lub cos sie stanie w zamknietym aspekcie. Co oznacza, silne przekonanie, ze nie moze byc inaczej. Plus nie ma na to jeszcze dowodow ktore choc troche przekonaly by moja logiczna czesc umsylu. Wiara na pewno pomaga, ale moim zdaniem zamyka takze na aspekt poszukiwacza. A ja poszukiwaczem chce byc, bede i jestem.
Biorac pod uwage rozne aspekty zycia, szczegolnie te niemile, ciezkie do udzwigniecia, kontrowersyjne I zimne, brak wiary pomaga mi paradoksalnie oswoic I ewentualnie przyzwyczaic sie do przyszlych ewentualnych kolei zycia. Na przyklad – moze to straszne, ale biore pod uwage to, ze moge miec raka w przyszlosci. Mama miala, babcia miala, dziadek mial. Logicznie wychodzi, ze tez moge miec. Staram sie sobie wyobrazic kiedy sie o tym dowiaduje. Wizualizacja pomaga oswoic strach, bo strach jest zawsze najwiekszy kiedy sytuacja zaskakuje. Nie mowie, ze go na pewno dostane, nie czekam na niego - to oczywiste - ale nie wierze takze, ze na pewno tak nie bedzie. Wierze natomiast, ze zrobie wszystko by to zwalczyc. Generalnie, slowo wiara po prostu nie pasuje do mojego swiata. Jestem zbyt posrodku, niz na lewej lub prawej strony zjawisk.
Ale pragne tu podjac wyzwanie I oprzec sie pytaniu w co wierze. Wyciagnac pare nitek, ktore usilnie w sobie szukam. Postanowilam sobie wypisac moj akt wiary. Jednak po czasie I tak widze, ze tam zawsze jest logika. Wszystko co przeczytalam, potem odnazlam jakies dowody popierajace idee, po rozmowach z ludzmi, obserwacji swiata - to wszystko jest wynikiem moich i innych teorii. Zadaje sobie wiec pytanie czy moja tendencja nie zapedzila mnie w slepy zaulek? w koncu jak mozna kochac - bez wiary, jak mozna ufac bez wiary, jak mozna tworzyc bez wiary, ze jest to dobre? Musze miec choc troche wiary by odkrywac, troche wiary by znalezc w czlowieku dobro, troche wiary chocby w siebie.
Po czasie zaczynam rozumiec; chce wierzyc w droge do prawdy, ze moge choc troche ja zrozumiec, ale nie chce wierzyc, ze ja znam dopoki jej nieskosztuje...
Znowu paradoks.
AKT WIARY,
Wierze, ze energia przeplywajaca w naszym ciele to wlasnie tzw. Bog I to my mozemy stworzyc Raj, nie czekac na niego po smierci,
Wierze, ze po smierci jest jak przed moim urodzeniem. Nicosc I spokoj.
Wierze, ze jezeli Glowny Programista istnieje to nie ma ludzkiej twarzy.
Wierze, ze jakbysmy wygladali jak konie I zachowywali sie jak one, stworzylibysmy Boga na nasze podobienstwo.
Wierze, ze jedyna mozliwa wolnosc jest zrozumienie (poczucie), ze nie jestesmy do konca wolni,
Wierze, ze czesto jestesmy bardziej lub mniej przewidywalni ale mamy gdzies wspolny mianownik ten sam dla wszystkich, nie do przekroczenia.
Wierze, ze brak pasji I pomyslu na zycie generalnie pcha ludzi do przedwczesnych decyzji, np. zalozenie rodziny.
Wierze, ze zycie ludzkie jest pytaniem, nie odpowiedzia.
Wierze w swiadomosc.
Wierze, w balans jako w zycie zdrowe I kompletne.
Wierze, w naturalne tendencje z jakimi sie rodzimy.
Wierze, ze rzeczy materialne potrafia odebrac poczucie wolnosci,
Wierze, ze tylko Wielcy potrafia zyc w oderwaniu od konsumpcji.
Wierze w poziom empatii, ktory powoduje fizyczne poczucie bolu, wywolane przez odpowiednia sytuacje w drugiej osoby zyciu.
Wierze, ze tylko nieliczni sa stworzeni do naciagania granic zasad Natury.
Wierze, ze szczescie to droga, nie cel.
Wierze, ze prawda jest dla Wielkich, nie dla Maluczkich,
Wierze w to, ze nic nie wiem……
Wierze, w siebie.
Hmmmm – zastanowilam sie. Ogolnie slowo WIARA nie przemawia do mojego mozgu, ktorego praca jest nadwyraz silniejsza niz pragnienia w co chcialabym wierzyc. Moze moja naturalna tendencja do skakania w przepascie z niewiadomym koncem dusi we mnie potrzeby tlumaczenia sobie wszystkiego tak, by lekko mi sie zylo. Wiara jest to dla mnie zalozenie, ze cos istnieje, lub cos sie stanie w zamknietym aspekcie. Co oznacza, silne przekonanie, ze nie moze byc inaczej. Plus nie ma na to jeszcze dowodow ktore choc troche przekonaly by moja logiczna czesc umsylu. Wiara na pewno pomaga, ale moim zdaniem zamyka takze na aspekt poszukiwacza. A ja poszukiwaczem chce byc, bede i jestem.
Biorac pod uwage rozne aspekty zycia, szczegolnie te niemile, ciezkie do udzwigniecia, kontrowersyjne I zimne, brak wiary pomaga mi paradoksalnie oswoic I ewentualnie przyzwyczaic sie do przyszlych ewentualnych kolei zycia. Na przyklad – moze to straszne, ale biore pod uwage to, ze moge miec raka w przyszlosci. Mama miala, babcia miala, dziadek mial. Logicznie wychodzi, ze tez moge miec. Staram sie sobie wyobrazic kiedy sie o tym dowiaduje. Wizualizacja pomaga oswoic strach, bo strach jest zawsze najwiekszy kiedy sytuacja zaskakuje. Nie mowie, ze go na pewno dostane, nie czekam na niego - to oczywiste - ale nie wierze takze, ze na pewno tak nie bedzie. Wierze natomiast, ze zrobie wszystko by to zwalczyc. Generalnie, slowo wiara po prostu nie pasuje do mojego swiata. Jestem zbyt posrodku, niz na lewej lub prawej strony zjawisk.
Ale pragne tu podjac wyzwanie I oprzec sie pytaniu w co wierze. Wyciagnac pare nitek, ktore usilnie w sobie szukam. Postanowilam sobie wypisac moj akt wiary. Jednak po czasie I tak widze, ze tam zawsze jest logika. Wszystko co przeczytalam, potem odnazlam jakies dowody popierajace idee, po rozmowach z ludzmi, obserwacji swiata - to wszystko jest wynikiem moich i innych teorii. Zadaje sobie wiec pytanie czy moja tendencja nie zapedzila mnie w slepy zaulek? w koncu jak mozna kochac - bez wiary, jak mozna ufac bez wiary, jak mozna tworzyc bez wiary, ze jest to dobre? Musze miec choc troche wiary by odkrywac, troche wiary by znalezc w czlowieku dobro, troche wiary chocby w siebie.
Po czasie zaczynam rozumiec; chce wierzyc w droge do prawdy, ze moge choc troche ja zrozumiec, ale nie chce wierzyc, ze ja znam dopoki jej nieskosztuje...
Znowu paradoks.
AKT WIARY,
Wierze, ze energia przeplywajaca w naszym ciele to wlasnie tzw. Bog I to my mozemy stworzyc Raj, nie czekac na niego po smierci,
Wierze, ze po smierci jest jak przed moim urodzeniem. Nicosc I spokoj.
Wierze, ze jezeli Glowny Programista istnieje to nie ma ludzkiej twarzy.
Wierze, ze jakbysmy wygladali jak konie I zachowywali sie jak one, stworzylibysmy Boga na nasze podobienstwo.
Wierze, ze jedyna mozliwa wolnosc jest zrozumienie (poczucie), ze nie jestesmy do konca wolni,
Wierze, ze czesto jestesmy bardziej lub mniej przewidywalni ale mamy gdzies wspolny mianownik ten sam dla wszystkich, nie do przekroczenia.
Wierze, ze brak pasji I pomyslu na zycie generalnie pcha ludzi do przedwczesnych decyzji, np. zalozenie rodziny.
Wierze, ze zycie ludzkie jest pytaniem, nie odpowiedzia.
Wierze w swiadomosc.
Wierze, w balans jako w zycie zdrowe I kompletne.
Wierze, w naturalne tendencje z jakimi sie rodzimy.
Wierze, ze rzeczy materialne potrafia odebrac poczucie wolnosci,
Wierze, ze tylko Wielcy potrafia zyc w oderwaniu od konsumpcji.
Wierze w poziom empatii, ktory powoduje fizyczne poczucie bolu, wywolane przez odpowiednia sytuacje w drugiej osoby zyciu.
Wierze, ze tylko nieliczni sa stworzeni do naciagania granic zasad Natury.
Wierze, ze szczescie to droga, nie cel.
Wierze, ze prawda jest dla Wielkich, nie dla Maluczkich,
Wierze w to, ze nic nie wiem……
Wierze, w siebie.
poniedziałek, 20 października 2008
Zapisalam w czerwonym notesie...
"Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nieznanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy"
Albert Einstein
Albert Einstein
niedziela, 19 października 2008
Potencjal zamkniety.
Juz Freud mowil o naturalnych “od urodzenia” tendencjach pacjentow, ktore “pomagaly” w wyjatkowy sposob zapasc na psychozy czy neurozy. I tak na przyklad osobe cechujaca bardzo “sztywny” stosunek do moralnosci ( tylko krzyzem I do prokreacji, bo reszte jest grzechem) mozna bylo z duzym prawdopodobienstwem umiescic w grupie ryzyka powstawania neurozy.
I tak zaczelam sie zastanawiac - w koncu mialoby to sens z pytaniem - dlaczego niektorym udaje sie przejsc przez ciernie dziecinstwa I pozwolic zyciu plynac dalej , a innym kompletnie nie. I Ci ostatni czesto przez cale zycie walcza o to by w koncu wyprostowac swoja dusze na tyle, by w koncu zaczac tworzyc terazniejszosc i przyszlosc a nie gniezdzic sie w przeszlosci. Ale i tak sie im nie udaje. Jakby mieli zamalo energii... albo silny korzen zamkniecia.
Pytanie, czy tzw. otwarta glowa, umiejetnosc akceptacji, czesto ciezkich faktow I po prostu psychika jak rzeka, ktora plynie I oczyszcza sie - jest darem od losu? A tym ktorym sie nie udaje I niszcza sie z powodu przeszlosci – to po prostu pech na loterii? Dlaczego moja psychika niezareagowala autodestrukcyjnie z powodu traum psychicznych, a inni juz takiego szczescia nie mieli? Przeciez w dziecinstwie bylam kompletnie nieswiadoma, a tym kim bylam, zostalo naprowadzone przez czysta nature mojego potencjalu psychicznego. Bo nie bylo tam mojej kontroli.
Otwarta glowa, jak to ladnie brzmi. W otwartej glowie wszytko zyje, dynamicznie sie zmienia I nie pozostaje na stale. Kiedy wracam do czasu swojego oczyszczania, pamietam uczucie rozrywajacej sie tamy. Ryczalam chyba przez kilka miesiecy I nie moglam sie opanowac od reakcji na pewno nie zaliczanych na poczet czlowieka stabilnego. To bylo dziwne, bo czulam, ze to mna rzadzi, toczy swoj bieg przez moje wnetrze, przebija sie przez tame represjii I w koncu bolem, placzem I krzykiem przebija sie na zewnatrz. Instynktownie pozwolilam temu plynac. W koncu. Po tylu latach silnej Izabell, ktora nie plakala, a tylko drapala I gryzla. I ten moment pozwolenia nauczyl mnie wiele I nie tylko w sprawach przeszlosci, ale w kazdej problemowej sytuacji. Od tamtej chwili stalam sie rzeka. Jednak pamietam to stanie w miejscu, ta kaluza bez ujscia. Bylo mi ciagle zimno... i ciagle brakowalo mi oddechu.
I teraz spogladajac do tylu nazywam sie szczesciara. Moze to co dostalam od Wszechswiata to dar w postaci “otwartego” potencjalu. Nic sie nie skrystalizowalo w moich zylach by je po czasie zablokowac I szukac uwolnienia w postaci destrukcji, nawet teraz kiedy nie ma juz negatywnego srodowiska. Czesto podczas rozmowy z DDA (jak I innych) latwo mozna wyczytac tendencje do przyklejania sie do czegos co juz minelo a jednak nadal zyje w ich glowach. Ale to przyklejenie nie wyglada na rozpamietywanie z melancholia w podstawie, ale raczej zlosliwy i mocny lep, ktory choc probujesz strzasnac, to i tak sie gdzies czepnie. Na tym ten problem polega. Umiejetnosc LET IT GO, jak powiedzial moj kolega DDA. Wybaczyc sobie I innym and let that go. A to wcale nie jest latwe, jezeli Natura dala nam malo narzedzi. Plus srodowisko. Niestety, srodowisko polskie (wybaczcie, ze sobie ponarzekam) nie pomaga w przyjeciu czegos lekko. Zbyt serio traktuje sie zycie, zbyt surowo, zbyt ciezkie zasady i prawa. Co mi dala emigracja? - podazajac za pytaniami, ktore czytam na domenach. Dala mi wolnosc bycia soba. Nikt nie chcial mnie zmieniac, dlatego sie zmienilam.
Podczas rozmow na zyciowe tematy, czesto obserwuje reakcje na teorie, ktore tlumacze z psychologicznego swiata. Ze swiata gdzie ludzie staraja sie zdobyc jakies dowody na okreslone zjawiska. Czasami mam wrazenie, ze chociaz bym polozyla namacalny dowod na stole, osoba o zamknietym potencjalem bedzie nadal twierdzic, ze to co widzi nie jest na przyklad jeszcze jajko, tylko juz kura. Bo nauczylo sie, ze z tego bedzie kura. Tak uczyli w szkole, w kosciele, w domu. Czy ktos wpadl na pomysl by zapytac, ok... ale jak to sie dzieje od poczatku? Sprawdzmy, poczytajmy, poszukajmy, posluchajmy ludzi, ktorzy dluzej w tym temacie siedza, poszukajmy dowodow jak mozemy i polaczamy to wszystko nitka logiki. Wypowiadajmy sie wowczas na tematy, ktore zdarzylismy przestudiowac z roznorodnych stron, a nie tylko z tej strony gdzie tendencja naszego spojrzenia albo srodowisko je ustawilo. Bycie obiektywnym jest ciezka praca albo mozna ja wykonac wiecej niz przecietnie.
Most people are other people. Their thoughts are someone else's opinions, their lives a mimicry, their passions a quotation.
Oscar Wilde
Przypomina mi sie, jak od zawsze interesowalam sie madrosciami Wschodu, spisywalam madre cytaty - zreszta nadal to robie - , czytalam filozofie i inne takie tam. Ale musze sie przyznac, ze na obecna moja wiedze logiczna, wiele z tzw madrych prawd zyciowych, latwo mi jest juz zanegowac. Wiec rozumuje, ze skoro latami, podczas mojego rozwoju, ktory staram sie by byl wszestronny, to co kiedys wydawalo sie madre, teraz nie ma odniesienia do reszty zaleznosci i nawet wielu wynikow badaczy, ktorzy sie takim czy innym zjawiskiem zajeli. A sa slowa na tematy, ktore do dzis dzien nie potrafimy zanegowac. Co nie oznacza, ze przyszlosc bedzie taka sama.
Na ostatnich lekcjach psychologii spolecznej wykladowca powiedzial bardzo madre zdanie. Madre zdanie okreslam takie, ktore bazuje takze na logice polaczenia pewnych zjawisk. Nie na wierze w krasnoludki choc ich nie widzialam. Powiedziala, ze trzeba pamietac iz tak pelno teorii i roznorodnych odmian mysleniowych jest dowodem na to, ze prawda o nas jest kompleksowa. To nie jest 2 plus 2 to 4. Gdyby tak bylo, dawno bysmy to pewnie odkryli.
Nastepne pytania na temat potencjalu zamknietego, skoro jest to naturalna tendencja, czy mozna sie nauczyc otwartosci? Osobiscie chce wierzyc, ze mozna. Ale nachodzi nastepne pytanie, czy jest to mozliwosc nauki z powodu naturalnego potencjalu, jakiejs szczeliny, ktora pozwala wodzie znalezc ujscie I rozbic tame, czy dlatego, ze mozemy wyskrobac szczeline sami, wlasnymi paznokciami?
SLEPEMU OCZU NIE OTWORZYSZ - mowi jedno z madrych powiedzen. Tego przyslowia nie udalo mi sie jescze obalic :)))
I tak zaczelam sie zastanawiac - w koncu mialoby to sens z pytaniem - dlaczego niektorym udaje sie przejsc przez ciernie dziecinstwa I pozwolic zyciu plynac dalej , a innym kompletnie nie. I Ci ostatni czesto przez cale zycie walcza o to by w koncu wyprostowac swoja dusze na tyle, by w koncu zaczac tworzyc terazniejszosc i przyszlosc a nie gniezdzic sie w przeszlosci. Ale i tak sie im nie udaje. Jakby mieli zamalo energii... albo silny korzen zamkniecia.
Pytanie, czy tzw. otwarta glowa, umiejetnosc akceptacji, czesto ciezkich faktow I po prostu psychika jak rzeka, ktora plynie I oczyszcza sie - jest darem od losu? A tym ktorym sie nie udaje I niszcza sie z powodu przeszlosci – to po prostu pech na loterii? Dlaczego moja psychika niezareagowala autodestrukcyjnie z powodu traum psychicznych, a inni juz takiego szczescia nie mieli? Przeciez w dziecinstwie bylam kompletnie nieswiadoma, a tym kim bylam, zostalo naprowadzone przez czysta nature mojego potencjalu psychicznego. Bo nie bylo tam mojej kontroli.
