" - Jezeli matka chodzaca w ciazy byla pelna leku, wowczas plod dostaje ten lek, niepewnosc, niepokoj, ktory niewiadomo czego dotyczy, a moze przenikac potem cale zycie. I oczywiscie matka moze miec lek z wielu realnych powodow; nie wie czy bedzie z tym mezczyzna, boi sie porodu, jej matka nie chce, zeby ona miala dziecko akurat z tym facetem....
- ...boi sie o to, czy dziecko urodzi sie cale i zdrowe.
- Jesli w tej rodzinie byly z pokolenia na pokolenie ciezkie porody, lub umieraly dzieci, albo po narodzinach ojcowie odchodzili, to dziecko wchodzi w swiat , ktory szykuje dla niego, w gruncie rzeczy, kolyske z leku.
- Wiec jak ono moze tego nie podjac? Nie ma jak sie obronic.
- Uruchamia jakies wlasne strategie przetrwania. Zanurza sie w nauke, w ksiazki, staje sie dzielne i wytrzymuje wszystko bez skargi, staje sie ciche, ulegle, zatapia sie w marzenia albo znieczula narkotykami lub alkoholem. Albo sie przejada, albo wyzywa niebezpieczenstwo, zeby sie poczuc jego wladca. Wszystkie te zachowania sa w gruncie rzeczy informacja, ze dziecko jest nieszczesliwe, sa wolaniem o pomoc. Mniej lub bardziej destrukcyjnym. "
"Chce byc kochana tak jak chce" K. Miller, E.Konarowska
Bol istnienia....i wszystko jasne.
"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,
wszystko co po niej nastąpi
również stanie się lepsze. "
Paulo Coelho
poniedziałek, 27 października 2008
niedziela, 26 października 2008
Wierze - nie wierze.
W co wierzysz, Izabell? Zadala mi pytanie kolezanka.
Hmmmm – zastanowilam sie. Ogolnie slowo WIARA nie przemawia do mojego mozgu, ktorego praca jest nadwyraz silniejsza niz pragnienia w co chcialabym wierzyc. Moze moja naturalna tendencja do skakania w przepascie z niewiadomym koncem dusi we mnie potrzeby tlumaczenia sobie wszystkiego tak, by lekko mi sie zylo. Wiara jest to dla mnie zalozenie, ze cos istnieje, lub cos sie stanie w zamknietym aspekcie. Co oznacza, silne przekonanie, ze nie moze byc inaczej. Plus nie ma na to jeszcze dowodow ktore choc troche przekonaly by moja logiczna czesc umsylu. Wiara na pewno pomaga, ale moim zdaniem zamyka takze na aspekt poszukiwacza. A ja poszukiwaczem chce byc, bede i jestem.
Biorac pod uwage rozne aspekty zycia, szczegolnie te niemile, ciezkie do udzwigniecia, kontrowersyjne I zimne, brak wiary pomaga mi paradoksalnie oswoic I ewentualnie przyzwyczaic sie do przyszlych ewentualnych kolei zycia. Na przyklad – moze to straszne, ale biore pod uwage to, ze moge miec raka w przyszlosci. Mama miala, babcia miala, dziadek mial. Logicznie wychodzi, ze tez moge miec. Staram sie sobie wyobrazic kiedy sie o tym dowiaduje. Wizualizacja pomaga oswoic strach, bo strach jest zawsze najwiekszy kiedy sytuacja zaskakuje. Nie mowie, ze go na pewno dostane, nie czekam na niego - to oczywiste - ale nie wierze takze, ze na pewno tak nie bedzie. Wierze natomiast, ze zrobie wszystko by to zwalczyc. Generalnie, slowo wiara po prostu nie pasuje do mojego swiata. Jestem zbyt posrodku, niz na lewej lub prawej strony zjawisk.
Ale pragne tu podjac wyzwanie I oprzec sie pytaniu w co wierze. Wyciagnac pare nitek, ktore usilnie w sobie szukam. Postanowilam sobie wypisac moj akt wiary. Jednak po czasie I tak widze, ze tam zawsze jest logika. Wszystko co przeczytalam, potem odnazlam jakies dowody popierajace idee, po rozmowach z ludzmi, obserwacji swiata - to wszystko jest wynikiem moich i innych teorii. Zadaje sobie wiec pytanie czy moja tendencja nie zapedzila mnie w slepy zaulek? w koncu jak mozna kochac - bez wiary, jak mozna ufac bez wiary, jak mozna tworzyc bez wiary, ze jest to dobre? Musze miec choc troche wiary by odkrywac, troche wiary by znalezc w czlowieku dobro, troche wiary chocby w siebie.
Po czasie zaczynam rozumiec; chce wierzyc w droge do prawdy, ze moge choc troche ja zrozumiec, ale nie chce wierzyc, ze ja znam dopoki jej nieskosztuje...
