"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,
wszystko co po niej nastąpi
również stanie się lepsze. "
Paulo Coelho
czwartek, 2 lutego 2012
A ja jestem polna trawa....
Tyle chciałbyś mi dać,
ale we mnie pustka płonie,
zrywam z wieszaka stary płaszcz,
i uciekam, siebie gonię.
Bo nie mam imienia,
nie mam imienia,
abyś nim wołał mnie.
Bo nie mam imienia,
znaku na ziemi...
A muszę mieć,
by kochać cię.
Ty chcesz w wazony wstawiać mnie,
a ja jestem polną trawą,
garścią zieleni, którą wiatr,
nazwał różą dla zabawy.
Bo nie mam imienia,
nie mam imienia,
abyś nim wołał mnie.
Bo nie mam imienia,
znaku na ziemi...
A muszę mieć,
by kochać cię.
Ja bez miłości co dzień,
jestem jak bezdomna trawa...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
24 komentarze:
a ja trochę się tego boję...: http://www.youtube.com/watch?v=bYlCKWrS0rw&feature=related Agnieszka.
ze sie miniesz?
no...niespecjalnie przepadam za samotnością...jest potrzebna,owszem,bo lubię siebie itd.ale wiesz..ja człekolubna jestem...a ciągle u mnie "kulą w płot"....już mnie to męczy powoli...nie chcę się stać jamochłonem,który już nic nie czuje.Agnieszka
ale musisz miec kogos by cos czuc?
prawdę mówiąc nigdy nie byłam sama dłużej niż 3 miesiące...od 16 roku życia zawsze ktoś mi towarzyszy...raz w życiu,w tamtym roku, przez chwilę byłam sama,nigdzie nie wychodziłam "towarzysko",jakoś broniłam się przed następna relacją,związkiem,no ale w końcu "wyszłam do ludzi" za namową przyjaciółki i od razu poznałam kogoś i zaufałam,choć naprawdę nie chciałam,ale pewnie moja podświadomość,zachowanie wytwarza jakąś aurę smutku czy czegoś,że wzbudzam jakieś opiekuńcze instynkty w facetach,oraz przyciągam do siebie "popaprańców" (standard) emocjonalnych.Więc nie wiem czy ja potrafię czuć bez kontekstu do drugiej osoby.Gdy jestem sama, jakaś mnie melancholia od razu łapie,nie wiem jak to określić.Myślę,że to typowe uzależnienie od innych,szukam u obcych, zachowań rodzicielskich wobec mnie,bezwarunkowej miłości i bezpieczeństwa,no i za każdym razem jest to jedna wielka porażka,bo nie może być inaczej.Wiem,że sama powinnam te małą dziewczynkę w sobie,wyciągnąć spod stołu,sama dorosnąć,sama pogłaskać się po głowie i wybaczyć sobie nieporadność emocjonalną,nie tkwić wiecznie w przeszłości i uwolnić niedosyt jaki mam w sobie.Wiesz,jestem jak z piosenki Nosowskiej http://www.youtube.com/watch?v=6kfbNnvKhxQ,mam bulimiczne serce,które pożera wszystko jak leci,wymiotuje na posadzkę i znów czuje niedosyt.Daleko mi do nadmiaru,nie sądzę czy kiedykolwiek do tego dotrę.......choć teraz znów jestem sama,więc może zawalczę o siebie.Zwalczę uzależnienie,bo nie chcę tak żyć jak dotychczas...To w sumie też komentarz do postu powyżej... Agnieszka.
wow, to kawa£ dobrej samo-analizy, Aga;)
to wszystko rzeczywiscie brzmi jak cos, nad czym trzeba popracowac.to cos mozna nazwac roboczo "sliwka w kompot". Czyli tak szybko wpadasz w swoje uzaleznienie od innych jak ta sliwka w kompot, a to musi byc meczace i Cie unieszczesliwia.
ale ostatnie zdanie brzmi jak pierwszy krok - moze zawalcze o siebie. ja mowie, nie moze, tylko walcz!
Teraz jestes sama i pobadz sama, w sensie bez zwiazkow, ale ze soba, ze swiatem, odnajdz siebie, szukaj siebie - wiem, ze latwo mowic....uzaleznienia mocno trzymaja za gardlo, jednakze kiedy upadam powstaje, kiedy upadasz powstan.... :)
to prawda..."jak śliwka w kompot" niby świadomie czegoś nie chcę,a pochłania mnie TO jednocześnie śmiejąc się z mojej naiwności,że ma nad sobą kontrolę...strasznie ciężko,bo czuję jakbym była na detoksie bez wspomagania...czuję fizyczny ból,bolą mnie stawy,kręgosłup,żołądek,lewa strona...no ale narodziny bolą:) dzięki,że odpowiedziałaś i za wirtualne wsparcie :)Agnieszka.
Tak, somatyczne czynniki uzaleznienia, czy probowalas medytacje, joge itd?
ah, zapomnialam powiedziec, piosenka Nosowskiej swietna, i bardzo podoba mi sie teledysk!
piekne slowa - narodziny bola.... i prawdziwe....
my poszukiwacze musimy trzymac sie razem ;)
milego weekendu:*
Coś na kształt medytacji ,gadam sama ze sobą,na głos:) bo jak wybrzmi,to czego się boję,to jakoś mi lżej się robi:) Czytam Osho,de Mello.....słucham muzyki,i cała płyta Nosowskiej jest niezła:) poza tym "pomaga" mi mój syn :) Co prawda nie jestem mamusią,która poświęca wszystko dziecku,zawłaszcza siebie samą ale rozwiązywanie jego kłopotów jakoś odciąga mnie od ciągłego użalania się nad sobą :)pozdrawiam Agnieszka. p.s.bycie poszukiwaczem,to ciężki kaliber....
hehe, gadasz do siebie:) to juz jakis krok:) a czy myslalas o tym, by poszukac ludzi podobnych do siebie i pochodzic na jakies spotkania? bo wiem jak mi pomoglo kiedy okazalo sie, ze nie jestem sama ze swoim bolem i programami i rozmowa z ludzmi, chocby nawet przez internet bardzo mi pomogla wypracowac jakis balans.... wiesz, to akurat zbieg okolicznosci, ale poznalam miesiac temy faceta, ktory jest fixated n atemat zwiazkow. o niczym innym nie mowi jak tylko o randkowaniu, ex girls, i nigdy nie byl sam. Niestety tez nie byl szczesliwy przez to, bo to jest pustka, ktora staral sie przez lata wypelnic poprzez innych ludzi. i zawsze sie pakowal w tarapaty, bo nikt nie chcial byc z pijawka - mocno ujmujac...i w koncu jakas madra kobita zaczela stawiac mu granice, mu sie nie podobalo, to go zostawila...
i wtedy on normalnie sie zalamal tak, ze poszedl na terapie, probowal CBT, medytacje, kursy na rozne tematy jak, jak pokochac siebie, swiadomosc, radosc z promienia slonca chocby. powiedzial, ze jak zaczal medytacje to plakal jak dziecko. i teraz juz idzie w gore, zaczal samodzielnie funkcjonowac, obsesyjnie gadac o zwiazkach i byciu z kims i jego spokoj, ktory nabywa powoduje, ze czuje sie wypelniony i szczesliwy.... tak pomyslalam o Tobie..;) warto czerpac z roznych zrodel. Slyszalam, ze Dojrzewalnia roz cos organizuje tez niedlugo, slyszalas o tym?
mialam tam na mysli ze przestal obsesyjnie gadac o zwiazkach...zjadlam slowo;)
na poczatku to wylal jakby na mnie te swoje fiksacje, a ze wyczuwam granice, na poczatku sluchalam ale potem stalam sciana od ktorego jego fiksacje byly odbijane. nie chcial sluchac, ale pozniej zaczal mieknac, wspierany jeszcze przez terapie.
a mi nikt na dodatek za to nie zaplacil hehehehe
wiec jest nadzieja Aga i mozna wypracowac zdrowy balans -a ja trzymam kciuki za Ciebie!