Otwarta glowa, jak to ladnie brzmi. W otwartej glowie wszytko zyje, dynamicznie sie zmienia I nie pozostaje na stale. Kiedy wracam do czasu swojego oczyszczania, pamietam uczucie rozrywajacej sie tamy. Ryczalam chyba przez kilka miesiecy I nie moglam sie opanowac od reakcji na pewno nie zaliczanych na poczet czlowieka stabilnego. To bylo dziwne, bo czulam, ze to mna rzadzi, toczy swoj bieg przez moje wnetrze, przebija sie przez tame represjii I w koncu bolem, placzem I krzykiem przebija sie na zewnatrz. Instynktownie pozwolilam temu plynac. W koncu. Po tylu latach silnej Izabell, ktora nie plakala, a tylko drapala I gryzla. I ten moment pozwolenia nauczyl mnie wiele I nie tylko w sprawach przeszlosci, ale w kazdej problemowej sytuacji. Od tamtej chwili stalam sie rzeka. Jednak pamietam to stanie w miejscu, ta kaluza bez ujscia. Bylo mi ciagle zimno... i ciagle brakowalo mi oddechu.
I teraz spogladajac do tylu nazywam sie szczesciara. Moze to co dostalam od Wszechswiata to dar w postaci “otwartego” potencjalu. Nic sie nie skrystalizowalo w moich zylach by je po czasie zablokowac I szukac uwolnienia w postaci destrukcji, nawet teraz kiedy nie ma juz negatywnego srodowiska. Czesto podczas rozmowy z DDA (jak I innych) latwo mozna wyczytac tendencje do przyklejania sie do czegos co juz minelo a jednak nadal zyje w ich glowach. Ale to przyklejenie nie wyglada na rozpamietywanie z melancholia w podstawie, ale raczej zlosliwy i mocny lep, ktory choc probujesz strzasnac, to i tak sie gdzies czepnie. Na tym ten problem polega. Umiejetnosc LET IT GO, jak powiedzial moj kolega DDA. Wybaczyc sobie I innym and let that go. A to wcale nie jest latwe, jezeli Natura dala nam malo narzedzi. Plus srodowisko. Niestety, srodowisko polskie (wybaczcie, ze sobie ponarzekam) nie pomaga w przyjeciu czegos lekko. Zbyt serio traktuje sie zycie, zbyt surowo, zbyt ciezkie zasady i prawa. Co mi dala emigracja? - podazajac za pytaniami, ktore czytam na domenach. Dala mi wolnosc bycia soba. Nikt nie chcial mnie zmieniac, dlatego sie zmienilam.
Podczas rozmow na zyciowe tematy, czesto obserwuje reakcje na teorie, ktore tlumacze z psychologicznego swiata. Ze swiata gdzie ludzie staraja sie zdobyc jakies dowody na okreslone zjawiska. Czasami mam wrazenie, ze chociaz bym polozyla namacalny dowod na stole, osoba o zamknietym potencjalem bedzie nadal twierdzic, ze to co widzi nie jest na przyklad jeszcze jajko, tylko juz kura. Bo nauczylo sie, ze z tego bedzie kura. Tak uczyli w szkole, w kosciele, w domu. Czy ktos wpadl na pomysl by zapytac, ok... ale jak to sie dzieje od poczatku? Sprawdzmy, poczytajmy, poszukajmy, posluchajmy ludzi, ktorzy dluzej w tym temacie siedza, poszukajmy dowodow jak mozemy i polaczamy to wszystko nitka logiki. Wypowiadajmy sie wowczas na tematy, ktore zdarzylismy przestudiowac z roznorodnych stron, a nie tylko z tej strony gdzie tendencja naszego spojrzenia albo srodowisko je ustawilo. Bycie obiektywnym jest ciezka praca albo mozna ja wykonac wiecej niz przecietnie.
Most people are other people. Their thoughts are someone else's opinions, their lives a mimicry, their passions a quotation.
Oscar Wilde
Przypomina mi sie, jak od zawsze interesowalam sie madrosciami Wschodu, spisywalam madre cytaty - zreszta nadal to robie - , czytalam filozofie i inne takie tam. Ale musze sie przyznac, ze na obecna moja wiedze logiczna, wiele z tzw madrych prawd zyciowych, latwo mi jest juz zanegowac. Wiec rozumuje, ze skoro latami, podczas mojego rozwoju, ktory staram sie by byl wszestronny, to co kiedys wydawalo sie madre, teraz nie ma odniesienia do reszty zaleznosci i nawet wielu wynikow badaczy, ktorzy sie takim czy innym zjawiskiem zajeli. A sa slowa na tematy, ktore do dzis dzien nie potrafimy zanegowac. Co nie oznacza, ze przyszlosc bedzie taka sama.
Na ostatnich lekcjach psychologii spolecznej wykladowca powiedzial bardzo madre zdanie. Madre zdanie okreslam takie, ktore bazuje takze na logice polaczenia pewnych zjawisk. Nie na wierze w krasnoludki choc ich nie widzialam. Powiedziala, ze trzeba pamietac iz tak pelno teorii i roznorodnych odmian mysleniowych jest dowodem na to, ze prawda o nas jest kompleksowa. To nie jest 2 plus 2 to 4. Gdyby tak bylo, dawno bysmy to pewnie odkryli.
Nastepne pytania na temat potencjalu zamknietego, skoro jest to naturalna tendencja, czy mozna sie nauczyc otwartosci? Osobiscie chce wierzyc, ze mozna. Ale nachodzi nastepne pytanie, czy jest to mozliwosc nauki z powodu naturalnego potencjalu, jakiejs szczeliny, ktora pozwala wodzie znalezc ujscie I rozbic tame, czy dlatego, ze mozemy wyskrobac szczeline sami, wlasnymi paznokciami?
SLEPEMU OCZU NIE OTWORZYSZ - mowi jedno z madrych powiedzen. Tego przyslowia nie udalo mi sie jescze obalic :)))
niedziela, 12 października 2008
sobota, 4 października 2008
Przyciaganie niebieskie.
W mojej firmie jest osoba, ktora wykazuje wszelkie cechy alkoholika. Najpierw, widzisz ciagle inna butelke wina na biurku, z ktorej pewnie pociaga na przerwach i po pracy. Po drugie facet jest chudy niemilosiernie. Domyslac sie mozna, ze jego sniadanie, obiad I kolacja, to wlasnie alkohol. Po trzecie, czuc od niego ten alkohol. I czuc, ze nie za bardzo tez dba o swoja higiene. Wyobrazcie sobie, ze przez pare lat nikt mu nie zwracal tutaj uwagi. Irlandzka dobroc. Przymykanie oka. Ja wyznaje zasade, ze sa granice. Chyba jednak ktos sie ocknal, bo facet zniknal na pare tygodni. Wrocil "czysty"...tak wyglada przynajmniej w pracy. I obecnie zero butelek na biurku, zero przykrego zapachu, czy swadu alkoholu. Nie wiem, czy pije nadal. Moze sie dobrze ukrywa, co takze jest ogolnie znane w tejze chorobie. W koncu ciezko zerwac nalog, chyba ze ma sie do tego motywacje. Facet stracilby prace, wiec motywacja chyba byla.
Ale co chce dokladnie powiedziec, opowiadajac Wam o nim. A no, ze alkocholik ten zaprosil mnie na randke...
Przyciaganie ludzi z podobnymi problemami jest niebywale. Ja sama obserwuje pewne emocje, ktore automatycznie sie uruchamiaja kiedy rozpoznaje problem. W tym przypadku mialam niebywala okazje do tej obserwacji, poniewaz osoba byla poniekad “latwa” do przeczytania od pierwszej chwili.
Wiec swiadomie wylapalam bezgraniczne zrozumienie i bezpieczenstwo sytuacji. Poczulam sie jak w domu, powiedziawszy obrazowo. Wiedzialam gdzie lezy noz i po co akurat tam lezy. Wiedzialam gdzie sa schowane wartosciowe rzeczy i dlaczego akurat tam. I czuje takze wtedy jak moje zmysly sie wyostrzaja i to chyba widac w jakis sposob – jak pewnie u wiekszosci DDA czy alkoholikow, tylko nie zdaja sobie z tego sprawy – poniewaz on widac poczul sie tak przy mnie dobrze, ze szybko nawiazal kontakt. Choc malo z innymi rozmawia. I uwierzyl, ze ma szanse zapraszajac mnie na kawe.
Zrozumienie.... ktore czlowiek nie jest sam w sobie dac. Samotnosc.... ktora nagle podswiadomie wyczuwa wypelnienie z tej samej materii, od drugiej osoby.
Mialam ochote porozmawiac o tym z nim. Dolozyc swoja cegielke w pomocy innemu czlowiekowi. Ale wiedzialam takze, ze skoro od poczatku ma romantyczne emocje, prawdopodobnie zrozumie moje intencje pod ich dyktando. Wowczas sprawa bylaby skomplikowana. I na pewno z porazka dla niego. Dystans emocjonalny i dbanie o ten dystans jest bardzo wskazane w sytuacjach, gdzie czlowiek jest glodny cieplych emocji i moze latwo przekierowac ta potrzebe na wszystko co ja obiecuje. To ciezka robota, poniewaz ten dystans jest czesto znikajacym punktem. Jak w baysball-u. Czasami potrzeba ostrego odbicia, czasami cieplej rekawicy do ich zlapania z wysokosci, ktora moze Cie wgniesc w boisko. Wyczucie co akurat jest bardziej odpowiednie w tym momencie – to sztuka.
Wracajac do kolegi, narazie co czuje, iz moge zrobic, to obserwowac i wplatac w zwykla niby rozmowe nitki swiatla i madrych mysli. Nie za duzo rozmow, ale krotkich i tresciwych. Taki widze swoj wklad w budowaniu jego akurat spadochronu... A nie wiadomo... czasami jedna nic moze uratowac zycie.
Ale co chce dokladnie powiedziec, opowiadajac Wam o nim. A no, ze alkocholik ten zaprosil mnie na randke...
Przyciaganie ludzi z podobnymi problemami jest niebywale. Ja sama obserwuje pewne emocje, ktore automatycznie sie uruchamiaja kiedy rozpoznaje problem. W tym przypadku mialam niebywala okazje do tej obserwacji, poniewaz osoba byla poniekad “latwa” do przeczytania od pierwszej chwili.
Wiec swiadomie wylapalam bezgraniczne zrozumienie i bezpieczenstwo sytuacji. Poczulam sie jak w domu, powiedziawszy obrazowo. Wiedzialam gdzie lezy noz i po co akurat tam lezy. Wiedzialam gdzie sa schowane wartosciowe rzeczy i dlaczego akurat tam. I czuje takze wtedy jak moje zmysly sie wyostrzaja i to chyba widac w jakis sposob – jak pewnie u wiekszosci DDA czy alkoholikow, tylko nie zdaja sobie z tego sprawy – poniewaz on widac poczul sie tak przy mnie dobrze, ze szybko nawiazal kontakt. Choc malo z innymi rozmawia. I uwierzyl, ze ma szanse zapraszajac mnie na kawe.
Zrozumienie.... ktore czlowiek nie jest sam w sobie dac. Samotnosc.... ktora nagle podswiadomie wyczuwa wypelnienie z tej samej materii, od drugiej osoby.
Mialam ochote porozmawiac o tym z nim. Dolozyc swoja cegielke w pomocy innemu czlowiekowi. Ale wiedzialam takze, ze skoro od poczatku ma romantyczne emocje, prawdopodobnie zrozumie moje intencje pod ich dyktando. Wowczas sprawa bylaby skomplikowana. I na pewno z porazka dla niego. Dystans emocjonalny i dbanie o ten dystans jest bardzo wskazane w sytuacjach, gdzie czlowiek jest glodny cieplych emocji i moze latwo przekierowac ta potrzebe na wszystko co ja obiecuje. To ciezka robota, poniewaz ten dystans jest czesto znikajacym punktem. Jak w baysball-u. Czasami potrzeba ostrego odbicia, czasami cieplej rekawicy do ich zlapania z wysokosci, ktora moze Cie wgniesc w boisko. Wyczucie co akurat jest bardziej odpowiednie w tym momencie – to sztuka.
Wracajac do kolegi, narazie co czuje, iz moge zrobic, to obserwowac i wplatac w zwykla niby rozmowe nitki swiatla i madrych mysli. Nie za duzo rozmow, ale krotkich i tresciwych. Taki widze swoj wklad w budowaniu jego akurat spadochronu... A nie wiadomo... czasami jedna nic moze uratowac zycie.
Zapisalam w czerwonym notesie...
"Miłość oznacza wrażliwość na życie, na osoby, na przedmioty, wczuwanie się we wszystko i w każdego bez wykluczania kogokolwiek. Człowiek zaczyna wykluczać innych z własnego pola widzenia, gdy jego serce staje się nieczułe, gdy zaczyna zamykać drzwi przed innymi. Z chwilą gdy przychodzi znieczulica, wrażliwość zamiera."
de Mello
de Mello
środa, 1 października 2008
Ksiazka.
"Czytanie jest cwiczeniem umyslu pod warunkiem, ze sie go posiada” czytam w “Charakterach”.
Dalej; ” Czytanie ksiazek a szczegolnie madrych I odkrywczych, wymaga rozwinietej wyobrazni, dojrzalosci intelektualnej I uczuciowej”. Zgadnijcie jakie jest jedno z moich pytan, kiedy poznaje kogos nowego? :)
Spodobalo mi sie takze okreslenie gwaltu informacyjnego. “ (..)ludzie sa bombardowani informacja telewizyjna I internetowa.. I na tym rzecz polega, czlowiek ktory wczesniej panowal nad swa wlasna wiedza – wybierajac ksiazki dla siebie najciekawsze – teraz jest ofiara gwaltu informacyjnego (..)stajemy sie niewolnikami mediow I tracimy zdolosc samodzielnego myslenie.” Przypominaja mi sie tu roznego rodzaju schematy mysleniowe slyszane przez mnie czesto - nawet w tym samym szyku zdania I za posrednictwem tych samych slow - co w ogolnej, czesto powtarzanej informacji. Tak jakby Ci ludzie nigdy nie przemielili samodzielnie tematu przez wlasne zwoje mozgowe. Bardziej przemawia do mnie odpowiedz, NIE WIEM, BO NIE SPRAWDZILAM/EM INFORMACJI Z INNYCH ZRODEL. Ale wiadomo, pokora i odwaga w tej materii nie jest czestym zjawiskiem.
Znam tez jeden z moich schematow. Otaczajac sie ksiazkami, ktore mna poruszyly, przez sama ich pozniej obecnosc, i sekundowe spojrzenie na polki, czuje sie madrzejsza i wzbogacona wiedza. To jak spacer po kwiecistej lace. Dzialanie zewnetrznych stimuli. Plus prawdopodobnie dzialanie wynikajace z moich przekonan.
"Czytanie ksiazek, to najpiekniejsza zabawa, jaka sobie ludzkosc wymyslila."
Wislawa Szymborska
Bawmy sie wiec!
Dalej; ” Czytanie ksiazek a szczegolnie madrych I odkrywczych, wymaga rozwinietej wyobrazni, dojrzalosci intelektualnej I uczuciowej”. Zgadnijcie jakie jest jedno z moich pytan, kiedy poznaje kogos nowego? :)
Spodobalo mi sie takze okreslenie gwaltu informacyjnego. “ (..)ludzie sa bombardowani informacja telewizyjna I internetowa.. I na tym rzecz polega, czlowiek ktory wczesniej panowal nad swa wlasna wiedza – wybierajac ksiazki dla siebie najciekawsze – teraz jest ofiara gwaltu informacyjnego (..)stajemy sie niewolnikami mediow I tracimy zdolosc samodzielnego myslenie.” Przypominaja mi sie tu roznego rodzaju schematy mysleniowe slyszane przez mnie czesto - nawet w tym samym szyku zdania I za posrednictwem tych samych slow - co w ogolnej, czesto powtarzanej informacji. Tak jakby Ci ludzie nigdy nie przemielili samodzielnie tematu przez wlasne zwoje mozgowe. Bardziej przemawia do mnie odpowiedz, NIE WIEM, BO NIE SPRAWDZILAM/EM INFORMACJI Z INNYCH ZRODEL. Ale wiadomo, pokora i odwaga w tej materii nie jest czestym zjawiskiem.
Znam tez jeden z moich schematow. Otaczajac sie ksiazkami, ktore mna poruszyly, przez sama ich pozniej obecnosc, i sekundowe spojrzenie na polki, czuje sie madrzejsza i wzbogacona wiedza. To jak spacer po kwiecistej lace. Dzialanie zewnetrznych stimuli. Plus prawdopodobnie dzialanie wynikajace z moich przekonan.
"Czytanie ksiazek, to najpiekniejsza zabawa, jaka sobie ludzkosc wymyslila."
Wislawa Szymborska
Bawmy sie wiec!
poniedziałek, 29 września 2008
Ania Dabrowska...
...to kobita z ktora czuje, ze rozumialabym sie bez slow...
"Niewiele jest takich miejsc, gdzie dobrze czułam się.
Niewiele jest takich chwil, za dobrze wiem, że smutek mam we krwi...."
"Niewiele mam takich snów, co dobrze kończą się.
Każdego dnia więcej wiem, żałuję, że nie umiem wiedzieć mniej. .."
"Niewiele jest takich miejsc, gdzie dobrze czułam się.
Niewiele jest takich chwil, za dobrze wiem, że smutek mam we krwi...."
"Niewiele mam takich snów, co dobrze kończą się.
Każdego dnia więcej wiem, żałuję, że nie umiem wiedzieć mniej. .."
środa, 24 września 2008
Wrocilam.
Oj, dzialo sie, dzialo.
Przez caly miesiac klocki skladajace sie z materii problemow spadaly na moje barki jak w domino. Juz dawno nie mialam takich emocjonalnych zawirowan jak przez ten ostatni czas. Ale jak zwykle wiele sie nauczylam o sobie I innych. Tak wlasnie pragne traktowac zycie I ciezkie doly, w ktore zdarza mi sie wpadac.
Najpierw bylo postanowienie. Wyprowadzam sie z centrum. Mialam dosc ciasnoty, halasu i starego budownictwa, ktore rozprzestrzenialo sie za moim oknem. Potrzebowalam zieleni, przestrzeni I wlasnego miejsca na biurko, by moc nalezycie studiowac. Jak wiemy, srodowisko ma na nas wplyw. Bardzo madrze jest dbac o to, co nas otacza I o warunki w jakich zyjemy czy sie uczymy.
Decyzja zostala wiec podjeta. Zgadalam sie z kolezanka z pracy - polka - , ze razem szukamy dwupokojowego mieszkania, lub trzy pokojowego. Przy czym trzeci pokoj bylby na wynajem. Szukalismy ponad trzy tygodnie. Ciezko bylo. Dublin jest miastem starych kamienic, czesto nieodremontowanych od czasow wojny. Warunki nie sa zbyt przyjemne. Przewaznie lazienki sa w oplakanym stanie, okna nieszczelne, pomieszczenia ciasne. Wszystko to jezeli chce sie mieszkac blisko centrum. My akurat chcialysmy poza, jednakze I tak bylo ciezko znalezc cokolwiek na poziomie I blisko stacji, gdzie pociag szybko I sprawnie odwozi pasazerow. O autobusach I korkach nie bede tutaj wspominac. Pozostal tydzien do wyprowadzki ze starego miejsca I nadal nic nie mialysmy. Plus, w tamtym momencie padl mi komputer. Zostalam kompletnie odcieta od internetu, w ktorym szukalam mieszkania. Dobrze, ze w pracy mialam dostep do stron. Jednak kolejny wydatek byl jak sie patrzy. Bylam bardzo zestresowana. Mam dwa najwieksze strachy w zyciu. Brak dachu nad glowa – naplywaja do mnie wowczas emocje z dziecinstwa, typu nia mam domu I tylko most mi zostaje. Drugi strach – to brak pracy, z czasow kiedy bylo mi ciezko sie usamodzielnic I czulam sie jak w pulapce realiow. Postanowilam wowczas zmienic plany I poszukac pokoju. To jest latwiejsze do znalezienia. Kolezanka postawila pozostac na swoich “starych smieciach”.
Rzeczywiscie, pokoj znalazlam szybko I w miejscu gdzie bardzo chcialam mieszkac. Zielono, czysty kanalek blisko, gdzie codziennie mozna podpatrywac labedzia rodzine. Mam swoja lazienke I duzo miejsca. Bez problemu moglam wstawic biurko. Mieszkam tylko z jedna dziewczyna, okazalo sie z medycznego swiata. Wiec mamy o czym rozmawiac. Pierwotny strach zostal pozegnany. Ale w trakcie wynikl tez I drugi – praca.
W firmie, moj supervisor - z ktorym kompletnie ciezko jest dojsc do porozumienia - poszedl na skarge do mojego szefa. Oswiadczyl, iz odmowilam wykonania polecenia od niego. Polecenia jasnego nie bylo, poniewaz moj supervisor zawsze mruczy cos pod nosem I ciezko jest go zrozumiec. Poza tym przewaznie siedzi w swoim boksie I kultura powstania I wydania jasnego polecenia by czlowiek mogl zrozumiec, jest mu calkowicie obca. Wyjasnilam sytuacje szefowi I poprosilam o nalezyta I kulturalna komunikacje I przeprosiny. Wybuchla afera, szef zaczal jakby omijac temat, bronic supervisora przed przeprosinami. Stwierdzil, ze razem jestesmy winni, ze obserwuje tutaj scieranie sie osobowosci. Odebralam to jako obraze, bo wszystko mozna o mnie powiedziec, ale nie, ze dzialam na zasadzie scierania sie osobowsci, o ktorych co nieco wiem. Na pewno moge sie zgodzic na zderzanie sie zasad dobrego wychowania. Poza tym mialam swiadkow, ze nie odmowilam niczemu. Jednak swiadkowie nie chcieli sie mieszkac. Chcociaz maja z nim ciagle problemy. Co jeszcze bardziej mnie zdenerwowalo. Sprawa zakonczyla sie bez zadnego pozytywnego komunikatu. Nie doczekalam sie przeprosin. Taka jest kultura irlandzka. Zostawiamy problem, az sam ucichnie. Nie ma co oczekiwac iz to przyniesie nauke na przyszlosc. Pare dni nerwow I irytacji na tchorzostwo osob ze mna pracujacych, pozostawilo we mnie uczucie ciezaru. Mozliwe, ze jest to odbiciem zachowania mojej matki. Czyli biernosci, ucieczki, niereagowania by nie narobic sobie samemu problemow. Strasznie mnie to drazni. Nachodzily mnie wowczas rozne czarne mysli. A mam niezla wyobraznie.
Ale to byl dopiero poczatek. Praca jest praca, ale jezeli osoba z Twojego bliskiego kregu znajomych Cie zawodzi, ta emocja jest czyms wiecej niz tylko irytacja. To naprawde boli. A szczegolnie osobe, ktora nauczyla sie dawno temu nie wierzyc w ludzka zyczliwosc. W takich momentach uruchamia sie mechanizm z przeszlosci. Obserwuje to u siebie. Odczuwam w sobie glebokie przekonanie, ze najlepszym przyjacielem dla siebie jestem ja sama. I nikomu nie chce ufac. nikogo o nic prosic. Jednakze przywiazanie czy przyzwyczajenie I jakies oczekiwania, chcac nie chcac tworza sie same podczas czestych kontaktow z druga osoba.
Wiec jak to dalej wygladalo? A wiec po znalezniu miejsca do zycia, zaczelam sie pakowac. Byl tylko jedem problem. Jak przewiezc rzeczy. A mialam tego sporo. Same ksiazki zmiescily sie w (tylko!) siedmiu pudlach. Najpierw mial pomoc kolega, nie wyszlo. Potem poprosilam bliska kolezanke, ktora odpowiedziala, ze ma wizyte u kosmetyczki wiec nie wie czy mi pomoze, da mi znac pozniej. To wlasnie z ta kolezanka podrozowalam, plakalam jej na ramieniu, smialam sie z nia, wysluchiwalam o jej strachach. Zatkalo mnie na te slowa, ktore uslyszalam. Trzymala mnie w napieciu do ostatniego dnia. Pomogla w koncu, nie poszla do kosmetyczki. Przyjechala po mnie I moje rzeczy z laska wypisana na twarzy. Zimne CZESC zawislo na moich neuronach. Ale to nie byl koniec. Postanowilam to przemilczec. W koncu przyjechala. Ale za tydzien potrzebowalam przewiezc biurko I szafke na ksiazki. Kiedys wspominala, ze mi je przewiezie. Zadzwonilam do niej, ale ona odpowiedziala, czy nie moge zamowic dostawy do domu. Ja, ze bede musiala czekac z tydzien. Wiec zaczela wyliczas tysiace innych rozwiazan, bym zalatwila to sama. Nastepnie uslyszalam, ze ona najpierw sama musi sobie kupic biurko I posprzatac w domu, wiec nie wie czy bedzie miala czas w weekend. A na koncu wyslala sms-a, ze bedzie w centrum handlowym na spotkanku z kolezanka, ponad godzine jazdy ode mnie. Wowczas moge przyjechac tam I biurko wezmiemy. Dzieki za laske – pomyslalam. Drugi raz mnie zatkalo. I tym razem postawilam, ze to byl ostatni raz. I wiecie kto mi pomog? Osoba calkowicie obca, ktorej prawie na oczy na nie widzialam. Anioly staja jednak niespodziewanie na naszej drodze....
Cala sytuacja spowodowala we mnie poczucie winy. Wina ,ze w ogole prosze kolezanke o pomoc. Czulam sie ponizona, slaba. Zacisnely sie we mnie emocje I poczulam punkt w swojej psychice, ktory dobrze znam kiedy dotykam dna swoich emocji. Nigdy wiecej – mowie wtedy sobie.
Po fali obserwowanych przeze mnie impulsow, przyszly roznego rodzaju hipotezy I wnioski. Umiejetnosc proszenia o pomoc I umiejetnosc dawania. Czy to cos nam nie przypomina? Dlaczego tak ciezko jest przyznac sie do picia I po prosic o pomoc? Dlaczego ciezko jest przyznac sie, iz zle czuje sie ze zloscia, ktora zzera moje wnetrznosci I poprosic o pomoc? Ja mysle, by wszystko mialo swoj pozytywny I budujacy wymiar, dwie osoby biorace w tym udzial, musza byc wystarczajaco dojrzale by zrozumiec, jak delikatna sprawa moze byc cala ta wymiana.
Jak widze ta dojrzalosc? Podanie pomocnej reki, u osoby dojrzalej emocjonalnie to postawa NIE MA PROBLEMU, jezeli naprawde nie ma powaznych przeszkod. Budowanie spadochronu (pamietacie ta historie? http://pamietnik-dda.blogspot.com/2007/11/slodki-swiat-jest-zaklety-w-malych.html )To danie odczuc drugiej osobie, ze ciesze sie iz moge pomoc I nie ma potrzeby tysiac razy dziekowac. Wystarczy raz. JA jako CENTRUM zostaje zepchniete jak najdalej sie da. Wszyscy jestesmy egoistami w pewnym sensie, bo to co robimy jest nagradzane przyjemnymi emocjami I poczuciem, ze jestemy dobrymi ludzmi. Jednak mozna okreslic istnienie formy egoistycznej lub mniej egoistycznej. Na mysli mam przyklad z ostatnich wydarzen. No trudno, mam kosmetyczke. Ale moze cos wykombinowac. Przesunac, lub nawet wieczorem przewiezc. Ok, bede zmeczona. Trudno, ale kolezanka nie ma jak przewiezc rzeczy, denerwuje sie, bo nie ma nikogo innego. Po co ma placic za TAXI? Moj kolega jechal o polnocy 300km, by pomoc koledze przewiezc przyczepe, bo tylko on mial do tego samochod. A nastepnie wrocil nad ranem do pracy. Czy to nie jest przekroczenie swojej wygody I naciagniecie poczucia komfortu? Rozumiem, ze jak mam pogrzeb to nie moge w tym momencie jechac I cos zalatwic dla danej osoby. Ale posprzatac dom? Kosmetyczka? I jeszcze jakby byla to osoba obca. Widocznie pomylilam sie w ocenie. Jednak byla.
Po wszystkich tych wydarzeniach pojechalam na weekend do Polski. Jestem zmeczona psychicznie dzwiganiem wszystkiego naraz. Tak to juz u mnie jest. Stabilnie, spokojnie, malo adrenaliny. A jak juz sie zacznie dziac to za wszystkie czasy. Moje kolo toczy sie wolno. Tak jak lubie. By sie zatrzymac, by poobserwowac. Ale potem, jakby zaczelo staczac sie z Mont Everest-u z szybkoscia miazdzaca wszystko po drodze.
Pragne znowu zatrzasnac drzwi I zamknac sie w swoim swiecie. Musze namagazynowac energie. Ledwo zipie. Teraz proste czynnosci, prosta medytacja, samotna wizyta w swojej od lat krainie moich mysli i marzen. Bez niej nie moglabym utrzymac psychicznej rownowagi. Bez niej nie mialabym energii byc zyc w realiach.
Zasypiam....
Dobranoc.
Przez caly miesiac klocki skladajace sie z materii problemow spadaly na moje barki jak w domino. Juz dawno nie mialam takich emocjonalnych zawirowan jak przez ten ostatni czas. Ale jak zwykle wiele sie nauczylam o sobie I innych. Tak wlasnie pragne traktowac zycie I ciezkie doly, w ktore zdarza mi sie wpadac.
Najpierw bylo postanowienie. Wyprowadzam sie z centrum. Mialam dosc ciasnoty, halasu i starego budownictwa, ktore rozprzestrzenialo sie za moim oknem. Potrzebowalam zieleni, przestrzeni I wlasnego miejsca na biurko, by moc nalezycie studiowac. Jak wiemy, srodowisko ma na nas wplyw. Bardzo madrze jest dbac o to, co nas otacza I o warunki w jakich zyjemy czy sie uczymy.
Decyzja zostala wiec podjeta. Zgadalam sie z kolezanka z pracy - polka - , ze razem szukamy dwupokojowego mieszkania, lub trzy pokojowego. Przy czym trzeci pokoj bylby na wynajem. Szukalismy ponad trzy tygodnie. Ciezko bylo. Dublin jest miastem starych kamienic, czesto nieodremontowanych od czasow wojny. Warunki nie sa zbyt przyjemne. Przewaznie lazienki sa w oplakanym stanie, okna nieszczelne, pomieszczenia ciasne. Wszystko to jezeli chce sie mieszkac blisko centrum. My akurat chcialysmy poza, jednakze I tak bylo ciezko znalezc cokolwiek na poziomie I blisko stacji, gdzie pociag szybko I sprawnie odwozi pasazerow. O autobusach I korkach nie bede tutaj wspominac. Pozostal tydzien do wyprowadzki ze starego miejsca I nadal nic nie mialysmy. Plus, w tamtym momencie padl mi komputer. Zostalam kompletnie odcieta od internetu, w ktorym szukalam mieszkania. Dobrze, ze w pracy mialam dostep do stron. Jednak kolejny wydatek byl jak sie patrzy. Bylam bardzo zestresowana. Mam dwa najwieksze strachy w zyciu. Brak dachu nad glowa – naplywaja do mnie wowczas emocje z dziecinstwa, typu nia mam domu I tylko most mi zostaje. Drugi strach – to brak pracy, z czasow kiedy bylo mi ciezko sie usamodzielnic I czulam sie jak w pulapce realiow. Postanowilam wowczas zmienic plany I poszukac pokoju. To jest latwiejsze do znalezienia. Kolezanka postawila pozostac na swoich “starych smieciach”.
Rzeczywiscie, pokoj znalazlam szybko I w miejscu gdzie bardzo chcialam mieszkac. Zielono, czysty kanalek blisko, gdzie codziennie mozna podpatrywac labedzia rodzine. Mam swoja lazienke I duzo miejsca. Bez problemu moglam wstawic biurko. Mieszkam tylko z jedna dziewczyna, okazalo sie z medycznego swiata. Wiec mamy o czym rozmawiac. Pierwotny strach zostal pozegnany. Ale w trakcie wynikl tez I drugi – praca.
W firmie, moj supervisor - z ktorym kompletnie ciezko jest dojsc do porozumienia - poszedl na skarge do mojego szefa. Oswiadczyl, iz odmowilam wykonania polecenia od niego. Polecenia jasnego nie bylo, poniewaz moj supervisor zawsze mruczy cos pod nosem I ciezko jest go zrozumiec. Poza tym przewaznie siedzi w swoim boksie I kultura powstania I wydania jasnego polecenia by czlowiek mogl zrozumiec, jest mu calkowicie obca. Wyjasnilam sytuacje szefowi I poprosilam o nalezyta I kulturalna komunikacje I przeprosiny. Wybuchla afera, szef zaczal jakby omijac temat, bronic supervisora przed przeprosinami. Stwierdzil, ze razem jestesmy winni, ze obserwuje tutaj scieranie sie osobowosci. Odebralam to jako obraze, bo wszystko mozna o mnie powiedziec, ale nie, ze dzialam na zasadzie scierania sie osobowsci, o ktorych co nieco wiem. Na pewno moge sie zgodzic na zderzanie sie zasad dobrego wychowania. Poza tym mialam swiadkow, ze nie odmowilam niczemu. Jednak swiadkowie nie chcieli sie mieszkac. Chcociaz maja z nim ciagle problemy. Co jeszcze bardziej mnie zdenerwowalo. Sprawa zakonczyla sie bez zadnego pozytywnego komunikatu. Nie doczekalam sie przeprosin. Taka jest kultura irlandzka. Zostawiamy problem, az sam ucichnie. Nie ma co oczekiwac iz to przyniesie nauke na przyszlosc. Pare dni nerwow I irytacji na tchorzostwo osob ze mna pracujacych, pozostawilo we mnie uczucie ciezaru. Mozliwe, ze jest to odbiciem zachowania mojej matki. Czyli biernosci, ucieczki, niereagowania by nie narobic sobie samemu problemow. Strasznie mnie to drazni. Nachodzily mnie wowczas rozne czarne mysli. A mam niezla wyobraznie.
Ale to byl dopiero poczatek. Praca jest praca, ale jezeli osoba z Twojego bliskiego kregu znajomych Cie zawodzi, ta emocja jest czyms wiecej niz tylko irytacja. To naprawde boli. A szczegolnie osobe, ktora nauczyla sie dawno temu nie wierzyc w ludzka zyczliwosc. W takich momentach uruchamia sie mechanizm z przeszlosci. Obserwuje to u siebie. Odczuwam w sobie glebokie przekonanie, ze najlepszym przyjacielem dla siebie jestem ja sama. I nikomu nie chce ufac. nikogo o nic prosic. Jednakze przywiazanie czy przyzwyczajenie I jakies oczekiwania, chcac nie chcac tworza sie same podczas czestych kontaktow z druga osoba.
Wiec jak to dalej wygladalo? A wiec po znalezniu miejsca do zycia, zaczelam sie pakowac. Byl tylko jedem problem. Jak przewiezc rzeczy. A mialam tego sporo. Same ksiazki zmiescily sie w (tylko!) siedmiu pudlach. Najpierw mial pomoc kolega, nie wyszlo. Potem poprosilam bliska kolezanke, ktora odpowiedziala, ze ma wizyte u kosmetyczki wiec nie wie czy mi pomoze, da mi znac pozniej. To wlasnie z ta kolezanka podrozowalam, plakalam jej na ramieniu, smialam sie z nia, wysluchiwalam o jej strachach. Zatkalo mnie na te slowa, ktore uslyszalam. Trzymala mnie w napieciu do ostatniego dnia. Pomogla w koncu, nie poszla do kosmetyczki. Przyjechala po mnie I moje rzeczy z laska wypisana na twarzy. Zimne CZESC zawislo na moich neuronach. Ale to nie byl koniec. Postanowilam to przemilczec. W koncu przyjechala. Ale za tydzien potrzebowalam przewiezc biurko I szafke na ksiazki. Kiedys wspominala, ze mi je przewiezie. Zadzwonilam do niej, ale ona odpowiedziala, czy nie moge zamowic dostawy do domu. Ja, ze bede musiala czekac z tydzien. Wiec zaczela wyliczas tysiace innych rozwiazan, bym zalatwila to sama. Nastepnie uslyszalam, ze ona najpierw sama musi sobie kupic biurko I posprzatac w domu, wiec nie wie czy bedzie miala czas w weekend. A na koncu wyslala sms-a, ze bedzie w centrum handlowym na spotkanku z kolezanka, ponad godzine jazdy ode mnie. Wowczas moge przyjechac tam I biurko wezmiemy. Dzieki za laske – pomyslalam. Drugi raz mnie zatkalo. I tym razem postawilam, ze to byl ostatni raz. I wiecie kto mi pomog? Osoba calkowicie obca, ktorej prawie na oczy na nie widzialam. Anioly staja jednak niespodziewanie na naszej drodze....
Cala sytuacja spowodowala we mnie poczucie winy. Wina ,ze w ogole prosze kolezanke o pomoc. Czulam sie ponizona, slaba. Zacisnely sie we mnie emocje I poczulam punkt w swojej psychice, ktory dobrze znam kiedy dotykam dna swoich emocji. Nigdy wiecej – mowie wtedy sobie.
