Brzmialo by fun gdybym nie zlapala jakiegos wirusa i od kilku dni ciagne nosem i szukam swojej glowy. Juz w sobote wylatuje, wiec prawdopodobnie nie bede nic pisac przez nastepne dwa tygodnie. Chyba, ze natchnienie mnie i tam dopadnie... Ale raczej planuje tam przezywac, nie myslec za duzo. Jednak narazie martwie sie by moja glowa nie zapomniala niczego, a szczegolnie tych wszyystkich papierow rezerwacyjnych na hotele, parki i insze atrakcje. I abym weszla do odpowiedniego samolotu. Nie wiem czy przezylabym w zdrowiu psychicznym gdyby mnie wywiozlo wezmy na Alaske, a nie 30 stopniowa Floryde hehehe Oczywiscie nic nie robie tylko sprawdzam pogode w Orlando i Miami. Mam taka dziwna przypadlosc - jedna zreszta z wielu :) - ze chyba jedyne czego najbardziej sie boje oprocz igly to zimno. Jak bedzie cieplo - duzo do szczescia mi nie trzeba :) Wiec narazie zapowiada sie swietnie - 30 stopni, a w nocy.....24C! Raj!!! :) Jakos dziwnie mi jest pakowac letnie sukienki i szorty, kiedy za moim oknem pochmurno i chlodno, a niedalej jak wczoraj zalozylam czapke bo mi uszy marzly.....Jakos jestem podejrzliwa i na wszelki wielki wbrew prognozie przemycam dwa swetry. Uwarunkowanie irlandzkie - widzisz slonce za oknem, myslisz, ze jest cieplo ale jak wychodzisz .... hujnia za przeproszeniem. Wiec jak wroce mam nadzieje, ze bede miala o czym pisac, a moj nos wysuszy sie przy upale. A glowa wtedy sama sie odnajdzie :)
Do uslyszenia Moi Drodzy :* - Delfiny czekaja! Mam nadzieje, ze nie wykopia mnie z basenu z powodu pociagania nosem:)
"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,
wszystko co po niej nastąpi
również stanie się lepsze. "
Paulo Coelho
czwartek, 30 września 2010
niedziela, 19 września 2010
Pole morfogenetyczne i takie tam...
Zyje moi drodzy, ale ostatnio kompletnie nie mialam natchnienia na pisanie. Pomimo, ze ciagle pochlaniam nastepne ksiazki, mam ciagle nowe przemyslenia i nowe doznania. Jedno z nich to przedwczesny w tym roku marazm. Od przyjazdu z Polski jakos nic mi sie nie chce, a najmniej to spotykac z ludzmi. Ostatnio odwiedzilam salse i nie zaliczam tej nocy do najlepszych. Tance godowe odstawiane przez ludzi, zamiast tanca kompletnie mnie odtracily od energii ktora tam poszukiwalam. Mialam takze niezle zdarzenie z Polakiem, ktory poprosil mnie do tanca. Stalam akurat na schodach, on dwa stopnie nizej, i kiedy chcialam zejsc by z nim zatanczyc on mnie przytrzymal i powiedzial - Na tym poziomie bede mial blizej - nawiazujac do mojego biustu. Slucham? powiedzialam, nie wierzac wlasnym uszom. Zartowalem - zarzucil. Sorry, ale to byl bardzo niski zart - ciagne dalej. A on, ze nie znam sie na zartach. Myslalam, ze wlasnie wtedy sie rozesmieje. Na prostackich sie nie znam - znowu odpowiedzialam. A on przewrocil oczami i pokazal gest reka jak kwaczenie kaczki. Odrazu powrot do przeszlosci w moim mozgu, kiedy musialam zyc z takimi prostactwami w pierwszych dniach emigracji sprawil, ze sie odwrocilam napiecie. Rzucilam jeszcze przez ramie, ze nie mam zamiaru zadawac sie z prostactwem.
Krotka pilka - odrazu odcinanie tego czego zaakceptowac nie moge.
Ale dzis chcialam podzielic sie z jednym tematem, ktory mnie zainteresowal.
Pamietam nie tak dawno na tym blogu zarzucalam swoimi przemysleniami na temat energii jaka jest wymieniana pomiedzy ludzmi. Nic nowego - powiecie. Ale ja poszlam w troche inna bajke. Moja hipoteza zakladala, ze wcale nie potrzebujemy rozmawiac z ludzmi, czy byc ze wszystkimi blisko, wystarczy, ze jestesmy wsrod ludzi I juz ladujemy sie energia. Mowilam, ze nie ma sensu zabiegac o uwage wszystkich czy kontakt, bo wymiana I tak nastepuje. Tak wywnioskowalam ze swoich obserwacji ludzi, siebie I analizy danych jakie moj mozg zebral. Jakie bylo moje zdumienie, kiedy moje oczy spocze£y na artykul na temat pola morfogenetycznego I rezonansu morficznego, o ktorym dowiedzialam sie pierwszy raz w zyciu.
