Nasza-Klasa. Z ciekawosci wyszukuje znajomych i wpadlam na pomysl wpisania danych swojego ojca. Bylam ciekawa jak wyglada. Nie widzialam go juz jakies 6-7 lat. Slyszalam, ze bardzo sie postarzal i przycichl. Naturalna kolej rzeczy, nie ma sie tych sil co kiedys.
Naciskam szukam i ...JEST!! O Boze..... – dostaje szoku. Ledwo rozpoznaje w nim osobe, ktora pamietam. Jego wlosy kiedys kruczo-czarne teraz cale biale. Twarz....zmarszczki, charakterystycznie opadajace powieki, ktore niegdys z uwaga obserwowalam i znalam kazdy ich nerw jak wlasna kieszen, teraz opadaja jeszcze bardziej tworzac zasmucony wyraz twarzy. Usmiecha sie. Ale to nie podnosi powiek. Obiecalam sobie przed jego wyszukiwaniem Swiadomosc. Pamietanie co czuje, jak czuje. I nie byla to zlosc, nienawisc. Tylko szok z powodu jego zmiany, a potem smutek. Bo choc zmienil sie jego wyglad, czas nic nie zmienil w jego swiadomosci. Wiem, ze w srodku ciagle jest tym facetem, ktory uparcie oskarza mnie o rozbicie rodziny, i ktory olewa moja siostre chcac ja zmusic by sie ukorzyla przed wladca. Dochodza nas nadal rozne jego teksty od rodziny, ktora skwapliwie nam je przekazuje, jak ma okazje. Ale i tak zrobilo mi sie smutno, ze sie zestarzal. Zawislam na chwile w myslach o przemijaniu.
Kiedy obserwujesz rodzicow, nigdys silnych, energicznych, a pozniej....jak dzieci ponownie szykujace sie do lona matki, przez serce przeplywaja uczucia matczyne dla wlasnych rodzicow. Kolo zatacza swoj bieg. Smutek, ktory nastapil po jego widoku, choc wiem, ze nie zasluguje na ta emocje jak dla ojca, ale jako czlowieka... jak najbardziej. Smutny widok....
Nie dawno w pracy moj kolega zagadnal; Dzis jest Dzien Ojca. Stanowczo odpowiedzialam; Ja nie mam ojca. Po tych slowach zero emocji, zadnego zalu. Dlaczego? Bo to dla mnie nic nowego, ze go nie ma. A bycie ojcem nie jest dla mnie to, ze mnie splodzil.
Ale dawno nauczylam sie odrozniac role jaka przyszlo grac temu czlowiekowi i mu sie nie udalo, a tym, ze na koncu jest jednak tylko czlowiekiem... na moje nieszczescie jednym z tych, co sa zaplatani w los, ktory jest silniejszy niz oni, bez potencjalu by choc troche wyjsc poza niego.
To pomaga mi wybaczyc...
"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,
wszystko co po niej nastąpi
również stanie się lepsze. "
Paulo Coelho
czwartek, 26 czerwca 2008
czwartek, 19 czerwca 2008
Ze slonca, w deszcz.
Wakacje sie skonczyly. Po Lanzarote, chlodny Dublin . Podroz pchnela moj umysl w stan balansu. Nabralam znowu dystansu, ale nie pelni energii. Trzyma mnie tak juz jakis czas. Jakos dlugo... Czekam kiedy Cien odejdzie....
Lanzarote jest wyspa wulkaniczna. Grzeje od ziemi i z nieba. Uwielbiam upal, ale to przeszlo moje sily. A podobno sezon dopiero sie zaczyna. Nie moglam wytrzymac dlugo na lezaku, a po godzinie wiercenia bylam juz jak czekoladka, az dostalam jakiegos uczulenia na dekolcie. No wiecie co? Pierwszy raz mialam taka reakcje na slonce. Z tego co sie dowiedzialam, Lanzarote jak najgoretsza wyspa wsrod wysp hiszpanskich z powodu ciagle goracych wulkanow. Wybudowano nawet wielki grill w ziemi gdzie naturalne cieplo wydobywa sie i opieka jedzonko. Ponad to, przez caly pobyt musialam miec na nosie okulary przeciwsloneczne, bo slonce bylo wyjatkowo ostre. Az oslepialo.
