Nie dawno moj brat wypowiedzial slowa, ktore mnie zaskoczyly. Ciagle mam wrazenie, ze wiele ukrywa pomimo naszych dlugich rozmow. Gra przed soba jak i przede mna. Slowa te zaskoczyly mnie nie bywale i zaniepokoily. Z drugiej strony sa jak perelki, ktore zrecznie mozna wylowic z morza nic nie znaczacych slow. Powiedzial; Kiedys myslalem, ze bede zyc do momentu kiedy nasza mama bedzie zyc. Musialem tu byc by jej pomagac. A potem byloby juz wszystko jedno. Potem poznalem A. (swoja obecna kobiete), wiec znowu musze to odlozyc.
Dostalam szoku. W zyciu nie przypuszczalam, ze jego mysli zaszly az tak daleko - poddekst samobojstwa i braku sensu zycia bez osoby, ktora czuje, ze musi sie opiekowac. Stworzony w glowie jakis sens bycia na tej planecie. Moj brat ukazuje wszem i wobec, ze kompletnie nie potrzebuje nikogo. Skrzetnie to wypycha ze swiadomosci. Ale jednak tego potrzebuje. Moze nie potrzebuje tabuna ludzi w okol siebie by moc sie pochwalic ile przyjaciol ma. Moze nie potrzebuje czuc sie czescia spolecznosci poprzez imprezy czy branie udzial w jakis kolkach zainteresowania. Ale potrzebuje choc ta jedna osobe, na ktorej jego psychika znajdzie oparcie by dazyc do dalszej egzystencji.
W ogole ostatnio bylo z nim troche problemow. Bardzo mnie to bolalo. Taki bol kiedys byl mi obcy. Nawet rodzina nie mogla mnie ruszyc. Ale teraz bo zburzeniu paru tam, czuje bol. Automatycznie chce go wycisnac i – przyznaje sie – instynktownie czuje tesknote do czasow kiedy bylam kobieta z kawalkiem lodu w klatce piersiowej. Program walczy z wiedza, ktora nabylam.
Wiec mialam sprzeczke z moim bratem. Z jakiego powodu? Moim zdaniem z zadnego, jak tylko jego dola, ktory byl jakos wyjatkowo gleboki. Ale ja nie daje sie manipulowac. O nie. Limit musi byc. Nie pozwole by ojciec w postaci mojego brata powrocil i robil co chce. A to jest to co robi podswiadomie moj brat. Zachowuje sie dokladnie jak on podczas tych dolow, tyle, ze nie pije. Manipuluje otoczeniem. Jak ma dola, to wszyscy maja chodzic po cichu. Obserwuje podejscie mojej matki i jej odpowiedz niczym sie nie rozni do tej z czasow ojcowskich. Nie mow – bo bedzie gorzej, przemilcz itd.
Nigdy juz nie bede milczec.
Wiec punktem zapalnym byla pomoc jego kobiety w wynajeciu mojego mieszkania. Wyobrazcie sobie, ze moj brat wyrzucil mi przez Skype, ze A. nie ma czasu dla siebie, kiedy odpoczac, pobyc i nic nie robic, tylko musi latac ze sprawami mojego mieszkania. Ja na to, ze przeciez o pomoc nie prosilam. Sama sie zaoferowala. A Brat, ze A. nie jest asertywna, ze nie umie mowic NIE. Ze po co mi mieszkanie, tylko problemy itd Ale czy to moja wina?? – zapytalam. Wyrzucasz mi, ze Twoja kobita nie umie powiedziec NIE? To ja mam zakladac AHA, SAMA ZAPROPONOWALA, ZE POMOZE ALE ONA NIE UMIE MOWIC NIE, WIEC ODMOWIE??? I jak to po co mi mieszkanie??? I jakie problemy, to sa zadne problemy, to dla Ciebie igly sa widly!!!! Moj wlasny brat, mial zlosc, ze jego kobita pomaga wlasnej siostrze! Moj wlasny brat wyrzuca mi, ze jego kobita ma problem z asertywnoscia! Nie podobal mi sie ton jego glosu. Nie podobalo mi sie jego zachowanie bez konkretu. I to byl moj brat! A rodzina jest pieta achillesowa DDA. Szczegolnie DDA, ktory cos ze soba zrobil i sople zlozone z emocji juz zaczely tworzyc strumien. Poza tym jego opis sytuacji dziwnie przypominal mi opis jego wiecznych potrzeb – zamkniecia sie, doprowadzenia jak do najwiekszej przewidywalnosci, do rutyny. By A. mogla nic nie robic, by A. odciela sie od wszelkich bodzcow, ktore - on the end of the day – dla niego stanowily problem.