“Pole morfogenetyczne to wypelniajace przestrzen pole o blizej niesprecyzowanej naturze fizycznej, ktore obok czynnika DNA nadaje okreslona forme organizmom zywym. Ma ono takze silny wplyw na zachowanie organizmow zywych I ich interakcje z innymi organizmami.(…). (..) wiaze sie(to) tez z pojeciem “formatywnej przyczynowosci”. (..) jest to zdolnosc kazdego organizmu do przekazywania pamieci o czesto powtarzajacych sie zdarzeniach poprzez zapisywanie ich w polu morfogenetycznym, a nastepnie przekazywanie tej informacji potomkom I innym organizmom zywym poprzez aktywny kontakt z ich polami tego rodzaju. To przekazywanie odbywa sie w oparciu o zjawisko rezonansu morficznego. Jego istota jest to, ze jezeli okreslona liczba osobnikow gatunku nauczy sie jakiego zachowania lub uzyska okreslone cechy organizmu, to automatycznie - dzieki rezoznansowi morficznemu – sa one duzo szybciej nabywane przez pozostalych osobnikow tegoz gatunku.(..)”. Wczesniej wstepne teorie na ten temat zawdzieczmy psychoanalitykom jak Lacan czy Jung. A u podstaw lezy filozofia (czyt. Tworzenie hipotez rozumowo) Henri Bergsona, a ogloszonej przez biologa Ruperta Sheldrake. Wczesniej nie bylo mozliwe udowodnienie tychze zalozen, jednakze teraz dzieki fMRI mozemy obserwowac aktywacje tegoz pola na monitorze. I tu wchodzimy na teren, ktory jeszcze bardziej otworzyl mi oczy ze zdumienia - dostrajania mozgu. Jak czytalam z zapartym tchem - zalozenie to sugerowalo, “ze istnieje jakis spsoob oddzialywania jednego mozgu na drugi.(..), ze juz sama czyjas obecnosc - a nie rozmowa, jak w badanych wczesniej przypadkach – wywolywala zmiany w obrazie mozgu u osoby badanej.” W takich momentach o malo nie dostaje ataku serca z szoku I ekscytacji. Potrafilam to zaobserwowac! Potrafilam to odniesc do ludzi I siebie. Takie moje prywatne lechtanie ego hehehehe Jednak wglebmy sie dalej. Bardzo ciekawy artykul znalazlam na tej stronie. http://zenforest.wordpress.com/2010/01/03/pole-morfogenetyczne-rupert-sheldrake/
Oczywiscie do wszystkiego nalezy podchodzic z ostroznoscia i krytycyzmem - jezeli chce sie myslec jak odkrywca. Poza tym nic takiego jak pole morfogenetyczne nie jest udowodnione. Ale wszystko zaczyna sie od obserwacji a pozniej od hipotezy. Generalnie jak dla mnie jestesmy jednym wielkim zrodlem energii. Jest ona wymieniana nawet jezeli bezposrednio nie mamy kontaktu z osobnikiem. Tyczy sie to takze zwierzat - generalnie Natura, kontakt z nia wypelnia nas bardziej niz cokolwiek, prawdopodobnie z powodu odciecia od niej dawno temu. Bloki, ulice, wyciete lasy na nowe budownictwo..... Nie wiem jak Wy, ale jak jestem w lesie, lub mam jakis kontakt ze zwierzeciem nie raz serce zaczyna mi szybciej bic. A co sie bedzie dziac jak bede plywac z delfinkami w krotce? :)
Poza tym czasami mam takie dziwne zbiegi tematow w swoim zyciu, ze kiedy czytam ksiazke, a jednoczesnie magazyn, lub surfuje po necie, jakos dziwnie jeden temat zbiega mi sie z tych trzech zrodel. I kiedy zaczelam czytac o polu morgogenetycznym, dorwalam sie takze dla odprezenia do nowej ksiazki Dan Brown'a Zaginiony Symbol. Bardzo lubie jego ksiazki z tego powodu, ze sprytnie przemyka fakty naukowe do ciekawej fabuly, tak, ze jest ona zrozumiala i dostepna dla wszystkich. Jako, ze wglebiam sie w psychologie do zrodel typowo naukowych czesto denerwuje mnie elitarnosc takich prac. Dla zwyklego zjadacza chleba sa one calkowicie niezrozumiale - nawet ja