Witajcie,
jestem juz po dwoch tygodniach wakacji w kraju urodzenia i jak zwykle podziele sie swoimi przezyciami i przemysleniami. W tym roku moge ocenic moj pobyt w Polsce w nawiazaniu do spolecznych relacji 50/50. Czyli polowa z doswiadczen byla zaskakujaco fajna ale druga polowa frustrujaca. Co i tak mnie cieszy w porownaniu do czasow kiedy niecierpialam kazdego dnia spedzonego w tym kraju 10 lat temu.
Najpierw zaczne od smaku gorzkiego by zakonczyc slodkim i przyjemnym.
Moj pierwszy dzien w Polsce to oczywiscie jak najszybszy wypad na jakas plaze aby naladowac baterie. Musze przyznac, ze coraz mocniej odczuwam brak dluzszej obecnosci slonca w Irlandii do tego stopnia, ze kiedy pomysle o zimie mam objawy lekkiej traumy. Kazdego roku jestem coraz bardziej tym zmeczona szczegolnie, ze moje inspiracje w zyciu biora sie z takich rzeczy jak swiatlo, przebudzona natura, zielen drzew, niebieskosc nieba itd. A w Irlandii 50 odcieni szarosci, ale nie nawiazuje to do Fifty shades of Grey w zadnym stopniu. Wiec pierwszego dnia wybralam sie nad Zegrze, w koncu w sandalach, w koncu z jednym ciuchem na sobie a nie warstwami jak u cebuli. Uwielbiam gorac. I zdecydowanie wole sie schladzac niz ogrzewac. Wiec leze na tej plazy nad Zegrzem, w okol polacy smaza swoje ciala i glosno dochodza do mnie ich rozmowy. A ze ja lubie obserwowac i sluchac.... Moge zdecydowanie objac w jedno slowo co slyszalam w okol siebie w 90% - przeklinanie. Cale wakacje z gorzkiej perspektywy byly w prost zalane kurwami, pierdoleniem, chujami i tym podobne. Zegrze to byl poczatek. I to nie tylko faceci pokazywali swoj poziom jezykowy, ale kobiety zasuwaly jak szewc. A powody przeklinania byly dla mnie kompletnie nie-do-usprawiedliwienia. Przyklad: para szykuje sie do zejscia z plazy. Staraja sie spuscic powietrze z duzego materaca, kiedy kobieta wydarla sie jak sygnal pozarowy na faceta kiedy ustnik dotknal piasku: Popierdolilo Cie? Pojebany jestes? Spustnik sie brudzi jak tak robisz?
I tak w autobusie, na ulicy, nawet wyobrazcie sobie na lotnisku w sytuacji zupelnie nawet nie dajacej zadnego stresu slysze od polaka, ktory stal z dwoma innymi i z dzieckiem "no to spierdalamy" jako haslo do kierowania sie do przejscia celnego. W takich sytuacjach zawsze przypomina mi sie okreslenia aktorki Joanny Kurowskiej "kraj buraczano - pszenny". Wioska, nie obrazajac wiosek. A w autobusach to jakies ekstremalne jazdy. Przepychania nawet jak jest miejsce, przeklinania, wydzierania - takie mialam w wiekszosci doswiadczenia komunikacyjne w tym roku. Nie wspomne w sklepach. Stoje sobie przy wieszaku w sklepie z ciuchami, przesuwam rzeczy a jakas kobieta normalnie naciska na mnie blisko ostencacyjnie nasuwajac wieszaki na moja przestrzen z reka prawie przy mojej twarzy. I zero refleksji. Nie jestem do tego przyzwyczajona bo takie zachowania w Irlandii sa bardzo rzadkie. Non stop slysze sorry, excuse me, albo poczekaja az osoba skonczy a w Polsce normalnie doswiadczylam absolutny brak WIDZENIA drugiego czlowieka. Kiedy ktos mnie popychal zero "przepraszam". Ja zawsze czuje jak kogos popchne czy dotkne, bo jak mozna tego nie czuc, chyba ze ma sie to w dupie. No i ludzie mieli.
Niestety moi polscy znajomi po moich rewelacjach nie bylo zaskoczeni. Mowili, ze niestety tego jest coraz wiecej, a ci co sie uchowali i nie daja sie zdziczeniu to polskie cuda natury. Kiedy spotkalam kogos kto juz powiedzial, dziekuje, prosze, przepraszam zalewala mnie taka radosc jakbym wygrala na loterii. Bierze sie to takze z doswiadczen przeszlych, dlatego pewnie odczuwam to intensywnie, bo 20 lat mojego zycia w Polsce to jak dla mnie psychiczna orka. Wiec tym bardziej usmiech polaka, czy jakies zagadanie przyjemne bardzo mnie unosi i cieszy. I bylo takich pare.