Wlasnie wtedy stanelam twarza w twarz z Freudowskim przeniesieniem. Stwierdzam, ze nie we wszystkim byl w bledzie.
Ale moze Ona nie jest taka jak Ty! Czy wszyscy musza byc jak Ty? - odrzucilam podczas starcia. Chwila konsternacji mojego brata. Chyba cos zalapal. Zamykasz sie w tym swoim swiecie I myslisz, ze caly swiat tak wyglada? – ciagnelam. To moj swiat i dobrze mi w nim. – odparl. I zawsze to szanowalam – wypalilam – wiec szanuj i moj!!!
Odszedl od monitora. Zostala tylko mama, ktora takze dawal mi ciezki czas. Oczywiscie przewziela droge popierania brata bez uprzedniego pomyslunku. Zawsze tak bylo.
- Nic sie nie zmienilo – zdenerwowana wystrzeliwalam jak z karabinu – o czym wy do mnie mowicie! Wlasna rodzina jak zwykle jak obca, zero pomocy, zero lojalnosci! Czy ja sie prosilam o pomoc??? Drugi ojciec!
- przestan, nie musimy wracac do czasow ojca.
- tu nie ma co wracac – odpowiedzialam – bo nadal w tym tkwimy!
Hippopotam siedzi rozwalony i co, mam udawac, ze go nie ma!
Wowczas dziwnie zepsul sie mikrofon po polskiej stronie. Napisalam, ze i dobrze. I tak nie chce mi sie z nimi juz gadac. Dzieki za super wsparcie. I rozlaczylam sie kompletnie.
Bylam cala rozdygotana. Na nastepny dzien mama napisala tekst – nie denerwuj sie, bedziemy Ci pomagac, kochamy Cie.
Jak do k...wy nedzy mnie to jeszcze bardziej rozsierdzilo. Przeklinalam w glowie tak, ze i najgorzej „siejacy kwiatki” szewc by sie zawstydzil. Slowa, slowa, slowa, ktore sa puste w porownaniu do zachowania. A zachowanie identyczne jakie doswiadczalam przez 20 lat!! I z powodu czego??!!! Z powodu demonow mojego brata! Bo on je odczuwa to i caly swiat musi tez czuc! Bo ojciec odczuwal wiec i my musielismy to odczuwac! Czy ja nie mam tez problemow???
Nic nie odpisalam. Musialam poczekac az wzburzone fale sie uspokoja.
Nie chce slyszec slowo KOCHAM. Nienawidze tego slowa. Powoduje, ze chce mi sie plakac. Ale chce go doswiadczyc. Mam w dupie czy mi to powiedza, to nic dla mnie nie znaczy. Bo i tak najciezej jest powiedziec kocham poprzez czyn.
Przez nastepnych pare dni w ogole sie nie odzywalam. Az dostalam telefon od Brata, ze przeprasza mnie za to ostatnio, ze naprawde ma ciezki psychiczny czas, ze A. mi pomoze, bo ona lubi byc wsrod ludzi, pomagac i byc w ten sposob aktywna.
Ale rana zaczela na nowo krwawic... Znowu wysilek by ja zatamowac...