mam czesto klopoty. A ja mam dusze Prometeusza - ogien powinien byc udostepniony dla wszystkich. Elitarnosc i bufonada z powodu waskiego grona ludzi podobnych sobie irytuje mnie. I tak popularna ksiazka zawiera w sobie ciekawe zwroty akcji ale takze fakty o fizyce kwantowej, antropologii czy historii sztuki. Widac, ze ciezko pracuje nad zgromadzeniem wiedzy i polaczeniem jej sprytnie z wlasna wyobraznia. W ostatniej jego ksiazce natknelam sie na problem religii. A to mnie bardzo ciekawi, jak wiadomo. I tak slowo ENERGIA, lub WSZYSCY JESTESMY BOGAMI jakos dziwnie brzmialo mi znajomo. Energia, ktora jest przekazywana i moze byc sila wieksza niz nam sie wydaje, jezeli zrozumiemy i nauczymy sie ja poslugiwac. Chyba najbardziej spodobaly mi sie slowa z Pisma Sw. ktore zostaly tam umieszczone: Oto bowiem Krolestwo Boze jest posrod Was, lub Jestescie bogami (Ps. 82,6). No prosze jak nawet przy relaksie z ksiazka mozna sie wiele dowiedziec. Caly czas mowie, ze jestem bogiem - Ci co wczytuja sie a nie tylko czytaja moj blog to wiedza - a tu okazalo sie, ze powtarzam slowa Pisma Sw. hehehehe Jednak nie jest nic nowego - od zarania dziejow tzw Mistrzowie Ksiag i Madrosci trabia ciagle jedno - ale i tak ludzie wola patrzec w niebo i hierarchizowac nawet cos co jest ciezko zrozumiec ludzkim umyslem w sposob w jaki ich mozg potrafi to zrobic - biologiczny i kulturowy. Oswiecenie jest jeszcze daleko....
Co do bycia bogiem.... za 2 tygodnie wylatuje na Floryde. Dodam - sama. Czy to kogos dziwi? Ano bo mam z tym zwiazane nastepne sytuacje, ktore znowu sa do siebie jota w jote podobne. Jak ktos mi mowi, ze kazdy jest inny to chce mi sie smiac, bo jakos nikt nie zauwaza jak bardzo nie jestesmy inni w wielu sprawach. Ano schemat, ktory spotykam jest taki; pytanie Slyszalam, ze lecisz na Floryde? Pyta jedna kolezanka Polka. Tak,przytakuje. A z kim lecisz? znowu pyta (nie wiem po co jej to wiedziec?). Odpowiadam zgodnie z prawda - Sama. I wtedy zaczyna sie ciag tych samych reakcji i odpowiedzi w tym samym szyku zdania u wielu ludzi. Program ma sentencje: Samaaaaa????? Nie boisz sie?????? A mnie prawie szlag trafia.....
Prawda jest taka, ze jestem w wielu rzeczach niezalezna od ludzi, powiedzialabym w tych takich powszechnych. Mam na mysli, ze mniej rzeczy mnie przeraza niz populacje. Pewnie dlatego, ze najgorsze co moglam dostac w czasie wlasnego wrazliwego czasu dzieciecego dostalam. I przetrwalam. Wiec po pierwsze; czy jak ide ulica to nie moze mi sie cos przytrafic? A jak lece sama gdzies to czy wzrasta prawdopodobienstwo przytrafienia sie czegos zlego? Nie. Tylko, ze idac ulica ta ulica jest znajoma, bo przechodze nia od 6 lat codziennie, jade caly czas tym samym pociagiem i nic sie tam nigdy zlego nie zdarzylo. Tam gdzie lece jest nieznane a wiekszosc ludzi boi sie nieznanego. Najbardziej, co mnie denerwuje w takiej reakcji to fakt, ze jest skierowana odrazu na tory negatywizmu i strachu. Czuje jak taka wlasnie energia jest projektowana (nieswiadomie) na mnie przez osoby, ktore zyja w swoim malym swiecie myslac, ze zycie stoi w miejscu i nic sie im w pociagu nie moze stac, bo nigdy sie nie zdarzylo. Chce zaznaczyc, ze taki program znowu dzielony na roznice kulturowe doswiadczylam inny od Polakow a inny od Irlandczykow. Reakcja Irlandczykow generalnie byla taka: Sama? Nie bedzie Ci smutno samej? Bo oni sa strasznie spoleczni, i bycie samemu to dla nich wielki bol egzystencjonalny.
