tak, zyje, zyje. Wszystko przyspieszylo ostatnio poniewaz juz w lutym koncze szkole. Obecnie mam kilka esejow do napisania, plus po glownej pracy praktykuje w klientami jako psychoterapeuta. Mowie Wam jakie szczescie mnie ogarnia kiedy zasiadam na fotelu i podrozuje z druga osobe przez jej zycie. To musi byc pasja. Jednak czasami marzy mi sie taka maszyna, ktora podlaczylabym do swojego mozgu i ktora spisywalaby moje myslenie, filozofowanie, konkluzje itd jako posty dla Was. Byloby to o wiele latwiejsze i szybsze niz spisywanie tego juz "po" kiedy zycie jest wypelnione po brzegi. Szczegolnie, ze slowa moga ograniczac a mysli szybko znikac. Slowa nie lapia tyle niuansow, ktore wyczuwam i ktore ciezko przypisac czemukolwiek. Kiedy siedze w swojej glowie czuje wieksza wolnosc. Jednakze problem jest w tym, ze tylko ja tam siedze.... Nikt nie ma tam dostepu a chce ten dostep dac aby czerpal kazdy kto chce czerpac. Bo oprocz bycia introwertykiem gdzie czuje sie super z sama soba i w ogole nie wiem co to znaczy miec potrzeby socjalizowania, mam takze potrzebe dzielenia sie tym co w ciszy zrozumialam. Bo moja potrzeba jest inna forma spolecznego zwiazku - zwiazku glebszego, trudniejszego ale mysle, ze bogatszego. Bazuje to na podstawach humanizmu. W ciszy jednak nie wielu umie przebywac. A moim zdaniem wlasnie tam nasz wewnetrzny glos jest slyszalny najglosniej. Nie jest wowczas zagluszany przez dystrakcje dnia codziennego albo nie ignorujemy go az tak bardzo. Moj glos byl zawsze glosny od dziecka. Swiat probowal mnie zmienic wedlug swoich regul nie raz. Poprzez swiat mam na mysli rodzinny system, szkole, prace, zycie prywatne. Ale nigdy nie potrafilam zignorowac glosu w sobie, ktory sposrod tych systemow byl najsilniejszy. Coz robic... ;-)
Aby podzielic sie co ostatnio zaprzata moje mysli to wlasnie natura systemu. W ostatnim poscie napisalam na temat szkoly i dynamiki w niej. System obejmuje takze nasza rodzine, prace, spoleczenstwo itd i tam pojawiaja sie zasady dynamiki grupowej. Osobiscie w kazym systemie mi ciasno. W kazdym systemie zachodzace dynamiki wydaja mi sie na poziomie mojego obserwowania stada szympansow. Nie chce tu nikogo obrazac. Tym jestesmy. I moim zdaniem dopoki nie zrozumiemy fundamentow ludzkiej natury nie osiagniemy jej wyzyny. Czyli jezeli nie nauczymy sie chodzic, latac tym bardziej sie nie nauczymy. Ale ludzkosc chce odrazu latac! I ma glowe w chmurach ideii jednak podskornie dzialaja podstawowe biologiczne mechanizmy i to nasze latanie jest jak ciagle uderzanie w mur.
Kiedys wklejalam Wam chyba ta opowiesc:
1. R. Stephenson umieścił w klatce 5 małp oraz drabinę z bananami na jej szczycie.Za każdym razem, gdy małpa wchodziła po drabinie, aby zabrać banany, naukowiec włączał zimny prysznic, który oblewał wszystkie pozostałe małpy.
2. Po jakimś czasie, zawsze gdy małpa chciała wejść po banany, pozostałe małpy ją biły, zniechęcając do wchodzenia po drabinie. W efekcie po pewnym czasie żadna małpa nie chciała już wchodzić na górę.
3. Stephenson postanowił zamienić jedną małpę, wprowadzając nową. Pierwszą rzeczą, za którą się zabrała nowa małpa, było oczywiście wejście na drabinę. Natychmiast (nie wiedząc nawet dlaczego) dostała lanie od pozostałych małp.
Wyobraź sobie zdziwienie na jej twarzy, gdy obrywała tylko dlatego, że chciała sięgnąć po ulubiony smakołyk. Po kilku bijatykach odechciało jej się wchodzenia na drabinę.
4. Gdy następna małpa została podmieniona, wydarzyło się dokładnie to samo. Przy kolejnej również. W końcu wszystkie małpy zostały podmienione.
5. Co zostało? 5 małp, które nigdy nie padły ofiarą zimnego prysznica, bijące każdą, która chciała wejść po drabinie.
Koncze niedlugo juz moja druga szkole i ciagle mam takie same doswiadczenia i przemyslenia na ten temat. A mianowicie....
1. R. Stephenson umieścił w klatce 5 małp oraz drabinę z bananami na jej szczycie.Za każdym razem, gdy małpa wchodziła po drabinie, aby zabrać banany, naukowiec włączał zimny prysznic, który oblewał wszystkie pozostałe małpy.
2. Po jakimś czasie, zawsze gdy małpa chciała wejść po banany, pozostałe małpy ją biły, zniechęcając do wchodzenia po drabinie. W efekcie po pewnym czasie żadna małpa nie chciała już wchodzić na górę.
3. Stephenson postanowił zamienić jedną małpę, wprowadzając nową. Pierwszą rzeczą, za którą się zabrała nowa małpa, było oczywiście wejście na drabinę. Natychmiast (nie wiedząc nawet dlaczego) dostała lanie od pozostałych małp.