a ja pracuje nad balansem w byciu silna...
ano ciezko byc poszukiwaczem...nic co wartosciowe i glebokie nie jest latwe:)
:***
he,to dobre:) rzeczywiście zbieg okoliczności z tymi problemami ze związkami:) trochę takie stereo masz:) ale co do zbiegu okoliczności,to akurat wczoraj,pomyślałam,ze sama sobie nie pomogę,muszę poszukać ludzi z tym samym "schorzeniem":) ale takich,którzy chcą to zmienić,bo znam samych takich,którzy przechodzą z związku w związek i itd...Zaraz sprawdzę tę Dojrzewalnię.Jeśli mogę zapytać,to jak z Twoim balansem w byciu silną:)?Jesteś zbyt "Zosia samosia" i na dystans wszystkich trzymasz,czy,że dajesz sobie wchodzić na głowę ?Na czym polega słabość?A.
Zobacz Aga znowu zbieg okolicznosci, wlasnie o tym rozmawiamy :)
http://dziendobry.tvn.pl/video/kobiety-uzalezniaja-sie-od-milosci,107,newest,35857.html
wlasnie psycholog powiedziala ze pierwszym czynnikiem uzaleznienia jest strach przed samotnoscia. Czyli oswoic samotnosc, bo wtedy wybory sa madre i bbardziej trafne. a takze, wtedy naprawde kochamy a nie uzalezniamy sie. czyli znowu - wszystko wychodzi od nas. czasami mysle, ze rozwoj ewolucyjny czlowieka jezeli chodzi o emocjonalnosc to jest wlasnie powrot do siebie by nastepnie zdrowo laczyc sie ze swiatem. czyli wolnosc wewnetrzna.
no wlasnie, zosia-samosia jestem i najlepsze jest to ze bardzo mnie to rajcuje i dobrze mi to wychodzi hehehe ale balans jest w madrosci, umiejetnosc istnienia na dwoch biegunach, czyli bycie slaba i silna, ale trudno jest kiedy jeszcze dochodza cechy osbowosci jak introwertyzm wiekszy niz ekstrowertyzm a takze fakt, ze naprawde jestem szczesliwa wtedy gdy sama sobie poradze. cale szczescie nie niszczy mnie to, jednak takze dystansuje jak powiedzialas trafnie.
:) dużo czytałam na temat uzależnienia kobiet od miłości,facetów itd...i niczego nowego się nie dowiedziałam i poczułam coś na kształt buntu,że ja nie chcę tego już analizować i bratać się się z podobnymi do mnie.Owszem,ulżyło mi,że nie jestem w tym osamotniona i takie tam,ale uparłam się,że sama się wyprowadzę z tego.Ja nigdy nie chciałam, żeby mnie facet za rączkę prowadził,wkurzało mnie jak mi mówił co mam robić,chodziło o to,żeby był obok w razie czego,bo bałam się,że jak upadnę,to sama nie wstanę ale okazało się ,że sama wstaję.Poza tym jak widzę zdjęcie z biegnącymi kobietami trzymającymi się za ręce,które własnie wyszły z kursu samoświadomości itd. to mnie trochę mdli...nie widzę się w tym i nie jest to zgodne z moją duszą,ze się tak wyrażę.Paradoksalnie w samotności dobrze mi idzie samo-analiza:) A facetów,to ja traktowałam nieco przedmiotowo,byli mi potrzebni do realizowania jakichś tam wewnętrznych potrzeb i chyba trochę w nosie miałam ich jako ludzi,odczłowieczyłam ich,ze złości wewnętrznej,nie wiem..Może z powodu Ojca-Alkoholika,wymierzam i karę jakąś..