Znowu paradoks.
AKT WIARY,
Wierze, ze energia przeplywajaca w naszym ciele to wlasnie tzw. Bog I to my mozemy stworzyc Raj, nie czekac na niego po smierci,
Wierze, ze po smierci jest jak przed moim urodzeniem. Nicosc I spokoj.
Wierze, ze jezeli Glowny Programista istnieje to nie ma ludzkiej twarzy.
Wierze, ze jakbysmy wygladali jak konie I zachowywali sie jak one, stworzylibysmy Boga na nasze podobienstwo.
Wierze, ze jedyna mozliwa wolnosc jest zrozumienie (poczucie), ze nie jestesmy do konca wolni,
Wierze, ze czesto jestesmy bardziej lub mniej przewidywalni ale mamy gdzies wspolny mianownik ten sam dla wszystkich, nie do przekroczenia.
Wierze, ze brak pasji I pomyslu na zycie generalnie pcha ludzi do przedwczesnych decyzji, np. zalozenie rodziny.
Wierze, ze zycie ludzkie jest pytaniem, nie odpowiedzia.
Wierze w swiadomosc.
Wierze, w balans jako w zycie zdrowe I kompletne.
Wierze, w naturalne tendencje z jakimi sie rodzimy.
Wierze, ze rzeczy materialne potrafia odebrac poczucie wolnosci,
Wierze, ze tylko Wielcy potrafia zyc w oderwaniu od konsumpcji.
Wierze w poziom empatii, ktory powoduje fizyczne poczucie bolu, wywolane przez odpowiednia sytuacje w drugiej osoby zyciu.
Wierze, ze tylko nieliczni sa stworzeni do naciagania granic zasad Natury.
Wierze, ze szczescie to droga, nie cel.
Wierze, ze prawda jest dla Wielkich, nie dla Maluczkich,
Wierze w to, ze nic nie wiem……
Wierze, w siebie.
Hmmmm – zastanowilam sie. Ogolnie slowo WIARA nie przemawia do mojego mozgu, ktorego praca jest nadwyraz silniejsza niz pragnienia w co chcialabym wierzyc. Moze moja naturalna tendencja do skakania w przepascie z niewiadomym koncem dusi we mnie potrzeby tlumaczenia sobie wszystkiego tak, by lekko mi sie zylo. Wiara jest to dla mnie zalozenie, ze cos istnieje, lub cos sie stanie w zamknietym aspekcie. Co oznacza, silne przekonanie, ze nie moze byc inaczej. Plus nie ma na to jeszcze dowodow ktore choc troche przekonaly by moja logiczna czesc umsylu. Wiara na pewno pomaga, ale moim zdaniem zamyka takze na aspekt poszukiwacza. A ja poszukiwaczem chce byc, bede i jestem.
Biorac pod uwage rozne aspekty zycia, szczegolnie te niemile, ciezkie do udzwigniecia, kontrowersyjne I zimne, brak wiary pomaga mi paradoksalnie oswoic I ewentualnie przyzwyczaic sie do przyszlych ewentualnych kolei zycia. Na przyklad – moze to straszne, ale biore pod uwage to, ze moge miec raka w przyszlosci. Mama miala, babcia miala, dziadek mial. Logicznie wychodzi, ze tez moge miec. Staram sie sobie wyobrazic kiedy sie o tym dowiaduje. Wizualizacja pomaga oswoic strach, bo strach jest zawsze najwiekszy kiedy sytuacja zaskakuje. Nie mowie, ze go na pewno dostane, nie czekam na niego - to oczywiste - ale nie wierze takze, ze na pewno tak nie bedzie. Wierze natomiast, ze zrobie wszystko by to zwalczyc. Generalnie, slowo wiara po prostu nie pasuje do mojego swiata. Jestem zbyt posrodku, niz na lewej lub prawej strony zjawisk.
Ale pragne tu podjac wyzwanie I oprzec sie pytaniu w co wierze. Wyciagnac pare nitek, ktore usilnie w sobie szukam. Postanowilam sobie wypisac moj akt wiary. Jednak po czasie I tak widze, ze tam zawsze jest logika. Wszystko co przeczytalam, potem odnazlam jakies dowody popierajace idee, po rozmowach z ludzmi, obserwacji swiata - to wszystko jest wynikiem moich i innych teorii. Zadaje sobie wiec pytanie czy moja tendencja nie zapedzila mnie w slepy zaulek? w koncu jak mozna kochac - bez wiary, jak mozna ufac bez wiary, jak mozna tworzyc bez wiary, ze jest to dobre? Musze miec choc troche wiary by odkrywac, troche wiary by znalezc w czlowieku dobro, troche wiary chocby w siebie.
