Wiec ja zostawil. Przez nieumiejetnosc skontrolowania wlasnych demonow. Znam ten strach bardzo dobrze. Znam ten wysilek zatrzymania wyobrazni i powstrzymania przeszlych schematow, ktore zostaly wchloniete w mlody umysl. Sama mam wielki problem z zaufaniem w zwiazku. To drazy jak trad. Na koncu pozostaja juz tylko szczatki dawnego uczucia, znieksztalcony zwiazek, pelen bolu i pretensji. A tego sie nie chce, tak naprawde. Chcemy kochac, chcemy tworzyc. Ale strach czesto wygrywa, wiec gryziemy. Wiec on uciekl od tego bolu. Bo to latwiejsze, niz pozostanie. Albo silniejsze.
Smutno bylo mi jej sluchac. Mialam scisniety zoladek z powodu wspolczucia. Szczegolnie gdy w historii odnajduje sie siebie. Ale paradoksalnie znowu uzmyslowilo mi to jaka ja jestem szczesciara. Ja przeciez nie mam problemow, ktorych najbardziej sie boje; utraty pracy, spinania psychicznych miesni by zbudowac cos z osoba bardziej stracona niz ja, bolu zlamanego serca, ktory powoduje, ze gryze sciany. Niepewnosc jutra, czy zaplace za kredyt i rachunki, czy dalej bede kontynuowac szkole. To wszystko to dopiero bylyby problemy. Ale moja chemia w mozgu i tak robi swoje. Jednak w poszukiwaniu pozytywnych aspektow - nie trwalo to dlugo. Nagle mnie uderzylo, jednak limit kryzysowy ustabilizowal sie po krotkim czasie. Ale tym razem sie wystraszylam. To byl szok. Dobrze, ze moglam Wam sie chociaz wygadac. Pisanie i Wasza nieoceniona obecnosc jest czescia mojego spadochronu. :*****************
Dorzucilam jeszcze tym razem czekolade:)) By the way - juz nie moge na nia patrzec, wiec wzielam sie za to co tygryski lubia najbardziej - mleko w proszku :)))) O diecie narazie nie mysle :)
Wracajac do tematu; kiedys na lekcji na temat szczescia, wykladowca stwierdzil, ze psychologowie obserwuja znaczaca poprawe w samopoczuciu, kiedy widzimy tych ludzi, ktorym jest gorzej, a nie lepiej. Paradoksalnie wszyscy patrzymy na tych co maja to, czego my pragniemy. A sa osoby, ktore nie maja nic z tego co my mamy. To straszne podpierac sie nieszczesciem innych, ale porownywanie – ciagnal wykladowca – jest rzecza rozwinieta w spoleczenstwie i dopoki ono istnieje, tak bedziemy robic swiadomie lub nie. I to nie oznacza, ze cieszymy sie, ze innym jest zle. Moj zoladek na pewno sie nie cieszyl jak sluchalam kolezanki. Jednak cieszymy sie, ze nasza szklanka jest do polowy pelna, a kiedy stajemy z tym faktem twarza w twarz, czesto zachodza zmiany w naszym mysleniu. Dlatego sluchajac o dzieciach w Afryce, nie widzac tego ,potrafimy nie myslec o tym na codzien. Jednak dotykajac tego bezposrednio – obrazy zajerestrowane przez nas mozg nie sa latwe do zignorowania.
Wiec powtarzam sobie, ze ja nie mam problemow i jestem bardzo szczesliwa osoba. I jeszcze pomaga mi bialy obraz za oknem, ktory mnie roztkliwia.
Wracajac do domu zostalam zasypana sniegiem. Doslownie. Zrobilo sie bialo i bajecznie, a moja energia momentalnie podskoczyla. Ah, jak pieknie jest teraz w Dublinie!
Wszystko sie sniezy i bieli. Ta biel doskonale przedziera sie przez moje blokady. Dzis tanczylam na sniegu, pstrykalam fotki i czulam sie jak dawniej, kiedy bialy puch obsypywal mi drogi a ja ze swoim kochanym, jedynym wowczas przyjacielem, psiakiem Cezarkiem biegalam po pagorkach i lesie. Wyobrazalam sobie szklana, biala kraine, magiczna i fantazyjna, a ja spiewalam tam glosno swoje smutki i radosci. Bylam samotnikiem z psem u boku, ktory naprawde zaslugiwal na swoje imie, Cezar. I zawsze razem, w czarna noc, po bialym dywanie plasalismy jak szaleni. Biel wowczas uwalniala od brudu ulic i budynkow i od ciemnych plam na duszy. Na drzewach puch tworzyl bialy kozuch, a ja zylam w tej swojej bajkowej wyobrazni dodajac swoje marzenia, swoje fantazje, swoj spiew. Swiat juz dawno nie wygladal tak magicznie jak dzis. No i oczywiscie trzeba bylo oddac honory aniolom za te wietrzenie pierzyn i poduszek. Dawno juz takiego aniolka lub orzelka - jak ktos woli - nie robilam :) Dzisiaj jestesmy dziecmi Ann - krzyknelam do swojej wspollokatorki. Skaczemy, tanczymy, robimy aniolki!
Zaniosla sie gromkim smiechem :) Zasmialam sie takze. I tym razem to poczulam....
17 komentarzy:
Uczucie lęku potrafi zniszczyć wszystko, ale czasem szalenie trudno go powstrzymać. Okazuje się, że wszystko jest ok, a głowa wciąż domaga się i szuka zapewnień, pożera najpierw siebie, a później wszystko do okoła :(
Ah tak. Tak ciezko walczyc. Czasami to rzadzi nami tak silnie siejac spustoszenie... to boli. to rozrywa.
ale sie nie poddam. wojownicy nigdy sie nie poddaja ;) (chyba ta pozytywna czesc mnie wyrzuca mnie na powierzchnie:))
moj brat kiedys mi powiedzial, musisz sobe wybaczac. wiem, ze robie co moge wiec kiedy mi sie nie udaje, wybaczam sobie i staram sie isc dalej.
Twój upór badzo mi się podoba :)
Nie poddawaj się, ale nie pozwól się też skrzywdzić.
Wiem, że kiedy człowiek sobie nie wybacza, zaczyna powoli stawać się tym co go dotyka, tym od czego cierpi.
Kochaj siebie z całych sił :).
:))) w koncu ktos jest zadowolony z mojego uporu ;))
z tym krzywdzeniem.... czasami tak trudno odciac sie od tego co znane. z jednej strony mozna zapamietac sie w tym i nie rozpoznac, ze granica juz zostala przekroczona. a czasami tak sie boimy skrzywdzenia, ze w ogole nie ruszamy z miejsca. Ciagle sie z tym borykam....
Michal, Ty tez masz siebie kochac!pamietaj!
:))
Może z tym jest czasem tak, jak z tym powiedzeniem...
"When a disciple is ready, master appears" ;)
Oczywiście nie dosłownie, bo jedno i drugie jest wyłącznie w nas samych :)
podobno jest :))
:))) Tylko czasem świat za tym nie nadąża :)))
albo my sami?
:)
Świat się czasem powinien trochę zatrzymać i zdaje się właśnie za tym najbardziej nie nadążać :)
:)
wiec jak nie moze nadazyc to gdzie ta dyscyplina? moze jej nie ma jednak w nas? moze trzeba ja stworzyc od poczatku?albo moze czlowiek sie z tym rodzi? z potencjalem do dyscypliny, rozwoju? wlasnie moze Ci z uporem osla posiadaja ten potencjal, a pedziwiatry nie potrafia zatrzymac wiatru?
:)))
Oby tyko dyscyplina nie osierociła gdzieś po drodze ciekawości :)
a u mnie to bardzo prawdopodobne, ze nie osieroci :))
Mnie się zdarzyło :)
ale juz jest lepiej? :)
Powoli zaczynam się przyzwyczajać do tej pustki na każdym swoim małym szczycie co kilka lat. Ale ważne żeby iść i żeby droga była bardzo ładna.
Moze w tej pustce rodzi sie ciekawosc na nowo :)
Prześlij komentarz