No i spotkalam kumpla:)))
Mialam takze okazje popatrzec na naturalna makiete filmu Planeta Malp, ktory podobno zostal tam nakrecony. Widok jak z Marsa. Pelno zastyglej lawy, kamieni, kraterow. Mialo to swoj niewatpliwy urok. Szukalismy nawet planu zdjeciowego z nadzieja na mala role. Ale jak dano nam znac, nieporzebowali wiecej malp. hahahaha
Lanzarote slynie takze z wyrobu soli, podobno slynnej z czystosci. Widok bialych pol robi wrazenie.
Wrocilam do realiow. Jedyne za czym tesknilam to moj laptop hehehe do ktorego sie dorwalam w kilka minut po dotarciu do domu. Dzis w Dublinie caly dzien lalo. By przypomniec sobie slonce i wiatr we wlosach patrze szybko na moja opalenizne:)
Ten czas byl swietnym napojem energetycznym.
Lanzarote jest wyspa wulkaniczna. Grzeje od ziemi i z nieba. Uwielbiam upal, ale to przeszlo moje sily. A podobno sezon dopiero sie zaczyna. Nie moglam wytrzymac dlugo na lezaku, a po godzinie wiercenia bylam juz jak czekoladka, az dostalam jakiegos uczulenia na dekolcie. No wiecie co? Pierwszy raz mialam taka reakcje na slonce. Z tego co sie dowiedzialam, Lanzarote jak najgoretsza wyspa wsrod wysp hiszpanskich z powodu ciagle goracych wulkanow. Wybudowano nawet wielki grill w ziemi gdzie naturalne cieplo wydobywa sie i opieka jedzonko. Ponad to, przez caly pobyt musialam miec na nosie okulary przeciwsloneczne, bo slonce bylo wyjatkowo ostre. Az oslepialo.
No i spotkalam kumpla:)))
Mialam takze okazje popatrzec na naturalna makiete filmu Planeta Malp, ktory podobno zostal tam nakrecony. Widok jak z Marsa. Pelno zastyglej lawy, kamieni, kraterow. Mialo to swoj niewatpliwy urok. Szukalismy nawet planu zdjeciowego z nadzieja na mala role. Ale jak dano nam znac, nieporzebowali wiecej malp. hahahaha
Lanzarote slynie takze z wyrobu soli, podobno slynnej z czystosci. Widok bialych pol robi wrazenie.
Wrocilam do realiow. Jedyne za czym tesknilam to moj laptop hehehe do ktorego sie dorwalam w kilka minut po dotarciu do domu. Dzis w Dublinie caly dzien lalo. By przypomniec sobie slonce i wiatr we wlosach patrze szybko na moja opalenizne:)
Ten czas byl swietnym napojem energetycznym.
środa, 4 czerwca 2008
Zapisalam w czerwonym notesie....
Wisniewski venue
Do Dublina zawital znany pisarz, autor slynnej juz ksiazki Samotnosc w Sieci, pan Janusz L. Wisniewski. Jego najnowsza ksiazka, Czy mezczyzni sa swiatu potrzebni? byla tematem spotkania z emigrantami i przyznaje, ze nie zaluje ani chwili. Nie dowiedzialam sie nic co by mnie zaskoczylo, jednak dla mnie jest zawsze ciekawe obserwowac reakcje ludzi i walke z myslami rozgrywajaca sie na moich oczach. Tutaj byla to walka z ramkami na temat milosci, ktore zostaly przekazane nam z poprzenich pokolen.
Jak wszystkim wiadomo, pan Wisniewski jest takze naukowcem, doktorem informatyki i chemii. Temat przewodni; zwiazki miedzy ludzkie przez pryzmat biologii. Strona ciezka do zaakceptowania – maszyny biologiczne. Zero duchowosci, zero mistycyzmu. Pan Wisniewski rozpoczal rozmowe krotko omawiajac chemie milosci. Jak twierdzi, chemia milosci zostala dokladnie opisana, mozgi osob zakochanych dokladnie przebadane i wszelkie hormony i substancje wowczas dzialajace – zdiagnozowane. I tak dowiedzialam sie, ze kobieta posiada magiczny zwiazek chemiczny – oksycotyne – ktora odpowiada za spoleczne zachowania i wiezi emocjonalne. W porownaniu faceci prawie kompletnie jej nie maja, co wyjasnia dlaczego sa bardziej skorzy zimnoty spolecznej czy emocjonalnej. Pytanie dlaczego tak jest? Ano p. Wisniewski stwierdza, ze pytanie o sens zycia biorac pod uwage czysta biologie nie jest pytaniem trudnym. Facet posiada tyle nasienia, ze jest gotowy zaplodnic tysiace kobiet, by dac swiatu potomstwo, ktore bedzie nadal rozwijalo swiat. Do tego z punktu biologii jest stworzony. Kobieta natomiast jest stworzona do wydania na swiat potomstwa, a takze zadbanie o jego bezpieczenstwo. Dlatego jest sklonna przywiazac sie najbardziej do faceta, ktory otoczy ja i jej dzieci opieka. Kroko mowiac, celem milosci jest stworzenie nowych generacji.
Teoria i wszelkie badania na temat malzenstwa czyli jeden partner na cale zycie - tlumaczyl dalej nasz gosci - ma sie nijak do rzeczywistosci biologicznej. Podczas zakochania adrenalina uderza nam do glowy, co powoduje skutek jak po silnym narkotyku. Nie jest mozliwe by trwalo to cale zycie, bo serce by nam wysiadlo. Dlatego tzw. zakochanie przechodzi w faze spokoju po 2 – max.4 latach. Wowczas nastepnym etapem przywiazujacym jest dziecko i emocje znowu zostaja wzburzone pomiedzy malzonkami. Zwiazek trwa nadal. Jednak znowu po paru latach (podobno nastepnych 2-4) hormony sie uspokajaja, a na pewno juz w facetach. Biologicznie sa znowu gotowi do zaplodnienia nastepnych nosicielek genow. I lepiej by byly rozne gdyz to gwarantuje roznorodnosc genow. Stad zdrady. Oczywiscie wszystko zostalo wyjasnione przez pryzmat czysto biologicznych tendencji. Jak podkreslal, nie jest to zadnym usprawiedliwieniem dla nikogo, ale dowodem wielu slabych polaczen i wypadkowych. Podkresla, ze sa wrazliwi faceci, ktorzy mysla glowa bardziej niz glowka. Ale jest ich jakby mniej.
Bardzo zabawny przyklad na podstawie naszego najblizszego kuzyna ewolucyjnego, malpki Bonobo. Podczas kopulacji z partnerka, malpka ta w ciagu 8 sekund potrafi rozpoznac czy inna samiczka akurat ukazujaca sie na horyzoncie, ma bogatsze geny. Wowczas samiec potrafi ot tak, przerwac stosunek i zabrac sie za nastepna. Oczywiscie moralnie spoleczenstwo bedzie zjawisko to ganic. Ale bez moralnosci i inszych zasad cywilizacji tak wyglada swiat i jego mieszkancy.
Wszystko to bardzo poruszalo sluchaczy na spotkaniu. Ciezko jest zaakceptowac swiat bez magii milosci, dwoch polowek jablka, soulmate. To ze generalnie milosc nie trwa do konca zycia ot tak z siebie, jezeli nie jest wspierana linkami psychologicznymi jak kolejne etapy; malzenstwo, dziecko, jego dziecinstwo, wnuki itd. A na poczatku to po prostu chemia dwoch osobnikow. To, ze mowiac o milosci nie ma tam nic z bajki o krolewnie i krolewiczu, ktorzy zyja happy ever after. No i jest fizycznosc, biologia. Przede wszystkim wychowanie w kraju o silnym katolickim nacisku, kiedy rosniemy w przekonaniu, ze cialo (czyli i nasza biologia) jest BE i nie ma nic wspolnego z miloscia. Ze prawdziwa milosc to ta duchowa, nie biologiczna. Ze jezeli ktos mnie kocha to kocha MNIE a nie moje cialo. I to jest prawdziwa milosc. Tyle ze jak ktos dostanie w glowe, to wowczas moze sie okazac, ze mam do czynienia z innym juz czlowiekiem niz sprzed wypadku na przyklad. Biologia to takze my, to jest fakt a reszta? Sami wybieramy co chcemy sobie stworzyc i wierzyc. A moze taki to trik naury, rzeczywistosc o ktorej swiadomie nie wiemy, nie myslimy, ale na ktorej podswiadomie dzialamy?
Oczywiscie p. Wisniewski nie przeczyl, ze i tak warto milosc przezyc. Poza tym rozmowa na glebokim poziomie - mowi p. Wisniewski jest takze mocnym czynikiem wiazacym. Podobno malzenstwa rozmawiaja ze soba 9 min. dziennie na tematy swoich mysli, emocji itd
Na koncu spotkanka podeszlam do p. Wisniewskiego by podpisal mi ksiazke. Mialam do niego wazne dla mnie pytanie, jak do naukowca, ktory takze ma rodzine, jest ojcem. Czy wiedza ktora Pan posiada nie przeszkadza Panu zyc? – zapytalam. P. Janusz odpowiedzial, ze raczej nie. Ze stara sie zachowac wszystko to, co moze jest trikiem i jest nieprawdziwe ale jak piekne i wzruszajace. Poezja, romantyzm. Poza tym – dodal – nie ma sie wyboru. Biologia robi swoje, okrywa cie swoja sila i sie zakochujesz. I wierzysz. Szczegolnie w to ze z toba bedzie inaczej, prawdziwie i na zawsze. No wlasnie z tym mam problem – odpowiedzialam. U mnie zawsze przebija wiedza. Zakochuje sie i choc mnie to ogarnia, nadal rozum dziala i wiem ze prawdopodobnie to sie skonczy. Choroba naukowcow – jak okreslil to naukowiec. I have been cursed by brain – jak ktos powiedzial. Moze jeszcze Pania ogarnie tak ze sie uda. Pomyslalam, ze to raczej choroba DDA. Dziwne, ze sceptycyzm DDA i podwarzanie wszystkiego by sprawdzic co sie nie da podwarzyc by nie czuc sie w powietrzu, moze dac solidna podstawe do "zabawy w nauke". Kazdy cien musi istniec ze sloncem....Moze i jestem skrzywiona, moze i to nawet boli...ale tez mi to cos daje.
- Powiem Panu, ze ciekawa byla reakcja ludzi na Pana slowa. I bardzo powszechna. Osobiscie spotykam sie z nia kiedy natchnie mnie wypowiadanie glosno tego czego sie dowiedzialam. - Ano wlasnie – odpowiedzial pisarz – ludzie pytaja sie mnie, dlaczego tak zimno podchodze do swiata czy milosci? Ale ja po prosu zaczelem pytac. Co ja poradze, ze teoria na tema tychze tendencji ma poparcie w dowodach?