Wyobraź sobie zdziwienie na jej twarzy, gdy obrywała tylko dlatego, że chciała sięgnąć po ulubiony smakołyk. Po kilku bijatykach odechciało jej się wchodzenia na drabinę.
4. Gdy następna małpa została podmieniona, wydarzyło się dokładnie to samo. Przy kolejnej również. W końcu wszystkie małpy zostały podmienione.
5. Co zostało? 5 małp, które nigdy nie padły ofiarą zimnego prysznica, bijące każdą, która chciała wejść po drabinie.
Koncze niedlugo juz moja druga szkole i ciagle mam takie same doswiadczenia i przemyslenia na ten temat. A mianowicie....
Szkola (jak i wiele innych systemow) jest jak male pudelko. Uczy Cie tylko to co to pudelko obejmuje. Nie wspiera ucznia w sieganiu mysla po za pudelko. Nie wspiera wizji, procesu tworczego opartego na kreowaniu nowych rozwiazan, mysli, czy ideii. Jezeli zaczynasz kwestionowac to co jest w pudelku, szkola (system, nauczyciele itd) sciaga Cie w dol i mentalnie bije po glowie. Bo co ty mozesz wiedziec, skoro dopiero zaczynasz nauke?Tyle, ze wizja nie pochodzi od dyplomow, a umiejetnosc siegania do "bigger picture" nie wynika z nauczania. Wynika to z pracy wyobrazni i z umiejetnosci tworzenia perspektywy, z wlasnej tendencji i pasji do szukania odpowiedzi poza znany system. Z odwagi w spojrzeniu prawdzie w oczy wiekszej niz pudelko. Jest to wewnetrzna umiejetnosc. Jezeli tysiace razy system sciagal Cie w dol, to znaczy, ze wprawiales system w stres pochodzacy od kwestionowania stalosci tego systemu. To jest niekomfortowe dla tych co zyja tym systemem. Wowczas slyszysz "A co Ty mozesz wiedziec jak nie jestes ekspertem?". Tyle, ze jak poszlam do specyficznej szkoly, jak w moim przypadku psychologii, osobiscie na pusta gebe tam nie poszlam jak moze co nie ktorzy. I siedze w tych lawkach i slysze teksty, o ktorych myslalam i ktore przelamalam kiedy mialam 15 lat. Opuscilam juz to myslenie dawno temu i stworzylam cos nowego. I jak przekonac pudelko, ze umyslu nie da sie zamknac w malej przestrzeni i ze wiesz wiecej niz jego przedstawiciel?
Bardzo dobry wywiad na ten temat z Mateuszem Grzesiakiem
Jest taka teoria stworzona przez Murray_Bowen na temat systemow rodzinnych ale takze obejmuja wszelkie systemy. Mowi on tam miedzy innymi na temat zroznicowania wewnetrznego (differentiation-of-self). Co ciekawe Buddyzm nazywa to detachment czyli odlaczenie, a o tym takze wspominal moj ulubiony Anthony De Mello. Zroznicowanie nastepuje wtedy, kiedy w systemie jestesmy w kontakcie emocjonalnym z reakcjami w nas i na zewnatrz ale one nas nie kontroluja. Innymi slowy, nie reagujemy impulsywnie, reaktywnie na zewnetrzne sytuacje ale przybieramy bardziej obiektywna postawe. Wowczas jestesmy wstanie argumentowac temat a nie wytykac personalnie komus jego osobowe punkty. Jezeli w argumentacji zaczynamy rzucac teksty typu " bo Ty zawsze tak czy siak, bo jestes klotliwy, co za ignorancja" itd oznacza to, ze reagujemy na poziomie zwierzecego mozgu, a nie wyzszego poziomu, ktory ma za zadanie pomoc nam w balansie zachowawczym. Moim zdaniem po to go mamy a Bowen uwaza, ze to wlasnie ta czesc rozni nas od prostszych form zycia. Tylko jestesmy na etapie gdzie malo ta czesc uzywamy. Dalej, czesto jezeli czujemy, ze przegrywamy jakas debate uruchamiaja sie w nas ukryte programy na temat naszego poczucia wartosci. Uwazam, ze szczegolnie w Polakach jezeli zostanie udowodniona niewiedza, jest to brane jako afront i wowczas zaczyna taki czlowiek walczyc jak maly agresywny zwierzak. Jezeli jestesmy dobrze zroznicowani, wowczas nie myslimy o sobie, ze wiemy, albo powinnismy wiedziec wszystko i brak wiedzy bedzie nas motywowal do zdobycia tejze wiedzy. Bez personalnych reakcji. Natomiast jezeli cos jednak wiemy, bedziemy debatowac ta wiedze bez impulsywnych reakcji. Bowen nazywa to dojrzaloscia. Dojrzala osoba nie reaguje impulsywnie jak dziecko, tylko potrafi sie skontrolowac i widziec szerzej niz male pudelko.
Ale ciezka to praca jezeli patrzymy na nasz system spoleczny i widzimy, ze nawet w szkole od samego poczatku jestesmy usadzeni w pudelku i lepiej sie nie wychylaj. I ja bedac w szkole psychoterapii nie doswiadczylam niczego lepszego, niestety.... A niby powinne tam byc osoby, ktore cholubia roznorodnosci ludzkiej, ktore daja duzo przestrzeni na bycie soba tak jak to sie robi na terapii. Ale nawet tam pudelko jest pudelkiem i tyle. Cale szczescie jestem dzieckiem Wewnetrznego Nauczyciela. I On ma najglosniejszy glos!
Milego weekendu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz