"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 26 marca 2009

Madrosc a inteligencja - klucz do sukcesu

Gdybys mial/a do wybory, byc osoba inteligentna czy madra, co bys wybral/a? Dziwi mnie to, ze sa ludzie ktorzy nie odrozniaja tych dwoch struktur. Dla wielu inteligencja i madrosc to to samo. Ale tak nie jest. Ostatnio mam okazje duzo o tym rozmyslac w nawiazaniu do srodowiska pracy, biznesu, kariery. Stwierdzam - ja pochodze po prostu z innego swiata.

Aby osiagnac tzw. sukces w naszych czasach generalnie nalezy posiadac zdolnosc inteligentnej manipulacji srodowiskiem. Manipulacja – slowo ma oddzwiek negatywny. W psychologii mamy ladniejsza etykiete – wywieranie wplywu. Wywieramy wplyw poprzez roznorodne techniki. Zwykla czerwona szminka na ustach, optycznie manipuluje nasza percepcja - szczegolnie meska. Wlosy blond – poprzez jasny kolor rozmywa rysy tworzac niewinna, jasna otoczke tak, ze nawet nieszczegolnie ladna kobita bedzie wygladac atrakcyjnie dla plci przeciwnej. (hehehe) Mezczyzna, poprzez zapuszczenie lekkiego zarostu, potrafi wygladac bardziej atrakcyjnie niz bez niego. A jego rozbudowane ramiona poprzez ciezka prace na silowni czesto wysylaja sygnaly bezpieczenstwa do podswiadomosci kobiety. Wiedza na ten temat to czysty marketing. Uzywamy go wszyscy, chocby troche, swiadomie lub nieswiadomie. Jednak jest roznica w etyce wykorzystywania manipulacji uzywajac inteligencji a uzywajac madrosci. Przynajmniej dla mnie.

Aby osiagnac tzw. sukces/kariere, sciezka inteligencji jest droga latwiejsza, czesto uczeszczana, rozpracowana poprzez inteligentna strategie i czesto takze efektywna. Swiat sklania glowe przed inteligencja. Wyznacza jej najwyzsze stanowisko poprzez ktore okresla czesto i wartosc czlowieka. Szczegolnie w naszym kraju – jak zauwazylam – przyznanie sie do tego, ze czegos sie nie wie, jest automatycznie uznawane za brak tejze inteligencji (ale sie czepiam ostatnio tej Polski:)). Wszelkie popularne testy do mierzenia inteligencji sa glosno rozpowszechniane. MENSA z ich mierzalnym ilorazem wydaje certyfikaty, a wyniki tych slawnych sa glosno publikowane i podziwiane.

Natomiast droga sukcesu poprzez madrosc – ta juz nie jest tak popularna. To droga czesto nieuczeszczana, trudna, czesto bolesna. Droga tylko dla silaczy. Tyczy sie bardziej inteligencji emocjonalnej, pewnego trudno do okreslenia plomyka w duszy. A ludzie na tej drodze nie posiadaja celu samego w sobie, ktory w rzeczywistosci jest nakrecany poprzez wspolczesne spoleczenstwo – kariera, „bycie kims” – co oznacza stanowisko dajace wladze i pieniadze. A wladza pochodzi od akceptowania przez ludzi i podazania za tym stanem rzeczy pewnych ustalonych regul spolecznych. Jednak ludzie z drogi madrosci JUZ czuja sie kims. Nic nie musza udowadniac. Oni tylko tancza swoj taniec. Kochaja swoja prace i beda ja wykonywac niezaleznie od kariery czyli od szeroko rozumianego uznania w spolecznej hierarchii. Bo dla nich sukcesem jest to, ze robia to co kochaja. I nie poddaja sie potrzebie akceptacji, podziwu z powodu udowodnienia komus swojej wartosc. Oni juz go maja – w sobie. Ale swiat chce takie osoby przeciagnac na swoja strone. Jezeli sie nie daja, jezeli odstaja – sa bolesnie doswiadczani. I tylko silacze pozostana wierni swojej pasji.