Podziwiam, ze pomimo tego nie dopadla go depresja. Ja musze nad tym pracowac, moje wachania nastrojow nie pomagaja. Zadanie dla mnie, umiec odstawic zrozumienie na polke, by takze pozyc. Tylko dlaczego mam takie parcie by bardziej wiedziec, niz zyc? To jest automatyczne. Moze dlaego, ze w domu alkoholowym nie wiedzialam, nikt mi niczego nie wyjasnial dlaczego jest jak jest, dlaczego ojciec nas rani, dlaczego matka nie przytula. NIENAWIDZE NIE WIEDZIEC!!! Moze gdyby nie to moje parcie na wiedze, to ze sama szukalam odpowiedzi od poczatku i wczesnie wiele wiedzialam,dzis bym niezle sobie dawala w gardlo. Kto wie? Moze powinnam cieszyc sie z tego kim jestem i tanczyc swoj taniec. Kto chce niech sie przylacza, kto nie – nie moja sprawa. Pocieszam sie, ze pierwszy krok to to zauwazyc. Wtedy mozna cos zmieniac.
Glowny Programista – ciagnal dalej swoja wypowiedz p. Wisniewski. – zorganizowal wszystko perfekcyjnie. Program dziala. Tylko dlaczego go zapuscil? Zostawil bez uaktualnien? Tu przypomina mi sie znowu Freud i teoria przeciwstawnych sil. Najwiecej informacji mamy na temat jak jest. Ale jak byc powinno?
Polecam ksiazke Czy mezczyzni sa swiatu potrzebni? Dla tych co lubia wiedziec kazdego dnia wiecej niz poprzedniego. Ksiazka zaskakuje nowymI doniesieniami naukowymi i jest napisana bardzo przystepnie.
http://youtube.com/watch?v=s3rV_oxtLPQ&feature=related
Znowu tysiace pytan i milion mozliwosci. Teraz czas na zycie. Jutro bede juz smazyc sie na plazy na Lanzarote i tak przez caly tydzien. I wiecie co? Zabieram jakies beznadziejne romansidlo aby wylaczyc myslenie i zanurzyc sie w marzeniach o krolewiczu i szczesliwych zakonczeniach:) Mam nadzieje, ze i ladne widoki mi w tym pomoga:)
Jak wszystkim wiadomo, pan Wisniewski jest takze naukowcem, doktorem informatyki i chemii. Temat przewodni; zwiazki miedzy ludzkie przez pryzmat biologii. Strona ciezka do zaakceptowania – maszyny biologiczne. Zero duchowosci, zero mistycyzmu. Pan Wisniewski rozpoczal rozmowe krotko omawiajac chemie milosci. Jak twierdzi, chemia milosci zostala dokladnie opisana, mozgi osob zakochanych dokladnie przebadane i wszelkie hormony i substancje wowczas dzialajace – zdiagnozowane. I tak dowiedzialam sie, ze kobieta posiada magiczny zwiazek chemiczny – oksycotyne – ktora odpowiada za spoleczne zachowania i wiezi emocjonalne. W porownaniu faceci prawie kompletnie jej nie maja, co wyjasnia dlaczego sa bardziej skorzy zimnoty spolecznej czy emocjonalnej. Pytanie dlaczego tak jest? Ano p. Wisniewski stwierdza, ze pytanie o sens zycia biorac pod uwage czysta biologie nie jest pytaniem trudnym. Facet posiada tyle nasienia, ze jest gotowy zaplodnic tysiace kobiet, by dac swiatu potomstwo, ktore bedzie nadal rozwijalo swiat. Do tego z punktu biologii jest stworzony. Kobieta natomiast jest stworzona do wydania na swiat potomstwa, a takze zadbanie o jego bezpieczenstwo. Dlatego jest sklonna przywiazac sie najbardziej do faceta, ktory otoczy ja i jej dzieci opieka. Kroko mowiac, celem milosci jest stworzenie nowych generacji.
Teoria i wszelkie badania na temat malzenstwa czyli jeden partner na cale zycie - tlumaczyl dalej nasz gosci - ma sie nijak do rzeczywistosci biologicznej. Podczas zakochania adrenalina uderza nam do glowy, co powoduje skutek jak po silnym narkotyku. Nie jest mozliwe by trwalo to cale zycie, bo serce by nam wysiadlo. Dlatego tzw. zakochanie przechodzi w faze spokoju po 2 – max.4 latach. Wowczas nastepnym etapem przywiazujacym jest dziecko i emocje znowu zostaja wzburzone pomiedzy malzonkami. Zwiazek trwa nadal. Jednak znowu po paru latach (podobno nastepnych 2-4) hormony sie uspokajaja, a na pewno juz w facetach. Biologicznie sa znowu gotowi do zaplodnienia nastepnych nosicielek genow. I lepiej by byly rozne gdyz to gwarantuje roznorodnosc genow. Stad zdrady. Oczywiscie wszystko zostalo wyjasnione przez pryzmat czysto biologicznych tendencji. Jak podkreslal, nie jest to zadnym usprawiedliwieniem dla nikogo, ale dowodem wielu slabych polaczen i wypadkowych. Podkresla, ze sa wrazliwi faceci, ktorzy mysla glowa bardziej niz glowka. Ale jest ich jakby mniej.
Bardzo zabawny przyklad na podstawie naszego najblizszego kuzyna ewolucyjnego, malpki Bonobo. Podczas kopulacji z partnerka, malpka ta w ciagu 8 sekund potrafi rozpoznac czy inna samiczka akurat ukazujaca sie na horyzoncie, ma bogatsze geny. Wowczas samiec potrafi ot tak, przerwac stosunek i zabrac sie za nastepna. Oczywiscie moralnie spoleczenstwo bedzie zjawisko to ganic. Ale bez moralnosci i inszych zasad cywilizacji tak wyglada swiat i jego mieszkancy.
Wszystko to bardzo poruszalo sluchaczy na spotkaniu. Ciezko jest zaakceptowac swiat bez magii milosci, dwoch polowek jablka, soulmate. To ze generalnie milosc nie trwa do konca zycia ot tak z siebie, jezeli nie jest wspierana linkami psychologicznymi jak kolejne etapy; malzenstwo, dziecko, jego dziecinstwo, wnuki itd. A na poczatku to po prostu chemia dwoch osobnikow. To, ze mowiac o milosci nie ma tam nic z bajki o krolewnie i krolewiczu, ktorzy zyja happy ever after. No i jest fizycznosc, biologia. Przede wszystkim wychowanie w kraju o silnym katolickim nacisku, kiedy rosniemy w przekonaniu, ze cialo (czyli i nasza biologia) jest BE i nie ma nic wspolnego z miloscia. Ze prawdziwa milosc to ta duchowa, nie biologiczna. Ze jezeli ktos mnie kocha to kocha MNIE a nie moje cialo. I to jest prawdziwa milosc. Tyle ze jak ktos dostanie w glowe, to wowczas moze sie okazac, ze mam do czynienia z innym juz czlowiekiem niz sprzed wypadku na przyklad. Biologia to takze my, to jest fakt a reszta? Sami wybieramy co chcemy sobie stworzyc i wierzyc. A moze taki to trik naury, rzeczywistosc o ktorej swiadomie nie wiemy, nie myslimy, ale na ktorej podswiadomie dzialamy?
