Jestem znudzona. Znowu utracilam gdzies inspiracje. A na dodatek znowu idzie zima do Irlandii I nastepny tydzien bedzie plasowal sie na poziomie 2-3 stopni I do tego jeszcze snieg ma nas odwiedzic (juz odwiedzil). A tu kwiecien juz I jakos kwieciem sie nie kwieci. Im bardziej wiatr hula za oknem tym bardziej wycofuje sie do swiata fantazji. I oczywiscie najczesciej przebywam w upalnym kraju, gdzie slonce tanczy na moich rzesach. I wtedy swiat fantazji staje sie realny…eh.....Rutyna i zimno zabija moje odczuwanie sensualne. A raczej rutyny nieprzerywana ciaglosc. Potrzebuje balansu a narazie jak widze jestem ostatnio na jednej stronie I to tej tak przenudnie statecznej. Gdyby nie pasja, ktora mnie jeszcze laskocze po duszy pomimo zewnetrznych warunkow, przespalabym cale zycie. A tak przesypiam narazie pol – kiedy jest zimno, nic mi sie nie chce a ludzie wciaz tacy sami. Nawet salsy mi sie nie chce... znudzilo sie...
Mam juz zaplanowane wakacje. W tym roku Floryda! 2 tygodnie w ciepelku I posrod morskich stworzen. W tym roku takze, moja 30stka. Tak, tak – wlasnie teraz docieram do szczytu swojej kobiecosci:) Ale czy to bedzie tylko jeden szczyt? To sie okaze heheheh
Wiec (choc podobno nie zaczyna sie zdania od wiec) obiecalam sobie, ze na swoja 30stke poplywam z delfinami. A ja jak sobie cos obiecam…. Nie gledze, nie miaucze tylko planuje, organizuje, zaciskam pasa jak trzeba I dokonuje tego co wielu ludzi nie dokonuje. A tajemnica zowie sie KONSEKWENCJA. Jak umre po drodze, lub mi sie nie uda to przynajmniej bylam na tej drodze. I tak bilet kupiony, jeszcze tylko zaplanowanie podstawowych atrakcji I w droge. Ale to dopiero w pazdzierniku. Teraz trzeba pasa zacisnac jak wyluszczylam wczesniej, by moc za co szalec. No I narobic zakupow sprzetu fotograficznego.
Polske w lecie oczywiscie nie omine. W ten cieply czas moje serce najglosniej wola za polskimi lasami, wodami a takze ulicami i budynkami. W sierpniu zamierzam wyladowac w Warszawce, bo nigdy nie jest tak zielona jak wtedy. Choc wiekszosc nie chce tego widziec. A jeszcze wczesniej moja impreza 30-stkowa! Ostatnia jaka mialam odbyla sie 12 lat temu – magiczne 18nascie. 18stka bardzo nieszczesliwej osoby wowczas, a teraz pewnej swojej Drogi 30stki. Nawet moj przyjaciel z Polski przyleci specjalnie na moje urodzinki – czy to nie jest cudowne? Malo dostaje takich dowodow prawdziwych wiezi w okol. Nawet przy “naborze” na uczestnictwo w imprezie czesto slyszalam – zobacze, jak bede w Dublinie, albo jak mi cos nie wypadnie to bede. Jak latwo dowiedziec sie, kto traktuje Cie powaznie…
Ale najwazniejsi ludzie beda! I czuje, ze bede wtedy bardzo szczesliwa, uhahana, pelna wina I tanca!
I mam na co czekac. Czekac na przebudzenie, na ten powiew, ktory sprawi, ze znowu pomysle o zyciu jak o jednak fajnej jezdzie bez trzymanki. Narazie czekam, nic mi nie pozostalo innego jak uzbroic sie w cierpliwosc. Ale niecny plan knuje by w koncu wyrwac sie calkowicie ku wolnosci. Zajmie mi to troche czasu – ale ja jestem bardzo cierpliwa. Dluga droga jeszcze bardziej mnie podnieca, jeszcze bardziej chce ja przebyc. Bo jak to? Nikt nia nie stapa? Tylko omija? No to Izabell pojdzie. Taka ze mnie bestia. Ale teraz ....