Po czasie zaczynam rozumiec; chce wierzyc w droge do prawdy, ze moge choc troche ja zrozumiec, ale nie chce wierzyc, ze ja znam dopoki jej nieskosztuje...
Znowu paradoks.
AKT WIARY,
Wierze, ze energia przeplywajaca w naszym ciele to wlasnie tzw. Bog I to my mozemy stworzyc Raj, nie czekac na niego po smierci,
Wierze, ze po smierci jest jak przed moim urodzeniem. Nicosc I spokoj.
Wierze, ze jezeli Glowny Programista istnieje to nie ma ludzkiej twarzy.
Wierze, ze jakbysmy wygladali jak konie I zachowywali sie jak one, stworzylibysmy Boga na nasze podobienstwo.
Wierze, ze jedyna mozliwa wolnosc jest zrozumienie (poczucie), ze nie jestesmy do konca wolni,
Wierze, ze czesto jestesmy bardziej lub mniej przewidywalni ale mamy gdzies wspolny mianownik ten sam dla wszystkich, nie do przekroczenia.
Wierze, ze brak pasji I pomyslu na zycie generalnie pcha ludzi do przedwczesnych decyzji, np. zalozenie rodziny.
Wierze, ze zycie ludzkie jest pytaniem, nie odpowiedzia.
Wierze w swiadomosc.
Wierze, w balans jako w zycie zdrowe I kompletne.
Wierze, w naturalne tendencje z jakimi sie rodzimy.
Wierze, ze rzeczy materialne potrafia odebrac poczucie wolnosci,
Wierze, ze tylko Wielcy potrafia zyc w oderwaniu od konsumpcji.
Wierze w poziom empatii, ktory powoduje fizyczne poczucie bolu, wywolane przez odpowiednia sytuacje w drugiej osoby zyciu.
Wierze, ze tylko nieliczni sa stworzeni do naciagania granic zasad Natury.
Wierze, ze szczescie to droga, nie cel.
Wierze, ze prawda jest dla Wielkich, nie dla Maluczkich,
Wierze w to, ze nic nie wiem……
Wierze, w siebie.
poniedziałek, 20 października 2008
Zapisalam w czerwonym notesie...
"Uczony jest człowiekiem, który wie o rzeczach nieznanych innym i nie ma pojęcia o tym, co znają wszyscy"
Albert Einstein
Albert Einstein
niedziela, 19 października 2008
Potencjal zamkniety.
Juz Freud mowil o naturalnych “od urodzenia” tendencjach pacjentow, ktore “pomagaly” w wyjatkowy sposob zapasc na psychozy czy neurozy. I tak na przyklad osobe cechujaca bardzo “sztywny” stosunek do moralnosci ( tylko krzyzem I do prokreacji, bo reszte jest grzechem) mozna bylo z duzym prawdopodobienstwem umiescic w grupie ryzyka powstawania neurozy.
I tak zaczelam sie zastanawiac - w koncu mialoby to sens z pytaniem - dlaczego niektorym udaje sie przejsc przez ciernie dziecinstwa I pozwolic zyciu plynac dalej , a innym kompletnie nie. I Ci ostatni czesto przez cale zycie walcza o to by w koncu wyprostowac swoja dusze na tyle, by w koncu zaczac tworzyc terazniejszosc i przyszlosc a nie gniezdzic sie w przeszlosci. Ale i tak sie im nie udaje. Jakby mieli zamalo energii... albo silny korzen zamkniecia.
Pytanie, czy tzw. otwarta glowa, umiejetnosc akceptacji, czesto ciezkich faktow I po prostu psychika jak rzeka, ktora plynie I oczyszcza sie - jest darem od losu? A tym ktorym sie nie udaje I niszcza sie z powodu przeszlosci – to po prostu pech na loterii? Dlaczego moja psychika niezareagowala autodestrukcyjnie z powodu traum psychicznych, a inni juz takiego szczescia nie mieli? Przeciez w dziecinstwie bylam kompletnie nieswiadoma, a tym kim bylam, zostalo naprowadzone przez czysta nature mojego potencjalu psychicznego. Bo nie bylo tam mojej kontroli.
Otwarta glowa, jak to ladnie brzmi. W otwartej glowie wszytko zyje, dynamicznie sie zmienia I nie pozostaje na stale. Kiedy wracam do czasu swojego oczyszczania, pamietam uczucie rozrywajacej sie tamy. Ryczalam chyba przez kilka miesiecy I nie moglam sie opanowac od reakcji na pewno nie zaliczanych na poczet czlowieka stabilnego. To bylo dziwne, bo czulam, ze to mna rzadzi, toczy swoj bieg przez moje wnetrze, przebija sie przez tame represjii I w koncu bolem, placzem I krzykiem przebija sie na zewnatrz. Instynktownie pozwolilam temu plynac. W koncu. Po tylu latach silnej Izabell, ktora nie plakala, a tylko drapala I gryzla. I ten moment pozwolenia nauczyl mnie wiele I nie tylko w sprawach przeszlosci, ale w kazdej problemowej sytuacji. Od tamtej chwili stalam sie rzeka. Jednak pamietam to stanie w miejscu, ta kaluza bez ujscia. Bylo mi ciagle zimno... i ciagle brakowalo mi oddechu.
I teraz spogladajac do tylu nazywam sie szczesciara. Moze to co dostalam od Wszechswiata to dar w postaci “otwartego” potencjalu. Nic sie nie skrystalizowalo w moich zylach by je po czasie zablokowac I szukac uwolnienia w postaci destrukcji, nawet teraz kiedy nie ma juz negatywnego srodowiska. Czesto podczas rozmowy z DDA (jak I innych) latwo mozna wyczytac tendencje do przyklejania sie do czegos co juz minelo a jednak nadal zyje w ich glowach. Ale to przyklejenie nie wyglada na rozpamietywanie z melancholia w podstawie, ale raczej zlosliwy i mocny lep, ktory choc probujesz strzasnac, to i tak sie gdzies czepnie. Na tym ten problem polega. Umiejetnosc LET IT GO, jak powiedzial moj kolega DDA. Wybaczyc sobie I innym and let that go. A to wcale nie jest latwe, jezeli Natura dala nam malo narzedzi. Plus srodowisko. Niestety, srodowisko polskie (wybaczcie, ze sobie ponarzekam) nie pomaga w przyjeciu czegos lekko. Zbyt serio traktuje sie zycie, zbyt surowo, zbyt ciezkie zasady i prawa. Co mi dala emigracja? - podazajac za pytaniami, ktore czytam na domenach. Dala mi wolnosc bycia soba. Nikt nie chcial mnie zmieniac, dlatego sie zmienilam.
Podczas rozmow na zyciowe tematy, czesto obserwuje reakcje na teorie, ktore tlumacze z psychologicznego swiata. Ze swiata gdzie ludzie staraja sie zdobyc jakies dowody na okreslone zjawiska. Czasami mam wrazenie, ze chociaz bym polozyla namacalny dowod na stole, osoba o zamknietym potencjalem bedzie nadal twierdzic, ze to co widzi nie jest na przyklad jeszcze jajko, tylko juz kura. Bo nauczylo sie, ze z tego bedzie kura. Tak uczyli w szkole, w kosciele, w domu. Czy ktos wpadl na pomysl by zapytac, ok... ale jak to sie dzieje od poczatku? Sprawdzmy, poczytajmy, poszukajmy, posluchajmy ludzi, ktorzy dluzej w tym temacie siedza, poszukajmy dowodow jak mozemy i polaczamy to wszystko nitka logiki. Wypowiadajmy sie wowczas na tematy, ktore zdarzylismy przestudiowac z roznorodnych stron, a nie tylko z tej strony gdzie tendencja naszego spojrzenia albo srodowisko je ustawilo. Bycie obiektywnym jest ciezka praca albo mozna ja wykonac wiecej niz przecietnie.
Most people are other people. Their thoughts are someone else's opinions, their lives a mimicry, their passions a quotation.
Oscar Wilde
Przypomina mi sie, jak od zawsze interesowalam sie madrosciami Wschodu, spisywalam madre cytaty - zreszta nadal to robie - , czytalam filozofie i inne takie tam. Ale musze sie przyznac, ze na obecna moja wiedze logiczna, wiele z tzw madrych prawd zyciowych, latwo mi jest juz zanegowac. Wiec rozumuje, ze skoro latami, podczas mojego rozwoju, ktory staram sie by byl wszestronny, to co kiedys wydawalo sie madre, teraz nie ma odniesienia do reszty zaleznosci i nawet wielu wynikow badaczy, ktorzy sie takim czy innym zjawiskiem zajeli. A sa slowa na tematy, ktore do dzis dzien nie potrafimy zanegowac. Co nie oznacza, ze przyszlosc bedzie taka sama.
Na ostatnich lekcjach psychologii spolecznej wykladowca powiedzial bardzo madre zdanie. Madre zdanie okreslam takie, ktore bazuje takze na logice polaczenia pewnych zjawisk. Nie na wierze w krasnoludki choc ich nie widzialam. Powiedziala, ze trzeba pamietac iz tak pelno teorii i roznorodnych odmian mysleniowych jest dowodem na to, ze prawda o nas jest kompleksowa. To nie jest 2 plus 2 to 4. Gdyby tak bylo, dawno bysmy to pewnie odkryli.
Nastepne pytania na temat potencjalu zamknietego, skoro jest to naturalna tendencja, czy mozna sie nauczyc otwartosci? Osobiscie chce wierzyc, ze mozna. Ale nachodzi nastepne pytanie, czy jest to mozliwosc nauki z powodu naturalnego potencjalu, jakiejs szczeliny, ktora pozwala wodzie znalezc ujscie I rozbic tame, czy dlatego, ze mozemy wyskrobac szczeline sami, wlasnymi paznokciami?
SLEPEMU OCZU NIE OTWORZYSZ - mowi jedno z madrych powiedzen. Tego przyslowia nie udalo mi sie jescze obalic :)))
I tak zaczelam sie zastanawiac - w koncu mialoby to sens z pytaniem - dlaczego niektorym udaje sie przejsc przez ciernie dziecinstwa I pozwolic zyciu plynac dalej , a innym kompletnie nie. I Ci ostatni czesto przez cale zycie walcza o to by w koncu wyprostowac swoja dusze na tyle, by w koncu zaczac tworzyc terazniejszosc i przyszlosc a nie gniezdzic sie w przeszlosci. Ale i tak sie im nie udaje. Jakby mieli zamalo energii... albo silny korzen zamkniecia.
Pytanie, czy tzw. otwarta glowa, umiejetnosc akceptacji, czesto ciezkich faktow I po prostu psychika jak rzeka, ktora plynie I oczyszcza sie - jest darem od losu? A tym ktorym sie nie udaje I niszcza sie z powodu przeszlosci – to po prostu pech na loterii? Dlaczego moja psychika niezareagowala autodestrukcyjnie z powodu traum psychicznych, a inni juz takiego szczescia nie mieli? Przeciez w dziecinstwie bylam kompletnie nieswiadoma, a tym kim bylam, zostalo naprowadzone przez czysta nature mojego potencjalu psychicznego. Bo nie bylo tam mojej kontroli.
Otwarta glowa, jak to ladnie brzmi. W otwartej glowie wszytko zyje, dynamicznie sie zmienia I nie pozostaje na stale. Kiedy wracam do czasu swojego oczyszczania, pamietam uczucie rozrywajacej sie tamy. Ryczalam chyba przez kilka miesiecy I nie moglam sie opanowac od reakcji na pewno nie zaliczanych na poczet czlowieka stabilnego. To bylo dziwne, bo czulam, ze to mna rzadzi, toczy swoj bieg przez moje wnetrze, przebija sie przez tame represjii I w koncu bolem, placzem I krzykiem przebija sie na zewnatrz. Instynktownie pozwolilam temu plynac. W koncu. Po tylu latach silnej Izabell, ktora nie plakala, a tylko drapala I gryzla. I ten moment pozwolenia nauczyl mnie wiele I nie tylko w sprawach przeszlosci, ale w kazdej problemowej sytuacji. Od tamtej chwili stalam sie rzeka. Jednak pamietam to stanie w miejscu, ta kaluza bez ujscia. Bylo mi ciagle zimno... i ciagle brakowalo mi oddechu.
I teraz spogladajac do tylu nazywam sie szczesciara. Moze to co dostalam od Wszechswiata to dar w postaci “otwartego” potencjalu. Nic sie nie skrystalizowalo w moich zylach by je po czasie zablokowac I szukac uwolnienia w postaci destrukcji, nawet teraz kiedy nie ma juz negatywnego srodowiska. Czesto podczas rozmowy z DDA (jak I innych) latwo mozna wyczytac tendencje do przyklejania sie do czegos co juz minelo a jednak nadal zyje w ich glowach. Ale to przyklejenie nie wyglada na rozpamietywanie z melancholia w podstawie, ale raczej zlosliwy i mocny lep, ktory choc probujesz strzasnac, to i tak sie gdzies czepnie. Na tym ten problem polega. Umiejetnosc LET IT GO, jak powiedzial moj kolega DDA. Wybaczyc sobie I innym and let that go. A to wcale nie jest latwe, jezeli Natura dala nam malo narzedzi. Plus srodowisko. Niestety, srodowisko polskie (wybaczcie, ze sobie ponarzekam) nie pomaga w przyjeciu czegos lekko. Zbyt serio traktuje sie zycie, zbyt surowo, zbyt ciezkie zasady i prawa. Co mi dala emigracja? - podazajac za pytaniami, ktore czytam na domenach. Dala mi wolnosc bycia soba. Nikt nie chcial mnie zmieniac, dlatego sie zmienilam.
Podczas rozmow na zyciowe tematy, czesto obserwuje reakcje na teorie, ktore tlumacze z psychologicznego swiata. Ze swiata gdzie ludzie staraja sie zdobyc jakies dowody na okreslone zjawiska. Czasami mam wrazenie, ze chociaz bym polozyla namacalny dowod na stole, osoba o zamknietym potencjalem bedzie nadal twierdzic, ze to co widzi nie jest na przyklad jeszcze jajko, tylko juz kura. Bo nauczylo sie, ze z tego bedzie kura. Tak uczyli w szkole, w kosciele, w domu. Czy ktos wpadl na pomysl by zapytac, ok... ale jak to sie dzieje od poczatku? Sprawdzmy, poczytajmy, poszukajmy, posluchajmy ludzi, ktorzy dluzej w tym temacie siedza, poszukajmy dowodow jak mozemy i polaczamy to wszystko nitka logiki. Wypowiadajmy sie wowczas na tematy, ktore zdarzylismy przestudiowac z roznorodnych stron, a nie tylko z tej strony gdzie tendencja naszego spojrzenia albo srodowisko je ustawilo. Bycie obiektywnym jest ciezka praca albo mozna ja wykonac wiecej niz przecietnie.
Most people are other people. Their thoughts are someone else's opinions, their lives a mimicry, their passions a quotation.
Oscar Wilde
Przypomina mi sie, jak od zawsze interesowalam sie madrosciami Wschodu, spisywalam madre cytaty - zreszta nadal to robie - , czytalam filozofie i inne takie tam. Ale musze sie przyznac, ze na obecna moja wiedze logiczna, wiele z tzw madrych prawd zyciowych, latwo mi jest juz zanegowac. Wiec rozumuje, ze skoro latami, podczas mojego rozwoju, ktory staram sie by byl wszestronny, to co kiedys wydawalo sie madre, teraz nie ma odniesienia do reszty zaleznosci i nawet wielu wynikow badaczy, ktorzy sie takim czy innym zjawiskiem zajeli. A sa slowa na tematy, ktore do dzis dzien nie potrafimy zanegowac. Co nie oznacza, ze przyszlosc bedzie taka sama.
Na ostatnich lekcjach psychologii spolecznej wykladowca powiedzial bardzo madre zdanie. Madre zdanie okreslam takie, ktore bazuje takze na logice polaczenia pewnych zjawisk. Nie na wierze w krasnoludki choc ich nie widzialam. Powiedziala, ze trzeba pamietac iz tak pelno teorii i roznorodnych odmian mysleniowych jest dowodem na to, ze prawda o nas jest kompleksowa. To nie jest 2 plus 2 to 4. Gdyby tak bylo, dawno bysmy to pewnie odkryli.
Nastepne pytania na temat potencjalu zamknietego, skoro jest to naturalna tendencja, czy mozna sie nauczyc otwartosci? Osobiscie chce wierzyc, ze mozna. Ale nachodzi nastepne pytanie, czy jest to mozliwosc nauki z powodu naturalnego potencjalu, jakiejs szczeliny, ktora pozwala wodzie znalezc ujscie I rozbic tame, czy dlatego, ze mozemy wyskrobac szczeline sami, wlasnymi paznokciami?
SLEPEMU OCZU NIE OTWORZYSZ - mowi jedno z madrych powiedzen. Tego przyslowia nie udalo mi sie jescze obalic :)))
niedziela, 12 października 2008
sobota, 4 października 2008
Przyciaganie niebieskie.
W mojej firmie jest osoba, ktora wykazuje wszelkie cechy alkoholika. Najpierw, widzisz ciagle inna butelke wina na biurku, z ktorej pewnie pociaga na przerwach i po pracy. Po drugie facet jest chudy niemilosiernie. Domyslac sie mozna, ze jego sniadanie, obiad I kolacja, to wlasnie alkohol. Po trzecie, czuc od niego ten alkohol. I czuc, ze nie za bardzo tez dba o swoja higiene. Wyobrazcie sobie, ze przez pare lat nikt mu nie zwracal tutaj uwagi. Irlandzka dobroc. Przymykanie oka. Ja wyznaje zasade, ze sa granice. Chyba jednak ktos sie ocknal, bo facet zniknal na pare tygodni. Wrocil "czysty"...tak wyglada przynajmniej w pracy. I obecnie zero butelek na biurku, zero przykrego zapachu, czy swadu alkoholu. Nie wiem, czy pije nadal. Moze sie dobrze ukrywa, co takze jest ogolnie znane w tejze chorobie. W koncu ciezko zerwac nalog, chyba ze ma sie do tego motywacje. Facet stracilby prace, wiec motywacja chyba byla.
Ale co chce dokladnie powiedziec, opowiadajac Wam o nim. A no, ze alkocholik ten zaprosil mnie na randke...
Przyciaganie ludzi z podobnymi problemami jest niebywale. Ja sama obserwuje pewne emocje, ktore automatycznie sie uruchamiaja kiedy rozpoznaje problem. W tym przypadku mialam niebywala okazje do tej obserwacji, poniewaz osoba byla poniekad “latwa” do przeczytania od pierwszej chwili.
Wiec swiadomie wylapalam bezgraniczne zrozumienie i bezpieczenstwo sytuacji. Poczulam sie jak w domu, powiedziawszy obrazowo. Wiedzialam gdzie lezy noz i po co akurat tam lezy. Wiedzialam gdzie sa schowane wartosciowe rzeczy i dlaczego akurat tam. I czuje takze wtedy jak moje zmysly sie wyostrzaja i to chyba widac w jakis sposob – jak pewnie u wiekszosci DDA czy alkoholikow, tylko nie zdaja sobie z tego sprawy – poniewaz on widac poczul sie tak przy mnie dobrze, ze szybko nawiazal kontakt. Choc malo z innymi rozmawia. I uwierzyl, ze ma szanse zapraszajac mnie na kawe.
Zrozumienie.... ktore czlowiek nie jest sam w sobie dac. Samotnosc.... ktora nagle podswiadomie wyczuwa wypelnienie z tej samej materii, od drugiej osoby.
Mialam ochote porozmawiac o tym z nim. Dolozyc swoja cegielke w pomocy innemu czlowiekowi. Ale wiedzialam takze, ze skoro od poczatku ma romantyczne emocje, prawdopodobnie zrozumie moje intencje pod ich dyktando. Wowczas sprawa bylaby skomplikowana. I na pewno z porazka dla niego. Dystans emocjonalny i dbanie o ten dystans jest bardzo wskazane w sytuacjach, gdzie czlowiek jest glodny cieplych emocji i moze latwo przekierowac ta potrzebe na wszystko co ja obiecuje. To ciezka robota, poniewaz ten dystans jest czesto znikajacym punktem. Jak w baysball-u. Czasami potrzeba ostrego odbicia, czasami cieplej rekawicy do ich zlapania z wysokosci, ktora moze Cie wgniesc w boisko. Wyczucie co akurat jest bardziej odpowiednie w tym momencie – to sztuka.
Wracajac do kolegi, narazie co czuje, iz moge zrobic, to obserwowac i wplatac w zwykla niby rozmowe nitki swiatla i madrych mysli. Nie za duzo rozmow, ale krotkich i tresciwych. Taki widze swoj wklad w budowaniu jego akurat spadochronu... A nie wiadomo... czasami jedna nic moze uratowac zycie.
Ale co chce dokladnie powiedziec, opowiadajac Wam o nim. A no, ze alkocholik ten zaprosil mnie na randke...
Przyciaganie ludzi z podobnymi problemami jest niebywale. Ja sama obserwuje pewne emocje, ktore automatycznie sie uruchamiaja kiedy rozpoznaje problem. W tym przypadku mialam niebywala okazje do tej obserwacji, poniewaz osoba byla poniekad “latwa” do przeczytania od pierwszej chwili.
Wiec swiadomie wylapalam bezgraniczne zrozumienie i bezpieczenstwo sytuacji. Poczulam sie jak w domu, powiedziawszy obrazowo. Wiedzialam gdzie lezy noz i po co akurat tam lezy. Wiedzialam gdzie sa schowane wartosciowe rzeczy i dlaczego akurat tam. I czuje takze wtedy jak moje zmysly sie wyostrzaja i to chyba widac w jakis sposob – jak pewnie u wiekszosci DDA czy alkoholikow, tylko nie zdaja sobie z tego sprawy – poniewaz on widac poczul sie tak przy mnie dobrze, ze szybko nawiazal kontakt. Choc malo z innymi rozmawia. I uwierzyl, ze ma szanse zapraszajac mnie na kawe.
Zrozumienie.... ktore czlowiek nie jest sam w sobie dac. Samotnosc.... ktora nagle podswiadomie wyczuwa wypelnienie z tej samej materii, od drugiej osoby.
Mialam ochote porozmawiac o tym z nim. Dolozyc swoja cegielke w pomocy innemu czlowiekowi. Ale wiedzialam takze, ze skoro od poczatku ma romantyczne emocje, prawdopodobnie zrozumie moje intencje pod ich dyktando. Wowczas sprawa bylaby skomplikowana. I na pewno z porazka dla niego. Dystans emocjonalny i dbanie o ten dystans jest bardzo wskazane w sytuacjach, gdzie czlowiek jest glodny cieplych emocji i moze latwo przekierowac ta potrzebe na wszystko co ja obiecuje. To ciezka robota, poniewaz ten dystans jest czesto znikajacym punktem. Jak w baysball-u. Czasami potrzeba ostrego odbicia, czasami cieplej rekawicy do ich zlapania z wysokosci, ktora moze Cie wgniesc w boisko. Wyczucie co akurat jest bardziej odpowiednie w tym momencie – to sztuka.