Inteligencja nie jest cecha wrodzona. Mozna urodzic sie z pewnymi naturalnymi predyspozycjami do lepszego pamietania, czy kojarzenia. Ale takze mozna ja rozwinac poprzez trening zwojow mozgowych, jezeli rodzic jest na tyle przytomny (lub ma czas), ze sie tym zajmie. Znany test na inteligencje MENSA w rzeczywisosci nie jest uznawany poprzez srodowisko naukowe jako bezbledny i adekwatny do rzeczywistego stanu rzeczy. Badania dowodza, ze osoba ktora wczesniej pocwiczy wystarczajaco zadania w internecie a nastepnie przystapi do testu, wypada o wiele lepiej niz za pierwszym razem gdy tego nie zrobi. Wiec mozemy stwierdzic, ze osoba jest bardziej inteligentna po drugim czy trzecim tescie, niz po pierwszym. Jednak jak nauczyc madrosci? I tutaj mozemy nauczyc swoja pocieche pewnych zasad zyciowych, ale czy jest mozliwe nauczenie pewnego rozpoznania w skomplikowanych zyciowych zjawiskach bez mapy? Pewnej glebi w postrzeganiu rzeczy? Na przyklad – naturalna rzecza ludzka sa zdolnosci adaptacyjne. Bez tego czlowiek by nie przezyl, a na pewno nie w dzungli. Jednak nie zyjemy juz w dzungli, ktora zagraza naszemu zyciu, ale zyjemy w dzungli spolecznej. Nie sadze by osoba kierujaca sie madroscia zyciowa adaptowalaby sie tylko po to by latwiej jej w zyciu bylo, za czym idzie kasiasto, karierowo z akceptacja spoleczna. Nie sadze by wspinala sie na top wiezy Babel. To byloby inteligentne – z punktu widzenia spoleczno - naturalistycznego. Ale z punktu emocjonalnego rozwoju - plytko, powszechnie. Ludzie idacy ta sciezka sa tak wszechobecni. Kiedys znany aktor powiedzial, ze plynac z rzeka jest bardzo latwo. On chce tak troche pod prad, bo inaczej rzeka zadecyduje za niego. Nie tez calkowicie przeciwko nurtowi, bo mozna sie nameczyc i wowczas nie miec sily na nic. Balans.

Prosze nie zrozumiec mnie zle, inteligencja jest wazna cecha i potrzebna. Na pewno stojac przed drapieznikiem nie uzylabym chwalebnie glebokich mysli, tylko inteligenta strategie. Albo nauka, ktora przeciez uwielbiam nie istnialaby bez inteligencji. Ale w oparciu o zycie, czy rozwoj nie polega na wolnosci od naturalnych instynktownych reakcji, na opieraniu sie na glebi niz tylko na tym co natura posiala? Inteligencja bez madrosci nie wzbudza mojego szacunku. Nie wzbudza mojego szacunku osoba na stanowisku Prezesa, kiedy widze, ze jedyne co umial to inteligentnie rozpoznac strategie w firmie i nia podazac, natomiast klopoty sprawiaja mu zwykle sytuacje wymagajace komunikacji miedzykudzkiej lub szybka irytacja kiedy cos jest nie po jego mysli. Albo kiedy taka osoba oczekuje, ze kiedy zostanie przedstawiona PREZES taki i taki, osobiscie bedzie mi to imponowac. Imponuje mi bardziej sprzataczka, ktora nauczyla mnie wiele o zyciu a nie o sztucznych strukturach, w ktorych ludzie sie kisza. Kreatywnosc na przyklad jest czesto limitowana przez menagerow inteligentnych a nie madrych, bo wowczas na stanowisku siedzi osoba, ktora chce aby wszystko bylo zrobione w zakresie ich stylu pracy, lub w zakresie ich pomyslow. Taka osoba ciagle chce udowodniac, ze nie jest wielbladem. Sama takze byla tak traktowana przez wlasnego szefa – prawdopodobnie.