Jade sobie metrem, a ze mam tatuaz na lewym ramieniu ludzie wlepiali galy jakbym tego nie widziala. Nie przeszkadzalo mi to szczegolnie, jednak dziwilo kiedy dawalam znac ze to widze patrzac sie na osobe, zero reakcji, nadal slepia na tatuazu. Ale raz jade sobie metrem, opieram reke na oparciu a tu nagle chlopak obok dotyka mojego ramienia i sie pyta "czy to jest prawdziwe?". Moj tatuaz jest troche inny niz wszystkie dlatego zwraca uwage. Jednak sam fakt, ze przesunal palcem po moim ramieniu a dopiero sie zapytal wydalo mi sie pozytywnie dziwne. Pozytywnie bo i ruch i pytanie brzmialo pozytywnie, choc dziwnie. Odpowiedzialam, ze tak, prawdziwy. I skonczylismy na rozmowie o tatuazach. Potem chlopak mowi ze jest otwarty na takie rozmowy i ze widzi ze zareagowalam pozytywnie jak mnie zachaczyl dlatego kontynuowal. Odpowiedzialam, ze skoro jest otwarty to chyba jest w nieodpowiednim kraju. Zasmial sie tylko a potem... dal mi swoj numer telefonu. Ha ha. I takich zakreconych jak spotykam w Polsce po prostu nosze w sercu jako czlowiek.
Nastepny pozytywny przyklad to ludzie w banku, w ktorym musialam zalatwic swoje sprawy. Mlodzi ludzie tam pracujacy po prostu ubawili mnie do lez. Najpierw nie mialam dowodu osobistego bo myslalam, ze moge wszystko zalatwic z paszportem, potem okazalo sie, ze do kasy nie moge nic wplacic bez dowodu co bylo dla mnie tak dziwne, skoro mam karte bankomatowa czyli tym sie wplaca na mojego konto. Ale byl wplatomat, wiec tam poszlam z pracownkiem banku, ktory na kazdym kroku mi pieknie sluzyl pomoca, a tu nagle karte mi wciagnelo bo nie zauwazylam, ze karta czeka do odbioru. Jak w filmie Mis normalnie. Dziewczyna zabawnie zagadywala "jeszcze tu Pani jest?" a ja na to, ze chyba tu zamieszkam. Ona, ze lepiej nie, tam gdzie Pani mieszka jest o wiele lepiej i ciekawiej. A ja jej na to, ze narazie tutaj jest ciekawie. I w smiech. Takie momenty usmiechu, zartow w Polsce szczerze pielegnuje w sercu. W Irlandii mam to na codzien, wiec jak zdarzaja sie jacys wyjatkowo sfrustrowani ludzie to jestem zdziwiona ewenementem.
Nie wiem czy slyszeliscie o
Good Country index Wedlug zgromadzonych danych w ogolnym zestawieniu Irlandia zajela pierwsze miejsce. Rozpatrywane byly kategorie jak bezpieczenstwo, zdrowie a takze humanizm w zyciu codziennym. W tym ostatnim Irlandia przodowala w ilosci wolontariatow w kraju i na swiecie. W recesji, pomimo strat ogromych pieniedzy wzrosla ilosc wplat na roznego rodzaju fundancje. Tutaj zreszta kazda wieksza impreza zawiera zbieranie na jakis cel pieniedzy. I to wcale nie potrzeba duzych pieniedzy, jak kazdy zlozy sie 5e (20zl) nazbiera sie ladna sumka. Poniewaz pisalam prace licencjacka na temat altruizmu w Irlandii i Polsce takie statystyki mnie nie dziwia. Irlandia zawsze znajdowala sie w pierwszej 10 krajow, ktore dokonuja najwiecej ruchow skierowanych poza siebie. To czuc w zyciu spolecznym. Nawet kiedy osoba nie jest w srodku szczesliwa, to przewaznie obca osoba tego nie odczuje bo Irlandczyk nie obarczy tym kogos do kogo to nienalezy. Oczywiscie mowie o ogolnych tendencjach, sa wyjatki i sa roznego rodzaju inne problemy w tym kraju. Ale spolecznie po prostu jest o niebo lepiej niz w Polsce, ale w Polsce sa ludzie, ktorzy temu sie nie poddaja. Znajda dobre slowo, znaja przepraszam, dziekuje, prosze, potrafia zaciekawic sie drugim czlowiekiem pozytywnie, nawet w metrze. I takich podziwiam przeogromnie!
Na tym koncze moje wspomnienia wakacji w Polsce w nawiazaniu do spolecznej czesci. Czas wrocic do rzeczywistosci. Duzo pracy z klientami, ostatnie pol roku szkoly i bede oficjalnie wykwalifikowanym psychoterapeuta. Przeraza mnie czas przede mna i dziwie sie, ze najwiekszy strach to fakt pogody (???!!!). Zrobilam sobie nawet badania na witamine D3 i to jest w normie, wiec psychiczny wplyw na brak swiatla i ciepla jest u mnie ewidentny. Ale mam jedno wyjasnienie. Okazalo sie, ze mam lekka niedoczynnosc tarczycy a jednym z symptomow jest nietolerowanie zimna. A zimno odczuwam prawie jak bol fizyczny, natomiast warstwowe okrywanie ciala swetrami, kurtkami i czapkami jest przeze mnie odczuwane jak podduszanie swojej skory i pewne uwiezienie. Dlatego musze zmienic cos w przyszlosci bo to staje sie dla mnie problemem. Jakos nie moge sie zaadoptowac do takiego stanu rzeczy po tylu latach. Wiec chyba Australia mnie kiedys przywita :-)
Milego weekendu!