Wracajac do kolegi, narazie co czuje, iz moge zrobic, to obserwowac i wplatac w zwykla niby rozmowe nitki swiatla i madrych mysli. Nie za duzo rozmow, ale krotkich i tresciwych. Taki widze swoj wklad w budowaniu jego akurat spadochronu... A nie wiadomo... czasami jedna nic moze uratowac zycie.
Zapisalam w czerwonym notesie...
"Miłość oznacza wrażliwość na życie, na osoby, na przedmioty, wczuwanie się we wszystko i w każdego bez wykluczania kogokolwiek. Człowiek zaczyna wykluczać innych z własnego pola widzenia, gdy jego serce staje się nieczułe, gdy zaczyna zamykać drzwi przed innymi. Z chwilą gdy przychodzi znieczulica, wrażliwość zamiera."
de Mello
de Mello
środa, 1 października 2008
Ksiazka.
"Czytanie jest cwiczeniem umyslu pod warunkiem, ze sie go posiada” czytam w “Charakterach”.
Dalej; ” Czytanie ksiazek a szczegolnie madrych I odkrywczych, wymaga rozwinietej wyobrazni, dojrzalosci intelektualnej I uczuciowej”. Zgadnijcie jakie jest jedno z moich pytan, kiedy poznaje kogos nowego? :)
Spodobalo mi sie takze okreslenie gwaltu informacyjnego. “ (..)ludzie sa bombardowani informacja telewizyjna I internetowa.. I na tym rzecz polega, czlowiek ktory wczesniej panowal nad swa wlasna wiedza – wybierajac ksiazki dla siebie najciekawsze – teraz jest ofiara gwaltu informacyjnego (..)stajemy sie niewolnikami mediow I tracimy zdolosc samodzielnego myslenie.” Przypominaja mi sie tu roznego rodzaju schematy mysleniowe slyszane przez mnie czesto - nawet w tym samym szyku zdania I za posrednictwem tych samych slow - co w ogolnej, czesto powtarzanej informacji. Tak jakby Ci ludzie nigdy nie przemielili samodzielnie tematu przez wlasne zwoje mozgowe. Bardziej przemawia do mnie odpowiedz, NIE WIEM, BO NIE SPRAWDZILAM/EM INFORMACJI Z INNYCH ZRODEL. Ale wiadomo, pokora i odwaga w tej materii nie jest czestym zjawiskiem.
Znam tez jeden z moich schematow. Otaczajac sie ksiazkami, ktore mna poruszyly, przez sama ich pozniej obecnosc, i sekundowe spojrzenie na polki, czuje sie madrzejsza i wzbogacona wiedza. To jak spacer po kwiecistej lace. Dzialanie zewnetrznych stimuli. Plus prawdopodobnie dzialanie wynikajace z moich przekonan.
"Czytanie ksiazek, to najpiekniejsza zabawa, jaka sobie ludzkosc wymyslila."
Wislawa Szymborska
Bawmy sie wiec!
Dalej; ” Czytanie ksiazek a szczegolnie madrych I odkrywczych, wymaga rozwinietej wyobrazni, dojrzalosci intelektualnej I uczuciowej”. Zgadnijcie jakie jest jedno z moich pytan, kiedy poznaje kogos nowego? :)
Spodobalo mi sie takze okreslenie gwaltu informacyjnego. “ (..)ludzie sa bombardowani informacja telewizyjna I internetowa.. I na tym rzecz polega, czlowiek ktory wczesniej panowal nad swa wlasna wiedza – wybierajac ksiazki dla siebie najciekawsze – teraz jest ofiara gwaltu informacyjnego (..)stajemy sie niewolnikami mediow I tracimy zdolosc samodzielnego myslenie.” Przypominaja mi sie tu roznego rodzaju schematy mysleniowe slyszane przez mnie czesto - nawet w tym samym szyku zdania I za posrednictwem tych samych slow - co w ogolnej, czesto powtarzanej informacji. Tak jakby Ci ludzie nigdy nie przemielili samodzielnie tematu przez wlasne zwoje mozgowe. Bardziej przemawia do mnie odpowiedz, NIE WIEM, BO NIE SPRAWDZILAM/EM INFORMACJI Z INNYCH ZRODEL. Ale wiadomo, pokora i odwaga w tej materii nie jest czestym zjawiskiem.
Znam tez jeden z moich schematow. Otaczajac sie ksiazkami, ktore mna poruszyly, przez sama ich pozniej obecnosc, i sekundowe spojrzenie na polki, czuje sie madrzejsza i wzbogacona wiedza. To jak spacer po kwiecistej lace. Dzialanie zewnetrznych stimuli. Plus prawdopodobnie dzialanie wynikajace z moich przekonan.
"Czytanie ksiazek, to najpiekniejsza zabawa, jaka sobie ludzkosc wymyslila."
Wislawa Szymborska
Bawmy sie wiec!
Subskrybuj:
Posty (Atom)