Dam dwa przyklady z obserwacji w moim srodowisku. Poznalam faceta, z ktorym zaczelam sie spotykac. Byl najlepszym studentem na uczelni. Dostawal nagrody, ciagle sie uczyl i na prawde wiedza moze zaimponowac niejednemu. Swietnie analizuje swiat - jednak jest cos czego w tym brakuje. W doroslym zyciu mezczyzna ten idze do pracy by ciagle udowadniac, ze nie jest glupi. W przeszlosci srodowisko wciskalo mu do glowy, ze wlasnie tak jest. Slyszal to jako dziecko – w domu, na podworku, w pracy. Czul sie przez ludzi mentalnie ponizany. Wiec automatycznie zaczal udowadniac, ze nie jest idiota. Uczyl sie calymi dniami, nie wchodzil w zwiazki by go nie rozpraszaly w nauce, a przy tym byl niesmialy i zamkniety w sobie. Podobno zaczal sie dopiero usmiechac majac 19 lat. Jego strategia w pracy to idealny stroj, idealnie dopasowane spodnie, koszula, buty. Postawa profesjonalna – czyli maska osoby nie do zdarcia. Jak sam mowi – ubiera sie lepiej niz nie jeden menadzer. Jego cel w pracy to sprawic by szef byl happy. I to jest swietna strategia osoby inteligentnej. Szef bedzie zadowolony, ze pracownik zadowala jego ego, wiec ma sie szanse na promocje. Bardzo sprytnie. Kolega kiedy zajmuje sie praca, zapomina o bozym swiecie. Na maila od niego, lub chocby "strzala" na komorke mozna sobie poboznie pomarzyc. Potrafi siedziec do poznych godzin w pracy, by rano byc z powrotem na stanowisko. Raz spotkalismy sie po jego pracy. Dostalam szoku. Nie rozpoznalam go w zachowaniu. Byl chlodny, w postawie jak to ja nazywam URKUJACY czyli urka, urka, jestem taki silny i ponad. Powiedzialam mu to, a on odpowiedzial, ze zrobil blad bo powinien najpierw wziasc prysznic i sie przebrac by zrzucic z siebie prace, bo wtedy jest calkowicie inny. (????!!!!)

Wstrzasnal moim jestestwem. Momentalnie stracilam nadzieje, ze osoba jest silna w madrosci indywidualnoscia. Czuje ten bol. Bol DDA, ktory musial naginac sie do regul ojca, a po uwolnieniu sie pierwszym punktem w nowym zyciu bylo - nigdy nie udawac kim jestem. Pech chcial, ze doskonale rozpoznaje kiedy druga osoba gra. (dzieki tatusiu..) Nawet jezeli cena bedzie wysoka, nie bede grac. A nie musze udawac, bo czuje, ze mam na wzgledzie pomoc drugiej osobie, lub rozwoj firmy a nie moje widzi mi sie. Nie kieruje sie niskimi pobudkami, staram sie zachowac najwyzsza kulture. Tego nauczylam sie przez ostatnie lata swojej autoterapii. I tak nie bede pracowac by menadzer byl happy. Bede pracowac by praca byla dobrze wykonana a firma sie rozwijala. I nawet jezeli nie bedzie to tak, jak menadzer sobie wyobrazal, wiem w glebi duszy, ze facet nie jest na dobrym miejscu. Bo dobry menadzer bedzie czekal na rezultaty i zachecal do kreatywnosci i wlasnych pomyslow – jak mnie uczyli nawet na kursie w mojej firmie. Wiec staram sie przeforsowac swoje pomysly, chocby kompletnie inne niz szefostwa i nie mowie zgodnie – no problem - by menadzer byl zadowolony. Dlatego w pracy nazywaja mnie pol zartem -pol serio trouble (klopot). Bo kiedy sie na czyms znam lub mam pomysl – jasno i asertywnie to wyluszcze bezwzgledu na ego osob obecnych. Bo chce by praca byla dobrze wykonana i by wszystko nabralo tempa rozwoju. Zreszta na koncu i tak jak jest jakis trouble z ciezkim klientem, wolaja Izabell :) Bo trouble to dla nich fakt, ze nie boje sie wypowiadac swojego zdania, chocbym miala byc zgnebiona mentalnie. Czasmi ich to wscieka, czasami przydaje.

I teraz pytanie – kiedy ten facet jest soba? Czy poza praca jest soba, czy takze wtedy ma strategie by osiagnac sukces? Spotykajac mnie w pracy i poza – latwo mnie rozpoznac. Jego nie moglam rozpoznac jeszcze godzine po pracy. Wierze, ze naprawde osiagnie sukces. Ale czy bedzie wtedy szczesliwy? Moze bedzie szczesliwy, bo nieswiadomy ze zyje na powierzchni wlasnych demonow przeszlosci.

A teraz przeciwny przyklad – moj przyjaciel M. Facet – DDA. Matka pila, poszedl do zawodowki, niska samoocena, szukanie na sile wiezi. Problemy z asertywnoscia, troche pokretnych drog. Facet bardzo inteligentny. Ale i bardzo madry. Nigdy nie widzialam rozbieznosci pomiedzy jego JA w pracy a JA poza nia. A znamy sie 15 lat. Oczywiscie w pracy sa rzeczy, ktorych niezrobimy jak w zyciu prywatnym. Jednak jest to plynna granica, zdrowa, zbalansowana. M. mozna powiedziec osiagnal sukces – jest dyrektorem w miedzynarodowej firmie, skonczyl studia i swietnie sobie radzi. Jest dobrym czlowiekiem. Nie grajacym nikogo. A kiedy mu sie zdarzylo grac – w momencie kiedy mial dziewczyne – furiatke zazdrosna o kazda jego przyjazn, po moim zwroceniu uwagi na ten fakt, zdrowo przemyslal to i zmienil zachowanie wracajac do siebie. Niestety p. Maska na kazde slowo na jego temat reaguje uczuciem krytyki. Programy z dziecinstwa automatycznie sie uruchamiaja. Ciezko pchnac do rozwoju osobe, ktora wciaz uzywa dzieciecych mechanizmow obronnych i ktora mozliwe nie ma sklonnosci ku zdobywaniu madrosci, jak tylko suchej wiedzy. A ja tancze swoj taniec. Bez wzgledu czy sie to komus podoba czy nie. To decyzja drugiej osoby czy chce sie przylaczyc, czy tez nie. Co nie zmienia faktu, ze mam tez w glowie glosy - To moze ze mna cos jest nie tak? To ja moze powinnam sie nagiac i przestac tkwic w jakims filozoficznym swiecie??? A moj wewnetrzny rodzic potrafi byc w tych myslach bardzo krytyczny.

A potem dorwalam ten oto filmik.
Zapraszam http://dziendobrytvn.plejada.pl/26,17459,news,,1,,stan_sie_kims_-_osiagniesz_sukces,aktualnosci_detal.html#autoplay

A co wy myslicie na ten temat?

28 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ludzie, ktorzy grali zawsze stawiali mnie w dosc kłopotliwej i niebezpiecznej sytuacji, nauczenie sie rozpoznawania ich technik i motywow bylo dla mnie przyznam calkiem bolesna lekcja.

- Michal

Anonimowy pisze...

Moze zycie to taka gra Izabell o istnieniu ktorej dowiadujmy sie kiedy zaczynamy przegrywac?

- Michal

Izabell pisze...

Hej Michal :)

sam fakt, ze to widzisz, ze widzisz swoja gre sprawia, ze mam duzo nadziei na Twoj rozwoj :)


Bardzo madrze napisales, przewaznie wowczas zauwaza sie, ze sie przegrywa. rozumiem jak moze to byc silne. na tym polegaja programy. Sama sie z wieloma borykam:(

Ale......positive psychology!!!

:))

Anonimowy pisze...

To taki punkt rozwoju w ktorym, zaczynasz miec swiadomosc, ze wlasciwie nie zyjesz, ale jestes w srodku nieuleczalnej zbiorowej nerwicy i nie wiesz czy lepiej sie rozwijac czy moze przystosowywac.

- Michal

Izabell pisze...

Dylemat pomiedzy filozoficzna lub spirytualna Wielkoscia i Czlowiecza checia przetrwania....

Ja juz sama nie wiem...

Anonimowy pisze...

Cena za brak kontaktu ze sobą potrafi być czasem bardzo wysoka, zawsze dobrze zostawić sobie jakąś furtkę ;)

- Michal

Izabell pisze...

No wlasnie, tyle, ze ja zyje odwrotnie. Mam ze soba kontakt caly czas a furtka jest uzywana tylko w pewnych przypadkach - jak opisuje w poscie. Odwrotnie do p. Maski.

Anonimowy pisze...

Podejrzewam, że niektórzy bez masek poprostu by zgineli, ale noszenie jej wcale nie jest przyjemne.

- Michal

Izabell pisze...

a moze by nie zgineli tylko byloby moze troche ciezej po prostu? albo ni eosiagneli by tyle ile bez masek? tyle czyli kariere, pozycje itd bo pewnie by tak bylo...

ja rozumiem pewna doze postaw. w pracy, u lekarza itd. ale cieszenie sie, ze sie ta maske ma... to juz przekracza moja granice pojmowania madrosci.

Anonimowy pisze...

