Krzatam sie po domu. Domofon przeszywa cisze Drrrr Drrrr.
- Yes?
Dzien dobry - slysze w sluchawce po polsku (dziwne, ze tak odrazu po polsku, jakby wiedzieli, ze polak tu mieszka - mysle sobie)
- Dzien dobry - grzecznie odpowiadam.
- Chcialbym sie zapytac czy moge wrzucic do Pani skrzynki zaproszenie na spotkanie.
- A na jakie spotkanie? - pytam zaciekawiona.
- A takie spotkanie gdzie rozmawiamy o Bibli, Bogu, nauce Jezusa itd
Oh nie - mysle sobie - juz wiem dlaczego zagadal odrazu po polsku. Miesiac temu byla u mego domofonu kobieta z zaproszeniem na rozmowe o zyciu w nawiazaniu do Biblii i pewnie zapisali sobie, ze pod tym numerem zyje polak.
- Ale ja nie wierze w Boga - odpowiadam majac nadzieje, ze to zamknie sprawe jak ostatnio.
- Nie wierzy Pani w Boga - powtorzyl glos po drugiej stronie sluchawki - a moge wiedziec dlaczego?
- Studiowalam psychologie, filozofie itd - znowu krotko odpowiadam
- Ah i Pania przekonali?
(w mojej glowie uslyszane zdania jak polaczenia neuronalne tworza siec wiazan w ktorych wypaluje absurdalnosc wypowiedzi. Czuje kognitywna prace w mozgu i wzbierajacy naplyw informacji).
- Nikt mnie nie przekonal ( kto tu zostal przekonany? - mysle sobie). Sama mysle i dochodze do wnioskow (staram trzymac krotko jednak spokojnie).
- Aha, sama Pani mysli...... To smutno slyszec, ze..... tit tit tit (nagle domofon sam sie rozlaczyl w polowie zdania).
Odkladam powoli sluchawke - A jednak Bog istnieje :D