Po fali obserwowanych przeze mnie impulsow, przyszly roznego rodzaju hipotezy I wnioski. Umiejetnosc proszenia o pomoc I umiejetnosc dawania. Czy to cos nam nie przypomina? Dlaczego tak ciezko jest przyznac sie do picia I po prosic o pomoc? Dlaczego ciezko jest przyznac sie, iz zle czuje sie ze zloscia, ktora zzera moje wnetrznosci I poprosic o pomoc? Ja mysle, by wszystko mialo swoj pozytywny I budujacy wymiar, dwie osoby biorace w tym udzial, musza byc wystarczajaco dojrzale by zrozumiec, jak delikatna sprawa moze byc cala ta wymiana.
Jak widze ta dojrzalosc? Podanie pomocnej reki, u osoby dojrzalej emocjonalnie to postawa NIE MA PROBLEMU, jezeli naprawde nie ma powaznych przeszkod. Budowanie spadochronu (pamietacie ta historie? http://pamietnik-dda.blogspot.com/2007/11/slodki-swiat-jest-zaklety-w-malych.html )To danie odczuc drugiej osobie, ze ciesze sie iz moge pomoc I nie ma potrzeby tysiac razy dziekowac. Wystarczy raz. JA jako CENTRUM zostaje zepchniete jak najdalej sie da. Wszyscy jestesmy egoistami w pewnym sensie, bo to co robimy jest nagradzane przyjemnymi emocjami I poczuciem, ze jestemy dobrymi ludzmi. Jednak mozna okreslic istnienie formy egoistycznej lub mniej egoistycznej. Na mysli mam przyklad z ostatnich wydarzen. No trudno, mam kosmetyczke. Ale moze cos wykombinowac. Przesunac, lub nawet wieczorem przewiezc. Ok, bede zmeczona. Trudno, ale kolezanka nie ma jak przewiezc rzeczy, denerwuje sie, bo nie ma nikogo innego. Po co ma placic za TAXI? Moj kolega jechal o polnocy 300km, by pomoc koledze przewiezc przyczepe, bo tylko on mial do tego samochod. A nastepnie wrocil nad ranem do pracy. Czy to nie jest przekroczenie swojej wygody I naciagniecie poczucia komfortu? Rozumiem, ze jak mam pogrzeb to nie moge w tym momencie jechac I cos zalatwic dla danej osoby. Ale posprzatac dom? Kosmetyczka? I jeszcze jakby byla to osoba obca. Widocznie pomylilam sie w ocenie. Jednak byla.
Po wszystkich tych wydarzeniach pojechalam na weekend do Polski. Jestem zmeczona psychicznie dzwiganiem wszystkiego naraz. Tak to juz u mnie jest. Stabilnie, spokojnie, malo adrenaliny. A jak juz sie zacznie dziac to za wszystkie czasy. Moje kolo toczy sie wolno. Tak jak lubie. By sie zatrzymac, by poobserwowac. Ale potem, jakby zaczelo staczac sie z Mont Everest-u z szybkoscia miazdzaca wszystko po drodze.
Pragne znowu zatrzasnac drzwi I zamknac sie w swoim swiecie. Musze namagazynowac energie. Ledwo zipie. Teraz proste czynnosci, prosta medytacja, samotna wizyta w swojej od lat krainie moich mysli i marzen. Bez niej nie moglabym utrzymac psychicznej rownowagi. Bez niej nie mialabym energii byc zyc w realiach.
Zasypiam....
Dobranoc.
sobota, 13 września 2008
Zapisalam w czerwonym notesie...
"Alkohol, to odpowiedź. Jakie było pytanie?".
Mike Skinner "The Streets"
Mike Skinner "The Streets"
sobota, 23 sierpnia 2008
Rozmowy w toku - Mamo, nie pij.
Niestety nadal jestem odcieta od stalego kontaktu z wirtualnym swiatem, ale ostatnio, po skorzystaniu z uprzejmosci mojej wspollokatorki, oto co znalazlam. I pragne sie z Wami podzielic.
Jedno dziecko na trzy potrzebuje usilnie pomocy . Z tej trojki, dwoje dzieci, pomimo pewnych problemow, daje rade...
Uwolnienie od alkoholu wymaga motywacji. Samo chcenie czesto niewystarcza. Czesto potrzebny jest szok... ¨Matka po podaniu obiadu swojemu synowi - alkoholikowi powiedziala, Jedz synu, jednak po tym musisz isc i spakowac walizki.¨
C A G E.
Jedno dziecko na trzy potrzebuje usilnie pomocy . Z tej trojki, dwoje dzieci, pomimo pewnych problemow, daje rade...
Uwolnienie od alkoholu wymaga motywacji. Samo chcenie czesto niewystarcza. Czesto potrzebny jest szok... ¨Matka po podaniu obiadu swojemu synowi - alkoholikowi powiedziala, Jedz synu, jednak po tym musisz isc i spakowac walizki.¨
C A G E.
czwartek, 14 sierpnia 2008
Przepraszam za cisze w eterze.
Z powodu problemow technicznych ode mnie niezaleznych ( komp sie zepsul), jestem zmuszona zawiesic bloga do czasu rozwiazania problemu.
I will be back!
I will be back!
czwartek, 31 lipca 2008
Zapisalam w czerwonym notesie....
- Czym jest samotność?
- Samotność jest prawością. Samotność najpierw jest prawością, potem jest oczywistością. Jest naturalnym odsunięciem się od iluzji. Jest uświadomieniem sobie iluzji i naturalnym odrzuceniem każdej iluzji. Jest stanięciem oko w oko z czarną dziurą. Jest przerażeniem i wyzwoleniem od przerażenia. Jest tunelem do życia.
Nie zna smaku prawdziwego życia, kto przez tunel samotności się nie przeczołgał. Samotność najpierw jest tunelem do życia, potem jest całą bezgraniczną polaną życia.
Tylko to, co samotne, może prawdziwie istnieć, egzystować, być. Tylko to, co samotne, może być i być zarazem niesamotne. Tylko to, co absolutnie sieroce, może być i być zarazem absolutnie niesieroce, bo jest otwarte na wszystko, bo nie jest w żadnym klanie, rodzinnym uwięzione; jest lotne jak ptak, jest żywe, bo nie jest w żadnym grobowcu rodzinnym zakopane. To dom bez ścian, same okna, i wszystkie otwarte na oścież.
Tylko to, co samotne, a więc prawdziwe, a więc samowystarczalne, a więc nic dla siebie nie potrzebujące jest bezinteresowne, a więc promieniujące miłością, a więc prawdziwie społeczne. Człowiek samotny jest jak woda. Człowiek samotny jest wodą. Woda jest samotna i dlatego jest, i jest społeczna. Woda nie potrzebuje siebie pić i dlatego mogą pić ją wszyscy i wszystko. Człowiek samotny jest drzewem. Drzewo jest samotne i dlatego jest, i jest społeczne, gdziekolwiek jest: czy to w miejskim parku, czy to w wiejskim lesie, czy w otwartym polu, czy na brzegu rzeki, czy na skraju drogi, czy na szczytach górskich: wszędzie. Także oczywiście splecione korzeniami i gałęziami z drugim samotnym drzewem (ale gdzie, o bezimienne ojczematko absolutnych sierot, gdzie znaleźć drugie, prawdziwie samotne, prawdziwie wolne drzewo?).
To, co samotne, jest społeczne nawet w swoim znikaniu ze społeczności. Bo tylko to, co samotne, może zniknąć, może umrzeć i nikomu się przez to krzywda nie staje. Za tym, co samotne, wypłakiwać oczu nie potrzeba. A jeżeli ktoś wypłakuje oczy, jeżeli ktoś wylewa łzy, to wylewa je nad sobą. Bo nie jest człowiekiem samotnym. Jest człowiekiem osamotnionym, na osamotnienie siebie samego skazującym.
Edward Stachura "Fabula rasa"
- Samotność jest prawością. Samotność najpierw jest prawością, potem jest oczywistością. Jest naturalnym odsunięciem się od iluzji. Jest uświadomieniem sobie iluzji i naturalnym odrzuceniem każdej iluzji. Jest stanięciem oko w oko z czarną dziurą. Jest przerażeniem i wyzwoleniem od przerażenia. Jest tunelem do życia.
Nie zna smaku prawdziwego życia, kto przez tunel samotności się nie przeczołgał. Samotność najpierw jest tunelem do życia, potem jest całą bezgraniczną polaną życia.
Tylko to, co samotne, może prawdziwie istnieć, egzystować, być. Tylko to, co samotne, może być i być zarazem niesamotne. Tylko to, co absolutnie sieroce, może być i być zarazem absolutnie niesieroce, bo jest otwarte na wszystko, bo nie jest w żadnym klanie, rodzinnym uwięzione; jest lotne jak ptak, jest żywe, bo nie jest w żadnym grobowcu rodzinnym zakopane. To dom bez ścian, same okna, i wszystkie otwarte na oścież.
Tylko to, co samotne, a więc prawdziwe, a więc samowystarczalne, a więc nic dla siebie nie potrzebujące jest bezinteresowne, a więc promieniujące miłością, a więc prawdziwie społeczne. Człowiek samotny jest jak woda. Człowiek samotny jest wodą. Woda jest samotna i dlatego jest, i jest społeczna. Woda nie potrzebuje siebie pić i dlatego mogą pić ją wszyscy i wszystko. Człowiek samotny jest drzewem. Drzewo jest samotne i dlatego jest, i jest społeczne, gdziekolwiek jest: czy to w miejskim parku, czy to w wiejskim lesie, czy w otwartym polu, czy na brzegu rzeki, czy na skraju drogi, czy na szczytach górskich: wszędzie. Także oczywiście splecione korzeniami i gałęziami z drugim samotnym drzewem (ale gdzie, o bezimienne ojczematko absolutnych sierot, gdzie znaleźć drugie, prawdziwie samotne, prawdziwie wolne drzewo?).
To, co samotne, jest społeczne nawet w swoim znikaniu ze społeczności. Bo tylko to, co samotne, może zniknąć, może umrzeć i nikomu się przez to krzywda nie staje. Za tym, co samotne, wypłakiwać oczu nie potrzeba. A jeżeli ktoś wypłakuje oczy, jeżeli ktoś wylewa łzy, to wylewa je nad sobą. Bo nie jest człowiekiem samotnym. Jest człowiekiem osamotnionym, na osamotnienie siebie samego skazującym.
Edward Stachura "Fabula rasa"
sobota, 26 lipca 2008
Into my Arms...
"And I don't believe in the existence of angels
But looking at you I wonder if that's true
But if I did I would summon them together
And ask them to watch over you
To each burn a candle for you
To make bright and clear your path...."
Zapisalam w czerwonym notesie....
"Wojownik światła często robi rzeczy odbiegające od przeciętności.
Może tańczyć na ulicy, idąc rano do pracy.
Patrzeć nieznajomym prosto w oczy i mówić o miłości od pierwszego wejrzenia.
Bronić poglądów, które innym mogą wydawać się śmieszne.
Wojownik światła pozwala sobie na takie dziwactwa.
Nie lęka się opłakiwać starych smutków ani radować nowymi odkryciami.
Kiedy czuje, że nadeszła pora, porzuca wszystko i wyrusza na poszukiwanie przygód, o których marzył.
Kiedy odkrywa, że jest u kresu sił, bez poczucia winy porzuca walkę dla jednego czy dwóch szaleństw.
Wojownik nie trwoni czasu, by odgrywać role, które chcą mu narzucić inni."
Paulo Coelho
Może tańczyć na ulicy, idąc rano do pracy.
Patrzeć nieznajomym prosto w oczy i mówić o miłości od pierwszego wejrzenia.
Bronić poglądów, które innym mogą wydawać się śmieszne.
Wojownik światła pozwala sobie na takie dziwactwa.
Nie lęka się opłakiwać starych smutków ani radować nowymi odkryciami.
Kiedy czuje, że nadeszła pora, porzuca wszystko i wyrusza na poszukiwanie przygód, o których marzył.
Kiedy odkrywa, że jest u kresu sił, bez poczucia winy porzuca walkę dla jednego czy dwóch szaleństw.
Wojownik nie trwoni czasu, by odgrywać role, które chcą mu narzucić inni."
Paulo Coelho
środa, 23 lipca 2008
Klasyczne cechy DDA i 12 krokow - dywagacje.
Kiedy tak chodze sobie po portalach dla DDA, w wiekszosci chociaz raz pojawiaja sie typowe cechy DDA lub wyszczegolnione tzw. 12 krokow. Musze sie tu do czegosc przyznac, to wlasnie one najbardziej mnie zwiodly, kiedy poszukiwalam odpowiedzi, co sie ze mna dzieje.
Pamietam to jak dzis - i pewnie juz o tym kiedys wspominalam - pierwszy raz z nazwanym problemem spotkalam sie w ...Empiku. Przechodzilam akurat obok polek i moj wzrok bezwiednie spoczal na ksiazce o Doroslych Dzieciach Alkoholikow. Przykulo to moja uwage, wzielam ksiazke do reki i zaczelam przegladac punkty. Cos mi pod czacha zaczelo switac, ale widac nie zaswitalo wystarczajaco by mnie oswiecic. Po przeczytaniu cech, odlozylam ksiazke na polke. W wiekszosci nie widze siebie, nie widze tych emocji, ktore tam opisuja. Wiec to nie jest moj problem - pomyslalam. A przyszlosc przyniosla cos zupelnie innego.
Teraz moge powiedziec, ze gdziekolwiek wkrocze na temat Doroslych Dzieciakow, znajduje punkty kopiowane w portalach na calym swiecie. A pochodza one z Nowego Jorku, gdzie DDA zostalo okreslone przez Tonego A. i grupy zwanej Alateens, w roku 1978. I tak czytamy,
Dorosłe dzieci alkoholików:
mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów do końca,
kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę,
osądzają siebie bezlitośnie,
mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą,
traktują siebie bardzo poważnie,
mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów i okazywaniem uczuć,
przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu,
bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania,
myślą, że różnią się od wszystkich,
są nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne,
są lojalne, nawet gdy druga strona na to nie zasługuje, są impulsywne,
czują się winne, stając w obronie własnych potrzeb, i często ustępują innym,
boją się ludzi, zwłaszcza przedstawicieli wszelkiego rodzaju władzy i zwierzchników,
boją się cudzego gniewu i awantur,
lubią zachowywać się jak ofiary,
bardzo boją się porzucenia i utraty,
łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów
(na podstawie nieoficjalnej strony DDA: www.dda.w.interia.pl)
International portal;
Adult Children:
...guess at what normal is.
...have difficulty in following a project through from beginning to end.
...lie when it would be just as easy to tell the truth.
...judge themselves without mercy.
...have difficulty having fun.
...take themselves very seriously.
...have difficulty with intimate relationships.
...overreact to changes over which they have no control.
...constantly seek approval and affirmation.
...feel that they are different from other people.
...are either super responsible or super irresponsible.
...are extremely loyal, even in the face of evidence that loyalty is undeserved.
...tend to lock themselves into a course of action without giving serious consideration to alternative behaviors or possible consequences. This impulsivity leads to confusion, self loathing, and loss of control of their environment. As a result, they spend tremendous amounts of time cleaning up the mess.
Oczywiscie rozumiem, ze jest to bardzo ogolny zarys, opisany w skrocie by oddac podstawowy opis tego problemu. Ale czy zauwazyliscie, ze w tych punktach jest tylko jedna strona tego problemu, a ta strona ukazana jest troche jak na moj gust tendencyjnie. Mam na mysli, cechy, ktore w spoleczenstwie sa odbierane jako wady, slabosci, ktore jakby sa ujma w osobowosci. A gdzie pozytywy?
Osobiscie dawno odkrylam, ze problem DDA to przede wszystkim ekstrema. Zreszta tak mozemy okreslic wiekszosc chorob duszy i umyslu. Utrata balansu energii. Poniewaz nigdy nie przyjmuje czegos za pewnik kiedy cos czytam i lubie sie wglebiac (co pewnie spowoduje, ze kiedys zwariuje), tym bardziej irytuja mnie te punkty. Wybaczcie, dla mnie jest to ewidentna jedna strona medalu. I taki DDA - jak ja kilka lat temu - przypadkiem siega po cos, co podswiadomie wyczuwa i zaraz to odrzuca przy pierwszej sposobnosci. Poza tym, po tych punktach odrazu odczulam, jak DDA jest przekrecony w porownaniu do stabilnosci spolecznych mysli i emocji. Oraz pesymizm, ze to jedna wielka tragedia.
Nie zrozumcie mnie zle, to co sie dzialo w czasie dziecinstwa, to byl koszmar, trauma, martwota emocjonalna. Ale chce takze sie dowiedziec co moge znalezc w tym pozytywnego. Bo wyobrazcie sobie, ze mozna. Pisalam juz kiedys, tylko na gownie rosna kwiatki. A w Charakterach przeczytalam swietne zdanie od psycholog, " gdybym miala pozar w domu, to przy wyborze, wybralabym straz pozarna zlozonych tylko z DDA". Powtarzam, cos nam odebrano, ale takze cos w zamian dostalismy. Od nas zalezy jak to uzyjemy.
Narazie chce przypisac te punkty do mojej osoby, co czesto robie w autoanalizie, jako przyklad drugiego bieguna DDA. I tak;
= mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów do końca - wprost przeciwnie, czolg mnie nie powstrzyma jak mam jakis zamiar (ekstrema)
-kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę - wprost przeciwnie, mowie co mysle (asertywnie, nie mylic chamsko) kiedy rownie dobrze moglabym sobie odpuscic by nie robic przykrosci czy wszczynac dyskusji,
osądzają siebie bezlitośnie - oj rozgrzeszam siebie bezlitosnie takze. Tutaj normal.
-mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą - zero trudnosci. jak sie rozbawie to ciezko mnie utrzymac w miesjcu (ekstrema)
-traktują siebie bardzo poważnie - najwiekszy dystans swiata jest chyba w moim posiadaniu, jezeli chodzi o moje osobiste cechy osobowosci, kim jestem i w co wierze. Powaznie taktuje wiedze, autorytety i to, ze niebo nie spada mi na glowe.
-mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów i okazywaniem uczuć - i tu pierwszy czlon, strzal w dziesiatke. Drugi, okazywanie uczuc negatywnych wychodzilo mi zupelnie niezle, tylko z pozytywnymi byl problem.
-przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu - bzdura. dzieki niezlemu treningowi ojcowskiemu, potrafie niezle sie przystosowywac i nie boje sie zmian. Choc nie powiem, lubie spokoj. Ale jak zycie poddaje cos innego....i will deal with that.
-bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania - pewnie tak bylo jak bylam dzieckiem. w koncu po to sie buntowalam, uznanie lub zauwazenie. Ale w koncu tego nie dostalam i zaczelam siegac wewnatrz siebie. Teraz nawet uznanie potrafi mnie speszyc, jako ze, nie jestem do tego przyzwyczajona. Wiec czy jest, czy go nie ma... bez roznicy. Slowo bezustannie i uznanie wywoluje we mnie sprzeciw. Moze, po prostu nie porafie go przyjac?
-myślą, że różnią się od wszystkich - drugi strzal w dziesiatke ( na 16 punktow? ) Ale przypatrzmy sie blizej, oczywiscie, ze sie roznia!!! Schizofrenik tez sie rozni itd.
-są nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne - w koncu ukazanie ekstremow, ale dlaczego tylko w jednym punkcie?
-są lojalne, nawet gdy druga strona na to nie zasługuje, są impulsywne - o tak, bardzo lojalne, ale...do czasu. albo jak komus uda sie wybudowac ta lojalnosc. Zawiedzony DDA jak ja nigdy nie zaufa ponownie, a na pewno jak ktos nie zasluguje na lojalnosc jej nie dostanie. Slepa nie jestem, trening obserwacji takze otrzymalam. A impulsywnosc? Zdarza sie. Ale co Wlosi moga powiedziec? :)
-czują się winne, stając w obronie własnych potrzeb, i często ustępują innym - oj, kurcze. Nigdy nie czulam sie winna, wprost przeciwnie, to swiat byl winny (ekstrema), nigdy nie ustepuje jezeli wiem o czym mowie, lub czuje, ze ktos przekracza moja granice ( pewnie tez sa ekstremalne, tylko nie wiem o tym jeszcze )
-boją się ludzi, zwłaszcza przedstawicieli wszelkiego rodzaju władzy i zwierzchników - zero strachu do ludzi, czyli czeste problemy plus zero strachu do zwierzchnikow, czyli jeszcze wieksze problemy (ekstrema)
-boją się cudzego gniewu i awantur - zero strachu do gniewu czy awantur ( ekstrema)
-lubią zachowywać się jak ofiary - lubie sie zachowywac jak wielki bohater (ekstrema)
-bardzo boją się porzucenia i utraty - trzeci celny strzal. Dlaego rzadko sie angazuje.
-łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów = kompletnie zero uzaleznien. Moj brat takze, on w tym typowy ekstrema, zero niczego, tylko zdrowe rzeczy. To sie tyczy destrukcyjnych DDA, czyli drugi biegun. Co do partnerow, raz sie zdarzyl zwiazek z DDA, raz na paru innych tzw. normalnych.
No i jak to wyglada? Nie dziwi mnie wcale, ze nie zalapalam wowczas, kiedy cos, ktos lub po prostu tendencja zapisana we mnie pociagnela moj wzrok do ksiazki.
Z obserwacji siebie i mojego zycia widzialam wszystko zupelnie na drugim biegunie. Nie domyslilam sie, ze to takze jest DDA. Choroba biegunow, esktrema, biel - czern.
Bardzo ciekawy, dokladny opis cech DDA znalazlam na tej stronie,
http://www.dda.ite.pl/index.php?autodiagnozadda
A najbardziej co mnie ucieszylo byly slowa, "Zapoznanie się z tą listą może pomóc w określeniu swoich cech. Niektórzy uważają, że wszystko co ich dotyczy jest "dysfunkcyjne". Może warto jednak dokonać rozróżnienia na te cechy, które mogą być "obciążeniem" oraz na te, które mogą pomagać, być korzystne."
Ktos zauwazyl cos pozytywnego w problemie DDA!!!! Aby to na pewno Polska???? :))
Uwazam za rzecz bardzo potrzebna zauwazenie dwoch stron medalu we wszystkim. Kazda tendencja wybija nas z balansu i miesza w psychice. Wiem, ciezkie do zrobienia. Ale uwazam, ze otwartosc umyslu na wszelkie aspekty jest rzecza, ktora ratuje nasz umysl od utraty zdrowia emocjonalnego. ( o tym wiecej w krotce)
A teraz chce sie czepnac 12 krokow. Dzis mam czepialski dzien :)
12 KROKÓW DOROSŁYCH DZIECI
Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec skutków uzależnienia - że przestaliśmy kierować własnym życiem.
Uwierzyliśmy, że Siła większa od nas samych może poskładać nas w całość.
Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek pojmujemy Boga.
Dokonaliśmy gruntownego i odważnego obrachunku moralnego.
Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
Staliśmy się całkowicie gotowi do współdziałania z Bogiem, w wyzbyciu się szkodliwych i nieskutecznych zachowań.
Zwróciliśmy się do Boga w pokorze, aby usunął nasze braki
Sporządziliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, na bieżąco przyznając się do popełnionych błędów.
Poprzez modlitwę i medytację dążyliśmy do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek pojmujemy Boga, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia.
Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków staraliśmy się nieść to posłanie innym potrzebującym i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
Teraz pyanie, co tutaj zauwazamy? Poniewaz, jezeli zdarzyliscie mnie choc troche poznac, nurtuja mnie pytanie, skad jestemy, czy jest Bog, dlaczego? dlaczego? dlaczego? Narazie doszlam do pewnych logicznych wnioskow i pewne rzeczy najwyrazniej budza sprzeciw mojego rozumu. Poza tym mysle o ludziach, ktorzy takze maja rozne spojrzenie na swiat.
A wiec, kto zgadnie co moze tu czlowieka irytowac? A na pewno racjonalna Izabell. Aha!!!! "Powierzam Bogu, przyznaje, ze ja nic nie moge, tylko sila wyzsza, prosimy Boga by usunal nasze braki itd - tak, to nie ja moge, nie ja jestem odpowiedzialna, to nie we mnie jest wszystko, zrodlo, ktore musze tylko obudzic,. To nie ja jestem slaba, to Bog nie daje mi sily po prostu a teraz prosze by dal. Kiedys ktos mi powiedzial, "opieranie sie na Bogu jest zrzeczeniem sie odpowiedzialnosci za swoje zycie. "
12 krokow jest bardzo popularne, ale co zrobic z ludzmi - ateistami, agnostykami? 12 krokow jest bardzo katolickimi krokami. Co jest ok dla niektorych, dla innych - nie. Poza tym opiera sie na przeswiadczeniu psychologicznym, ze to w co wierzymy staje sie. To jak z efektem PLACEBO. Dwie tabletki, jedna prawdziwa, druga falszywa, ale uczestnicy mysla, ze prawdziwa. I okazuje sie, ze sama wiara w jej prawdziwosc powoduje ustapienie objawow, np. bolu glowy. Mozna powiedziec, skoro to dziala, to po co myslec, wglebiac sie,dyskutowac o jakis stwierdzeniach, ze to katolickie czy nie, czy to ja czy Bog. Ano zalezy, czy szukamy jak jest naprawde, czy lubimy prawde, czy chodzi by pomoc jakimikolwiek sposobami, nawet jak jest to manipulacja, uluda, klamstwo itd. Tutaj znowu konflikt psychologiczno - duchowy.
Wracajac do tematu, chce wyrazic zdanie iz wszystko co zostalo odkryte na temat chocby DDA nie zmienilo sie od czasu piewszych spotkan w Nowym Jorku. Czasy sie zmieniaja, ale te cechy, punkty, 12 krokow jest nadal czesto uzywane w wielu osrodkach. Co jest ok, jezeli ma o ukazac tradycje rozwoju tego zjawiska. Ale jezeli nie, meczy mnie jednostronnosc drogi, to, ze ja w sumie nie moglabym tam nic znalezc dla siebie, jak i pewnie wielu podobnych do mnie ludzi. Kiedys moj kolega powiedzial, ze psychoterapia czesto sama wpada w pulapke tendencji, psychoterapeuci uzywaja narzedzia, oczywiscie odkryte przez innych i oni sami nie zatrzymuja sie i nie zastanawiaja, czyli jednym slowem, sa narzedzia ale rzemieslnik mysli, ze mlotkiem sie tylko wbija i tylko to mozna z nim zrobic, bo po to go wymyslili. I kiedy z Wami rozmawiam, czasami jak przysylacie mi historie pt. Przychodzi baba do psychologa (lub chlop:)), i reakcje ludzi tam siedzacych, ich narzedzia kompletnie nie-elastyczne w ich glowach (a kazdy czlowiek ma swoja droge dojscia do zrodla), to fakt, punkt na temat braku dystansu zaczyna odzwierciedlac rzeczywistosc. No szlag mnie trafia.
Na dzis koniec moich wywodow. Jak ujac krotko to co chce przekazac?
Wszystko to ma nam jakos pomoc. Ale nic nie zastapi sluchania siebie przede wszystkim, zadawania pytan i znalezienie swojej drogi do balansu.
Drugi wniosek...czasami nawet moj swiat mnie wkurza.
Pozdrawiam wszystkich :)
Pamietam to jak dzis - i pewnie juz o tym kiedys wspominalam - pierwszy raz z nazwanym problemem spotkalam sie w ...Empiku. Przechodzilam akurat obok polek i moj wzrok bezwiednie spoczal na ksiazce o Doroslych Dzieciach Alkoholikow. Przykulo to moja uwage, wzielam ksiazke do reki i zaczelam przegladac punkty. Cos mi pod czacha zaczelo switac, ale widac nie zaswitalo wystarczajaco by mnie oswiecic. Po przeczytaniu cech, odlozylam ksiazke na polke. W wiekszosci nie widze siebie, nie widze tych emocji, ktore tam opisuja. Wiec to nie jest moj problem - pomyslalam. A przyszlosc przyniosla cos zupelnie innego.
Teraz moge powiedziec, ze gdziekolwiek wkrocze na temat Doroslych Dzieciakow, znajduje punkty kopiowane w portalach na calym swiecie. A pochodza one z Nowego Jorku, gdzie DDA zostalo okreslone przez Tonego A. i grupy zwanej Alateens, w roku 1978. I tak czytamy,
Dorosłe dzieci alkoholików:
mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów do końca,
kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę,
osądzają siebie bezlitośnie,
mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą,
traktują siebie bardzo poważnie,
mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów i okazywaniem uczuć,
przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu,
bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania,
myślą, że różnią się od wszystkich,
są nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne,
są lojalne, nawet gdy druga strona na to nie zasługuje, są impulsywne,
czują się winne, stając w obronie własnych potrzeb, i często ustępują innym,
boją się ludzi, zwłaszcza przedstawicieli wszelkiego rodzaju władzy i zwierzchników,
boją się cudzego gniewu i awantur,
lubią zachowywać się jak ofiary,
bardzo boją się porzucenia i utraty,
łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów
(na podstawie nieoficjalnej strony DDA: www.dda.w.interia.pl)
International portal;
Adult Children:
...guess at what normal is.
...have difficulty in following a project through from beginning to end.
...lie when it would be just as easy to tell the truth.
...judge themselves without mercy.
...have difficulty having fun.
...take themselves very seriously.
...have difficulty with intimate relationships.
...overreact to changes over which they have no control.
...constantly seek approval and affirmation.
...feel that they are different from other people.
...are either super responsible or super irresponsible.
...are extremely loyal, even in the face of evidence that loyalty is undeserved.
...tend to lock themselves into a course of action without giving serious consideration to alternative behaviors or possible consequences. This impulsivity leads to confusion, self loathing, and loss of control of their environment. As a result, they spend tremendous amounts of time cleaning up the mess.
Oczywiscie rozumiem, ze jest to bardzo ogolny zarys, opisany w skrocie by oddac podstawowy opis tego problemu. Ale czy zauwazyliscie, ze w tych punktach jest tylko jedna strona tego problemu, a ta strona ukazana jest troche jak na moj gust tendencyjnie. Mam na mysli, cechy, ktore w spoleczenstwie sa odbierane jako wady, slabosci, ktore jakby sa ujma w osobowosci. A gdzie pozytywy?
Osobiscie dawno odkrylam, ze problem DDA to przede wszystkim ekstrema. Zreszta tak mozemy okreslic wiekszosc chorob duszy i umyslu. Utrata balansu energii. Poniewaz nigdy nie przyjmuje czegos za pewnik kiedy cos czytam i lubie sie wglebiac (co pewnie spowoduje, ze kiedys zwariuje), tym bardziej irytuja mnie te punkty. Wybaczcie, dla mnie jest to ewidentna jedna strona medalu. I taki DDA - jak ja kilka lat temu - przypadkiem siega po cos, co podswiadomie wyczuwa i zaraz to odrzuca przy pierwszej sposobnosci. Poza tym, po tych punktach odrazu odczulam, jak DDA jest przekrecony w porownaniu do stabilnosci spolecznych mysli i emocji. Oraz pesymizm, ze to jedna wielka tragedia.
Nie zrozumcie mnie zle, to co sie dzialo w czasie dziecinstwa, to byl koszmar, trauma, martwota emocjonalna. Ale chce takze sie dowiedziec co moge znalezc w tym pozytywnego. Bo wyobrazcie sobie, ze mozna. Pisalam juz kiedys, tylko na gownie rosna kwiatki. A w Charakterach przeczytalam swietne zdanie od psycholog, " gdybym miala pozar w domu, to przy wyborze, wybralabym straz pozarna zlozonych tylko z DDA". Powtarzam, cos nam odebrano, ale takze cos w zamian dostalismy. Od nas zalezy jak to uzyjemy.
Narazie chce przypisac te punkty do mojej osoby, co czesto robie w autoanalizie, jako przyklad drugiego bieguna DDA. I tak;
= mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów do końca - wprost przeciwnie, czolg mnie nie powstrzyma jak mam jakis zamiar (ekstrema)
-kłamią, gdy równie dobrze mogłyby powiedzieć prawdę - wprost przeciwnie, mowie co mysle (asertywnie, nie mylic chamsko) kiedy rownie dobrze moglabym sobie odpuscic by nie robic przykrosci czy wszczynac dyskusji,
osądzają siebie bezlitośnie - oj rozgrzeszam siebie bezlitosnie takze. Tutaj normal.
-mają kłopoty z przeżywaniem radości i z zabawą - zero trudnosci. jak sie rozbawie to ciezko mnie utrzymac w miesjcu (ekstrema)
-traktują siebie bardzo poważnie - najwiekszy dystans swiata jest chyba w moim posiadaniu, jezeli chodzi o moje osobiste cechy osobowosci, kim jestem i w co wierze. Powaznie taktuje wiedze, autorytety i to, ze niebo nie spada mi na glowe.
-mają trudności z nawiązywaniem bliskich kontaktów i okazywaniem uczuć - i tu pierwszy czlon, strzal w dziesiatke. Drugi, okazywanie uczuc negatywnych wychodzilo mi zupelnie niezle, tylko z pozytywnymi byl problem.
-przesadnie reagują na zmiany, na które nie mają wpływu - bzdura. dzieki niezlemu treningowi ojcowskiemu, potrafie niezle sie przystosowywac i nie boje sie zmian. Choc nie powiem, lubie spokoj. Ale jak zycie poddaje cos innego....i will deal with that.
-bezustannie poszukują potwierdzenia i uznania - pewnie tak bylo jak bylam dzieckiem. w koncu po to sie buntowalam, uznanie lub zauwazenie. Ale w koncu tego nie dostalam i zaczelam siegac wewnatrz siebie. Teraz nawet uznanie potrafi mnie speszyc, jako ze, nie jestem do tego przyzwyczajona. Wiec czy jest, czy go nie ma... bez roznicy. Slowo bezustannie i uznanie wywoluje we mnie sprzeciw. Moze, po prostu nie porafie go przyjac?
-myślą, że różnią się od wszystkich - drugi strzal w dziesiatke ( na 16 punktow? ) Ale przypatrzmy sie blizej, oczywiscie, ze sie roznia!!! Schizofrenik tez sie rozni itd.
-są nadmiernie odpowiedzialne albo całkowicie nieodpowiedzialne - w koncu ukazanie ekstremow, ale dlaczego tylko w jednym punkcie?
-są lojalne, nawet gdy druga strona na to nie zasługuje, są impulsywne - o tak, bardzo lojalne, ale...do czasu. albo jak komus uda sie wybudowac ta lojalnosc. Zawiedzony DDA jak ja nigdy nie zaufa ponownie, a na pewno jak ktos nie zasluguje na lojalnosc jej nie dostanie. Slepa nie jestem, trening obserwacji takze otrzymalam. A impulsywnosc? Zdarza sie. Ale co Wlosi moga powiedziec? :)
-czują się winne, stając w obronie własnych potrzeb, i często ustępują innym - oj, kurcze. Nigdy nie czulam sie winna, wprost przeciwnie, to swiat byl winny (ekstrema), nigdy nie ustepuje jezeli wiem o czym mowie, lub czuje, ze ktos przekracza moja granice ( pewnie tez sa ekstremalne, tylko nie wiem o tym jeszcze )
-boją się ludzi, zwłaszcza przedstawicieli wszelkiego rodzaju władzy i zwierzchników - zero strachu do ludzi, czyli czeste problemy plus zero strachu do zwierzchnikow, czyli jeszcze wieksze problemy (ekstrema)
-boją się cudzego gniewu i awantur - zero strachu do gniewu czy awantur ( ekstrema)
-lubią zachowywać się jak ofiary - lubie sie zachowywac jak wielki bohater (ekstrema)
-bardzo boją się porzucenia i utraty - trzeci celny strzal. Dlaego rzadko sie angazuje.
-łatwo popadają w uzależnienia albo znajdują uzależnionych partnerów = kompletnie zero uzaleznien. Moj brat takze, on w tym typowy ekstrema, zero niczego, tylko zdrowe rzeczy. To sie tyczy destrukcyjnych DDA, czyli drugi biegun. Co do partnerow, raz sie zdarzyl zwiazek z DDA, raz na paru innych tzw. normalnych.
No i jak to wyglada? Nie dziwi mnie wcale, ze nie zalapalam wowczas, kiedy cos, ktos lub po prostu tendencja zapisana we mnie pociagnela moj wzrok do ksiazki.
Z obserwacji siebie i mojego zycia widzialam wszystko zupelnie na drugim biegunie. Nie domyslilam sie, ze to takze jest DDA. Choroba biegunow, esktrema, biel - czern.
