"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



środa, 18 marca 2015

Taki mam drive....

   Niby wszystko gra, wszystko plynnie sie rozwija, ale normalnie oszalec mozna z ta zima. Co roku, czuje sie jak martwa, jakbym tracila zasilanie z braku kolorow, ciepla i wiecznego kamuflarzu typu czapa, kurtka, swetry. Jakby dusilo to mojego ducha. Szczegolnie, ze w Irlandii zima jest szczegolnie szara, bez zimowego slonca malujacego niebo. Wiecie, ze w piatek bedzie widzialne czesciowe zacmienie slonca? Ja wiem, ze sa male szanse obserwacji tego zjawiska w Irlandii poprzez chmury malujace przestrzen nad glowa na szaro...

   Ostatni esej napisany. Pomalu wtaczam sie do rozwiniecia profesjonalnych skrzydel psychologa psychoterapeuty pelna geba. Juz 200 godzin pracy z klientami za mna. Wizytowki wydrukowane. I wiecie co? Za kazdym razem gdy spotykam sie z czlowiekiem w takiej relacji gleboko rezonuje we mnie prawda, ktora kazdemu zycze aby odnalazl. Rob to co budzi Twojego ducha. Znajdz to co bedzie Twoim powolaniem. Znajdz "Flow", ktore psycholog o nazwisku nie-do-wypowiedzenia :-) (Mihaly Csikszentmihalyi) opisal w swojej pracy nad szczesciem i kreatywnoscia. 

   W mojej pracy mam dodatkowa ciekawa perspektywe - pracuje z Polakami i z Irlandczykami. Pomimo laczacych ludzkich emocji, ktore sa doswiadczane na calym swiecie, tendencje w ich wybrzuszaniu sa zupelnie inne. To charakter kulturowy, w tym problemy zinternalizowane poprzez ta kulture. Na przyklad, Irladczycy poprzez swoja wysoka spolecznosc ciagle martwia sie, ze zrania innych zachowaniem czy slowem. Czesto doprowadza to do lekow i zatracaniu wlasnych granic. Potrzeba bycia "dobrym" czyli niestety az do ignoracji wlasnych potrzeb prowadzi to roznych emocjonalnych turbulencji. Natomiast u Polakow, kultura schematu zycia i "jak byc powinno". Powinienem/am miec dzieci, powinienem wyjsc za maz/ozenic sie, powinnam zrobic to czy tamto. Oraz prze-intelektualizowanie i strach przed bycie widzianym glupim. I oczywiscie bycie inteligentnym oznacza znajomosc faktow z historii najlepiej lub ekonomii, a nie glebi, niuansow, odcieni zjawisk na co przypada inteligencja emocjonalna. Madrosc nie jest w cenie. Ciezko tez ludzie wybaczaja sobie bledy, ktorych nie zauwazali i znowu, czuja sie glupi. Ale czy ucza nas zauwazac? Nie. Nasze spoleczenstwo jest uczone aby byc dobrym pracownikiem uzytecznym dla przyszlej pracy, nie jak rozpoznac w sobie potencjal, czy jak poczuc trascendentne polaczenie z zyciem. Co znajduje wspolne z tych dwoch kultur to brak przyjazni z samym soba. Czesto zadaje takie pytanie:
    Jak to mozliwe, ze przez cale swoje zycie patrzymy sie w lustro, widzimy wlasna twarz, myjemy zeby i patrzymy w lustro, czeszemy wlosy i patrzymy w lustro i ani razu nie przyjdzie nikomu do glowy zadac pytanie Kim Jest Ten Ktos W Lustrze? Czego chce? Co sprawia, ze zacznie sie rozwijac i wydawac zdrowe owoce? Jakie bledy postrzegania sa jego udzialem? Co jest jego a co spolecznosci w ktorej przyszlo mu zyc? 

   W gabinecie terapeutycznym oprocz wielu innych rzeczy jest jedna, ktora juz na wstepie daje furtke do rozwoju: osoba ma juz tak dosc swojego zapetlenia, ze zaczyna szukac. Ma tak dosc swojego bolu, ze zaczyna sie budzic. I jest to dla mnie wielkie szczescie i wielki przywilej, kiedy moge byc czescia tej podrozy. I wspomne, ze dla mnie, osobiscie, widok osoby "rodzacej sie" na nowo jest doswiadczeniem prawie spirytualnym, bo nie doswiadczalnym w codziennym zyciu. Doslownie czuje dume, kiedy widze wysilek poszukiwania a pozniej laczenia kropek wlasnego obrazu emocjonalnego.

   A co mnie we mnie samej zadziwia? 
Ze po tylu latach dostawania kopa od ludzi, po tylu latach ciezkich emocji, ponizania, agresji na kazdym polu kiedy zylam w Polsce, od szkoly, po dom i prace, potrafie polaczyc sie z druga osoba tak po ludzku. Powiem szczerze. Wowczas nienawidzilam ludzi. Wszystkich. Nie bylo nikogo kto w najwrazliwszej czesci zycia zapytalby mnie "co czujesz?" i dal mi poczuc, ze to wazne co czuje. I ze to nie jest moje "widzi mi sie", ze jest to powazne, bo moje. I aby dal mi poczuc wszystko co z tym zwiazane, i gniew, i smutek, i zal, bez glupich tekstow typu "ale moze oni nie mogli lepiej." Sztuka odpowiedniego dotarcia do osoby jest, no wlasnie, sztuka. Dlatego nikt mnie nie przekona, ze przeszlosc ma taka latwosc determinacji tego kim jestesmy w type 2 plus 2 to 4. Nie miala dla mnie.  Nie zostalam nauczona jak laczyc sie z ludzkim wnetrzem, ale umiem to poprzez brak umiejetnosci innych laczenia sie ze mna. Wiem, co nie bylo mi dane, wiec wiem co powinno byc dane. Ale spadlo to na grunt juz przygotowany, ktory dostalam od jakies specyficznej mieszanki genow. Doswiadczenie braku milosci nie zabilo we mnie zdolnosci do milosci, lub uciekanie od niej. Wprost przeciwnie, ja zawsze wiedzialam, ze to nie jest milosc to co dostaje. Ale skad wiedzialam, ze nie jest? Bo w okol tez jej nie widzialam. Istnieje teoria o "pamieci genowej" ktora zostala zaobserwowana u sawantow, szczegolnie uzdolnionych ludzi. Pytanie brzmialo skad umieja rzeczy, ktorych nigdy sie nie uczyli, jak np. granie na pianinie. "Dzisiaj hipoteza o genetycznym uwarunkowaniu cech osobowości nie budzi wątpliwości – stawiane pytania dotyczą stopnia, w jakim określone geny odpowiadają za zachowanie." pisze Elzbieta Hornowska (2003) w swoim raporcie na temat osobowosci i uzaleznienia od narkotykow. A dalej pisze " Do lat 70 ubiegłego wieku kluczową rolę, w rozwoju osobowości oraz występowaniu różnic indywidualnych, przypisywano środowisku – środowisku rodzinnemu, rodzajowi edukacji, wychowaniu. Słuszność tego twierdzenia podważyły badania genetyczno-behawioralne, które wykazały, że większość cech osobowości wykazuje umiarkowaną odziedziczalność. Badania populacyjne wykazują niezbicie, iż za blisko 40 – 50% wariancji wymiarów osobowości odpowiadają czynniki genetyczne, podczas gdy pozostała część wariancji zdeterminowana jest czynnikami środowiskowymi, pozagenetycznymi, przy pominięciu korelacji oraz interakcji genotypu i środowiska (Plomin i inni, 2001)." (s.4).
40-50% - to duzo Moi Drodzy. Ale pamietajmy, ze nasze geny to w duzej mierze geny regulacyjne, dlatego, mozemy sie "rozciagac". Jedne sa trudne do zmiany, jak temperament, ale juz nasze myslenie, bledy percepcji, wcisniete schematy w naszej glowie, moga ulec przeksztalceniom. A pop psychologiczne ksiazki robia czesto kiepska robote szufladkujac zjawiska tak, aby przecietny Kowalski cos tam mogl wystrugac. Potem dostaje jakies amatorskie komentarze, ze nie powinnam mowic tego czy tamtego, bo w ksiazce jest napisane tak czy siak. Nie jestem amatorka - tego mozecie byc pewni. Ucze sie ze zrodel z pierwszej reki i ciagle sie szkole. Ale....

.... pierwsze watpliwosci na ten temat powstaly z mojego poznania, z samorefleksji i umiejetnosci wylapywania w sobie niuansow emocjonalnych. Czyli, slyszalam w kolo "ahaaaa, robisz to i tamto poniewaz mialas takie dziecinstwo." Ale nikt nie zauwazal, ze nie robie tego i tamtego, bo mialam takie dziecinstwo. Czy ktos zadaje pytanie dlaczego??? Bo wyciagnelam jakos z tego wnioski. Generalnie zawsze bylam myslicielka. Duzo myslalam i analizowalam. Taka mam osobowosc. Wiec rzucone we mnie doswiadczenie, nawet w malego dziecka watpie, ze bylo przyjete bez jakies obrobki mojego mozgowia, szczegolnie tej przedniej czesci odpowiedzialnej za logike. Ludzie czesto mysla, ze dzieci sa glupie, bo dopiero sie rozwijaja. Nie sa glupie, to moge zapewnic. Na przyklad czytam w pop ksiazce, ze DDA czesto czuja sie winne, ze rodzic pije i kiedy jest zly, wierzy, ze to jego wina. Pamietam to jak dzis - ja ZAWSZE wiedzialam, ze to nie jest moja wina. ZAWSZE. Generalnie odkad pamietam zawsze mialam dobre rozpoznanie gdzie co przynalezy. Na przyklad bylam swiadoma transferu emocjonalnego od czasow nastoletnich. Oczywiscie nie wiedzialam, ze to ma swoja nazwe w psychologii, bo bylam nastolatka. Ale np. zawsze mialam odczucia zadziwienia, dlaczego ide do sklepu, a ktos kogo nie znam odzywa sie do mnie jakbym mu matke zabila. Czy to kasjerka, czy ktokolwiek. Dziwilam sie. Czyli zauwazalam jakas nielogicznosc. Jestem teraz na emigracjii i czesto slysze od Polakow, ze jak juz wyjechali dopiero teraz takie rzeczy ich raza. Wczesniej bylo to dla nich normalne. A dla mnie to nigdy nie bylo normalne. I nie dlatego, ze sobie slodze. Mowie, jak czulam. Dlatego zawsze bylam swiadoma gdzie moje rzeczy naleza. Bole z domu zostawialam z bolami w domu, bo co ma do tego moja nauczycielka na przyklad czy kolezanka? Pamietam te mysli jak dzis. I mam tak od zawsze ze swiatem. Czesto myslalam, ze musze byc glupia, bo nie rozumiem logicznosci ludzkich zachowan i dzialan. Dopoki nie odkrylam psychologii i pierwszy raz poczulam sie zrozumiana. Okazalo sie, ze moj mozg widzi rzeczy, taki ma talent. Wiele rzeczy nagle zaczelo miec dla mnie sens, ktory mowil, ze logiczny sens a emocjonalnie reaktywny sens to dwie rozne rzeczy. A nasz mozg czesto robi nas w konia i generalnie dziala na swoich prymitywnych czesciach. Tyle, ze ludzie nie chca o tym wiedziec. 

    Wiec doswiadczenie, z dziecinstwa spadlo na moja osobowosc, na moje kognitywne sklonnosci i zdolnosci, na moj temperament i wtedy utworzyly sie specyficzne twory, ktore - w moim przydku - w wiekszosci nie pasuja do opisow pop - owych. Nie mowie, ze wszystkie sa zle. Mowie, ze rzadko mozna znalezc dobre. I kiedy to mowie, od wczytanych w popowe ksiazki slysze "o tak, czesto DDA sie samemu oklamuje w ten sposob." A to juz jest brak szacunku, bo nie dosc ze takie gadanie moze sprawic, ze osoba moze przestac wierzyc w ogole w co czuje, to jeszcze zacznie sie naginac jak przystalo na sile wplywu spolecznego na strone gadajacego - amatora aby byc zaakceptowanym i poklepanym po ramieniu. Nie trzeba byc DDA aby sie oklamywac. Trzeba miec po prostu mozg, ktory sciemnia nas na okraglo, bo tak jest zbudowany. Wysilek aby poznac te mechanizmy powoduje, ze zyjemy blizej prawdy niz dalej. A ja zawsze mialam dziwna potrzebe poznania tej prawdy. Taki mam "drive" - naped samoistny. Ktos ma do malowania, ktos do matematyki a ja mam psychologiczny.Tak mialam od dziecka i mam do dzis. Nic nieporadze, ze taka ze mnie bestia - i co zrobic...

   I tak badania pokazuja to co mi sie paletalo po glowie od lat - nie jestesmy czysta karta, to kim jestesmy to zlepek genow plus doswiadczen i u kazdego moze sie on plasowac inaczej. Niektorzy przyjeli wiecej ze srodowiska, inni wiecej odrzucili nawet jak im wciskano. Uwazam, ze w moim przypadku po prostu mam silna osobowosc i nie wcisnieto mi tyle ile probowano. Kiedy spojrze na swoja rodzine, jest mi latwo zgadnac z ktorej galezi odziedziczylam geny, szczegolnie temperament (choc nad inteligencja sie zastanawiam hahaha). Zawsze mialam swoje prawdy i bylam oporna na wplyw zewnetrzny. Introwertyzm mi w tym pomogl. Jednak mam poczucie jakby ciaglej walki,od zawsze, bo spoleczenstwo ciagle chce nas zmieniac i musimy dazyc do rzeczy jakie glowny nurt nam wytycza lub byc tak jak pop - teksty nam wmawiaja. Dlatego tak wazne aby poznac do dna kim jestesmy, co jest nasze co nie, co przyjelismy a co nie i dlaczego. I... podroz tysiaca mil zaczyna sie od pierwszego kroku (Lao Tzu) - warto go podjac.

Dobranoc ;-)

Ps. Nastepny post bedzie o religii i Biblii, jak obiecalam juz wczesniej. Tu dopiero sie porobilo;-)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie za bardzo zgadzam sie z toba w 2 sprawach :1)Mysle,ze jednak przeszlosc w jakiejs czesci determinuje nasza przyszlosc, a 2)jest dowiedzione badaniami, ze bardzo czesto dda odczuwaja wine za to, ze rodzic pije. Skoro ty tego tak nie odczuwalas to dobrze,ale najczesciej niestety jest inaczej.
Poza tym gratulacje z praktyki psychoterapeutycznej.Trzymam za ciebie kciuki. Jola.(Dzieki za @)

Izabell pisze...

Hej Jolu,

Jezeli mowisz o badaniach to musisz to udowodnic. prosze podaj mi link/nazwiska do tych badan, chetnie poczytam. Juz samo slowo "dowiedzione" nie jest na miejscu w nauce, szczegolnie w psychologii, ale chetnie poczytam co tam masz :-) Najlepiej referencje bezposrednie.

Ja mam nazwiska do badan, ktore mowia, ze nie ma roznicy pomiedzy poczuciem winy wsrod DDA i nie DDA. A nawet nie ma duzej roznicy pomiedzy alkoholikami, ktorzy sa DDA i alkoholikami ktorzy nimi nie sa. To jest wlasnie "stara szkola", tak jak napisalam w poscie, schematy ktore juz sie wryly w spoleczenstwo tak jak ze DDA jest rozpoznawane jako zaburzenie. A nie jest w nauce, jak tylko w pop psychologii ciagle sie to paleta. Tu chodzi o stres, po prostu.

Rozumiem, ze Twoja opinia na temat ze przeszlosc determinuje przyszlosc. Ja mowie, jak z wlasnego doswiadczenia dotarlam do psychologii gdzie juz mam na to poparcie. To juz nie jest moja opinia. Tak wyglada to na powierzchni. Ale nauka podaje bardziej kompleksowy oglad, Czyli to co z tym czlowiek w swoim umysle zrobil determinuje przyszlosc, nie samo doswiadczenie. Czyli geny, osobowosc, kognitywistyczne zdolnosci.

Nie powiedzialam, ze w ogole przeszlosc nie ma znaczenia, powiedzialam, ze wraz z nasza osobowoscia i genami tworzy sie charakterystyczny dla kazdego rezultat. Podalam badania, wiec chyba nie mozesz tego zignorowac. i moge dac referencje do badan ktore poparly teorie genowa, bo tym tez jestesmy.
Poza tym pozytywna psychologia ma wiele badan na pozytywne rezultaty.np. post - traumatyczny wzrost. ale rozumiem, ze to mowisz o swoim doswiadczeniu.
Pozdrawiam

Izabell pisze...

Ah Jolu, zapomnialam dodac, psychoterapie skonczylam teraz, ale wczesniej psychologie - dlatego tak sie madrze :-)

Dzieki!

Anonimowy pisze...

Nie wiem, nie znam się ale wydaje mi się, że geny, nasza osobowość,decydują o tym jaki wpływ ma na nas przeszłość.pewnie to radykalny pogląd ale wg mnie istnieją tylko dwie natury człowieka Wojownik i Tchórz. Tchórz zawsze ustawia się w roli ofiary i czeka aż samo się coś odmieni a Wojownik, przeciwnie. Ale to moje zdanie. Pozdrawiam, Agnieszka

Izabell pisze...

Nic sie nie dzieje bez tego kim jestesmy. Inaczej kazdy by reagowal tak samo na bodzce a tak nie jest.
Pozdr Aga.