Oczywiscie p. Wisniewski nie przeczyl, ze i tak warto milosc przezyc. Poza tym rozmowa na glebokim poziomie - mowi p. Wisniewski jest takze mocnym czynikiem wiazacym. Podobno malzenstwa rozmawiaja ze soba 9 min. dziennie na tematy swoich mysli, emocji itd
Na koncu spotkanka podeszlam do p. Wisniewskiego by podpisal mi ksiazke. Mialam do niego wazne dla mnie pytanie, jak do naukowca, ktory takze ma rodzine, jest ojcem. Czy wiedza ktora Pan posiada nie przeszkadza Panu zyc? – zapytalam. P. Janusz odpowiedzial, ze raczej nie. Ze stara sie zachowac wszystko to, co moze jest trikiem i jest nieprawdziwe ale jak piekne i wzruszajace. Poezja, romantyzm. Poza tym – dodal – nie ma sie wyboru. Biologia robi swoje, okrywa cie swoja sila i sie zakochujesz. I wierzysz. Szczegolnie w to ze z toba bedzie inaczej, prawdziwie i na zawsze. No wlasnie z tym mam problem – odpowiedzialam. U mnie zawsze przebija wiedza. Zakochuje sie i choc mnie to ogarnia, nadal rozum dziala i wiem ze prawdopodobnie to sie skonczy. Choroba naukowcow – jak okreslil to naukowiec. I have been cursed by brain – jak ktos powiedzial. Moze jeszcze Pania ogarnie tak ze sie uda. Pomyslalam, ze to raczej choroba DDA. Dziwne, ze sceptycyzm DDA i podwarzanie wszystkiego by sprawdzic co sie nie da podwarzyc by nie czuc sie w powietrzu, moze dac solidna podstawe do "zabawy w nauke". Kazdy cien musi istniec ze sloncem....Moze i jestem skrzywiona, moze i to nawet boli...ale tez mi to cos daje.
- Powiem Panu, ze ciekawa byla reakcja ludzi na Pana slowa. I bardzo powszechna. Osobiscie spotykam sie z nia kiedy natchnie mnie wypowiadanie glosno tego czego sie dowiedzialam. - Ano wlasnie – odpowiedzial pisarz – ludzie pytaja sie mnie, dlaczego tak zimno podchodze do swiata czy milosci? Ale ja po prosu zaczelem pytac. Co ja poradze, ze teoria na tema tychze tendencji ma poparcie w dowodach?
Podziwiam, ze pomimo tego nie dopadla go depresja. Ja musze nad tym pracowac, moje wachania nastrojow nie pomagaja. Zadanie dla mnie, umiec odstawic zrozumienie na polke, by takze pozyc. Tylko dlaczego mam takie parcie by bardziej wiedziec, niz zyc? To jest automatyczne. Moze dlaego, ze w domu alkoholowym nie wiedzialam, nikt mi niczego nie wyjasnial dlaczego jest jak jest, dlaczego ojciec nas rani, dlaczego matka nie przytula. NIENAWIDZE NIE WIEDZIEC!!! Moze gdyby nie to moje parcie na wiedze, to ze sama szukalam odpowiedzi od poczatku i wczesnie wiele wiedzialam,dzis bym niezle sobie dawala w gardlo. Kto wie? Moze powinnam cieszyc sie z tego kim jestem i tanczyc swoj taniec. Kto chce niech sie przylacza, kto nie – nie moja sprawa. Pocieszam sie, ze pierwszy krok to to zauwazyc. Wtedy mozna cos zmieniac.
Glowny Programista – ciagnal dalej swoja wypowiedz p. Wisniewski. – zorganizowal wszystko perfekcyjnie. Program dziala. Tylko dlaczego go zapuscil? Zostawil bez uaktualnien? Tu przypomina mi sie znowu Freud i teoria przeciwstawnych sil. Najwiecej informacji mamy na temat jak jest. Ale jak byc powinno?
Polecam ksiazke Czy mezczyzni sa swiatu potrzebni? Dla tych co lubia wiedziec kazdego dnia wiecej niz poprzedniego. Ksiazka zaskakuje nowymI doniesieniami naukowymi i jest napisana bardzo przystepnie.
http://youtube.com/watch?v=s3rV_oxtLPQ&feature=related
Znowu tysiace pytan i milion mozliwosci. Teraz czas na zycie. Jutro bede juz smazyc sie na plazy na Lanzarote i tak przez caly tydzien. I wiecie co? Zabieram jakies beznadziejne romansidlo aby wylaczyc myslenie i zanurzyc sie w marzeniach o krolewiczu i szczesliwych zakonczeniach:) Mam nadzieje, ze i ladne widoki mi w tym pomoga:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)