Bardzo ciekawy, dokladny opis cech DDA znalazlam na tej stronie,
http://www.dda.ite.pl/index.php?autodiagnozadda
A najbardziej co mnie ucieszylo byly slowa, "Zapoznanie się z tą listą może pomóc w określeniu swoich cech. Niektórzy uważają, że wszystko co ich dotyczy jest "dysfunkcyjne". Może warto jednak dokonać rozróżnienia na te cechy, które mogą być "obciążeniem" oraz na te, które mogą pomagać, być korzystne."
Ktos zauwazyl cos pozytywnego w problemie DDA!!!! Aby to na pewno Polska???? :))
Uwazam za rzecz bardzo potrzebna zauwazenie dwoch stron medalu we wszystkim. Kazda tendencja wybija nas z balansu i miesza w psychice. Wiem, ciezkie do zrobienia. Ale uwazam, ze otwartosc umyslu na wszelkie aspekty jest rzecza, ktora ratuje nasz umysl od utraty zdrowia emocjonalnego. ( o tym wiecej w krotce)
A teraz chce sie czepnac 12 krokow. Dzis mam czepialski dzien :)
12 KROKÓW DOROSŁYCH DZIECI
Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec skutków uzależnienia - że przestaliśmy kierować własnym życiem.
Uwierzyliśmy, że Siła większa od nas samych może poskładać nas w całość.
Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek pojmujemy Boga.
Dokonaliśmy gruntownego i odważnego obrachunku moralnego.
Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
Staliśmy się całkowicie gotowi do współdziałania z Bogiem, w wyzbyciu się szkodliwych i nieskutecznych zachowań.
Zwróciliśmy się do Boga w pokorze, aby usunął nasze braki
Sporządziliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, na bieżąco przyznając się do popełnionych błędów.
Poprzez modlitwę i medytację dążyliśmy do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek pojmujemy Boga, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia.
Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków staraliśmy się nieść to posłanie innym potrzebującym i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
Teraz pyanie, co tutaj zauwazamy? Poniewaz, jezeli zdarzyliscie mnie choc troche poznac, nurtuja mnie pytanie, skad jestemy, czy jest Bog, dlaczego? dlaczego? dlaczego? Narazie doszlam do pewnych logicznych wnioskow i pewne rzeczy najwyrazniej budza sprzeciw mojego rozumu. Poza tym mysle o ludziach, ktorzy takze maja rozne spojrzenie na swiat.
A wiec, kto zgadnie co moze tu czlowieka irytowac? A na pewno racjonalna Izabell. Aha!!!! "Powierzam Bogu, przyznaje, ze ja nic nie moge, tylko sila wyzsza, prosimy Boga by usunal nasze braki itd - tak, to nie ja moge, nie ja jestem odpowiedzialna, to nie we mnie jest wszystko, zrodlo, ktore musze tylko obudzic,. To nie ja jestem slaba, to Bog nie daje mi sily po prostu a teraz prosze by dal. Kiedys ktos mi powiedzial, "opieranie sie na Bogu jest zrzeczeniem sie odpowiedzialnosci za swoje zycie. "
12 krokow jest bardzo popularne, ale co zrobic z ludzmi - ateistami, agnostykami? 12 krokow jest bardzo katolickimi krokami. Co jest ok dla niektorych, dla innych - nie. Poza tym opiera sie na przeswiadczeniu psychologicznym, ze to w co wierzymy staje sie. To jak z efektem PLACEBO. Dwie tabletki, jedna prawdziwa, druga falszywa, ale uczestnicy mysla, ze prawdziwa. I okazuje sie, ze sama wiara w jej prawdziwosc powoduje ustapienie objawow, np. bolu glowy. Mozna powiedziec, skoro to dziala, to po co myslec, wglebiac sie,dyskutowac o jakis stwierdzeniach, ze to katolickie czy nie, czy to ja czy Bog. Ano zalezy, czy szukamy jak jest naprawde, czy lubimy prawde, czy chodzi by pomoc jakimikolwiek sposobami, nawet jak jest to manipulacja, uluda, klamstwo itd. Tutaj znowu konflikt psychologiczno - duchowy.
Wracajac do tematu, chce wyrazic zdanie iz wszystko co zostalo odkryte na temat chocby DDA nie zmienilo sie od czasu piewszych spotkan w Nowym Jorku. Czasy sie zmieniaja, ale te cechy, punkty, 12 krokow jest nadal czesto uzywane w wielu osrodkach. Co jest ok, jezeli ma o ukazac tradycje rozwoju tego zjawiska. Ale jezeli nie, meczy mnie jednostronnosc drogi, to, ze ja w sumie nie moglabym tam nic znalezc dla siebie, jak i pewnie wielu podobnych do mnie ludzi. Kiedys moj kolega powiedzial, ze psychoterapia czesto sama wpada w pulapke tendencji, psychoterapeuci uzywaja narzedzia, oczywiscie odkryte przez innych i oni sami nie zatrzymuja sie i nie zastanawiaja, czyli jednym slowem, sa narzedzia ale rzemieslnik mysli, ze mlotkiem sie tylko wbija i tylko to mozna z nim zrobic, bo po to go wymyslili. I kiedy z Wami rozmawiam, czasami jak przysylacie mi historie pt. Przychodzi baba do psychologa (lub chlop:)), i reakcje ludzi tam siedzacych, ich narzedzia kompletnie nie-elastyczne w ich glowach (a kazdy czlowiek ma swoja droge dojscia do zrodla), to fakt, punkt na temat braku dystansu zaczyna odzwierciedlac rzeczywistosc. No szlag mnie trafia.
Na dzis koniec moich wywodow. Jak ujac krotko to co chce przekazac?
Wszystko to ma nam jakos pomoc. Ale nic nie zastapi sluchania siebie przede wszystkim, zadawania pytan i znalezienie swojej drogi do balansu.
Drugi wniosek...czasami nawet moj swiat mnie wkurza.
Pozdrawiam wszystkich :)
niedziela, 13 lipca 2008
ABBA: The Winner Takes It All.
I dont wanna talk
About the things weve gone through
Though its hurting me
Now its history
Ive played all my cards
And thats what youve done too
Nothing more to say
No more ace to play
The winner takes it all
The loser standing small
Beside the victory
Thats her destiny
I was in your arms
Thinking I belonged there
I figured it made sense
Building me a fence
Building me a home
Thinking Id be strong there
But I was a fool
Playing by the rules
The gods may throw a dice
Their minds as cold as ice
And someone way down here
Loses someone dear
The winner takes it all
The loser has to fall
Its simple and its plain
Why should I complain.
But tell me does she kiss
Like I used to kiss you?
Does it feel the same
When she calls your name?
Somewhere deep inside
You must know I miss you
But what can I say
Rules must be obeyed
The judges will decide
The likes of me abide
Spectators of the show
Always staying low
The game is on again
A lover or a friend
A big thing or a small
The winner takes it all
I dont wanna talk
If it makes you feel sad
And I understand
Youve come to shake my hand
I apologize
If it makes you feel bad
Seeing me so tense
No self-confidence
But you see
The winner takes it all
The winner takes it all......
I dont wanna talk
About the things weve gone through
Though its hurting me
Now its history
Ive played all my cards
And thats what youve done too
Nothing more to say
No more ace to play
The winner takes it all
The loser standing small
Beside the victory
Thats her destiny
I was in your arms
Thinking I belonged there
I figured it made sense
Building me a fence
Building me a home
Thinking Id be strong there
But I was a fool
Playing by the rules
The gods may throw a dice
Their minds as cold as ice
And someone way down here
Loses someone dear
The winner takes it all
The loser has to fall
Its simple and its plain
Why should I complain.
But tell me does she kiss
Like I used to kiss you?
Does it feel the same
When she calls your name?
Somewhere deep inside
You must know I miss you
But what can I say
Rules must be obeyed
The judges will decide
The likes of me abide
Spectators of the show
Always staying low
The game is on again
A lover or a friend
A big thing or a small
The winner takes it all
I dont wanna talk
If it makes you feel sad
And I understand
Youve come to shake my hand
I apologize
If it makes you feel bad
Seeing me so tense
No self-confidence
But you see
The winner takes it all
The winner takes it all......
Nieprzystosowanie.
Zyje za jakas szyba, obserwuje swiat innych, staram sie tam przebic by doswiadczyc i nauczyc sie wiecej ale ta szyba - jak w piosence - ugina sie. Juz jestem jedna noga na zew swojej kopuly, juz jest i moja reka i usilnie staram sie przystosowac, ale po jakims czasie jakas sila wypycha mnie do mojego stanu poprzedniego. Na koncu zdyszana i zgrzana pytam siebie, ale po co mi to? Po co chce zyc w swiecie po drugiej stronie szyby? Czy to moj wybor, czy slysze z zewnatrz, iz tak byc powinno?
Ostatnio obejrzalam serial 39 i pol. Lubie polskie filmy. Dorosly facet kompletnie nieprzystosowany do swiata, w ktorym kazdy tendencyjnie dazy do tego samego, stala praca, najlepiej ekonomia, finanse itd, biuro - to jest poprawne. Dzieci, dom, maz, zona. do pracy, z pracy, telewizja. Dobry przyklad. Choc jestem typem odpowiedzialnego DDA, jednak i tak dusze sie w tym korpusie spolecznym. Chcialabym tak byc jak najblizej "soba" w kazdym aspekcie zycia, bez masek na ile jest to mozliwe, bo jakis regul przestrzegac musze. Ale lekkie wariactwa na plaszczyznie zachowan. Chce powiedziec zart, to powiem, nie wazne czy to prezes czy sasiadka. To przeciez pozytywna sprawa. Pracuje w biurze (narazie), etykieta prezesa, czy dyrektora - profesjonalizm, czyli bez wariackich numerow. Po minie widac, ze ta etykieta jest widziana jako czesc osobowosci przez takiego typka. Dzieki Bogu moj menadzer, to wariat w pracy :)
Ale ostatnio mialam do czynienia z biurami kredytowymi i bankami. Rozmowa z facetem bardzo niby profesjonalna. Dziekuje, do widzenia. Rozmowa z kobieta, jedno zdanie kompletnie wyrwane z kontekstu i nie na temat ale przyjemnie obdzierajace z tej sztywnosci i wprowadzajace troche oddechu do ej poprawnosci - Boze, w koncu jutro weekend, czas na lake powachac kwiatki. Wspolpraca zawiazana.
Wczoraj widzialam inny film, Mamma Mia z Meryl Streep. Uwielbiam ta charakterystyczna aktorke. Jest musical, wiec spiewanko nagle wyrwane ze zwyklej konwersacji zaskakiwalo bardzo przyjemnie. A to jak kobity byly szalone w tymze swoim juz bardzo dojrzalym wieku? Ah, jak milo popatrzec. Takie nieprzystosowane. Pytam sie kolezanek, powiedz mi gdzie sa tacy szaleni ludzie? Ona - tylko w filmach.
Eh..... Dusze sie czesto....
"- Czy jestem wyleczona?
- Nie. Jest pani osobą odmienną, choć jednocześnie chce pani być podobna do innych. A to, z mojego punktu widzenia, jest poważną chorobą.
- Czy to niebezpiecznie być innym?
- Niebezpiecznie jest, jeśli ktoś zmusza się, by być takim jak inni. Wywołuje to nerwice, psychozy, paranoje. To ciężki przypadek, bo oznacza łamanie praw natury i sprzeciwianie się Bogu, który w niezliczonych lasach i puszczach świata nie stworzył dwóch takich samych liści. Ale pani uważa bycie inną za szaleństwo i dlatego wybrała pani Villete jako miejsce do życia. Bo tu, gdzie wszyscy są inni, pani staje się taka jak wszyscy, rozumie mnie pani?"Paulo Coelho "Weronika postanawia umrzec"
Ostatnio obejrzalam serial 39 i pol. Lubie polskie filmy. Dorosly facet kompletnie nieprzystosowany do swiata, w ktorym kazdy tendencyjnie dazy do tego samego, stala praca, najlepiej ekonomia, finanse itd, biuro - to jest poprawne. Dzieci, dom, maz, zona. do pracy, z pracy, telewizja. Dobry przyklad. Choc jestem typem odpowiedzialnego DDA, jednak i tak dusze sie w tym korpusie spolecznym. Chcialabym tak byc jak najblizej "soba" w kazdym aspekcie zycia, bez masek na ile jest to mozliwe, bo jakis regul przestrzegac musze. Ale lekkie wariactwa na plaszczyznie zachowan. Chce powiedziec zart, to powiem, nie wazne czy to prezes czy sasiadka. To przeciez pozytywna sprawa. Pracuje w biurze (narazie), etykieta prezesa, czy dyrektora - profesjonalizm, czyli bez wariackich numerow. Po minie widac, ze ta etykieta jest widziana jako czesc osobowosci przez takiego typka. Dzieki Bogu moj menadzer, to wariat w pracy :)
Ale ostatnio mialam do czynienia z biurami kredytowymi i bankami. Rozmowa z facetem bardzo niby profesjonalna. Dziekuje, do widzenia. Rozmowa z kobieta, jedno zdanie kompletnie wyrwane z kontekstu i nie na temat ale przyjemnie obdzierajace z tej sztywnosci i wprowadzajace troche oddechu do ej poprawnosci - Boze, w koncu jutro weekend, czas na lake powachac kwiatki. Wspolpraca zawiazana.
Wczoraj widzialam inny film, Mamma Mia z Meryl Streep. Uwielbiam ta charakterystyczna aktorke. Jest musical, wiec spiewanko nagle wyrwane ze zwyklej konwersacji zaskakiwalo bardzo przyjemnie. A to jak kobity byly szalone w tymze swoim juz bardzo dojrzalym wieku? Ah, jak milo popatrzec. Takie nieprzystosowane. Pytam sie kolezanek, powiedz mi gdzie sa tacy szaleni ludzie? Ona - tylko w filmach.
Eh..... Dusze sie czesto....
"- Czy jestem wyleczona?
- Nie. Jest pani osobą odmienną, choć jednocześnie chce pani być podobna do innych. A to, z mojego punktu widzenia, jest poważną chorobą.
- Czy to niebezpiecznie być innym?
- Niebezpiecznie jest, jeśli ktoś zmusza się, by być takim jak inni. Wywołuje to nerwice, psychozy, paranoje. To ciężki przypadek, bo oznacza łamanie praw natury i sprzeciwianie się Bogu, który w niezliczonych lasach i puszczach świata nie stworzył dwóch takich samych liści. Ale pani uważa bycie inną za szaleństwo i dlatego wybrała pani Villete jako miejsce do życia. Bo tu, gdzie wszyscy są inni, pani staje się taka jak wszyscy, rozumie mnie pani?"Paulo Coelho "Weronika postanawia umrzec"
piątek, 11 lipca 2008
Dialogi.
- Ja to mam pecha - jeczy kolezanka trzymajac w rece kupon dopiero co przegranego zakladu na wyscigach koni - podobno kto nie ma szczescia w grach ten ma w milosci. A ja ani tego, ani tego.
Moja droga, a co ja mam powiedziec - powiedzialam - ja mam pecha od urodzenia. Pierwszy raz byl wtedy kiedy sie urodzilam....
piątek, 4 lipca 2008
Zapisalam w czerwonym notesie....
WYWIAD Z BOGIEM
Miałem kiedyś piękny sen.
Przeprowadzałem wywiad z Bogiem.
„Chciałbyś zrobić ze mną wywiad?”
Zapytał Bóg.
„Jeśli tylko masz czas Boże”
Powiedziałem.
Bóg uśmiechnął się i powiedział:
„Mam całą wieczność.
O co chciałbyś mnie zapytać?”
„Co najbardziej dziwi Cię u ludzi?”
Bóg odpowiedział:
„Dziwi mnie to,
że nudzą się dzieciństwem,
spieszą się do dorosłości,
a później pragną znowu stać się dziećmi.
„Dziwi mnie to,
że niszczą zdrowie,
aby zarobić pieniądze,
a później tracą swoje pieniądze
na odzyskanie zdrowia.”
„Dziwi mnie to,
że myśląc nerwowo o przyszłości, zapominają o teraźniejszości
i w końcu nie żyją ani w teraźniejszości,
ani w przyszłości.”
„Dziwi mnie to,
że żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć,
a umierają jakby nigdy nie żyli.”
Bóg wziął mnie za rękę
...i przez moment
trwaliśmy tak w ciszy.
Następnie zapytałem:
„Co chciałbyś, aby Twoje dzieci
nauczyły się o życiu?”
„Chciałbym, aby poznali,
że nie mogą nikogo zmusić do tego,
aby ich pokochał.
Mogą jedynie
pozwolić na kochanie siebie.
Chciałbym, aby poznali,
że nie jest dobrze porównywać się z innymi.”
„Chciałbym, aby nauczyli się przebaczać, poprzez praktykowanie przebaczenia.”
„Chciałbym, aby poznali,
że wystarczy tylko kilka sekund,
aby głęboko zranić tych, których kochają, jednak na ich uzdrowienie
może być potrzebnych wiele lat.”
„Chciałbym, aby poznali,
że najbogatszą osobą nie jest ta,
która posiada najwięcej,
ale ta, która potrzebuje najmniej.”
„Chciałbym, aby poznali,
że są ludzie, którzy bardzo ich kochają,
ale jeszcze nie nauczyli się,
jak ukazywać lub wyrażać swojej uczucia.”
„Chciałbym, aby poznali,
że dwoje ludzi
może spoglądać na tą samą rzecz
i widzieć ją inaczej.”
„Chciałbym, aby poznali,
że nie wystarczy wybaczyć sobie wzajemnie, ale że każdy
musi przebaczyć samemu sobie.”
„Dziękuję Ci Boże,
za poświęcenie mi swojego czasu.”
Powiedziałem pokornie.
„Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś,
aby Twoje dzieci wiedziały?”
Bóg uśmiechnął się i powiedział:
„Niech wiedzą, że jestem tutaj
… zawsze.”
Autor nieznany
wtorek, 1 lipca 2008
Blog to wspanialy swiat.
Blog to fajowe miejsce. To male planety istot, ktore siegaja do swojego wnetrza, do swojego swiata i dziela sie tym, co czuja, ze chca sie dzielic.
Nigdy nie zalowalam, ze zalozylam blog. Dzieki niemu, nie tylko poznalam lepiej siebie, obserwujac splywajace litery z mojej poranionej duszy, czytajac sto razy wlasny krzyk i sluchajac Wasz, ale takze na swoje szczescie poznalam ciekawe osobowosci, ktore sa czescia mojego rozwoju, choc pewnie nawet nie zdaja sobie z tego sprawy. Wiem, nie mowie o tym, po prostu.
Aurorka, Mirabelka, Awika, Quasimodo, Nosicielka Samotnosci, Rasta i wielu innych, z ktorymi mialam szczescie wymieniac emocje i slowa. A kazdy z nich ma swoj wlasny niepowtarzalny sposob widzenia i ksztaltowania. Nie musze sie z nimi zgadzac, ale na pewno lubie je poznawac i wymieniac z moim swiatem. Czasami powstaja ciekawe zagadnienia. Nie wiem, czy pamietacie na przyklad, teorie wielo-kropka? Pytanie Zlociutkiego, czy wszystkie DDA uzywaja wielokropka? (patrz. komentarze do posta Switch off ) Kompletnie mi nie przyszlo do glowy zastanawianie sie nad tym, a nagminnie to robie i powiem wiecej lubie to robic. Ale nastepnie Awika uchwycila to doskonale w slowach, "Myślę że wielokropek oznacza symbolicznie " a może coś jest jeszcze do dodania dopisania, niczego nie jestem pewna" :)* ostatnio staram się wszystko co trzeba zakańczać KROPKAMI."
Nawet nie wiecie jak widok takiej wspolnej teorii, pchnietej przez jedno pytanie, nastepnie przez nas zauwazone i zglebione, powoduje radosne drzenie mojej duszy. Wiem, wiem...Wariatka ze mnie. I tu nie ma co sie zastanawiac. Tu kropka JEDNA po tym stwierdzeniu jak sie patrzy:)
Ale do czego chcialam jeszcze nawiazac. Ano do prosby POLECHTANIA EGO mojego drogiego kolegi Rasty, szczesliwie poznanego przez blog:), ktory ma osobliwy sposob wklejania cytatow i inszych tekstow w rozmowy. Zawsze trafionych. Nie wiem jak on je wszystkie pamieta:)Ale czy to nie jest wlasnie wyjatkowe? Mam kolezanke, ktora czesto powtarza slowo MASAKRA. I to sprawia, ze ona to ona. Taka mala rzecz, a cudownie jej. Zawsze mamy z tego kupe smiechu.
A wiec by polechtac Ego Rasty, postanowilam wkleic jeden z wielu obdarzonych mi przez niego cytatow, ktory moze nie wszyscy doczytali w komentarzach. Nie dosc, ze jako milosniczka Gombrowicza przykleilam sie do slow naturalnie, to jeszcze oczywiscie pasowaly nie tyle co do tematu (patrz. Zwariowac mozna...), to jeszcze do czegos co mysle wyczuwam. Ale boje sie stawiac kropke nad I. Wybieram wielokropek...
:)
Dzieki za bycie czescia mojego swiata i Waszego.
Lecz w takim razie cóż były warte moje rady i pouczenia - gdy wynikały z zasadniczej mojej niemożności sprostania życiu? Ja, dekadent, jak mogłem wskazywać drogę zdrowym?
Ale ten okropny problem, będący nie tylko moim udręczeniem, został już wielokrotnie przemyślany. Wszak wiadomo, że postęp że rozwój, nie są dziełem ludzi przeciętnie zdrowych tych zaledwie zdających sobie sprawę… lecz właśnie wypracowany bywa przez istoty kalekie, wygnane z zacnej „normalności”. Chory lepiej uchwyci treść najgłebsza zdrowia – dlatego że go nie posiada, że do niego tęskni. Ten komu brak wewnętrznej równowagi może przez to sam stać się znawcą od spraw zrównoważenia, a rada człowieka upośledzonego może przydać się tęgiemu życiu. Ci zaś, co w skutek osobistych skażeń nie mogą połączyć się ze stadem błąkają się na peryferiach, widzą wyraźniej drogę stada i lepiej znają las otaczający.”
Witold Gombrowicz "Dzienniki 1957-1961"
Nigdy nie zalowalam, ze zalozylam blog. Dzieki niemu, nie tylko poznalam lepiej siebie, obserwujac splywajace litery z mojej poranionej duszy, czytajac sto razy wlasny krzyk i sluchajac Wasz, ale takze na swoje szczescie poznalam ciekawe osobowosci, ktore sa czescia mojego rozwoju, choc pewnie nawet nie zdaja sobie z tego sprawy. Wiem, nie mowie o tym, po prostu.
Aurorka, Mirabelka, Awika, Quasimodo, Nosicielka Samotnosci, Rasta i wielu innych, z ktorymi mialam szczescie wymieniac emocje i slowa. A kazdy z nich ma swoj wlasny niepowtarzalny sposob widzenia i ksztaltowania. Nie musze sie z nimi zgadzac, ale na pewno lubie je poznawac i wymieniac z moim swiatem. Czasami powstaja ciekawe zagadnienia. Nie wiem, czy pamietacie na przyklad, teorie wielo-kropka? Pytanie Zlociutkiego, czy wszystkie DDA uzywaja wielokropka? (patrz. komentarze do posta Switch off ) Kompletnie mi nie przyszlo do glowy zastanawianie sie nad tym, a nagminnie to robie i powiem wiecej lubie to robic. Ale nastepnie Awika uchwycila to doskonale w slowach, "Myślę że wielokropek oznacza symbolicznie " a może coś jest jeszcze do dodania dopisania, niczego nie jestem pewna" :)* ostatnio staram się wszystko co trzeba zakańczać KROPKAMI."
Nawet nie wiecie jak widok takiej wspolnej teorii, pchnietej przez jedno pytanie, nastepnie przez nas zauwazone i zglebione, powoduje radosne drzenie mojej duszy. Wiem, wiem...Wariatka ze mnie. I tu nie ma co sie zastanawiac. Tu kropka JEDNA po tym stwierdzeniu jak sie patrzy:)
Ale do czego chcialam jeszcze nawiazac. Ano do prosby POLECHTANIA EGO mojego drogiego kolegi Rasty, szczesliwie poznanego przez blog:), ktory ma osobliwy sposob wklejania cytatow i inszych tekstow w rozmowy. Zawsze trafionych. Nie wiem jak on je wszystkie pamieta:)Ale czy to nie jest wlasnie wyjatkowe? Mam kolezanke, ktora czesto powtarza slowo MASAKRA. I to sprawia, ze ona to ona. Taka mala rzecz, a cudownie jej. Zawsze mamy z tego kupe smiechu.
A wiec by polechtac Ego Rasty, postanowilam wkleic jeden z wielu obdarzonych mi przez niego cytatow, ktory moze nie wszyscy doczytali w komentarzach. Nie dosc, ze jako milosniczka Gombrowicza przykleilam sie do slow naturalnie, to jeszcze oczywiscie pasowaly nie tyle co do tematu (patrz. Zwariowac mozna...), to jeszcze do czegos co mysle wyczuwam. Ale boje sie stawiac kropke nad I. Wybieram wielokropek...
:)
Dzieki za bycie czescia mojego swiata i Waszego.
Lecz w takim razie cóż były warte moje rady i pouczenia - gdy wynikały z zasadniczej mojej niemożności sprostania życiu? Ja, dekadent, jak mogłem wskazywać drogę zdrowym?
Ale ten okropny problem, będący nie tylko moim udręczeniem, został już wielokrotnie przemyślany. Wszak wiadomo, że postęp że rozwój, nie są dziełem ludzi przeciętnie zdrowych tych zaledwie zdających sobie sprawę… lecz właśnie wypracowany bywa przez istoty kalekie, wygnane z zacnej „normalności”. Chory lepiej uchwyci treść najgłebsza zdrowia – dlatego że go nie posiada, że do niego tęskni. Ten komu brak wewnętrznej równowagi może przez to sam stać się znawcą od spraw zrównoważenia, a rada człowieka upośledzonego może przydać się tęgiemu życiu. Ci zaś, co w skutek osobistych skażeń nie mogą połączyć się ze stadem błąkają się na peryferiach, widzą wyraźniej drogę stada i lepiej znają las otaczający.”
Witold Gombrowicz "Dzienniki 1957-1961"
czwartek, 26 czerwca 2008
Ponownie dzieckiem.
Nasza-Klasa. Z ciekawosci wyszukuje znajomych i wpadlam na pomysl wpisania danych swojego ojca. Bylam ciekawa jak wyglada. Nie widzialam go juz jakies 6-7 lat. Slyszalam, ze bardzo sie postarzal i przycichl. Naturalna kolej rzeczy, nie ma sie tych sil co kiedys.
Naciskam szukam i ...JEST!! O Boze..... – dostaje szoku. Ledwo rozpoznaje w nim osobe, ktora pamietam. Jego wlosy kiedys kruczo-czarne teraz cale biale. Twarz....zmarszczki, charakterystycznie opadajace powieki, ktore niegdys z uwaga obserwowalam i znalam kazdy ich nerw jak wlasna kieszen, teraz opadaja jeszcze bardziej tworzac zasmucony wyraz twarzy. Usmiecha sie. Ale to nie podnosi powiek. Obiecalam sobie przed jego wyszukiwaniem Swiadomosc. Pamietanie co czuje, jak czuje. I nie byla to zlosc, nienawisc. Tylko szok z powodu jego zmiany, a potem smutek. Bo choc zmienil sie jego wyglad, czas nic nie zmienil w jego swiadomosci. Wiem, ze w srodku ciagle jest tym facetem, ktory uparcie oskarza mnie o rozbicie rodziny, i ktory olewa moja siostre chcac ja zmusic by sie ukorzyla przed wladca. Dochodza nas nadal rozne jego teksty od rodziny, ktora skwapliwie nam je przekazuje, jak ma okazje. Ale i tak zrobilo mi sie smutno, ze sie zestarzal. Zawislam na chwile w myslach o przemijaniu.
Kiedy obserwujesz rodzicow, nigdys silnych, energicznych, a pozniej....jak dzieci ponownie szykujace sie do lona matki, przez serce przeplywaja uczucia matczyne dla wlasnych rodzicow. Kolo zatacza swoj bieg. Smutek, ktory nastapil po jego widoku, choc wiem, ze nie zasluguje na ta emocje jak dla ojca, ale jako czlowieka... jak najbardziej. Smutny widok....
Nie dawno w pracy moj kolega zagadnal; Dzis jest Dzien Ojca. Stanowczo odpowiedzialam; Ja nie mam ojca. Po tych slowach zero emocji, zadnego zalu. Dlaczego? Bo to dla mnie nic nowego, ze go nie ma. A bycie ojcem nie jest dla mnie to, ze mnie splodzil.
Ale dawno nauczylam sie odrozniac role jaka przyszlo grac temu czlowiekowi i mu sie nie udalo, a tym, ze na koncu jest jednak tylko czlowiekiem... na moje nieszczescie jednym z tych, co sa zaplatani w los, ktory jest silniejszy niz oni, bez potencjalu by choc troche wyjsc poza niego.
To pomaga mi wybaczyc...
Naciskam szukam i ...JEST!! O Boze..... – dostaje szoku. Ledwo rozpoznaje w nim osobe, ktora pamietam. Jego wlosy kiedys kruczo-czarne teraz cale biale. Twarz....zmarszczki, charakterystycznie opadajace powieki, ktore niegdys z uwaga obserwowalam i znalam kazdy ich nerw jak wlasna kieszen, teraz opadaja jeszcze bardziej tworzac zasmucony wyraz twarzy. Usmiecha sie. Ale to nie podnosi powiek. Obiecalam sobie przed jego wyszukiwaniem Swiadomosc. Pamietanie co czuje, jak czuje. I nie byla to zlosc, nienawisc. Tylko szok z powodu jego zmiany, a potem smutek. Bo choc zmienil sie jego wyglad, czas nic nie zmienil w jego swiadomosci. Wiem, ze w srodku ciagle jest tym facetem, ktory uparcie oskarza mnie o rozbicie rodziny, i ktory olewa moja siostre chcac ja zmusic by sie ukorzyla przed wladca. Dochodza nas nadal rozne jego teksty od rodziny, ktora skwapliwie nam je przekazuje, jak ma okazje. Ale i tak zrobilo mi sie smutno, ze sie zestarzal. Zawislam na chwile w myslach o przemijaniu.
Kiedy obserwujesz rodzicow, nigdys silnych, energicznych, a pozniej....jak dzieci ponownie szykujace sie do lona matki, przez serce przeplywaja uczucia matczyne dla wlasnych rodzicow. Kolo zatacza swoj bieg. Smutek, ktory nastapil po jego widoku, choc wiem, ze nie zasluguje na ta emocje jak dla ojca, ale jako czlowieka... jak najbardziej. Smutny widok....
Nie dawno w pracy moj kolega zagadnal; Dzis jest Dzien Ojca. Stanowczo odpowiedzialam; Ja nie mam ojca. Po tych slowach zero emocji, zadnego zalu. Dlaczego? Bo to dla mnie nic nowego, ze go nie ma. A bycie ojcem nie jest dla mnie to, ze mnie splodzil.
Ale dawno nauczylam sie odrozniac role jaka przyszlo grac temu czlowiekowi i mu sie nie udalo, a tym, ze na koncu jest jednak tylko czlowiekiem... na moje nieszczescie jednym z tych, co sa zaplatani w los, ktory jest silniejszy niz oni, bez potencjalu by choc troche wyjsc poza niego.
To pomaga mi wybaczyc...
czwartek, 19 czerwca 2008
Ze slonca, w deszcz.
Wakacje sie skonczyly. Po Lanzarote, chlodny Dublin . Podroz pchnela moj umysl w stan balansu. Nabralam znowu dystansu, ale nie pelni energii. Trzyma mnie tak juz jakis czas. Jakos dlugo... Czekam kiedy Cien odejdzie....
Lanzarote jest wyspa wulkaniczna. Grzeje od ziemi i z nieba. Uwielbiam upal, ale to przeszlo moje sily. A podobno sezon dopiero sie zaczyna. Nie moglam wytrzymac dlugo na lezaku, a po godzinie wiercenia bylam juz jak czekoladka, az dostalam jakiegos uczulenia na dekolcie. No wiecie co? Pierwszy raz mialam taka reakcje na slonce. Z tego co sie dowiedzialam, Lanzarote jak najgoretsza wyspa wsrod wysp hiszpanskich z powodu ciagle goracych wulkanow. Wybudowano nawet wielki grill w ziemi gdzie naturalne cieplo wydobywa sie i opieka jedzonko. Ponad to, przez caly pobyt musialam miec na nosie okulary przeciwsloneczne, bo slonce bylo wyjatkowo ostre. Az oslepialo.
No i spotkalam kumpla:)))
Mialam takze okazje popatrzec na naturalna makiete filmu Planeta Malp, ktory podobno zostal tam nakrecony. Widok jak z Marsa. Pelno zastyglej lawy, kamieni, kraterow. Mialo to swoj niewatpliwy urok. Szukalismy nawet planu zdjeciowego z nadzieja na mala role. Ale jak dano nam znac, nieporzebowali wiecej malp. hahahaha
Lanzarote slynie takze z wyrobu soli, podobno slynnej z czystosci. Widok bialych pol robi wrazenie.
Wrocilam do realiow. Jedyne za czym tesknilam to moj laptop hehehe do ktorego sie dorwalam w kilka minut po dotarciu do domu. Dzis w Dublinie caly dzien lalo. By przypomniec sobie slonce i wiatr we wlosach patrze szybko na moja opalenizne:)
Ten czas byl swietnym napojem energetycznym.
Lanzarote jest wyspa wulkaniczna. Grzeje od ziemi i z nieba. Uwielbiam upal, ale to przeszlo moje sily. A podobno sezon dopiero sie zaczyna. Nie moglam wytrzymac dlugo na lezaku, a po godzinie wiercenia bylam juz jak czekoladka, az dostalam jakiegos uczulenia na dekolcie. No wiecie co? Pierwszy raz mialam taka reakcje na slonce. Z tego co sie dowiedzialam, Lanzarote jak najgoretsza wyspa wsrod wysp hiszpanskich z powodu ciagle goracych wulkanow. Wybudowano nawet wielki grill w ziemi gdzie naturalne cieplo wydobywa sie i opieka jedzonko. Ponad to, przez caly pobyt musialam miec na nosie okulary przeciwsloneczne, bo slonce bylo wyjatkowo ostre. Az oslepialo.
No i spotkalam kumpla:)))
Mialam takze okazje popatrzec na naturalna makiete filmu Planeta Malp, ktory podobno zostal tam nakrecony. Widok jak z Marsa. Pelno zastyglej lawy, kamieni, kraterow. Mialo to swoj niewatpliwy urok. Szukalismy nawet planu zdjeciowego z nadzieja na mala role. Ale jak dano nam znac, nieporzebowali wiecej malp. hahahaha
Lanzarote slynie takze z wyrobu soli, podobno slynnej z czystosci. Widok bialych pol robi wrazenie.
Wrocilam do realiow. Jedyne za czym tesknilam to moj laptop hehehe do ktorego sie dorwalam w kilka minut po dotarciu do domu. Dzis w Dublinie caly dzien lalo. By przypomniec sobie slonce i wiatr we wlosach patrze szybko na moja opalenizne:)
Ten czas byl swietnym napojem energetycznym.
środa, 4 czerwca 2008
Zapisalam w czerwonym notesie....
Wisniewski venue
Do Dublina zawital znany pisarz, autor slynnej juz ksiazki Samotnosc w Sieci, pan Janusz L. Wisniewski. Jego najnowsza ksiazka, Czy mezczyzni sa swiatu potrzebni? byla tematem spotkania z emigrantami i przyznaje, ze nie zaluje ani chwili. Nie dowiedzialam sie nic co by mnie zaskoczylo, jednak dla mnie jest zawsze ciekawe obserwowac reakcje ludzi i walke z myslami rozgrywajaca sie na moich oczach. Tutaj byla to walka z ramkami na temat milosci, ktore zostaly przekazane nam z poprzenich pokolen.