Jednak znowu, kiedy polecialam SAMA na kongres pozytywnej psychologii rok temu, tam to jest calkowicie normalne, ze osoby podrozuja same. Spotykaja na swojej drodze takich samych ludzi, bawia sie razem i generalnie sami nie sa. Jednak nie wszyscy sa tak otwarci na taki swiat. Mozemy drazyc dlaczego tak jest, prawda? Nasz kraj, przez tyle lat zamkniety na podroze zagraniczne itd, itp.... Tyle, ze ja tez sie w takim kraju wychowalam - i jakos moj mozg i tak zyje w swoim swiecie. Generalnie program Boisz sie? wcale mi nie pomaga - nie jest to takze zbyt refleksyjne ze strony osob, ktore to wypowiadaja. Czy w ten sposob chca abym zaczela sie bac? Przeciez tak sie moze stac z osoba.... gdybym to nie byla ja hehehehe Oczywiscie, ze czuje lekki stres, stres przed nieznanym, nowym miejscem. Jednak jest to stres dopingujacy, nie stopujacy. Bo wiem, ze tylko ten wygrywa kto umie okielznac wlasny strach dodajac takze swoj rozum. Watpie bym do Afryki pojechala sama na przyklad hehehe choc kto wie, co mi przyjdzie do glowy:)
Co do towarzyszy podrozy - malo jest osob, z ktorymi moge podrozowac i naprawde enjoy-owac sie podroza. I wcale nie twierdze, ze to oni sa zli, czy ze to oni nie potrafia podrozowac. Po prostu ja mam inne priorytety. Niestety przewaznie jest tak, ze ja chce isc tam a druga osoba gdzies indziej, a trzecia w ogole jeszcze gdzies tam. Ja jestem sklonna pojsc sama tam gdzie chce i zobaczyc sie np. za 3 godz. z osobami w tym i tym miejscu. Ale juz zaczynaja sie jeki, ze jestesmy tu razem, ze razem powinnismy i takie tam. Gosh..... A ja nie lubie marnowac czasu na to, co nie sprawia mi przyjemnosci szczegolnie na wakacjach. Poza tym nie lubie podrozowac z grupami. Jedna, gora dwie osoby. Choc bardziej lubie podrozowac sama.... Samotny Wilk... taka natura :) Nie wyobrazam sobie na przyklad sytuacji, ze nikt nie ma ochoty na Floryde, bo wola Grecje i ja z powodu braku kogos do podrozy rezygnuje ze swojego planu. Mam ochote to zabieram sie do jej realizacji. Jak ostatnio okreslil mnie moj przyjaciel, kiedy zastanawialam sie nad nastepnym tatuazem, ktory tym razem ma byc tekstem, podal mi slowa NATURA NIE ZNOSI PROZNI. Bo moja nie znosi..... :)
Koncze swoje wywody i przemyslenia. Zaznaczam, ze jutro wszelkie hipotezy moga sie zmienic :)))
Do nastepnych otwartych drzwi do mojego swiata mysli :****
Dobranoc.
piątek, 10 września 2010
Sacred Spirit
To wlasnie przy tej muzyce, dawno, dawno temu, Dziewczynka zamknieta w wiezy z wlasnych wycisnietych emocji zamykala oczy i uwalniala sie przez pare minut z okowow ciezkiej rzeczywistosci. Przez dlugi czas nie wiedziala, ze w ten sposob Natura chroni ja od calkowitej utraty woli zycia i szalenstwa. Bylo to tak naturalne jak oddychanie. Wowczas stawala sie Orlem, wolno unoszacym sie nad spalona sloncem ziemia. Rozposcierala skrzydla tak wielkie, ze przeslanialy widok oczom jej wlasnej obserwacji. Patrzyla na lady, ktore mijala, na gory, ktore przecinaly przestrzen. Byla sama.... ale wcale ja to nie martwilo. Bo nic sie dla niej nie liczylo i nie liczy jak WOLNOSC ..... Cos, co po otwarciu oczu tak ciezko bylo odczuc.
A teraz, zamykajac oczy, juz nie Dziewczynka a Kobieta, ciagle odnajduje te same poczucie wolnosci i polaczenia z Sacred Spirit co przed laty. Echo owczesnego smutku i poczucia wolnosci wyciska £zy wzruszenia.... Potrzeba wolnosci wlasnego umyslu, decyzji i wyborow nadal jest gleboko wyryta w jej sercu, tak jak Pegaz na wlasnej skorze - do smierci.... a nawet po....
Zamknijcie oczy.... wsluchajcie sie w szelest Waszych skrzydel.....
A teraz, zamykajac oczy, juz nie Dziewczynka a Kobieta, ciagle odnajduje te same poczucie wolnosci i polaczenia z Sacred Spirit co przed laty. Echo owczesnego smutku i poczucia wolnosci wyciska £zy wzruszenia.... Potrzeba wolnosci wlasnego umyslu, decyzji i wyborow nadal jest gleboko wyryta w jej sercu, tak jak Pegaz na wlasnej skorze - do smierci.... a nawet po....
Zamknijcie oczy.... wsluchajcie sie w szelest Waszych skrzydel.....
Subskrybuj:
Posty (Atom)