13 komentarzy:
Wiesz,że czasem najtrudniej z rodziną. Niby powinni najlepiej rozumieć, a często wcale tak nie jest. Boli, ale gdybyś przemilczała, byłoby gorzej.
nosicielka samotności
ah, tak. u mnie przez cale zycie najtrudniej :(
ale ciesze sie, ze nie przemilczalam. wtedy nic by sie nie ruszylo.
pozdr
Co z tym słowem KOCHAM? Przyjrzyj się dlaczego tak się dzieje, jak wygląda korzeń tej rośliny kiedy liście drżą? Bo to mi, przepraszam, wygląda trochę tak jakbyś jednocześnie to słowo i te wydarzenia z nim przyciągała i odpychała... to wtedy stoi się w miejscu i miota...słowo to symbol-co się za nim u Ciebie kryje? to pytanie na które trzeba spokojnie sobie odpowiedzieć, kochać to ból i radość, czy też kochać to głupota i ciepło, kochać to zdrada i bezpieczeństwo, kochać to.... Buziaki Izabell, mądra dziewczyno:)****
@Mirabelka
Są takie rzeczy, których czasem lepiej nie kaleczyć słowami, bo od razu przestają być tym czym są na prawdę, przestają żyć. Nazwane stają się bardziej bezpieczne, ale często już jakieś ciasne, czasem ostygłe, a w najgorszym przypadku martwe.
no wlasnie, czy musze sie zmuszac by pokochac to slowo? ja go nie lubie, nie czuje, ze pragne go slyszec. Co innego, poczuc co to znaczy. Ja nie potrzebuje symboli, tylko realnego dotyku.
Mirabelko, ja sie sobie przygladam od dawna i wiem co sie za tym kryje. tyle, ze jak glebiej sie w to wtopie myslami.... takie rzeczy jak ; kocham, jak przyjazn, jak pomagac, tutaj najbardziej potrzeba czynow. i wcale nie czuje potrzeby by tutaj o nie walczyc, lub wypowiadac, tylko o to by je czuc i chciec by inni czuli. To jest najtrudniejsze dla DDA ktoory przewaznie jest zamrozony. i kazdy ma swoja droge, albo od kuchni (od slowa), albo od sedna sprawy :) mi tak wyszlo, ze od srodka.
:****
Izabell dawno mnie u ciebie nie było... wpadłam i czytam, to samo co częstokroć doświadczałam we własnej psychice. Jest to bardzo trudne na najbliższym gruncie, a zwłaszcza gdy dotyczy grupy osób które wspólnie dużo wzajemnie przeżywały wycierpiały... Uwierz mi jak ja nie cierpię słowa kocham i miłość, może dlatego że wielokrotnie ich wobec mnie nadużywano i sama niejednokrotnie to robiłam bez wsparcia czynem. Masz rację nie słowa i zapewnienia o przyjaźni się liczą, a postępowanie adekwatne to tych słów ! Pozdrawiam CIEPLUTKO, twoja "siostra" z rodzinnego kręgu DDA, nie daj się poczuciu " nikt mnie nie kocha" i jesiennej listopadowej aurze.
ps. za moich szkolnych lat funkcjonował taki pamiętnikowy wierszyk: "Tym co ci wiele o przyjaźni prawią - nie wierzaj, bo w potrzebie cię oni zostawią . Lecz wierzaj tym i waż ich ze złotem co są przyjaciółmi a milczą o tem "
Ale to zamrożenie, o którym piszesz Izabell, może czy zupełnie nie przeszkadza we właściwym rozpoznawaniu pozytywnych postaw?
Powiedzialabym Liamsaleh, ze zalezy od stopnia zamrozenia, jego natury, od osoby, jej tendencji, potencjalu, osobowosci, psychologicznych powiazan pomiedzy ja i reszta swiata, wierzen co jest POZYTYWNA POSTAWA ( czy slowo, czy uscisk, czy pozytywne jest poklepanie po ramieniu czy negatywne dla tej osoby) oraz od sedna problemu.
Hej Awiko!
witam Ciie ponownie i ciesze sie, ze o mnie nie zapomnialas:)
no zobacz jakich madrych wierszy tak wczesnie dzieci ucza:)
dla mnie ogolnie slowo kocham czy przyjazn to jakis ewentualny wstep i zaproszenie. ale nie opieram sie na nim, nie czuje wielkiego szczescia po nich i nie sadze, by bylo to cos zlego, negatywnego.
ah, tak mi jakos zle. mam taki okres mysleniowy, ze zgubilam gdzies sympatie dla siebie, ale to pewnie przez ten zimowy czas. czytalam gdzies, ze listopad to miesiac samobojcow, dobrze, ze juz sie konczy:)
mam nadzieje, ze u Ciebie wszystko gra i dziekuje za slowa otuchy.
buziaczki Siostro :)
:**
Poważny węzeł Izabell. Zawsze wydawało mi się, że wystarczy być dobrze zintegrowany, i zachowywać się w sposób naturalny, żeby budzić pozytywne odczucia. Może ktoś taki z drugiej strony odbiera to bardzo dobrze, tylko nie zawsze to okazuje.
pozdrawiam, michał
Ano wezel, jak mowi moj wykladowca, prawda o nas jest kompleksowa, wiec pomoc tez nie moze byc 2 plus 2, trzeba wiele poznac.
Co znaczy dobrze zintegrowanym i naturalnosc? rozlozmy to naukowo na czynniki:)kiedy mozemy nazwac kogos dobrze zintegrowanym albo naturalnym? wtedy kiedy robi cos co jest akceptowane przez spoleczenstwo? czy wtedy kiedy w zachowaniu Ty odbierasz go jako zintegrowanego? ale jak inna juz go inaczej odbiera, bo nie pasuje to innej osoby wyobrazen lub odczuc na temat integracji, czy nadal mozna uznac ta osobe za taka?
czy integracja to nic innego jak wlasne odczucie spokoju i szczescia, czy odczucie swiata na to?
A naturalnosc? co ona oznacza? czy jestesmy naturalni w ogole, czy wszystko bierze sie z tego ze nienaturalnie nas wychowano, poprzez zycie w spoleczenstwie, a w innym spoleczenstwie nasza naturalnosc bylaby zupelnie inna? bo to co jest w naszym kraju pozytywne, w innym juz nie jest. czy naturalnosc to musi byc cos pozytywnego? bo wielu naukowcow wyznaje teorie, ze naturalne jest przetrwanie i walka o nie, naturalna jest prokreacja, a reszta to to co nas pozniej uksztaltowalo i nie jest to naturalne.
Ciekawe to wszystko :)
pozdrawiam
Zintegrowany, naturalny to dla mnie trche jak synonim z "pogodzony ze sobą", brzmi bardzo ogólnie ale w praktyce się sprawdza, bez względu na rejon pochodzenia :). Społeczeństwo, czy kultura raczej bardziej sprzyjają sztucznemu tworzeniu wewnętrznych konfliktów, niż określaniu tego co jest naturalne. Każdy człowiek wg. mnie nosi w sobie te same potrzeby, zwykła nieumiejętność rozpoznania i zaspokojenia ich prowadzi do tworzenia jakiś sztucznych kulturowych czy społecznych tematów zastępczych, którymi jeszcze bardziej odgradza się od samego siebie. Taka zupełnie nienaukowa luźna myśl :) W zasadzie to nie wiem, czy dobrze jest się zastanawiać nad takimi rzeczami :).
jezeli jest to nienaukowa mysl nie rozkladam ja na czynniki pierwsze, wiec zgadzam sie z ta naturalnoscia:)))
z jednej strony nie dobrze, - dla zdrowia psychicznego :) z drugiej strony dobrze- dla rozwoju siebie i swiata:)
Prześlij komentarz