Jak wszystkim wiadomo, pan Wisniewski jest takze naukowcem, doktorem informatyki i chemii. Temat przewodni; zwiazki miedzy ludzkie przez pryzmat biologii. Strona ciezka do zaakceptowania – maszyny biologiczne. Zero duchowosci, zero mistycyzmu. Pan Wisniewski rozpoczal rozmowe krotko omawiajac chemie milosci. Jak twierdzi, chemia milosci zostala dokladnie opisana, mozgi osob zakochanych dokladnie przebadane i wszelkie hormony i substancje wowczas dzialajace – zdiagnozowane. I tak dowiedzialam sie, ze kobieta posiada magiczny zwiazek chemiczny – oksycotyne – ktora odpowiada za spoleczne zachowania i wiezi emocjonalne. W porownaniu faceci prawie kompletnie jej nie maja, co wyjasnia dlaczego sa bardziej skorzy zimnoty spolecznej czy emocjonalnej. Pytanie dlaczego tak jest? Ano p. Wisniewski stwierdza, ze pytanie o sens zycia biorac pod uwage czysta biologie nie jest pytaniem trudnym. Facet posiada tyle nasienia, ze jest gotowy zaplodnic tysiace kobiet, by dac swiatu potomstwo, ktore bedzie nadal rozwijalo swiat. Do tego z punktu biologii jest stworzony. Kobieta natomiast jest stworzona do wydania na swiat potomstwa, a takze zadbanie o jego bezpieczenstwo. Dlatego jest sklonna przywiazac sie najbardziej do faceta, ktory otoczy ja i jej dzieci opieka. Kroko mowiac, celem milosci jest stworzenie nowych generacji.
Teoria i wszelkie badania na temat malzenstwa czyli jeden partner na cale zycie - tlumaczyl dalej nasz gosci - ma sie nijak do rzeczywistosci biologicznej. Podczas zakochania adrenalina uderza nam do glowy, co powoduje skutek jak po silnym narkotyku. Nie jest mozliwe by trwalo to cale zycie, bo serce by nam wysiadlo. Dlatego tzw. zakochanie przechodzi w faze spokoju po 2 – max.4 latach. Wowczas nastepnym etapem przywiazujacym jest dziecko i emocje znowu zostaja wzburzone pomiedzy malzonkami. Zwiazek trwa nadal. Jednak znowu po paru latach (podobno nastepnych 2-4) hormony sie uspokajaja, a na pewno juz w facetach. Biologicznie sa znowu gotowi do zaplodnienia nastepnych nosicielek genow. I lepiej by byly rozne gdyz to gwarantuje roznorodnosc genow. Stad zdrady. Oczywiscie wszystko zostalo wyjasnione przez pryzmat czysto biologicznych tendencji. Jak podkreslal, nie jest to zadnym usprawiedliwieniem dla nikogo, ale dowodem wielu slabych polaczen i wypadkowych. Podkresla, ze sa wrazliwi faceci, ktorzy mysla glowa bardziej niz glowka. Ale jest ich jakby mniej.
Bardzo zabawny przyklad na podstawie naszego najblizszego kuzyna ewolucyjnego, malpki Bonobo. Podczas kopulacji z partnerka, malpka ta w ciagu 8 sekund potrafi rozpoznac czy inna samiczka akurat ukazujaca sie na horyzoncie, ma bogatsze geny. Wowczas samiec potrafi ot tak, przerwac stosunek i zabrac sie za nastepna. Oczywiscie moralnie spoleczenstwo bedzie zjawisko to ganic. Ale bez moralnosci i inszych zasad cywilizacji tak wyglada swiat i jego mieszkancy.
Wszystko to bardzo poruszalo sluchaczy na spotkaniu. Ciezko jest zaakceptowac swiat bez magii milosci, dwoch polowek jablka, soulmate. To ze generalnie milosc nie trwa do konca zycia ot tak z siebie, jezeli nie jest wspierana linkami psychologicznymi jak kolejne etapy; malzenstwo, dziecko, jego dziecinstwo, wnuki itd. A na poczatku to po prostu chemia dwoch osobnikow. To, ze mowiac o milosci nie ma tam nic z bajki o krolewnie i krolewiczu, ktorzy zyja happy ever after. No i jest fizycznosc, biologia. Przede wszystkim wychowanie w kraju o silnym katolickim nacisku, kiedy rosniemy w przekonaniu, ze cialo (czyli i nasza biologia) jest BE i nie ma nic wspolnego z miloscia. Ze prawdziwa milosc to ta duchowa, nie biologiczna. Ze jezeli ktos mnie kocha to kocha MNIE a nie moje cialo. I to jest prawdziwa milosc. Tyle ze jak ktos dostanie w glowe, to wowczas moze sie okazac, ze mam do czynienia z innym juz czlowiekiem niz sprzed wypadku na przyklad. Biologia to takze my, to jest fakt a reszta? Sami wybieramy co chcemy sobie stworzyc i wierzyc. A moze taki to trik naury, rzeczywistosc o ktorej swiadomie nie wiemy, nie myslimy, ale na ktorej podswiadomie dzialamy?
Oczywiscie p. Wisniewski nie przeczyl, ze i tak warto milosc przezyc. Poza tym rozmowa na glebokim poziomie - mowi p. Wisniewski jest takze mocnym czynikiem wiazacym. Podobno malzenstwa rozmawiaja ze soba 9 min. dziennie na tematy swoich mysli, emocji itd
Na koncu spotkanka podeszlam do p. Wisniewskiego by podpisal mi ksiazke. Mialam do niego wazne dla mnie pytanie, jak do naukowca, ktory takze ma rodzine, jest ojcem. Czy wiedza ktora Pan posiada nie przeszkadza Panu zyc? – zapytalam. P. Janusz odpowiedzial, ze raczej nie. Ze stara sie zachowac wszystko to, co moze jest trikiem i jest nieprawdziwe ale jak piekne i wzruszajace. Poezja, romantyzm. Poza tym – dodal – nie ma sie wyboru. Biologia robi swoje, okrywa cie swoja sila i sie zakochujesz. I wierzysz. Szczegolnie w to ze z toba bedzie inaczej, prawdziwie i na zawsze. No wlasnie z tym mam problem – odpowiedzialam. U mnie zawsze przebija wiedza. Zakochuje sie i choc mnie to ogarnia, nadal rozum dziala i wiem ze prawdopodobnie to sie skonczy. Choroba naukowcow – jak okreslil to naukowiec. I have been cursed by brain – jak ktos powiedzial. Moze jeszcze Pania ogarnie tak ze sie uda. Pomyslalam, ze to raczej choroba DDA. Dziwne, ze sceptycyzm DDA i podwarzanie wszystkiego by sprawdzic co sie nie da podwarzyc by nie czuc sie w powietrzu, moze dac solidna podstawe do "zabawy w nauke". Kazdy cien musi istniec ze sloncem....Moze i jestem skrzywiona, moze i to nawet boli...ale tez mi to cos daje.
- Powiem Panu, ze ciekawa byla reakcja ludzi na Pana slowa. I bardzo powszechna. Osobiscie spotykam sie z nia kiedy natchnie mnie wypowiadanie glosno tego czego sie dowiedzialam. - Ano wlasnie – odpowiedzial pisarz – ludzie pytaja sie mnie, dlaczego tak zimno podchodze do swiata czy milosci? Ale ja po prosu zaczelem pytac. Co ja poradze, ze teoria na tema tychze tendencji ma poparcie w dowodach?
Podziwiam, ze pomimo tego nie dopadla go depresja. Ja musze nad tym pracowac, moje wachania nastrojow nie pomagaja. Zadanie dla mnie, umiec odstawic zrozumienie na polke, by takze pozyc. Tylko dlaczego mam takie parcie by bardziej wiedziec, niz zyc? To jest automatyczne. Moze dlaego, ze w domu alkoholowym nie wiedzialam, nikt mi niczego nie wyjasnial dlaczego jest jak jest, dlaczego ojciec nas rani, dlaczego matka nie przytula. NIENAWIDZE NIE WIEDZIEC!!! Moze gdyby nie to moje parcie na wiedze, to ze sama szukalam odpowiedzi od poczatku i wczesnie wiele wiedzialam,dzis bym niezle sobie dawala w gardlo. Kto wie? Moze powinnam cieszyc sie z tego kim jestem i tanczyc swoj taniec. Kto chce niech sie przylacza, kto nie – nie moja sprawa. Pocieszam sie, ze pierwszy krok to to zauwazyc. Wtedy mozna cos zmieniac.
Glowny Programista – ciagnal dalej swoja wypowiedz p. Wisniewski. – zorganizowal wszystko perfekcyjnie. Program dziala. Tylko dlaczego go zapuscil? Zostawil bez uaktualnien? Tu przypomina mi sie znowu Freud i teoria przeciwstawnych sil. Najwiecej informacji mamy na temat jak jest. Ale jak byc powinno?
Polecam ksiazke Czy mezczyzni sa swiatu potrzebni? Dla tych co lubia wiedziec kazdego dnia wiecej niz poprzedniego. Ksiazka zaskakuje nowymI doniesieniami naukowymi i jest napisana bardzo przystepnie.
http://youtube.com/watch?v=s3rV_oxtLPQ&feature=related
Znowu tysiace pytan i milion mozliwosci. Teraz czas na zycie. Jutro bede juz smazyc sie na plazy na Lanzarote i tak przez caly tydzien. I wiecie co? Zabieram jakies beznadziejne romansidlo aby wylaczyc myslenie i zanurzyc sie w marzeniach o krolewiczu i szczesliwych zakonczeniach:) Mam nadzieje, ze i ladne widoki mi w tym pomoga:)
Jak wszystkim wiadomo, pan Wisniewski jest takze naukowcem, doktorem informatyki i chemii. Temat przewodni; zwiazki miedzy ludzkie przez pryzmat biologii. Strona ciezka do zaakceptowania – maszyny biologiczne. Zero duchowosci, zero mistycyzmu. Pan Wisniewski rozpoczal rozmowe krotko omawiajac chemie milosci. Jak twierdzi, chemia milosci zostala dokladnie opisana, mozgi osob zakochanych dokladnie przebadane i wszelkie hormony i substancje wowczas dzialajace – zdiagnozowane. I tak dowiedzialam sie, ze kobieta posiada magiczny zwiazek chemiczny – oksycotyne – ktora odpowiada za spoleczne zachowania i wiezi emocjonalne. W porownaniu faceci prawie kompletnie jej nie maja, co wyjasnia dlaczego sa bardziej skorzy zimnoty spolecznej czy emocjonalnej. Pytanie dlaczego tak jest? Ano p. Wisniewski stwierdza, ze pytanie o sens zycia biorac pod uwage czysta biologie nie jest pytaniem trudnym. Facet posiada tyle nasienia, ze jest gotowy zaplodnic tysiace kobiet, by dac swiatu potomstwo, ktore bedzie nadal rozwijalo swiat. Do tego z punktu biologii jest stworzony. Kobieta natomiast jest stworzona do wydania na swiat potomstwa, a takze zadbanie o jego bezpieczenstwo. Dlatego jest sklonna przywiazac sie najbardziej do faceta, ktory otoczy ja i jej dzieci opieka. Kroko mowiac, celem milosci jest stworzenie nowych generacji.
Teoria i wszelkie badania na temat malzenstwa czyli jeden partner na cale zycie - tlumaczyl dalej nasz gosci - ma sie nijak do rzeczywistosci biologicznej. Podczas zakochania adrenalina uderza nam do glowy, co powoduje skutek jak po silnym narkotyku. Nie jest mozliwe by trwalo to cale zycie, bo serce by nam wysiadlo. Dlatego tzw. zakochanie przechodzi w faze spokoju po 2 – max.4 latach. Wowczas nastepnym etapem przywiazujacym jest dziecko i emocje znowu zostaja wzburzone pomiedzy malzonkami. Zwiazek trwa nadal. Jednak znowu po paru latach (podobno nastepnych 2-4) hormony sie uspokajaja, a na pewno juz w facetach. Biologicznie sa znowu gotowi do zaplodnienia nastepnych nosicielek genow. I lepiej by byly rozne gdyz to gwarantuje roznorodnosc genow. Stad zdrady. Oczywiscie wszystko zostalo wyjasnione przez pryzmat czysto biologicznych tendencji. Jak podkreslal, nie jest to zadnym usprawiedliwieniem dla nikogo, ale dowodem wielu slabych polaczen i wypadkowych. Podkresla, ze sa wrazliwi faceci, ktorzy mysla glowa bardziej niz glowka. Ale jest ich jakby mniej.
Bardzo zabawny przyklad na podstawie naszego najblizszego kuzyna ewolucyjnego, malpki Bonobo. Podczas kopulacji z partnerka, malpka ta w ciagu 8 sekund potrafi rozpoznac czy inna samiczka akurat ukazujaca sie na horyzoncie, ma bogatsze geny. Wowczas samiec potrafi ot tak, przerwac stosunek i zabrac sie za nastepna. Oczywiscie moralnie spoleczenstwo bedzie zjawisko to ganic. Ale bez moralnosci i inszych zasad cywilizacji tak wyglada swiat i jego mieszkancy.
Wszystko to bardzo poruszalo sluchaczy na spotkaniu. Ciezko jest zaakceptowac swiat bez magii milosci, dwoch polowek jablka, soulmate. To ze generalnie milosc nie trwa do konca zycia ot tak z siebie, jezeli nie jest wspierana linkami psychologicznymi jak kolejne etapy; malzenstwo, dziecko, jego dziecinstwo, wnuki itd. A na poczatku to po prostu chemia dwoch osobnikow. To, ze mowiac o milosci nie ma tam nic z bajki o krolewnie i krolewiczu, ktorzy zyja happy ever after. No i jest fizycznosc, biologia. Przede wszystkim wychowanie w kraju o silnym katolickim nacisku, kiedy rosniemy w przekonaniu, ze cialo (czyli i nasza biologia) jest BE i nie ma nic wspolnego z miloscia. Ze prawdziwa milosc to ta duchowa, nie biologiczna. Ze jezeli ktos mnie kocha to kocha MNIE a nie moje cialo. I to jest prawdziwa milosc. Tyle ze jak ktos dostanie w glowe, to wowczas moze sie okazac, ze mam do czynienia z innym juz czlowiekiem niz sprzed wypadku na przyklad. Biologia to takze my, to jest fakt a reszta? Sami wybieramy co chcemy sobie stworzyc i wierzyc. A moze taki to trik naury, rzeczywistosc o ktorej swiadomie nie wiemy, nie myslimy, ale na ktorej podswiadomie dzialamy?
Oczywiscie p. Wisniewski nie przeczyl, ze i tak warto milosc przezyc. Poza tym rozmowa na glebokim poziomie - mowi p. Wisniewski jest takze mocnym czynikiem wiazacym. Podobno malzenstwa rozmawiaja ze soba 9 min. dziennie na tematy swoich mysli, emocji itd
Na koncu spotkanka podeszlam do p. Wisniewskiego by podpisal mi ksiazke. Mialam do niego wazne dla mnie pytanie, jak do naukowca, ktory takze ma rodzine, jest ojcem. Czy wiedza ktora Pan posiada nie przeszkadza Panu zyc? – zapytalam. P. Janusz odpowiedzial, ze raczej nie. Ze stara sie zachowac wszystko to, co moze jest trikiem i jest nieprawdziwe ale jak piekne i wzruszajace. Poezja, romantyzm. Poza tym – dodal – nie ma sie wyboru. Biologia robi swoje, okrywa cie swoja sila i sie zakochujesz. I wierzysz. Szczegolnie w to ze z toba bedzie inaczej, prawdziwie i na zawsze. No wlasnie z tym mam problem – odpowiedzialam. U mnie zawsze przebija wiedza. Zakochuje sie i choc mnie to ogarnia, nadal rozum dziala i wiem ze prawdopodobnie to sie skonczy. Choroba naukowcow – jak okreslil to naukowiec. I have been cursed by brain – jak ktos powiedzial. Moze jeszcze Pania ogarnie tak ze sie uda. Pomyslalam, ze to raczej choroba DDA. Dziwne, ze sceptycyzm DDA i podwarzanie wszystkiego by sprawdzic co sie nie da podwarzyc by nie czuc sie w powietrzu, moze dac solidna podstawe do "zabawy w nauke". Kazdy cien musi istniec ze sloncem....Moze i jestem skrzywiona, moze i to nawet boli...ale tez mi to cos daje.
- Powiem Panu, ze ciekawa byla reakcja ludzi na Pana slowa. I bardzo powszechna. Osobiscie spotykam sie z nia kiedy natchnie mnie wypowiadanie glosno tego czego sie dowiedzialam. - Ano wlasnie – odpowiedzial pisarz – ludzie pytaja sie mnie, dlaczego tak zimno podchodze do swiata czy milosci? Ale ja po prosu zaczelem pytac. Co ja poradze, ze teoria na tema tychze tendencji ma poparcie w dowodach?
Podziwiam, ze pomimo tego nie dopadla go depresja. Ja musze nad tym pracowac, moje wachania nastrojow nie pomagaja. Zadanie dla mnie, umiec odstawic zrozumienie na polke, by takze pozyc. Tylko dlaczego mam takie parcie by bardziej wiedziec, niz zyc? To jest automatyczne. Moze dlaego, ze w domu alkoholowym nie wiedzialam, nikt mi niczego nie wyjasnial dlaczego jest jak jest, dlaczego ojciec nas rani, dlaczego matka nie przytula. NIENAWIDZE NIE WIEDZIEC!!! Moze gdyby nie to moje parcie na wiedze, to ze sama szukalam odpowiedzi od poczatku i wczesnie wiele wiedzialam,dzis bym niezle sobie dawala w gardlo. Kto wie? Moze powinnam cieszyc sie z tego kim jestem i tanczyc swoj taniec. Kto chce niech sie przylacza, kto nie – nie moja sprawa. Pocieszam sie, ze pierwszy krok to to zauwazyc. Wtedy mozna cos zmieniac.
Glowny Programista – ciagnal dalej swoja wypowiedz p. Wisniewski. – zorganizowal wszystko perfekcyjnie. Program dziala. Tylko dlaczego go zapuscil? Zostawil bez uaktualnien? Tu przypomina mi sie znowu Freud i teoria przeciwstawnych sil. Najwiecej informacji mamy na temat jak jest. Ale jak byc powinno?
Polecam ksiazke Czy mezczyzni sa swiatu potrzebni? Dla tych co lubia wiedziec kazdego dnia wiecej niz poprzedniego. Ksiazka zaskakuje nowymI doniesieniami naukowymi i jest napisana bardzo przystepnie.
http://youtube.com/watch?v=s3rV_oxtLPQ&feature=related
Znowu tysiace pytan i milion mozliwosci. Teraz czas na zycie. Jutro bede juz smazyc sie na plazy na Lanzarote i tak przez caly tydzien. I wiecie co? Zabieram jakies beznadziejne romansidlo aby wylaczyc myslenie i zanurzyc sie w marzeniach o krolewiczu i szczesliwych zakonczeniach:) Mam nadzieje, ze i ladne widoki mi w tym pomoga:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)