No niestety jest to tchórzostwo, chociaz nie wiem czemu cieszy sie czasem lepszymi wzgledami

- Michał

Izabell pisze...

Bo swiat madry nie jest... :( a ja zyje w jakims innym swiecie w tej swojej glowie :((

Anonimowy pisze...

To skarb

- Michal

Izabell pisze...

i ciazy, i dzwiga sie go samemu.

Anonimowy pisze...

Wiem, ale kiedy go tracisz jest jeszcze gorzej, tego sie nawet nie da opowiedziec.

- Michal

Izabell pisze...

hmn.. moze jest gorzej kiedy sie jest tego swiadomym, a jak sie nie jest to latwiej? i dlatego tyle osob moze to wytrzymac??

Anonimowy pisze...

Jak się nie jest świadomym, to jest się poprostu jak deska do prasowania. Ktoś taki niestety wcale nie musi znosic tego co sam tworzy.

- Michał

Izabell pisze...

dobre porownanie :) ja nie chce byc deska do prasowania, poddawac sie zelazku by mnie rozprasowalo jak chce.

Anonimowy pisze...

Masz rację, o tym żelazku nie pomyślałem :) Wyobraziłem sobie najpierw coś strasznie płaskiego :)

- Michał

Izabell pisze...

w zadnym wypadku plaska nie jestem ;)))) haha

Anonimowy pisze...

Przyznam, że też miałem kiedyś pracę po skończeniu której trudno mi było się przestawić, w zasadzie nie przestawiałem się wcale, a o normalnym rozmawianiu z ludzmi, można było zapomnieć :).

- Michal

Izabell pisze...

hmn... ciekawe. taka zabawa moze byc niebezpieczna. po jakims czasie chyba trudno rozpoznac kim sie jest tak naprawde.

Anonimowy pisze...

Zgadza się było to dość nieprzyjemne, taka specyfika, dlatego staram się od podobnych sytuacji trzymać poprostu zdala. Choć inni ludzie tak naprawdę nas nie definują, to jaknajbardziej niezbędni są do tego aby wydobyć z nas to kim jesteśmy, w najlepszym tego sensie.

Izabell pisze...

Mysle, ze ludzi enie powinni nas definiowac w calej rozciaglosci. Rozumiem, ze wywieraja wplyw na mnie i pewnie nie raz dzialam pod jakims spolecznym impulses, nie wiedzac o tym sama. jednak pozwolenie na to by mnie to overwhelmed? nie chce tego. jak wtedy moglabym odkrywac?

a co sie stalo z Twoim blogiem Michale? :)

Anonimowy pisze...

Uważam, że ludzie nie powinni nas definiować, a jeżeli próbują to są to z pewnością niewłaściwi ludzie. Ci właściwi natomiast pozwalają, aby wydobyło się z nas to, co ma i powinno się dobrego wydobyć, na płaszczyźnie wzajemnych relacji. Czasem próbujemy spełniać czyjeś oczekiwania lub za wszelką cenę udowadniać, że jesteśmy inni, a w jednym i w drugim przypadku stajemy się raczej ofiarami nierozwiązanych i nieświadomych wewnętrznych konfliktów osób trzecich, albo nawet tych, których uważamy za najbliższych. Człowiek musi odnaleźć się zarówno sam jak i w sieci ludzkich powiązań, bo stanowi to warunek jego zdrowia, ale coraz częściej i coraz więcej tych powiązań w obecnym świecie jest po prostu toksycznych :(


Blog postanowiłem schować na jakiś czas do „szuflady” ;)

- Michał

Anonimowy pisze...

Czytałaś Izabell może kiedyś jakieś prace Carla Rogersa?

- Michał

Izabell pisze...

Bardzo madrze gadasz. Michale, masz w sobie pelno potencjalu :))


Czytalam o nim, o psychologii humanistycznej, ale jeszcze nie dotarlam do jego dziel bezposrednich.

Anonimowy pisze...

:)

Szczególny facet, naprawdę, wciąż nie mogę dostać paru jego rzeczy. Przypomina mi Maslowa, polecam Ci go łącznie z Frommem :). Chociaż to dość niebezpieczni panowie jak na dzisiejsze standardy :)

- Michal

Izabell pisze...

na pewno do niego dotre :) Maslow i Fromm to takze psychologia humanistyczna wiec pewnie duzo sie od siebie uczyli :)