Tak czy siak,wydaje mi się,że jestem małą dziewczynką jeszcze, która tupie nóżką,gdy nie dostaje tego czego chce ale powoli zaczynam zauważać, że faceci to też ludzie:) tak serio,że coś czują,myślą,mają swoje strachy,i pragnienia. Ale na razie mówię pas jeśli chodzi o związki.Muszę sama się ogarnąć,żeby nie wykorzystywać innych,tzn. facetów :) W końcu mam przyjaciół od tego,żeby pomarudzić jaka to ja nieszczęśliwa jestem.. :)pozdrawiam Cię,Zosiu-Samosiu :)A.p.s. ale swoja drogą bolesne te metamorfozy..strasznie....
taaa, niektore kursy to prawie jak sekty - milosc i kwiatki. pamietam jak bylam na kursie coachingu i kobita byla tak przeslodka, szerzac radosc i milosc, ze myslalam iz nie wytrzymam.
jednak mowie o kursach,wykladach, ktore po prostu daja wiedze a reszta zalezy od Ciebie. poza tym zawsze masz internet by pogadac z ludzmi z Twoim problemem, niektorym i to tylko wystarczy. zalezy od osoby. ale tez fajnie pojsc po prostu na jakis kurs na jakis temat i roznych sie ludzi poznaje z roznymi problemami, nie mowie koniecznie o grupach terapeutycznych.
a jak powiedzialas ze samoanaliza najlepiej idzie Ci w samotnosci, to mi tez;) ale potem ide do swiata, wystawiam sie jakby by zobaczyc ile w tym mialam racje;)
To w sumie mozna powiedziec, ze skoro traktowalas ich w sumie troche przedmiotowo, to nie polaczylas sie z nimi na glebszym poziomie? tak, to moze byc wiele z powodu ojca.....
Ale najbardziej cieszy, ze zauwazylas, ze jednak sama umiesz wstac. Oj to juz cos, to juz cos;)
wirtualnie przesylam ciepla energie;)
Ja wiem,że chodzi Ci o kursy itd.,ale tak tylko napisałam,bo na jakiejś stronie widziałam tego rodzaju zdjęcie mrożące krew w żyłach i tak mnie naszło,żeby o tym napisać :) I dobrze,że napisałaś mi o tym znajomym,który też miał kłopot z tematem "związek",bo pozwoli mi to "uczłowieczyć" mężczyzn:)
Zastanowiłam się,nad Twoim stwierdzeniem,że w sumie,to nie byłam w głębokiej relacji..Masz rację,byłam tak skupiona na swoim "chceniu",że nie zauważałam tak na prawdę osoby obok,"wybzdurzyłam" sobie jej obraz,ale to była tylko moja projekcja na jej temat..Ale zreflektowałam się w końcu,więc może "będą ze mnie ludzie":)
Na ten moment jakoś nie chce mi się wyjść do ludzi,jestem trochę zmęczona analizowaniem,zastanawianiem się,potrzebuję chyba jeszcze czasu.( to w kwestii kursów)
Chciałam jeszcze spytać: czy będąc dda masz jakieś uzależnienie? Może bycie Zosią-Samosią?Tak się zastanawiam jak jest u Ciebie w tej materii..pozdrawiam i również przesyłam dobrą energię :) A. p.s. a jak Twoje zdrowie ( mam na myśli tę kleszczową historię,a dokładniej jej następstwa)?
Wierze, ze z Wedrowcow beda wieksze ludzie, niz z tych pasywnych;)
Dzieki ze pytasz, ze zdrowiem lepiej, choc meczylam sie z zapaleniem pecherza chyba z pol roku i niby teraz jest ok, ale czuje roznice niz wczesniej. Nie wyglada to dobrze na starosc... hehe Co do rumienia, to pokazuja mi sie czasami takie male gdzieniegdzie wiec chyba to jednak nie kleszcz tylko jakas kondycja skory... moze starosc heheh poza tym wszystko dobrze. zaczelam chodzic na silownie, joge, wiecej cwiczyc, bo zawsze wolalam siedziec, czytac lub marzyc i tyle mi bylo potrzebne do szczescia.
A reszta uzaleznien DDA - jezeli za uzaleznienie rozumiemy jak powiedzialysmy - cos co nas unieszczesliwia, sciaga w dol, powoduje, ze nie czerpiemy ze zrodel pelna garscia ale zdrowo, samemu bedac pelna,albo identyfikujemy sie z zewnatrz, nie z wewnetrznym ja, to swiadomie moge powiedziec, ze po latach szukania siebie, odnalazlam siebie. ale mam tendencje. tak bym to nazwala, mocniejsze tendencje do pewnych rzeczy, ktore sa czescia mojego JA i dzialam pod nimi. Zalezy od nich moje szczescie. To jest prawda, wolnosc, niezaleznosc, szukanie, pytanie. Wiem, ze np. jezelibym stracila niezaleznosc, mozliwosc decydowania o sobie, bylabym bardzo nieszczesliwa. i latwo znowu zrozumiec dlaczego - tak mialam w domu. jako dziecko nic nie moglam i slyszalam to czesto. to mnie przeraza. Dodajac moja osobowosc, ktora widac ma dusze ptaka (pewnie bialej sowy hehe) dodalo do calego zjawiska.
I tu moze byc kolejny problem do rozwazenia - zaufanie, wiara, ze jakbym stala sie zalezna to bym nie slyszala wypominania od np. partnera. i dziwne, bylam zalezna od partnera raz, nie slyszalam wypominania, ale jednak czulam sie z tym bardzo zle, duchowo, emocjonalnie po prostu. i tak kolo sie zamyka ;)
:*
To cieszę się,że tylko "starość "Ci doskwiera:))
Jeśli mogę,to chciałabym spytać czy ufasz mężczyznom? ludziom generalnie? Ja czasem mam wrażenie,że zachowuje się jak szczeniak ze schroniska....biorę wszystko za dobra monetę,tzn.mam głos wewnętrzny,który mi mówi:stop,daruj sobie,ale ja na przekór muszę sprawdzić czy aby na pewno się nie mylę.Tak mnie to wkurza..bo tracę czas na potwierdzenie swojej intuicji i tylko się wypalam emocjonalnie przy tym.No ale staram się od niedawna to zmienić.A,że jestem niecierpliwa,i efekt chciałabym widzieć natychmiast,to się często wkurzam sama na siebie,ze tak mi to wszystko wolno idzie:)Nie lubię czekać. pozdrawiam .A.
Raczej nigdy nie ufam do konca, bo mysle, ze to byloby naiwne.
Powiedzialabym raczej, ze staram sie nie nastawiac na zaufanie czy nie zaufanie, bo to albo nadmiernie zamyka, albo nadmiernie otwiera. co tez nie jest dobre.staram sie dac czysta kartke, obserwuje i wowczas moje zaufanie albo wzrasta albo maleje. ale nawet jak ono jest, i tak nigdy nie jest pelne, bo widze roznorodnosc psychiki, ludzi, kondycji itd
Uzylabym slowa, ze jestem ostrozna a to z wielu powodow - statystycznie spotykam sie z brakiem odpowiedzialnosci za slowa, z ego zachowaniami, bo to jest jakby automatyczne w naszej biologii. Z ostroznoscia rozdaje zaufanie, ale nie daje go na poczatku. poznaje osobe.
Jezeli komus zaczynam ufac bo widze ze jest jakos spojny i w jakims tam sensie stabilny, to jestem milo zaskoczona, ze tak sie staje. wiec chyba wychodzi, ze skoro moje zaufanie do kogos mnie zaskakuje znaczy, ze nie zdarza sie czesto :)
aha, no i chyba nie rozrozniam czy to facet czy kobieta. Bardziej przypisuje rzeczy do czlowieka generalnie, niz dobycia kobieta czy mezczyzna.
No właśnie chciałabym umieć wycofać się,gdy widzę,że intuicja mnie nie zawodzi,gdy słowa mają się nijak do czynów,ale ja jak uparty osioł,zawsze muszę zostać do końca seansu.Jak w kinie,niby wiesz jak skończy się film ale jednak daję reżyserowi jakąś szansę i łudzę się,że mnie zaskoczy na koniec,a tu klops."Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść,niepokonanym" :)... miłego weekendu .A. :)
dokladnie :)) Milego weekendu!
Prześlij komentarz