....powracajac do spadku inspiracji – ostatnio moj nauczyciel od Freuda cos ze mna robi. Nie – bez niegrzecznych mysli – chocbym nie odmowila heheheh Jednak to co mowi uderza mnie prosto w serce. Znowu mam te odczucie budzenia sie duszy, a to zawsze boli bo wzmaga moje poczucie odizolowania I mentalnej samotnosci. Freud byl szurniety w wielu kwestiach, skrzywiony poprzez wlasne problemy I osobowosc, poprzez ktora patrzyl na swiat. Na pewno nie rozumial kobiet – sam zadawal pytanie Czego kobiety chca? I tak zatrzymal sie na penisie, bo co innego facetowi moglo przyjsc do glowy jak nie centrum jego ego;) (ahhhh kocham sarkazm;)) Jednak pewne rzeczy, ktore wypowiedzial…. Tna mnie do zywego a nauczyciel, ktory to przekazuje jest filozofem, myslicielem, pasjonata myslenia, I gra na mojej duszy jak najlepszy wirtuoz. Za duzo by opisywac tu kazda lekcje, co niewatpliwie byloby dobrym pomyslem. Ze tez do cholery nie spisywalam ogromu swoich emocji po kazdej lekcji. Jednak jedna zostala mi tak gleboko w pamieci, ze bez trudu ja przytocze.
Freud wydal zbior swoich najwazniejszych teorii w jeden cykl zwany Metapsychologia. Poza tematami jak zasada przyjemnosci i rzeczywistosci (chyba takie polskie tlumeczenie) zarty, przejezyczenia, seksualny rozwoj dzieci I represji, dolaczyl rozwazania na temat depresji I melancholi. I bez zaskoczenia wciagnelo mnie to jak slomka oranzade. To byly moje mysli…. To byly znowu moje slowa, ktore nie raz klepalam na tym blogu jak najeta. I dla mnie zawsze jest to szok uslyszec to na zywo, od osoby zyjacej (mam na mysli tutaj nauczyciela oczywiscie), nawet jezeli tylko przekazuje tresci kogos innego. Poza tym nauczyciel robi to z taka pasja, zaangazowaniem, ze slowa zaczynaja zyc swoim zyciem.
I tak Freud twierdzil, ze kazdy filozof jest melancholikiem, a melancholik filozofem. Taka osoba nigdy nie bedzie 100% szczesliwa, to jest cena za drazenie do rdzenia prawdy (lub prawd), bo zostala ona ukryta przed ludzkim sercem, a tylko silne I wytrzymale bedzie wstanie cokolwiek wydrazyc. Jednak filozof nie chce byc szczesliwym za cene niewiedzy. Z dwojga dobrego wybiera to do czego zostal powolany. Nie urodzilismy sie szczesliwi - mowi Freud. Natura nie jest pieknym, dobrym tatusiem czy mamusia ktora chroni swoje dzieci I sie nad nimi pochyla. Natura daje narzedzia I radz sobie czlowieku sam. A im narzedzie obleczone w moc prawdy i wartosci ponad nia, tym trudniej je zdobyc. Natura nie odda sie tak tanio.... I placi sie cene za obdzieranie jej iluzjii. Jednak filozofowie to specyficzni ludzie – prawda sama w sobie jest wartoscia I daje to dziwny stan spokoju I poczucia wartosci wlasnego dzialania. To jest to, co ciezko bylo mi wytlumaczyc tym, ktorzy pisali: wole nie wiedziec, wole sie nie budzic, albo wolalbym sie nie obudzic, lepiej byc szczesliwym, widzenie boli. Ale widzicie, moje zdanie jest takie, ze jak to az tak boli, ze wyciska takie odczucia i mysli, to nadal nie widzicie, nadal spicie. Jezeli zrozumie sie wartosc bolu, ona nie jest juz “ziemskim bolem” – jakkolwiek bosko to brzmi. Ma znaczenie, ma wartosc, ktora ciezko mi opisac. Szczescie jest takim stanem na powierzchni, stanem dziecka, ktore nie wie. Ale wiedziec i byc szczesliwym oznacza, wiedziec i nauczyc sie widziec wartosc w stanie rzeczy bez iluzji i byc z tego powodu szczesliwym. A to wymaga odgroma pracy, jak mowilam Natura tanio nie da sprzedac klucza do wnetrza jej istnienia. I ta wiedza wlasnie nie sciaga w dol, tylko staje sie kolem ratunkowm unoszacym Cie na odmetach prawdy. Jak kocham slowa I kategoryzacje do porzadkowania zagadnien, ale zdaje sobie sprawe, ze sa rzeczy, na ktore slowa to za malo I nalezy to po prostu poczuc, wiedziec, a co najwazniejsze STAC SIE. Mądrość nie jest łatwa do pojęcia. Mądrość, którą mądry człowiek stara się przekazać zawsze brzmi jak głupstwo. - Hermann Hesse. I tu sie pod tym podpisuje obiema rekami.
A moze ja sama nie wiem jak to naprawde jest.....? Wiem, ze nic nie wiem....
Melancholia nie jest depresja – tlumaczy dalej Freud. Melancholia to stan spojrzenia poprzez okulary wymalowane a to jasnym a to ciemnym cieniem. I docenie calosci obrazu. Latwo jest docenic jasne kolory. Tez mi wyczyn. Tak jestesmy stworzeni. Ale ciemne kolory i ich docenienie - oj, to juz tworzenie siebie samego..... Depresja to czarny odmet. To przekroczony balans po stronie minusowej. …… To bol dziecka, slepca, pogubionych, zagubionych.... I tych silnych co na jakis czas utracili sile... Tak tez sie zdarza.
I tak sluchalam tego, sluchalam od swojego nauczyciela, ktory ma dar nauczania. I poczulam przemozny smutek. Temat o depresji I melancholi sciagnal mnie na granice depresji. Sam nauczyciel przerwal nagle I powiedzial – Wlasnie sam sie poczulem depresyjnie. I ja dzielilam z nim ten moment. Nie wiem co sie ze mna dzialo owczesnego wieczora, ale wracalam do domu na roztrzesionych nogach. Poczulam sie wloczega, ktory juz chyba bardziej zwariowac nie mogl. Jakos dziwnie przytloczona ...... nie wiem.... odpowiedzialnoscia? Mysleniem? Bezradnoscia? Watpliwosciami? Przeczuwaniem i poczuciem z jak mala grupa takie czucie dziele? A tu jakis nauczyciel i jakis niezyjacy dziadek ze sztuczna metalowa szczeka gada mi takie rzeczy (Freud mial metalowa, sztuczna zuchwe, wiedzieliscie o tym?). Na palcach jednej reki..... Gdzies sie zagubila Izabell odwaznie patrzaca w pustke..... Ona czasami patrzy na nia...... Nawet ja nie jestem z kamienia....
Czy to ja jestem szurnieta czy Swiat? Albo wszystko jest tak jak byc powinno.....Choc podazajac za slowami J.L Wisniewskiego - program zostal napisany, nacisniety guzik ENTER i..... pozostawiony sam sobie. Troche stal sie out of date i pelno wirusow znalazlo droge pomiedzy wymiary rzeczywistosci.
I moge tak ALOWAC (ale to, ale potem tamto, ale znowu to bo stamtad etc) przez godziny. Ale nie dzisiaj... dzisiaj mnie wszystko meczy. Nawet oddychanie..... Czuje sie martwa... Tesknie za kolorami swiata, za jego zapachem, ktory jest tak specyficzny przy budzacych sie do zycia roslinach.....
Kupilam sobie swoje ukochane wiosenne kwiaty - hiacynty, aby pobudzic swoja energie do zycia... Wpatruje sie w nie teraz ciagle, medytujac i fantazjujac o moich krokach na goracym piasku i mych zrenicach na blekicie nieba i mej skorze rozgrzanej przez slonce, i spiewajacych ludziach, gdzies daleko, daleko stad........
Widzialam wielki swiat
Wyszywany srebrno zloto
Szampan w zylach gral
Kazdy dzien byl nowym snem
Na ulicach tlum
Miasto wrzalo kolorami
W samym srodku ja
Boze mój, az sie chcialo zyc
Nagle kolor nieba zmienia sie
Zamykam oczy i czuje jak
Spontaniczny szal porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tanczy
Tak wyraznie widze kazdy ksztalt
Znajome twarze smieja sie
Goracy wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam
Dzisiaj pada deszcz
W szyby dzwoni melancholia
Wolno plynie czas
Cisza gryzie jak zly pies
Gdzies daleko stad
Noc oddycha kolorami
Na ulicach tlum
Boze mój, znowu chce tam byc
Nagle kolor nieba zmienia sie
Zamykam oczy i czuje jak
Spontaniczny szal porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tanczy
Tak wyraznie widze kazdy ksztalt
Znajome twarze smieja sie
Goracy wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam
Gdzies daleko stad
Sni sie mój najwiekszy sen
Daleko stad
Boze mój znowu chce tam byc
Nagle kolor nieba zmienia sie
Zamykam oczy i czuje jak
Spontaniczny szal porywa mnie
Znowu wszystko we mnie tanczy
Tak wyraznie widze kazdy ksztalt
Znajome twarze smieja sie
Goracy wiatr rozpala mnie
Znowu jestem tam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz